Reklama
  • Wiadomości

Stan wyjątkowy w Turcji. Erdogan: Europa nie ma moralnego prawa nas krytykować

Recep Tayyip Erdogan wprowadził 3-miesięczny stan wyjątkowy, który ma pomóc władzom w opanowaniu sytuacji po puczu. Prezydent Turcji ogłosił swoją decyzję po zakończeniu spotkania z Radą Bezpieczeństwa Narodowego. Decyzja wejdzie w życie wraz z publikacją w dzienniku rządowym.

Fot. Kremlin.ru/Wikimedia, CC BY 4.0
Fot. Kremlin.ru/Wikimedia, CC BY 4.0

Erdogan powiadomił opinię publiczną o tej decyzji występując w środę przed kamerami telewizji w obecności członków gabinetu ministrów, po zakończeniu ponad pięciogodzinnego posiedzenia Rady Bezpieczeństwa Narodowego. – podaje agencja Reutera. 

Turecki prezydent zaznaczył, że ogłoszenie stanu wyjątkowego w żaden sposób nie narusza konstytucji. "Powodem ogłoszenia stanu wyjątkowego jest konieczność podjęcia szybkich i skutecznych działań w celu usunięcia zagrożeń dla demokracji, państwa prawa i wolności obywatelskich" – oświadczył. Zapowiedział, że uprawnienia gubernatorów w tureckich regionach zostaną znacznie poszerzone w okresie obowiązywania stanu wyjątkowego.

"Siły zbrojne są pod kontrolą i będą ściśle wypełnić polecenia rządu" – dodał. Jak podkreślił, osobiście – jako prezydent oraz naczelny dowódca tureckiej armii – "zadba o to, by oczyścić wojsko z wirusa". "Europa nie ma żadnego moralnego prawa, aby nas krytykować za decyzję o ogłoszeniu stanu wyjątkowego" – powiedział.

Wystraszona Europa? 

Zaniepokojenie skalą represji po nieudanej próbie puczu wyrazili w środę szefowie dyplomacji Niemiec i Holandii, Frank-Walter Steinmeier oraz Bert Koenders, którzy uczestniczą w międzynarodowych spotkaniach w Waszyngtonie poświęconych pomocy dla Iraku i walce z Państwem Islamskim. Wezwali władze w Ankarze do poszanowania rządów prawa. Steinmeier oświadczył, że rząd Niemiec "z niepokojem śledzi" doniesienia o tysiącach aresztowań w Turcji, o uniemożliwianiu profesorom opuszczania kraju oraz o zamykaniu mediów. 

Po ogłoszeniu przez tureckiego prezydenta stanu wyjątkowego szef niemieckiej dyplomacji wydał kolejne oświadczenie, w którym zaapelował do władz w Ankarze, aby nie obowiązywał on dłużej niż to naprawdę konieczne. Wezwał do poszanowania zasad państwa prawa oraz kierowania się regułą proporcjonalności w reakcji na pucz. Jak powiedział, jedynie potwierdzone solidnymi dowodami przypadki złamania prawa, a nie podejrzane dla władz sympatie polityczne danej osoby, upoważniają do podjęcia stosownych kroków.

Komentatorzy zwracają uwagę na fakt, że w warunkach stanu wyjątkowego zarówno prezydent, jak i rząd będą mogli wydawać dekrety i rozporządzenia bez konieczności uzyskania aprobaty władzy ustawodawczej – parlamentu, a także zawieszać lub ograniczać możliwość korzystania z pełni praw przez obywateli. Stan wyjątkowy stworzy też szersze ramy dla prześladowania przeciwników politycznych – zauważa Reuters. Do tej pory po piątkowym puczu zawieszono w obowiązkach, zwolniono, zatrzymano, poddano przesłuchaniom lub oskarżono ok. 60 tys. osób - głównie wojskowych, policjantów, sędziów, urzędników i nauczycieli.

Czytaj więcej: 50 tys. osób dotkniętych czystkami w Turcji

Erdogan zapowiedział wcześniej w środę dalsze zatrzymania. Powiedział też, że choć nie wiadomo, ile osób wzięło udział w próbie puczu z 15 lipca, to stała za nim mniejszość w siłach zbrojnych, "która chciała przejąć kontrolę nad większością". Nazwał ją "organizacją terrorystyczną" - to jest sformułowanie używane przez tureckie władze do określenia zwolenników islamskiego kaznodziei Fethullaha Gulena, którego Erdogan po raz kolejny oskarżył o to, że stał za przewrotem. Zapowiedział, że Ankara dołoży wszelkich starań, aby stopniowo doprowadzić do ekstradycji Gulena i osądzenia go w Turcji. 

Grecki azyl

Zgodnie z ostatnimi doniesieniami armia turecka poderwała w środę samoloty F-16 do pościgu za dwoma okrętami tureckiej straży przybrzeżnej, w których mogą znajdować się domniemani puczyści - podała prywatna turecka agencja Dogan. AFP podkreśla, że nie wiadomo, kto jest na pokładzie okrętów. 

Źródła w tureckim rządzie, z którymi rozmawiała agencja AFP, nie mogły potwierdzić tej informacji. Przedstawiciele rządu Grecji powiedzieli jedynie, że "okręt greckiej marynarki wojennej został wysłany w pobliże wyspy Simi (na Morzu Egejskim), ale nic jeszcze nie pozwala potwierdzić (informacji) o przybyciu tureckich wojskowych na tę wyspę".

Grecka wyspa Simi znajduje się w pobliżu tureckiego kurortu Marmaris, w którym prezydent Turcji Recep Tayyip Erdogan przebywał na urlopie, gdy doszło do nieudanego zamachu stanu. Twierdzi on, że zdołał z trudem uciec przed grupą wojskowych puczystów - pisze AFP. Według tureckich mediów władze poszukują teraz intensywnie osób, które mogły należeć do tego oddziału.

Ankara domaga się już od Grecji natychmiastowego wydania ośmiu wojskowych, którzy przylecieli tam z Turcji po nieudanej próbie przewrotu. Jak podaje AFP, jest to czterech oficerów w randze kapitana, dwóch sierżantów oraz dwóch dowódców, których ranga nie została sprecyzowana. W czwartek staną oni przed sądem w Aleksandrupoli we wschodniej Grecji. 

Premier Aleksis Cipras obiecał, że wniosek o azyl tych ośmiu uciekinierów z Turcji będzie rozważony szybko i z poszanowaniem norm praw międzynarodowego oraz konwencji regulujących kwestię praw człowieka.

PAP - mini

WIDEO: Rakietowe strzelania w Ustce. Patriot, HOMAR, HIMARS
Reklama
Reklama