- Analiza
- Wiadomości
Rosyjska odpowiedź na artykuł Defence24.pl: Jaka prawda o lotnictwie bojowym Moskwy? [KOMENTARZ]
Rosyjskie media odniosły się do artykułu zamieszczonego na Defence24.pl w ubiegłym tygodniu, w którym zostały przestawione obliczenia co do wieku floty rosyjskich samolotów wojskowych, a ich liczebność została zestawiona z możliwościami produkcyjnymi rosyjskiego przemysłu lotniczego z ubiegłej dekady. Publikacja ta doczekała się krytycznej polemiki ze strony generała pilota Władimira Popowa, z którym w tej sprawie przeprowadził wywiad portal PolitRussia. Poniższy artykuł to komentarz do uwag gen. Popowa.

Link do rosyjskiego artykułu z wypowiedziami gen. Popowa publikujemy poniżej:
W artykule zatytułowanym „<
Gen. Popow wypowiedział się, że jeśli chodzi o wymianę generacyjną sprzętu, to Rosjanie zapomnieli o tym problemie 10 lat temu, a wyposażenie armii rosyjskiej w nowoczesną broń przekracza 70 proc. Abstrahując od tego jak te procenty są liczone, zauważmy, że w naszej publikacji nie opisano całego stanu wyposażenia i uzbrojenia Sił Zbrojnych Federacji Rosyjskiej. Jego przedmiotem było lotnictwo bojowe i wsparcia z pominięciem lotnictwa śmigłowcowego.

Ten element sił powietrznych Federacji Rosyjskiej jest tymczasem w stanie jaki został opisany w naszym artykule. Wiele z około 1600 samolotów bojowych przekracza 30-letni resurs albo już dawno go przekroczyło i nie da się wydłużać go w nieskończoność, a rosyjska produkcja samolotów bojowych nie jest w stanie wypełnić tej luki (szczegółowo jest to omówione w pierwszej naszej publikacji).
W związku spadek liczby samolotów w SZ FR jest nieuchronny. Paradoksalnie dowodem na nadchodzącą zapaść jest właśnie ostatnie 10 lat. Rosja rzeczywiście wprowadzała wówczas do użytku dość liczne platformy.
Licząc od początku 2011 roku były to łącznie co najmniej 403 maszyny: 98 Su-35, 130 Su-30, 20 Su-27SM, 16 MiG-29SMT+morskie, 6 MiG-35, 130 Su-34, 2 T-160 i 1 Su-57 (plus 104 szkolno-bojowe Jak-130). Liczby te są oczywiście dość imponujące, choć niekoniecznie w porównaniu ze współczesną produkcją F-35, których powstaje ponad 130 rocznie w porównaniu do rosyjskiej średniej wynoszącej 40 samolotów bojowych. Taki wolumen produkcji nie pozwoli też na utrzymanie w linii 1600 maszyn bojowych. Szczególnie, że część z nich powstała jako gruntownie odmłodzenie istniejących samolotów.
Czytaj też: Rosyjska zbrojeniówka pokaże się w Turcji
Jedyną metodą uratowania stanu liczebnego rosyjskich sił powietrznych byłoby radykalne zwiększenie produkcji samolotów w tej dekadzie, w stosunku do poprzedniej. Nic na to jednak nie wskazuje. Co więcej nawet szczyt dostaw do rosyjskich sił powietrznych w dekadzie ubiegłej przypadł na rok 2014, a potem nastąpił poważny spadek, szczególnie po roku 2015.
Sowiecka technika wojskowa była oczywiście wysokiej klasy (choć powiedzmy otwarcie: gorsza niż współczesna jej technika amerykańska), ale ZSRS upadł w 1991 roku. W oparciu o pozostawiony przez to mocarstwo spadek, w kolejnych dziesięcioleciach rzeczywiście udało się jeszcze tworzyć kolejne zadowalające rozwiązania na bazie ciężkiego myśliwca Su-27, takie jak Su-30, Su-34 czy Su-35. Potencjał modernizacyjny tych platform obecnie jest już jednak wyczerpany i ostatnia wersja samolotu Su-35 jest ostatnim elementem tego łańcucha. Elementem, dodajmy, o dyskusyjnych parametrach, bo niedawno pojawiły się doniesienia jakoby egipskie lotnictwo wojskowe przeprowadziło próbne walki między Su-35 a Rafale. Francuski samolot wypadł w nich dużo lepiej o czym informowały jako pierwsze media rosyjskie.
Czytaj też: Walka Su-35 z Rafale. Wygrywa Rafale [KOMENTARZ]
Wcześniej, na początku roku 2020 światło dzienne ujrzał też wykład chińskiego płk Li Chunghua Hua na Północnozachodnim Uniwersytecie Politechnicznym. Omawiał on wyniki ćwiczebnych pojedynków między chińskimi Su-27 a tajlandzkimi JAS39 C/D Gripen. Okazało się, że te stosunkowo lekkie samoloty wielozadaniowe zwyciężały w walce z ciężkimi maszynami przewagi powietrznej. Link do szczegółów tych manewrów poniżej.
Czytaj też: Gripeny deklasują Su-27 [KOMENTARZ]
Tymczasem nowe konstrukcje to ogromny koszt i ryzyko techniczne. Borykał się z nimi i boryka wspomniany w rosyjskiej krytyce F-35, ale jeszcze gorzej ma się sytuacja z Su-57. Ile tych samolotów powstanie do końca tej dekady pozostaje tak naprawdę wielką niewiadomą, choć mówi się o 78 do 2028 roku. Wiele wskazuje na to, że dobrze nie będzie. Z pokrewnego Su-57 programu FGFA zrezygnowali Hindusi, którzy wolą prowadzić własny AMCA, albo oprzeć się o współpracę z Zachodem. Eksportowym Su-57E na targach IDEX-2021 nie wyraziło głębszego zainteresowania żadne z państw arabskich. Za to jedyne, któremu pozwolono kupić F-35 – Zjednoczone Emiraty Arabskie – od razu zadeklarowało zakup.
Czytaj też: Bliski Wschód nie chce Su-57
Argument o tym, że stare sowieckie konstrukcje nadal „z powodzeniem” służą w wielu państwach na świecie również wydaje się być chybiony. Przywołany MiG-21 jest utrzymywany, ale ze względu na brak pieniędzy na następcę i ma znikomą wartość bojową. W krajach użytkowników nazywany jest przez pilotów „latającą trumną”, a utrzymywanie ich w służbie nie oznacza, że są to konstrukcje, które liczyłyby się w przyszłej wojnie.
W przypadku Su-17/22 jest podobnie. Dożywają swoich dni w kilku miejscach na świecie. W Polsce, która też boryka się z modernizacją własnego lotnictwa, utrzymywane są tylko w celu zachowania bazy lotniczej i jej kadr do czasu przybycia ich następców, którym w dużej mierze będzie F-35A.
Jak mówi cytowany w rosyjskiej krytyce gen. Popow, Lightning II to nieudany samolot, o czym świadczy chęć zastąpienia go przez Amerykanów samolotami 6. generacji. Amerykański program NGAD (Next Generation Air Dominance) ma jednak na celu stworzenie raczej maszyn przewagi powietrznej i zastąpić przede wszystkim F-15 i F-22, zdolne do wnikania w strefę oddziaływania systemów antydostępowych przeciwnika. Ma też umożliwić utrzymanie absolutnej przewagi nad chińskim J-20, a także Su-57 i J-31 – kiedy konstrukcje te będą dojrzałe i wdrożone do linii. F-35 jest tymczasem typowym wielozadaniowym „koniem roboczym” i takie jego użycie jest rozpatrywane podczas prowadzonych w Pentagonie gier wojennych.
F-35 jest cały czas zamawiany nie tylko przez Siły Zbrojne Stanów Zjednoczonych, ale także wszystkie państwa, które na niego stać i którym Amerykanie są skłonni go sprzedać. Te zakupy na świecie wskazują wręcz, że inwestycje w nowo produkowane samoloty generacji 4 (i 4+) powoli zaczynają być uważane za mało racjonalne i samoloty te będą mniej istotną rolę w ewentualnym przyszłym konflikcie zbrojnym. Wydaje się, że do takiego wniosku doszły nie tylko państwa kupujące F-35, jak Japonia czy Polska, ale także Chińska Republika Ludowa. Pekin obecnie przesuwa środki na samoloty J-20 i prowadzi program bardziej uniwersalnego J-31.
Czytaj też: Chiny kończą z produkcją kluczowych myśliwców?
Jeżeli to prawda, i samoloty 5. generacji faktycznie okażą się Dreadnoughtem (pancernikiem nowego typu, który w 1906 roku wyzerował wyścig w budowie floty liniowej) swoich czasów to Rosja znajdzie się w jeszcze trudniejszym położeniu niż obecnie. Obecnie ma bowiem jeden taki samolot, a pod koniec tej dekady, jeśli wszystko dobrze pójdzie będzie miała ich 100-120.
WIDEO: Zmierzch ery czołgów? Czy zastąpią je drony? [Debata Defence24]