Reklama

Siły zbrojne

Rosja zapowiada dalszą agresję na Ukrainę. "Kierunek Naddniestrze" to blef? [KOMENTARZ]

Rosyjski generał ogłosił, że po opanowaniu południa Ukrainy armia powinna skupić się na utworzeniu korytarza lądowego do nieuznawanej przez zdecydowaną większość krajów świata Naddniestrzańskiej Republiki Mołdawskiej. Możliwość połączenia Rosji i Naddniestrza jest analizowana na dobrą sprawę już od momentu rozpadu Związku Radzieckiego, przy czym pomysł odrodził się po rozpoczęciu konfliktu zbrojnego w Ukrainie. Jednakże pojawiają się głosy, że Rosjanie, zapowiadając swoje plany odnośnie południowo-zachodniej Ukrainy chcą doprowadzić do wycofania żołnierzy Sił Zbrojnych Ukrainy z Donbasu.

Reklama

Wojna na Ukrainie - raport specjalny Defence24.pl

Reklama

Rosyjskie agencje informacyjne podały do szerszej wiadomości oświadczenie generała-majora Rustama Minniekajewa, zastępcy dowódcy Centralnego Okręgu Wojskowego. Miał powiedzieć, że celem Sił Zbrojnych Federacji Rosyjskiej w obecnym, drugim etapie trwającej od dwóch miesięcy wojny rosyjsko-ukraińskiej, jest pełne przejęcie Donbasu i południowej Ukrainy, tak aby można byłoby zabezpieczyć m.in. korytarz lądowy na Półwysep Krymski. Wojsko rosyjskie zdaniem generała miałoby ponowić próby zajęcia strategicznych obiektów mających wpływ na gospodarkę państwa ukraińskiego, tak by zarazem pozbawić Kijów dostępu do przemysłu.

Generał w dalszej części oświadczenia poinformował o kolejnych celach rosyjskiej armii. Powiedział on, że po zapewnieniu korytarza na Krym SZ FR, operacje na południu Ukrainy zapewnią też "wyjście" w celu możliwego połączenia Rosji z Naddniestrzem, nieuznawanym na arenie międzynarodowej państwem, położonym nad lewym brzegiem Dniestru, ze stolicą w Tyraspolu. Zdaniem generała Minniekajewa w Mołdawii prześladowana jest ludność rosyjskojęzyczna, co ma wskazywać że Siły Zbrojne FR powinny być gotowe by podjąć wszelkie kroki, by zapewnić jej bezpieczeństwo.

Reklama

Czytaj też

Odnosząc się do niepokojących zamiarów SZ FR obserwatorzy zaznaczają, że jest to działanie mające na celu odwrócenie uwagi sił ukraińskich od rosyjskiego natarcia w Donbasie i "zachęcenia" ich, by te przerzuciły swoje siły na południowy-zachód (celem oczekiwania na potencjalną ofensywę rosyjską w tym obszarze), doprowadzając zarazem do zelżenia obrony na wschodzie. Równocześnie komentatorzy podkreślają, z czym należy się w pełni zgodzić, że w bliskiej perspektywie czasowej Siły Zbrojne Federacji Rosyjskiej nie są (i nie będą) w stanie dojść do Odessy, czego dowodem był pierwszy miesiąc wojny, kiedy to rosyjska operacja cechowała się głównie wysokimi stratami wśród żołnierzy, sprzętu wojskowego oraz dezorganizacją i niskimi morale na polu walki.

Ponadto miejmy także na uwadze, że czarnomorskie miasto w obawie przed ewentualnym desantem jak i "blitzkriegiem" SZ FR zostało uprzednio zewsząd ufortyfikowane, zyskując niemal status twierdzy. Pomimo aktualnej niemocy Rosjan w ofensywie nie można wykluczyć, że rosyjskie wojsko będzie chciało wrócić do możliwości przygotowania drogi do Tyraspolu w momencie, gdy tylko pojawi się taka możliwość.

Czytaj też

Przypomnijmy, postępy sił rosyjskich w czasie trwania drugiej fazy inwazji na Ukrainę są ograniczone. Poza prowadzeniem ostrzału rakietowego siły zbrojne Rosji nie zdobyły żadnego większego miasta, skupiając się na krwawych walkach o mniejsze ośrodki miejskie. Pomimo trwającej od kilku dni nowej rosyjskiej ofensywy w Donbasie jeszcze daleko jest im do przejęcia pełnej kontroli nad regionem.

Nieco inaczej sytuacja wygląda w wypadku korytarza lądowego łączącego Krym z Federacją Rosyjską, który na dobrą sprawę jest już utworzony. W wypadku Mariupolu bronić ma się jeszcze zakład Azowstal, w którym może przebywać jeszcze kilkaset do kilku tysięcy żołnierzy Sił Zbrojnych Ukrainy i pułku Gwardii Narodowej Azow. Rozkazem Władimira Putina natarcie na kombinat zostało wstrzymane w celu rozpoczęcia oblężenia zakładu. Pozwala to na przerzut sił, które w wypadku szturmu mogłyby zostać zdziesiątkowane, w inny rejon frontu, najpewniej do walki o Donbas.

Autor. Defence24

Nadniestrze jest nazywane europejskim skansenem komunizmu, głównie z powodu symboliki (godła i flagi), która w widoczny i mocno zaakcentowany sposób nawiązuje do symboliki republik radzieckich oraz samej byłej Mołdawskiej SRR, dziedzicząc sierp i młot oraz pięcioramienną gwiazdę, a także z powodu niskiego poziomu życia, zubożałego społeczeństwa i wysokiej przestępczości oraz korupcji. Republika ogłosiła secesję od Mołdawii, w momencie gdy ta starała się uzyskać niepodległość od ZSRR w 1990 roku. Przez pierwsze lata istnienia w Naddniestrzu toczyła się wojna domowa, podczas której Kiszyniów chciał odzyskać kontrolę nad zbuntowanym regionem. Koniec końców, po wkroczeniu rosyjskich tzw. "sił rozjemczych" doszło do zawieszenia broni, utrzymując ten stan do dnia dzisiejszego. W kraju obecnie przebywa kilka batalionów Sił Zbrojnych Federacji Rosyjskiej , które w dużej części tworzą „operacyjną grupę rosyjskich wojsk w Naddniestrzańskim regionie Republiki Mołdawii" OGRW PRRM (Opieratiwna gruppa rossijskich wojsk w Pridniestrowskom regionie Respubliki Mołdowy).

Pomimo tego, że Mołdawska Republika Naddniestrza jest kojarzona z komunistycznym skansenem, to nie rządzą nią komuniści - w ostatnich "wyborach" z 2020 roku (które są kwestionowane i nieuznawane przez Zachód) do niewielkiej, jednoizbowej Rady Najwyższej republiki mandat narodu (złożonego w niemal równej części z Rosjan, Mołdawian, Ukraińców oraz pomniejszej Bułgarów, Białorusinów i Gagauzów) na sprawowanie rządów uzyskała partia Odnowa (blisko powiązana z rządzącą w Federacji Rosyjskiej "Jedna Rosja"), a prezydentem jest były milicjant, generał-major Wadim Krasnosielski. Z powodu stacjonowania wewnątrz sił rosyjskich republika utrzymuje bliskie stosunki z Moskwą, jednakże nigdy nie doszło do oficjalnego nawiązania stosunków dyplomatycznych.

Czytaj też

Reklama

"Będzie walka, będą ranni" wymagające ćwiczenia w warszawskiej brygadzie

Komentarze

    Reklama