Reklama

Technologie

Rój dronów czy po prostu nowa generacja amunicji kasetowej

Dron Coyote wykorzystywane na razie w systemie LOCUST. Fot. ONR
Dron Coyote wykorzystywane na razie w systemie LOCUST. Fot. ONR

Koncern Raytheon otrzymał kontrakt na opracowanie prototypu systemu LOCUST, którego najważniejszym elementem ma być bezzałogowy aparat latający: tani, zdolny do wystrzeliwania z wieloprowadnicowych wyrzutni „rurowych” i przystosowany do działania „w roju”. Dla wielu specjalistów jest to po prostu nowej generacji broń kasetowa – z tym, że obdarzona „sztuczną inteligencją” i o wiele bardziej niebezpieczna od dotychczasowej.

Komunikat koncernu Raytheon jest kolejnym sygnałem, że Amerykanie intensywnie pracują nad systemami uzbrojenia, opartymi o działające zespołowo i tanie bezzałogowe aparaty latające. Już w styczniu 2017 roku stało się o tym głośno po opublikowaniu filmu z prób, podczas których wykorzystano 103 jednocześnie działające mini-drony powietrzne Perdix. Wydarzenie było o tyle ważne, że bezzałogowce zostały wtedy wyrzucone z zasobników przenoszonych przez trzy lecące w szyku z prędkością 0,6 Mach samoloty F-18 E/F Super Hornet. Różnica w odniesieniu do bomb kasetowych była jedynie taka, że „bomby” przenoszone przez Super Hornety tym razem nie były zrzucane, a po powrocie do bazy mogły być ponownie załadowane „subamunicją”.

Oficjalnie celem tych testów, przeprowadzonych w październiku 2016 r., było zbadanie skuteczności działania roju dronów podczas wykonywania konkretnych manewrów i zadań. Amerykanie mieli sprawdzić m.in. jak system może sterować działaniem poszczególnych bezzałogowców, tak by nie dochodziło do zdarzeń kolizyjnych nawet przy bardzo gwałtownych zwrotach i zmianach wysokości. W rzeczywistości amerykańskie siły zbrojne przeprowadziły pokaz zdolnego do lotu prototypu systemu, który wcześniej na pewno był już wielokrotnie weryfikowany.

Program musiał więc już być bardzo zaawansowany i obecnie wiadomo, że nie chodziło jedynie o prace nad systemami lotniczymi. Świadczy o tym kontrakt o wartości 27 milionów dolarów, jaki koncern Raytheon otrzymał od biura ds. badań amerykańskiej marynarki wojennej ONR (Office of Naval Research) na zbudowanie do stycznia 2020 r. innowacyjnego prototypu morskiego INP (innovative naval prototype) systemu LOCUST (ang. Szarańcza).

Zgodnie z założeniami LOCUST (Low-Cost UAV Swarming Technology) ma być rozwiązaniem wykorzystującym tanie, bezzałogowe aparaty latające zdolne do działania „w roju” i przygotowane do startu z wykorzystaniem wieloprowadnicowych wyrzutni „rurowych”. Taki sposób wystrzeliwania pozwala na bardzo szybkie stworzenie ugrupowania dronów i jego wprowadzenie do działań na zadanym kierunku. Jest to szczególnie przydatne, gdy LOCUST będzie wykorzystywany do działań obronnych związanych z neutralizacją zbliżającego się nagle zagrożenia.

By to było możliwe, każdy bezzałogowiec ma przekrój zbliżony do kołowego o średnicy mniejszej niż kaliber wyrzutni, oraz specjalny, prosty mechanizm rozkładania czterech skrzydeł nośnych i dwóch sterów kierunku. Start odbywa się za pomocą sprężonego powietrza, w czym pomaga specjalny tłok zamontowany pod dronem, odrzucany po opuszczeniu prowadnicy. Bazą dla docelowej konstrukcji będzie najprawdopodobniej opracowany przez koncern Raytheon bezzałogowiec Coyote, który był również wyrzucany ze zrzutni morskich samolotów patrolowych (normalnie wykorzystywanych do wyrzucania pław hydroakustycznych).

image
Dron Coyote przystosowany do zrzucania z samolotu P-3. Fot. NOAA

LOCUST ma być bezzałogowym systemem bojowym, a więc jego głównym zadaniem będzie jednoczesne i „inteligentne” niszczenie wielu niewielkich celów naziemnych lub nawodnych. Amerykanie nie poinformowali jednak na razie, jaki rodzaj i wielkość głowicy bojowej ma być zastosowany w tych dronach i czy będą one wymieniane w zależności od misji (np. przeciwpancerne, zapalające czy przeciwpiechotne). Ujawnili natomiast, że opracowana technologia uwzględnia dzielenie się informacjami między bezzałogowcami, dzięki czemu mają one możliwość autonomiczne współdziałania w czasie wykonywania misji.

image
Dron Coyote przystosowany do zrzucania z samolotu P-3. Fot. NOAA

Jak się obecnie okazuje nie chodzi jednak jedynie o sterowanie wieloma dronami powietrznymi jednocześnie, ale również o kierowanie „rojem” bezzałogowych pojazdów naziemnych i nawodnych. Prace w tym kierunku (pogram Offensive Swarm-Enabled Tactics) prowadzi wchodząca w skład koncernu Raytheon firma BBN Technologies pod nadzorem Agencji Zaawansowanych Projektów Badawczych w Obszarze Obronności DARPA (Defense Advanced Research Projects Agency). Są one bardzo poważnie zaawansowane o czym może świadczyć fakt, że w ramach projektu LOCUST już w 2016 roku udało się sterować wspólnym działaniem 30 dronów powietrznych.

image
Dron Coyote wykorzystywane na razie w systemie LOCUST. Fot. M.Dura

Podobnie zaawansowane projekty są realizowane również w innych państwach – w tym przede wszystkim w Chinach. Państwo to jest zresztą największym na świecie producentem systemów bezzałogowych i przoduje też w badaniach nad ich „niekonwencjonalnym” wykorzystaniem. Przekładowo chińska firma CETC (China Electronics Technology Group Corporation) zademonstrowała 10 czerwca 2017 roku lot aż 119 bezzałogowych minisamolotów startujących z ziemi za pomocą małych katapult. Zademonstrowano wtedy lot grupowy z wykonaniem kilku manewrów i kręgów.

Chińczycy osiągnęli w tej dziedzinie takie sukcesy, że zaczęli wykorzystywać duże grupy dronów również komercyjne, w czasie działań propagandowych i reklamowych. Dzięki temu istnieje możliwość tworzenia na niebie różnego rodzaju napisów i znaków, co jest szczególnie efektowne w nocy, gdy drony mogą świecić w różnych kolorach.

Nikt jednak nie ma wątpliwości, że jeżeli coś wykorzystuje chiński rynek cywilny, to na pewno wcześniej sprawdziła to chińska armia. Teraz jedynie należy się dowiedzieć do czego to ma służyć i jak temu można przeciwdziałać.

Kiedy mamy „rój”, a kiedy działanie grupowe?

Nowe sposoby sterowania dużymi zespołami dronów wskazują wyraźnie, że jest duża różnica między nalotem grupy dronów, a roju dronów. W tym pierwszym przypadku bezzałogowce nadlatują na cele prawie jednocześnie, ale robią to: albo niezależnie (według wgranego wcześniej zadania), albo oddzielnie, kierowane przez operatora. Przykładem użycia grupy dronów może być atak przeprowadzony przez terrorystów w Syrii 5 stycznia 2018 roku na dwie bazy rosyjskich wojsk w porcie Tartus nad Morzem Śródziemnym i na lotnisku Humajmim koło miasta Latakia.

W przypadku roju dronów mamy schemat działania przypominający lot dużego stada niewielkich ptaków lub grupowe działanie kolonii termitów. Rola operatora, który najczęściej jest jeden, ogranicza się wtedy z zasady do uruchomienia systemu i wskazania celu/celów ataku. Koordynacja lotu oraz samego uderzenia na wyznaczone obiekty nie należy już jednak do niego, ale do samych dronów, które w pewnym sensie działają jako całość.

image
Fazy lotu mikrodronów Perdix podczas lotu. Fot. Lincoln Laboratory Massachusetts Institute of Technology/M.Dura

W tym celu bezzałogowce muszą dysponować możliwością komunikowania się między sobą. Taka wymiana informacji w czasie rzeczywistym pozwala uwzględniać działania sąsiednich dronów, przejmować zadania tych aparatów, które w jakiś sposób zostały wyeliminowane, zmieniać sposób realizowania misji w zależności od sytuacji nad obiektem ataku, dzielić się na mniejsze grupy lub nawet wyznaczać jeden lub kilka dronów do wykonania rozpoznania przed przeprowadzeniem samego ataku.

Inżynierowie chcą by rój niezależnie lecących bezzałogowców, był w rzeczywistości jednolitym systemem. W tak utworzonej grupie istnieje np. możliwość stworzenia pewnego rodzaju hierarchii z wyznaczeniem dronu-dowódcy, który jako jedyny ma kontakt z operatorem i koordynuje działanie pozostałych dronów–żołnierzy. Zabrano przy tym nawet o to, by po stracie lidera grupa bezzałogowców dostosowała się do sytuacji i automatycznie wyznaczyła kolejnego „przywódcę”. W taki sposób działały zaprezentowane w 2017 roku drony Predix zrzucane z zasobników samolotowych.

image
Mikrodron Perdix przygotowany do załadunku. Fot. Lincoln Laboratory Massachusetts Institute of Technology

Są to opracowane przez Massachusetts Institute of Technology tanie mikrodrony zbudowane w oparciu o ogólnodostępne na rynku komponenty. Efektem prac trwających od 2011 roku są bezzałogowce o wadze około 290 gram, które można wyrzucać z zasobników samolotów lecących z dużą prędkością do wysokości 9000 metrów. Drony są umieszczane w niewielkich pakietach, które po wyrzuceniu z samolotu są spowalnianie przez mały spadochron hamujący. Później bezzałogowiec jest uwalniany z opakowania, za pomocą prostego mechanizmu sprężynowego rozkładają się skrzydła i następuje lot do miejsca, gdzie tworzony jest rój.

Sukcesem jest nie tylko sama konstrukcja, ale również niskie koszty jej produkcji (jak na razie mniejsze niż 2000 dolarów). Szkielet dronu jest wykonany z włókna szklanego natomiast skrzydła z włókna węglowego. Obudowę kadłuba produkuje się za pomocą zwykłej drukarki 3D. Jako napęd stosuje się śrubę pchająca napędzaną przez silnik elektryczny zasilany przez umieszczoną w przodzie baterię akumulatorów litowo-polimerowych. Pierwsze testy przeprowadzono już w 2014 r. wykorzystując lecący na wysokości 600 m nad Alaską samolot F-16 i 20 dronów.

image
Mikrodron Perdix. Fot. Lincoln Laboratory Massachusetts Institute of Technology

W rzeczywistości Perdixy mogą starować z wysokości ponad 9000 metrów przebywać w powietrzu przez ponad 30 minut przenosząc ładunek bojowy o wadze 15 gram. Ładunek ten można zwiększyć nawet do 100 gram, ale wiąże się to ze zmniejszeniem autonomiczności.

Jak zestrzelić rój dronów?

Prace prowadzone przez różne państwa nad użyciem roju dronów są o tyle niebezpieczne, że po raz kolejny w historii tworzy się uzbrojenie, któremu tak naprawdę nikt nie potrafi jeszcze skutecznie przeciwdziałać. O ile bowiem większe, bezzałogowe aparaty latające można traktować po prostu jako standardowe cele powietrzne, to w przypadku roju dronów takie działanie przestaje być racjonalne i skuteczne.

Najlepsze systemy przeciwlotnicze są bowiem zdolne do zwalczania „tylko” kilkunastu lub maksymalnie kilkudziesięciu celów jednocześnie (okrętowe systemy AEGIS). Tutaj jednak mówimy o ataku przeprowadzonym na różne obiekty w tym samym czasie przez kilkaset lub nawet kilka tysięcy dronów. Dodatkowo są to bardzo małe i z założenia tanie bezzałogowe aparaty latające, w kierunku których nie można wysyłać drogich i cennych rakiet przeciwlotniczych. Trudno jest też sobie wyobrazić, by do zneutralizowania roju dronów wykorzystywać systemy artyleryjskie lub karabiny maszynowe. Musiałyby one bowiem stworzyć prawdziwą zaporę ogniową, by zatamować lot szybko poruszającej się masy „szerszeni”.

Część obserwatorów próbuje bagatelizować zagrożenie, uważając, że tak niewielkie bezzałogowce nie są w stanie spowodować zbyt dużych strat, niszcząc np. czołg lub tym bardziej zatopić okręt. Jednak tysiąc dronów z ładunkiem 100 gramów materiału wybuchowego może spowodować np. ogromny pożar w magazynach paliw i gazu, może zniszczyć anteny radarów, uszkodzić systemy obserwacji optoelektronicznej, spowodować wybuch amunicji lub rakiet załadowanych na wyrzutnie, a przed wszystkim atakować siłę żywą – najmniej odporną na tego rodzaju zagrożenia.

Dodatkowo coraz częściej mówi się tu o zagrożeniu permanentnym. I znowu zaczerpnięto wzorce z przyrody myśląc o opracowaniu „latających uli” – stacji dokujących, które byłyby w stanie przyjąć minidrony na pokład, doładować ich baterie i ponownie wpuścić nad terenem działań. Takie rozwiązanie byłoby szczególnie przydatne nad własnym terytorium, gdy z chmury dronów tworzyłoby się ruchomą zaporę przeciwko wszelkiego rodzaju zagrożeniom, działającą w oparciu o rozstawioną poniżej na ziemi „pasiekę”.

W pewnym sensie Amerykanie wzorują się w tym przypadku na filmach S-F takich jak np. „Bitwa i Los Angeles”, w którym drony służyły jako „żywa tarcza” chroniąc ważniejszy od nich obiekt kierowania, dowodzenia i łączności. O tym jak takie rozwiązanie może być skuteczne np. przeciwko samolotom można się przekonać śledząc historie wypadków lotniczych spowodowanych przez ptaki. W przypadku ptaków mamy jednak najczęściej do czynienia z kolizją przypadkową, której obie strony starają się najczęściej uniknąć. Drony natomiast będą miały za cel atakowanie obcych obiektów według znanej z systemów rakietowych zasady „Hit to kill”.

Jedynym skutecznym sposobem przeciwdziałania rojom dronów wydaje się być w tym przypadku zneutralizowanie ich „systemu nerwowego” za pomocą systemów walki elektronicznej. Systemy te staną się w ten sposób równie ważne jak rakietowe i artyleryjskie środki ogniowe, nie niszcząc jednak pojedynczych bezzałogowców, a jedynie „grupowo” zakłócając działanie ich systemów łączności lub nawigacji. W ten sposób drony w roju mogą utracić możliwość koordynowania działań, jak również nie będą mogły przekazywać i uwzględniać danych o swojej pozycji.

Kolejnym skutecznym sposobem przeciwdziałania rojom dronów może być bomba elektromagnetyczna, bardzo dobrze zaprezentowana m.in. w filmie „Matrix” z 1999 roku. Już od dawna bowiem wiadomo, że silny impuls elektromagnetyczny może po prostu przepalić systemy elektroniczne na wszystkich znajdujących się w jego zasięgu urządzeniach. Jak na razie nikt jednak nie przyznaje się, by tego rodzaju uzbrojenie było już wykorzystywane operacyjne.

Polskie Siły Zbrojne nie mają na swoim wyposażeniu żadnego z w/w środków przeciwdziałania.

Reklama

Komentarze (34)

  1. jerzy

    Najprościej uderzyć atomówka w tych co wydają rozkaz startu.

  2. MAZU

    Największym problemem jest łączność z dronami, którą można zakłócić. To najprostszy sposób zwalczania dronów, odciąć je od operatora. Dopiero \"sztuczna inteligencja\" czy choćby jej namiastka przyniesie radykalna zmianę sytuacji, ale i wtedy trzeba dronom wskazać cele, w grać im mapy itp. Można to oczywiście zrobić przed startem, ale lepiej jest mieć cały czas łączność.

  3. Faszysta

    Ktos pamieta powiesc S Lema \"Niezwyciezony\"? Pisarz przewidzial tam ten rozwoj techniki.

  4. Marzyciel

    Takie pytanie: jak szybko dałoby się w Polsce opracować np pocisk do Langusty który zamiast klasycznej głowicy bojowej wystrzeliwuje zmniejszonego Warmate\'a? Np. do rejonu patrolowanego przez innego większego drona, który dla odmiany przejmuje kontrolę nad wystrzelonym Warmate i wyznacza mu cel? Wtedy nawet częściowa salwa z Langust dawałaby nam coś na kształt roju!

  5. Gulden

    No,tak to niestety będzie wyglądało,bezzałogowe drony,komunikujące się za sobą,bądż też sterowane przez operatora.Plus robotyzacja pola walki na ziemi.Jedyne co boli,jest przeszkodą w momencie uruchomienia armii są straty w ludziach po swojej stronie.Jak to wyeliminować,by przyszła wojna była do\"przyjęcia\"przez wyborców?Ano maksymalne usuwanie z linii strzału własnych żołnierzy.Jak te drony dopracują,to naprawdę npl nawet się nie połapie CO,kiedy go uderzyło.A realne wojsko wejdzie już na\"wyczyszczone\"pole walki,podobijac te resztki co się jakimś cudem wywineły z piekła na ziemi.

  6. wwd

    Wędrowycz użył by śrótówki i było by po dronach :)

  7. Fan nawiedzonych troli

    \"Fanklub\", to co opisujesz miało na wyposażeniu NATO już w latach 80-tych, czyżby 40 lat później pojawiła się rosyjska kopia? No to typowe, tak jak ze wszystkim.

  8. Davien

    Oj Fanku, SPBE-D czyli słaba kopia SADARM-a czy BONUS-a ma penetracje całe 70mm a w zachodnich czołgach nie stosuje sie jak w Rosji ERA bezsilnego na EFP tyle osłony ceramiczne.Do tego jej nosicielem sa samoloty a szanse przy przewadze NATO w powietrzu że jakies Su będą sobie latały i zrzucały niekierowane zasobniki jest minimalna, na ale jak widac musiałeś sie podbudować:) Nigdzie tez funku nie pisałem że APS jakikolwiek chroni przed tego typu amunicja, ale jak widać nawet czytac nie umiesz Przewagą dronów nad ta twoja artyleria rakietowa jest po pierwsze celnośc po drugie mozliwość wyboru w co uderzaja po tzrecie brak mozliwości że ci w opdowiedzi na głowę ATACMS lub GMLRS spadnei.

  9. Fanklub Daviena

    @Dronpieron: po co jakieś skomplikowane zamonaprowadzające sie pociski z przyspieszaczami rakietowymi? Wystarczy \"inteligentna\" przeciwpancerna amunicja kasetowa jak rosyjska SPBE-D, która opada wirując na spadochronie i przeczesując sensorem pod sobą teren a po wykryciu pojazdu odpala na niego z góry penetrator formowany wybuchowo. Albo po prostu \"głupia\" amunicja kasetowa zastosowana w większej ilości. Przy okazji: Abramsy i Leo górny pancerz mają słabszy od najsłabszej wersji T-72. I nie, Davienku, Trophy nie chroni przed penetratorami formowanymi wybuchowo - nie ta prędkość reakcji, oraz nie chroni przed atakiem z góry. Nie chroni nawet przed amunicją kasetową na spadochronach, bo tu znowu nie reaguje na małe prędkości... Przyspieszacze rakietowe Rosja stosuje w przeciwbetonowej amunicji kasetowej, gdzie chce, by przed detonacją jak najgłębiej wbić się w beton a najlepiej go przebić i zdetonować pod nim. Zachód jakoś uwielbia sięgać prawą ręką do lewej kieszeni przez plecy, czyli niepotrzebnie komplikować proste zadania. Naprawdę zgrupowanie czołgów trudniej obronić przed rojem dronów niż przed nawałą ogniową z wieloprowadnicowych wyrzutni rakietowych z amunicją kasetową? I znów: jak czołgi będą zamaskowane gdzieś w lesie lub ukryte za multispektralną zasłoną dymną itp. to drony mogą celów nie wykryć a nawale ogniowej \"głupią\" amunicją to nie przeszkadza i z pewnością jest tańsza od takich dronów.

  10. Lukasz

    LASEROWE działka odpowiednio zaprogramowane nie będą miały z tym problemu, jeśli jak dowodzą testy można zniszczyć jeden to i z wieloma nie będzie problemu dla tego typu sprzętu

  11. dim

    Proponuję ogłosić DIALOG TECHNICZNY, w temacie \"Jak w państwowym koncernie pobudzić innowacyjność ? \". Warunki techniczne: (1) Zarząd winien być powoływany z nomenklatury partyjnej, najlepiej spośród prywatnych kumpli Pana Ministra. (2) Kierownictwa poszczególnych szczebli wskazywane będą przez zarząd. (3) Zakłady i tak zapewnione mieć mają zamówienia, a faktycznie subwencje z MON, przez okres najbliższych 5 - 10 lat. - proponuję ogłosić taki dialog techniczny i cierpliwie czekać na przypływ innowacyjności, wśród kierownictw i załóg. - A nuż zdarzy się cud ?

  12. Dronpierdon

    Programowalne pociski termobaryczne wybuchając w roju zniszczą go. Wystarczą podmuch, temperatura i inne zjawiska fizyczne. Na czołgi widzę odrzutowe drony zrzucające samonaprowadzające się pociski z przyszpieszaczami rakietowymi atakujące wertykalnie.

  13. Mateusz

    1000 dronów Antoniego ma jedną wadę (kilka)... nie wymyślono doktryny ich działania na zasadzie roju … każdy dron ma operatora w postaci człowieka.. drony nie mają systemu transportowego z prawdziwego zdarzenia... operator ma chyba tragarza, albo sam przenosi swojego drona.. generalnie sprowadza się to do żołnierza z bardziej zaawansowanym granatnikiem p.panc - z doświadczeń ruskich w syrii (artykuł z d24 jakiś czas temu) najgroźniejsze są drony które działają automatycznie bez elektroniki na mechaniczny zapalnik czasowy (\"latawiec\" wypuszczony w danym kierunku i spuszczający granat po określonym czasie).. impuls elektromagnetyczny ma tą wadę, że jest wstanie usmażyć też elektronikę używającego.. pozostaje jedynie amunicja odłamkowa robiąca sito z dronów. Poza tym do niszczenia dronów wystarczy mieć własne drony które byłyby odporniejsze na zderzenia z dronami przeciwnika i problem rozwiązany - szerszenie zabijające pszczółki (wystarczą 5-10 żeby wybić cały ul składający się z setki pszczół)

  14. dim

    (dim - uzupełnienie) - nie, to nie chodzi o narzekanie. A o okoliczność, że świadom parasola nad głową producent państwowy, niemal nigdy nie będzie innowacyjny. - Przecież już to przerabialiśmy ?

  15. ito

    I wracamy do Szyłek Wiecznie Żywych- a konkretnie do działek 20-25 mm, które są na tyle lekkie, żeby mogły być montowane gdzie bądź, mają dużą szybkostrzelność a pociski na tyle duże, żeby mogły produkować liczne odłamki. Z drugiej strony- 100 g TNT w warunkach walki to raczej niszczenie/uszkadzanie celów nieopancerzonych. !00 g termitu to zagrożenie nawet dla czołgu. A rój dronów zawieszony w odpowiednim miejscu może być doskonałą miną przeciw samolotom. Zdajsie że jesteśmy świadkami błyskawicznego rodzenia się nowej rzeczywistości pola walki. Koślawo bo koślawo, ale \"1000 dronów\" Antoniego może się okazać realne.

  16. Davien

    Fun, jakie systemy WRE, bo nawet najnowsze Kurganiec-25 nie mają nic takiego. Dodali im jedynie APS , Rosjanie nie maja tez amunicji 3P do swoich działek więc powodzenia w obronie przed Locustem:)

  17. Harry 2

    Przyszłość pola walki: ROJE INTELIGENTNYCH DRONÓW czy się to komuś podoba czy nie. To będzie broń precyzyjna jakiej do tej pory nie było. Drony będą wielkości wróbelka z granatem na pokładzie do niszczenia siły żywej i sprzętu opancerzonego. Tak trudno to zrozumieć?

  18. Hejka

    Formy obrony przed rojem dronów. 1. Działko laserowe 2. Railgun 3. Zasugerowano, że tylko gadam i się nie udzielam konstrukcyjnie. Może powinienem opatentować, ale co tam. Bardzo proszę. Nowatorska (pewnie nie) koncepcja obrony przed rojem dronów. Podstawową ideą jest wiele warstw siatki metalowej podnoszonej przez teleskopowe słupy (ochraniane obiekty nieruchome) lub drony (ochraniane obiekty w ruchu). W przypadku przebicia jednej z warstw, kolejna siatka natychmiast podnoszona jest do góry lub na skos. Idea - poza sztywnymi metalowymi siateczkami - sieci elastyczne, oplatające ruchome części dronów.

  19. Olender

    Szczerze mówiąc widzę w tym projekcie więcej pozytywów niż negatywów dla obrony Polski

  20. Fanklub Daviena

    Do Przemo: załóżmy, że kompania BWP ma tak jak Rosjanie, systemy WRE - jak pokazał przykład Syrii, większość dronów zostanie tak unieszkodliwiona i tylko z resztkami ewentualnie będzie musiała sobie radzić opl. Słabością takich rojów jest właśnie to, że muszą utrzymywać wzajemną łączność (co je w dodatku demaskuje) i mieć GPS do nawigacji a to jest podatne na WRE. I o ile zawsze wyśmiewałem się i będę się wyśmiewał ze zwalczania w atmosferze ICBM i samolotów przy pomocy laserów, to akurat do zwalczania takich małych dronów na bliskie odległości i w warunkach pogodowych w jakich takie drony muszą być używane, to lasery się dobrze nadają.

  21. JÓZEK rzekł

    DRONY...to przyszłość a nie kabaret zwany siły pancerne do walk na odległość wzrokową....ile można zbudować dronów z materiałów i energii poświęconej na jeden czołg ...i jaki jest wymierny skutek przy ich użyciu ..tylko systemy bojowe gdzie odpowiednikiem może być rosyjski Terminator i systemy transportowe czynnika ludzkiego pokroju izraelskiego Namera wzmocnione dronami wystrzeliwanymi z ruchomych wyrzutni gdzie ideą może być nasza \"Langusta\"która czyściła by przedpola ludzkim siłom ekspedycyjnym i nie tylko bo mogła by unieszkodliwiać systemy umocnione czy ważną infrastrukturę ..i przygotować wojskom teren ...czas aby czarne pokrywy odeszły do lamusa ..zbyt dużo energii ceduje się na czołg ..który staje się archaizmem przy swej krótkowzroczności a przede wszystkim żywotności bojowej ...czołg to błąd które nadęte staje się zerem ...

  22. Sssssss

    Ja bym proponował na bazie naszych warmate zrobić głowice do rakiet lagust, od tego zacząć możemy. Dalej rozwijać w roje.

  23. Hanys

    A my mamy WOT

  24. Wojciech

    A u nas co? Drony przenoszone na plecach piechocińców, jak za okupacji :-) Nawet Ukraińcy wpadnie na to że to bzdura i trzeba te drony postawić na jakimś lekko opancerzonym, wysokomobilnym nośniku. I nie jeden a 3 x 12. To minimum żeby zapewnić jakąkolwiek siłę uderzeniową. Poza tym drony wystrzeliwane z rur z samorozkładającymi się skrzydłami a nie skręcane w pocie czoła przed wystrzeleniem.

  25. Przechodzień

    Zwalczanie? IMP lub nabój. Nabój karabinowy zawsze będzie tańszy od najtańszego drona, dlatego trzeba rozwijać systemy oparte na szybkiej analizie danych z radarów lub kamer i zwykłych karabinach maszynowych.

Reklama