Reklama

Wojna na Ukrainie

Bachmut się broni. Co wiemy o stratach obu stron? [KOMENTARZ]

Ukraińscy specjalsi w Bachmucie, grudzień 2022, zdjęcie ilustracyjne
Ukraińscy specjalsi w Bachmucie, grudzień 2022, zdjęcie ilustracyjne
Autor. SOF UKR

Kilka dni temu jeden z portali społecznościowych obiegła informacji o stosunku strat sił ukraińskich i rosyjskich pod Bachmutem. Jej autorem jest jeden z przedstawicieli środowiska OSINT. Według niego w walkach o miasta straty mają być wyrównane lub wynosić 1:2 na korzyść strony ukraińskiej. Powyższy szacunek wywołał dyskusję na temat rzeczywistej skali strat obu stron, a także metody ich ustalenia.

Reklama

Stosunek strat – inne opinie

Warto zwrócić uwagę również na inne analizy i szacunki. 6 marca 2023 r. CNN podało, że wywiad NATO ocenia straty rosyjskie na 5 razy większe niż ukraińskich obrońców. Z kolei żołnierz Sił Zbrojnych Ukrainy o pseudonimie „Kijowianin" (Киянин) ocenia średni stosunek strat obrońców miasta do najeźdźców na 1:7, a wyjątkowych przypadkach nawet 1:10. O ile wyglądają one na wygórowane, to trzeba podkreślić, że od listopada 2022 r. rosła liczba doniesień o rosyjskich szturmach wykonywanych (jak to określają Ukraińcy) „w trybie hordy". Chodzi rzecz jasna o przeważnie samobójcze uderzenia wagnerowców-więźniów i części jednostek Sił Zbrojnych Federacji Rosyjskiej złożonych ze słabo wyszkolonych rekrutów.

Reklama

Według Marka Meissnera, polskiego analityka OSINT, kwestia stosunku strat jest bardziej złożona i uzależniona od pododcinka frontu. Najmniej korzystna dla Ukraińców była sytuacja w północnej części Bachmutu, gdzie Rosjanie poczynili istotne postępy po zdobyciu wsi Krasna Hora i Paraskowijiwka, po czym mogli oni przeciąć szosę M-03 i zająć Berchiwkę i położone przy samym Bachmucie Jahidne. Zdobyty przez najeźdźców został też cały teren zabudowany przy ulicy Świętego Jerzego, czyli dzielnica północna. Na tym pododcinku stosunek strat ukraińskich do rosyjskich wynosił 1:2/2,5, a sporadycznie nawet 1:1. Z kolei w Zabachmutce, czyli wschodniej dzielnicy miasta, położonej za rzeką Bachmutką, stosunek ten wynosił już 1:4 na korzyść Ukraińców. Podobnie dobrze zdaniem Meissnera jest na południowych obrzeżach miasta oraz pod wsią Iwaniwskie, gdzie obrońcy utrzymują swoje pozycje, co potwierdzają doniesienia ukraińskie oraz niezależne analizy.

Marek Meissner słusznie zwraca też uwagę na to, że większość strat ukraińskich to ranni, a u Rosjan są to najczęściej polegli i zmarli od ran. Liczba tych ostatnich jest zresztą bardzo wysoka, o czym donosi się od kilku miesięcy. Wielu rosyjskich rannych jest porzucanych lub pozostawianych bez opieki. Meissner podsumowuje ten problem następująco:

Reklama

Warto dodać, że w ostatnich dniach mogliśmy trafić zdjęcia z trumnami poległych Wagnerowców, a także fotografie, na których widoczne były stosy ciał poległych. Ciekawy tutaj jest fakt, że to właśnie strona rosyjska publikowała te materiały. Prawdopodobnie był to element gry Prigożyna, w celu zwiększenia dostaw amunicji oraz wsparcia sił Wagnera przez rosyjskie wojska powietrzno-desantowe.

Istotnymi głosami w kwestii oceny dysproporcji strat są również oceny perspektywy dalszej obrony Bachmutu. 6 marca gen. mjr austriackich sił zbrojnych Bruno Hofbauer stwierdził, że Ukraińcy mogą utrzymać miasto jeszcze kilka dni, albo nawet kilka tygodni. Uważa on również, że nawet odwrót obrońców z Bachmutu nie przyniesie Rosjanom wielkich korzyści, gdyż wg Hofbauera, nie będą oni posiadać dostatecznych rezerw (tak ludzkich jak i sprzętowych) do kontynuowania natarcia. Z kolei 8 marca Jens Stoltenberg, sekretarz generalny NATO, stwierdził, że nie można wykluczyć, iż Bachmut „padnie" w najbliższych dniach, ale nie będzie on traktować tego wydarzenia jako przełomu w wojnie.

Czytaj też

7 marca wywiad brytyjski donosił, że obie strony ponoszą ciężkie, wyczerpujące straty, ale Ukraińcom udało się ustabilizować sytuację w północnej części miasta. Tego samego dnia Institute Study of War stwierdził, że wojska ukraińskie będą kontynuować obronę Bachmutu, gdyż pozwala to na wykrwawienie najeźdźców. Choć analitycy tej grupy przyznali, że strona ukraińska ponosi straty, to zarazem podkreślili, że dla SZU kontynowanie walki o miasto przyniesie korzyści w postaci ogromnych strat wśród elity PKW „Wagner" i elitarnych jednostek SZ FR. ISW potwierdza wyczerpywanie się liczby „mięsa armatniego" w postaci więźniów i konieczność zaangażowania cennych kadr w postaci najbardziej doświadczonych najemników. Potwierdzeniem ich ocen są skargi wagnerowców i samego Jewgienija Prigożyna na rosyjskie Ministerstwo Obrony, a także szacunki mówiące, że liczebność tej PKW spadło do zaledwie 20% w porównaniu do stanu sprzed kilku miesięcy. Analiza ISW przeczy tym samym tezom o rzekomo niekończących się potoku więźniów-najemników, stratach jedynie wśród bezwartościowych żołnierzy, a także sugestiom o rzekomo porównywalnych stratach obu stron.

Prigożyn twierdzi, że na terytorium Bachmutu przebywa obecnie około 20 tysięcy żołnierzy Sił Zbrojnych Ukrainy, a walki są na tyle zacięte, że „brak amunicji i wsparcia dla sił Wagnera może skończyć się całkowitym upadkiem linii frontu". Analitycy ISW przewidują, że rosyjskie dowództwo będzie musiało rzucić swoje siły powietrzno-desantowe na wsparcie grupy Wagnera, aby odnieść sukces pod Bachmutem, w innym razie koniecznie będzie zrezygnowanie z prób zdobycia miasta.

Aspekt propagandowy

Warto zadać pytanie o to, jakie znaczenie mają doniesienia o stratach obu stron? Gdyby istotnie stosunek wynosiłyby one 1:1 (albo maksymalnie 1:2), to oznaczałoby to, że obrona Bachmutu nie opłaca się Ukraińcom, zwłaszcza biorąc pod uwagę zasoby ludnościowe Federacji Rosyjskiej.

Czytaj też

Rzecz w tym, że na chwilę obecną obrona Bachmutu może być korzystna dla strony ukraińskiej ze względu na dysproporcję strat, a także zatrzymanie rosyjskiej ofensywy na tym mieście. Zdobycie Bachmutu będzie z kolei dla Rosjan ważnym wydarzeniem propagandowym, ale również pozwoli przesunąć linie frontu bardziej na zachód, ku Konstantyniwce, Kramatorsku i Słowiańsku. Będzie to w końcu pyrrusowe zwycięstwo, ale jednak zwycięstwo. W tym kontekście rola tego przedmiotu geograficznego rośnie.

Minister Obrony Federacji Rosyjskiej, Sergiej Szojgu twierdzi, że opanowanie Bachmutu pozwoli na dalszą ofensywę w głąb obrony Sił Zbrojnych Ukrainy. Warto zwrócić uwagę na fakt, że po roku „specjalnej operacji wojskowej" zajęcie wschodniej części Bachmutu zostało odtrąbione przez Rosjan jako kolosalny sukces SZ FR, a część zachodnich obserwatorów skupia się na wyliczaniu strat i przewidywaniu kiedy padnie Bachmut. Rok temu zastanawiano się czy „Kijów wytrzyma". To wiele mówi o obecnych „sukcesach" rosyjskiej „specoperacji".

Czytaj też

Ołeksandr Kowałenko, ukraiński analityk wojskowy, 6 marca na swoim koncie na Twitter uprzedził, że Rosjanie będą w najbliższych dobach przeprowadzać operacje psychologiczne, których celem będzie zasianie dezinformacji i paniki w kontekście obrony Bachmutu. Jednym z czołowych obiektów manipulacji jest temat strat ponoszonych przez wojska ukraińskie. Mają one być jakoby „katastroficzne". Podobne ostrzeżenia dotyczące rosyjskiej dezinformacji przekazała mediom ukraińska wiceminister obrony Hanna Maliar.

Głównymi adresatami rosyjskich działań propagandowych mają być Ukraińcy i społeczeństwa państw zachodnich, a w także politycy tychże. Spekulacje w temacie stosunku strat obu stron mogą zostać umiejętnie wykorzystane przez Rosjan, głównie do lansowania tezy o bezsensowności oporu przed nimi. Błędem jednak będzie traktowanie każdego komentatora, który twierdzi, że straty obu stron są porównywalne, jako „agenta" czy „onucy" (jak określa się osoby popierające działania Rosji względem Ukrainy lub wierzących w tezy propagandy rosyjskiej).

Problem metodologii

Część wątpliwych szacunków może być wynikiem błędnej oceny sytuacji z poziomu mikro. Rzecz w tym, że próbując opisać problem poziomu operacyjnego lub strategicznego autor analizy wykorzystuje swoje spostrzeżenia lub relacje dotyczące poziomu taktycznego.

Wracając do tematu artykułu, powstaje pytanie o to w jaki sposób autor tezy uzasadnił swe szacunki? Odpowiedź: miał możliwość wjazdu do Bachmutu (w towarzystwie kilku innych analityków).

Czy obecność w mieście frontowym (pytanie też o to jak długo faktycznie tam przebywał?) zawsze gwarantuje celne oszacowanie strat obu stron lub ocenę szans na osiągnięcie sukcesu przez obrońców lub atakujących?

Czytaj też

Nie zawsze. Dowodem na to były wiosenne i letnie doniesienia korespondenta wojennego jednego z najpoczytniejszych portali internetowych. Twierdził on, że Ukraina przegrywa, straty są ogromne, a wsparcie dla niej z Zachodu niewystarczające. W międzyczasie SZU odniosły sukces w bitwach o Kijów i Charków, wytrzymały ofensywę rosyjską w Donbasie, a następnie same przeszły do kontrofensywy, która zakończyła się wyzwoleniem wschodniej części obwodu charkowskiego (Izjum i Kupiańsk) oraz prawobrzeżnej części obwodu chersońskiego.

Czy jednak bez problemu można ustalić liczbę poległych, rannych i zaginionych by następnie rzetelnie przedstawić stosunek strat obu stron? Liczba wiarygodnych źródeł sprowadza się do żołnierzy, którzy siłą rzeczy mają ograniczoną, subiektywną wiedzę w tej kwestii, choć mogą poinformować o stratach swego oddziału. Co jednak ze stratami drugiej strony? Wątpliwe by analityk lub korespondent swobodnie przemierzał linię frontu i ziemię niczyją by osobiście zliczyć ciała poległych, a do tego zaglądał do szpitali obu stron konfliktu. Pod znakiem zapytania stoi również przekazywanie danych przez oficerów sztabowych, którzy prędzej posiadają wiedzę na ten temat, ale dlaczego mieliby się nią dzielić?

Czytaj też

Poza tym odwiedziny w strefie walk bardziej sprzyjają ustaleniu warunków życia na linii frontu czy poznaniu choć ułamka taktyki obu stron konfliktu. Analityk w takich warunkach zostaje sprowadzony do roli jednego ze świadków wydarzeń, sam staje się poniekąd źródłem. Nie mniej takie relacje również dostarczają sporo cennych informacji.

Innym problemem jest postawa części analityków, którzy mylili się w kwestii szans Ukrainy na odparcie pełnoskalowego uderzenia SZ FR. Mowa o tzw. „kręceniu chochołem" w kwestii strat, które polega na zaniżaniu strat rosyjskich przy jednoczesnym zawyżaniu ukraińskich, co jest jednym ze sposobów na osłabienie krytyki wcześniejszych analiz ich autorstwa. W tym wypadku mowa nawet nie o błędach, ale świadomym działaniu.

Autorzy: Bartłomiej Wypartowicz, Marek Kozubel

Reklama
Reklama

Komentarze (10)

  1. Jerzy

    Rzeczywisty wymiar strat poznamy pewnie dopiero po wojnie, spodziewam się jednak, że straty Ukraińskie będą istotnie większe niż wynika to z ich oficjalnej narracji. Ruscy koncentrują ogień artylerii, lotnictwa i TOS-ów na relatywnie niewielkim terenie i nie oszukujmy się, że nie powoduje to strat - gęstość ognia może być skutecznym substytutem celności. Poza tym pamiętam jak pół roku temu i więcej śmialiśmy się z "głupich ruskich", którzy pociskami kierowanymi bombardują kurze fermy. Wystarczy wejść teraz na ORYX, żeby zobaczyć publikowane dopiero teraz zdjęcia spalonego sprzętu w ruinach budynków gospodarczych. Zatem obecnie jak widzimy film z uderzenia 1,5 t bomby, albo TOS-ów, też do końca nie wiemy czy ruscy walnęli w pole, czy właśnie obserwujemy zagładę całego plutonu.

    1. DBA

      Jerzy@ Na pewno obie strony zaniżają straty i wcale nie jest pewne , że jak wojna się zakończy będą te dane upublicznione. Niewątpliwie ruscy maja je dużo większe, co wynika z ich specyficznej praktyki walki - będą atakować rejony przygotowane do obrony, aż zużyją rezerwy. Tak było na przestrzeni ostatnich 100 lat. Co do gęstości ognia na hektar to straty powoduje, ale nie aż tak znaczne dla okopanej piechoty - wg danych sowieckich popartych badaniami i praktyką w czasie IIWŚ przy masowym ostrzale artyleryjskim , głównie kalibrem 122mm do zabicia 1 żołnierza zużywa się kilkadziesiąt pocisków. Dlatego wtedy zużywali amunicję w ilościach 'atomowych", czyli liczoną w kilotonach. Z kolei Niemcy przyznawali, że taka intensywność ognia doprowadza bardziej do zaburzeń nerwowych - teraz to stres bojowy. Obecnie, przy stosunkowo niedużym nasyceniu pola walki wojskiem na pewno gęstość ognia nie zastąpi celności i rozpoznania

    2. Jerzy

      DBA@ dla mnie też nie ulega wątpliwości, że straty Rosyjskie są większe, ale bardziej spodziewałbym się stosunku zbliżonego do 1:3 na korzyść Ukrainy niż 1:10. Czytają aktualne materiały ruscy nie przyjmują taktyki ataku ludzką falą (to wg mnie to obecnie taka sama bajka jak nasi ułani atakujący rzekomo szablami czołgi w 1939), tylko stosują taktykę ataku grup szturmowych. A co do gęstości ognia, to oczywiście okopana piechota ma szanse przy ataku gradami 122 mm, ale już w przypadku TOS-ów tak średnio, tak samo nie chce mi się wierzyć żeby 1,5 t. kierowane bomby lotnicze ruscy zrzucali zupełnie na ślepo, wg mnie wcześniej widzą rozpoznają ruch termowizorami albo z dronów i dopiero atakują budynki.

    3. DBA

      Jerzy@ nie twierdzę, że obecnie ruscy atakują 'falami" tyraliery jak za sowieckich marszałów- geniuszy. Atakuja stosunkowo małymi grupami szturmowymi i zarówno w Wuhedarze i Bachmucie a wcześniej w Siewierodoniecku i w okolicach Doniecka raz za razem te same punkty na mapie, aż wyczerpia im się rezerwy ( głownie ludzkie) potem chwila przerwy, wprowadzaja nastene pododdziały i zabawa sie zaczyna od początku. Dlatego bojowe straty nieodwracalne rzędu kilkuset zołnierzy dziennie to bardzo dużo.. Ale pewnie jesteś bliski w prognozowaniu stosunku strat UKR/FR 1;3.

  2. Mama Leona

    Cmentarze w miasteczkach ukraińskich pokazują prawdę o tej stronie. Zatrzymanie się i spacer po kilkunastu lub więcej takich miejscach daje już obraz raczej statystyczny niż fragmentaryczny. Patrzymy na mogiły z ostatniego roku, mężczyźni do 50lat (btw. MON Ukr. podaje że kobiety to ok 3 proc. składu odz.frontowych). Jeśli cmentarz obsługuje rejon gdzie stoi 1000 domów a jest na nim 30-40 takich mogił, to mamy jakiś obraz skali strat. I mniej ważne są starty Ruskich czy proporcje strat. O trwaniu wojny zdecyduje tolerancja Ukraińców dla strat własnych, oni je - póki co - maja unaocznione..

    1. mick8791

      "Błyskotliwa" bzdura! Wpadłeś/aś może na to, że na wojnie giną również cywile? Jakby nie było to zaburza statystyki liczone metodą "cmentarną". Ludzie umierają też z innych powodów niż wojna...

    2. DBA

      mick8791@ Chyba jednak Leon ma za mamę przysłowiowa blondynkę

  3. Darek S.

    Najbardziej przykre jest to, że Amerykanie szukają sposobu na wycofanie się z wojny. Próbują zniechęcić kościół w Polsce do pomocy Ukraińcom. Liczą na to, że to Polski Rząd poprosi Amerykanów o poddanie Ukrainy.

    1. papa lebel

      Obudź się. To nie ten film. Kościół w Polsce jeśli kogoś posłucha to na pewno nie Amerykanów :)

    2. Herflik

      Darek ale poleciałeś xD

  4. czosnek

    A ja ryzykuję tezę, że Bachmut wytrzyma. Informacje o tym, że to miasto za chwilę zostanie oddane podawane są od 2 miesięcy. Ukraińcy wiedzą coś, o czym my możemy tylko spekulować. Dla mnie najbardziej prawdopodbny scenariusz do walka na wyniszczenie, ale nie między ruskimi a Ukr. Raczej między Prigożynem a ruską generalicją. Generalicja dobrze wie, że zdobycie Bachmutu niczego im nie da. Ale można osłabić rywala. Więc równie dobrze może się okazać, że jak tylko Prigożinowi skończą się więźniowie, odda on zdobyte pozycje żeby nie tracić najlepszych jednostek, winę za porażkę zrzuci na brak dostaw amunicji i po prostu będzie próbował przeżyć. Tymczasem Ukr przystąpią do odbijania terenów. Czas pokaże.

  5. Redaktor kapusta

    Tak też pamiętam, to ten dziennikarz od karabinka Grot. "Dowodem na to były wiosenne i letnie doniesienia korespondenta wojennego jednego z najpoczytniejszych portali internetowych. Twierdził on, że Ukraina przegrywa, straty są ogromne, a wsparcie dla niej z Zachodu niewystarczające. W międzyczasie SZU odniosły sukces w bitwach o Kijów i Charków, wytrzymały ofensywę rosyjską w Donbasie, a następnie same przeszły do kontrofensywy, która zakończyła się wyzwoleniem wschodniej części obwodu charkowskiego (Izjum i Kupiańsk) oraz prawobrzeżnej części obwodu chersońskiego."

    1. Macorr

      Komentarz napisany by napisać komentarz, i kogoś o coś oskarżyć... jak nie wiesz o co chodzi to nie pisz, ja natomiast pamiętam tego typu narrację Ośrodka studiów Wschodnich...

  6. Chinol

    Straty sa zanizane przez Ukraine chyba ze mozna wykoztsac proagadowo. Przyklad wyspy wezy gdzie zekomo "wszrsct obroncy zgineli " (Mialo byc ich 13) a sie okazlo ze wsztscy sa w Rosyjskiej nowlioli - 88 osob. daja wywaidy itp. Rozwazania o stratacg gdy wie sie ze Ukraina znieksztacla dane jest trudne.

  7. Endres

    Na wojnie ZAWSZE pierwsza ginie prawda. Niby wedle UA, ten Bachmut to bez znaczenia jest, ale jakoś go bronią. Wedle FR nie tak ważny, ale zdobyć go chcą. bo niby im potrzebny jest, I jedni i drudzy podają takie dane, jak im wygodnie. Media tym kręcą, w zależności kto jest ich właścicielem, i jaką narrację stosują. A zwykli ludzie się tym ekscytują, co im powiedzą "eksperci' w TV, i zażarcie argumentują, że kit im wciśnięty jest bardziej miarodajny, czy tam prawdziwy, wedle nich. Fakty są takie, że ludzie giną, krew się leje, OBA kraje się drenują maksymalnie, bo wojna kosztuje...A ci, co na tym zarabiają, i uważają za słuszne by to trwało, zarabiają, liczą kasę, i przeprowadzają analizy, jak długo to jeszcze potrwa, i kiedy wyjść z tego dealu, bez większych strat.

    1. papa lebel

      Zwykli ludzie nie powinni interesować się jak polityka jest robiona. Ani z czego wyprodukowano kiełbasę (bo im przestanie smakować).

    2. Sorien

      Ludzie nie znający tematu mówią że wojna ta jak i każda inna jest dla pieniędzy w domyśle że USA zarabia , Chiny zarabiają i ich firmy zbrojeniowe (głupi argument bo to zarobek najwyżej setek mld a straty liczone globalnie w bilionach a co ważne społeczeństwa zubożeja i będą inaczej głosować ) w takich wojnach jak i praktycznie w każdej innej nie chodzi o jakieś robienie kasy że zbrojenia ale o poszerzanie strefy wpływów .

    3. Szwejk85/87

      Ci co zarabiają na tym kasę, nie potrzebują wojny żeby zarabiać kasę. Dla nich to jest taka sama inwestycja jak każda inna. Jak jest pokój to inwestuje się w pokojowe dziedziny gospodarki. Jak jest wojna, to inwestuje się w wojenne gałęzie gospodarki. Producenci silników do ciężarówek zarabiają na pokoju i na wojnie.... Jak jest covid, to sprzedają się maseczki. Jak jest wojna sprzedają się opatrunki. To jest tak proste jak konstrukcja cepa... Nie ma w tym żadnej tajemnicy i spisku. Tak działa gospodarka kapitalistyczna...

  8. Tofur2022

    Na Twitterze

  9. youkai20

    Zafiksowali się na Bachmucie, jak Niemcy na Stalingradzie. Oby skończyli tak samo.

  10. Gandharwa

    Zgodnie z komentarzem pana Meissnera na YT bardzo wiele strat SZU wynika z bezładnego ("obszarowego") ognia artylerii rosyjskiej przy czym większość tych strat to lekkie obrażenia gdzie żołnierze wracają potem na front. Niemniej w różnych statystykach to są straty ("300").