Geopolityka
Trump w ONZ: "Realizm zasad" w dobie zagrożeń [ANALIZA]
Podczas swojego pierwszego przemówienia na forum Zgromadzenia Ogólnego ONZ Donald Trump przedstawił warunki dla zapewnienia międzynarodowej stabilności. W jego przemówieniu znalazło się również hasło „realizmu zasad”, który ma być wyznacznikiem działań USA na arenie międzynarodowej.
Donald Trump rozpoczął swoje przemówienie od przedstawienia obrazu USA od ostatnich wyborów prezydenckich, w którym Stany Zjednoczone są państwem o rozwijającej się gospodarce oraz dysponującym najsilniejsza armią. Amerykański prezydent odwołał się także do historii, przywołując okoliczności powstania ONZ oraz określił dwa podstawowe warunki, które każde państwo musi spełnić, aby globalny pokój oraz rozwój mogły być realizowane. Są to poszanowanie interesów swoich obywateli oraz praw pozostałych suwerennych narodów.
Nie oczekujemy od różnych państw, aby reprezentowały te same kultury, tradycje czy nawet systemy polityczne. Oczekujemy natomiast, aby wszystkie narody wypełniały te dwa podstawowe obowiązki: poszanowanie dla interesów swoich własnych obywateli oraz praw wszystkich pozostałych suwerennych państw.
Kontynuując wątek obowiązku państwa dotyczącego dbania o dobro własnych mieszkańców prezydent, osadził swoje wyborcze hasło "America first!" (pol. Najpierw Ameryka!) w stosunkach międzynarodowych – tak jak dla każdego przywódcy państwa, tak dla Trumpa dobro jego kraju jest zawsze najważniejsze. Swoją politykę zagraniczną określił natomiast jako "realizm oparty na zasadach" (ang. principled realism), zakorzeniony we "wspólnych celach, interesach i wartościach". To właśnie jednym ze wspomnianych celów ma być ochrona obywateli przed współczesnymi zagrożeniami.
Korea Północna - problem nr 1
Według Trumpa zagrożenie dla pokoju międzynarodowego oraz wspólnych wartości i interesów stanowi "mała grupa państw", którą prezydent USA nazwał "utrapieniem naszej planety". Donald Trump wezwał jednocześnie świat do przeciwstawienia się "nikczemnym" reżimom, które nie przestrzegają wspomnianych podstawowych warunków dla stabilności międzynarodowej: nie respektują praw jednostki, a nie szanując praw innych państw, zagrażają całej społeczności międzynarodowej.
Najniebezpieczniejszym z nich ma być Korea Północna. Trump zaznaczył, że USA wykazywały cierpliwość względem Pjongjangu, jednak w przypadku potrzeby ochrony siebie lub swoich sojuszników, Stany Zjednoczone nie będą miały wyboru i "całkowicie zniszczą Koreę Północną". Trump podziękował Rosji i Chinom oraz pozostałym członkom Rady Bezpieczeństwa za głosy poparcia wobec nowych sankcjami, które nałożono na północnokoreański reżim.
Nadszedł czas, aby Korea Północna zdała sobie sprawę, że denuklearyzacja jest jedyną akceptowalną przyszłością. (....) Nadszedł czas, aby wszystkie narody podjęły współpracę, w celu izolacji reżimu Kima do momentu aż zrezygnuje ze swojego wrogiego zachowania.
Iran - destabilizator regionu
Państwem, którego działania według Donalda Trumpa stanowią zagrożenie dla światowej stabilności jest również Iran. Wśród przewin Teheranu prezydent wymienił wspieranie Hezbollahu i innych organizacji terrorystycznych, wsparcie dla reżimu Baszara el-Asada, podsycanie konfliktu w Jemenie oraz prowadzenie prac nad programem rakietowym.
Nie zabrakło także odmienienia do zapisów umowy z 2015 r. dotyczącej irańskiego programu nuklearnego. Trump określił je jako "wstyd" dla Stanów Zjednoczonych. Według niego władze Iranu nie czują się zagrożone tak bardzo ze strony USA, jak ze strony własnych obywateli, którzy chcą zmiany.
Tym samym prezydent USA wskazał, że przewina Iranu leży nie tylko w aktywności jego władz na arenie międzynarodowej ale także w działaniach wobec własnych obywateli. Tym samym Trump wskazał, ze działania USA są wymierzone nie w Irańczyków, ale w rządzących.
Przede wszystkim Iran musi przestać wspierać terrorystów, zacząć służyć własnym obywatelom oraz szanować suwerenne prawa swoich sąsiadów.
Trump poruszył także kwestię terroryzmu, zwracając uwagę, że w przeciwieństwie do takich krajów regionu jak Arabia Saudyjska, Iran wspiera terrorystów. "Nadszedł czas, aby ujawnić i pociągnąć do odpowiedzialności te kraje, które wspierają i finansują ugrupowania terrorystyczne (...) - powiedział prezydent.
Czytaj więcej: Porozumienie z Iranem do poprawki. Trump zaostrza kurs wobec Teheranu [ANALIZA]
W kontekście walki z tzw. Państwem Islamskim Trump mówił o sukcesach ostatnich ośmiu miesięcy w zwalczaniu ISIS. Odniósł się także do zbombardowania przez USA syryjskiej bazy wojskowej po dokonaniu ataku z użyciem broni chemicznej w kwietniu tego roku, co miało być odpowiedzią Waszyngtonu na złamanie zakazu użycia tej broni, uderzające w syryjską ludność i łamiące normy międzynarodowe.
Kuba i Wenezuela - niszczący socjalizm
W przemówieniu amerykańskiego prezydenta nie zabrakło miejsca dla Ameryki Łacińskiej, a konkretniej dla Kuby i Wenezueli, będących zdaniem Trumpa przykładem, że "wierna implementacja socjalizmu" przyniosła zamieszkującym je ludziom "cierpienie oraz spustoszenie". Tym samym zapowiedział zachowanie sankcji nałożonych na Kubę do czasu poczynienie przez Hawanę "fundamentalnych reform" oraz gotowość podjęcia dalszych kroków względem Wenezueli.
Potrzebna reforma ONZ
Trump przyłączył się do grona osób przyznających, że nadszedł czas, aby zreformować ONZ, mówiąc, że zbyt często skupia się ona nie na rezultatach, lecz na "biurokracji i procesach". Trump stwierdził także, że nierzadko państwa wykorzystują jej system, aby osłabić szczytne wartości, które reprezentuje.
Także w tym przypadku amerykański prezydent nie omieszkał przypomnieć, że USA są największym płatnikiem na rzecz organizacji (22 proc. środków) i choć powiedział, że jest to "niesprawiedliwe" obciążenie, Stany Zjednoczone są gotowe je ponieść jeśli cele ONZ, szczególnie zapewnienie pokoju mają zostać osiągnięte. Nie zmienia to jednak faktu, że poszczególne państwa powinny więcej łożyć i działać na rzecz zapewnienia regionalnej stabilności.
Siła w narodach
W przemówieniu Trumpa słowo "narody” przewija się kilkadziesiąt razy. W połączeniu z osadzeniem wyborczego hasła prezydenta w kontekście działań USA na świecie, jest to jasne oparcie współpracy międzynarodowej nie o organizacje, ale właśnie o poszczególne państwa. O ile Trump docenił rolę ONZ, o tyle z jego wypowiedzi wynika, że warunkiem sprawnego funkcjonowania organizacji jest dobra współpraca między państwami, które na pierwszym miejscu stawiają własne dobro, co nie wyklucza dbania o stabilność na świecie.
Aby podkreślić pozytywny wymiar tego postępowania, wskazał na patriotyzm Polaków, Francuzów oraz Brytyjczyków w walce o dobro własnych państw. Tym samym słowo "realizm” w kontekście nowego modus operandi USA zostało złagodzone podkreśleniem znaczenia reguł, którymi powinno kierować się każde państwo oraz konkretnego ich określenia. To właśnie na tej podstawie Trump zaliczył do grona "złych" państw Koreę Płn., Iran, Kubę oraz Wenezuelę. Podział na państwa dobre i złe, który przywodzi na myśl retorykę George'a Busha, sugeruje, że stanowią one zagrożenie nie tylko dla bezpieczeństwa i interesów USA, ale całego świata.
Wyraz realizmu nowego prezydenta można znaleźć również w akcentowaniu nierównomiernego podziału ciężarów związanych z utrzymaniem światowego pokoju. Jeśli globalna stabilność leży w interesie wszystkich krajów, dlaczego USA miałyby w największym stopniu lokować środki finansowe i militarne w ich ochronę?
Tym samym Trump przerzuca większą odpowiedzialność na państwa poszczególnych regionów. Z punktu widzenia pozycji USA jako najsilniejszego kraju na świecie taka logika wydaje się być jednak jedynie częściowo usprawiedliwiona - status USA wiąże się z interesami o wiele szerszymi niż interesy, któregokolwiek państwa, a to z kolei pociąga za sobą potrzebę większego nakładu środków w celu ich zabezpieczenia.
W swoim przemówieniu Trump zwraca uwagę na zagrożenia dla USA istniejące w czasach rządów jego poprzedników (Kora Płn., Iran czy terroryzm), ale jednocześnie kładzie akcent na rolę poszczególnych państw, sygnalizując ich rolę w kształtowaniu przyszłości świata.
Krzysiek
Mylicie się Panowie co do Wenezueli. Tu nie chodzi o żaden socjalizm, tylko o to, ze Wenezuela dokonała największy z możliwych "akt terrorystyczny". Zaczęła rozliczać sprzedaż swojej ropy w juanie. Atak na petrodolara skończył się tragicznie dla Husajna i Kadafiego. Teraz Wenezuela dołączyła do osi zła.
zyg
człowieku nie wklejaj bredni ze sputnika? Która giełda podaje wartość ropy w chińskiej walucie? Według IMF jedyne waluty kwalifikujące się na miano "twardej" to USD, EUR, Yen , funt sterling, CHF, dolary Kanady Australii NZ i rand RPA. Wg Banku Światowego 70% transakcji handlowych na świecie w 2016r rozliczono w USD a 21% w EUR. Wg danych SWIFT 2.8% światowych transakcji rozliczono w yuanie z czego 70% dotyczyło handlu z Hong Kongiem czyli z resztą świata jedynie 0.8%. Jedynym miejscem gdzie yuan występuje powszechniej jest Afryka a zwłaszcza Zimbabwe i Nigeria ze wzgl na wielkość pożyczek i inwestycji udzielonych przez Chińczyków. Gdyby Wenezuela chciałaby rozliczać transakcje w yuanie (zresztą Rosjanie przejęli już większość przemysłu naftowego tego kraju w zamian za pożyczki) miałoby to dla USA mniejsze znaczenie niż n.p. Meksyk promujący w transakcjach peso.
AWU
Słowa prezydenta odn "niszczącego socjalizmu" nie dotyczyły jedynie Kuby i Wenezueli: " The problem in Venezuela is not that socialism has been poorly implemented, but that socialism has been faithfully implemented. From the Soviet Union to Cuba to Venezuela, wherever true socialism or communism has been adopted, it has delivered anguish and devastation and failure. Those who preach the tenets of these discredited ideologies only contribute to the continued suffering of the people who live under these cruel systems." Również ważne było potępienie Rosji i ChRL za ich działania na Ukrainie i Morzu Płd Chińskim.
Playmaker
USA Trumpa powoli zmierzają ku zbliżeniu z FR być może ustalając nowe strefy wpływów. Powód to terroryzm Iran i Korea Płn. Ostatnie zdania- rola w kształtowaniu przyszłości świata ale tylko wtedy jak my to zatwierdzimy. Supcio