Powracające okresowo zapowiedzi budowy dla Marynarki Wojennej kutrów rakietowych Murena są dowodem na to, że modernizacja polskich sił morskich odbywa się chaotycznie, bez analizy zagrożeń, zadań i możliwości budżetowych. Proponuje się bowiem wprowadzenie okrętów jednorazowego użytku, które realizując te same zadania, co rozwinięta na brzegu Morska Jednostka Rakietowa będą wystawione jak na strzelnicy na ataki rosyjskich rakiet z Obwodu Kaliningradzkiego, samolotów i dronów.
Powrót do pomysłu budowy kutrów rakietowych (KTR) jest zaskakujący i to z kilku powodów. Po pierwsze, Marynarka Wojenna nie ma odpowiednich środków: nie tylko by odtworzyć swój stan posiadania z czasów Układu Warszawskiego, ale również by zrealizować plan minimum, a więc zbudować: trzy bojowe okręty nawodne („Miecznik"), trzy pełnomorskie okręty patrolowe („Czapla") i trzy okręty podwodne („Orka"). Te braki budżetowe pogłębiła jeszcze decyzja o budowaniu zamiast korwet prawie trzykrotnie większych fregat, co automatycznie odsunęło w czasie postępowanie w ramach programu „Orka" i skasowało, jak na razie definitywnie, program „Czapla".
Tymczasem teraz pojawiają się po raz kolejny pogłoski o powrocie do programu „Murena", a więc planów budowy kutrów rakietowych: wielokrotnie mniejszych od fregat, ale wcale nie z mniej kosztownymi systemami uzbrojenia. Nie wiadomo, oczywiście, dokładnie o co w tym programie chodzi, ale jeszcze w 2017 roku Inspektorat Uzbrojenia zapowiadał możliwość zamówienia serii małych, szybkich okrętów rakietowych z wstępną fazą analityczno-koncepcyjną przeprowadzoną w 2020 r. i przekazywaniem poszczególnych jednostek w latach 2027-2030.
Później Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych wyjaśniło, że ramach Przeglądu Potrzeb Operacyjnych opracowano Wymagania Operacyjne na nowe jednostki rakietowe, które miałyby mieć wyporność około 450 ton, długość około 50 metrów i prędkość około 50 węzłów. Od razu pojawiły się spekulacje, że nowe okręty otrzymają niewielki radar obserwacji sytuacji powietrznej i nawodnej, obserwacyjny system optoelektroniczny, aktywno-pasywny system walki elektronicznej, osiem rakiet przeciwokrętowych (NSM lub RBS-15Mk3), armatę kalibru 35 lub 23 mm oraz artyleryjski lub rakietowy system przeciwlotniczy – do zwalczania rakiet przeciwokrętowych.
To by jednak oznaczało, że program „Murena" kosztowałby o wiele więcej niż program „Holownik". O ile jednak holowniki są użyteczne, o tyle kutry rakietowe w czasie faktycznego konfliktu zbrojnego na Bałtyku, będą zupełnie nieprzydatne.
Czytaj też
Czy kutry rakietowe były rzeczywiście kiedykolwiek potrzebne?
Pomijając braki budżetowe, kutry rakietowe są nieprzydatne dla Marynarki Wojennej z dwóch powodów: ze względów na samą koncepcję tych okrętów, jak i również ze względu na sytuację geopolityczną i militarną Polski. W pierwszym przypadku należy pamiętać, że idea tworzenia niewielkich, szybkich, rakietowych jednostek pływających pojawiła się w latach pięćdziesiątych, a więc wtedy gdy dostępne były jedynie rakiety przeciwokrętowe o stosunkowo dużych rozmiarach (niewielkiego samolotu) i niewielkim zasięgu (20-40 km) ze skomplikowanym systemem kierowania walką.
Odparcie ataku okrętów z systemów brzegowych było więc możliwe tylko wtedy, gdy przeciwnik podszedł na odpowiednią odległość. Dodatkowo ówczesne nadbrzeżne systemy rakietowe były bardzo trudne w eksploatacji oraz wymagały dużo czasu dla ich przetransportowania na pozycje ogniowe oraz rozstawienia (sowiecka 4K87 „Sopka" mogła się przemieszczać po szosie z prędkością 35 km/h, a na przejście z pozycji marszowej do bojowej potrzebowała pół godziny).
By zaatakować okręty płynące w oddaleniu od własnego brzegu trzeba więc było wysyłać w ich kierunku uzbrojone w rakiety jednostki pływające, które miały się tak do nich zbliżyć, by był one widziany przez pokładowe radary. Co ważne, w tamtych czasach nie było jeszcze poważnego zagrożenie z powietrza, ponieważ rakiety były zbyt duże by można je było zamontować na śmigłowcach, a samoloty miały problem z trafieniem bombami małych, szybkich i zwinnych okrętów.
Te czynniki spowodowały, że Związek Radziecki wprost zachłysnął się ideą kutrów rakietowych produkując je na masową skalę i sprzedając jako hit eksportowy za granicę – w tym do Polski. Problem polegał na tym, że sprzyjające warunki do działania kutrów rakietowych istniały bardzo krótko. Już po kilku latach pojawiły się bowiem: nie tylko mniejsze rakiety przeciwokrętowe o większym zasięgu, ale również uzbrojone w nie lotnictwo morskie, w tym nawet niewielkie śmigłowce pokładowe.
Kutry rakietowe bardzo szybko przeistoczyły się więc z myśliwego w zwierzynę. Nie zostało to jednak dostrzeżone i złożyły się na to dwa czynniki. Po pierwsze, egipskie okręty tej klasy typu „Moskit" i „Komar" zatopiły w 1967 roku izraelski niszczyciel „Eilth" – flagowy okręt Korpusu Morskiego Izraela, co uznano za potwierdzenie słuszności koncepcji tych jednostek pływających. Po drugie, wiele państw nadal utrzymuje kutry rakietowe – w tym państwa tak rozwinięte jak Szwecja, Norwegia i Finlandia. Mało kto jednak analizuje , dlaczego te dwa czynniki w ogóle wystąpiły.
Kuter rakietowy: myśliwy czy zwierzyna?
Tak naprawdę, kutry rakietowe okazały się przydatne jedynie w walce z innymi kutrami rakietowymi i to przy założeniu, że przeciwnik nie będzie wykorzystywał lotnictwa. Jak się bowiem okazało statki powietrzne bardzo szybko uzyskały ogromną przewagę nad małymi okrętami nawodnymi mogąc je atakować poza zasięgiem okrętowych systemów przeciwlotniczych (a więc całkowicie bezpiecznie i do skutku).
Potwierdzeniem tego jest historia użycia kutrów rakietowych, która nie zawiera żadnych przypadków, w których rzeczywiście wykorzystano by zalety KTR-ów (szybkość, zwinność i działanie z zaskoczenia). Uznawane za największy sukces KTR-ów zatopienie 20 października 1967 r. izraelskiego niszczyciela „Eilat", było w rzeczywistości dowodem na przydatność rakietowych baterii nabrzeżnych. Trzy rakiety P-15, które trafiły w izraelski niszczyciel zostały bowiem wystrzelone z dwóch egipskich KTR-ów: projektu 183R typu „Komar" i projektu 205 typu „Moskit" (wg NATO typu „Osa"), z tym że stojących w porcie Port Said .
Czytaj też
Równie dobrze można by więc było wykorzystać wyrzutnie rakiet nabrzeżnych, które są niewątpliwie tańsze i łatwiejsze w użyciu niż nawet niewielkie okręty. Z kolei, gdy w 1968 roku egipski KTR projektu 295 zatopił rakietami P-15 izraelski statek „handlowy" o wyporności 10 000 ton to nastąpiło to przy braku jakiegokolwiek przeciwdziałania ze strony Izraelczyków.
Podobnego przeciwdziałania nie było również w odniesieniu do indyjskich kutrów rakietowych, które w 1971 oku odnosiły sukcesy w starciu ze słabym wtedy Pakistanem. W nocy z 4 i 5 grudnia 1971 roku koło Karaczi indyjskie KTR zatopiły więc pakistański niszczyciel „Khabir" i uszkodziły niszczyciel „Badr" po wystrzeleniu czterech rakiet P-15U. Oba te okręty były jednak uzbrojone tylko w armaty i torpedy oraz nie miały śmigłowców pokładowych. Po wystrzeleniu kolejnych 8 pocisków indyjska marynarka trafiła równie „bezbronne": trałowiec „Muhafiz", statek handlowy a także rozgrzane zbiorniki z ropą w rafinerii Keamari (wykorzystując trzy rakiety naprowadzane na podczerwień P-15T).
Scenariusz ten powtórzył się w nocy z 8 na 9 grudnia, gdy trzy rakiety P-15U wystrzelone z indyjskiego KTR projektu 205 trafiły trzy statki handlowe stojące w porcie Karaczi: panamski „Gulf Star", pakistański „Dacca" i brytyjski „Harmattan" oraz rakietą P-15T w wielki zbiornik z paliwem.
Nieskuteczność rosyjskich KTR-ów obnażyła już dwa lata później wojna Yom Kippur w 1973 roku. Egipskie i syryjskie kutry rakietowe odpaliły w czasie jej trwania aż 52 rakiety przeciwokrętowe P-15, z których żadna nie trafiła w cel. Izraelskie KTR-y typu Saar 1, 2, 3 i 4, będące celem rakiet, potrafiły je bowiem zmylić stosując systemy walki elektronicznej, odpowiednie manewry i wykorzystując śmigłowce. Z kolei Izraelczycy byli już bardziej skuteczni i pomimo, że mieli rakiety przeciwokrętowe Gabriel o dwukrotnie mniejszym zasięgu, to w nocy z 6 na 7 października 1973 roku zatopili pod Latakią: trzy syryjskie KTR-y, jeden kuter torpedowy (artylerią) i trałowiec „Jarmuk".
W nocy z 8 na 9 października Izraelczycy powtórzyli swój sukces topiąc trzy egipskie kutry rakietowe, w nocy z 10 na 11 października dwa kutry syryjskie, a w nocy z 11 na 12 października 1973 roku dwa KTR-y syryjskie koło portu Tartus i dwa egipskie koło Port Said.
I to był koniec sukcesów kutrów rakietowych. Pojawiły się bowiem odpowiednio uzbrojone do ich zwalczania statki powietrzne oraz nowej generacji, bardziej wszechstronne rakiety kierowane – w tym tańsze i mniejsze, montowane na śmigłowcach. Pozbawione odpowiedniej obrony przeciwlotniczej KTR-y zaczęły być łowną zwierzyną, co widać było np. w czasie wojny Iraku z Iranem i starcia małych okrętów 28 listopada 1980 roku. Irańczycy wezwali na pomoc samoloty F-4 Phantom (z których każdy miał sześć kierowanych pocisków rakietowych AGM-65 Maverick). Samoloty te działając poza zasięgiem artylerii irackich okrętów, dosłownie rozstrzelały trzy KTR-y projektu 205 i cztery kutry torpedowe.
Znamienne jest również to, że obie strony konfliktu posiadając kutry rakietowe (Iran 12 KTR-ów typu Kaman/Combattante II uzbrojonych w rakiety Harpoon, a Irak kilkanaście kutrów rakietowych projektu 205 uzbrojonych w rakiety P-15) wolały wykorzystywać lotnictwo do ataku na pływające jednostki nawodne. Według nieoficjalnych statystyk na 214 irackich ataków na jednostki pływające aż 185 wykonały samoloty i śmigłowce. W przypadku Iranu było to 139 ataków, w tym tylko 18 wykonanych przez okręty i 35 przez małe patrolowce.
Z lekcji tej skorzystali Argentyńczycy, którzy wiedząc o wadach kutrów rakietowych nie zdecydowali się ich użyć w czasie Wojny o Falklandy w 1982 roku, pomimo że były one uzbrojone w nowoczesne rakiety przeciwokrętowe MM-38 Exocet. Wykorzystali oni natomiast sześć posiadanych rakiet lotniczych AM-39 Exocet topiąc nimi z samolotów Super Etandard niszczyciel HMS „Sheffield" i przystosowany do transportu śmigłowców kontenerowiec „Atlantic Conveyor". Argentyńczycy zdjęli dodatkowo rakiety MM-38 Exocet ze swoich kutrów rakietowych i po zamontowaniu ich na przyczepach samochodowych, z tych doraźnie wykonanych wyrzutni nadbrzeżnych trafili niszczyciel brytyjski HMS „Glamorgan".
Mniej rozważni byli Libijczycy, tracąc w zatoce Wielka Syrta, w 1986 r. w wyniku ataków lotniczych: kuter rakietowy „Waheed" (typu Combattante II G) uzbrojony we włoskie rakiety Otomat oraz mały okręt rakietowy „Ean Zaquit" (projektu 1234E typu Nanuchka II).
Uzbrojenie lotnicze wykazało swoją wyższość również w czasie pierwszej wojny w Iraku w 1991 roku. Przykładowo brytyjskie śmigłowce Lynx uzbrojone w rakiety Sea Skua zapewniły skuteczną osłonę okrętowych sił sojuszniczych działając w promieniu 100 mil od swoich okrętów. Sześć tych maszyn operujących z brytyjskich fregat przyczyniło się do zatopienia piętnastu irackich okrętów, w tym trzech eks-kuwejckich KTR-ów typu TNC-45. Rekordzistą był śmigłowiec Lynx 335 z HMS „Cardiff", który zniszczył co najmniej pięć jednostek pływających. Przy czym dane o celach ataku dla lotnictwa przekazywały m.in.: samolot wczesnego ostrzegania E-2C Hawkeye i samolot patrolowy P-3C Orion.
Czy kutry rakietowe mogą się obronić przed atakiem z powietrza?
Oczywiście teoretycznie można na kutrach rakietowych zamontować system przeciwlotniczy, który zabezpieczy je przed atakiem z powietrza. Pojawia się jednak od razu pytanie po co, oraz jakim kosztem. Przy obecnych zasięgach rakiet przeciwokrętowych większych niż 200 km, do kontrolowania takich mórz jak Bałtyk wystarczą bowiem odpowiednio rozstawione baterie nadbrzeżne. Po wejściu Finlandii i Szwecji do NATO i przy w pełni nadzorowanych Cieśninach Duńskich rosyjskie okręty nawodne nie będą miały żadnych szans, by działać bezpiecznie na Morzu Bałtyckim.
Czytaj też
Kutry rakietowe, jako jednostki pływające z założenia przeznaczone do działania blisko swoich baz, nie będą więc robiły niczego, czego nie mogłyby zrobić baterie nadbrzeżne. Są za to bardziej podatne na ataki, bo po wyjściu z portu mogą być z łatwością namierzone i zaatakowane systemami uzbrojenia: lotniczymi i lądowymi - znajdującymi się w Obwodzie Kaliningradzkim (np. wyrzutniami systemów nadbrzeżnych „Bał" i „Bastion").
By temu zapobiec można, oczywiście, zamontować na nich odpowiedni system przeciwlotniczy, ale tego rodzaju uzbrojenie jest bardzo kosztowne, a dodatkowo nie zawsze skuteczne. W tym samym czasie wprowadzono bowiem nowej generacji rakiety „powietrze-woda" i „woda-woda", które są coraz mniejsze, latają na wysokości fal i są budowane w technologii stealth – przez co są bardzo trudne do wykrycia i zwalczania. Dodatkowo pojawił się nowy środek walki – czyli bezzałogowe statki powietrzne: uzbrojone i działające również jako tzw. drony – kamikaze.
Przekonali się o tym Izraelczycy 14 lipca 2006 roku, których nowoczesny okręt rakietowy typu Saar 5 INS „Hanit" został trafiony i uszkodzony prawdopodobnie przez chińską rakietę przeciwokrętową C-802 (wykorzystaną przez Hezbollah). A jest on przecież wyposażony w nowoczesne: radary, system walki elektronicznej, 64 rakiety przeciwlotnicze Barak 1 i artyleryjski zestaw obrony bezpośredniej Phalanx. Dodatkowo jest to stosunkowo duży okręt o wyporności 1275 ton, a więc bardziej korweta niż kuter rakietowy. Tymczasem mniejsze, polskie „Mureny" będą musiały się bronić przed o wiele większą liczbą rakiet wystrzelonych z Obwodu Kaliningradzkiego, w tym ponaddźwiękowych pocisków P-800 „Oniks" o prędkości 2,6 Mach i zasięgu większym niż 500 km.
I nie jest w tym przypadku wyjaśnieniem, że kraje skandynawskie nadal wykorzystują kutry rakietowe. Ich układ brzegowy pozwala bowiem na ukrywanie swoich jednostek (pomiędzy wyspami i w fiordach), podczas gdy w Polsce bezpieczeństwo gwarantuje jedynie pobyt w porcie (jeśli jest on e chroniony przez lądowe systemy przeciwlotnicze). Nie jest też gwarancją duża prędkość i małe rozmiary. Przekonali się o tym Rosjanie tracąc co najmniej dwa kutry desantowo-szturmowe projektu 03160 typu „Raptor" zniszczone przez drony Bayraktar TB2.
Czytaj też
Po co w takim razie kutry rakietowe?
Powracanie do idei budowy kutrów rakietowych wynika najprawdopodobniej z przeświadczenia, że jako małe jednostki będą one tańsze. W rzeczywistości koszt budowy kadłubów jest jedynie niewielką częścią wydatków, jakie trzeba ponieść by zbudować okręt. Największą ich część stanowią bowiem systemy uzbrojenia, które pod względem możliwości (nie ilości) powinny być na KTR-ach bardzo podobne do tych, jakie noszą nowoczesne korwety a nawet fregaty – szczególnie jeżeli chodzi o obronę przeciwlotniczą krótkiego zasięgu.
Oczywiście w Polsce nadal żyje wielu ludzi, którzy mają sentyment do kutrów rakietowych. Trzeba jednak pamiętać by budować, a nie odtwarzać na nowo „starą" Marynarkę Wojenną. Dodatkowo należy przy tym uwzględnić sytuację, w jakiej się znajdujemy, a więc możliwości Floty Bałtyckiej Federacji Rosyjskiej, której działanie obecnie ogranicza się do Obwodu Kaliningradzkiego i Sankt Petersburga – głęboko w Zatoce Fińskiej.
Polska posiada w tej chwili dwie baterie rakiet nadbrzeżnych, które mając odpowiedni system rozpoznania mogą robić dokładnie to samo, co kutry rakietowe. Dodatkowo realizowany jest kosztowny program budowy trzech fregat „Miecznik", na który prawdopodobnie już zaczyna brakować pieniędzy. Świadczy o tym chociażby to, że już zapowiada się oddanie pierwszego okrętu z odpowiednimi systemami, ale bez rakiet.
Czytaj też
Jeżeli więc w tym samym czasie rozpocznie się kolejny, bardzo kosztowny program okrętowy, to może się stać to samo, co było w przypadku korwet „Gawron": owszem otrzymamy trzy nowe „Orkany II" ale tylko jedną fregatę patrolową ORP „Góral" z uzbrojeniem artyleryjsko – okrętowym. O okrętach podwodnych i lotnictwie morskim nawet nie wspominając.
pielgrzym
Polski rz,ad MON zamiast kutrów rakietowych zwiększy liczbe nadbrzeżnych dywizjonów rakietowych, i wybuduje fortyfikacje bezzałogowe z silną optoelektroniką pna karabiny WLKM z Tarnowa o kal. 12,7 mm , 5,65 mm, do zwalczania okrętów, samolotów, dronów, desantu , bardzo dużą iloscią amunicji, podziemne bunkry jako skaład amunicji. Śmigłowce do lokalizowania i niszczenia okrętów podwodnych, 2-4 eskadry śmigłowców szturmowych AH -1Z Viper.
Remigiusz RB
Już brakuje pieniędzy na Mieczniki? Przecież podobno mamy wydawać na wojsko 5% naszego PKB w bliższej perspektywie czasu. Przecież ten program to właściwie jedyny kontrakt na nowe, duże okręty bojowe w historii całej naszej Marynarki po 1989 roku. Ogółem na wojsko przez najbliższe 10 lat wydamy 150 - 300 mld USD i nie znajdziemy raptem kilku miliardów na jedyny program dla naszej Marynarki? Nie stać nas na patrolowce? Okręty podwodne? Przecież to jest żenujące. Rok 2023 wydamy około 22 - 25 mld USD na wojsko. Gdzie ponad 10 pójdzie na nowy sprzęt. Jak osiągniemy budżet 5% PKB w 2025 to do 2030 będzie to minimum 150 mld USD na nowe zabawki.
Tadeusz Żeleźny - analityk systemowy
Jeżeli chodzi o sam Królewiec, to w mojej ocenie ten obszar przejdzie do Polski tylko wtedy, gdy wojna o Ukrainę rozstrzygnie się na rzecz Ukrainy i Polski. Kreml opanowania Ukrainy nie odpuści bez względu na koszty [w tym społeczne i ekonomiczne], dla Rosji jest to "być albo nie być" mocarstwem Bo bez Ukrainy Rosja jest "kulawa". Ponieważ USA nie pójdą na wojnę na dwa fronty - pozostaje Wschodnia Flanka NATO - z Polską jako rdzeniem. Powinniśmy cisnąć Wuja Sama o wielkoskalowe wsparcie i grube finanse - bo go tutaj ZASTĘPUJEMY - a taka usługa POTRZYMYWANIA STREFY WPŁYWÓW i INTERESÓW SUPERMOCARSTWA słono kosztuje.
Tadeusz Żeleźny - analityk systemowy
Piotr Glownia - po co zajmować Królewiec? Wystarczy całkowita likwidacja jego A2/AD i wszystkich aktywów militarnych. To znaczy wszystkich radarów, wyrzutni rakiet, samolotów, artylerii rakietowej i lufowej dalekiego zasięgu, całości floty. Być może jeszcze czołgów - o ile po kalkulacji gra warta świeczki. Zajmowanie terenu to dość kosztowna operacja - wystarczy degradacja do pozbawionych zdalnego C2 grup batalionowych. W razie gdyby pierwsza faza nie "pomogła" przekonać Moskali do bierności - kolejna faza by zlikwidowała czołgi, BWP, BTRy - aż do poziomu grup z bronią ręczną. Proszę pamiętać - dzisiaj nawet z granatnika 40mm [np. z drona] można wystrzelić kierowany pocisk Pike o zasięgu 1,5 km - do likwidacji nawet pojedyńczego żołnierza.
Stefan1
@Tadeusz Żelazny, Politycznie jest możliwe zajęcie Obwodu Królewieckiego w ramach reparacji wojennych od Rosji. Natomiast obawiam się, że dopiero militarne jego zajęcie przez jednostki lądowe stanowić będzie gwarancję bezpieczeństwa na tym kierunku.
Piotr Glownia
@Stefan1. Gdyby Polska miała brygadę piechoty morskiej to ewentualne działania hybrydowe i podprogowe byłyby na stole dla państwa polskiego wobec Królewca. Tak, mamy problem z Polską, że jej rząd nadal jest biernym popychadełkiem cudzoziemskich rządów, nie zawsze przyjaznych Polsce. Polska musi mieć właściwe narzędzia do swojej dyspozycji. Może względem piechoty morskiej potrzeba zrobić jak z WOT? Tak, aby rządy, które nie popierają piechoty morskiej/WOT/silnej Polski, nie trwały dłużej u władzy. Rząd Morawieckiego ma poparcie 24%, opór 50% i elektorat PiS jest 100% apatyczny, by głosować na dodatkowe 4 lata rządów tego pana. Problem tylko z alternatywą, bo kto niby wówczas wystawiłby rząd Macierewicza?
Tadeusz Żeleźny - analityk systemowy
cd - po to by Rosja nie "przedrukowała" zwyciestwa konwencjonalnego w klęskę groźbami czy użyciem broni jądrowej - potrzebne są konkretne silne jądrowe środki uderzeniowe - odstraszające Kreml strategicznie - gotowe do kontrataku jądrowego. Moim zdaniem powstanie Sojuszu Wschodniej Flanki NATO jako bytu politycznego - będzie miało wystarczający ciężar w Waszyngtonie i Londynie - by takie siły jądrowe detaszowano na Wschodnią Flankę - czy wręcz, by Wschodnia Flanka sama stała się samodzielnym operatorem takich pełnych sił rakietowo-jądrowych [a nie "tylko" grawitacyjnych B61 pod amerykańskim nadzorem] - co by można "sprzedać" politycznie i medialnie jako Rozszerzony Dedykowany Wschodni NATO Nuclear Sharing
Tadeusz Żeleźny - analityk systemowy
Generalnie najważniejsze - nie tylko dla Bałtyku [Polski i reszty bałtyckiego NATO] jest zbudowanie wspólnego kompleksu sieciocentryzcnego C5ISTAR/EW - do wpięcia wszystkich sensorów, nosicieli [maksymalnie zdronizowanych] i efektorów [wszystkich precyzyjnych]. Zresztą - cała Wschodnia Flanka NATO winna uzyskać interoperacyjność dzięki temu kompleksowi C5ISTAR/EW - spinającego wszystkie domeny wszystkich państw w jedna metadomenę sterowaną real-time. A strategicznie zwycięstwo nad Rosją [na poziomie konwencjonalnym] polega na likwidacji jej zachodniego pasa A2/AD od dalekiej północy po Morze Czarne, a potem na WYSTARCZAJĄCYM zrolowaniu [pozbawionych "parasola"] strategicznych i operacyjnych aktywów militarnych Rosji.
Tadeusz Żeleźny - analityk systemowy
Nasze Orkany winny zostać pozbawione RBS-15 MK.3 - i te rakiety na lądowe mobilne wyrzutnie [jak NSMy] - ewentualnie np. leasing ca 6 Gripenów D [2 miejscowych - czyli z operatorem uzbrojenia precyzyjnego] - nie tylko dla przenoszenia RBS-15 MK.3 [a może i potem MK.4] - ale i innych efektorów precyzyjnych, wyposażenia rozpoznawczego i WRE itp. Tyle, że nawet się o tym nie myśli, choć to dość oczywiste NAŚLADOWICTWO Szwedów - dla których głównym nosicielem przeciwokrętowych kpr są samoloty - i to od czasów zimnej wojny.
Tadeusz Żeleźny - analityk systemowy
Nawet nasze Kormorany II - tak szumnie reklamowane przez MON i PMW - są przestarzałe koncepcyjnie. Brytyjczycy właśnie od początku roku wyprowadzają z linii wszystkie załogowe niszczyciele min klasy Hunt. Zastępują je systemami bezzałogowymi. Tak samo Holendrzy, Belgowie, Francuzi - w ramach realizowanego programu rMCM bezzałogowy lekki nosiciel nawodny przenosi dron podwodny. UZUPEŁNIENIEM są jednostki załogowe - rodzaj mobilnych baz do operacji w skali oceanicznej - o wyporności 3 tys ton, ze zwykłej stali - ponieważ będą operować POZA rejonem zagrożenia - do "podwiezienia" systemów dronowych. W warunkach ciasnego Bałtyku - wystarczyłyby [z brzegu] same nawodne drony-nośniki z operacyjnymi dronami podwodnymi.
Tadeusz Żeleźny - analityk systemowy
Piotr Glownia - lądowe mobilne rozproszone systemy efektorów precyzyjnych wystarczą aż NADTO do kontroli całego Bałtyku. I te defensywne [np. Patrioty, a lepiej L-SAM] i te ofensywne [jak NSMy]. Pod wodą drony - ale i wystrzeliwane z lądu rakietotorpedy - jak SMART o zasięgu 650 km. Czy odpalane z lądu ciężkie torpedy Atlas SeaHake Mod.4 ER o zasięgu 150 km. Nawet 127mm/L 64 z amunicją precyzyjną Leonardo Vulcano [można posadowić na podwoziu Kraba] ma zasięg 120 km. Zasięg efektorów precyzyjnych - oczywiście wpiętych sieciocentrycznie - od dekady zlikwidował potrzebę platform morskich KONKRETNIE TUTAJ - na ciasnym Bałtyku..
Tadeusz Żeleźny - analityk systemowy
Piotr Glownia - po pierwsze realizacja celu strategicznego likwidacji A2/AD Królewca i floty rosyjskiej - wg kalkulacji koszt/efekt, po drugie umożliwienie własnego rozproszonego szybkiego transportu morskiego szybkimi licznymi mini-Diugoniami stealth - czyli transportu maksymalnie trudnego - a dokładniej : NIEOPŁACALNEGO do zniszczenia w kalkulacji koszt/efekt Kremla. Flota rosyjska będzie zlikwidowana w pierwszym kwadransie - a to co zostanie - nie przejdzie linii blokadowych. Z ruchów lądowych w tym rejonie sens ma jedynie maksymalne poszerzenie transportowego "przesmyku Suwalskiego" kosztem Królewca - i ewentualnie [po kalkulacji politycznej] - kosztem Białorusi.
Tadeusz Żeleźny - analityk systemowy
cd2 Problem w tym, że PMW zatrzymała się w rozwoju na zimnej wojnie. Może z wyjątkiem MDRu - jedynej wyspy nowoczesności - niestety chyba świadomie marginalizowanej, bo to tej pory NSMy nie mają dalekiego rozpoznania/pozycjonowania, także nie słychać jakoś o ich wpięciu w IBCS z Homarem - a są pierwsze do tego. Skandynawowie budują większe okręty w ramach NORDEFCO - obrony SWOICH BEZPOŚREDNICH INTERESÓW w GIUK i Arktyki - na otwarte morze, a raczej ocean atlantycki z arktycznym - z UK i USA.. A my ślepo to powielamy z Miecznikami - z całkowitym brakiem rozumienia jakie KONKRETNIE ZADANIA dla NASZYCH INTERESÓW należy stawiać przed PMW.
Piotr Glownia
Tadeusz Żeleźny. Mieczniki mają konkretne zadanie w czasie wojny. To eskortowanie gazowców z cieśnin duńskich do Szczecina i ze Szczecina do cieśnin duńskich.. Także pozwalają Polsce wywiązywać się z sojuszniczych zobowiązań NATO czy międzynarodowych z ONZ.
Tadeusz Żeleźny - analityk systemowy
cd - likwidacja bastionów A2/AD Petersburga i Królewca to kwestia zmasowanej projekcji siły artylerii rakietowej i lufowej i rojów dronów - z lądu. Obrona przeciwrakietowa i plot nieba Bałtyku - wystarczy z obu stron Bałtyku. Zresztą - gdyby Polska wdrożyła prak/plot L-SAM - wtedy by pokrywała niebo Bałtyku naszego akwenu od brzegu do brzegu - nawet bez Szwedów. Transport strategiczny Bałtykiem - tylko rozproszony na wodzie i w załadunku/wyładunku na szybkich masowo produkowanych mini-Diugoniach - bez portów-pułapek w systemie "plaża-plaża". I to wszystkie ZDOLNOŚCI strategiczne i operacyjne wymagane od PMW.
Piotr Glownia
Tadeusz Żeleźny, to się nie zgadza. Artylerią można tylko nakryć Królewiec, lecz likwidacja wymaga żołnierzy butami po tej ziemi. Brak piechoty morskiej oznacza też brak ataku ze strony Mierzei Wiślańskiej, co oznacza, że Flota Bałtycka spokojnie sobie odpłynie do Petersburga i tam wzmocni jego obronę.
Al.S.
Uzupełnienie mojej wypowiedzi poniżej. Autor: (MOR-y) "będą wystawione jak na strzelnicy na ataki rosyjskich rakiet z Obwodu Kaliningradzkiego, samolotów i dronów". Redaktorowi chodzi o to samo lotnictwo, które nie uzyskało przewagi powietrznej nad dysponującą post-sowieckimi zestawami rakietowymi i starymi wersjami samolotów bojowych Ukrainą? To czym tam dysponują nie da rady nawet naszym F16 Block52, a niebawem dojdą jeszcze F35. Lotnictwo okolicznych krajów NATO i Szwecji nakrywa tamtejszy garnizon lotniczy czapkami, choćby był wspierany z baz w Białorusi. Tym bardziej, że tamtejsze pasy startowe są w zasięgu HIMARS-ów, już niebawem w służbie WP. Jakich "rakiet"? A co da tym rakietom namiary? Te same radary, które padają obecnie łatwym łupem starych HAARM-ów? A nawet gdyby nie padły, jaki jest ich zasięg wykrycia dla obiektów z cechami stealth? Pan redaktor przecenia możliwości rosyjskie i to dość znacznie.
Piotr Glownia
Problemem przeceny nie jest sama Rosja, co Chiny i ewentualny konflikt USA/NATO z Chinami/Rosją. Lepiej gotować się do walki z równorzędnym przeciwnikiem, a nie pacyfikowania tubylców z widłami na sztorc. Ekspedycyjne wojsko źle sobie radzi w konfrontacji z regularnym, o czym przekonali się Rosjanie parę miesięcy temu pod Kijowem.
Tadeusz Żeleźny - analityk systemowy
Nasycenie sensorów i saturacja z brzegu rakiet przełamujących [nie mówiąc o lotnictwie i wkrótce rojach dronówz efektorami precyzyjnymi] pokrywających cały tak ciasny Bałtyk eliminuje okręty nawodne. Rosyjskie OP można zablokować w Petersburgu i Bałtijsku. Sabotaż podwodny - skontrują podwodne dronowe linie blokadowe i dronowe linie ochrony infrastruktury przesyłowej, portowej, offshore. Pokazy siły, demonstracje i prowokacje w czasie pokoju [a raczej w czasie podprogowej wojny hybrydowej] - zwalczą szybkie reakcje specjalsów na kutrach szturmowych.
patriota39
Przy tych gigantycznych pieniądzach wydawanych na artylerię, lotnictwo, obronę przeciwlotniczą i wojska lądowe trzeba zadać pytanie o przyszłość polskiej marynarki wojennej. W ciągu kilku najbliższych lat wycofanych zostanie kilka okrętów (np. ORP "Kaszub", ORP "Gen.Pułaski", kilka-połowa?-trałowców projektu 207). Obecnie zbliża się do końca-trwające od 2016 roku-jedynie postępowanie na 2 okręty rozpoznania radioelektronicznego. Rozpoczęła się modernizacja małych okrętów rakietowych projektu 660. Pytanie co z wstrzymaną budową okrętu ratowniczego. Zastanawia zaskakująco długi czas budowy pierwszej z fregat w ramach programu "Miecznik" (4,5-5 lat). Umowa, albo budowa pierwszego z okrętów podwodnych dopiero w latach 2028-2030. Flota pomocnicza tez czeka na swoje okręty: hydrograficzne, szkolne, transportowe, zaopatrzeniowe...
Powiślak
#Patriota. Jaka przyszłość MW? Mieczniki budujemy by wspierać konwoje na Atlantyku, bo to tylko oceaniczne eskortowce. Trałowcy mamy aż nadto, bo obsesja minowa w MON objęła nawet zapewnienie "zdolności minowych" nawet MIECZNIKOM!! 660 to "jednorazówki"! A ty piszesz o konieczności budowy ratownika, hydrografa, zaopatrzeniowca, okrętów szkolnych ??? Chcesz "zaplecza" jak dla oceanicznej potęgi? Serio? Ps. Opóźnienie Miecznika było zaplanowane bo BRAK kasy , a propagandowe zadanie Mieczniki JUŻ wykonały, więc mogą czekać, ha ha ha!
Anty 50 C-cali
Jaka przyszłość zaskakuje - za...4,5 - 5 lat?! A zwodowanie - techniczne - korwety w 2009 i ochrzczenie 5 LAT PO tem?...Jak się nazywała ta partia, zakazana na Ukrainie, od tego roku....obywatelska , tak?! Obsesja "zdolności minowych" Powiślaku, to przebija z tekstu Autora Komandora ...." zrealizować plan minimum, a więc zbudować: trzy bojowe okręty nawodne („Miecznik"), trzy pełnomorskie okręty patrolowe („Czapla")" KOJARZYSZ, co to Czaple?! Patrolowce "jednorazówki", nawet nie eskortowce, ale do twoich "zdolności minowych". W kraju nad Wisłą, gdzie nie mieli nawet na bliźniaka bida Gawrona "Ślązaka" hahaha.
kimeR
Ciekawe czy nowoczesne polskie systemy jak OSU-35k i POPRAD/Piorun w kombinacji niedalyby sobie rady z nisko lecacymi pociskami przeciwokretowymi RBS 15 MK3?
TFX
KimeR jak moga zwalczać seaskimmery to bez problemu, w końcu RBS nie unika nie wykonuje manewrów obronnych i to on musi do ciebie przylecieć Choć Piorum nie dałby raczej rady bo ma minimlny pułap razenia 10m a RBS leci w na wys. 3-5m.
OptySceptyk
Całą koncepcję MW, rodzaju i ilości okrętów należy wyzerować i przemyśleć na nowo, w kontekście zagrożenia rosyjskiego, doświadczeń z Ukrainy oraz przystąpienia Szwecji i Finlandii do NATO. Nie potrzebujemy nowych dywizjonów rakiet nabrzeżnych ani wielkich okrętów do bitew morskich. A najlepszym okrętem na Bałtyk jest samolot.
bc
Za dużo SF. Praktycznie WSZYSTKIE wielokrotnie opisywane na tym portalu planowane systemy uzbrojenia z PMT potwierdziły się na Ukrainie.
Powiślak
#bc Co ty wypisujesz? "Praktycznie" wszystkie? Bo w szczególności na Ukrainie potwierdziła się koncepcja "fregat rakietowych ze zdolnościami minowymi"? Bo zarówno Rosja jak i Ukraina jako dominujących środków na Morzu Czarnym używa FREGAT bez jakichkolwiek zdolności obrony przed rakietami?? Brednie!!!
bc
Powiślak, " fregat bez jakichkolwiek zdolności obrony przed rakietami" Farmazon. rosja dużo by dała by mieć teraz okręty o możliwościach budowanych Polskich Mieczników, Ukraina właśnie je buduje w Turcji. Koncepcja FREGAT ze strefową OPL się potwierdziła w 100%.
SPawelo
6 małych korwet rakietowych (60-70m) z OPL, wtedy do każdej fregaty dołączamy 2 korwety wykorzystujące radary tych fregat. Zwiększy to ich samych przeżywalność jak i samej fregaty Siła uderzenia czy OPL się podwoi, Przy tej ilości mamy 3 takie zespoły.
Boczek
Nie będzie wszystkich systemów, np. VLS. Pytanie czy jak dojdą, to zniknie jeden hangar pod łodzie, bo tym przecież nie ma miejsca, stąd balkony pod SSM.
TFX
Boczek, jeżeli chodzi ci o Mieczniki to będa miały po 32VLS Mk41 i nie bedzie trzeba niczego likwidowaqc bo taka liczba wyrzutni jest przewidziana dla AH-140
"Pułkownik" Michał
Z perspektywy laika mam pytanie i proszę o odpowiedź osoby bardziej zorientowane. Kupujemy trzy fregaty. To okręty sporej wielkości z wysoko wyniesionymi radarami. Każdy ma ograniczoną ilość rakiet. Czy nie byłoby zwielokrotnieniem ich siły gdyby zrobić z nich jednostki dowodzenia nad zespołami okrętów rakietowych typu Skjold lub Visby? Czy razem taka kombinacja 1 + 2/3/4 nie byłaby mnożnikiem siły zarówno w zakresie ilości rakiet przeciwokrętowych jak i plot/prak?
Anty 50 C-cali
Panie Michale. TAKIE Zwielokrotnienie siły ognia, w Walce zastosowali Bryci dawno bo w 1982. Nowiutka, wtedy, fregata ("prababka" naszego Miecznika......) zdolna była przez link do transmisji swego zobrazowania radarowego napadu powietrznego wroga, na starsze niszczyciele!!!! Bez tego "ślepe", dlatego upieram się wersji - przeciwnej do autorytetu Komandora - o zabraniu Exoceta nie z kutra, ale z Takiego samego Typu "emeryta". Argsy radzili sobie jak mogli....Bryci przyznali , nie doceniali ich. Tego ataku od strony " w tle" brzegu, Nie wykryli, Ale bezsilni wiedzieli że głowica rakiety zbliża się. Ci na trafionym HMS Glamorgan
TFX
Michał, a po kiego ci więcej niż 8-16 rakiet pokr na fregacie? Tu się liczy OPL a tej o sensownym zasiegu nie załadujesz na łupinki jak Skjold czy Visby, o wyrzutniach VLS Mk41/SYLVER na takich jednostkach zapomnij Natomiast nic nie stoi na przeszkodzie by fregaty przekazywały dane radarowe do innych jednostek
Piotr Glownia
Nie jestem specjalistą. Pewne sprawy podstawowe są jednak oczywiste dla dobrze oczytanego laika. Fregaty to okręty bardzo małe i ciasne, a korwety nie różnią się wiele od kutrów. Fregaty/korwety to okręty eskortowe. W warunkach bojowych jest wykluczone, aby je używać pojedynczo. Dla ochrony 3 Visby korwet potrzeba 3 Mieczników fregat i przewodnictwo w szyku przez 1 niszczyciela lub 1 lekki krążownik. Polska nie planuje pozyskania krążowników czy niszczycieli. NATO ma je. Budowanie fregat i korwet to dzielenie systemów walki na mniejsze jednostki. Ile potrzebujemy i jakich okrętów eskortowych dla konwojów? To jest także odpowiedź czemu Visby nie pasują w strategię obrony wybrzeża Polski. To nie tylko kształt wybrzeża. To zagrożenie lotnicze z Królewca. To także potrzeba dzielności morskiej podczas sztormu na północnej części Morza Północnego.
Pirat
Polska marynarka potrzebuje trzech rzeczy: Fregaty do eskorty gazowców. Szybkie stawiacze min. Okręty podwodne.
Powiślak
No i ze dwie "Gwiazdy Śmierci", parę "gwiezdnych krążowników" i z 10 Sokołów Millennium.
Valdi
Przypomnijmy Babcock Rosyth buduje 5 korwet Arrow140 za 1,25 mld GBP dla UK navy 🇬🇧🇬🇧🇬🇧 Konfiguracja identyczna do polskich czyli 24vls👍👍👍 pasuje na korwetę osłony konwojów .👍👍👍do tej strategii 3x łódź ⛵⛵⛵ podwodna po 330 mln USD 🇰🇷🇰🇷🇰🇷changbogo3
Bóg drogi
Każdy post musisz zaczynać od "przypomnijmy" i dodawać te infantylne emotikony?
rwd
Na Bałtyku sprawdzą się tylko op mogące razić cele w głębi Rosji. Wszystko inne nie jest w stanie obronić się przed atakiem rakietowym.
DIM1
Krótko napiszę, po co takie kutry służą w Grecji. Wniosków dot. M.W. RP nie wyciągnę, gdyż Redakcja musiałaby wtedy mojej opinii nie przepuścić. Zatem owe okręty rakietowe służą WYŁĄCZNIE do rozśrodkowania dużej siły uderzeniowej. Jeden okręt można zatopić szybko, a trudniej topi się cały zespół kilkunastu. Rozśrodkowanie, jednak cała siła uderzeniowa, w tym opl - przecież razem, jeden zespół. Każde inne użycie byłby to rozmyślny mord na załodze takiego kapcia.
Autor Komentarza
Tylko, że Grecja ma 227 zamieszkałych wysp, a niezamieszkanych coś 2000.
DIM1
@Autor komentarza. - Mój wpis dotyczył planu użycia tych kutrów (w Grecji) wyłącznie w składzie dużego zespołu okrętów. Czyli wyposażonego także w silną OPL.
TFX
DiM1 tyle ze obecnie Grecy nie posiadają żadnej OPL na okrętach powyżej 50km a i to jedynie na Hydrach, dopiero na klasie Kimon bedzie coś lepszego A Hydry mają jedynie po 16 ESSM czyli zapomnij o obronie obszaru czy bronieniu kutrow jak to głownie fregaty beda celem.
Byrrbyć
Najlepsza bronią dla Marynarki są armatohaubice i HIMARS-y. Problem Obwodu Kaliningradzkiego najlepiej rozwiązać od strony lądu, a z Zatoki Fińskiej rosyjska marynarka ma marne szanse na przedostanie się na Bałtyk.