Reklama

Siły zbrojne

MON składa 41 zawiadomień do prokuratury na podkomisję smoleńską

Wicepremier, szef MON Władysław Kosiniak-Kamysz podczas prezentacji raportu ws. działania podkomisji smoleńskiej
Wicepremier, szef MON Władysław Kosiniak-Kamysz podczas prezentacji raportu ws. działania podkomisji smoleńskiej
Autor. Jakub Borowski, Defence24.pl

Praca pod założoną tezę, wybiórcze traktowanie eksperymentów, łapownictwo, badania, których wyniki nie były do niczego potrzebne, manipulacje, naruszenie tajemnicy, niegospodarność - tak działania podkomisji smoleńskiej ocenił zespół powołany przez MON, które złożyło 41 zawiadomień do prokuratury.

„Celem działania podkomisji smoleńskiej było udowodnienie jednej założonej tezy o wybuchu, a politycznie - pogłębianie podziałów w społeczeństwie” - powiedział wicepremier, szef MON Władysław Kosiniak-Kamysz podczas prezentacji raportu zespołu badającego działanie podkomisji. Poinformował, że kosztowało ono skarb państwa 81 mln zł, w tym na 47 mln zł wyceniono wartość pozostałego egzemplarza Tu-154M bezpowrotnie zdewastowanego działaniami podkomisji.

Reklama

Koordynujący prace zespołu wiceminister obrony Cezary Tomczyk opisał dwa przypadki spotkań byłego szefa MON Antoniego Macierewicza, który od 2018 przewodniczył podkomisji, z obywatelami Federacji Rosyjskiej. Macierewicz odbywał te spotkania bez powiadomienia SKW.

Czytaj też

Katastrofę z 10 kwietnia wicepremier nazwał jednym z najtragiczniejszych wydarzeń, które doświadczyły Polskę. Przypomniał, że zadaniem zespołu nie było badanie okoliczności katastrofy, lecz funkcjonowania podkomisji pod względem zasadności, rzetelności, celowości i gospodarności. Ocena wypadła negatywnie. Jak dodał, celem podkomisji było potwierdzenie wybranej hipotezy o wybuchu - przy czym z premedytacją pomijano ekspertyzy, które dowodziły, że powodem wypadku nie była eksplozja. Według wicepremiera politycznym celem działania podkomisji było pogłębianie podziału społecznego, sianie niezgody i kłamstwa.

Reklama

Kosiniak-Kamysz podkreślił brak kompetencji członków podkomisji, której członkowie „mylili pojęcia i procedury, formułowane wnioski zaprzeczały prawom fizyki”, naruszali też przepisy o ochronie informacji niejawnych.

Prezentacja ustaleń zespołu badającego działania podkomisji smoleńskiej
Prezentacja ustaleń zespołu badającego działania podkomisji smoleńskiej
Autor. Jakub Borowski, Defence24.pl

Ustalenia zespołu są podstawą 41 zawiadomień do prokuratury, 24 z nich dotyczą Antoniego Macierewicza. Chodzi o przekroczenie uprawnień, niedopełnienie obowiązków, fałszerstwo, łapownictwo dopuszczenie osób trzecich do dokumentów podkomisji. 10 zawiadomień dotyczy niedopełnienia obowiązków, przekroczenia uprawnień braku nadzoru i pomocnictwa do do zniszczenia samolotu, przez Mariusza Błaszczaka, który zastąpił Macierewicza na stanowisku szefa MON na początku 2018 r.

Reklama

Tomczyk zwrócił uwagę, że podkomisja po przyjęciu uchwały o swoim raporcie końcowym w 2021 r. nie miała prawa działać, tymczasem wydała jeszcze 4,8 mln zł. Te bezprawnie wydane środki powinny zostać zwrócone do budżetu - dodał. Poinformował, że wynagrodzenia niektórych członków podkomisji wynosiły setki tysięcy złotych, rekordzista zarobił 890 tysięcy.

Czytaj też

Mówił też o spotkaniach Macierewicza , który przewodniczył podkomisji od 2018 r., rosyjskimi obywatelami. „W grudniu 2020 r. uzyskano informację, że z przewodniczącym podkomisji Antonim Macierewiczem nawiązał kontakt obywatel Federacji Rosyjskiej Aleksandr Głaskow. Ustalono, że przekroczył granicę RP 4 grudnia 2020 r., wystartował z lotniska w Stambule i wylądował na lotnisku Chopina. 15 grudnia wysłał e-mail do podkomisji i wyraził chęć spotkania z Antonim Macierewiczem” - powiedział Tomczyk. Jak dodał, do spotkania doszło dzień później w biurze poselskim Macierewicza, a nie w oficjalnej siedzibie podkomisji, gdzie na spotkanie potrzebne jest pozwolenie SKW dotyczące obcokrajowców, a Służba może zapewnić ochronę kontrwywiadowczą takim rozmowom.

„W trakcie spotkania przekazał Antoniemu Macierewiczowi USB zawierający materiały dotyczące katastrofy smoleńskiej. Materiały zostały wstępnie ocenione przez Macierewicza jako interesujące, a opisany przez obywatela FR przebieg zdarzeń z 10 kwietnia miał potwierdzać część dotychczasowych ustaleń podkomisji” - mówił Tomczyk. Zaznaczył, że Macierewicz powiadomił SKW o spotkaniu pięć dni po rozmowie z Głaskowem. „Analiza materiałów zgromadzonych na pendrive’ie wskazywała na ich bardzo niską wiarygodność” - powiedział wiceszef MON. Głaskow opuścił Polskę 26 grudnia 2020 r. przez piesze przejście graniczne z obwodem królewieckim. „Uprzedzam, że jeśli pan Antoni Macierewicz będzie wypierał się kontaktu z panem Głaskowem, to informuję, że dysponujemy oświadczeniem Antoniego Macierewicza potwierdzającym spotkanie, z jego własnoręcznym podpisem” - oświadczył Tomczyk.

Inny przypadek wymagający wg MON wyjaśnienia wydarzył się w roku 2016, gdy „za pośrednictwem jednego z ekspertów podkomisji kontakt z przewodniczącym nawiązał obywatel Wielkiej Brytanii ukrywający się pod danymi Roman Rostkiewicz. Brytyjczyk do 2019 r. posiadał wiedzę o pracach podkomisji, współpracował z ekspertami zagranicznymi, na terenie Londynu spotykał się z Macierewiczem” - mówił Tomczyk. Jak później ustaliła, SKW Macierewicz nie znał prawdziwej tożsamości rozmówcy - pod nazwiskiem Rostkiewicz krył się Andriej Bowbelski - ani jego motywacji. Tą sprawą - poinformował wiceszef MON - zajmuje się także ABW.

Czytaj też

Grzegorz Kowaleczko z Instytutu Technicznego Wojsk Lotniczych wskazywał na dopasowywanie wyników eksperymentów do założeń i pomijaniu tych konkluzji, które nie pasowały do tez o wybuchu. Jednym z przykładów było wbicie w grunt drzwi, które miało dowodzić eksplozji, a nastąpiło na skutek uderzenia kadłuba o ziemię. Gdy amerykański NIAR (National Institute for Aviation Research) potwierdził, że siła zderzenia kadłuba z ziemia była wystarczająca, by drzwi wbiły się w podłoże, Macierewicz zarzucił Instytutowi brak profesjonalizmu.

Inny ekspert -Christer Magnusson - potwierdził, że po zderzeniu z brzozą doszło do odcięcia końcówki skrzydła, a wskutek utraty płynu hydraulicznego i zerwania cięgieł, załoga nie mogła sterować samolotem. Ekspert za typowy uznał rozkład szczątków maszyny; z uznaniem wypowiedział się o raporcie Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego. Jeden z ekspertów podkomisji stwierdził także, że nie manipulowano przy zapisach z rejestratorów. Gregory Szuladziński doszedł natomiast do konkluzji, że „nie można udowodnić, że nie było wybuchu, można tylko powiedzieć, że nie było śladów wybuchu”.

Na konferencji zaprezentowano także korespondencję, w której brytyjski ekspert Christopher Protheroe, namawiany przez Macierewicza, by zmienił opinię i przychylił się do tezy członka podkomisji Kazimierza Nowaczyka, ofertę zapłaty 5 tys. funtów uznał za próbę wręczenia łapówki. „Jest to atak na moją uczciwość, który uważam za obraźliwy, i jestem zdumiony, że jest pan gotów złożyć taką ofertę na piśmie” – napisał.

Kowaleczko zwrócił też uwagę na nadmiarowe, dublujące się badania w tunelach aerodynamicznych w Instytucie Lotnictwa i na WAT, których wyników nie wykorzystano. Zademonstrował też manipulację, której podkomisja dopuściła się pokazując fragment filmu z badań zdalnie sterowanego modelu z odrzucaną końcówką skrzydła. Całość pokazywała, że także model zaczął się obracać wokół osi kadłuba, zmanipulowane nagranie pokazało tylko tych kilka sekund, w których model jeszcze leciał stabilnie.

Czytaj też

Zespół ustalił też, że badania modeli różnych rozmiarów w tunelach aerodynamicznych były zbędne, ich wyników nie wykorzystano. Kowaleczko zauważył, że jeden tunel WAT, która wykonywała prace na rzecz podkomisji, nie pozwala zmierzyć momentu obracającego samolot. Jedno z opłaconych opracowań okazało się plagiatem rosyjskiej książki o aerodynamice.

Przeprowadzono także wiele badań niezwiązanych z katastrofą: liczono np. prędkość nurkowania samolotu, chociaż maszyna nie nurkowała, zawarto także odniesienia do teorii łopaty która dotyczy śmigłowca, a nie stałopłatu. Według Kowaleczki podkomisja przyjęła „założenie, że nikt tego nie przeczyta a jak przeczyta, to się na tym nie będzie znał”.

Nawiązując do deklaracji szacunku dla ofiar pokazał też fragment korespondencji, w którym kadłub rozbitego samolotu nazywano „konserwą”. Pryzpomniano też, że podkomisja zagubiła 19 i zniszczyła sześć elemetów samolotu.

Zespół nie natrafił na dokumentu, które świadczyłyby, że podkomisja zamierzała wykonać badania nieniszczące na egzemplarzu z numerem bocznym 102, który został zniszczony. Szef zespołu płk pil. Leszek Błach przyznał, że jeszcze przed 2015 r. zabrakło załóg, by latać przebazowaną do Mińska Mazowieckiego maszyną, zapewnił zarazem, że zakonserowany samolot można byłoby przywrócić do lotów.

Koszty funkcjonowania podkomisji obliczono na podstawie 14,5 tys. arkuszy. Z 34,5 mln zł na usługi eksperckie 58 podmiotom zapłacono 16,8 mln zł. NIAR zapłacono 7,9 mln zł, WAT ponad 4,4 mln zł. Wynagrodzenia za pracę kosztowały 12,6 mln zł. Eksperci zagraniczni pobrali łącznie 924 tys. Na ochronę osobistą Macierewicza wydano 3,95 mln zł. Przeloty i hotele kosztowały ponad milion. Członkowie podkomisji przejechali łącznie 816 tys. km, największy zwrot kosztów – 92 tys. zł – otrzymała sekretarz podkomisji Marta Palonek.

W grudniu ub. r., dwa dni po zaprzysiężeniu koalicyjnego rządu, MON ogłosiło likwidację podkomisji. W styczniu br. powołano zespół do zbadania działań podkomisji. Jak mówił w czwartek Kosiniak-Kamysz, „w zespole nie ma żadnego polityka”, są w nim ludzie, którzy pracowali w resorcie także za poprzednich rządów, co daje rękojmię wiarygodności.

10 października br. Tomczyk zapowiedział złożenie do prokuratury zawiadomienia ws. zniszczenia drugiego Tu-154M, obejmujące Macierewicza, Błaszczaka i Duńczyka Glenna Jørgensena.

Czytaj też

Podkomisja, która kwestionowała ustalenia Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego w sprawie katastrofy smoleńskiej, została powołana w 2016 r. przez ówczesnego ministra obrony Antoniego Macierewicza. W 2018 r., gdy szefem MON został Mariusz Błaszczak, Macierewicz został przewodniczącym podkomisji.

10 kwietnia 2010 rządowy Tu-154M z delegacją udającą się na obchody 70. rocznicy zbrodni katyńskiej rozbił się w Smoleńsku. Zginęło 96 osób, w tym prezydent Lech Kaczyński, wielu wysokich rangą urzędników państwowych i najwyżsi dowódcy.

Czytaj też

W latach 2010-11 katastrofę badała Komisja Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego, której przewodniczył ówczesny szef MSWiA Jerzy Miller. W opublikowanym w lipcu 2011 raporcie za przyczyny uznała zejście poniżej minimalnej wysokości zniżania, a w konsekwencji zderzenie samolotu z drzewami, prowadzące do stopniowego niszczenia konstrukcji maszyny. Komisja stwierdziła błędy po stronie załogi samolotu i rosyjskich kontrolerów naziemnych. Podkreślała, że ani rejestratory dźwięku, ani parametrów lotu nie potwierdzają tezy o wybuchu na pokładzie samolotu.

Czytaj też

Ustalenia komisji kwestionował kierowany przez Macierewicza parlamentarny zespół, który przedstawiał tezy o serii wybuchów - m.in. na lewym skrzydle, w kadłubie i prezydenckiej salonce - jako prawdopodobnej przyczynie katastrofy.

W lutym 2016 Macierewicz, jako minister obrony, powołał w MON podkomisję do ponownego zbadania wypadku. W 2018 r., po odwołaniu go z funkcji szefa MON Macierewicz został przewodniczącym podkomisji.

Tu-154 (zdjęcie poglądowe).
Tu-154 (zdjęcie poglądowe).
Autor. Dmitry Karpezo/CC BY-SA 3.0/Wikimedia Commons
Reklama

Komentarze (5)

  1. Jan z Krakowa

    Jedna uwaga. Ta obecna komisja MON bada, ale w końcu co bada? Pracę komisji Macierewicza, czy "autorytatywnie" wypowiada się o przyczynach katastrofy? Bo jeżeli bada jedno a wypowiada się i o jednym i o drugim, to szkoda pieniędzy.

  2. Prezes Polski

    To wszystko wiedzieliśmy bez raportu. Jeśli ludzie mają uwierzyć, to kilka osób musi zostać skazanych prawomocnymi wyrokami.

    1. radziomb

      winni wypadku już nie żyją

    2. Prezes Polski

      radziomb nie chodzi o ukaranie winnych katastrofy, tylko winnych nadużyć, niegospodarności i złamania wielu innych przepisów w związku z działalnością komisji smoleńskiej.

  3. szczebelek

    Teraz już jest pewne co się stało... Badanie rozłożenia szczątek samolotu , którego nie wykonano do sformowania tej podkomisji jest podstawowym działaniem po każdej katastrofie, ale dziwnym trafem go nie wykonano. 😅🫣

  4. Hoze

    To raczej raport Laska miał potwierdzić tezy Raportu Anodiny o czym mówił sam Lasek na posiedzeniu.

    1. szczebelek

      Taka jest prawda

  5. shooter01

    Kiedys mialem watpliwosci czyja to byla robota i dlaczego. Ale po mowie, jaka wyglosil Putin tuz po ataku na Ukraine, przestalem miec jakiekolwiek watpliwosci.

Reklama