Reklama

Dlaczego rosyjscy żołnierze nie buntują się przeciw wojnie na Ukrainie?

Żandarmeria, Rosja
Rosyjscy żandarmi
Autor. Ministerstwo Obrony Rosji

Wojna Rosji przeciw Ukrainie trwa już ponad trzy lat i wciąż przybiera coraz bardziej brutalne formy. Mimo gigantycznych strat w ludziach, złego traktowania ze strony dowódców i systemowego poniżania, żołnierze rosyjscy nie podejmują masowych buntów. Jak to możliwe, że nawet w obliczu tzw. „ataków maszynki do mięsa”, kiedy na froncie giną tysiące młodych rekrutów, rosyjscy żołnierze nadal wykonują rozkazy?

Wieloaspektowa analiza źródeł — od raportów z pola walki, przez świadectwa dezerterów, aż po oficjalne dokumenty — prowadzi do wniosku, że kluczowe są cztery zasadnicze czynniki: represyjna kultura diedowszcziny i przemocy w armii, wszechobecna propaganda kremlowska, finansowe bodźce w połączeniu z terrorem oraz całkowita bezkarność za zbrodnie. To właśnie ta kombinacja sprawia, że żołnierze — nawet w obliczu rażących zbrodni wojennych — pozostają lojalni wobec dowództwa i nie próbują masowo się zbuntować.

Reklama

„Diedowszczina" i zastraszania

Rosyjska armia od dziesięcioleci zmaga się z diedowszcziną, terminem opisującym zinstytucjonalizowane prześladowania i upokarzanie młodszych poborowych przez „starszych służbą” diedy). Jak wynika z raportu „The Wrongs of Dedovshchina” (Human Rights Watch), ta fala przemocy jest w Rosji często postrzegana jako „rytuał przejścia” — element wojskowego życia. Jednak skala i brutalność owych praktyk wykracza daleko poza „drobną falę”, obejmując akty bicia, tortur, gwałtów czy wymuszania posłuszeństwa w skrajnie upokarzający sposób.

W tekście „Rosyjska armia sprzedawała rekrutów za seks” („The Guardian”, 14 lutego 2007) przedstawiono przypadki, gdy starsi oficerowie zmuszali młodych żołnierzy do świadczenia usług seksualnych „wpływowym klientom w średnim wieku”. Choć brzmi to jak odosobnione skandale, wiele świadectw relacjonuje nadużycia o podobnym charakterze: młodsi żołnierze, by przetrwać, posłusznie realizują absurdalne lub brutalne rozkazy. Jak pisze „The Insider” (31 października 2024), zjawisko diedowszcziny przenosi się w warunki frontu. Nowi rekruci — w tym zaciągnięci więźniowie — są bici, poniżani i zmuszani do pracy ponad siły. Uległość staje się jedynym sposobem na uniknięcie fizycznej kary czy nawet samosądu.

W relacjach „System” (1 listopada 2023) opisano praktykę tzw. „dołów karnych” lub „piwnic”, gdzie żołnierze, którzy odmawiają wykonania rozkazów, są zamykani bez jedzenia i wody, a często torturowani. Bywa, że dowódcy grożą rozstrzelaniem podwładnych, jeśli ci nie przystąpią do szturmu. Jeden z żołnierzy, cytowany przez „The Guardian” (27 marca 2023), wspomina o „oddziałach zaporowych” barrier troops), które stały z tyłu i mogły otworzyć ogień do rosyjskich żołnierzy cofających się z pola walki. Taka architektura strachu skutecznie hamuje wszelkie próby protestu. Jak stwierdza dr Amelie Tolvin z Katedry  Mannerheima, Uniwersytetu Helsińskiego w swoim artykule pt. „Russia’s Soldiers Won’t Protest the Meatgrinder” ( „Foreign Policy”, 9 kwietnia 2025), rosyjscy  żołnierze mają  pełną świadomość, że za krytykę dowódców lub za „załamywanie się” na froncie grozi im rychła zemsta ze strony własnych przełożonych.

    „Mięso armatnie" zasilane obietnicami finansowymi

    Po nieudanej próbie szybkiego zajęcia Kijowa w pierwszej fazie wojny, armia rosyjska przeszła do wyniszczających ataków „ludzkimi falami ” w obwodach donieckim i ługańskim. Jack Watling i Nick Reynolds w raporcie RUSI „Meatgrinder: Russian Tactics…” wskazują, że taktyka „jednorazowej piechoty” disposable infantry) oznacza wysyłanie źle wyszkolonych, często ledwo zmobilizowanych żołnierzy wprost na linie ukraińskie. Ogromne straty (dziesiątki tysięcy zabitych i rannych) nie powstrzymują jednak żołnierzy od wykonywania rozkazów.

    Jak pisze „CNN” (24 lipca 2024), władze Moskwy oferują rekordowe kwoty – np. 22 tys. dolarów premii – za podpisanie kontraktu wojskowego. Dla wielu rekrutów z najuboższych regionów Federacji Rosyjskiej (Dagestan, Buriacja, Kałmucja) taka suma to kilkukrotność rocznych zarobków w cywilu, co silnie motywuje do dołączenia do armii. Swoistą „finansową marchewką” są też żołdy, dodatki liniowe oraz odszkodowania wypłacane rodzinom w razie śmierci. Jednak, jak relacjonuje artykuł „System” (1 listopada 2023), obietnice w praktyce często okazują się czczą propagandą — żołnierze walczący w tzw. oddziałach karnych Storm Z nierzadko w ogóle nie widzą obiecanych pieniędzy, za to słyszą groźby i doświadczają bicia, gdy próbują upomnieć się o należne wypłaty.

    Reklama

    „Strach przed dezercją silniejszy niż strach przed śmiercią"

    Od września 2022 roku rosyjskie prawo karne zaostrzyło sankcje za dezercję i „samowolne oddalenie się” ze służby. W efekcie – według analiz niezależnego serwisu Mediazona — liczba procesów karnych za opuszczenie jednostki sięgnęła już tysięcy, a za dezercję grozi nawet 15 lat więzienia. Ponadto liczne świadectwa (m.in. „The Insider” i cytowani przez „The Guardian”) wskazują, że zwłaszcza na pierwszej linii w Donbasie oficerowie używają bezpośredniej przemocy wobec tych, którzy chcieliby zrezygnować. Widmo egzekucji w „dole karnym” lub „piwnicy” (łagrach polowych) jest skuteczniejsze w utrzymaniu dyscypliny niż jakakolwiek ideologia patriotyczna.

      Dehumanizacja przeciwnika

      Kreml od lat przygotowywał grunt propagandowy, przedstawiając Ukraińców jako „nazistowski reżim” opanowany przez „antyrosyjskie siły Zachodu”. Jak przypomina portal „System” (1 listopada 2023), jeszcze w 2021 roku Władimir Putin opublikował esej, w którym odmawiał państwowości Ukrainie, uznając ją za sztuczny twór. W momencie wybuchu wojny w lutym 2022 roku, propagandowe media państwowe w Rosji przekonywały żołnierzy i obywateli, że to „operacja wyzwoleńcza”, w której Rosja uwalnia Ukrainę z rąk „nazistów i faszystów”. Taki przekaz, powtarzany w telewizji i internecie, stanowił psychologiczne usprawiedliwienie wszelkich aktów przemocy na froncie.

      • Twierdzenia, jakoby masowe mordy (np. masakra w Buczy) były „inscenizacją" czy prowokacją Kijowa, wpisują się w tę samą linię: Rosja zaprzecza własnym zbrodniom, a całą odpowiedzialność przerzuca na Ukraińców.- Mechanizm odczłowieczenia jest szczególnie niebezpieczny, bo pozwala zwykłym żołnierzom traktować cywilów jak groźnych wrogów lub „zdrajców", z którymi nie trzeba się liczyć. W artykule Amelie Tolvin („Foreign Policy") czytamy, że jest to skuteczny sposób na łamanie barier moralnych, bo „skoro walczymy z nazistami, wolno nam wszystko".
      Reklama

      Bezkarność i nagradzanie zbrodni

      W kwietniu 2022 roku okazało się, że odpowiedzialna za śmierć setek cywilów pod Kijowem jest 64. Samodzielna Brygada Zmotoryzowana. Zarzuty te potwierdziły niezależne śledztwa („CNN”, 19 kwietnia 2022). Tymczasem 18 kwietnia 2022 prezydent Putin nadał tej jednostce tytuł „gwardyjskiej” i pochwalił jej „bohaterskie i wzorowe działania”. Jak podkreślają reporterzy „CNN”, jest to wyraźny znak wysyłany w stronę ukraińskiej i światowej opinii publicznej, że Moskwa nie tylko toleruje, ale i afirmuje brutalność swoich żołnierzy.

        „Diedy" dowodzą, a ofiary nie mają głosu

        W „System” i „The Insider” pojawiają się relacje o całkowitym braku mechanizmów rozliczania żołnierzy za przemoc wobec cywilów (w tym morderstwa czy gwałty). Każdy, kto próbowałby zwrócić uwagę na zbrodnie, jest sam narażony na zarzuty „działania na szkodę armii”. Fragment z raportu Human Rights Watch pokazuje, że w armii rosyjskiej nie ma realnie funkcjonującego systemu kontroli podobnego do korpusu podoficerów w siłach zachodnich. Oficerowie wyższych szczebli zajmują się wyłącznie realizacją rozkazów z góry, a niżsi rangą zastraszają podwładnych, by sami nie podpaść. „Zdarzają się incydenty, w których żołnierz jest sądzony za drobne przewinienia, np. niewykonanie rozkazu taktycznego, lecz jeśli zabija Ukraińców — cywilów bądź jeńców — nikt tego nie ściga” — zauważył ukraiński prawnik wojskowy, cytowany przez „The Guardian” (27 marca 2023).

        Zamknięte drogi odwrotu

        Jeśli rekrut pochodzi z regionu o wielkim bezrobociu, armia bywa dla niego jedynym „awans społeczny”. Gdy zaś już trafi na front, nie ma dokąd uciec, bo mobilizacyjny system w Rosji zaostrzył kary za dezercję. Według śledztw „Mediazona” i „RFE/RL” (15 lipca 2023), prawdziwa liczba dezerterów jest nieznana, niemniej większość złapanych żołnierzy wraca do jednostek w atmosferze lęku, pogróżek i bicia. Alternatywą mogłaby być ucieczka z Rosji, ale granice zamknięto częściowo już po ogłoszeniu mobilizacji we wrześniu 2022 roku; tym bardziej w warunkach służby frontowej. Dziennikarzom „System” żołnierze mówili, że wielu spośród nich nawet nie dysponuje paszportami zagranicznymi.

        Reklama

        Psychologiczny mechanizm przetrwania

        Jak podsumowuje Amelie Tolvin w „Foreign Policy” : w tak represyjnym systemie żołnierz wybiera bierne podporządkowanie z powodu „syndromu oblężonej twierdzy” — musi stoczyć walkę z wrogiem zewnętrznym, a także obawia się o własne bezpieczeństwo z powodu zagrożeń od swoich. Jednocześnie ma poczucie, że drobna niezgodność z rozkazem grozi natychmiastową karą.

        Od przemocy w koszarach do gwałtu na Ukrainie

        Dla zewnętrznego obserwatora może wydawać się niepojęte, jak można akceptować tak wysokie straty czy brutalne nadużycia wobec cywilów. Lecz jak zwraca uwagę Amelie Tolvin „system terroru” — budowany latami w armii rosyjskiej — skutecznie zamyka drogę do protestu. Gdy do tego dodamy perspektywę zarobku dla najbiedniejszych i totalną propagandę, mamy odpowiedź na pytanie o brak buntów:

        1. Represje wewnątrz armii. Oddiedowszcziny i „dołów karnych" po groźby rozstrzelania za odmowę walki — człowiek przestaje myśleć o buncie, gdy sam jest ofiarą terroru.
        2. Kremlowska propaganda i odczłowieczenie wroga. Ukraińcy przedstawiani jako „naziści" sprawiają, że żołnierzom łatwiej wyprzeć poczucie winy i moralne wątpliwości.
        3. Nęcące pieniądze oraz szantaż więzieniem. Od 22 tys. dolarów za kontrakt do kary 15 lat pozbawienia wolności za dezercję — finansowy „kij i marchewka" determinują działania żołnierza.
        4. Kultura bezkarności. Zbrodnie wobec cywilów w Buczy, Irpieniu czy Mariupolu nie tylko nie zostały ukarane — bywa, że dowództwo wręcz nagradza winnych.
        5. Chaos i brak alternatywy. Wielu rekrutów to ludzie z regionów głębokiej biedy; jedyna praca, jaką mogli dostać, to armia. Po przybyciu na front mają wybór: zabijać, ginąć lub zostać uwięzionym.

        Wszystko to tworzy zamknięty krąg przemocy. Rosyjscy żołnierze, którzy sami doznawali przemocy we własnych koszarach, przenoszą ją dalej na cywilną ludność Ukrainy. Nie buntują się, bo groziłoby to odwetem jeszcze dotkliwszym niż narażenie się na ogień ukraińskich obrońców.

        Jak spuentowała sytuację Amelie Tolvin w „Foreign Policy” : „kultura upokarzania, wszechogarniający strach i klimat nagradzania zbrodni przez Kreml zbudowały mechanizm, w którym bunt jest dla rosyjskich żołnierzy nierealny” i dodaje, że jedyną nadzieją pozostaje faktyczny rozpad tego systemu od wewnątrz, kiedy ciężar porażek na froncie i rosnącego niezadowolenia społecznego może być większy niż lęk przed represjami . Póki co jednak każdy indywidualny akt sprzeciwu kończy się tragicznie, a masowa rewolta jest w realiach rosyjskiej armii praktycznie nie do wyobrażenia.

          Czy nastąpi powtórka z „syndromu afgańskiego"

          Jak pisze w The Insider Anton Pawłowicz -  w Rosji istnieje spore ryzyko, że ludzie powracający z frontu mogą stworzyć nowe „stracone pokolenie”. Putin od początku wojny wielokrotnie deklarował, że walczący w niej patrioci mają stać się zalążkiem nowej elity. Aby to zrealizować, uruchomiono program „Czas Bohaterów”, w którym wyselekcjonowano już 80 osób przygotowywanych do pełnienia funkcji publicznych.

          Na razie najbardziej widocznym przykładem takiej kariery jest prezydencki wysłannik na Ural wchodzący w skład płk Artem Żoga — były dowódca ochotniczego batalionu „Sparta w trakcie konfliktu zbrojnego w Donbasie „. W jego otoczeniu znaleźli się jednak również etatowi urzędnicy, którzy „uczestniczą” w „SWO”, nie opuszczając własnych biur, jak np. Jewgienij Pierwyszow pełniący obowiązki gubernatora obwodu tambowskiego.

          W swym wywiadzie dla TASS zwrócił on uwagę na niebezpieczeństwo tak zwanego „syndromu afgańskiego”, polegającego na trudnym odnalezieniu się w cywilnym życiu po wojnie. Przypomniał, że w latach 90. państwo nie zapewniło weteranom właściwego wsparcia, a wielu wracających z Afganistanu trafiło na margines społeczny. Zdaniem Żogi dzisiejsza Rosja nie powtórzy tego błędu: weterani mają być aktywnie angażowani w różne działania publiczne, by mogli odnaleźć się w nowej rzeczywistości.

          Rzeczywistość pokazuje jednak, że w korporacjach państwowych i administracji nie ma wystarczająco dużo stanowisk, by zapewnić pracę wszystkim powracającym z frontu. Zamiast tego państwo oferuje im liczne przywileje – od drobnych ułatwień po preferencyjne przyjęcia na uczelnie wyższe – co może jedynie pogłębić podziały między żołnierzami a ludnością cywilną.

          Anton Pawłowicz zwraca uwagę że jeżeli w powojennej Rosji, podobnie jak w Niemczech lat 20. ubiegłego wieku, zbierze się krytyczna masa ludzi nieumiejących odnaleźć się w pokojowym życiu, sprawa nowych przywódców staje się kluczowa. Kreml systematycznie neutralizuje potencjalnych liderów tego nurtu. Przykładem tego  jest Igor Striełkow, który trafił do kolonii karnej, ale  przynajmniej nie podzielił losu Jewgienija Prigożyna. Z długiej listy dowódców polowych z okresu tzw. „rosyjskiej wiosny” w Donbasie żaden nie zginął na froncie – większość z nich  padła ofiarą zamachów, a w najlepszym wypadku skończyła w więzieni.

            Wojna dla Rosjan stała się rutyną

            Rosyjski socjolog i dyrektor Centrum Lewady -  Denis Wołkow w swym tekście dla portalu „Gorby.media” pisze że  od 24 lutego 2022 r. Centrum Lewady prowadzi comiesięczne badania, analizujące nastroje Rosjan wobec „operacji specjalnej” na Ukrainie. Pomimo upływu trzech lat i wielkiej dynamiki wydarzeń, opinie społeczne okazują się zaskakująco stabilne.Na początku konfliktu większość obywateli Rosji śledziła informacje z napięciem i obawą, a media odnotowały znaczny wzrost poparcia dla władz i patriotyczną konsolidację.

            Wiosną 2022 r., po wprowadzeniu sankcji, dało się zauważyć przejściową panikę i obawy przed zapaścią gospodarczą. Szybko jednak ustabilizowano sytuację, a Rosjanie nauczyli się funkcjonować w nowych realiach. Największe poruszenie wywołała jesienna częściowa mobilizacja w 2022 r., która na moment pogorszyła nastroje i spowodowała drugą falę wyjazdów z kraju. Gdy jednak mobilizację zakończono, atmosfera znów się uspokoiła, a wojna zaczęła być traktowana jako zjawisko toczące się „gdzieś daleko”.

            Reklama

            Straty nie mają znaczenia

            Mimo że walki trwają długo i kosztują wiele istnień, w Rosji nie powstał masowy ruch protestu. Władze nie ukrywają samego faktu ofiar, za to intensywnie promują heroizację poległych. Dla wielu Rosjan straty dotyczą „kogoś innego” – najczęściej zawodowych żołnierzy lub ochotników, którzy sami wybrali udział w konflikcie.

            Oficjalne poparcie dla działań zbrojnych utrzymuje się w okolicach 75–80%, ale pełne, bezwarunkowe poparcie deklaruje tylko ok. 45% badanych. Kolejne 30% to osoby z postawą „raczej tak” – wspierają „naszych żołnierzy”, lecz niepokoi je sama wojna. Z kolei 18–20% Rosjan wprost wyraża sprzeciw wobec działań zbrojnych, przy czym ok. połowa z nich ma bardziej stanowcze, antyputinowskie poglądy, a połowa opowiada się przeciw wojnie bez wyraźnej afiliacji politycznej.Jednocześnie średnio ponad połowa badanych chciałaby negocjacji i zakończenia konfliktu, co świadczy o „zmęczeniu wojną”. Jednak dla wielu z nich „pokój” oznacza wyłącznie warunki ustalane przez Rosję bez ustępstw na rzecz Ukrainy. Z tej racji zdaniem Wołkowa przyczyną stabilności nastrojów po trzech latach wojny w Rosji jest :

            1. Uchylanie się od udziału w wojnie: Do armii powołano względnie niewielki odsetek obywateli, a dalsze nabory są głównie kontraktowe i dobrowolne, co sprawia, że większość społeczeństwa żyje „z boku" konfliktu.
            2. Podtrzymanie poczucia normalności: Dzięki działaniom rządu i sytuacji na rynku pracy (niskie bezrobocie, wyższe płace) codzienność wielu Rosjan w ostatnich latach wręcz się poprawiła.
            3. Monopol oficjalnych mediów: Telewizję wciąż ogląda ok. 2/3 społeczeństwa, a niezależne źródła informacji są mocno ograniczane. Ludzie wolą też nie szukać drastycznych doniesień, by zachować spokój.

            Wszystko to sprawia, że społeczne oceny wojny prawie się nie zmieniają. Strategia władz – minimalizująca koszty konfliktu dla przeciętnego obywatela i blokująca alternatywne narracje – z powodzeniem utrwala powszechne przyzwolenie na przedłużający się konflikt a rosyjscy żołnierze pozostają bierni.

            WIDEO: Burza w Nowej Dębie. Polskie K9 na poligonie
            Reklama

            Komentarze (8)

            1. user_1077316

              Takie zapytanie można zadać każdemu " świętemu" państwu: Stanom Zjednoczonym , dlaczego ich żołnierze nie buntowali się jak napadli na Koreę, Wietnam, Libię ( Kanion eldorado) kilka razy na Irak, Syrię czy Afganistan, Niemcom za rozpętanie II wojny światowej min napad na Polskę, Belgów za krwawe represje w Kongu, Polskę za okupacje i napad na Irak i Afganistan, Izrael za agresję na kraje arabskie, Ukraińców za mordowanie polskich kobiet , dzieci i mężczyzn bo tak kazali Klaczkiwski ,Bandera, Szuchewycz, Cerkiew prawosławna i inni współcześni bohaterowie tego państwa. Oczywiście można wymienić wiele państw, ale okazuje się ,że to tylko Rosja jest bezgranicznie zła a my pozostali jesteśmy wporządku...

            2. ands

              Bo to ludzie przygotowywani do wojny od przedszkola. Prawdziwi żołnierze.

            3. Igor Aretano

              "Monopol oficjalnych mediów: Telewizję wciąż ogląda ok. 2/3 społeczeństwa, a niezależne źródła informacji są mocno ograniczane. " Сzyli, w dzikiej onucnej Rosji w ogóle nie ma internetu. Nie ma Telegramu etc

            4. Rusmongol

              Przecież zbrodnia leży w ich naturze. Jak mogą się jej wyprzeć? Oni z dumą kradną i mordują, kłamią. Tacy są Rosjanie id wieków.

            5. gregoz68

              Dawniejsza oprycznina:)

            6. Borkow

              Jesli większość żołnierzy na froncie to ochotnicy-najemnicy i walczą za pieniądze to dlaczego mają się buntować? To ukraincy ktorzy są łapani w ulicznych łapankach prędzej się zbuntują.

            7. Buczacza

              A czemu rassija to biedny i zacofany kraj? A czemu tam nie ma opinii publicznej? A wolnych mediów? Wyborów i demokracji? A czemu większość onuc egzystuje w przekonaniu, że są są mega potęgą. A wszyscy inni im zazdroszczą? Nawet tutaj tacy się znajdują... A w (proagandzie) podobnie... Bo to mosskowia była jest i będzie... To nigdy nie był cywilizowany świat i kraj. I nie będzie...To inny świat . Naprawdę mamy szczęście no może poza Galicją zachodnią, że jesteśmy cywilizowani. Kogoś dziwi, że Ukraińcy też nie chcą.... być częścią składową russkiego miru.

            8. skition

              Jak widać dziady czyli 55 lat + są niereformowalni,których też nie brakuje w Wojsku Polskim...Też wychowywali się w kulturze fali.

            Reklama