- Analiza
USA wdraża doświadczenia ze wschodniej flanki. „Długie ramię” obrony przeciwpancernej [KOMENTARZ]
Siły zbrojne Stanów Zjednoczonych chcą pilnie wprowadzić kilka systemów obrony przeciwpancernej, pozwalających na rażenie na większych odległościach, spoza zasięgu oddziaływania przeciwnika. Ma to związek z rosnącym zagrożeniem ze strony Federacji Rosyjskiej.

Amerykańska armia dysponuje tradycyjnie silną obroną przeciwpancerną. Przykładowo, w przeznaczonej do działań w warunkach konfliktu o wysokiej intensywności brygadzie pancernej (ABCT) jest łącznie ponad 200 wyrzutni przeciwpancernych pocisków kierowanych z głowicami tandemowymi, w tym zestawy TOW na pojazdach M2 i M3 Bradley, oraz przenośne Javeliny używane przez piechotę. Zdolności przeciwpancerne brygady to, oczywiście, również głęboko zmodernizowane czołgi Abrams, z coraz doskonalszą amunicją przeciwpancerną.
Z kolei każda z brygad na transporterach Stryker ma do dyspozycji łącznie ponad 100 wyrzutni ppk, w tym zdecydowaną większość Javelinów, oraz kilka niszczycieli czołgów z wyrzutniami TOW. Nota bene, część Strykerów kierowanych do Europy otrzymała zdolność odpalania Spike z pojazdu (a nie tylko przez piechotę), prawdopodobnie w wieże zintegrowane z wyrzutniami ppk będą wyposażane kolejne transportery, jak i AMPV. Do niedawna Javeliny mogły być odpalane tylko przez pododdziały piesze.

Czytaj też: Amerykanie modernizują przeciwpancerne Javeliny
Na szczeblu amerykańskiej dywizji znajduje się brygada śmigłowców, wyposażona w maszyny AH-64D/E Apache, zdolne do wykorzystania ppk Hellfire, zarówno tych kierowanych laserowo jak i za pomocą radaru, a w niedalekiej przyszłości do linii wejdą pierwsze wersje JAGM, o maksymalnym zasięgu (według różnych źródeł) 8-12 km.
Analizy zagrożeń wykazały jednak najwyraźniej, że te zdolności nie są wystarczające. W USA rozpoczęto bowiem realizację kilku programów modernizacyjnych, mających zapewnić zdolność do zwalczania celów pancernych i opancerzonych na znacznie większych odległościach.
Trzeba tutaj dodać, że chodzi głównie o niebezpieczeństwo ze strony Rosji, m.in. na wschodniej flance NATO. Zdolności przeciwpancerne na teatrze Azji i Pacyfiku nie mają aż tak dużego znaczenia, podobnie jak na Bliskim Wschodzie. Ponadto, tryb działań Amerykanów, czyli testowanie/wprowadzanie istniejących rozwiązań wskazuje, że są one traktowane jako pilna potzeba operacyjna.
Kilka tygodni temu armia amerykańska przeprowadziła eksperyment mający na celu sprawdzenie możliwości wykorzystania przeciwpancernego pocisku kierowanego Spike-NLOS na śmigłowcu Apache. Pociski tego typu pozwalają na zwalczanie celów na maksymalnych dystansach rzędu 25-30 km. Ich lot może być kierowany przez operatora, przez co decyzję o wyborze czy zmianie celu można podjąć już w trakcie lotu.
Jak pisze Defense News, scenariusz obejmował strzelanie do celu-makiety rosyjskiego zestawu przeciwlotniczego Pancyr-S1, znajdującego się za wzniesieniem. Amerykanie podkreślają, że rozważana instalacja Spike NLOS powinna dać śmigłowcom Apache większe możliwości działania spoza zasięgu obrony powietrznej przeciwnika, m.in. w celu umożliwienia jej przełamania. W tym kontekście mówi się m.in. o rosyjskich zestawach przeciwlotniczych różnych klas i typów.
Przeciwpancerne pociski dalekiego zasięgu będą też prawdopodobnie instalowane na generacyjnie nowych platformach, planowanych do wprowadzenia w ramach programu Future Vertical Lift. W ten sposób śmigłowce mogą zostać wyposażone w szeroką, wzajemnie uzupełniającą się paletę środków przeciwpancernych, takich jak Spike NLOS i Hellfire/JAGM. Oba te systemy mają inne charakterystyki. Przykładowo Hellfire wykonuje lot z prędkością naddźwiękową, natomiast Spike są wolniejsze, ale mają większy zasięg. Różne są też systemy naprowadzania.
Modernizacja śmigłowców to jednak nie jedyny element budowy przez Amerykanów zdolności do zwalczania celów opancerzonych na większych dystansach, jeszcze zanim te zetkną się z własnymi wojskami. Oprócz tego realizowany jest program C-DAEM - Cannon Delivered Area Effects Munition, mający doprowadzić do wdrożenia rodziny pocisków artyleryjskich 155 mm, pozwalających na zwalczanie celów opancerzonych.
C-DAEM zastąpi w tej roli amunicję kasetową. USA do niedawna planowały całkowite wycofanie tej ostatniej, bez wprowadzania bezpośredniego następcy. Ta decyzja została cofnięta w 2017 roku, niemniej większość zapasów amerykańskiej amunicji DPICM to stare systemy (m.in. pochodzące z czasów Zimnej Wojny), uznawane za mało skuteczne w zwalczaniu zaawansowanych celów opancerzonych, i pozostawiające na polu walki niebezpieczne niewybuchy.

Program C-DAEM realizowany jest etapowo. Fakt, że Amerykanie wcześniej nie planowali wprowadzić podobnego systemu w połączeniu z zagrożeniem ze strony rosyjskich wojsk pancernych spowodował, że zdecydowano się w pierwszej fazie na zakup sprzętu „z półki” – pocisków Bonus, produkowanych przez BAE Systems i Nextera. Zakup będzie zrealizowany za pośrednictwem agencji NATO NSPA (NATO Support and Procurement Agency). Każdy z pocisków Bonus ma dwa kierowane podpociski, zdolne do wykrywania i zwalczania celów opancerzonych z górnej półsfery.
Czytaj też: Europejska amunicja precyzyjna dla US Army
W ten sposób U.S. Army zyskuje podstawową zdolność w tym zakresie. Docelowe rozwiązania zostaną opracowane w ramach prac rozwojowych, zapewne z wykorzystaniem doświadczeń z eksploatacji Bonusa. Innym rozwiązaniem, które wraca do łask w USA między innymi w związku z zagrożeniem na wschodniej flance, są systemy minowania narzutowego. Przykładowo Vulcano, umieszczony na pojeździe ciężarowym i przeznaczony do przygotowania zapór z wykorzystaniem min przeciwpancernych, uczestniczył w ćwiczeniach w Polsce w czerwcu 2019 roku.
Czytaj też: Amerykanie wracają do minowania. Także w Polsce
Warto podkreślić, że Amerykanie – równolegle z posiadaniem silnej, nowoczesnej, zróżnicowanej i stale doskonalonej obrony przeciwpancernej pozwalającej razić przeciwnika w bezpośrednim starciu, czy na dystansie kilku km stawiają na systemy pozwalające zwalczać czołgi na dużo większej odległości lub w inny sposób bez kontaktu z przeciwnikiem.
To pokazuje, jak duża waga przywiązywana jest do neutralizacji niebezpieczeństwa ze strony rosyjskich formacji pancernych i za jak poważne zagrożenie są one uznawane. Działania Amerykanów są więc kolejnym dowodem, że w warunkach konfliktu o dużej intensywności, również na europejskim teatrze działań wojennych, obrona przeciwpancerna musi być warstwowa, i złożona z szerokiego zakresu różnych, wzajemnie uzupełniających się środków pozwalających zwalczać przeciwnika na różnych odległościach.

WIDEO: Zmierzch ery czołgów? Czy zastąpią je drony? [Debata Defence24]