Reklama

Technologie

Śmigłowce przejdą do lamusa? Dronowa rewolucja na polu walki [ANALIZA]

Fot. Bell
Fot. Bell

Zakup przez Polskę bezzałogowców taktycznych Bayraktar TB2 wywołał liczne komentarze, wieszczące zmierzch uzbrojonych w pociski rakietowe śmigłowców, zapewniających wsparcie na polu walki. Wiele osób widzi bezzałogowce, w tym amunicję krążącą jako rozwiązanie wszelkich problemów i alternatywę dla obecnie stosowanych platform bojowych. Realnie jednak oba typy maszyn czeka raczej zacieśniająca się symbioza.

Każda decyzja dotycząca pozyskania przez Polskę nowych rodzajów uzbrojenia wywołuje medialną burzę. Pojawiają się zastępy przeciwników i zwolenników nie tylko samej decyzji, ale danego rodzaju sprzętu. Nie brakuje też oczywiście głosów dotyczących innych niezbędnych potrzeb, które pozostają niezaspokojone. Faktem jest, że polskie siły zbrojne mają zaległości modernizacyjne na wielu polach, ale powinny one być wypełnione w powiązaniu z możliwościami i potrzebami.

Mówiąc o zakupie systemu bezzałogowców taktycznych Bayraktar TB2 produkcji tureckiej minister obrony Mariusz Błaszczak wielokrotnie podkreślał, że są to maszyny uzbrojone i posiadające na koncie wiele zniszczonych systemów przeciwlotniczych i czołgów produkcji rosyjskiej. Spowodowało to liczne komentarze podważające potrzebę posiadania w takiej sytuacji np. uzbrojonych w przeciwpancerne pociski kierowane śmigłowców. Podkreślano szczególnie ich znacznie wyższy koszt, a przede wszystkim potrzebę szkolenia pilotów i ryzyko ich utraty w warunkach bojowych.

Na pierwszy rzut oka wygląda to bardzo atrakcyjnie, ale realia pokazują, że sytuacja jest znacznie bardziej złożona, szczególnie na nowoczesnym polu walki w warunkach konfrontacji z przeciwnikiem dysponującym podobnym poziomem technologii. W takiej sytuacji należy spodziewać się m. in. wysokiego nasycenia środkami obrony przeciwlotniczej i systemami walki elektronicznej. Oznacza to nie tylko ryzyko zestrzelenia, ale również obezwładnienia, zakłócenia systemów nawigacji i sterowania a nawet przejęcia przez przeciwnika.

Fot. SSB
Fot. SSB

Są to wyzwania z którymi na bieżąco konfrontują się np. maszyny ukraińskie używane w rejonie linii rozgraniczenia w Donbasie. Jednak wykorzystywane są tam dotąd jedynie bezzałogowce klasy mini i mikro, których masa i nośność nie pozwalają na przenoszenie uzbrojenia o ile nie są to maszyny typu kamikaze, czyli amunicja krążąca. Pomimo tego, że Ukraina dysponuje już w pełni operacyjnymi bezzałogowcami Bayraktar TB2 nie były one dotąd używane bojowo, wbrew rosyjskiej propagandzie, która rozpowszechnia fałszywe informacje o bombardowaniu z ich użyciem donieckich cywilów.

Sporadyczne loty rozpoznawcze Bayraktarów na wschodzie kraju realizowane są na dużym pułapie i w głębi przestrzeni powietrznej Ukrainy, poza zasięgiem uzbrojenia przeciwlotniczego tzw. "separatystów". Wskazały one jednak dużą przydatność systemu w rozpoznaniu, pozycjonowaniu i identyfikacji zarówno stanowisk przeciwnika jak i systemów uzbrojenia.

Bezzałogowce taktyczne – element systemu

Maszyny taktyczne, nawet o tak wysokich parametrach jak Bayraktar TB2, mają nadal znaczne ograniczenia, wynikające ze specyfiki eksploatacji. Wymagają lotnisk lub przynajmniej odpowiednio przygotowanych lądowisk z infrastrukturą. Zasięg działania stacji kontrolnej, czyli realny promień działania maszyn jest ograniczony, przede wszystkim mocą sygnału i ukształtowaniem terenu. Dla obecnych wersji tureckiej maszyny jest to około 300 km, jednak odpowiednio rozmieszczając stacje pozwalają operować maszynami które przechodzą pod kontrolę kolejnych operatorów, co pozwala na znacznie dłuższe przeloty. W ten sposób maszyny Bayraktar TB2 wykorzystuje Turcja, dysponująca siecią stałych punktów kontrolnych pozwalających na patrolowanie obszarów przygranicznych. Również Ukraina wykorzystywała tą funkcję podczas ćwiczeń poligonowych w odległości kilkuset kilometrów od ich bazy macierzystej.

Jak jednak widać, wymagają one odpowiedniego przygotowania infrastruktury i nie mogą operować w głębi obszaru kontrolowanego przez nieprzyjaciela. Należy też zwrócić uwagę, że podstawową rolą klasycznych taktycznych maszyn bezzałogowych nie jest zwalczanie przeciwnika, ale realizacja zadań związanych z rozpoznaniem, wykrywaniem i śledzeniem sił przeciwnika, misjami SIGIN/ELINT i szeroko rozumianym zbieraniem danych. Tu należy zaznaczyć, że bezzałogowce mogą być w pełni wykorzystane o ile wchodzą w skład systemu wymiany i agregacji danych w czasie rzeczywistym.

Fot. IAI
Fot. IAI

Mowa o systemach BMS (ang. Battle Management System), które w polskiej armii występują raczej wyspowo, ale w nowoczesnych siłach zbrojnych stanowią podstawę skutecznego działania. Jest to układ nerwowy który w siłach zbrojnych łączy oczy (systemy rozpoznania i zbierania informacji, w tym bezzałogowce), mózg (dowództwo) i mięśnie (jednostki operacyjne, w tym artylerię i lotnictwo) w jeden skuteczny organizm. Jest to szczególnie istotne na współczesnym polu walki w konfrontacji z przeciwnikiem o zbliżonych możliwościach technicznych i operacyjnych. Sytuacja może się zmieniać bardzo dynamicznie a zbyt długi czas reakcji może spowodować, że przeciwnik przeprowadzi działania w sposób niezakłócony, gdyż np. informacja o koncentracji jego sił w porę nie dotarła do artylerii przez co nie było możliwe przeprowadzenie ostrzału.

W strukturze działań bezzałogowce taktyczne takie jak Bayraktar TB2, ale też maszyny większe, mają zapewnić lepszy obraz sytuacji i głębszy wgląd w działania przeciwnika. Z tego powodu są priorytetowym celem nie tylko dla systemów przeciwlotniczych i lotnictwa przeciwnika ale również dla jego środków walki radioelektronicznej, zarówno w zakresie możliwości zakłócenia jak i przechwycenia.

Wracając do możliwości bojowych, udźwig obecnie eksploatowanych maszyn bezzałogowych jest dosyć ograniczony a możliwości skutecznego użycia ściśle związane z dostępnymi informacjami i poziomem zagrożenia. W warunkach operacji asymetrycznych można np. operować nimi z dużego pułapu, rażąc przeciwnika spoza zasięgu MANPADS czy lufowych systemów przeciwlotniczych. W warunkach przeciwdziałania OPL przeciwnika trzeba działać dokładnie odwrotnie, czyli operować maszynami na minimalnym pułapie eliminując właśnie w pierwszej kolejności środki przeciwlotnicze przeciwnika.

Reklama
Reklama

Jeśli chodzi o uzbrojenie, to ze względu na ograniczony udźwig większość standardowych pocisków i bomb lotniczych ma zbyt dużą masę. Stąd popularność przede wszystkim specjalnych lekkich bomb kierowanych, których waga dobrana jest do możliwości maszyn. Na przykład turecki Bayraktar TB2 jest wyposażony w naprowadzaną laserowo amunicję MAM-L i MAM-C. MAM-L to krótko rzecz ujmując głowica bojowa i system naprowadzania z pocisku przeciwpancernego UMTAS/Mizrak firmy Roketsan. Dzięki temu zamiast 37 kg waży jedynie 22 kg i uzbrojony jest w tandemowy ładunek kumulacyjny, dzięki czemu może niszczyć wszystkie typy pojazdów, łącznie z ciężkimi czołgami. Na podobnej koncepcji opiera się mniejszy MAM-C, który waży zaledwie 6,5 kg i powstał na bazie kierowanych laserowo rakiet 70 mm Cirit.

Oba typy uzbrojenia są bombami szybującymi, których zasięg zależy od pułapu i prędkości nosiciela, czyli im wyżej i szybciej tym dalej. Brak jest informacji o uzyciu przez maszyny Bayraktar rakiet Cirit lub UMTAS, choć teoretycznie zamiast 4 bomb MAM maszyna mogłaby zabrać uzbrojenie o masie dwóch rakiet przeciwpancernych UMTAS. Otwartą kwestią pozostaje możliwość ich bezpiecznego odpalenia z stosunkowo małej i lekkiej platformy, jaką jest Bayraktar TB2.

Amunicja krążąca – nowa gwiazda

Ostatnie konflikty zbrojne, a szczególnie wojna w Górskim Karabachu, spopularyzowały temat użycia amunicji krążącej czyli jednorazowych bezzałogowców uzbrojonych w głowicę bojową. Maszyny nazywane też dronami kamikaze to bardzo szeroka grupa systemów, których wspólną cechą jest to, że po wykryciu celu lecą w jego stronę i detonują. Ich zasadniczą zaletą jest możliwość pozostawania w powietrzu od kilkunastu minut do godziny a czasem dłużej. W tym czasie system może aktywnie poszukiwać odpowiedniego celu samodzielnie, lub współpracując z innymi maszynami.

Amunicja krążąca Warmate. Fot. J. Sabak
Amunicja krążąca Warmate. Fot. J. Sabak

W większości typów amunicji krążącej jest możliwe jest odzyskanie i ponowne użycie, jeśli nie odnaleziono celu lub z innych przyczyn zrezygnowano z ataku. Operator ma też niemal do ostatniej chwili możliwość korygowania toru lotu, co pozwala nie tylko na bardzo precyzyjną identyfikację celu, ale też dokładne trafienie i optymalizację jego skutków. Zasięg, czy raczej promień działania, podobnie jak w przypadku innych bezzałogowców, zależy od systemu komunikacji i powiązany jest z operatorem kierującym systemem. Zwykle wynosi on co najmniej kilkadziesiąt kilometrów, czyli znacznie więcej niż zasięg większości przeciwpancernych pocisków kierowanych czy innego typu amunicji o podobnej masie i wymiarach. Dzieje się to jednak kosztem masy głowic bojowej, co przekłada się na pole rażenia.

Ze względu na wysoką precyzję trafienia i atakowanie celów opancerzonych od najsłabiej chronionej górnej półsfery, amunicja krążąca zapewnia mimo tych wad wysoką skuteczność nawet przy zwalczaniu silnie opancerzonych celów. Należy też zaznaczyć, że jej domeną jest precyzja, natomiast do rażenia celów obszarowych lepiej wykorzystać inne rodzaje uzbrojenia. Natomiast często jest ona błędnie prezentowana jako alternatywa dla przeciwpancernych pocisków kierowanych. Pomimo tego, że zarówno zadania jak i możliwości obu tych rodzajów uzbrojenia częściowo się pokrywają, to należy je traktować komplementarnie a nie konkurencyjnie.

Pociski kierowane mają znacznie większą prędkość i przenoszą głowicę o większej masie i sile rażenia, dzięki czemu charakteryzują się większą odpornością na systemy obrony przeciwnika oraz skutecznością niszczenia silnie opancerzonych celów. Rakiety takie, szczególnie klasy NLOS, czyli mogące razić cel spoza pola widzenia, bardzo dobrze sprawdzają się niszcząc cele wykryte przez bezzałogowce. Natomiast zaletą amunicji krążącej jest z pewnością możliwość samodzielnego poszukiwania celu, zasięg i długotrwałość pozostawania w powietrzu, które jednak łączą się za znacznie mniejszą prędkością i podatnością na obronę przeciwnika.

Zmierzch śmigłowców uzbrojonych?

Zarówno bezzałogowce uzbrojone w amunicję kierowaną jak amunicja krążąca są w ostatnich miesiącach wskazywane często jako najskuteczniejsze systemy przyszłego pola walki, które czynią uzbrojone w pociski przeciwpancerne śmigłowce, a szczególnie śmigłowce uderzeniowe, zbędnym i kosztownym rozwiązaniem. Wiropłaty tego typu typu są faktycznie dość drogie i skomplikowanie – realnie jest jedynie kilka państw na świecie zdolnych do produkcji tego typu maszyn. Muszą one nie tylko dysponować silnym uzbrojeniem w postaci działek i kierowanych oraz niekierowanych pocisków rakietowych, ale również posiadać opancerzenie pozwalające przetrwać ostrzał jak też zaawansowane systemy obserwacyjne.

image
Fot. US Army

Opancerzenie jest szczególnie istotne podczas ataku na silnie chronione cele lub realizacji zadań wsparcia powietrznego własnych wojsk. Ochrona musi obejmować zarówno załogę jak i kluczowe elementy układu napędowego.

Nieco tańszym rozwiązaniem są maszyny wielozadaniowe, wyposażone w silne uzbrojenie precyzyjne, ale też posiadające możliwość realizacji innych zadań, w tym transportowych. Wszechstronność jest jednak opłacona mniejszą przeżywalnością w konfrontacji z obroną przeciwlotniczą przeciwnika. Tego typu maszyny mogą natomiast stanowić dobry nośnik, stanowisko sterowania i retranslator sygnału dla bezzałogowców tworzących z nimi wspólną strukturę operacyjną. 

Niepodważalną zaletą nowoczesnych śmigłowców jest ich wszechstronność, silne uzbrojenie oraz możliwość operowania z lotnisk niewiele większych niż „cień maszyny”, co ułatwia zarówno operowania w bezpośredniej bliskości własnych sił jak też rozlokowanie, bazowanie i maskowanie maszyn. Dlatego stały się one niedzownym elementem każdego konfliktu zbrojnego od wejścia do służby ponad 70 lat temu.

Pozycję tą wzmocniło pojawienia się śmigłowców uderzeniowych niemal 60 lat temu. Od tego czasu udowodniły one wielokrotnie przydatność na polu walki, często decydując o wyniku starcia. Jednak obecnie pojawiają się głosy o ich zmierzchu w obliczu bezzałogowców, które są znacznie tańsze, prostsze w użyciu i teoretycznie mogą wykonywać podobne zadania.

Świadomie użyłem tu zwrotu „teoretycznie”, gdyż nadal jeszcze możliwości bezzałogowców są znacznie bardziej ograniczone niż śmigłowców wielozadaniowych i uderzeniowych. Co równie istotne, śmigłowce obecnie współpracują z platformami bezzałogowymi a w przyszłości będą z nich korzystać w jeszcze większym stopniu. Dzieje się tak ze względu na to, że pomiędzy śmigłowcem i bezzałogowcem pojawia się synergia, dająca w efekcie znacznie więcej niż sumę ich możliwości. Dostrzegli to twórcy śmigłowców uderzeniowych i wsparcia pola walki zarówno na wschodzie jak i na zachodzie.

Śmigłowce i drony – przyszłość pola walki

Co ciekawe zarówno Amerykanie w ramach programu Future Attack Reconnaissance Aircraft (FARA) i Future Long Range Assault Aircraft (FLRAA) czy rozwoju AH-64E Apache Guardian jak też Rosjanie modernizując śmigłowce Mi-28NM i Ka-52M są zgodni – bez dronów się nie obejdzie. Co ważne, mowa tu o różnych klasach bezzałogowców. TO większe maszyny które już dziś współpracują z maszynami Apache Guardian, takie jak RQ-7B Shadow czy MQ-1C Grey Eagle, ale też mniejsze które będą tworzyć rój wokół śmigłowca pełniąc zróżnicowane role.

W pierwszej kwestii, a więc współpracy z większymi maszynami Rosjanie dopiero wprowadzają takie opcje w najnowszych wersjach swoich maszyn szturmowych. Tymczasem AH-64E posiadają takie możliwości od dawna i wykorzystywały je bojowo, zarówno korzystając z informacji zebranych przez bezzałogowce jak też używając ich do ataku na wybrane cele. Coraz szerzej rozwijane są też rozwiązania łączenia bezzałogowców z maszynami wielozadaniowymi lub innymi specjalistycznymi klasami śmigłowców, takimi jak maszyny morskie. Amerykanie mają za sobą testy z użyciem śmigłowców UH-60M Black Hawk a Brytyjczycy sprawdzają możliwość współpracy dronów z AW159 Wildcat.

Fot. Boeing
Fot. Boeing

Z pokładu śmigłowca można sterować maszyną, ale też korzystać z tego co ona „widzi” w czasie rzeczywistym. Jest to o tyle istotne, że znacznie rozszerza obszar działania bezzałogowców, dla których śmigłowiec staje się ruchomym punktem przekaźnikowym sygnału lub wręcz stacją sterującą. Dron może pozostawać w powietrzu przez kilkanaście lub kilkadziesiąt godzin zbierając dane i współpracując z kolejnymi śmigłowcami. Realizować zadania wspierają je lub zastępują w atakowaniu celów, ale przede wszystkim dostarczają nieprzerwany strumień aktualnych informacji. Śmigłowiec może też dostarczyć w rejon działania małe maszyny bezzałogowe, takie jak amunicja krążąca, stając się również ich nośnikiem.

Rosjanie dopiero wprowadzają uzbrojone bezzałogowce takie jak Orion i integrują na zmodernizowanych Mi-28NM i Ka-52M systemy sterowania nimi lub mniejszymi dronami Forpost czy Korsar. Śmigłowce te mają również zyskać możliwość wystrzeliwania amunicji krążącej.

Tymczasem Amerykanie już od 2019 roku szukają następcy maszyn taktycznych RQ-7B Shadow w ramach programu FTUAS (Future Tactical Unmanned Aircraft System). W maju odbyło się „dronowe rodeo” w którym porównano możliwości 11 różnych maszyn, wielu z nich pionowego startu, i wybrano 4 najbardziej obiecujące projekty spośród których zostanie wybrany bezzałogowiec mający wspierać nie tylko obecnie stosowane maszyny ale również rozpoznawczo-szturmowe Future Attack Reconnaissance Aircraft (FARA).

W ramach programu FARA rozwijany jest również projekt modułowej, wielozadaniowej maszyny startującej z pokładu śmigłowca i mogącej pełnić nie tylko rolę amunicji krążącej ale też inne zadania. Program nosi kryptnim ALE (ang. Air Launched Effects). Wystrzeliwany z wyrzutni podobnej do wyrzutni rakiet przeciwpancernych bezzałogowiec będzie mógł pozostawać w powietrzu od kilkunastu do kilkudziesięciu minut. Zależnie od przenoszonego ładunku będzie on służył prowadzeniu rozpoznania wizualnego lub radioelektronicznego (ELINT/SIGINT), walce radiolekektronicznej lub rażeniu szczególnie ważnych celów. Już obecnie prowadzone są w tym zakresie testy i badania (m.in. na śmigłowcach Black Hawk), co ma umożliwić wybór optymalnych projektów w 2022 roku i integrację do roku 2024.

System Altius-600, bo o nim mowa, jest wysoce elastyczny, i może być używany z wielu różnych platform. Obok Black Hawków, jak pisze The Drive, był też testowany na samolotach C-130, AC-130, morskich maszynach patrolowych P-3, a nawet samolotach cywilnych oraz pojazdach lądowych. Co za tym idzie, amunicja krążąca może zwiększać możliwości (także uderzeniowe) nie tylko śmigłowców nowej generacji, ale też tańszych i bardziej uniwersalnych, istniejących platform. Różne metody "dostarczenia" na pole bitwy, często dużej liczby bsl pełniących rolę środków rozpoznania, walki elektronicznej i kinetycznej pozwalają na wysokie nasycenie tego typu środkami i użycie taktyki roju.

Test bsl typu ALTUS (Air-Launched Tube-Integrated Unmanned System) startującego z wyrzutni rurowej jak rakieta. Fot. US Army Yuma Proving Ground
Test bsl typu ALTUS (Air-Launched Tube-Integrated Unmanned System) startującego z wyrzutni rurowej jak rakieta. Fot. US Army Yuma Proving Ground

W ramach końcowej fazy projektu bezzałogowce ALE zostaną zintegrowane ze śmigłowcami AH-64E Apache Guardian  i współdziałającymi z nimi bezzałogowcami MALE typu MQ-1C Gray Eagle. Docelowo Air Launch Effects mają trafić na wyposażenie maszyn powstających obecnie w ramach programu Future Vertical Lift, których wejście do służby zaplanowano na początek następnej dekady. Rosjanie zapowiadają podobne rozwiązania, które dopiero projektowane są dla modernizowanych śmigłowców bojowych, ale też zapowiedzieli od razu iż będą one mogły stosować taktykę roju, współdziałając ze sobą i z nosicielem.

Loyal Wingman i rój wokół śmigłowca?

Nie podlega dyskusji, że wszystkie strony potencjalnych konfliktów widzą przyszłość nie w zastąpieniu śmigłowców bezzałogowcami, ale połączeniu ich możliwości w podobny sposób jak rozwijane koncepcje samolotów 5 i 6 generacji. Bezzałogowce maja tworzyć rodzaj roju czy stada, w którym wszystkie elementy będą pracować dla wykonania wspólnego zadania i bezpieczeństwa „królowej roju”. Ta rola jest zarezerwowana właśnie dla nowoczesnego, wyposażonego w sensory i systemy łączności śmigłowca który stanie się centrum dowodzenia i koordynacji dla bezzałogowców i amunicji krążącej, samo posiadają też możliwość ataku z użyciem dotychczas stosowanego uzbrojenia.

W takiej koncepcji bezzałogowce z jednej strony będą występować w roli cięższych maszyn wspierających ogniowo i rozpoznawczo śmigłowce, zapewniając im wszelkie wsparcie potrzebne do realizacji zadania. Z drugiej strony będą mogły startować z pokładu śmigłowca, tworząc rój ofensywnych, rozpoznawczych i defensywnych obiektów wokół maszyny. Z jednej strony chroniąc ją i ostrzegając, z drugiej znacznie zwiększając jej pole oddziaływania kinetycznego. 

W tej ostatniej roli nie zastąpią całkowicie pocisków kierowanych ale będą stanowić kolejny rodzaj uzbrojenia w arsenale, wymieniając siłę oraz szybkość ataku rakiety za zasięg i precyzje oraz skrytość bezzałogowca. Należy bowiem wspomnieć, że ogromną zaletą amunicji krążącej jest trudność nie tylko wykrycia jej podczas lotu i ataku ale też podczas startu. Napędzana elektrycznie, niewielka maszyna może operować od kilkunastu do kilkudziesięciu minut niemal nie generując ciepła ani dźwięku. Może to np. ułatwić wyeliminowanie środków obrony przeciwlotniczej przeciwnika aby ułatwić bardziej bezpośredni i zmasowany atak na jego siły, zarówno w dzień jak i nocą. Śmigłowce będą natomiast używane do przenoszenia amunicji krążącej bliżej obszaru potencjalnego celu (co w dużym stopniu zniweluje ograniczenia zasięgu amunicji krążącej). Będą też pełnić rolę węzła łączności, dzięki czemu kontrola nad bezzałogowcami będzie znacznie skuteczniejsza i trudniejsza do zakłócenia, niż gdyby była prowadzona z ziemi.

Jak się dziś wydanie, bezzałogowce będą się nadal rozwijać bardzo szybko, ale to śmigłowiec pozostanie ponad współczesnym polem walki „królem”, albo bardziej trafnie rzecz ujmując, królową w otoczeniu dronów.

Reklama

"Będzie walka, będą ranni" wymagające ćwiczenia w warszawskiej brygadzie

Komentarze (8)

  1. Osobiście nigdy nie brałem udziału w strzelanie wojennej. Pewne jest jedno nie jestem na tyle głupi by brać jakikolwiek rodzaj broni i bić się za facetów co to w czasie pokoju i wojny są zawsze z tyłu zawsze gotowi do ucieczki. Rakiety rakiety i jeszcze raz drony i satelity i politycy i generałowie na pierwszej linii. Ludzie na końcu powinni iść walczyć

    1. Alek

      Bardzo trafne spostrzeżenia.

  2. Karkses

    Jakiś czas temu na Waszym portalu oglądałem wywiad z polskim pilotem f16. Wypowiadał się on m.in. w tonach wskazujących, że może być ostatnim albo przedostatnim przedstawicielem pilotów bojowych. Jednocześnie, zapytany przed redaktora, wypowiadał się mało przychylnie na temat koncepcji współpracy bezzałogowców z załogowcami, a zwłaszcza sterowaniem dronami z pokładu myśliwca. Posłużył się przy tym bardzo logicznym argumentem - jaki cel ma wysyłanie operatora drona w powietrze, bardzo drogą maszyną skoro te same zadania przy obecnym poziomie techniki może wykonać z ziemi. Wydaje się więc, że te wszystkie koncepcje współpracy platform bezzałogowych z załogowymi to jakieś stadium pośrednie albo próby uzasadnienia istnienia załogowców. Tutaj mógłbym zadać to samo pytanie - po co kupować bardzo drogą maszynę jaką jest śmigłowiec, ryzykować jej utratę i sprowadzać jej rolę do centrum sterowania dronami skoro to samo można robić z ziemi np. z jakieś szybko rozłożonej budy, kontenera w ciężarówce etc? Na początku wskazywano, że drony takie jak Bayraktar TB2 potrzebują niewielkiego lotniska, a śmigłowiec nie, co myślałem że ma służyć argumentowi przeciwnemu stawianej w tytule artykułu tezie, no ale te drony startujące ze śmigłowca to też raczej lotniska nie potrzebują. Czy taki śmigłowiec będzie w stanie wbić się na tyle głęboko w terytorium wroga żeby przekroczyć zasięg sterowania dronem z ziemi? No wątpię, zwłaszcza, że obecnie śmigłowiec to raczej latająca trumna. Nie oszukujmy się ale śmigłowiec bojowy nie jest tak silnie opancerzony żeby kilku żołnierzy z granatnikami ręcznymi, a co gorsza wyrzutniami rakiet nie mogło go załatwić. Ponadto śmigłowce robią straszny hałas i są raczej łatwo wykrywalne więc rajdy w głąb terytorium przeciwnika raczej odpadają. Może jakies bogate państwa zwłaszcza z rozwiniętym przemysłem śmigłowcowym stać na tego typu projekty bo w przeciwnym razie musiałyby ten przemysł zwinąć, a na to brakuje nam odwagi. My jednak nie musimy się tym przejmować i powinniśmy stawiać wyłącznie na drony jako tanie i efektywne uzbrojenie, które może wyrównać szansę w jakimś stopniu. Już samo to, że kilka dronów wartych kilkadziesiąt tysięcy dolarów może zniszczyć maszynę wartą kilka milionów dość mocno przemawia za ich atrakcyjnością bo to tym się wygrywa wojny.

    1. gnago

      no sens ma co mówił ale czemu drony tego typu skoro opracowują dodatkowe nośniki rakiet czy rozpoznania . A te mają wielki sens

    2. Kazik :)

      To coś co zakłóca pracę BSP a operator (wiele kilometrów poza zasięgiem) nazywa się walka WRE i tu rola człowieka-percepcja na polu walki-a jednak leci i zaatakuje pomimo trudności.

    3. Kazik :)

      BSL - nie ma AI a to niezbędne na wojnie.

  3. Piotr ze Szwecji

    Ten artykuł pana Juliusza Sabaka, podkreśla to co zawsze pisałem tutaj w komentarzach o programie Kruk-Apache. To musi być ciężki śmigłowiec, który może przenosić cały zakres uzbrojenia od plot, przez bomby burzące po ppk, a nie tani w kosztach eksploatacyjnych latający bubel. Drony wypełniają rolę powietrznego zwiadu i historycznych samolotów szturmowych. To co często odróżnia poważny śmigłowiec uderzeniowy od drona, czy taniego w kosztach eksploatacji bubla, to radar. Tutaj dron z Apache nie jest "latającym towarzyszem", lecz następnym inteligentnym systemem broni rakietowej na uposażeniu takiego śmigłowca uderzeniowego, który kryjąc się nisko w zawieszeniu może z pomocą radaru i dronów prowadzić skuteczny pośredni ostrzał artyleryjski celów na ziemi, jak i plot celów w powietrzu. Od czasów ww1 to lotnictwo jest nr 1 niszczycielem okrętów nawodnych (dziś też ZOP), a od czasów ww2 to lotnictwo jest nr 1 niszczycielem czołgów.

  4. Kuku

    Bezzałogowe też wymagają pilota

  5. Gulden

    Hmm,to chyba jest tak.Na chwilę obecną,to poszczególne rządy,kraje, jak już wysyłają swoją armię do tego,by walczyły,od razu zaznaczają dowódcy,że nie życzą sobie ofiar w postaci własnych żołnierzy,bo na miejscu ich media i opinia publiczna żywcem zeżre.Czyli-ma być bezkrwawo,skutecznie i szybko.Więc pozostają dwie opcje jak to osiągnąć.Albo się wysyła kontyngent wojska danego kraju,który ma zadanie siedzieć w bazie,i nie wyściubiać nosa poza tą bazę,by nie dostać kulki,i by nie było strat.A w zamian,pod płaszczykiem tej właśnie armii,podnajmuje się najemników,którzy załatwiają robotę w terenie,i de facto nie wskakują w statystyki strat,bo nikt się do nich nie przyzna w razie czego.A wojsko danego kraju walczy niejako zza ich pleców,oferując im wparcie logistyczne,czy też za pomocą bardziej wyspocejalizowanego sprzętu,niż broń podręczna,czy rpg.Vide FR,i ich podnajęte hufce brykające po Krymie,Donbasie.To jedna opcja.Druga to taka,że wysyła się nad sporny teren bezzałogowe jednostki bojowe,czyli owe drony,i te właśnie masakrują to, co jest na ziemi i jest uznawane za wrogie,za nimi wchodzi,albo i nie kontyngent lądowy.Po obezwładnieniu OPL,możliwy jest udział lotnictwa załogowego,o ile jest pewność,że nie zostanie poczęstowany czymś z ziemi,i lotnictwo npla nie istnieje.Tak to w skrócie wygląda.Na takie prowadzenie wojen może sobie pozwolić parę krajów na świecie,mających odpowiednie zasoby finansowe,i albo własny przemysł zbrojeniowy,albo dojścia do zakupu tegoż uzbrojenia.Na chwilę obecną,jedyny chyba kraj na świecie,który prowadzi pełnoskalowe działania zbrojne,i to swoimi żołnierzami,to Izrael.I nie ma co gadać,dobrze im idzie.Fakt faktem,przeciwnika mają jak na patelni-choćby palestyńczyków,ale to nie zmienia faktu,że jak przychodzi co do czego,to walczą z nimi face to face.Taka Arabia Saudyjska walczy nie swoimi rękoma,a rekrutów ma mnóstwo,i to za pół darmo,bo obozy dla uchodżców pełne,i tam rekrutują sołdata.Co do meritum,jeśli chodzi o takie właśnie uzbrojenie,czyli drony,to to jest coś,co SAMI sobie potrafimy zaprojektować,wyprodukować,i wdrożyć do naszej armii.I to w ilościach wystarczających.Jako uzupełnienie tego,co mamy,to rzecz absolutnie niezbędna,konieczna.

  6. kaczkodan

    Czy ktoś mi wyjaśni dlaczego "drony kamikadze" nie mają separowalnej głowicy bojowej kosztującej grosze w porównaniu z całością, naprowadzanej komendowo/inercyjnie? Czy ktoś zarbiłby mniej, gdyby miały rezerwę paliwa na powrót i mogły wykonać powiedzmy 10 misji zamiast jednej?

    1. gnago

      Nie zadawaj pytania i odpowiedzi zarazem? Na pewno dron musiałby być sterowalny przed oddzieleniem głowicy i z nią , a to spory kawałek masy drona. Ergo na pewno musiałyby być zdrowo większe

  7. Dyzio

    Co wywalczyły śmigłowce w Doniecku?

    1. Jarek

      Przeczytałeś artykuł?

  8. Viktor

    TB2 sztuk 100 w Syrii zniszczyły 230 wozów bojowych Asada plus ruskie pancyry

Reklama