Reklama

Siły zbrojne

Zbilansowana Marynarka Wojenna na nowe zagrożenia [WYWIAD]

Dowódca Centrum Operacji Morskich – Dowódca Komponentu Morskiego wiceadmirał Krzysztof Jaworski.
Dowódca Centrum Operacji Morskich – Dowódca Komponentu Morskiego wiceadmirał Krzysztof Jaworski.
Autor. Arkadiusz Dwulatek/ComCam DORSZ

Pod koniec roku redakcja Defence24.pl miała możliwość rozmowy z Dowódcą Centrum Operacji Morskich – Dowódcą Komponentu Morskiego wiceadmirałem Krzysztofem Jaworskim. Admirał Jaworski mówił o znaczeniu dowodzonego przez niego Centrum, o współczesnych zagrożeniach na Bałtyku oraz środkach i metodach przeciwstawiania się im. Rozmowę przeprowadził Jarosław Ciślak.

Jarosław Ciślak (defence24.pl): Zacznijmy od podstawowego pytania czyli jakie zadania wypełnia Centrum Operacji Morskich – Dowództwo Komponentu Morskiego?

Wiceadmirał Krzysztof Jaworski (COM-DKM): Najkrócej mówiąc Centrum Operacji Morskich - Dowództwo Komponentu Morskiego na co dzień dowodzi wydzielonymi siłami na morzu, w powietrzu i na lądzie. Oprócz tego zajmujemy się w trybie 24/7 sprawami związanymi z zabezpieczeniem ratownictwem na morzu. W tym przypadku wspieramy Morską Służbę Poszukiwania i Ratownictwa. Mamy do tego wydzielone siły z Brygady Lotnictwa MW, czyli śmigłowce. Oczywiście mamy dyżurną służbę operacyjną, która 24/7 pełni dyżur, nie tylko w zakresie ratownictwa w ścisłej korelacji z Morską Służbą Poszukiwania i Ratownictwa, ale przede wszystkim w zakresie ogólnej sytuacji na morzu, koordynowania i dowodzenia siłami, które są w morzu. Tak pokrótce, jeżeli chodzi o nasze zadania w czasie pokoju.

Reklama

Jakie są zadania COM-DKM przy dowodzeniu naszymi okrętami wchodzącymi czasowo w skład NATO-wskich zespołów?

Jeżeli chodzi o udział okrętów w stałych zespołach i w tak zwanych Polskich Kontyngentach Wojskowych to na co dzień dowodzi nimi Dowództwo Operacyjne RSZ, ponieważ wszystkie nasze kontyngenty wojskowe podlegają temu dowództwu. Tym niemniej my uczestniczymy po pierwsze w procesie certyfikacji tych okrętów przed ich wydzieleniem, a po drugie później w imieniu Dowódcy Operacyjnego sprawujemy kontrolę nad jednostkami, które się znajdują w stałych zespołach. Należy jednak pamiętać, że stałe zespoły NATO, podlegają pod dowództwo sojuszu. Natomiast w narodowym łańcuchu dowodzenia, podlegają pod wspomniane Dowództwo Operacyjne RSZ.

Czy w czasie pokoju jest jakakolwiek zależność COM-DKM w stosunku do innych NATO-wskich struktur dowodzenia?

W czasie pokoju jako Dowództwo Komponentu Morskiego, które tak jak wcześniej wspomniałem dowodzi wydzielonymi siłami, współpracujemy z dowództwem sojuszniczym Allied Maritime Command (MARCOM), ale nie ma tutaj relacji dowodzący-dowodzony. Jest natomiast codzienna współpraca.

Czy w czasie ewentualnych działań wojennych struktura ta ulegnie zmianie?

Sytuacja zmieniła się po 2022 roku, czyli po agresji Rosji na Ukrainę. Wcześniej NATO miało tak zwane plany ewentualnościowe. Sojusz stwierdził, że nie przystają one już do zmienionej sytuacji bezpieczeństwa w regionie Europy. Stąd powstała koncepcja zmiany ich na plany regionalne. I takie plany niedawno zostały zatwierdzone. Mamy trzy takie plany. Plan dla naszego regionu to centralny plan regionalny. Za realizację tego planu odpowiada Allied Joint Force Command zlokalizowane w Brunssum w Holandii. W ramach tych planów regionalnych powstały w różnych rejonach odpowiedzialności odpowiednie dowództwa niższego szczebla. Jeśli mówimy o domenie morskiej nazywają się one Command Task Force (CTF). W naszym regionie sojusz ustanowił Commander Task Force - Baltic, którego działalność została zainagurowana 1 października tego roku. Ma ono siedzibę w Rostoku w Niemczech. W czasie pokoju jest w tzw. fazie dyżurowej, gotowe do działania na czas kryzysu czy też wojny. Na czas pokoju koordynuje działania na Bałtyku, monitoruje sytuację, tworzy zintegrowany obraz sytuacji. Na czas wojny może przejąć dowodzenie nad siłami na Bałtyku i działać w podległości pod wspomniane dowództwo MARCOM.

Czytaj też

Czy mogę poprosić o więcej szczegółów dotyczących tego nowego dowództwa w Rostoku?

Dowództwo to powstało dlatego, że taka była wola sojuszu w celu dopasowania się do aktualnej sytuacji w Europie, a w tym przypadku na Bałtyku. Dowództwo MARCOM obejmuje cały obszar odpowiedzialności NATO. W związku z tym na niższym szczeblu podzielono odpowiedzialność na mniejsze rejony. Ogólnie zadania CTF B to planowanie działań, ich koordynacja i dowodzenie siłami przydzielonymi. W tej chwili dowództwo to działa w oparciu o niemieckie DEU MARFOR czyli German Maritime Forces Staff. Dowodzi nim niemiecki dwugwiazdkowy admirał, jego zastępcą jest polski jednogwiazdkowy admirał, a szefem sztabu oficer szwedzki. Obecnie polskim zastępcą jest kontradmirał Piotr Nieć.

Za cztery lata nastąpi rotacja i w 2028 roku to Polska przyjmie rolę bałtyckiego CTF. Dowódcą będzie polski admirał, a jego zastępcą niemiecki lub szwedzki oficer, czyli analogicznie do tego co w tej chwili jest w Rostoku. Jest to dla nas bardzo ważne, bo będziemy w tym momencie liderem na Bałtyku. Będziemy kierowali, koordynowali i dowodzili siłami morskimi.

Trzon dowództwa będą stanowili nasi oficerowie i będzie one działało w oparciu o nasze dowództwo POL MARFOR. W dowództwie tym będą również oficerowie z innych państw bałtyckich sojuszu.

Reklama

O co oparte będzie dowództwo POL MARFOR?

Będzie to praktycznie COM-DKM. W tej chwili POLMARFOR tworzy się. To jest kwestia dopasowania strukturalnego, funkcjonalnego, proceduralnego, żeby być w pełni kompatybilnym z siłami sojuszu w nowej sytuacji bezpieczeństwa. Bo oczywiście w NATO jesteśmy od 25 lat, więc ta kompatybilność już była wcześniej, ale dopasowujemy się do aktualnej sytuacji w regionie po tych zmianach, które nastąpiły dwa lata temu.

Dowódca Centrum Operacji Morskich – Dowódca Komponentu Morskiego wiceadmirał Krzysztof Jaworski.
Dowódca Centrum Operacji Morskich – Dowódca Komponentu Morskiego wiceadmirał Krzysztof Jaworski.
Autor. Marcin Purman/8.FOW

Czyli POL MARFOR będzie dowodziło okrętami polskimi, ale również np. niemieckimi czy szwedzkimi?

To wszystko zależy od planów regionalnych, gdzie wszystko jest wpisane. O szczegółach nie mogę mówić, ale są okręty wydzielone ze wszystkich państw bałtyckich i sojusz decyduje, w którym momencie zostaną aktywowane i przekazane pod dowództwo regionalne.

Czy to jest pierwsze dowództwo morskiego NATO obejmującego tylko Bałtyk?

W tej postaci tak.

Jak zdaniem Pana Admirała powinna wyglądać nasza Marynarka Wojenna?

Marynarka Wojenna jako całość powinna być zbilansowana i opierać się przede wszystkim o siły nawodne i podwodne, ale również jednostki nadbrzeżne i lotnictwo morskie. Biorąc pod uwagę nasze zadania i siły, które w tej chwili mamy i które są planowane do zakupu, uważam, że to jest to, co nam zabezpieczy wykonanie naszego podstawowego zadania.

Musimy mieć siły uderzeniowe, obecnie mamy już Morską Jednostkę Rakietową, mamy małe okręty rakietowe, a będziemy mieć fregaty Miecznik, które będą uzbrojone w rakiety przeciwokrętowe. Żeby siły te mogły działać bezpiecznie, muszą mieć zapewniony „parasol powietrzny” nad sobą, czyli musimy mieć obronę przeciwlotniczą przed środkami napadu powietrznego, co w tej chwili zapewniają nam Siły Powietrzne. W niedalekiej przyszłości takie wsparcie zapewnią nam aktualnie budowane fregaty Miecznik.

Dodatkowo musimy mieć zdolności działania w dolnej półsferze. W tej chwili mamy już je zabezpieczone, szczególnie w postaci niszczycieli min, których wkrótce będziemy mieli już sześć, a ich zdolności kilkukrotnie przewyższają możliwości poprzednich okrętów przeciwminowych.

No i last but not least, okręty podwodne. Mamy w tej chwili jeden okręt, tym niemniej oczywiście czekamy na nowe okręty, które mają być i które nam zabezpieczą działanie w dolnej półsferze. Ich zadaniem będzie zwalczanie okrętów podwodnych i nawodnych przeciwnika oraz prowadzenie rozpoznania. Marynarce Wojennej potrzebne są też siły zwalczania okrętów podwodnych. W tej chwili mamy te siły, bo mamy dwie fregaty, które mają w pełni te zdolności. Mamy już też nowe śmigłowce AW101.

Czytaj też

Mówiąc o Marynarce Wojennej mówimy również o jednostkach nadbrzeżnych, które zabezpieczają bieżące zadania, czyli o jednostkach inżynieryjnych, obrony przeciwlotniczej itd. Działania zabezpieczają również jednostki logistyczne jak komendy portów wojennych.

W powietrzu funkcjonuje lotnictwo morskie czyli Brygada Lotnictwa MW, która zabezpiecza rozpoznanie, ratownictwo oraz zwalczanie okrętów podwodnych.

Aby móc działać potrzebne jest rozpoznanie i obecnie jest one zabezpieczone, oprócz wspomnianego lotnictwa, poprzez Grupę Okrętów Rozpoznawczych i 6. Ośrodek Radioelektroniczny.

Albatros od dziobu.
Albatros od dziobu.
Autor. Jarosław Ciślak/Defence24.pl

Czy potrzebne są naszym siłom morskim duże okręty zaopatrzeniowe, które by mogłyby wchodzić w skład zespołów NATO-wskich, czy też towarzyszyć naszym okrętom w dalekich rejsach?

Takie okręty też są w planach. Ale modernizacja sił musi być realizowana po kolei zgodnie z priorytetami. W pierwszej kolejności okręty uderzeniowe, a następnie pozostałe.

Prezydent RP już dwa razy złożył do Sejmu propozycje ustaw zmieniających system kierowania i dowodzenia Siłami Zbrojnymi RP. Zgodnie z tymi projektami z Dowództwa Operacyjnego RSZ i Dowództwa Generalnego RSZ ma powstać jedno połączone dowództwo, któremu mają podlegać dowództwa poszczególnych rodzajów sił zbrojnych, m. in. Dowództwo Marynarki Wojennej. Czy jest to dobra koncepcja?

Tak. To odtworzone Dowództwo Marynarki Wojennej skupiałoby w sobie dowództwo POL MARFOR oraz obecne kompetencje Inspektoratu Marynarki Wojennej. W jednym ręku mielibyśmy skupione funkcje dowodzenia, czyli force usera, jak i również funkcje typowe dla force providera.

Podległość pod dowództwo połączone jest również oczywiste, ponieważ w tej chwili prowadzimy działanie wielodomenowe i nie możemy się skupiać tylko na domenie morskiej. Poszczególne domeny nachodzą się na siebie i zazębiają się. My jesteśmy tym trybikiem w domenie morskiej, stąd podleganie pod dowództwo połączone jest jak najbardziej zasadne, bo musi być dowództwo, które będzie koordynowało te działania w ramach wielodomenowych operacji.

Reklama

Jakie obecnie zagrożenia na Bałtyku widzi dowódca COM-DKM?

Wojna hybrydowa na Bałtyku trwa już w tej chwili. Konkretne zagrożenia widzimy na co dzień. Od momentu uszkodzenia rurociągów Nord Stream obserwujemy je na bieżąco. Najważniejsze dotyczą krytycznej infrastruktury morskiej. Mówimy tu o kablach energetycznych i telekomunikacyjnych, rurociągach jak np. najważniejszy dla nas Baltic Pipe, o terminalach gazowych LNG w Świnoujściu, a w przyszłości o pływającym terminalu w Gdańsku. Również porty handlowe w Gdańsku, Gdyni i zespół portowy Szczecin-Świnoujście należy traktować jako infrastrukturę krytyczną. Swoboda żeglugi i bezpieczny transport towarów oraz bezpieczne ich wyładowanie w portach jest niezwykle istotne dla Polski. Niedługo pojawią się morskie farmy wiatrowe i nie można zapomnieć o polskich platformach wiertniczych na Bałtyku.

Poważnym problemem stają się również przypadki zakłócania sygnałów systemu GPS na Bałtyku. Może to zdezorganizować żeglugę w danym rejonie.

Czytaj też

Jak obecnie przeciwdziałamy pojawiającym się zagrożeniom?

Wrócę do września 2022 roku, kiedy to rozpoczęliśmy przeciwdziałać temu, mając na uwadze niebezpieczeństwo grożące naszej infrastrukturze krytycznej. Prowadzimy operację pod kryptonimem Zatoka. Prowadzi ją Marynarka Wojenna w bardzo ścisłej współpracy ze Strażą Graniczną. Polega to przede wszystkim na obserwacji i monitoringu tego, co może być podejrzane i na co trzeba zwrócić większą uwagę.

Dodatkowo demonstrujemy fizyczną obecność na akwenie poprzez patrolowanie i monitorowanie akwenów przez nasze okręty i jednostki pływające Straży Granicznej. Gdy nasza jednostka znajduje się w danym rejonie to zakładamy, iż nasz potencjalny adwersarz nie odważy się zaatakować. A jeśli by do tego jednak doszło, to okręty mają siły i środki, które na mocy prawa umożliwią czynne przeciwstawienie się tym atakom. Dodatkowo mamy siły przystosowane do obserwacji toni podwodnej. Na bieżąco sprawdzamy czy wszystko jest w porządku na dnie Bałtyku, szczególnie na ważnych dla nas instalacjach podmorskich.

O szczegółach Operacji Zatoka nie mogę powiedzieć więcej, aby nie zdradzić naszych sposobów działania. Nikt nie jest w stanie przez 24/7 pilnować każdego metra rury czy kabla podwodnego. Dlatego stosuje się środki technicznej obserwacji oraz obserwuje wszelkie podejrzane jednostki pływające, które wykonują nietypowe manewry w rejonach instalacji podwodnych.

Mały okręt rakietowy ORP Piorun.
Mały okręt rakietowy ORP Piorun.
Autor. Jarosław Ciślak/Defence24.pl

Dzisiaj nasze siły okrętowe stacjonują w dwóch bazach, w Gdyni i Świnoujściu, a Gdynia jest stosunkowo blisko Rosji. Czy te dwie bazy oraz dwa punkty manewrowego bazowania w Kołobrzegu i w Helu są wystarczające. Czy jesteśmy przygotowani również do działań w oparciu o zagraniczne bazy morskie?

Tak, jesteśmy przygotowani na działania w oparciu o zagraniczne bazy, bo jesteśmy w sojuszu i w razie potrzeby będziemy z nich korzystać.

Ewentualna wojna nie pojawi się w sposób nagły, bo będą poprzedzające ją symptomy. Wiadomo, że w takim przypadku nie będziemy stać w portach. Wcześniej wyjdziemy w morze i będziemy gotowi do działania. Dlatego te dwie nasze bazy morskie są wystarczające do codziennego bazowania i stacjonowania.

Okręty nie są po to, żeby stały w bazach. Okręty mają być na morzu.

Co według Pana Admirała trzeba robić dla popularyzacji w społeczeństwie spraw i potrzeb Marynarki Wojennej, ale przede wszystkim dla popularyzacji potrzeby stałej obecności Marynarki wojennej na Bałtyku.

Myślę, że najważniejsze jest właśnie uświadomienie społeczeństwu, obywatelom, że jesteśmy krajem morskim, że nasza gospodarka również jest oparta na gospodarce morskiej oraz, że mamy morze, z którego musimy korzystać. Gospodarka morska to system naczyń powiązanych. Nie ma floty handlowej, przemysłu stoczniowego, administracji morskiej, uczelni morskich, farm wiatrowych, platform wiertniczych bez Marynarki Wojennej. Wszystko co dostarcza się od strony morza, zarówno statkami handlowymi jak i rurociągami czy kablami podmorskimi wymaga ochrony w czasie pokoju i obrony w czasie wojny.

Nie ma możliwości, żeby każdy statek handlowy szedł w konwoju z fregatą przy burcie i od portu wyjścia do portu wejścia był eskortowany. To jest sprawa oczywista. Robić to należy w sposób systemowy. Musimy stale utrzymać świadomość sytuacyjną na naszych akwenach, czyli musimy wiedzieć, co się na nich dzieje i wtedy możemy przewidzieć ewentualne zagrożenia. Dotyczy to nie tylko Bałtyku. Mamy na świecie tak zwane chokepointy, które są bardziej lub mniej niebezpieczne. Jeżeli dany rejon jest niebezpieczny, to my również jako Polska angażujemy się w jego zabezpieczenie. Mamy teraz przykład chociażby Morza Czerwonego, gdzie istnieje wysoki stopień zagrożenia dla żeglugi. W związku z nim niektóre statki idą dookoła Przylądka Dobrej Nadziei zamiast iść przez Kanał Sueski, pomimo dłuższej trasy - i co za tym idzie - wyższych kosztów, ale omijając niebezpieczny akwen. Polska będąc członkiem społeczności międzynarodowej daje wkład w to zabezpieczenie. W przypadku Morza Czerwonego okrętów tam nie wysłaliśmy, ale mamy tam swoich oficerów w dowództwie tej operacji. Patrząc bliżej już na nasze podwórko, czyli Bałtyk, najlepszym przykładem są gazowce, które przychodzą do terminala LNG w Świnoujściu. Są one objęte szczególną naszą opieką realizowaną razem z Strażą Graniczną. Monitorujemy je, eskortujemy w momencie wejścia tych jednostek, żeby były bezpieczne i żeby nie stało się im nic niebezpiecznego.

Czyli kolokwialnie mówiąc istnienie Marynarki Wojennej i operowanie jej na Bałtyku jest konieczne właśnie dla zachowania tego bezpieczeństwa?

Tak. Z brzegu nie da się zabezpieczyć szlaków komunikacyjnych.

Czytaj też

Czy po wstąpieniu Szwecji i Finlandii do NATO, niektórzy obserwatorzy nie za pochopnie wyciągają wnioski, że Bałtyk jest teraz „morzem wewnętrznym NATO” i zagrożenia na nim występujące zdecydowanie zmalały?

Ta nowa sytuacja absolutnie nie zwalnia nas z obowiązku dbania o naszą Marynarkę Wojenną i jej rozwój. Poszerzenie NATO zwiększa możliwości działania sojuszu, ponieważ Szwecja i Finlandia wnoszą swój całkiem niemały wkład militarno-gospodarczy. Ale pamiętamy cały czas o tych wcześniej wspomnianych zagrożeniach ze strony naszego potencjalnego adwersarza, czyli Rosji. Nadal w pobliżu mamy Obwód Królewiecki oraz oddalony rejon Petersburga, który połączony jest tylko morskimi i powietrznymi liniami komunikacyjnymi na Bałtyku. Dostarczane są nimi towary oraz odbywa się ruch pasażerski. Drogą lądową Rosjanie obecnie nie mogą tego robić. Poza tym Obwód Królewiecki nadal jest zmilitaryzowany rejonem. Jest tam w Bałtijsku największa baza Marynarki Wojennej Rosji na Bałtyku. W Królewcu i Petersburgu są stocznie, które produkują i remontują okręty dla wszystkich flot Federacji Rosyjskiej, jak i dla swoich zagranicznych sojuszników. Zagrożenia pozostały, czego przykładem są ostatnie naruszenia kabli podmorskich. Pomimo, iż niektórzy nazywają Bałtyk właśnie „morzem wewnętrznym NATO” niestety nie spodziewamy się, żeby one zniknęły w najbliższej przyszłości.

Na zakończenie, co Pan admirał chciałby jeszcze dodać do naszej rozmowy?

Chciałbym, żeby mocno wybrzmiało to, że potrzebujemy dobrej, silnej i zbilansowanej Marynarki Wojennej.  Zawsze mówię zbilansowanej. I w tym kontekście to, co ostatnio było zapowiedziane przez Pana Ministra, czyli powstanie Wojsk Dronowych, również wpisuje się w to zbilansowanie. Drony również są nam potrzebne, jako uzupełnienie posiadanych i budowanych obecnie jednostek załogowych. To jest sprawa oczywista.

Dziękuję za rozmowę.

Reklama

Rok dronów, po co Apache, Ukraina i Syria - Defence24Week 104

Komentarze (2)

  1. Przyszłość

    Ciekawe czy wspolpacuja z niemcami na temat ataku terrstycznego pewnej ukrainskiej grupy na Nord Streem 2

  2. MiP

    Polska Marynarka Wojenna to jest dzisiaj obraz nędzy i rozpaczy.....

Reklama