Geopolityka
Terroryści kontra papieskie przesłanie pielgrzymki do Iraku
Pielgrzymka papieża Franciszka do Iraku będzie miała historyczne znaczenie z wielu powodów. Zależy na niej przy tym zarówno Irakowi jak i Stolicy Apostolskiej. Będzie to jednak jednocześnie ogromne wyzwanie z punktu widzenia bezpieczeństwa. Celem próby ataku Państwa Islamskiego niekoniecznie musi być przy tym sam papież, choć i tego wykluczyć nie można.
Historyczność wizyty papieża w Iraku nie wynika z tego, że jest to kraj w większości muzułmański, gdyż pielgrzymki takie odbywali już wcześniej Paweł VI, Jan Paweł II, Benedykt XVI i sam Franciszek. Również spotkania z muzułmańskimi duchownymi, zaplanowane również i w trakcie tej pielgrzymki, miały miejsce w przeszłości. Żadna poprzednia pielgrzymka nie miała jednak tak dramatycznego kontekstu i nie budziła tak wielkich obaw z punktu widzenia bezpieczeństwa. Dotyczy to nawet podróży Jana Pawła II do Libanu w 1997 r. czyli 7 lat po zakończeniu wojny domowej, która niszczyła ten kraj przez 15 lat. W tym czasie Liban wciąż był okupowany przez wojska syryjskie i izraelskie.
Jednakże nikomu w Libanie nie zależało wówczas na zakłóceniu pielgrzymki papieża promującego pokój i pojednanie. Ponadto Liban, w przeciwieństwie do Iraku, nie jest krajem muzułmańskim. Mimo to tamta pielgrzymka trwała tylko 2 dni i ograniczona została do Bejrutu i jego okolic (Harissa). Tymczasem pielgrzymka papieża Franciszka w Iraku ma trwać aż 4 dni i w tym czasie ma on odwiedzić aż 6 miejsc oddalonych od siebie o setki kilometrów.
Czytaj też: Turecka operacja wojskowa w irackim Kurdystanie
Znaczenie wizyty papieża w Iraku wynika z dwóch rzeczy. Po pierwsze jest to wizyta w kraju, który ma chrześcijańskie korzenie ale w którym całkiem niedawno chrześcijaństwo, podobnie jak i inne niemuzułmańskie religie, znalazło się pod groźbą całkowitego unicestwienia. Taki był bowiem cel Państwa Islamskiego, które niespełna 7 lat temu zajęło Mosul, wygnało stamtąd chrześcijan i zaczęło burzyć znajdujące się tam kościoły. Po drugie Irak ma opinię państwa niestabilnego, targanego sektariańskimi konfliktami oraz wciąż nie mogącego sobie poradzić z dżihadystycznym terroryzmem Państwa Islamskiego. Wizyta papieża ma z jednej strony stanowić demonstrację trwałości obecności chrześcijaństwa w Iraku i stanowić wsparcie dla tych chrześcijan, którzy postanowili pozostać w tym kraju.
Z drugiej strony ma stanowić wsparcie dla wizji Iraku wielokulturowego i wieloreligijnego, w którym wolni Irakijczycy sami mogą o sobie decydować, nie żyjąc pod jarzmem brutalnej dyktatury, a jednocześnie różne religie mogą współistnieć w harmonii. Oba wspomniane cele papieskiej pielgrzymki są całkowicie sprzeczne z dżihadystyczną wizją Iraku i dlatego nie ulega wątpliwości, że terroryści będą chcieli zniszczyć ten przekaz. Potwierdzają to wszyscy moi iraccy rozmówcy, z którymi kontaktowałem się w tej sprawie, różniąc się jednak w ocenie na ile silny może być sprzeciw części muzułmańskich, zwłaszcza sunnickich mieszkańców Iraku, pozostających wciąż pod wpływem ideologii Państwa Islamskiego, wobec tej wizyty i jakie Państwo Islamskie ma możliwości jej zakłócenia. Nikt jednak nie zakłada możliwości odwołania pielgrzymki, która jest bardzo ważna zarówno dla papieża jak i dla Iraku.
Na przykład analityk polityczny irackiej gazety as-Sabah Ibrahim al-Ibadi podkreślił w rozmowie ze mną, że papieska wizyta ma dwa cele. Po pierwsze chodzi o przekaz, iż Irak jest „krajem starożytnej historii i cywilizacji, miejscem spotkań różnych religii, doktryn i szkół filozoficznych, a także ojczystą ziemią proroka Abrahama, ojca wszystkich proroków […] którzy oświecili ziemię trzema monoteistycznymi religiami abrahamowymi […] ojczyzną świętości, monoteistycznych wartości i ludzkiego braterstwa”. Po drugie chodzi o wsparcie dążenia Irakijczyków do „pokoju, wolności i koegzystencji”, a także pokazanie, że iraccy chrześcijanie choć „byli narażeni na ogromne cierpienia spowodowane aktywnością terrorystyczną, politycznym chaosem oraz problemami bezpieczeństwa” to pozostają jego częścią i mogą liczyć na „wsparcie papieża dla ich dalszego trwania w tym starożytnym kraju”. Z kolei, zdaniem Ibadiego, dla większości muzułmańskiej papieska wizyta jest „przekazem miłości, szacunku i wsparcia, a także wezwaniem do świata by pomógł Iraku zbawić się od terroryzmu i odbudować państwo bez dyskryminacji, marginalizacji czy lekceważenia kogokolwiek”.
Słowa te mogą wydawać się dość patetyczne, niemniej współbrzmią również z przekazem kardynała Louisa Raphaela Sako, chaldejskiego patriarchy Babilonu czyli najważniejszego duchownego katolickiego w Iraku oraz komunikatami władz irackich. Sako podkreślił w rozmowie z emirackim portalem The National, że głównym przesłaniem pielgrzymki jest „życie w pokoju i koegzystencji”, które ma „zachęcić chrześcijan do pozostania w kraju”, a także „budowanie wzajemnego zaufania w celu lepszej przyszłości”. Z kolei o. Rif’at Bader na watykańskim portalu „Vatican News” wyjaśnił, że celem pielgrzymki jest po pierwsze „wsparcie dla chrześcijańskiej społeczności Iraku”, a w szczególności jego wizyta w Mosulu i Karakosz ma „zachęcić uchodźców, którzy mieszkają teraz zagranicą by w miarę możliwości wrócili na ziemię swoich przodków”. Po drugie wizyta ta ma „promować dialog i współżycie między wszystkimi religijnymi komponentami”. Z kolei rząd iracki uznaje tę wizytę za „przekaz pokoju dla Iraku i regionu”.
Te deklaracje można oczywiście uznać za banalne, kurtuazyjne i oderwane od rzeczywistości, tyle że ogromna determinacja z jaką zarówno papież jak i władze Iraku dążą do jej realizacji powodują, że lekceważenie tych słów jest nieuprawnione. Ponadto inne znaczenie tego przekazu jest gdy pojawia się w takim czy innym (choćby tym) artykule, a inne gdy wybrzmi z ust papieża w Mosulu, kilkaset metrów od miejsca w którym w czerwcu 2014 r. al-Baghdadi proklamował swój krwawy „kalifat”, czy też w Nadżafie, duchowej stolicy szyitów, wreszcie w wstrząsanym zamachami Bagdadzie i ruinach Ur, rodzinnego miasta Abrahama.
Zarówno Watykan jak i władze Iraku miały sporo pretekstów do odwołania lub przynajmniej odłożenia tej wizyty i tego nie zrobiły. Pomysł przyjazdu papieża do Iraku pojawił się już ponad dwa lata temu i władze Iraku od samego początku były tym bardzo zainteresowane ze względów wizerunkowych. Warto przy tym pamiętać, że po raz pierwszy papieska pielgrzymka do Iraku planowana była w 1999 r. czyli jeszcze za rządów Saddama, który w dość powszechnej lecz nie do końca poprawnej opinii „trzymał w Iraku porządek”. Tymczasem wtedy została ona odwołana ze względów „bezpieczeństwa” i to mimo, że Stolica Apostolska do końca sprzeciwiała się siłowemu rozwiązaniu problemu irackiego. W rzeczywistości jednak od połowy lat 90-tych Irak prowadził akcję al-Hamlah al-Imaniyah, której celem było podkreślenie religijnego, islamskiego charakteru Iraku i wizyta papieża była z tym propagandowym przekazem niespójna.
Paradoksalnie, choć dzisiejszy Irak ma opinię znacznie bardziej „islamskiego” niż ten z czasów Saddama to jest ona całkowicie spójna z przekazem dzisiejszych władz i większości skłóconych ze sobą skądinąd elit. Udana pielgrzymka przede wszystkim poprawi międzynarodową opinię tego kraju. Oczywiście nie każdy tego chce w Iraku. „Są siły, które nie chcą stabilności i pokoju w Iraku i dlatego będą dążyć do zakłócenia papieskiej wizyty ale nie są w stanie osiągnąć poziomu, który doprowadziłby do odwołania lub przełożenia wizyty” – twierdzi al-Ibadi. Nieco mniej optymistyczny jest Amir Girgis z Biura Zagranicznego rządzącej w irackim Kurdystanie Partii Demokratycznej Kurdystanu, który podkreślił, że Państwo Islamskie nadal istnieje i przeprowadza zamachy na terenach, które odwiedzi papież.
Szczególnie wrażliwym punktem pielgrzymki papieża jest wizyta w Mosulu. Według programu opublikowanego przez Watykan papież Franciszek ma tam się udać w niedzielę 7 marca, w trzecim dniu swojej pielgrzymki. Tego dnia rano ma wylecieć samolotem z Bagdadu do Erbilu i po przywitaniu go przez kurdyjskie władze przesiąść się do helikoptera i polecieć do Mosulu, gdzie pomodli się w miejscu, w którym stał jeden ze zburzonych 6 lat temu mosulskich kościołów. „Mosul jest w ruinie i wielu mieszkańców nie jest w stanie wrócić do domu, inni borykają się z licznymi problemami życia codziennego, biedą, brakiem prądu itp.” – powiedział mi jeden ze znajomych kurdyjskich dziennikarzy, który dodał, że choć jest zadowolony z planu przyjazdu papieża do Kurdystanu to uważa, że wizyta w Mosulu jest błędem i na pewno spotka się ona z niezadowoleniem mieszkańców, a gdyby był na ich miejscu też by protestował. „Ci ludzie mają inne problemy, a w Mosulu nie ma już chrześcijan, więc po co tam papież ma jechać?” – stwierdził dodając, że jest przekonany, iż w trakcie wizyty papieża w tym mieście „coś się wydarzy”. Z kolei Amir Girgis podkreśla, że Państwo Islamskie „ma wciąż duże wpływy wśród mieszkańców Mosulu”.
Czytaj też: Bliski Wschód podzielony na trzy obozy [RELACJA]
Innego zdania jest jednak al-Ibadi, który uważa, że „społeczność lokalna Mosulu nie wykazuje wrogości do przedstawicieli innych religii i dlatego nie przewidujemy przejawów sprzeciwu wobec wizyty papieża”, natomiast uśpione komórki Państwa Islamskiego „są już otoczone” i służby specjalne będą kontrolować sytuację pod względem zagrożenia terrorystycznego z ich strony. Ta różnica percepcji wynika częściowo z animozji między Kurdami a Arabami w Iraku i dążenia Kurdów do podkreślania za każdym razem wyjątkowości sytuacji w Kurdystanie irackim. Władze irackiego Kurdystanu chcą również pokazać, że większość chrześcijan uciekła z terenów kontrolowanych przez władze federalne Iraku na teren Regionu Kurdystanu w obawie o swoje bezpieczeństwo. Jest to oczywiście przekaz całkowicie sprzeczny z tym na czym zależy Bagdadowi i w zasadzie również poniekąd papieżowi tj. pokazaniu, że chrześcijanie mogą bezpiecznie żyć w całym Iraku.
„Przyjazd papieża do Mosulu będzie miał ogromne znaczenie I będzie najbardziej symboliczny obok wizyty w Ur […] w Mosulu mieszkała największa społeczność irackich chrześcijan i znajdują się tu najstarsze i największe klasztory, kościoły i chrześcijańskie szkoły w Iraku, a jednocześnie Mosul był świadkiem największej przemocy terrorystycznej przeciwko chrześcijanom” – stwierdził al-Ibadi, dodając, że wizyta ma służyć temu by Mosul „znów był symbolem koegzystencji i odbudowy, a także centrum religijnej tolerancji i współpracy międzyludzkiej”. Miałoby to przy tym zachęcić chrześcijan do powrotu do swoich domów, do czego, póki co bezskutecznie, wzywał premier Mustafa al-Kadhimi.
Jest to jednak wizja hurraoptymistyczna. Mosul zawsze miał bowiem opinię miasta, w którym miejscowi muzułmanie-sunnici są radykalni religijnie, a chrześcijańscy uchodźcy, których w 2015 r. spotykałem w Bagdadzie narzekali, że jeszcze przed inwazją Państwa Islamskiego tamtejsze chrześcijanki były zmuszane do noszenia hidżabów. I choć już latem 2014 r. wielu muzułmanów również musiało uciekać z Mosulu to jednak większość witała Państwo Islamskie z otwartymi ramionami. Również wizja powrotów chrześcijan, którzy wyjechali do Europy czy Ameryki, do miasta znajdującego się wciąż w ruinie i kraju borykającego się z permanentnym kryzysem wydaje się być dość naiwna.
Zagrożenia i wyzwania w zakresie bezpieczeństwa w Iraku nie ograniczają się zresztą wyłącznie do aktywności Państwa Islamskiego, choć te pozostałe problemy nie powinny znacząco wpłynąć na przebieg pielgrzymki. Chodzi tu w szczególności o konflikt między szyickimi oddziałami Haszed Szaabi i Peszmergą, który jednak od października 2017 r. nie przybiera formy zbrojnej. Zważywszy jednak na to, że w Mosulu i Karakosz Haszed Szaabi odgrywa kluczową rolę w zakresie bezpieczeństwa, może to wpływać na zabezpieczenie wizyty papieża w tych dwóch miejscach. Do Karakosz papież ma się udać, również helikopterem, po zakończeniu modlitw w Mosulu, a następnie wrócić stamtąd do Erbilu by odprawić mszę na stadionie Franso Haririego. Wiadomo, że zarówno służby irackie jak i kurdyjskie będą miały wsparcie ze strony USA i międzynarodowej koalicji.
Z uwagi na niezwykle napięty program trzeciego dnia podróży papieskiej zabezpieczenie jego przebiegu będzie wymagało ścisłej współpracy służb irackich i kurdyjskich. Natomiast pytani przeze mnie przedstawiciele Haszed Szaabi o ich rolę odpowiedzieli, że póki co „premier nie zwrócił się do nas z prośbą o wsparcie” i nie udzielili mi odpowiedzi na pytanie o to czy mogą odgrywać jakąś rolę nieformalną. Oczywiście wykluczone jest by jakiekolwiek zagrożenie pojawiło się ze strony oddziałów szyickich, gdyż jest to całkowicie sprzeczne z ich polityką wizerunkową. Natomiast nikt z moich irackich rozmówców nie chciał komentować ewentualnej współpracy Iraku z irańskimi służbami w celu zabezpieczenia pielgrzymki. Tymczasem mogłoby to mieć dodatkowy efekt w postaci nawiązania kontaktów między nową administracją USA a Iranem w celu wznowienia negocjacji w sprawie irańskiego programu nuklearnego i zniesienia sankcji.
Inne wyzwania dla bezpieczeństwa Iraku to również protesty w Iraku oraz walki Turcji z PKK. Kilka dni temu tureckie wojsko rozpoczęło nową ofensywę przeciwko PKK w rejonie góry Gara. Co prawda jest to stosunkowo daleko od Erbilu i zdaniem Amira Girgisa nie będzie mieć wpływu na przebieg pielgrzymki w Erbilu niemniej może poważnie zakłócić jej medialny, pozytywny przekaz, na którym tak zależy zarówno papieżowi jak i władzom Iraku.
Jeżeli chodzi o Państwo Islamskie to w pierwszej połowie 2020 r. jego aktywność znacznie wzrosła. Przeprowadzona latem operacja antyterrorystyczna sił irackich częściowo osłabiła zdolności Państwa Islamskiego do ataków, niemniej w końcu stycznia udało mu się przeprowadzić w Bagdadzie największy zamach od czasu ogłoszenia przez władze Iraku zwycięstwa (likwidacji Państwa Islamskiego w wymiarze terytorialnym) w końcu 2017 r. Papież ma się w Iraku poruszać helikopterami, a na trasie Bagdad-Erbil samolotem. Według moich irackich rozmówców Państwo Islamskie nie dysponuje przy tym obecnie możliwościami dokonania ataku ziemia-powietrze, niemniej podróże helikopterem stwarzają logistyczne problemy dotyczące papieskiej świty. Państwo Islamskie niekoniecznie zresztą musi wybrać sobie za cel papieża oraz zgromadzenia, w których będzie on uczestniczył (w szczególności msze). Zamiast tego może skorzystać z okazji skoncentrowania się irackich służb na trasie pielgrzymki i uderzyć w innym miejscu, w szczególności na inny kościół lub meczet. Duży i krwawy zamach z religijnym tłem mógłby medialnie przyćmić pielgrzymkę i całkowicie przekreślić jej planowany przekaz.
Wątpliwości budzi również ogłoszenie programu co może ułatwić działanie terrorystom oraz jego bardzo bogaty, napięty plan. Jak poinformował mnie al-Ibadi tak szeroki program wizyty papieskiej był wspólną inicjatywą Iraku i Watykanu. Oczywiście możliwe jest teoretycznie, iż ulegnie on zmianie jednak jego analiza pokazuje, że mało jest tam elementów, które mogą zostać skreślone. Najmniej napięty jest pierwszy dzień, który papież ma spędzić wyłącznie w Bagdadzie spotykając się z władzami Iraku, a następnie odwiedzić syriacko-katolicki kościół Matki Boskiej Zbawicielki, w którym w wyniku ataku terrorystycznego w 2010 r. zginęło 78 osób. Drugiego dnia wizyty papież ma polecieć do Nadżafu, gdzie ma się spotkać z najważniejszym szyickim duchownym Iraku ajatollahem Alim Sistanim. Być może również odwiedzi mauzoleum imama Alego, choć punkt ten nie widnieje w opublikowanym programie.
Z całą pewnością odwołanie spotkania z Sistanim nie wchodzi w grę skoro zostało już ogłoszone, gdyż stanowiłoby to poważny zgrzyt. Później papież ma polecieć do Ur, gdzie ma mieć miejsce „spotkanie międzyreligijne”. Ten punkt programu również nie może zostać skreślony, gdyż ma największe symboliczne znaczenie dla władz irackich. Z Ur papież ma wrócić do Bagdadu i odprawić mszę w chaldejskiej katedrze św. Józefa. Trzeci dzień został przedstawiony już wcześniej, natomiast czwartego zaplanowany jest wyłącznie powrót papieża do Rzymu. Abstrahując od problemu napiętego programu to część obejmująca pobyt na szyickim południu (Nasirija i Nadżaf) stanowi obok wizyty w Erbilu najmniej problematyczną z punktu widzenia bezpieczeństwa część pielgrzymki. Jak zapewniają Irakijczycy problemem dla wizyty papieskiej nie będzie też pandemia Covid-19. Obecnie liczba zachorowań jest na poziomie ok. 2000 przypadków dziennie ma jednak tendencję wzrostową.