- Analiza
- Wiadomości
Tajlandia wybiera chińską broń. Czołgi i okręty podwodne w 2017 roku
Tajlandia zacieśnia współpracę militarno-wojskową z Chinami. W 2017 roku Bangkok planuje zakup okrętu podwodnego S26T i kolejnych czołgów VT-4 (MBT-3000). Decyzja wynika m. in. z opóźnień dostaw ukraińskich czołgów T-84 Opłot oraz wstrzymania dostaw amerykańskiego sprzętu po puczu w 2014 roku.
Jak poinformował głównodowodzący tajlandzkiej armii gen. Chalermchai Sittisat w rozmowie z „Bangkok Post”, rząd tego kraju zdecydował się pozyskiwać uzbrojenie w Chinach, zamiast zakupów w krajach zachodnich. Jednym z istotnych argumentów, jak przyznał, były „rozsądne ceny chińskiego sprzętu wojskowego”. Równie duży wpływ na wybór kraju pochodzenia miały problemy z dostawami ukraińskich czołgów T-84 Opłot oraz decyzja USA o zablokowaniu eksportu wielu rodzajów nowoczesnego sprzętu i uzbrojenia, wynikająca z puczu wojskowego w 2014 roku.
Kontrakt na pozyskanie przez Tajlandię 49 czołgów T-84 Opłot miał wartość 200 mln USD. Pierwszych pięć maszyn, po przeprowadzeniu testów w kraju producenta, dostarczono w lutym 2014 r, natomiast do końca roku 2016 było ich jedynie 20. Bangkok podjął decyzję o rezygnacji z dalszych konktraktów i ustaleniu ostatecznego terminu dostarczenia pozostałych maszyn na październik 2017 roku. Reszta kontraktu zostanie anulowana.
Czytaj też: Tajlandia kupuje chińskie czołgi VT4. Co z ukraińskimi T-84?
Bangkok już w ubiegłym roku podjął decyzje o zakupie 28 chińskich czołgów VT-4. Kolejne maszyny mają zostać zakontraktowane w bieżącym roku. Potrzeby tajskiej armii szacuje się na co najmniej 200 czołgów. gen. Chalermchai Sittisat zapowiedział, że celem Tajlandii jest nie tylko zakup, ale również rozwój własnego przemysłu zbrojeniowego, przechodząc od produkcji prostszego do bardziej skomplikowanego sprzętu. Chiny zaproponowały projekty współpracy w tym zakresie i wsparcia rozwoju możliwości produkcyjnych Tajlandii, ale też sprzedaż nowoczesnego sprzętu.
Oprócz czołgów VT-4 Bangkok planuje w kupić m. in. chińskie okrety podwodne S26T, które są eksportowym wariantem elektryczno-dieslowskich jednostek Type 039A. Zamówienie na pierwszą jednostkę ma zostać podpisane już w bieżącym roku za sumę 12 mld bahtów (około 337,5 mln dolarów). W ramach rozpisanego na jedenaście lat planu Tajlandia chce pozyskać trzy okręty tego typu. Jest to sprzęt, którego Bangkok nie byłby w stanie kupić na Zachodzie.
Czytaj też: Powstał tajski dywizjon okrętów podwodnych – bez okrętów...
Współpraca tajlandzko-chińska będzie obejmować znacznie szerszy zakres projektów zbrojeniowych i prawdopodobnie wprowadzi Bangkok w bliższą orbitę wpływów Pekinu. Uruchomienie licencyjnej produkcji np. transporterów opancerzonych, broni i elementów bardziej zaawansowanych systemów uzbrojenia to gospodarczo wybór znacznie lepszy niż zakupy na Zachodzie czy - znacznie tańsze - na Ukrainie. W tej sytuacji Tajlandia staje się już kolejnym państwem w regionie, z którego chiński przemysł zbrojeniowym wyprze dostawców z USA i Europy.
Za zależnością od chińskiego sprzętu idą też istotne wpływy polityczne i ekonomiczne. Jest to strategia „podejrzana” w Rosji, która w ostatnim czasie intensywnie „pcha się” na rynki, z których z przyczyn politycznych wycofały się Stany Zjednoczone, takie jak Egipt czy azjatyckie dyktatury. Chiny i Rosja oferują na rynkach blisko i dalekowschodnich technologie zbliżone do zachodniej oferty po niższych cenach i często proponując współpracę uzasadnioną bardziej politycznie niż ekonomicznie. Warto odnotować, że takich polityczno-etycznych wątpliwości jak Waszyngton nie ma Paryż, Berlin czy Londyn. Wspomniany wcześniej Egipt kupuje sprzęt we Francji i Rosji, a Tajlandia we Francji i Wielkiej Brytanii.
WIDEO: Rakietowe strzelania w Ustce. Patriot, HOMAR, HIMARS