Reklama

Siły zbrojne

Wojska aeromobilne - czy są potrzebne? [ANALIZA]

Fot. st.kpr. Mariusz Bieniek
Fot. st.kpr. Mariusz Bieniek

Chociaż obecnie wielu teoretyków wojskowości oraz ludzi fascynujących się strategią i techniką militarną poddaje w wątpliwość efektywność użycia wojsk spadochronowych to czołowe potęgi militarne świata wciąż utrzymują pokaźny potencjał tego rodzaju wojsk. Szczególnie dotyczy to Rosji (WDW) oraz USA i Chin, gdzie spadochroniarze wraz z siłami specjalnymi i piechotą morską z reguły zawsze stanowią elitę i zrazem forpocztę sił głównych. 

Wojska aeromobilne (w tym spadochronowe) choć kosztowne w procesie ich szkolenia oraz utrzymania nadal mają wystarczający potencjał do wykonywania zadań w czasoprzestrzennym obszarze działań taktyczno-operacyjnych, co obecnie i w przewidywalnej przyszłości daje możliwość ich skutecznego i szybkiego użycia niezależnie od zaistniałej sytuacji, czasu czy charakterystyki terenowej. Zadaniowe pododdziały i oddziały takich formacji operują w ramach grup wysoko manewrowych (zawczasu przygotowanych lub doraźnych) do wykonania określonych zadań na różnej głębokości oddziaływania. Skuteczne wykorzystanie takich grup uzależnione jest od właściwego stopnia ich przygotowania oraz wyposażenia w niezbędne uzbrojenie i sprzęt wojskowy, dający im możliwość realizacji stawianych przed nimi zadań.

Znajomość wszystkich elementów wpływających na właściwą ocenę sytuacji narzuca stopień organizacji i przygotowania takich grup (areomobilnej, desantowej, specjalnej itp.) do wykonania stawianego zadania oraz czy jego realizacja wpłynie na zmianę zasadniczej sytuacji na danym obszarze walki. Czas z kolei ma wpływ na metodę i sposób realizacji zadania a teren na jego zakres i możliwości grupy.

image
Grafika- Katarzyna Głowacka/Defence24

Rodzaj zadania wpływa na skład grupy, jej przeznaczenie (charakter) oraz sposób realizacji a to na sposób wykonania – manewrowy (przenoszenie działań na kolejne obiekty) czy statyczny (opanowanie i utrzymanie obiektu).

Zaletą grup manewrowych jest przede wszystkim duża samodzielność działania, szybkość, elastyczność. Wady to trudności w zabezpieczeniu materiałów bojowych i technicznych, ograniczone wsparcie średnich i ciężkich systemów uzbrojenia, izolacja działania do czasu wyjścia z akcji lub odblokowania przez własne oddziały, mała ruchliwość (po wejściu do akcji) zwłaszcza pododdziałów desantowych.

W naszym kraju związki taktyczne i oddziały aeromobilne, które zgodnie z przeznaczeniem w czasie pokoju szkolą się wspólnie w ramach taktycznych grup bojowych 25 Brygady Kawalerii Powietrznej (25 BKPow.) lub batalionowych grup powietrznodesantowych 6 Brygady Powietrznodesantowej (6 BPD), określane są mianem aeromobilnych zgrupowań bojowych lub odwodów specjalnych. Natomiast pododdziały wojsk specjalnych współdziałają z aeromobilnymi zgrupowaniami bojowymi na obszarze prowadzenia działań głębokich, tak by w głównej mierze osiągnąć cele operacyjne. Między tymi oddziałami i pododdziałami musi istnieć ścisła koordynacja podejmowanych działań, znajomość wzajemnych możliwości oraz uzupełnianie się w celu efektywnego realizowania stawianych im zadań. Przykładowo siły specjalne mogą być elementem rozpoznawczym dla spadochroniarzy, śmigłowce kawalerii powietrznej osłaniać i transportować grupy specjalne a spadochroniarze przygotować lądowiska dla śmigłowców lub przejmować obiekty opanowane przez komandosów.

image
Grafika - Katarzyna Głowacka/Defence24

Trochę historii „białych czasz” w Polsce
Jeżeli już mówimy o polskich wojskach powietrznodesantowych to nieodzownie kojarzą się one z „czerwonymi beretami” czyli nakryciem głowy jaki noszą żołnierze obecnej 6 BPD.

Można jedynie przypomnieć, że ten związek taktyczny wprost wywodzi się z powstałej w 1957 roku 6 Pomorskiej Dywizji Powietrznodesantowej. Ta z kolei sformowana została głównie by realizować ofensywne plany połączonych wojsk Układu Warszawskiego (UW) wobec NATO, czyli dziać głęboko poza linią frontu z zadaniem opanowania strategicznych celów na planowanych zasadniczych kierunkach uderzeń Sił Lądowych UW. To wszystko jednak w zasadniczy sposób ograniczał fakt posiadania przez stronę Polską skromnych sił transportowych i spore uzależnienie w tej kwestii od ZSRR. Dywizja nigdy stanami etatowymi (nawet czasu W) nie osiągnęła nawet 5 tys. żołnierzy i choć były plany wyposażenia jej w BMD-2 czy 122 mm przewoźne haubice D-30 to tak naprawdę była to zawsze lekko uzbrojona piechota tylko przez pewien czas wyposażona w działa pancerne ASU-85 będące na stanie ówczesnego 35 das. Dlatego z czasem przeformowano ja w brygadę a od 1989 w 6 Brygadę Desantowo-Szturmową im. gen. bryg. Stanisława Sosabowskiego.

I to z tym generałem (organizatorem i pierwszym dowódcą) kojarzona jest druga znana polska formacja powietrznodesantowa czyli 1. Samodzielna Brygada Spadochronowa sformowana w Wielkiej Brytanii podczas II Wojny Światowej w skaldzie Polskich Sił Zbrojnych na zachodzie. Według planów miała on wziąć udział w walkach w kraju w czasie planowanego przez AK powstania zbrojnego. Ostatecznie została jednak użyta w wielkiej operacji powietrznodesantowej Market Garden w 1944 roku w składzie 1 Brytyjskiej Dywizji Powietrznodesantowej pod Arnhem. Ze szkoleniem skoczków dla brygady powiązane jest również szkolenie cichociemnych (żołnierzy wysyłanych do walki na terenie okupowanego kraju za pomocą skoku z samolotu).

W LWP istniały jeszcze pododdziały specjalne, które pełniły rolę jednostek dalekiego rozpoznania i dywersyjno-sabotażowych a spadochrony stały się jedną z form ich dostarczania do obszarów planowanych działań. Najbardziej znane to 1 Batalion Szturmowy z Dziwnowa oraz 48, 56 i 62 kompanie specjalne podległe dowódcom Warszawskiego, Pomorskiego i Śląskiego Okręgu Wojskowego. Z czasem kompanie specjalne weszły w skład i niektórych dywizji.

Natomiast mało kto wie, że już przed wojną w Polsce funkcjonował Wojskowy Ośrodek Spadochronowy (WOS) w Bydgoszczy (przy 4 pułku lotniczym), którego zadaniem było przygotowanie wybranych żołnierzy z piechoty, saperów i wojsk łączności do zadań dywersyjnych wykonywanych po zrzucie za liniami styczności wojsk. Efektem krótkiej działalności WOS był m.in. wypracowanie podstaw taktycznych działania spadochroniarzy-dywersantów, wprowadzenie nowych środków łączności, spadochronów do zrzutu ładunków czy specjalistycznych ładunków wybuchowych i zapalników. 

Pierwsze zbiorowe desanty (ok. 25 spadochroniarzy) wykonano na Wołyniu a kolejne pod Zielonką. W tym drugim wypadku chodziło o zniszczenie torów, wiaduktu i sieci telefonicznej. Spadochroniarze skali z samolotów Fokker FVIIB/3m i RWD-8 lub Bellanca J-300 Special i używali polskich spadochronów Irvin.

image
Szkolenie GPD (grupa powietrznodesantowa) 6BPD przy współpracy z 25BKPow. Fot. st.kpr. Mariusz Bieniek

Desant z powietrza
Wszelkie działania powietrznodesantowe dzielą się z reguły na cztery fazy. I tak mamy przygotowanie do działań powietrznodesantowych, desantowanie, wykonywanie zadania taktycznego po lądowaniu oraz działania kolejne.

Batalionowa grupa powietrznodesantowa (Task Force) musi być natychmiast zdolna do przerzutu, utworzenia wysuniętej bazy operacyjnej, przyjęcia sił wsparcia czy opanowania kluczowych przepraw w celu umożliwienia pełnego manewru sił głównych. 

Złe warunki atmosferyczne (np. ułożenie chmur, nasłonecznienie) lub terenowe (zbyt zróżnicowana rzeźba obszaru przyszłych działań) mogą nawet anulować lub poważnie zakłócić nawet najlepiej zaplanowaną operację powietrznodesantową. Już po wylądowaniu poszczególne grupy zadaniowe i pododdziały powinny płynie przejść do wykonywania stawianych im wcześniej zadań.

Spadochroniarze muszą umieć opanować lotnisko przeciwnika a następnie je obronić, podobnie jak ważne dla efektywnego wykonania danych operacji lądowych mosty kolejowe lub drogowe. Takie obiekty powinny być również sprawdzone przez grupę torującą podczas szturmu, czyli też przez saperów wchodzący w skład plutonu saperów batalionu powietrznodesantowego. Czy nie są one zaminowane lub wyposażone w inne przeszkody inżynieryjne, a gdy tak się dzieje to trzeba je usunąć. Saperzy również odpowiadają za neutralizację takich obiektów, gdy tego wymaga wykonanie zadania.

image
Grafika - Katarzyna Głowacka/Defence24

Ważne miejsce zajmuje też rozpoznanie. Przed głównym zrzutem w rejon prowadzenia misji trafia tzw. grupa awangardowa, która sprawdza (rozpoznaje) i zabezpiecza teren lądowiska i ewentualnie przyszłego szturmu na dany obiekt ataku. I to zadanie zwykle wykonują zwiadowcy z kompanii rozpoznawczej batalionu dowodzenia 6 BPD wspomagani m.in. przez strzelców wyborowych.

Często zwiadowcy wykonują zrzut z większej wysokości (np. 4000 metrów) i już w powietrzu tworzą formacje (dwu-, trzy- lub pięcioosobowe grupy zadaniowe), które będą operować razem na ziemi. Ok. 400 metrów nad ziemią praktycznie zaczyna powstawać zarys przyszłej bazy a kierunek wiatru daje podstawę do określenia strony podejścia na zrzutowisko lub lądowisko. Natomiast na samej ziemi ważne jest dla zwiadu i strzelców wyborowych doskonałe zamaskowanie własnych pozycji oraz opanowanie zasad tzw. stalkingu (podchodzenia) co wymaga cierpliwości i optymalizacji doboru drogi przemieszczania.

Prowadzenie obserwacji dla naszych żołnierzy zapewniają lornetki 7x45z, lunety o 60-krotnym powiększeniu i zaopatrzone w termowizję oraz dalmierz JIM LR. Ponadto pracę tą ułatwia np. przystawka termowizyjna na celownik optyczny Dragon czy lornetka dalmierzowa Vector. Z kolei łączność zapewniają radiostacje Harris Falcon III a ochronę przed termowizją specjalne maty (za pomocą których można np. zamaskować posterunki obserwacyjne).

Sam ekwipunek specjalistyczny spadochroniarzy w zasadzie jest przenoszony przez nich samych. Czasami jeden człowiek dźwiga i ponad 40 kg na sobie. Dlatego sprzęt powinien być odpowiedni dobrany (masowo i objętościowo) i dzielony jest na sekcje a niektóre drużyny szkolone są tak by w razie czego przejąć cześć obowiązków kolegów-specjalistów. Zamienność pełnionych funkcji wśród spadochroniarzy jest niezmiernie ważna, podobnie jak w innych formacjach aeromobilnych czy siłach specjalnych.

Obecnie na stan 6 BPD wchodzą pierwsze pojazdy wojsk aeromobilnych wysokiej mobilności wraz z przyczepami, które znacząco poprawią mobilność spadochroniarzy już na ziemi. Pojazdy te przystosowane są do desantowania metodą spadochronową na palecie PDS108” 12 ft a ich przeznaczeniem jest transport żołnierzy, rannych, sprzętu i wyposażenia ze stref zrzutu osobowego i towarowego, czy holowanie przyczep lub uzbrojenia (np. moździerzy).

image
Pojazd Aero holujący moździerz M98. Fot. st.kpr. Mariusz Bieniek

A właśnie 98 mm moździerze M98 w liczbie 24 sztuk to właściwie jedyna broń wsparcia „czerwonych beretów” z Krakowa i w ilości 27 sztuk „kawalerzystów” z 25 BKPow. Zapewniają one prowadzenie ognia do lekkich umocnień polowych, celów lżej opancerzonych i znajdujących się za przeszkodami terenowymi, punktów obserwacyjnych, stanowisk dowodzenia, wykonywania przejść w zaporach inżynieryjnych oraz zadymiania i oświetlania wskazanych rejonów (zakres donośności to od 400 do 7000 metrów). Wsparciem dla skuteczniejszego prowadzenia z nich ognia jest przyrząd APDR (Artyleryjski Przyrząd Dalmierczo-Rozpoznawczy) czy kalkulator artyleryjski SKART/UKART.

By w jak największym stopniu ograniczyć manewr sił przeciwnika oraz zwiększyć swobodę działania własnych, zgrupowanie powietrznodesantowe korzysta z działania organicznych pododdziałów wojsk inżynieryjnych. Ich zadania są jednak ograniczone możliwościami sprzętowymi oraz środków minersko-zaporowych przerzucanych w rejon prowadzonej misji.

W 6 BPD w batalionie dowodzenia występuje kompania a w każdym batalionie występuje pluton wojsk inżynieryjnych. W kompanii są plutony - saperów, rozminowania/EOD i nurków, a także drużyny - rozpoznania inżynieryjnego, maszyn inżynieryjnych, wydobywania i oczyszczania wody oraz logistyczne, czyli zaopatrzenia, zabezpieczenia i transportowa. W kompanii zaopatrzenia batalionu logistycznego brygady funkcjonuje również drużyna wydobywania i oczyszczania wody. Pododdziały te prowadzą rozpoznanie inżynieryjne rejonu działań (w tym rejonu wyczekiwania), doraźnie utrzymują drogi, rozminowują teren, prowadzą rozbudowę fortyfikacyjną terenu, maskowanie wojsk i obiektów, wykonują przejścia w terenie zurbanizowanym (budynkach) czy zajmują się wydobywaniem i oczyszczaniem wody.

image
ZU-23-2 znajdujące się na wyposażeniu baterii przeciwlotniczej 6. batalionu dowodzenia. Fot. U.S. Army SGT. Timothy Hamlin + Romanian Army 1st Lt. Corina Ciobanu

Obronę przeciwlotniczą naszych wojsk aeromobilnych zapewniają baterie wyposażone w 23 mm sprzężone armaty przeciwlotnicze ZU-23-2 z celownikiem CKE-1N oraz przenośne przeciwlotnicze zestawy rakietowe (PPZR) Grom. Abstrahując od efektywnej skuteczności tego tandemu bolączką jest prowadzenie rozpoznania przestrzeni powietrznej tylko wzrokowo lub za pomocą przyrządów optycznych i w ograniczony sposób optoelektronicznych.

Bardzo rożne obszary wykonywania zadań sprawiają, że spadochroniarze muszą być wszechstronnie przygotowania do działania w nietypowym terenie i błyskawicznej adaptacji do powstałych zupełnie nowych warunków. Wobec powyższego realizowany program szkolenia w 6 BPD obejmuje m.in. działania w terenie pustynnym, podmokłym, zurbanizowanym, desant nad wodą czy w warunkach arktycznych. Większość żołnierzy brygady nabywa np. doświadczenie do prowadzenia walki w terenie górskim i wyżynnym, ale również w wykorzystaniu posiadanego sprzętu w niekonwencjonalny sposób (np. budowy stanowisk wyciągowych czy zbudowania toboganu do transportu rannych). Ponadto kładziony jest duży nacisk na opanowanie umiejętności prowadzenia efektywnej walki oraz tych z zakresu SERE (Survival, Evasion, Resistance, Escape – przetrwanie, unikanie, opór w niewoli oraz ucieczka). Czasami dynamiczna sytuacja w walce sprawia, że trzeba przejść do działań nieregularnych co również należy opanować.

Temu wszystkiemu służą również tzw. zajęcia zintegrowane, które pozwalają na dopracowanie nabytych wcześniej umiejętności, ale i na bieżącą korektę popełnianych błędów czy niedoskonałości samych procedur. W 6 BPD wdrażane są i nowe programy szkoleń, jak te dotyczące nauki bezpiecznego posługiwania się bronią BLOS (Broń, Lufa, Otoczenie, Spust) czy procedury Counter-ID. 

Szkoleniem spadochronowo-desantowym są objęte i inne jednostki naszej armii jak np. trzy kompanie dalekiego rozpoznania oraz pluton zabezpieczenia desantowania wchodzące w skład 2 Hrubieszowskiego Pułku Rozpoznawczego. Niektórzy żołnierze z tego pułku są bowiem przewidziani do wykonywania zadań nawet do 150 km za linią frontu. Podobnie dotyczy to formacji wchodzących w skład wojsk specjalnych.

W locie szumią spadochrony
Żołnierze wykonujący skoki ze spadochronem przechodzą restrykcyjne normy psychofizyczne i zdrowotne a sporo kandydatów odpada już na etapie orzeczenia lekarskiego. Czym poziom wykonywanych skoków jest bardziej zaawansowany tym więcej wymaga się od kandydatów na przyszłych skoczków a proces ich szkolenia jest bardziej skomplikowany, dłuższy i trudniejszy zarazem. Wielokrotnie powtarzane procedury sprawiają, że zakodują się one w pamięci mięśniowej skoczka dzięki czemu automatycznie on reaguje pod wpływem konkretnych impulsów.

Nauka zwykle rozpoczyna się w ośrodku szkolenia naziemnego (np. w 25 BKPow. funkcjonuje Ośrodek Szkolenia Aeromobilno-Spadochronowego (OSA-S) w Leźnicy Wielkiej przygotowujący do wykonywania skoków na spadochronach desantowych grupy B), gdzie ćwiczy się z wykorzystaniem makiet śmigłowców czy samolotów oraz wież spadochronowych. W eksploatacji są symulatory skoków spadochronowych SOKOLTM, przeznaczone do wieloetapowego szkolenia w całym spektrum prowadzonych operacji spadochronowych (od podstaw aż po zaawansowane metody jak HALO/HAHO). Funkcje, jakimi one dysponują, powstały na podstawie realnie wypracowanych metod i doświadczeń skoczków spadochronowych.

image
Żołnierze z 6. batalionu dowodzenia w trakcie oczekiwania na załadunek na pokład samolotów transportowych. Fot.6bdow

Ogólne szkolenie skoczków dla np. Sił Powietrznych prowadzą też instruktorzy spadochronowi z 41 Bazy Lotnictwa Szkolnego. Oni dla podtrzymania nawyków muszą wykonać roczną normę skoków, czyli zarówno tych do 25 sekund swobodnego spadania, jak i powyżej 25 sekund. Do wykonywania tych drugich trzeba już wykorzystać odpowiedni statek powietrzny, który szybko wzniesie na minimum 2000 metrów.

Same skoki w 6 BPD są wykonywane nawet kilka razy w tygodniu a za ich przygotowanie odpowiada sekcja szkoleniowa. Skoki mogą być szkolno-treningowe, nocne, bojowe z zasobnikiem i bronią itp.

Skoki na spadochronach typu A (okrągłych) o małej sterowności (np. AD-95 lub AD-95M serii 2- o większej czaszy i możliwości zabierania cięższego ładunku) wykonuje się z reguły z małej wysokości „na linę” (np. z 400 metrów z natychmiastowym otwarciem) lub po 100 metrach otwieramy czaszę główną poprzez wyrwanie uchwytu (czas opadania 5-6 m/s) a z grupy B (AD-2000/2000M, szybujących – tzw. latające skrzydło) w systemie kombinowanym bądź samoczynnym z wolnym systemem otwarcia. Na „starym” AD-95 (ze spadochronem zapasowym AZ-95) każdy przyszły skoczek wykonuje minimum 12 pierwszych skoków (typu tzw. samoczynnego (static line) a wykorzystując AD-2000M żołnierze są już podpinani do liny desantowej za pomocą, której następuje automatyczne otwarcie czaszy. W metodzie kombinowanej po opuszczeniu samolotu otwiera się tyko spadochron stabilizujący i samodzielnie trzeba otworzyć czaszę główną (np. na zadanych 700 metrach nad ziemią). AD-2000 w odróżnieniu od AD-95, umożliwia już wykonywanie przelotów na odległość do 30 km (przy skoku z aparatura tlenową z ok. 8000m). Jest bardzo sterowny i pozwala na swobodny wybór miejsca do lądowania. Są jeszcze spadochrony grupy C, sterowane i szybujące a przeznaczone dla skoczków, którzy oddzielają się od statku powietrznego bez podpięcia liny lub osłony stabilizatora do liny desantowej. Po oddzieleniu się od pokładu swobodnie spadają aż do momentu, w którym wyciągają tzw. pilocik, który wyciąga czaszę główną. 

Specjalną rodzaje skoków HALO/HAHO (High Altitude-Low Opening/High Altitude-High Opening - z dużych wysokości z opóźnieniem otwarcia spadochronu lub wykonaniem kilkudziesięciokilometrowego przelotu) wykonują już najbardziej doświadczeni spadochroniarze, mający specjalne umiejętności. Często nawet z 10 000 metrów lecąc kilkadziesiąt kilometrów z wykorzystaniem konsol nawigacyjnych, GPS i aparatury tlenowej (wymagana powyżej 4000 metrów). A żeby wykonywać skoki z użyciem tej ostatniej trzeb przejść badania i szkolenie w Wojskowym Instytucie Medycyny Lotniczej, bo wymagają one bardzo wysokiej sprawności fizycznej, doskonałej orientacji oraz odpowiednich predyspozycji zdrowotnych. Także podczas szkoleń z HALO/HAHO istotną rolę odgrywa współpraca między żołnierzami/operatorami, bo muszą się oni wzajemnie uzupełniać i działać jak jeden zgrany team.

Czasze główne trzeba nie tylko samodzielnie umieć układać, ale wymagają one czyszczenia, wietrzenia i suszenia. Układacze spadochronów są np. w 6 batalionie logistycznym 6 BPD.

Szkolenie spadochronowo-desantowe w naszej armii przechodzą też żołnierze z taktycznych zespołów wsparcia CIMIC (współpracy cywilno-wojskowej), którzy podczas rożnego rodzaju powierzanych im misji towarzyszą żołnierzom z 6 BPD czy 25 BKPow. Ich zadaniem jest wspieranie dowódców w kontaktach z władzami samorządowymi, zbieranie informacji o lokalnym środowisku (np. systemie administracji czy wyznaniowym) oraz prowadzenie negocjacji (również w oparciu o międzynarodowe prawo humanitarne konfliktów zbrojnych) czy ochrona dóbr kultury.

Razem może i raźniej
Pilot tandemu musi dostarczyć do wyznaczonego rejonu ludzi (negocjatorów, dyplomatów czy reporterów), innych żołnierzy czy nawet zwierzęta (np. psy tropiące) i ładunki specjalne. Ale często uprawniony do wykonywania skoków w tandemie żołnierz „transportuje” do wyznaczonego miejsca i swego kolegę z jednostki np. nieposiadającego uprawnień skoczka specjalisty - sapera, chemika, meteorologa czy JTAC (żołnierza naprowadzającego lotnictwo na cele naziemne). Do tandemu można zabrać osobę ważącą do 120 kg a same skoki wykonuje się z wykorzystaniem spadochronów grupy D z wysokości minimalnej 2500 metrów. Każdy pilot tandemu, by nie stracić uprawnień, musi wykonać minimum 15 skoków z pasażerem w ciągu danego roku szkoleniowego.

Właściwe skok zaczyna się jeszcze na ziemi, bo rozmowa z pasażerem ma tu olbrzymie znaczenie. Po opuszczeniu statku powietrznego najważniejsze są pierwsze sekundy, gdzie liczy się wszystko (począwszy od ułożenia skoczków po ich zachowanie w powietrzu). Pilot musi zachować zimną krew, zapanować nad pasażerem i jednocześnie kontrolować wysokość oraz wszystkie czynności wykonywane podczas skoku. Są i sytuacje nietypowe (np. pasażer zemdleje) wówczas należy przejść do lądowania awaryjnego a to w dużym stopniu zależą od stanu panującej pogody. Wylądowanie często nie oznacza dla żołnierza końca wykonywanego zadania, bo musi on jeszcze dostarczyć ładunek lub doprowadzić człowieka do wyznaczonego punktu spotkania. Cały czas więc „ładunek” jest pod jego opieką.  

Pilot tandemu powinien odznaczać się dużą odpornością na stres oraz siłą (by panować w powietrzu nad pasażerem lub przenoszonym ładunkiem). Musi umieć skorygować ułożenie ciała tego drugiego, bo w pierwszych sekundach skoku (do chwili otwarcia spadochronu stabilizującego) nie ma z nim komunikacji słownej.

By przejść szkolenie do wykonywania takich misji wcześniej przyszły pilot tandemu powinien oddać przynajmniej 500 samodzielnych skoków. Czyli powinien mieć tytuł skoczka spadochronowego i rozpocząć szkolenie z użyciem spadochronów desantowych grupy B.  Potem dopiero zaczyna się właściwa nauka w systemie tandemowym. Często jest ona połączona z dodatkowymi, specjalistycznym umiejętnościami jak np. wykonaniem skoku z wysokości powyżej 4000 metrów z aparaturą tlenową i co ważne jest również bardzo czasochłonna.

W Siłach Zbrojnych RP uprawnionych spadochroniarzy do wykonywania skoków w tandemie mamy zaledwie kilkudziesięciu. Są to m.in. żołnierze z 2 Hrubieszowskiego Pułku Rozpoznawczego, 9 Pułku Rozpoznawczego, 6 BPD, 25 BKPow. czy Sił Specjalnych (np. Jednostki Wojskowej Komandosów czy operatorzy GROM). 

Pierwszych w naszym kraju skoczków-pilotów tandemów kilka lat temu szkolili Belgowie a dzisiaj szkolą się oni w swoich macierzystych jednostkach lub w aeroklubach. Niestety nie ma w naszych SZ żadnego specjalistycznego ośrodka za to skoki tandemowe są obecnie bardzo popularne właśnie w aeroklubach czy strefach spadochronowych.

image
Zrzut tar ciężkich (platform CDS). Fot. st.kpr Mariusz Bieniek

Zrzut ładunku
W 6 BPD używane są różne zasobniki i platformy. I tak ZT-100 to zasobnik prosty dla ładunków o masie do 100 kg (zrzut ręczny) a A-22 jest zasobnikiem systemowym CDS (container delivery system) dla ładunków o masie od 251 do 1000 kg (zrzut grawitacyjny, zasobniki wyjeżdżają po rolkach pokładowych, gdy samolot przelatuje nad zrzutowiskiem z otwartą tylną rampą). Na pokład Herculesa można zabrać do 16 CDS, zabezpieczonych taśmą (release gate), które są wyrzucane w tzw. układzie double stick (po osiem na stronę). Są niesione przez spadochrony o masie ok. 60 kg i czaszy o 400 m2 powierzchni.

Natomiast platformy typu V o szerokość 88” i długości 8” (12 ft), przeznaczone są do zrzutu ładunków powyżej 1000 kg z samolotów C-295M i C-17 (zrzut z wyciąganiem, masa ładunku nie może przekroczyć 4560 kg dla samolotu C-295M) a platforma o szerokość 108” i długość 8” (12 ft), przeznaczona jest do zrzutu ładunków powyżej 1000 kg z samolotu C-130 lub C-17 (zrzut z wyciąganiem). Ciężkie platformy to PDS (platform delivery system) o masie od 1000 do ponad 2000 kg. Wyrzuca się je metodą ekstrakcyjną (spadochron główny – extraction parachute, o powierzchni 730 m2 wyciąga ładunek z samolotu). Brygada nie ma w wyposażeniu systemów precyzyjnego zrzutu ładunków.

 Podsumowanie
Współczesne i przyszłe pole walki narzuca wysokie wymagania wobec działań powietrznodesantowych i powietrzno-szturmowych, wzrost ich roli oraz zapewnienie ważnego miejsca, jako stały element ugrupowania bojowego podczas prowadzenia działań połączonych. Znaczenie tych formacji ciągle wzrasta w miarę wprowadzenia do ich wyposażenia coraz skuteczniejszych systemów walki i ich transportu. Ponadto stale usprawniana jest taktyka ich wykorzystania, a element zaskoczenia ma tu największe znaczenie.

Niezależnie czy są to spadochroniarze z 6 BPD, 25 BKPow. czy zwiadowcy z pułków rozpoznawczych lub żołnierze wojsk specjalnych to wszyscy oni muszą być silnie zmotywowani, niezwykle wytrzymali psychofizycznie, na wysokim poziomie opanować umiejętności posługiwania się przydzieloną im bronią i sprzętem oraz znać taktykę w znacznie szerszym zakresie niż np. żołnierze wojsk zmechanizowanych lub pancernych. Dodatkowo ich służba to ciągłe przyswajanie nowych umiejętności specjalistycznych jak np. z zakresu obrony przeciwchemicznej, przeciwlotniczej czy inżynierii wojskowej.  Współdziałanie to przecież podstawa efektywnego działania w wojskach aeromobilnych i specjalnych.

image
Strzelanie z ppk Spike znajdujących się na wyposażeniu 6BPD. Fot. st.kpr. Mariusz Bieniek

Główną bolączką obecnej 6BPD wydaje się brak silniejszego wsparcia ogniowego (np. lżejszych 155 mm haubic jak M777A2) oraz niedostateczne nasycenie bronią ppanc. (lekkie granatniki jedno- i wielorazowego użytku, więcej wyrzutni ppk Spike oraz lżejszego odpowiednika). Z kolei 25 BKPow. powinna otrzymać cięższe śmigłowce transportowe i wsparcie w postaci nowych maszyn szturmowych. W naszych wojskach aeromobilnych brakuje pododdziału, chociażby plutonu przeznaczonego do doraźnego utrzymanie pasów startowych opanowanych lotnisk czy lądowisk dla śmigłowców. Z kolei w kwestii zwiększenia możliwości zapewnianej obrony przeciwlotniczej powinno się wprowadzić na wyposażenie małogabarytowe mobilne stacje radiolokacyjne zapewniające rozpoznanie przestrzeni powietrznej obszaru działania. w dalszej kolejności należało by również zastanowić się nad pozyskaniem systemów rakietowych o parametrach lepszych niż obecnie eksploatowany PPZR Grom. W tym kontekście można by rozważyć systemu PPZR Piorun będącego ich rozwinięciem i charakteryzującego się znacznie wyższymi parametrami, a być może także wersji rozwojowej Piorun 2, o zasięgu ponad 10 km. Te ostatnie powinny zostać zamontowane na lekkim nośniku kołowym, jak zestaw Poprad, z kolei lżejsze Pioruny dostępne są zarówno w wersji przenośnej, jak i w różnych aplikacjach samobieżnych (powstała nawet koncepcja umieszczenia ich na robocie produkcji PIAP).

Wszystkie jednostki aeromobilne powinny ponadto w większym stopniu korzystać z lądowych, powietrznych i wodnych robotów wsparcia (lub bojowych w przyszłości) oraz mieć dedykowane zautomatyzowane systemy zbierania danych i wypracowania decyzji do działania. Te ostanie pozwoliły by na wykorzystanie budowanego obecnie potencjału przeciwlotniczo/przeciwrakietowego i uderzeniowego (na większych odległościach) do zabezpieczenia wykonywanych przez nie zadań.

Reklama

"Będzie walka, będą ranni" wymagające ćwiczenia w warszawskiej brygadzie

Komentarze (51)

  1. Mieciu

    Powinnismy przerobic "25" albo "6" na jednostke w stylu 75 pulku Rangersow. Czyli "ciezko-zbrojna" lekka piechota ale juz klasyfikowana jako sily specjalne, znajace tatktyke zmechu,dzialan nieregularnych, specjalnych czyli 75 przelamuje obrone a 101 obsadza i przygotowuje sie do obrony okreznej.

    1. w

      W samo sedno. Formacja rozpoznania specjalnego, naszpikowana PPK, OPL i dronami, specjalizująca się w zasadzkach, ale w razie potrzeby, posiadająca siły i środki do klasycznego zabezpieczania terenu.

    2. Piotr ze Szwecji

      Polscy wojskowi zapewniają wszędzie gorąco, że 25 BKP nie otrzymała, nie otrzymuje i nigdy nie będzie otrzymywać żadnego specjalistycznego szkolenia amerykańskich Rangersów. Szczególnie, że WP ma komandosów i to klasy światowej. Łatwiej więc winno być ze stworzeniem profesjonalnej kompanii 100 komandosów przy 25 BKP, niż przeszkolić 2500 żołnierzy na niby-komandosów. Wojska aeromobilne zaś powoli otrzymują sprzęt zmotoryzowany na swoje uposażenie. Programowi Kruk nikt nie ukręcił głowy ani priorytetu i osobiście tutaj mam nadzieję, że Polska skieruje zapytanie o zakup 32 AH-64 do USA już w nadchodzących latach.

    3. m

      Jednostką tj. 75 Rangersów jest przecież JW Agat. To on ma stanowić jednostkę wsparcia ogniowego operacji specjalnych, zdolną do przerzutu spadochronowego. Jest nawet uzbrojona w pojazdy mrap. Z trzech istniejących brygad aeromobilnych WL warto stworzyć jedną, odpowiednio przeorganizowaną, silną i sprawną, zdolną do działań tj. przypisywano na początku alt 90 "kawalerii powietrznej" z własnymi śmigłowcami szturmowo-przeciwpancernymi, zdolną do dokonania desantu spadochronowego siłami jednego batalionu (tylko mogą Siły Powietrzne na dziś dzień).

  2. m

    Wojsko Polskie nie posiada możliwości transportu i uzyskania przewagi w powietrzu koniecznych do przerzutu związaku taktycznego tj. brygada spadochronowa czy desantowo-szturmowa. Najsensowniejszym krokiem byłoby w przeszłości utrzymanie 6 Brygady Desantowo-Szturmowej z nieco zmienionymi zadaniami. Pod koneic lat 90 każdy bojowy jej batalion miał określoną specjalizację - należało to utrzymać zmieniając jedynie charakter całej brygady na przerzucaną śmigłowcami, z jednym batalionem na ówczesne cztery (np. 6 Szkolnym z Niepołomic w miejsce 16) jako typowo powietrzno-desantowym. Dodać do tego wszystkie pułki śmigłowców szturmowych (czyli w sumie aż .... dwa) i dyslokować całość do Tomaszowa Mazowieckiego, Nowego Miasta, Leźnicy Wielkiej. Mielibyśmy powietrzno-manewrową formację zdolną do błyskawicznego wsparcia obrony na najbardziej zagrożonych kierunkach: wschodnim i północno wschodnim. Pasowałoby to do potrzeb i możliwości - obecne trzy brygady ( 6 BPD, 265 BKP, 1 BLWL) plus de facto dywizjon lotnictwa transportowego to przerost formy nad treścią i niepotrzebne dublowanie. Jedna solidna, wszechstornna brygada byłaby najlepszym rozwiazaniem - zbudowano od zera "kawalerię powietrzną" dysponującą śmigłowcami w ilości niedostatecznej i zaledwie dwoma batalionami piechoty do walki ..... Gdyby zbudować związek taktycnzy tj. opisany przeze mnie, najlepiej z trzema eskadrami (co najmniej) śmigłowców szturmowo-przeciwpancernych z bazą w Nowym Mieśc ie nad Pilicą, dysponujących wsparciem lotniczym z Łasku w postaci F-16 i F-35 zyskalibyśmy bardzo konkretną możliwość wsparcia obrony Warszawy lub kontrataku w centralnej części kraju (dodatkowo mając na elwym brzegu Wisły w rejonie Warszawy dywizję zmechanizowaną z nowoczesnymi czołgami, środkami przeprawowymi, samobieżnymi AHS).

  3. Piotr ze Szwecji

    Wojska aeromobilne w obronie Polski są absolutną koniecznością. Polska potrzebuje całej dywizji ich, a nie jeno 2 brygady (KP+PD) (patrz co Amerykanie ćwiczą desantować w Polsce). Kwestia jeno ich dostatecznego wsparcia. Nadal brakuje 7 tonowej "lekkiej" artylerii 155 (i nie ma programu pozyskania ich), ciężkich śmigłowców jak Chinook (przełożone na kiedyś po AW101), czy realizacji programu Kruk na _ciężki_ śmigłowiec uderzający. Szybkie zajęcie terenu przez brygadę aeromobilną (KP czy PD) przed szybko nacierającą kolumną pancerną wroga i to w dogodnym w obronie terenie zurbanizowanym, jest absolutną esencją obrony Polski. Te śmigłowce będą latać nad własnym kontrolowanym (patrz WOT) terenem i będą uderzać w sprzęt zmechanizowano-pancerny wroga spoza własnej linii obronnej. Przy jakimkolwiek nagłym desancie na Szczecin czy Trójmiasto z morza, będą jedynym realnym wsparciem dla lokalnych jednostek WOT. Brygada Obrony Wybrzeża w którą tak wielkie nadzieje się pokłada niestety nie ma ani tych 300 km/h prędkości w przemieszczaniu się, ani 155 mm artylerii na swoim wyposażeniu, ani specjalistycznego szkolenia do walki w terenie zurbanizowanym, bo to zwykły zmech, a nie żadna prawdziwa piechota morska, czy wojska aeromobilne. Szwedzi mają tradycje morskie w odróżnieniu od Polaków i co Szwedzi robią w kwestii obrony wybrzeża? Zwykły zmech do obrony kołobrzeskiej plaży czy Kust Jaegare do obrony Wolina, Helu i Mierzei plus wszystkich tych plaż? WP, jeśli ktoś nie zauważył po 1989, uległa totalnej _degradacji_ bojowej w wojsko pancerno-zmechanizowane. Te mądre inaczej Szwejki ze swoimi nisko-kosztowymi wymysłami, nadal się koło MON kręcą. Winno się wynająć firmę od likwidacji szkodników i pousuwać tą pasożytniczą infestację z MON i z WP. Ten ograniczony w swoich możliwościach bojowych panc-zmech Polski nigdy nie obroni sam. Na tej Wschodniej Ukrainie, jakie wojska pierwsze zareagowały? Te na bwp zajmujące szczere pole i Rosjan ich obchodzących dookoła czy te na Mi-17, które pozajmowały cyborgami wszystkie lotniska i były bólem Rosjan? Bez inwestycji w aeromobilność to samo Polskę czeka. Uczmy się na błędach innych. Wojska aeromobilne są absolutną koniecznością, jeśli Polska ma istnieć na mapie świata.

    1. man42

      Piotrze Tak wojska aeuromobilne KP i PD ale bez haubic 777 wazacej kilkanaście ton Bo my mamy niszczyć przeciwnika wskazujac cele newralgiczne przez radistacie wskaznikiem laserowym Do takiej haubicy potrzebny jest ciagnik paliwo i amunicja tu wystarczy narazie Goździk a wprzyszlosci krab 555A z korei na padwoziu borsuka

    2. K.

      M777 waży niecałe 4 tony , do holowania przez zwykłe 4 x 4 .

  4. Victor

    Utrzymanie dużych oddziałów spadochronowych w polskich warunkach nie ma sensownego uzasadnienia. Niewielkie grupy dywersyjne, rozpoznawcze i specjalsi jak najbardziej TAK. Skryte lądowanie na spadochronach w pewnych zadaniach jest niezbędne. Reszta wojsk aeromobilnych to przede wszystkim desant ze śmigłowców, ktore pozwalają przewozić więcej sprzętu, lądować w precyzyjnie wybranych miejscach, przechodzić wprost do natarcia zaraz po wysadzeniu desantu a także wspierać lądujące oddziały własnym ogniem pokładowym (rakiety miniguny itp). Bardzo zle się stało ze nie kupiliśmy tych zakontraktowanych Caracali lub innych bo dzisiaj mielibyśmy juz zorganizowane jednostki szybkiego reagowania. Obrona terytorium Polski bez aeromobilnych jednostek szybkiego reagowania jest bardzo osłabiona.

    1. w

      Takie są faktu, że desant ze śmigłowców zastąpił spadochronowy, aczkolwiek całkiem go nie wyprze, ze względu na ograniczony zasięg, szybkość przelotu i dużo wyższe koszty szkolenia. Klasyczne spadochrony plus dziesięć skoków rocznie, kosztuje ułamek godziny lotu śmigłowca, a ciągle możne pluton czy kompanie desantować precyzyjnie, zwłaszcza do punktowej obrony na własnym terenie, gdzie można mieć zawczasu przewidziane miejsca lądowania.

    2. Gucio77

      Popieram pomysł jednostek mobilnych - rozpoznawczo/dywersyjnych ale nie aeromobilnych. Wyposażenie - pojazdy podobne do Denela RG31 Mk5 + quady z pociskami ppanc . Jednostki wystarczy sensownie dyslokować - tak aby dobrze znały teren i lokalne uwarunkowania. Można mieć tym samym więcej jednostek za zdecydowanie mniejsze pieniądze. Jeśli okresowo jednostki te miałby by kontakt z podporządkowanymi im jednostkami WOT. Można profesjonalnie przygotować obronę na wybranym odcinku. Zdaję sobie sprawę że nie będzie spektakularnego desantu na poligonie po którym można starać się o nominacje generalskie i tu dopatruje się problemu. Jestem przeciwny wojskom odpustowym a całym sercem za działaniem zadaniowym.

    3. tt

      Pytanie - czy nasz potencjalny przeciwnik nie będzie miał środków to zniszczenia zarówno samolotów jak i śmigłowców z desantem?

  5. historion

    Klasyczne wojska spadochronowe wykorzystywano do natarć na głównym kierunku przełamania, wyrzucając desant w celu opanowania mostu lub węzła komunikacyjnego. Po dotarciu na miejsce spadochroniarze okopywali się i bronili, aż do podejścia własnych oddziałów pancernych. W Normandii udało się tak sobie (choć przy dużych stratach sięgających 40% stanu), w Holandii - klęska, przy przekraczaniu Renu w końcu marca 1945 wielki desant Monty'ego (operacja Varsity) okazał się ciosem w próżnię, a i tak straty były duże, pomimo minimalnego oporu Niemców. 101 DPDes w Bastogne była w stanie zatrzymać Niemców, ponieważ nie walczyła sama: zastała tam sporo artylerii, czołgów z 9 i 10 DPanc i batalion niszczycieli czołgów. Najlepszym dowodem na niemożność prowadzenia przez wojska powietrznodesantowe samodzielnej walki jest Dien Bien Phu. Tam okopanych w obozie warownym 20 tysięcy francuskich spadochroniarzy (i zwykłej piechoty dowiezionej samolotami) odparło co prawda z wysiłkiem kilka natarć wietnamskiej piechoty, ale ostatecznie zostało zmasakrowanych ogniem artylerii i zmuszonych do kapitulacji.

    1. w

      Dien Bien Phu to akurat znakomity przykład na przydatność desantów spadochronowych. Formacje wysoko manewrowe zostały zrzucone do obrony zaatakowanej pozycji. Modelowa sytuacja dla tego typu wojsk.

    2. historion

      Formacje wysoko manewrowe, czyli po prostu spadochroniarze, zostali tam zrzuceni w celu stworzenia tam pozycji. Jak nie masz pojęcia, to co zabierasz głos? Modelowa klęska dla tego typu wojsk.

    3. w

      Klęska wynikała z umiejscowienia bazy w tym miejscu, z założeniem że Wietnamczycy nie są w stanie wnieść dział na szczyty gór, a nie z desantu spadochronowego w celu obrony pozycji. Okazało się, że byli w stanie wnieść działa, a 2 REP trzymał pozycję kilka dni, dzięki czemu można było ewakuować drogą lotniczą personel bazy. Nic z tamtej epoce, nie byłoby w stanie obronić bazy ostrzeliwanej artylerią, ze szczytów otaczających gór.

  6. Krystian

    Zaraz to także zdemontujemy (możemy to potraktować jako ciąg dalszy nasz naszego i tak słabego wojska) i pozostaniemy silni brygadami WOT. Marynarka która nie ma czym pływać, aeromobilni którzy nie mają czym latać, pancerni którzy nie mają czym strzelać. Ale wojsko kupiło goulfstreamy - chwalą rządzącym.

    1. Gnom

      G-550 plus BBJ nie bez powodu zwany jest zestawem ucieczkowym. Oficjalna prezentacji była na defiladzie 15 sierpnia gdy F-16 eskortowały VIP. Zatem o co chodzi - "rząd się sam wyżywi' mawiał Urban Jerzy.

  7. Piotr ze Szwecji

    Nie ma skutecznej obrony Polski bez wojsk aeromobilnych. Bez tych frontowych strażaków obrona Polski po prostu padnie. Nawet przy wypasionych w ppk, artylerię, nowe bwp:y i czołgi wojskach pancerno-zmechanizowanych, wróg z łatwością wymanewruje WP w totalną klęskę. W takich warunkach nawet z 2 mln żołnierzy WP może doznać klęski w czasie szybszym, niż trwała Kampania Wrześniowa i pobić ten haniebny rekord. Co też jasno stawia sprawę, co jest nr 1 niszczycielem czołgów od czasów ww2, czyli lotnictwo! Żadne czołgi. Żadne ppk. Jedno skrzydło śmigłowców zrobi tutaj pracę aż 3 pancernych dywizji w starciu z 1 dywizją wroga. Nie przemawia to do nikogo? Dywizja Kawalerii Powietrznej jest jasną koniecznością dla kraju jak Polska. A to, że w Niemczech i w Rosji trole internetowe robią w totalnie majtki (ze swoim "Bien Poo!" argumentem) przed wizją takiej składanej polskiej dywizji z 25 BKP i 6 BPD. To tylko dobrze świadczy o Polaków wrodzonej inteligencji i sztuce improwizacji w potrzebie. Potrzeba zaś jest wyraźna w dzisiejszych warunkach geopolitycznych. Polska musi postawić się na stworzenie dywizji aeromobilnej. Musimy sobie to uzmysłowić, że Polski na mapie nie będzie bez tej dywizji aeromobilnej.

    1. Piotr z Polski

      Ile jest batalionów pdes w Szwecji? Wiesz? Jeden.

    2. Gucio77

      Proponuję obejrzeć na youtube jak spadają ukraińskie śmigłowce. Ukraina zapłaciła wysoką cenę za sny o "aeromobilności" z której się już wyleczyła. XXI wiek to wiek dronów i precyzyjnej artylerii.

    3. Piotr ze Szwecji

      Nie graj idioty. Wiesz dobrze co jest podstawą twojego całego NATO bezpieczeństwa dziś w Polsce, że ta rosyjska bomba atomowa nie spada na twoją głowę w Warszawie w celach "de-eskalacyjnych". Amerykańska dywizja aeromobilna, która pokazała już na polskim poligonie co w 24 godziny po postawieniu w USA w stan gotowości może zrobić. Więc trochę polski niewdzięczniku szacunku i Amerykanom i aeromobilności pokaż.

  8. Victor

    Dyskusję trzeba rozpocząć od zmiany koncepcji użycia wojsk powietrzno-desantowych. Nie jesteśmy mocarstwem i nie będziemy organizować ekspedycji i desantów w odległych rejonach świata. Nam wojska desantowe potrzebne są do obrony naszego własnego terytorium jako siły szybkiego reagowania lub do szybkiego wsparcia sojuszników np. w krajach bałtyckich w ramach zobowiązań NATO. Dlatego należy zrezygnować z desantu spadochronowego na rzecz desantu ze śmigłowców, które pozwalają na przerzut większej ilości wyposażenia oraz wsparcie własną bronią pokładową. Celem naszych wojsk szybkiego reagowania nie będzie zdobywanie mostów czy lotnisk w ramach wielkich operacji ofensywnych naszych dywizji zmechanizowanych lecz szybkie reagowanie na desanty lub manewry oddziałów nieprzyjaciela głównie na naszym terytorium w ramach obrony kraju. Wojska operacyjne nie mogą bronić całego terytorium Polski a obrona terytorialna moze być zbyt słaba aby obronić wszystkie ważne elementy infrastruktury. I dlatego musimy mieć aeromobilne odziały szybkiego reagowania gotowe do przerzucenia wszędzie tam gdzie zajdzie taka potrzeba.

    1. w

      Zdolności ekspedycyjne do Kaliningradu i w okolice Mińska są kluczowe dla obrony terytorium RP.

  9. rambo

    Użycie wojska aeromobilnych to oczywiście kwestia doktryny wojennej ale i w ujęciu szerszym samej sztuki wojennej. W przypadku samej obrony wojska aeromobilne na tak małym obszarze naszej Polski są zbędne a nawet nie jest możliwe ich wykorzystanie zgodnie ze sztuką wojenną- ale o ile wiadomo, niektórzy mają mnóstwo ochoty na ekspedycje "przygraniczne" typu Litwa Łotwa Estonia Ukraina itd. i tutaj coś można dla takich wojsk znaleźć. Jednak na dzisiaj nie ma czym przerzucić takich wojsk ale i pozostaje również kwestia, że nie ma żadnej sensownej ochrony dla grupy przerzucanych wojsk w postaci wsparcia wojsk lotniczych i rakietowych, których również w zasadzie nie ma w liczącej się skali. Jeżeli ktoś uważa ,że lekka piechota rzucona spadochronami czy wyskakująca ze śmigłowców zatrzyma armie pancerną to coś ma nie tak z rozumieniem taktyki czy sztuki operacyjnej.I w tym miejscu trzeba jasno podkreślić że wojska aeromobilne należy przede wszystkich komponować w operacjach połączonych wtedy to ma jakiś sens. Nie podważając morale takich wojsk mogą się one przydać za jakiś czas w przypadku gdy Polska ogarnie się gospodarczo i będzie nas stać na mocną politykę regionalną a takiej teraz nie ma.W takim przypadku lepiej coś mieć niż odtwarzać od samego początku. Ostatnio wojska aeromobilne w operacji połączonej z sukcesem zajęły ... Krym więc niech żaden "taktyk" nie pisze,że nie są stosowane w świecie.

    1. say69mat

      ??? To dlaczego doktryna FR kładzie silny nacisk na integrację współdziałania formacji aeromobilnych i pancernych??? Czyżby obszary rosyjskiego interioru determinowały wykorzystanie jednostek stricte ofensywnych do realizacji polityki obronnej??? Ponieważ, w warunkach naszego kraju, możliwość dyslokacji żołnierzy z prędkością 250 km/h do rejonów przygranicznych może okazać się kluczowa do odparcia/zminimalizowania efektów ewentualnej agresji. W przypadku całkowitego zaorania jednostek z garnizonów w Elblągu, Braniewie, Bartoszycach, Węgorzewie, Lidzbarku, Giżycku, Gołdapi, Orzyszu, Ełku. Suwliszkach

    2. Komentator

      To na Krymie były jakieś desanty wojsk aeromobilnych? Na Krymie stacjonowały siły rosyjskie już przed "agresją". I żołnierze tych sił nie skakali na spadochronach. Po prostu wsiedli do pojazdów, podjechali pod bramy jednostek ukraińskich, grzecznie zapukali i oświadczyli że kto chce mieszkać w FR i służyć w jej siłach zbrojnych może zostać, kto nie chce, może walizki spakować i wyjechać do Kijowa. 80% wolała zostać, reszta spakowała walizki. Tak wyglądała "obrona Krymu przed rosyjską agresją", podczas której Ukraina nie poniosła żadnych strat.

  10. Olender

    Przeznaczając środki z obrony terytorialnej mamy o wiele większą wartość bojową jednostek niż gdybyśmy podwoili liczebność wojska weekendowego

  11. rambo

    Rosja jest prawie 55 razy większa od Polski powierzchniowo więc wojska spadochronowe jak najbardziej można przerzucać i komponować do aktywnej obrony ale to nie jest doktryna wojenna dla Polski.Może za jakiś czas będziemy mocarstwem regionalnym więc nie należy takich wojsk likwidować niech się szkolą.

  12. Chytry

    Czyżby to taki sondaż przed likwidacją tych jednostek w Polsce? Zawsze to dwie brygady, które można spieszyć/odśmigłowcowić i ogłosić jako wielkie osiągnięcie, że oto stworzona zostanie piąta dywizja w WP.

  13. Przytomny

    Nie bardzo widzę sens. Czy ostatnio użyto gdzieś spadochroniarzy na starożytny sposób, do większego desantu, jak pod Arnhem? Po drugiej wojnie próbowali tylko Francuzi pod Dien Bien Phu (katastrofa) i zdaje się też Żydzi, ale tam gdy Araby już uciekały. Desant spadochronowy wymaga całkowitego panowania w powietrzu i całkowitego zniszczenia obrony przeciwlotniczej nieprzyjaciela (a na to się nie zanosi). Ewentualnie jakieś małe grupy dywersyjne śmigłowcami. Natomiast skoki spadochronowe podczas szkolenia naszych dzielnych wojaków z 6 brygady należy traktować tylko jako sport. Nawet pododdział w sile batalionu przewieziony na dalsze zaplecze przeciwnika, przyjąwszy nawet że jest w stanie jakoś tam bronić się przed czołgami za pomocą swoich ppk, będzie zupełnie bezradny wobec artylerii, która go zwyczajnie wybije. Romantyczne skakanie spadochroniarzy tysiącami czy setkami (ładnie wygląda) ma dziś taki sam sens, jak szarża kawalerii.

    1. dokk

      Desantów było dużo w większości konfliktów, tyle że już nie na masową skalę jak w II w.ś., a takie bardziej taktyczne, jedną kompanią. Ostatni znany publicznie duży desant, to zdaje się Kolwezi, gdzie zrzucono w dwóch rzutach 700 spadochroniarzy francuskich i bliżej nieokreśloną ilość Belgijskich.

  14. Gucio77

    Wojska aeromobilne i desantowe mają rację bytu jeśli jest się mocarstwem, posiadając przy tym przewagę w powietrzu. W naszych realiach, pieniądze zdecydowanie lepiej zainwestować w systemy OPL , dobre granatniki ppanc dla WOT. My po pierwsze sprawnego sprzętu mamy co najwyżej na pułk śmigłowców transportowych więc "brygada" to jak 80% jednostek WP przerost formy nad treścią. Po drugie jedyne użycie śmigłowców jakie jest rozsądne to szybki transport zaopatrzenia na tyłach własnych wojsk. Po trzecie desantu z pokładu samolotu w naszych realiach tego nawet nie ma co komentować, chyba że planują zaatakować FR z zaskoczenia.

    1. dokk

      Bez możliwości wypadów do Kaliningradu i na Białoruś, nasze możliwości operacyjne pozostałyby ułomne. Ale zgadzam się, że wpierw A2AD, a potem ekspedycje.

  15. Victor

    Wojska aeromobilne mozna traktować jak jednostki szybkiego reagowania do walki z wojskami aeromobilnymi przeciwnika na naszym własnym terenie. W okresie zagrożenia konfliktem powinny mieć poziom gotowości umożliwiający reakcję w ciągu 3 godzin w dowolnym miejscu kraju. Należy założyć, ze przeciwnik może zaplanować atak na różne cele położone daleko w głębi naszego terytorium takie jak lotniska, bazy logistyczne, składy paliw itp. Lokalna obrona terytorialna moze być zbyt słaba aby powstrzymać taki atak. Wtedy wojska aeromobilne mogą w bardzo krótkim czasie zareagować i skutecznie uniemożliwić wykonanie planów nieprzyjaciela. Gdyby były wyposażone w odpowiednie śmigłowce to mogą skutecznie działać w naszym obszarze powietrznym nie kontrolowanym jeszcze przez przeciwnika. Wojska aeromobilne mogą takze wykonać skuteczne działania opóźniające w stosunku do szybkich jednostek przeciwnika wykonujących niespodziewane natarcia w kierunku nie zabezpieczonym przez nasze jednostki wojsk operacyjnych. Szybki desant i zajęcie terenu przed postępującym nieprzyjacielem moze dać czas naszym jednostkom na wykonanie odpowiednich manewrów. To wymaga silnego nasycenia jednostek desantowych w lekką bron przeciwpancerną i uniwersalne granatniki. Na pewno mozna jeszcze podać wiele przykładów wykorzystania wysokiej mobilności wojsk aeromobilnych do działań w wojnie obronnej.

    1. Piotr ze Szwecji

      Pełna zgoda. Muszę przyznać, że nie rozumiem nawet tej wizji obrony Polski, która ma być całkowicie pozbawiona wojsk szybkiego reagowania. Jak można smażyć jajecznicę bez jajek? Argument padający o braku baterii Narwi i Wisły, dotyczy nie tylko wojsk aeromobilnych, lecz ogólnie wszystkich wojsk operacyjnych.

    2. dokk

      Do takich zadań to raczej śmigłowce, niż desant spadochronowy. 70 caracali byłoby w sam raz,

    3. Piotr ze Szwecji

      Zacytuję klasyka Klub Dawiena: "Na nowoczesnym polu walki rolę helikoptera szturmowego powinna pełnić artyleria kierowana rozpoznaniem z dronów.". No a jak nie mają wojska aeromobilne ani 7 tonowych 155:tek ani Chinooków do ich przenoszenia z amunicją? To co wówczas musimy mieć? Proszę tylko nie pisać o tych ciasnych i małych Caracal:ach, które były podstawowym zakupem pod wymagania lotnictwa morskiego MW, a nie 25 BKP. Proszę nie mylić marynarzy z kawalerzystami. Jak się kupuje śmigłowiec dla admirałów z MW to się go nie reklamuje jako zakup dla Specjalsów, którzy krzyczeli na rząd Tuska rok po roku jaki śmigłowiec (Black Hawk!) domagają się dostać.

  16. Dziadek87

    24 - 27 sztuk M98. Ilości do obrony powiatu. I tak ze wszystkim. Tylko ludzi szkoda

    1. Franz

      mam nadzieje ze dokladnie tak samo ubolewal pan podczas demontazu wojska przez sacjalistyczna ekipe rzadzaca. ten rzad jest dopiero kilka lat i aby odnowic albo stworzyc obronnosc Polski niestety potrzeba i czasu i pieniedzy. od czegos trzeba zaczac a wiec nawet 27 sztuk to lepsze jak nic.

    2. Czytelnik

      Ale bzdury. Po co więcej przy takiej wielkości zespołów? Miało by ich być 1000? a kto by je obsługiwał? Tylko rozumu szkoda....

  17. Zenon

    Ten artykuł to historia spadochroniarstwa wojskowego w Polsce na podstawie Wikipedii. A gdzie zapowiadana analiza?

    1. wiesiek

      Dokładnie, może i artykuł ok, tylko w tej analizie analizy zabrakło.

  18. karaluch

    Widzę zastosowanie nawet tak małych i ubogo wyposażonych w sprzęt oddziałów jakie mamy. To np. walka z zielonymi ludzikami. Np. na terenie naszych Bieszczad jeśli Ukraina padnie (odpukać), Puszczy Białowieskiej gdyby Białoruś stała się znów częścią Rosji albo jako wsparcie sojuszników z Litwy lub Estonii w walce z zielonymi ludzikami na ich terenach. Właśnie małe, dobrze wyszkolone i bardzo ruchliwe oddziały są idealne do walki z takim przeciwnikiem. W praktyce desant 2 plutonów żołnierzy wystarczy (50-60 ludzi). I muszą mieć wsparcie z pobliskiej bazy artyleryjskiej. Przy jej braku trzeba mieć możliwość taką bazę założyć szybko (potrzebne ciężkie śmigłowce). Tak to powtórzenie dokładnie taktyki amerykańskiej kawalerii z Wietnamu. Samoloty desantowe są nam niepotrzebne. Lepiej przerobić/pozyskać 2-4 Herkulesy na AC-130. Niekoniecznie za naszą kasę. Mogą wykonywać zadania (to jednocześnie doskonałe treningi dla załogi) na rzecz sił NATO. Kraje którym takie AC-130 uratują żołnierzy będą naszymi dłużnikami, jednocześnie chętnie dorzucą się na modernizację lub zakup takich maszyn.

    1. podzielicrosje

      Po co spadochron w Bieszczady ? Tam się da dojechać. Nie demonizujmy zielnych ludzików -to odcięte od swoich grupy . Trzeba tylko rozkazu żeby niszczyć a nie czekać .

  19. Marcin

    Bardzo ciekawy i merytoryczny tekst. Dużo się dowiedziałem. Dziękuję.

  20. tttttt

    Jaki sens - Desant na tyły wroga, i próba odcięcia zaopatrzenia. dywersja - wysadzanie mostów , linii eletryczny rurociągów. Niestety czesto konczy sie jak Market Garden.

    1. Przeciwlotnik

      Desant z czego?

  21. JW 0000

    Głównym zadaniem armii powinna być obrona własnego terytorium. Jaki jest realna wartość bojowa 6 oraz 25 brygady w razie konfliktu z Rosją? Nie mówię tu o wojnie hybrydowej czy starciach granicznych. Jakie cele te jednostki są zdolne obronić na terenie Polski a jakie skutecznie zaatakować na terytorium Rosji? Żołnierze obu brygad sprawdzili się doskonale na wojnach w Iraku i Afganistanie ale tam występowali głownie w charakterze zwykłej piechoty.

    1. Dude

      To sa najlepiej wyszkileni zolonierze w WP. Jak Rosja zatakuje to granic sie nie obroni. Oni wtedy super do przygotowania kontrataku sie nadaja. I w kraju bada walczyc. A co do wojny hybrydowej, ci zolnierze ucza sie podobnych taktyk a jak taktyke wroga sie zna to mozna smialo powiedziec ze sie jest najlepiej przystosowanym do praeciwdzialania.

    2. dim

      Czytałem niegdyś wspomnienia francuskiego spadochroniarza. Lata spędzili goniąć się po górach z partyzantami w Algierii, a tylko raz użyto ich jako spadochroniarzy. Za to skutecznie. Do zajęcia strefy Kanału Suezkiego. Traktuj naszych spadochroniarzy jako siły szybkiego reagowania. Choćby i na wojnę podprogową, jak było to najpierw na Krymie. Nigdy nie wiesz jak tamci zaatakują i gdzie. Pewne jest tylko, że będą się starali działać z elementem zaskoczenia.

    3. JW 0000

      Pisząc o realnej wartości bojowej miałem ma myśli obecna sytuację w której z uwagi na braki w zakresie środków transportu lotniczego problemem będzie przerzucenie jednym rzutem na terenie kraju nawet 1 pełnego batalionu wraz ze sprzętem. Na sojuszników w tym zakresie nie powinniśmy liczyć. Należy zatem zastanowić się czy nie ograniczyć komponentu aeromobilnego obydwu brygad do max 1 batalionu w każdej brygadzie a resztę jednostek brygad przy utrzymaniu dotychczasowego poziomu wyszkolenia posadzić na ziemi, doposażyć w pojazdy opancerzone, dodatkową broń przeciwpancerną , przeciwlotniczą i traktować jako siły szybkiego reagowania na terytorium kraju.

  22. Sierżant

    Zmarnowane środki. Koniec. Kropka.

  23. Maciek

    Miała być analiza a nie ma odpowiedzi na najważniejsze pytanie: po co komu oddziały spadochronowe wielkości brygady. Odpowiadam: po nic. Ostatni desant w wojnie pełnoskalowej przeprowadzili Żydzi, ale w zasadzie w warunkach, które uniemożliwiały przeciwdziałanie (brak arabskiej OPL na obszarze), poprzedni - forsowanie Renu - gdzie OPL była, skończył się masakrą. A Niemcy mieli tylko działa, skuteczne bo było ich bardzo dużo. Dziś nawet dzikie kraje maja broń, dla której c17 czy c130 to tylko łatwy cel. Kto normalny pośle formację takich samolotów przez linię obrony przeciwnika? A skoro nie da się zrzucić desantu poza tą linią, to po co nam ci spadochroniarze? Dlaczego zatem nadal ich trzymają w USA? No cóż, kawalerii też się wojskowi nie chcieli długo pozbyć, a np. brytyjscy decydenci do lat 80tych XXw. nie chcieli wyposażyć piechoty w broń szybkostrzelną, bo... bali się, że żołnierze będą zużywać za dużo amunicji!!! Jeszcze na Falklandach angole używali L1A1 o zabójczej szybkostrzelności 40-50 strzałów/min (czyli tak szybko, jak szybko strzelec naciska spust -:)).

    1. Żartujesz?

      Nie pisz absurdalnych bzdur o forsowaniu Renu, bo to nie oplot zadecydowała o porażce pod Arnhem, tylko brak odpowiedniej liczby samolotów transportowych przez co popełniono katastrofalny taktyczny błąd, polegający na rozbiciu desantu na 3 tury, oraz zaważyła obecność w pobliżu nierozpoznanego 2 korpusu pancernego SS. Dzikie kraje mają broń na c130? Dzikie kraje to modlą się żeby do nich nie przyleciał z wizytą brat C130 np. AC130. Skąd u ciebie pomysł, że ktokolwiek normalny wyśle gdziekolwiek wyłącznie bezbronne C130, bez wsparcia np. Apachy, A10, F18, F15, Growlerow, czy F35?? A skoro nikt normalny tego nie zrobi, czemu Ty to rozważasz jako pewnik? Co do kawalerii, to każdy bliżej zaznajomiony z historią wie, że wielki fan blitzkriegu niejaki Adolf, najbardziej ze wszystkich formacji obawiał się... polskiej kawalerii, o czym świadczą, jego osobiste zapiski. Co do L1A1 to też chybiłeś, gdyz przyczyną utrzymywania ognia pojedynczego w tych kb, był znaczny odrzut broni używającej karabinowej amunicji, przy seryjnym zbyt mocno oddziałującej na strzelca. Stąd między innymi były futurystyczne plany Brytów wprowadzenia nowej broni na naboj mniejszej mocy czyli karabinu automatycznego EM2 7mm. Tak więc, miałeś ambicje zrobić swoją "analizę" a zabrakło podstawowej wiedzy w każdym twoim przykładzie. Wstyd!

    2. jasio

      A pro po USA Oni już dość dawno z jednej dywizji ,101 , została tylko nazwa

    3. mieczysław

      Maciek ma rację co do L1A1. To jest brytyjska wersja FN FAL. Używana w wielu krajach, wszędzie w wersji automatycznej, tylko w UK był jako samopowtarzalny. W USA strzelałem z takiej broni - import Kanada. Odrzut adekwatny do kalibru. Amerykański M14 ma wg mnie większy a w dodatku gorzej się go trzyma.

  24. arkadiusz9021

    Sami sobie odpowiedzieliście na pytanie dot. sensowności j. spadochronowych , kiedy napisaliście o największych armiach , które utrzymują te jednostki . Tyle w temacie znawcy !

    1. Jasio

      Jak się ma imperium i chce się wypełniać funkcje policyjne na  świecie to ma to jeszcze sens U nas żadnego Co nie znaczy że bym je całkowicie zlikwidował , tylko dokroił do dzisiejszych potrzeb i możliwości sprzętowych Wojska Specjalne też mamy rozbudowane ponad miarę a nie mamy nawet jak ich przerzucić w rejon konfliktu

  25. jasio

    No może takie formacje mają sens choć parę wojen było i nikt ich nie używał od dekad U nas to całkiem bez sensu bo po prostu nie mamy czym ich dostarczyć na pole walki , nie mamy czym wywalczyć przewagi w powietrzu by flota nieistniejących statków powietrznych wzbiła się w przestworza Nie uzbroiliśmy ich na tyle by miały szanse z w walce z jakimkolwiek ciężkim związkiem taktycznym No i najważniejsze czy mamy jakiekolwiek szanse na wyprzedzający atak ? Nasza doktryną jest obrona Nie stać nas na nic innego ze względów ekonomicznych i osobowych Możemy wystawić niewiele większą armię niż jest w czasie pokoju . Czas zejść na ziemię i przestać roić o "wielkiej " armii z jednym F-35 na przedzie . Jak to pojmiemy możemy zbudować silne wojsko na które nas będzie stać

Reklama