Reklama
  • Analiza

Syryjskie siły powietrzne. Odbudowa i zależność od Rosji [ANALIZA]

Syryjskie Arabskie Siły Powietrzne są uznawane za tą część sił zbrojnych Syrii, które najbardziej ucierpiały w wyniku trwającej w tym kraju wojny domowej. Nie jest tajemnicą, że do utrzymania ich w jakiejkolwiek sprawności przyczyniła się pomoc rosyjska. Jak dalece jednak pomocni byli Rosjanie, a w jakim stopniu Syryjczycy stali się zależni od ich pomocy?

Su-22M4. Fot. Syrian Arab Armed Forces
Su-22M4. Fot. Syrian Arab Armed Forces

Przed wybuchem wojny domowej Syrii w 2011 roku syryjskie siły powietrzne były formacją bardzo silną. Liczba samolotów bojowych, wliczając w to szkolno-bojowe L-39 Albatros, była szacowana na ponad 550, plus kilkadziesiąt śmigłowców bojowych w tym z rodziny Mi-24 i francuskiej produkcji Gazelle. Była to siła w dużej mierze „papierowa”, przypominające wielkością i kompozycją lotnictwo sił powietrznych Bułgarii sprzed upadku Układu Warszawskiego.

Syryjczycy eksploatowali w roku 2011 analogiczne typy samolotów jak Bułgarzy w roku 1989. Były to więc liczne MiGi-21, MiGi-23, Su-22, L-39 plus niewielka liczba myśliwców przechwytujących MiG-25, eskadra Su-24 i 20 najnowocześniejszych w arsenale MiGów-29. Mówiło się wówczas o planach modernizacji tej floty poprzez dalsze zakupy – szkolno-bojowych Jak-130, MiGów-29 czy Su-30.

Wszystkie te plany zostały pogrzebane przez wybuch wojny domowej, która zweryfikowała te liczby. Okazało się, że około połowy samolotów wymaga poważnego remontu i nie może wziąć udziału w walkach. Co więcej z lotnictwa wojskowego trzeba było usunąć sunnickich pilotów i członków personelu technicznego. Pozostałe maszyny wzięły udział w walkach, jednak bardzo szybko okazało się, że siły powietrzne jeżeli chodzi o ataki naziemne, są zdolne jedynie do zrzucania bomb i pocisków niekierowanych, a co za tym idzie dokonywania ataków mało precyzyjnych. Wykorzystywano je więc głównie do bombardowań „zbuntowanych” miejscowości, ale ich realne wsparcie dla walczących wojsk czy ich osłona były daleko niewystarczające.

Obecnie uważa się, że w dużej mierze to właśnie nieefektywność lotnictwa rządowego, w tym także śmigłowcowego, przyczyniła się do porażek w pierwszych latach i rozpadu Syrii. Syryjscy piloci mimo to walczyli i ponosili ciężkie straty. Od obrony przeciwlotniczej rebeliantów i od ataków na bazy sił powietrznych. Inne maszyny zostały spisane ze stanu ze względu na urealnienie ich statusu (nie nadawały się do działań już przez wojną), albo w wyniku kanibalizacji czy uszkodzeń.

Uważa się, że do września 2015 roku, kiedy na teatrze pojawili się Rosjanie, syryjskie siły powietrzne miały operacyjnych być może tylko od kilkunastu do kilkudziesięciu bojowych odrzutowców. Brakowało nawet prostego wyposażenia w tym np. hełmów lotniczych. Rosyjskie wsparcie poszło jednak w parze z dostawami części do statków powietrznych i odrodzeniem szkolnictwa pilotów i personelu lotniczego. Trwało to jednak całe lata którym towarzyszyły pewne modernizacje, takie jak np. wprowadzenie rakiet S-8 nowej wersji, które umożliwiły skuteczniejsze wpieranie wojsk na ziemi przez oszczędzane wcześniej MiGi-29. Udało się też  pozyskać nowe samoloty do wersji SM, zdolne do używania broni precyzyjnej, takiej jak pociski Ch-29T czy AB-500Kr i KAB-5000D. Mimo to całkowita liczba syryjskich MiGów-29 nie przekracza 30 egzemplarzy, co w obliczu stanu sił powietrznych sprzed dekady jest siłą niewielką. Stan i możliwości pozostałej części floty są bardzo dyskusyjne.

Na papierze Syria dysponuje wprawdzie nadal:

- czterema eskadrami MiG-23 (87 maszyn);

- dwiema eskadrami MiG-29S/SM (29 maszyn);

- czterema eskadrami MiG-21 (51 maszyn);

- czterema Su-22 (39 maszyn);

- jedną bojową na L-39 Albatros (łącznie ponad 60 maszyn);

- trzema na Mi-25 (27);

- i trzema ma Gazelle (62).

…ale inne doniesienia mówią, że syryjska eskadra to, zwykle (za wyjątkiem MiGów-29) od jednej do pięciu sprawnych maszyn, a w przypadku śmigłowców – od dwóch do ośmiu. Biorąc pod uwagę stan i wiek tych platform sytuacja ta nie będzie mogła utrzymywana być w nieskończoność i w ciągu kolejnych lat syryjskie lotnictwo bojowe zostanie z MiGami-29, wolniej zużywającymi się, bo poddźwiękowymi i tańszymi w utrzymaniu Albatrosami i lotnictwem śmigłowcowym. Zaradzić temu mogą zakupy, na które jednak Syryjczyków raczej dzisiaj nie stać, albo kolejne prezenty od Rosjan.

Ci jednak do nadmiernej szczodrości nie są skłonni i póki co wydają się  raczej chętni do zapewnienia szkoleń i pomagania w utrzymaniu istniejącej floty syryjskich samolotów. Floty, której zdolności do prowadzenia w pełni nowoczesnej wojny w powietrzu jest mocno ograniczona. Rosyjska polityka w tym względem polega raczej na oparciu się na lotnictwie syryjskim jako tym, które wykonuje mniej wymagające lecz liczne i uciążliwe zadania przeciwpartyzanckie.

Tymczasem wspierający je rosyjski komponent lotniczy, będący od początku największym elementem zaangażowania Federacji Rosyjskiej, wspiera je tylko „w poważnych sprawach” i kiedy jest to zgodne z polityką tego kraju. W ten sposób reżim Assada może być utrzymywany, ale jednocześnie jest zależny od Rosji i utrzymywany z dala od Iranu, który też wspiera Damaszek, ale w ramach realizowania własnej polityki. Dodatkowo Syria będzie w stanie walczyć z wewnętrzną opozycją, ale bez rosyjskiego wsparcia nie będzie mogła podejmować samodzielnie akcji przeciwko swoim sąsiadom – czy to Izraelowi, czy Turcji.

Dobrym przykładem użycia rosyjskiego i syryjskiego lotnictwa bojowego jest znany skądinąd atak na turecki batalion w prowincji Idlib, w którym zginęło 33 żołnierzy. Batalion ten przemieszczał się w pojazdach opancerzonych i został dość nieskutecznie zbombardowany przez dwa syryjskie Su-22. Syryjczycy zadali niewielkie straty, ale skłoniło to konwój do zatrzymania, a żołnierzy tureccy schronili się w budynkach po bokach drogi. Następnie do działania przystąpiły dwa rosyjskie Su-34, które zrzuciły stworzone do niszczenia schronów bomby precyzyjne (naprowadzane laserowo) KAB-1500L. Spowodowało to zawalenie się niektórych budynków i tak ciężkie straty wśród żołnierzy „drugiej armii NATO”.

Zdaniem źródeł izraelskich podobną politykę wspomagania ale jednocześnie uzależniania Damaszku od swojej woli, prowadzi Moskwa względem syryjskiej obrony powietrznej. Syryjczycy są bowiem wspierani w eksploatacji tych systemów, za pomocą  których mogą bronić się przed wystrzeloną i idącą nad jej terytorium amunicją precyzyjną, ale nie otrzymali S-300 czy S-400, które pozwoliłyby na zwalczanie platform lotniczych, z których jest ona wystrzeliwana. W lukę tą zresztą wpisał się niedawno Iran, który zapowiedział dostarczenie Syrii systemów Bavar-373, które bazują na S-300 i mają zasięg 250 km.

image
Reklama
WIDEO: Zmierzch ery czołgów? Czy zastąpią je drony? [Debata Defence24]
Reklama
Reklama