Reklama

Siły zbrojne

Zakup F-35 połączył Niemcy i Polskę [OPINIA]

Autor. Tech. Sgt. Nicholas Myers/USAF

W mijającym roku Niemcy dołączyły do użytkowników myśliwca F-35, który zastąpi samoloty Tornado w systemie NATO Nuclear Sharing. To pierwszy duży projekt, finansowany ze specjalnego funduszu Bundeswehry. Co ciekawe, choć Niemcy i Polska mają różne priorytety jeśli chodzi o pozyskiwanie sprzętu, to akurat sposób i założenia zakupu amerykańskiej maszyny piątej generacji były – pomimo pewnych różnic, w tym dotyczących samego celu wykorzystania myśliwców F-35 – bardzo podobne. Czy można więc powiedzieć, że zakup F-35 połączył Niemcy i Polskę?

Reklama

Podpisana w grudniu 2022 i warta ponad 8,3 mld euro umowa zakłada zakup przez Niemcy 35 myśliwców F-35A, wraz z bogatym pakietem uzbrojenia i wyposażenia dodatkowego, obejmującym na przykład pociski manewrujące JASSM-ER, „inteligentne" małowymiarowe bomby GBU-53 SDB-II czy pociski powietrze-powietrze AMRAAM w wersji C-8. Jak na Niemcy, tempo procedowania tego zakupu było wręcz rekordowe. Sam kontrakt można śmiało nazwać „wojennym", bo decyzja o jego podpisaniu została podjęta w trzy tygodnie po otwartej agresji Rosji na Ukrainę. Warto przypomnieć, jak wyglądała droga Niemiec do myśliwca piątej generacji – i jak odnosi się to do Polski.

Reklama

Czytaj też

Reklama

Wojna ułatwia trudne decyzje

Niemcy od dłuższego czasu byli świadomi, że czas samolotów uderzeniowych Tornado, przeznaczonych do działania w systemie Nuclear Sharing, w którym sojusznicze maszyny przenoszą udostępnioną przez Amerykanów broń jądrową, nieuchronnie się kończy. O ile część tamtejszych polityków i opinii publicznej była przeciwko kontynuowaniu zaangażowania w sojuszniczy system odstraszania, a wycofanie Tornado w 2030 roku postrzegano jako „okazję" do wycofania z Niemiec broni jądrowej, to resort obrony i wojsko od dłuższego czasu analizowały konieczność wprowadzenia nowych maszyn. Program zastąpienia Tornado miał zresztą szerszy zakres, niż tylko wprowadzenie samolotów do przenoszenia broni jądrowej. Chodziło też o zdolności walki radioelektronicznej i przełamania obrony powietrznej przeciwnika (niemieckie Tornado przenoszą pociski HARM i są dostosowywane do nowszych AARGM).

Pod uwagę brano kilka wariantów. Niemiecki przemysł, w szczególności koncern Airbus, optował za tym, by całe zamówienie skierować do krajowej zbrojeniówki i dostosować Eurofightera do przenoszenia broni jądrowej, choć proces ten był obarczony wieloma ryzykami. Z sił powietrznych już w 2017 roku płynęły sygnały, że preferowanym następcą dla Tornado jest F-35, jako maszyna będąca w seryjnej produkcji i dysponująca zdolnościami piątej generacji. Nie bez znaczenia jest też fakt, że w wypadku zastąpienia Tornado wyłącznie Eurofighterami niemieckie lotnictwo pozostałoby z jednym typem samolotu bojowego, co nie jest do końca korzystne z punktu widzenia prowadzenia działań operacyjnych. Zakupowi amerykańskich myśliwców (pod uwagę brano też Super Hornety i Growlery oraz F-15E Strike Eagle) sprzeciwiali się jednak niemieccy politycy.

Czytaj też

Powstał więc pewien impas. Pierwszą próbę przełamania go podjęła jeszcze w 2020 roku Annegret Kramp-Karrenbauer, minister obrony w rządzie Angeli Merkel. Zdecydowała, że Niemcy zakupią 30 myśliwców Super Hornet i 15 Growlerów do specjalistycznych zadań Nuclear Sharing i walki elektronicznej, a równolegle zostanie zrealizowany zakup kolejnej partii Eurofighterów. O ile jednak jeszcze w 2020 roku kontrakt na 38 Typhoonów (formalnie zastępujących starsze myśliwce tego typu, a nie Tornado), zatwierdził Bundestag, to decyzji w sprawie amerykańskich myśliwców wciąż nie było. To wywoływało irytację wśród sojuszników, zwłaszcza Stanów Zjednoczonych. W maju 2020 roku ambasador USA w Niemczech Richard Grenell wezwał Berlin, a zwłaszcza współrządzącą z CDU/CSU partię SPD, do honorowania zobowiązań sojuszniczych.

W drugiej połowie 2021 roku w Niemczech odbyły się wybory parlamentarne, a partia CDU/CSU, do której należała minister obrony, znalazła się poza rządem, złożonym teraz z koalicji partii SPD, Zielonych oraz liberalnej FDP. Po burzliwych dyskusjach koalicja zdecydowała, że będzie kontynuować udział w programie Nuclear Sharing, także po to, by nie zaburzać spójności Sojuszu Północnoatlantyckiego. Do utrzymania tej zdolności wzywał Niemcy też sekretarz generalny Jens Stoltenberg, a „w tle" cały czas pojawiały się sugestie, że jeśli Niemcy nie zgodzą się na utrzymanie broni jądrowej na swoim terytorium, to może ona zostać przemieszczona na wschodnią flankę.

Niemiecki Tornado z pociskami HARM.
Niemiecki Tornado z pociskami HARM.
Autor. Bundeswehr/Piz Luftwaffe

W Niemczech cały czas trwały prace analityczne dotyczące następcy Tornado i zdolności przenoszenia broni nuklearnej. W styczniu br. pojawiły się głosy, że ministerstwo obrony skłania się ku zamówieniu myśliwców F-35. Formalną decyzję ogłoszono w marcu br., trzy tygodnie po otwartej agresji Rosji na Ukrainę i mniej niż 20 dni po tym, jak kanclerz Olaf Scholz ogłosił wart 100 miliardów euro fundusz, z którego zakup ma być sfinansowany.

Potem było już „z górki". Zgodę na zakup F-35 Niemcy otrzymały w końcu lipca, a więc mniej niż pół roku po wysłaniu wniosku w trybie FMS. W grudniu Bundestag zatwierdził kontrakt i ten został podpisany. Sposób, w jaki realizowano zakup F-35 po podjęciu decyzji politycznej różni się od większości kontraktów, podpisywanych przez Niemcy. Postawiono nie na długotrwałe, wręcz niekończące się analizy, negocjacje i procedury konkurencyjne, spowalniane przez kolejne odwołania, a na zakup w trybie międzyrządowym.

Czytaj też

Dzięki temu kontrakt był podpisany w dziewięć miesięcy od decyzji politycznej, choć jeszcze nieco ponad rok przed jego sygnowaniem pojawiały się głosy, by zdolności jaką daje F-35, w ogóle w Niemczech nie rozwijać. Postawiono na zdecydowanie i zakup międzyrządowy, niejako kosztem konkurencji i inwestycji w niemiecki przemysł. I efektem jest podpisana umowa. Umowa na system, który siły powietrzne chciały kupić od lat, ale... nie było decyzji politycznej i „proceduralnych" podstaw. Gdy jednak je stworzono, to sprawy poszło bardzo szybko.

Niemcy a Polska

Choć Polska w przeciwieństwie do Niemiec nie uczestniczy w programie Nuclear Sharing, to w kwestii przygotowania i realizacji zakupu F-35 jest wiele podobieństw pomiędzy oboma krajami. Podobnie jak w Niemczech, w Polsce F-35 był w obszarze zainteresowania wojskowych, jako samolot mający zastąpić maszyny starszego typu (w wypadku RP chodziło oczywiście o MiG-29 i Su-22). Już w 2014 roku na jednym z posiedzeń Sejmowej Komisji Obrony Narodowej ze strony przedstawiciela Sił Powietrznych padła teza o planowanym zakupie 64 myśliwców „piątej generacji" do 2030 roku. Choć nie zostało to ujęte w planach modernizacji technicznej w obowiązującej wtedy perspektywie finansowej (do 2022 roku), to w zasadzie już wtedy było wiadomo, że wojskowi widzą potrzebę posiadania zdolności, jaką dają myśliwce F-35.

Czytaj też

Po zmianie rządu w końcu 2015 roku rozpatrywano różne warianty zakupu nowych myśliwców. Ówczesne kierownictwo MON przez pewien czas deklarowało zainteresowanie używanymi F-16, które miałyby być remontowane w polskich zakładach. Mówiło się nawet o sporze między resortem obrony a kierownictwem Sił Powietrznych (tu - pomimo różnic politycznych pomiędzy ówczesnym MON w Polsce i Niemczech - jest pewne podobieństwo między oboma krajami).

Przeprowadzony w 2017 roku Strategiczny Przegląd Obronny rekomendował zakup dwóch eskadr myśliwców piątej generacji (de facto F-35), ale też zwiększenie potencjału liczebnego w zakresie maszyn generacji „4+". Pod koniec 2017 roku Inspektorat Uzbrojenia rozpoczął prace analityczne w sprawie programu maszyny nowej generacji Harpia, w którym jednak jeszcze uwzględniano różne alternatywy. A deklarowany przez MON termin podpisania kontraktu na 2020 rok wielu obserwatorów uznawało za mało realny, biorąc pod uwagę doświadczenia szeregu innych programów, „wieczne fazy analityczno-koncepcyjne", jak i stopień skomplikowania procesu zakupu myśliwca.

W Polsce czynnikiem, który przyspieszył zakup F-35, była seria zdarzeń z udziałem MiG-ów-29
W Polsce czynnikiem, który przyspieszył zakup F-35, była seria zdarzeń z udziałem MiG-ów-29
Autor. J.Sabak / Defence24.pl

Czynnikiem, który spowodował przyspieszenie zakupu F-35 była jednak seria wypadków myśliwców MiG-29, do których doszło pod Kałuszynem (grudzień 2017 roku), Pasłękiem (lipiec 2018 roku, śmierć poniósł pilot) oraz Drgiczem (marzec 2019 roku). „W tle" było też wyjście Turcji z programu F-35 i chęć zacieśnienia współpracy z administracją amerykańską. Tym bardziej, że prezydent Trump, ale i jego otoczenie stawiało na transakcyjną politykę zagraniczną.

28 listopada 2018 roku resort obrony poinformował: „Minister Mariusz Błaszczak polecił Szefowi Sztabu Generalnego Wojska Polskiego przyśpieszenie realizacji programu, którego efektem będzie pozyskanie samolotu myśliwskiego nowej generacji wprowadzającego nową jakość w działaniach lotniczych, jak też wsparcia pola walki. Myśliwiec będzie operować w środowisku antydostępowym i sieciocentrycznym oraz będzie współpracował z komponentem sojuszniczych wojsk lotniczych".

Czytaj też

Dokładnie pół roku później, podczas otwarcia pierwszej w historii konferencji Defence24 DAY 28 maja minister Błaszczak poinformował o wysłaniu do Stanów Zjednoczonych wniosku Letter of Request w sprawie pozyskania 32 myśliwców F-35A wraz z pakietem szkoleniowym i logistycznym. Zgody Kongresu i Departamentu Stanu uzyskano szybko, bo we wrześniu, a po negocjacjach w styczniu 2020 roku podpisano umowę. Podobnie jak w wypadku Niemiec, w wypadku Polski decyzja polityczna o zakupie F-35 okazała się kluczowa dla realizacji tego zakupu i pozwoliła go przeprowadzić w krótkim czasie. A przedstawiciele sił powietrznych już dużo wcześniej oczekiwali myśliwców piątej generacji. Udało się więc rozpocząć realizację zakupów, że reforma systemu pozyskiwania sprzętu była dopiero w planach, a wiele priorytetów było odkładanych przez ciągnące się procedury.

Podobieństwa i różnice

Oczywiście pomiędzy zakupami F-35 przez Polskę i Niemcy są też różnice. Berlin zdecydował się na zamówienie w jednym pakiecie samolotów wraz z uzbrojeniem, Polska – tak jak na przykład Belgia – będzie je kupować oddzielnie. Dla Niemiec F-35 jest głównie nośnikiem broni jądrowej, choć równolegle – jak się wydaje – ma służyć do konwencjonalnych uderzeń na cele w głębi ugrupowania przeciwnika.

W wypadku Polski zadania myśliwców są jedynie konwencjonalne, a ich kluczowym elementem, obok działań ofensywnych jest wsparcie systemu obrony powietrznej i całego systemu dowodzenia w informacje. Swoją drogą, jeśli Niemcy zdecydują się na system IBCS, by ich służące do 2048 roku Patrioty były w takim samym standardzie, jak w armii amerykańskiej, to również dla nich F-35 może objąć podobną rolę. Przedstawiciele przemysłu lotniczego wskażą zapewne inną różnicę, polegającą na tym że F-35 będzie jedynym samolotem bojowym produkowanym poza Niemcami, podczas gdy Polska pozyskuje od partnerów zagranicznych wszystkie typy myśliwców.

Eurofighter EK JSabak
Prezentowana podczas ILA 2022 jedna z koncepcji samolotu Eurofhgter EK.
Autor. J. Sabak

To prawda, ale trzeba pamiętać o jeszcze jednym elemencie. Dla Polski, zdecydowanie mniej zamożnej od Niemiec, F-35A (wraz z zakupionymi już po wybuchu wojny FA-50/FA-50PL) jest następcą Su-22 i MiG-29, które mają bardzo ograniczone zdolności, podczas gdy stare, niemieckie Tornado, nawet „u schyłku" swoich resursów i w sytuacji coraz większej awaryjności mają cały czas nowoczesne wyposażenie i uzbrojenie, jak chociażby pociski manewrujące Taurus KEPD 350, których użycie jest wciąż ćwiczone, czy wprowadzane do służby pociski przeciwradiolokacyjne nowej generacji AARGM.

Przebieg procedur zakupów F-35 w Polsce i w Niemczech pokazuje jednak, że przy dużej determinacji politycznej zakupy uzbrojenia można realizować w relatywnie krótkim czasie. I wcale nie musi to dotyczyć tylko zakupów od partnerów zagranicznych, choć – ze względów polityczno-strategicznych – często tak właśnie jest. Trzeba jednak pamiętać, że – przykładowo – Niemcy od lat produkują na eksport nowoczesne systemy przeciwlotnicze krótkiego zasięgu, ale wciąż nie ma kontraktu na ich zakup dla Bundeswehry, podobnie jest z wieloma innymi rodzajami sprzętu dla wojsk lądowych. Jeśli więc w danym państwie mamy system pozyskiwania sprzętu który jest z różnych przyczyn dysfunkcjonalny, pozostają zakupy na bazie decyzji politycznej, bo ona – nawet w warunkach skomplikowanych przepisów – może pewne kwestie uprościć i usprawnić. Pytanie, czy Niemcy i Polska będą miały szanse na szerszą współpracę obronną, patrząc na to, że oba państwa wykorzystują F-35 i Patrioty.

Reklama

"Będzie walka, będą ranni" wymagające ćwiczenia w warszawskiej brygadzie

Komentarze (7)

  1. easyrider

    To pozorne połączenie. Taki sam sojusz jak Grecji i Turcji w NATO. Mamy złe zaszłości historyczne z winy Niemiec i jesteśmy dla nich łupem gospodarczym. Sam fakt zakupu samolotów F35 niczego nie zmienia. Z podobnych względów dobre relacje z Rosją nie są możliwe.

  2. atom

    Nasza wymiana handlowa z Niemcami jest większa niż ich z Rosją, fak,t było ostatnio info że wyciągaja z krajów takich jak my (poddostawcy) ok 5 razy więcej niż wpłacają do kasy unii. Ale zawsze kij ma 2 strony, czasy gdy produkowaliśmy stosunkowo proste komponenty kończą się, w PL lokowane są zdolności produkcyjne z najwyższej półki, Korea też tak rozpoczynała.................. a dzisiaj "majstrują" KF 21, notabene sądzę że wejście w FA50 jest swoistą "furtką" do pozyskania KF 21 , nie możemy - uważam ,całkowicie "wisieć" na USA, KF21 właśnie ma przenosić uzbrojenie USA/Europejskie

    1. gregorx

      @atom A po co nam samolot znacznie gorszy od F-35? Już jedną pomyłkę w postaci FA-50 popełniliśmy....

    2. WolnyPowolny

      Z Rosją bardziej znaczącą. Dzięki taniej energii całą UE szła w górę zwłaszcza Niemcy. Po to właśnie hitrel atakował ZSRR by mieć rope. Polska ropy nie ma zupełnie inne znaczenie dla Niemiec.

    3. Qwest

      @gregorx skąd wiesz jaki jest kf21, lepszy?, gorszy? Może przy zakupie pozyskamy jakieś technologie? Możemy wymieniać się tylko poglądami, snuć hipotezy na dany temat nic więcej.

  3. Cyber Will

    Polskę z Niemcami "ŁACZY" jedynie wspólna granica. Z kolei wymiana handlowa jest po prostu naturalną koleją rzeczy. Pozostałe znaczące sprawy zupełnie nas różnią. Niemcy są polityczno-gospodarczym sojusznikiem Moskwy.; są rywalem gospodarczym Polski co widać w kwestii budowy elektrowni czy rozbudowy portów, Niemcy fałszują historię (2WŚ) oraz promują ideologie i zasady, które dla większosci Polaków są obce (.co wynika też z faktu że Polska od wieków należy do cywilizacji ŁACIŃSKIEJ a Niemcy do BIZANTYŃSKIEJ) .

    1. Beton

      W jednej wypowiedzi postawiłeś tezę (o współpracy gospodarczej) i sam sobie jej zaprzeczyłeś. Na nam końcu napisałeś bzdurę o przynależności Niemiec do Biznancjum. Toż tereny obecnych jak i dawnych Niemiec nigdy nawet przez chwile nie leżały w granicach cesarstwa wschodniorzymskiego. A same Niemcy razem z obecna Francją bodajże do połowy 9 wieku tworzyły jedno państwo frankijskie pod wspólną dynastią.

    2. Jan24

      100/100

    3. Bender

      Bzdury. To dłuższa, łacińska historia łączy nas z Niemcami niż z Rosją, A czym jest długa historia? Są dobre chwile, są złe chwile, tych dobrych powinno być więcej. Zupełnie inaczej niż z Rosją, która była głównie (zawsze?) źródłem problemów. Krytyk powie, dobre sąsiedztwo, bo wtedy Niemcy były podzielone. Moim jednak zdaniem chodzi o dominacje pruską, Z taką Bawarią więcej nas łączy niż dzieli. Nawet Napoleona opuścili dopiero w 1813 ;-) Nie przeceniając roli religii, warto zerknąć na mapę wyznaniową Niemiec, która pokrywa się z mapą RFN (katolicy i protestanci) vs. NRD (ateiści). Czyli na obszary mniej i bardziej zinfiltrowane przez rosyjską agenturę. Ale nawet w tych landach nie brakuje lokalsów pojmujących swój interes narodowy lepiej niż marionetkowi politycy. Zgodzę się jednak, że jest granica, którą powinniśmy bronić. Gdy już dojdzie do zarządu komisarycznego UE nad Królewcem, to powinniśmy forsować kandydata z Czech, mimo niełatwej łacińskiej historii, of course ;-)

  4. Furlong

    F35 to dobry zakup, szkoda że zamiast fa50 nie zdecydowaliśmy się na kolejną eskadrę tych maszyn.

    1. Qwest

      Będą i kolejne eskadry, fa50 są na już.

    2. GulianP

      Masz rację, nasi decydenci bronili farafy tylko szybkością dostaw, bo na inne konstrukcje czekalibyśmy 10lat. A tu Niemcy w 26 już 8 sztuk F-35 będą mieli. Nie da się? 16 sztuk do 28 roku byśmy spokojnie mieli. Będziemy za to mieli 48 sztuk samolotów półbojowych, bo jedyne sensowne uzbrojnie obecnie zintegrowane to AIM-9. W umowie nie zapisaliśmy czego chcemy od fa50pl tylko będziemy negocjować to po fakcie. Takie to zakupy naszego Mon-u. O kosztach nie wspominam farafy oczywiście tańsze, ale jeśli nas stać na 500 hamarów to na więcej F-35 nie? Współczuję tylko pilotom, którzy muszą przesiadać się z potężnych maszyn (migi) na te p..dziki.

    3. Globemaster

      A Grippen nie byłby na już?

  5. Thorgal

    Ale Rosjanie dalej będą się liczyć z Niemcami a nie z Polską. My zostaliśmy z flaszką wódki i marzeniami....

    1. Beton

      Mnie to nie przeszkadza pod warunkiem ze będą się nawzajem liczyć na swojej ziemi.

    2. Jan24

      To chyba ty zostałeś z flaszeczką.....zresztą po powrocie PO te kontrakty nie dojdą do skutku. Po co nam F35? To gigantomania. Niemcy to co innego im potrzeba do przenoszenia broni jądrowej, którą będą mieć za 5 lat- marzenia PO.

    3. Tor

      Nech wasza eminancja martwi się rządami dobrozmianowców bo po 14 i 15 e emeryturach, wszystkich plusach i bez funduszy europejskich zakupy dla wojska zostanął tylko na papierze z braku pieniędzy!

  6. Cyber Will

    @ Beton ....... Szanowny Kolego, masz tu fragment z Wikipedii. "Cywilizacja ta nie upadła jednak razem z państwem bizantyjskim, gdyż wcześniej na przełomie IX i X wieku opanowała znaczną część Niemiec, gdzie rozpropagowała ją cesarzowa Teofano. Stąd miały wynikać późniejsze walki cesarzy (zwłaszcza Fryderyka II) z papiestwem. Późniejszymi wcieleniami cywilizacji bizantyńskiej w Niemczech były zakon krzyżacki i Prusy (kultura NIEMIECKO-BIZANTYŃSKA)." .................... A to że państwa graniczące handlują ze sobą dzieje się "samoczynnie" a nie dlatego że mają wspólne cele,

  7. Hubert

    To nie jest kwestia jakiegoś "połączenia". To kwestia kupienia tego samego samolotu jak dziesiątki innych państw na świecie.

Reklama