Wojska aeromobilne - czy są potrzebne? [ANALIZA]
Chociaż obecnie wielu teoretyków wojskowości oraz ludzi fascynujących się strategią i techniką militarną poddaje w wątpliwość efektywność użycia wojsk spadochronowych to czołowe potęgi militarne świata wciąż utrzymują pokaźny potencjał tego rodzaju wojsk. Szczególnie dotyczy to Rosji (WDW) oraz USA i Chin, gdzie spadochroniarze wraz z siłami specjalnymi i piechotą morską z reguły zawsze stanowią elitę i zrazem forpocztę sił głównych.

Wojska aeromobilne (w tym spadochronowe) choć kosztowne w procesie ich szkolenia oraz utrzymania nadal mają wystarczający potencjał do wykonywania zadań w czasoprzestrzennym obszarze działań taktyczno-operacyjnych, co obecnie i w przewidywalnej przyszłości daje możliwość ich skutecznego i szybkiego użycia niezależnie od zaistniałej sytuacji, czasu czy charakterystyki terenowej. Zadaniowe pododdziały i oddziały takich formacji operują w ramach grup wysoko manewrowych (zawczasu przygotowanych lub doraźnych) do wykonania określonych zadań na różnej głębokości oddziaływania. Skuteczne wykorzystanie takich grup uzależnione jest od właściwego stopnia ich przygotowania oraz wyposażenia w niezbędne uzbrojenie i sprzęt wojskowy, dający im możliwość realizacji stawianych przed nimi zadań.
Znajomość wszystkich elementów wpływających na właściwą ocenę sytuacji narzuca stopień organizacji i przygotowania takich grup (areomobilnej, desantowej, specjalnej itp.) do wykonania stawianego zadania oraz czy jego realizacja wpłynie na zmianę zasadniczej sytuacji na danym obszarze walki. Czas z kolei ma wpływ na metodę i sposób realizacji zadania a teren na jego zakres i możliwości grupy.

Rodzaj zadania wpływa na skład grupy, jej przeznaczenie (charakter) oraz sposób realizacji a to na sposób wykonania – manewrowy (przenoszenie działań na kolejne obiekty) czy statyczny (opanowanie i utrzymanie obiektu).
Zaletą grup manewrowych jest przede wszystkim duża samodzielność działania, szybkość, elastyczność. Wady to trudności w zabezpieczeniu materiałów bojowych i technicznych, ograniczone wsparcie średnich i ciężkich systemów uzbrojenia, izolacja działania do czasu wyjścia z akcji lub odblokowania przez własne oddziały, mała ruchliwość (po wejściu do akcji) zwłaszcza pododdziałów desantowych.
W naszym kraju związki taktyczne i oddziały aeromobilne, które zgodnie z przeznaczeniem w czasie pokoju szkolą się wspólnie w ramach taktycznych grup bojowych 25 Brygady Kawalerii Powietrznej (25 BKPow.) lub batalionowych grup powietrznodesantowych 6 Brygady Powietrznodesantowej (6 BPD), określane są mianem aeromobilnych zgrupowań bojowych lub odwodów specjalnych. Natomiast pododdziały wojsk specjalnych współdziałają z aeromobilnymi zgrupowaniami bojowymi na obszarze prowadzenia działań głębokich, tak by w głównej mierze osiągnąć cele operacyjne. Między tymi oddziałami i pododdziałami musi istnieć ścisła koordynacja podejmowanych działań, znajomość wzajemnych możliwości oraz uzupełnianie się w celu efektywnego realizowania stawianych im zadań. Przykładowo siły specjalne mogą być elementem rozpoznawczym dla spadochroniarzy, śmigłowce kawalerii powietrznej osłaniać i transportować grupy specjalne a spadochroniarze przygotować lądowiska dla śmigłowców lub przejmować obiekty opanowane przez komandosów.

Trochę historii „białych czasz” w Polsce
Jeżeli już mówimy o polskich wojskach powietrznodesantowych to nieodzownie kojarzą się one z „czerwonymi beretami” czyli nakryciem głowy jaki noszą żołnierze obecnej 6 BPD.
Można jedynie przypomnieć, że ten związek taktyczny wprost wywodzi się z powstałej w 1957 roku 6 Pomorskiej Dywizji Powietrznodesantowej. Ta z kolei sformowana została głównie by realizować ofensywne plany połączonych wojsk Układu Warszawskiego (UW) wobec NATO, czyli dziać głęboko poza linią frontu z zadaniem opanowania strategicznych celów na planowanych zasadniczych kierunkach uderzeń Sił Lądowych UW. To wszystko jednak w zasadniczy sposób ograniczał fakt posiadania przez stronę Polską skromnych sił transportowych i spore uzależnienie w tej kwestii od ZSRR. Dywizja nigdy stanami etatowymi (nawet czasu W) nie osiągnęła nawet 5 tys. żołnierzy i choć były plany wyposażenia jej w BMD-2 czy 122 mm przewoźne haubice D-30 to tak naprawdę była to zawsze lekko uzbrojona piechota tylko przez pewien czas wyposażona w działa pancerne ASU-85 będące na stanie ówczesnego 35 das. Dlatego z czasem przeformowano ja w brygadę a od 1989 w 6 Brygadę Desantowo-Szturmową im. gen. bryg. Stanisława Sosabowskiego.
I to z tym generałem (organizatorem i pierwszym dowódcą) kojarzona jest druga znana polska formacja powietrznodesantowa czyli 1. Samodzielna Brygada Spadochronowa sformowana w Wielkiej Brytanii podczas II Wojny Światowej w skaldzie Polskich Sił Zbrojnych na zachodzie. Według planów miała on wziąć udział w walkach w kraju w czasie planowanego przez AK powstania zbrojnego. Ostatecznie została jednak użyta w wielkiej operacji powietrznodesantowej Market Garden w 1944 roku w składzie 1 Brytyjskiej Dywizji Powietrznodesantowej pod Arnhem. Ze szkoleniem skoczków dla brygady powiązane jest również szkolenie cichociemnych (żołnierzy wysyłanych do walki na terenie okupowanego kraju za pomocą skoku z samolotu).
W LWP istniały jeszcze pododdziały specjalne, które pełniły rolę jednostek dalekiego rozpoznania i dywersyjno-sabotażowych a spadochrony stały się jedną z form ich dostarczania do obszarów planowanych działań. Najbardziej znane to 1 Batalion Szturmowy z Dziwnowa oraz 48, 56 i 62 kompanie specjalne podległe dowódcom Warszawskiego, Pomorskiego i Śląskiego Okręgu Wojskowego. Z czasem kompanie specjalne weszły w skład i niektórych dywizji.
Natomiast mało kto wie, że już przed wojną w Polsce funkcjonował Wojskowy Ośrodek Spadochronowy (WOS) w Bydgoszczy (przy 4 pułku lotniczym), którego zadaniem było przygotowanie wybranych żołnierzy z piechoty, saperów i wojsk łączności do zadań dywersyjnych wykonywanych po zrzucie za liniami styczności wojsk. Efektem krótkiej działalności WOS był m.in. wypracowanie podstaw taktycznych działania spadochroniarzy-dywersantów, wprowadzenie nowych środków łączności, spadochronów do zrzutu ładunków czy specjalistycznych ładunków wybuchowych i zapalników.
Pierwsze zbiorowe desanty (ok. 25 spadochroniarzy) wykonano na Wołyniu a kolejne pod Zielonką. W tym drugim wypadku chodziło o zniszczenie torów, wiaduktu i sieci telefonicznej. Spadochroniarze skali z samolotów Fokker FVIIB/3m i RWD-8 lub Bellanca J-300 Special i używali polskich spadochronów Irvin.

Desant z powietrza
Wszelkie działania powietrznodesantowe dzielą się z reguły na cztery fazy. I tak mamy przygotowanie do działań powietrznodesantowych, desantowanie, wykonywanie zadania taktycznego po lądowaniu oraz działania kolejne.
Batalionowa grupa powietrznodesantowa (Task Force) musi być natychmiast zdolna do przerzutu, utworzenia wysuniętej bazy operacyjnej, przyjęcia sił wsparcia czy opanowania kluczowych przepraw w celu umożliwienia pełnego manewru sił głównych.
Złe warunki atmosferyczne (np. ułożenie chmur, nasłonecznienie) lub terenowe (zbyt zróżnicowana rzeźba obszaru przyszłych działań) mogą nawet anulować lub poważnie zakłócić nawet najlepiej zaplanowaną operację powietrznodesantową. Już po wylądowaniu poszczególne grupy zadaniowe i pododdziały powinny płynie przejść do wykonywania stawianych im wcześniej zadań.
Spadochroniarze muszą umieć opanować lotnisko przeciwnika a następnie je obronić, podobnie jak ważne dla efektywnego wykonania danych operacji lądowych mosty kolejowe lub drogowe. Takie obiekty powinny być również sprawdzone przez grupę torującą podczas szturmu, czyli też przez saperów wchodzący w skład plutonu saperów batalionu powietrznodesantowego. Czy nie są one zaminowane lub wyposażone w inne przeszkody inżynieryjne, a gdy tak się dzieje to trzeba je usunąć. Saperzy również odpowiadają za neutralizację takich obiektów, gdy tego wymaga wykonanie zadania.

Ważne miejsce zajmuje też rozpoznanie. Przed głównym zrzutem w rejon prowadzenia misji trafia tzw. grupa awangardowa, która sprawdza (rozpoznaje) i zabezpiecza teren lądowiska i ewentualnie przyszłego szturmu na dany obiekt ataku. I to zadanie zwykle wykonują zwiadowcy z kompanii rozpoznawczej batalionu dowodzenia 6 BPD wspomagani m.in. przez strzelców wyborowych.
Często zwiadowcy wykonują zrzut z większej wysokości (np. 4000 metrów) i już w powietrzu tworzą formacje (dwu-, trzy- lub pięcioosobowe grupy zadaniowe), które będą operować razem na ziemi. Ok. 400 metrów nad ziemią praktycznie zaczyna powstawać zarys przyszłej bazy a kierunek wiatru daje podstawę do określenia strony podejścia na zrzutowisko lub lądowisko. Natomiast na samej ziemi ważne jest dla zwiadu i strzelców wyborowych doskonałe zamaskowanie własnych pozycji oraz opanowanie zasad tzw. stalkingu (podchodzenia) co wymaga cierpliwości i optymalizacji doboru drogi przemieszczania.
Prowadzenie obserwacji dla naszych żołnierzy zapewniają lornetki 7x45z, lunety o 60-krotnym powiększeniu i zaopatrzone w termowizję oraz dalmierz JIM LR. Ponadto pracę tą ułatwia np. przystawka termowizyjna na celownik optyczny Dragon czy lornetka dalmierzowa Vector. Z kolei łączność zapewniają radiostacje Harris Falcon III a ochronę przed termowizją specjalne maty (za pomocą których można np. zamaskować posterunki obserwacyjne).
Sam ekwipunek specjalistyczny spadochroniarzy w zasadzie jest przenoszony przez nich samych. Czasami jeden człowiek dźwiga i ponad 40 kg na sobie. Dlatego sprzęt powinien być odpowiedni dobrany (masowo i objętościowo) i dzielony jest na sekcje a niektóre drużyny szkolone są tak by w razie czego przejąć cześć obowiązków kolegów-specjalistów. Zamienność pełnionych funkcji wśród spadochroniarzy jest niezmiernie ważna, podobnie jak w innych formacjach aeromobilnych czy siłach specjalnych.
Obecnie na stan 6 BPD wchodzą pierwsze pojazdy wojsk aeromobilnych wysokiej mobilności wraz z przyczepami, które znacząco poprawią mobilność spadochroniarzy już na ziemi. Pojazdy te przystosowane są do desantowania metodą spadochronową na palecie PDS108” 12 ft a ich przeznaczeniem jest transport żołnierzy, rannych, sprzętu i wyposażenia ze stref zrzutu osobowego i towarowego, czy holowanie przyczep lub uzbrojenia (np. moździerzy).

A właśnie 98 mm moździerze M98 w liczbie 24 sztuk to właściwie jedyna broń wsparcia „czerwonych beretów” z Krakowa i w ilości 27 sztuk „kawalerzystów” z 25 BKPow. Zapewniają one prowadzenie ognia do lekkich umocnień polowych, celów lżej opancerzonych i znajdujących się za przeszkodami terenowymi, punktów obserwacyjnych, stanowisk dowodzenia, wykonywania przejść w zaporach inżynieryjnych oraz zadymiania i oświetlania wskazanych rejonów (zakres donośności to od 400 do 7000 metrów). Wsparciem dla skuteczniejszego prowadzenia z nich ognia jest przyrząd APDR (Artyleryjski Przyrząd Dalmierczo-Rozpoznawczy) czy kalkulator artyleryjski SKART/UKART.
By w jak największym stopniu ograniczyć manewr sił przeciwnika oraz zwiększyć swobodę działania własnych, zgrupowanie powietrznodesantowe korzysta z działania organicznych pododdziałów wojsk inżynieryjnych. Ich zadania są jednak ograniczone możliwościami sprzętowymi oraz środków minersko-zaporowych przerzucanych w rejon prowadzonej misji.
W 6 BPD w batalionie dowodzenia występuje kompania a w każdym batalionie występuje pluton wojsk inżynieryjnych. W kompanii są plutony - saperów, rozminowania/EOD i nurków, a także drużyny - rozpoznania inżynieryjnego, maszyn inżynieryjnych, wydobywania i oczyszczania wody oraz logistyczne, czyli zaopatrzenia, zabezpieczenia i transportowa. W kompanii zaopatrzenia batalionu logistycznego brygady funkcjonuje również drużyna wydobywania i oczyszczania wody. Pododdziały te prowadzą rozpoznanie inżynieryjne rejonu działań (w tym rejonu wyczekiwania), doraźnie utrzymują drogi, rozminowują teren, prowadzą rozbudowę fortyfikacyjną terenu, maskowanie wojsk i obiektów, wykonują przejścia w terenie zurbanizowanym (budynkach) czy zajmują się wydobywaniem i oczyszczaniem wody.

Obronę przeciwlotniczą naszych wojsk aeromobilnych zapewniają baterie wyposażone w 23 mm sprzężone armaty przeciwlotnicze ZU-23-2 z celownikiem CKE-1N oraz przenośne przeciwlotnicze zestawy rakietowe (PPZR) Grom. Abstrahując od efektywnej skuteczności tego tandemu bolączką jest prowadzenie rozpoznania przestrzeni powietrznej tylko wzrokowo lub za pomocą przyrządów optycznych i w ograniczony sposób optoelektronicznych.
Bardzo rożne obszary wykonywania zadań sprawiają, że spadochroniarze muszą być wszechstronnie przygotowania do działania w nietypowym terenie i błyskawicznej adaptacji do powstałych zupełnie nowych warunków. Wobec powyższego realizowany program szkolenia w 6 BPD obejmuje m.in. działania w terenie pustynnym, podmokłym, zurbanizowanym, desant nad wodą czy w warunkach arktycznych. Większość żołnierzy brygady nabywa np. doświadczenie do prowadzenia walki w terenie górskim i wyżynnym, ale również w wykorzystaniu posiadanego sprzętu w niekonwencjonalny sposób (np. budowy stanowisk wyciągowych czy zbudowania toboganu do transportu rannych). Ponadto kładziony jest duży nacisk na opanowanie umiejętności prowadzenia efektywnej walki oraz tych z zakresu SERE (Survival, Evasion, Resistance, Escape – przetrwanie, unikanie, opór w niewoli oraz ucieczka). Czasami dynamiczna sytuacja w walce sprawia, że trzeba przejść do działań nieregularnych co również należy opanować.
Temu wszystkiemu służą również tzw. zajęcia zintegrowane, które pozwalają na dopracowanie nabytych wcześniej umiejętności, ale i na bieżącą korektę popełnianych błędów czy niedoskonałości samych procedur. W 6 BPD wdrażane są i nowe programy szkoleń, jak te dotyczące nauki bezpiecznego posługiwania się bronią BLOS (Broń, Lufa, Otoczenie, Spust) czy procedury Counter-ID.
Szkoleniem spadochronowo-desantowym są objęte i inne jednostki naszej armii jak np. trzy kompanie dalekiego rozpoznania oraz pluton zabezpieczenia desantowania wchodzące w skład 2 Hrubieszowskiego Pułku Rozpoznawczego. Niektórzy żołnierze z tego pułku są bowiem przewidziani do wykonywania zadań nawet do 150 km za linią frontu. Podobnie dotyczy to formacji wchodzących w skład wojsk specjalnych.
W locie szumią spadochrony
Żołnierze wykonujący skoki ze spadochronem przechodzą restrykcyjne normy psychofizyczne i zdrowotne a sporo kandydatów odpada już na etapie orzeczenia lekarskiego. Czym poziom wykonywanych skoków jest bardziej zaawansowany tym więcej wymaga się od kandydatów na przyszłych skoczków a proces ich szkolenia jest bardziej skomplikowany, dłuższy i trudniejszy zarazem. Wielokrotnie powtarzane procedury sprawiają, że zakodują się one w pamięci mięśniowej skoczka dzięki czemu automatycznie on reaguje pod wpływem konkretnych impulsów.
Nauka zwykle rozpoczyna się w ośrodku szkolenia naziemnego (np. w 25 BKPow. funkcjonuje Ośrodek Szkolenia Aeromobilno-Spadochronowego (OSA-S) w Leźnicy Wielkiej przygotowujący do wykonywania skoków na spadochronach desantowych grupy B), gdzie ćwiczy się z wykorzystaniem makiet śmigłowców czy samolotów oraz wież spadochronowych. W eksploatacji są symulatory skoków spadochronowych SOKOLTM, przeznaczone do wieloetapowego szkolenia w całym spektrum prowadzonych operacji spadochronowych (od podstaw aż po zaawansowane metody jak HALO/HAHO). Funkcje, jakimi one dysponują, powstały na podstawie realnie wypracowanych metod i doświadczeń skoczków spadochronowych.

Ogólne szkolenie skoczków dla np. Sił Powietrznych prowadzą też instruktorzy spadochronowi z 41 Bazy Lotnictwa Szkolnego. Oni dla podtrzymania nawyków muszą wykonać roczną normę skoków, czyli zarówno tych do 25 sekund swobodnego spadania, jak i powyżej 25 sekund. Do wykonywania tych drugich trzeba już wykorzystać odpowiedni statek powietrzny, który szybko wzniesie na minimum 2000 metrów.
Same skoki w 6 BPD są wykonywane nawet kilka razy w tygodniu a za ich przygotowanie odpowiada sekcja szkoleniowa. Skoki mogą być szkolno-treningowe, nocne, bojowe z zasobnikiem i bronią itp.
Skoki na spadochronach typu A (okrągłych) o małej sterowności (np. AD-95 lub AD-95M serii 2- o większej czaszy i możliwości zabierania cięższego ładunku) wykonuje się z reguły z małej wysokości „na linę” (np. z 400 metrów z natychmiastowym otwarciem) lub po 100 metrach otwieramy czaszę główną poprzez wyrwanie uchwytu (czas opadania 5-6 m/s) a z grupy B (AD-2000/2000M, szybujących – tzw. latające skrzydło) w systemie kombinowanym bądź samoczynnym z wolnym systemem otwarcia. Na „starym” AD-95 (ze spadochronem zapasowym AZ-95) każdy przyszły skoczek wykonuje minimum 12 pierwszych skoków (typu tzw. samoczynnego (static line) a wykorzystując AD-2000M żołnierze są już podpinani do liny desantowej za pomocą, której następuje automatyczne otwarcie czaszy. W metodzie kombinowanej po opuszczeniu samolotu otwiera się tyko spadochron stabilizujący i samodzielnie trzeba otworzyć czaszę główną (np. na zadanych 700 metrach nad ziemią). AD-2000 w odróżnieniu od AD-95, umożliwia już wykonywanie przelotów na odległość do 30 km (przy skoku z aparatura tlenową z ok. 8000m). Jest bardzo sterowny i pozwala na swobodny wybór miejsca do lądowania. Są jeszcze spadochrony grupy C, sterowane i szybujące a przeznaczone dla skoczków, którzy oddzielają się od statku powietrznego bez podpięcia liny lub osłony stabilizatora do liny desantowej. Po oddzieleniu się od pokładu swobodnie spadają aż do momentu, w którym wyciągają tzw. pilocik, który wyciąga czaszę główną.
Specjalną rodzaje skoków HALO/HAHO (High Altitude-Low Opening/High Altitude-High Opening - z dużych wysokości z opóźnieniem otwarcia spadochronu lub wykonaniem kilkudziesięciokilometrowego przelotu) wykonują już najbardziej doświadczeni spadochroniarze, mający specjalne umiejętności. Często nawet z 10 000 metrów lecąc kilkadziesiąt kilometrów z wykorzystaniem konsol nawigacyjnych, GPS i aparatury tlenowej (wymagana powyżej 4000 metrów). A żeby wykonywać skoki z użyciem tej ostatniej trzeb przejść badania i szkolenie w Wojskowym Instytucie Medycyny Lotniczej, bo wymagają one bardzo wysokiej sprawności fizycznej, doskonałej orientacji oraz odpowiednich predyspozycji zdrowotnych. Także podczas szkoleń z HALO/HAHO istotną rolę odgrywa współpraca między żołnierzami/operatorami, bo muszą się oni wzajemnie uzupełniać i działać jak jeden zgrany team.
Czasze główne trzeba nie tylko samodzielnie umieć układać, ale wymagają one czyszczenia, wietrzenia i suszenia. Układacze spadochronów są np. w 6 batalionie logistycznym 6 BPD.
Szkolenie spadochronowo-desantowe w naszej armii przechodzą też żołnierze z taktycznych zespołów wsparcia CIMIC (współpracy cywilno-wojskowej), którzy podczas rożnego rodzaju powierzanych im misji towarzyszą żołnierzom z 6 BPD czy 25 BKPow. Ich zadaniem jest wspieranie dowódców w kontaktach z władzami samorządowymi, zbieranie informacji o lokalnym środowisku (np. systemie administracji czy wyznaniowym) oraz prowadzenie negocjacji (również w oparciu o międzynarodowe prawo humanitarne konfliktów zbrojnych) czy ochrona dóbr kultury.
Razem może i raźniej
Pilot tandemu musi dostarczyć do wyznaczonego rejonu ludzi (negocjatorów, dyplomatów czy reporterów), innych żołnierzy czy nawet zwierzęta (np. psy tropiące) i ładunki specjalne. Ale często uprawniony do wykonywania skoków w tandemie żołnierz „transportuje” do wyznaczonego miejsca i swego kolegę z jednostki np. nieposiadającego uprawnień skoczka specjalisty - sapera, chemika, meteorologa czy JTAC (żołnierza naprowadzającego lotnictwo na cele naziemne). Do tandemu można zabrać osobę ważącą do 120 kg a same skoki wykonuje się z wykorzystaniem spadochronów grupy D z wysokości minimalnej 2500 metrów. Każdy pilot tandemu, by nie stracić uprawnień, musi wykonać minimum 15 skoków z pasażerem w ciągu danego roku szkoleniowego.
Właściwe skok zaczyna się jeszcze na ziemi, bo rozmowa z pasażerem ma tu olbrzymie znaczenie. Po opuszczeniu statku powietrznego najważniejsze są pierwsze sekundy, gdzie liczy się wszystko (począwszy od ułożenia skoczków po ich zachowanie w powietrzu). Pilot musi zachować zimną krew, zapanować nad pasażerem i jednocześnie kontrolować wysokość oraz wszystkie czynności wykonywane podczas skoku. Są i sytuacje nietypowe (np. pasażer zemdleje) wówczas należy przejść do lądowania awaryjnego a to w dużym stopniu zależą od stanu panującej pogody. Wylądowanie często nie oznacza dla żołnierza końca wykonywanego zadania, bo musi on jeszcze dostarczyć ładunek lub doprowadzić człowieka do wyznaczonego punktu spotkania. Cały czas więc „ładunek” jest pod jego opieką.
Pilot tandemu powinien odznaczać się dużą odpornością na stres oraz siłą (by panować w powietrzu nad pasażerem lub przenoszonym ładunkiem). Musi umieć skorygować ułożenie ciała tego drugiego, bo w pierwszych sekundach skoku (do chwili otwarcia spadochronu stabilizującego) nie ma z nim komunikacji słownej.
By przejść szkolenie do wykonywania takich misji wcześniej przyszły pilot tandemu powinien oddać przynajmniej 500 samodzielnych skoków. Czyli powinien mieć tytuł skoczka spadochronowego i rozpocząć szkolenie z użyciem spadochronów desantowych grupy B. Potem dopiero zaczyna się właściwa nauka w systemie tandemowym. Często jest ona połączona z dodatkowymi, specjalistycznym umiejętnościami jak np. wykonaniem skoku z wysokości powyżej 4000 metrów z aparaturą tlenową i co ważne jest również bardzo czasochłonna.
W Siłach Zbrojnych RP uprawnionych spadochroniarzy do wykonywania skoków w tandemie mamy zaledwie kilkudziesięciu. Są to m.in. żołnierze z 2 Hrubieszowskiego Pułku Rozpoznawczego, 9 Pułku Rozpoznawczego, 6 BPD, 25 BKPow. czy Sił Specjalnych (np. Jednostki Wojskowej Komandosów czy operatorzy GROM).
Pierwszych w naszym kraju skoczków-pilotów tandemów kilka lat temu szkolili Belgowie a dzisiaj szkolą się oni w swoich macierzystych jednostkach lub w aeroklubach. Niestety nie ma w naszych SZ żadnego specjalistycznego ośrodka za to skoki tandemowe są obecnie bardzo popularne właśnie w aeroklubach czy strefach spadochronowych.

Zrzut ładunku
W 6 BPD używane są różne zasobniki i platformy. I tak ZT-100 to zasobnik prosty dla ładunków o masie do 100 kg (zrzut ręczny) a A-22 jest zasobnikiem systemowym CDS (container delivery system) dla ładunków o masie od 251 do 1000 kg (zrzut grawitacyjny, zasobniki wyjeżdżają po rolkach pokładowych, gdy samolot przelatuje nad zrzutowiskiem z otwartą tylną rampą). Na pokład Herculesa można zabrać do 16 CDS, zabezpieczonych taśmą (release gate), które są wyrzucane w tzw. układzie double stick (po osiem na stronę). Są niesione przez spadochrony o masie ok. 60 kg i czaszy o 400 m2 powierzchni.
Natomiast platformy typu V o szerokość 88” i długości 8” (12 ft), przeznaczone są do zrzutu ładunków powyżej 1000 kg z samolotów C-295M i C-17 (zrzut z wyciąganiem, masa ładunku nie może przekroczyć 4560 kg dla samolotu C-295M) a platforma o szerokość 108” i długość 8” (12 ft), przeznaczona jest do zrzutu ładunków powyżej 1000 kg z samolotu C-130 lub C-17 (zrzut z wyciąganiem). Ciężkie platformy to PDS (platform delivery system) o masie od 1000 do ponad 2000 kg. Wyrzuca się je metodą ekstrakcyjną (spadochron główny – extraction parachute, o powierzchni 730 m2 wyciąga ładunek z samolotu). Brygada nie ma w wyposażeniu systemów precyzyjnego zrzutu ładunków.
Podsumowanie
Współczesne i przyszłe pole walki narzuca wysokie wymagania wobec działań powietrznodesantowych i powietrzno-szturmowych, wzrost ich roli oraz zapewnienie ważnego miejsca, jako stały element ugrupowania bojowego podczas prowadzenia działań połączonych. Znaczenie tych formacji ciągle wzrasta w miarę wprowadzenia do ich wyposażenia coraz skuteczniejszych systemów walki i ich transportu. Ponadto stale usprawniana jest taktyka ich wykorzystania, a element zaskoczenia ma tu największe znaczenie.
Niezależnie czy są to spadochroniarze z 6 BPD, 25 BKPow. czy zwiadowcy z pułków rozpoznawczych lub żołnierze wojsk specjalnych to wszyscy oni muszą być silnie zmotywowani, niezwykle wytrzymali psychofizycznie, na wysokim poziomie opanować umiejętności posługiwania się przydzieloną im bronią i sprzętem oraz znać taktykę w znacznie szerszym zakresie niż np. żołnierze wojsk zmechanizowanych lub pancernych. Dodatkowo ich służba to ciągłe przyswajanie nowych umiejętności specjalistycznych jak np. z zakresu obrony przeciwchemicznej, przeciwlotniczej czy inżynierii wojskowej. Współdziałanie to przecież podstawa efektywnego działania w wojskach aeromobilnych i specjalnych.

Główną bolączką obecnej 6BPD wydaje się brak silniejszego wsparcia ogniowego (np. lżejszych 155 mm haubic jak M777A2) oraz niedostateczne nasycenie bronią ppanc. (lekkie granatniki jedno- i wielorazowego użytku, więcej wyrzutni ppk Spike oraz lżejszego odpowiednika). Z kolei 25 BKPow. powinna otrzymać cięższe śmigłowce transportowe i wsparcie w postaci nowych maszyn szturmowych. W naszych wojskach aeromobilnych brakuje pododdziału, chociażby plutonu przeznaczonego do doraźnego utrzymanie pasów startowych opanowanych lotnisk czy lądowisk dla śmigłowców. Z kolei w kwestii zwiększenia możliwości zapewnianej obrony przeciwlotniczej powinno się wprowadzić na wyposażenie małogabarytowe mobilne stacje radiolokacyjne zapewniające rozpoznanie przestrzeni powietrznej obszaru działania. w dalszej kolejności należało by również zastanowić się nad pozyskaniem systemów rakietowych o parametrach lepszych niż obecnie eksploatowany PPZR Grom. W tym kontekście można by rozważyć systemu PPZR Piorun będącego ich rozwinięciem i charakteryzującego się znacznie wyższymi parametrami, a być może także wersji rozwojowej Piorun 2, o zasięgu ponad 10 km. Te ostatnie powinny zostać zamontowane na lekkim nośniku kołowym, jak zestaw Poprad, z kolei lżejsze Pioruny dostępne są zarówno w wersji przenośnej, jak i w różnych aplikacjach samobieżnych (powstała nawet koncepcja umieszczenia ich na robocie produkcji PIAP).
Wszystkie jednostki aeromobilne powinny ponadto w większym stopniu korzystać z lądowych, powietrznych i wodnych robotów wsparcia (lub bojowych w przyszłości) oraz mieć dedykowane zautomatyzowane systemy zbierania danych i wypracowania decyzji do działania. Te ostanie pozwoliły by na wykorzystanie budowanego obecnie potencjału przeciwlotniczo/przeciwrakietowego i uderzeniowego (na większych odległościach) do zabezpieczenia wykonywanych przez nie zadań.
WIDEO: Rakietowe strzelania w Ustce. Patriot, HOMAR, HIMARS