- Komentarz
- Wiadomości
Czy rosyjskie samoloty A-50 mogą naprowadzać rakiety? [KOMENTARZ]
Brytyjski wywiad ujawnił, że rosyjskie siły powietrzno-kosmiczne planują wykorzystać swoje samoloty wczesnego ostrzegania A-50 do identyfikacji celów dla systemu przeciwlotniczego i przeciwrakietowego dalekiego zasięgu typu S-400. Nieprawdą są natomiast komentarze medialne, że ma to polegać m.in. na naprowadzaniu rakiet, ponieważ w przypadku Rosji, technologicznie jest to jak na razie niemożliwe.

Informacja brytyjskiego wywiadu na temat możliwego użycia samolotu Beriew A-50 (wg NATO Mainstay) w wojnie na Ukrainie wywołała w sieci bardzo duże zamieszania. Ponieważ do dyskusji najprawdopodobniej włączył się kremlowski aparat propagandowy zawyżając zdolności rosyjskiego, powietrznego systemu wczesnego ostrzegania, należy wyjaśnić co tak naprawdę napisali Brytyjczycy i jakie są rzeczywiste możliwości samolotu A-50 oraz kojarzonego z nim systemu przeciwlotniczego S-400 Triumf.
O czym tak naprawdę poinformowali Brytyjczycy?
Z przekazu brytyjskiego ministerstwa obrony wynikały tak naprawdę trzy rzeczy. Po pierwsze, że „Rosja prawdopodobnie po raz pierwszy zaczęła wykorzystywać samolot wczesnego ostrzegania i kontroli A-50 MAINSTAY D do identyfikacji celów nad Ukrainą dla naziemnego systemu rakiet przeciwlotniczych dalekiego zasięgu SA-21” (S-400).
Po drugie, że „Rosja prawdopodobnie przyspieszyła integrację MAINSTAY i SA-21 częściowo ze względu na obawy związane z perspektywą rozmieszczenia przez Ukrainę samolotów bojowych dostarczonych przez Zachód”. Po trzecie, że Rosjanie mogą zaakceptować większe ryzyko organizując loty swoich A-50 „bliżej linii frontu, aby skutecznie wykonywały swoją nową rolę”.
Latest Defence Intelligence update on the situation in Ukraine – 17 November 2023.
— Ministry of Defence 🇬🇧 (@DefenceHQ) November 17, 2023
Find out more about Defence Intelligence's use of language: https://t.co/BtpR9In1CN
🇺🇦 #StandWithUkraine 🇺🇦 pic.twitter.com/jwKWxO7xjl
Brytyjczycy wyjaśnili również ogólnie, dlaczego Rosjanie chcą ściągnąć swoje cenne samoloty wczesnego ostrzegania w pobliże Ukrainy. Przypomnieli, że „w porównaniu do zwykłego radaru naziemnego systemu SA-21, MAINSTAY może używać swojego radaru do wykrywania samolotów przeciwnika z większej odległości, ponieważ jego wysokość pozwala mu widzieć dalej za krzywizną Ziemi”.
W opinii tej popełniono jeden, teoretyczny błąd: radary lotnicze również nie „widzą” za krzywizną Ziemi. Z tym, że ta krzywizna jest odczuwalna o wiele dalej niż w przypadku systemów naziemnych. Wynika to z prostego faktu, że fale radiolokacyjne rozchodzą się praktycznie prostoliniowo. I to właśnie z tego powodu standardowe radary (naziemne i lotnicze) „widzą” cele tylko do horyzontu radiolokacyjnego. Położenie tego horyzontu zależy od wysokości lotu wykrywanego statku powietrznego jak również od wysokości, na jaką została wyniesiona antena stacji radiolokacyjnej.
Zobacz też
Im więc obiekty powietrzne lecą niżej, tym zasięg radaru maleje i na wysokości 100 m wynosi około 40-50 km (chociaż sam radar naziemny może wykrywać cele co najmniej kilkakrotnie dalej). Jeżeli z kolei statek powietrzny leci wyżej to ta odległość jego wykrycia się zwiększa. Problem polega na tym, że takie obiekty jak rakiety manewrujące, drony kamikaze oraz śmigłowce bojowe atakują z zasady na niskich wysokościach. By temu zaradzić wprowadzono radary na statkach powietrznych, które wyniesione wysoko pozwalają obserwować cele niskolecące dalej niż stacje naziemne. Bardzo szybko na bazie takich radarów zaczęto tworzyć powietrzne systemy wczesnego ostrzegania i dowodzenia działaniami lotniczymi.

Zachodnimi przykładami tego rodzaju systemów są m.in. samoloty E-3 Sentry AWACS, E-2 Hawkeye oraz samoloty ze szwedzkim systemem Erieye (kupione także przez Polskę). Rosjanie próbowali stworzyć odpowiedniki tych statków powietrznych i wprowadzili samoloty Beriew A-50. Teraz jest prawdopodobne, że A-50 będą działały operacyjnie także w pobliżu Ukrainy.
Jakie zadania postawią Rosjanie swoim A-50 na Ukrainie?
Zadania realizowane na Ukrainie przez A-50 będą zależały od możliwości tych samolotów oraz współdziałających z nimi systemów, a nie od decyzji rosyjskiego dowództwa. Deklaracje składane przez ministra obrony Rosji Siergieja Szojgu, co jego „AWACS-y” będą robiły w ukraińskim konflikcie są więc bardziej propagandowymi hasłami niż możliwymi do zrealizowania planami.
Wcześniej Rosjanie sami potwierdzali, że podstawowym zadaniem A-50 jest koordynowanie działań własnego lotnictwa myśliwskiego. To tego rodzaju misje były więc ćwiczone nad Rosją, ale prawdopodobnie nigdy nie doszło do realnego, bojowego uderzenia rosyjskich myśliwców na cele wskazane z powietrznego centrum dowodzenia. Samoloty A-50 były również wielokrotnie wykorzystywane jako latający system nadzoru radiolokacyjnego. I znowu najczęściej odbywało się to nad terytorium rosyjskim, a więc bez możliwości sprawdzenia rzeczywistej skuteczności.
Szeroko opisywano tylko dwa przypadki ekspedycyjnych działań rosyjskich AWACS-ów. W czasie operacji „Pustynna Tarcza” i „Pustynna Burza” dwa rosyjskie samoloty A-50 działały okresowo nad Morzem Czarnym, by śledzić amerykańskie operacje lotnicze realizowane z Turcji. Rosjanie twierdzili również, że ich zadaniem było też wykrywanie rakiet manewrujących, które z jakiegoś powodu zmieniłyby kierunek lotu i leciały w kierunku Rosji. Drugim przypadkiem zagranicznej misji bojowej rosyjskiego A-50 był lot jednego takiego samolotu do Syrii. Nie wiadomo jednak, czy był to tylko pokaz siły, czy też rzeczywista próba wsparcia własnego lotnictwa.

Prawdziwy zakres tego wsparcia niestety nie jest znany. Rosjanie nie są bowiem wiarygodni w przekazywaniu informacji na temat swojego sprzętu zawyżając poszczególne parametry nawet wtedy, gdy nie pozwala na to posiadana przez nich technologia. Odnosi się to szczególnie do „starej” wersji samolotów A-50 i zmodernizowanych A-50M, których zaletą była tak naprawdę jedynie bardzo duża moc radaru. Dzięki temu Rosjanie chwalili się, że są w stanie wykrywać samoloty nawet na odległości większej niż 600 km.
Później ta liczba została zmniejszona do 400 km i to wydaje się zasięgiem realnym w odniesieniu do dużych statków powietrznych. W przypadku samolotów stealth ten zasięg drastycznie się zmniejsza, przede wszystkim z powodu przestarzałych technologii zastosowanych na A-50. Nie zmieniła tego również modernizacja A-50 do wersji A-50M, która polegała tak naprawdę na dodaniu możliwości tankowania w powietrzu, wymianie nieprodukowanych już części analogowych na cyfrowe oraz wstawieniu nowszych komputerów.

Autor. mil.ru
Znamienne jest to, że Rosjanie praktycznie nie publikują zdjęć z wnętrza swoich AWACS-ów. Wiedzą bowiem, że na podstawie obrazu samych tylko wskaźników można się zorientować, jakie możliwości ma ich system wczesnego ostrzegania.
Naprowadzanie rakiet z A-50. Wizja czy realna możliwość?
Nowością w działaniach rosyjskich samolotów „AWACS” ma być ich praca dla potrzeb systemów przeciwlotniczych dalekiego zasięgu S-400. Teoretycznie nie ma z tym żadnego problemu, o ile się nie przesadzi. A-50 śledząc cele powietrzne mogą bowiem rzeczywiście przekazać dane o nich do systemów kierowania ogniem konkretnych baterii przeciwlotniczych. Nie zmienia to jednak faktu, że radary tej baterii muszą później odszukać te cele i dopiero wtedy mogą je zwalczać.
Rosyjskie Beriewy będą więc nadal działały „tylko” jako system wczesnego ostrzegania (do czego są zresztą przygotowane), ale na pewno nie jako powietrzny kompleks naprowadzania naziemnych rakiet przeciwlotniczych. System S-400 będzie więc mógł atakować cele powietrzne tylko te, które sam „zobaczy”, nawet wiedząc z A-50, że w innym miejscu coś na pewno leci.
Zobacz też
Wynika to z kilku powodów. Najważniejszym z nich jest rodzaj pocisków zastosowanych w systemie S-400. Są to najczęściej rakiety naprowadzane półaktywnie, które wymagają ciągłego „oświetlaniu” celu radarem kierowania uzbrojeniem. Tymczasem radar zastosowany na A-50 nie jest do tego przygotowany. Po pierwsze antena tej stacji radiolokacyjnej, umieszczona w kopule nad kadłubem samolotu się obraca.
Po drugie radar A-50 nie pozwala na wydzielenia dedykowanych wiązek: „oświetlającej” cel i rakietę oraz systemu łączności z pociskiem, przez co można sterować jego lotem w czasie rzeczywistym. Teoretycznie takie zadanie można by zlecić produkowanym właśnie samolotów A-100, które mają mieć już radar Vega Premier z aktywną anteną ścianową. Sankcje nałożone na Rosję spowodowały jednak, że wprowadzenie tych nowych Beriewów znacząco się opóźnia.

Sytuację mogłoby zmienić w pewien sposób wykorzystanie przez Rosjan pocisków naprowadzanych aktywnie, które samodzielnie wyszukiwałyby cele po doprowadzeniu do wskazanego rejonu. Problem polega na tym, że pocisków tych jest w Rosji zbyt mało a dodatkowo muszą one otrzymać wskazanie o określonej dokładności i to w czasie rzeczywistym. A tego Beriewy zapewnić prawdopodobnie nie mogą.
W taki sposób zamierzają jednak działać Amerykanie. Od kilkunastu lat przygotowują oni swój system przeciwlotniczy do zwalczania celów powietrznych „niewidocznych” przez strzelające baterie lub okręty. Zakończone sukcesem próby udowodniły, że rakiety wielozadaniowe SM-6 bez problemu realizują takie zadanie po otrzymaniu danych o celu z zewnętrznych radarów, znajdujących się na okrętach lub statkach powietrznych (np. E-2 Hawkeye i F-35).
Zobacz też
Rosjanie tego jednak jak na razie nie potrafią i być może teraz chcą to zmienić.
Pomoc, ale i duże ryzyko
Samoloty A-50 niewątpliwie mogą pomóc w działaniach nad Ukrainą jednak może się to wiązać z dużym ryzykiem. Deklarowany zasięg wykrycia 400 km odnosi się bowiem do dużych samolotów (takich jak np. transportowe Herculesy), ale nie do niewielkich myśliwców. Oczywiście Ukraina ma otrzymać samoloty F-16, które nie są zbudowane w technologii stealth, jednak pomimo tego mają one nadal stosunkowo małą skuteczną powierzchnię odbicia. Jest więc bardzo prawdopodobne, że wykrycie tych myśliwców na małej wysokości (czyli na tle ziemi) może być ograniczone do mniej niż 200 km.
Tymczasem trzeba pamiętać, że A-50 nie będą latały nad Ukrainą, ale w głębi Rosji. Rosjanie wiedząc, że rakiety posiadanego przez Ukraińców systemu Patriot mają zasięg do 160 km (PAC-2), będą musieli się trzymać takiej właśnie odległości od granicy. Ograniczy to pas śledzonej przestrzeni powietrznej nad terytorium Ukrainy do 50-60 km. Jeżeli więc Ukraińcy będą mieli uzbrojenie lotnicze o zasięgu większym niż 60 km, to będą mogli działać bez obawy o namierzenie z A-50. I taki właśnie będzie rosyjski system „wczesnego ostrzegania”.
Ryzyko dla A-50 nie będzie jednak wcale wynikało tylko z posiadanych przez Ukraińców systemów przeciwlotniczych. O wiele większym zagrożeniem będą bowiem same F-16. Trzeba zdawać sobie sprawę, że pozycja samolotów klasy AWACS przez ich ciągle pracujące, aktywne radary, jest bardzo dobrze znana przeciwnikowi i może go zachęcić do przeciwdziałania. Na Ukrainie może więc dojść do pierwszego w historii, realnego starcia bojowego lotnictwa wspieranego samolotami wczesnego ostrzegania.
Sam scenariusz ewentualnego ataku ukraińskich samolotów F-16 na rosyjskie A-50 działające w strefie przyfrontowej będzie zależał tak naprawdę od zasięgu przekazanych Ukraińcom z myśliwcami rakiet „powietrze-powietrze”. To one zadecydują, jak daleko będą musiały ewentualnie wlecieć „szesnastki” w głąb terytorium Rosji by zaatakować Beriewy, a więc jak długo będą zagrożone rosyjskim przeciwdziałaniem bez wsparcia własnego systemu przeciwlotniczego.
Zobacz też
Nie wiadomo więc, czy Rosjanie w ogóle wykorzystają swoje samoloty „AWACS” wiedząc, z jakim zagrożeniem może się to wiązać. Tego rodzaju statki powietrzne są z zasady bardzo cenne, a już w Rosji szczególnie. Szacuje się bowiem, że w tym kraju znajduje się tylko dziewięć sprawnych samolotów A-50M i zmodernizowanych A-50U. Może się więc zdarzyć, że rosyjski „AWACS” będzie czasowo operował w pobliżu Ukrainy, ale będą to bardziej działania propagandowe, niż skuteczny sposób przeciwdziałania wprowadzonym przez Ukraińców samolotom F-16.
WIDEO: Rakietowe strzelania w Ustce. Patriot, HOMAR, HIMARS