Reklama

Siły zbrojne

Posłowie korygują pomysły BBN

Szef BBN, gen. Stanisław Koziej. Fot. BBN
Szef BBN, gen. Stanisław Koziej. Fot. BBN

Projekt ustawy napisanej przez BBN o „stanie wojny”, „czasie wojny” oraz kandydacie na Naczelnego Dowódcę Sił Zbrojnych przeszedł przez Komisję Obrony Narodowej. Spotkał się jednak z tak ostrą krytyką, że posłowie nadzwyczajnej podkomisji musieli zredagować od nowa jej najważniejsze ustalenia. 

W przedstawionym przez Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej projekcie ustawy o zmianie ustawy o powszechnym obowiązku obrony Rzeczypospolitej Polskiej oraz niektórych innych ustaw (druk nr 2609) zmieniono tylko cztery z kilkunastu przepisów, jakie zaproponował BBN. Pomimo tego, w rzeczywistości przewrócono do góry nogami najważniejsze propozycje - niestety nadal nie rozwiązując problemów, z powodu których taka ustawa w ogóle powstała. Zmiany wprowadzone przez specjalnie w tym celu powołaną podkomisję nadzwyczajną zostały ostatecznie przyjęte przez członków Komisji Obrony Narodowej w głosowaniu, w którym: „za” było 13 posłów, „przeciw” było 5 natomiast 2 osoby wstrzymały się do głosu.

Kiedy zaczyna się „czas wojny”?

BBN zaproponował dołożenie do ustawy z dnia 21 listopada 1967 r. o powszechnym obowiązku obrony Rzeczypospolitej Polskiej - punktu 4a zakładającego, że Prezydent RP w razie zbrojnej napaści na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej postanawia, na wniosek Rady Ministrów, o dniu, w którym rozpoczyna się czas wojny”.

Teraz posłowie uzgodnili, że Prezydent RP będzie mógł to zrobić: „w razie konieczności obrony państwa …”. Nadal jednak pozostaje pytanie: kiedy Sejm ogłasza „stan wojny” a kiedy Prezydent RP „czas wojny”? Co będzie np. wtedy gdy Sejm ogłosi stan wojny a Prezydent RP nie ogłosi czasu wojny? Dlaczego potrzebny jest wniosek o rozpoczęcie czasu wojny od trudnej do zebrania Rady Ministrów, a nie konkretnie od Premiera? Dlaczego unika się ogłoszenia czasu wojny w imię zobowiązań sojuszniczych, co przewiduje Konstytucja RP w odniesieniu do stanu wojny: „Sejm może podjąć uchwałę o stanie wojny (…) w razie zbrojnej napaści na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej lub gdy z umów międzynarodowych wynika zobowiązanie do wspólnej obrony przeciwko agresji”?

Kim jest Szef Sztabu Generalnego i kto dowodzi Siłami Zbrojnym?

Posłowie zmienili również zapis odnoszący się do roli szefa Sztabu Generalnego WP. Wcześniej ustalono, że „Prezydent Rzeczpospolitej Polskiej kieruje obroną państwa w zakresie dotyczącym użycia Sił Zbrojnych przy pomocy Szefa Sztabu Generalnego Wojska Polskiego”. Obecnie wprowadzono zapis, że: „Szef Sztabu Generalnego Wojska Polskiego jest organem pomocniczym Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej w procesie kierowania obroną państwa”.

Oznacza to zwiększenie roli szefa Sztabu Generalnego WP, który wcześniej miał pomagać w kierowaniu obroną państwa tylko „w zakresie użycia Sił Zbrojnych”. Teraz ta pomoc ma dotyczyć całego procesu kierowania obroną państwa.

Tymczasem pamiętajmy, że szef Sztabu Generalnego po reformach systemu dowodzenia i kierowania nie ma już pełnej wiedzy na temat tego co się dzieje nawet wtedy, gdy mówi się tylko o całych Siłach Zbrojnych: a przede wszystkim w Dowództwach Generalnym i Operacyjnym Rodzajów Sił Zbrojnych. Będzie więc mógł doradzać tylko w zakresie tego, co należy do jego zakresu obowiązków. Proponujemy więc ten zakres przeczytać i zastanowić się, czy to wystarczy np. w doradzaniu jak wykorzystywać w działaniu operacyjnym całe Siły Zbrojne, a już tym bardziej - jak pomagać w procesie kierowania obroną państwa.

Kandydat na Naczelnego Dowódcę Sił Zbrojnych

Sejm nie zgodził się na proponowany przez BBN sposób przygotowania kandydata na Naczelnego Dowódcę Sił Zbrojnych (NDSZ) i usunął cały proponowany punkt 3: „Rada Ministrów określi w drodze rozporządzenia właściwe podmioty i ich zadania w zakresie przygotowania osoby przewidzianej do mianowania na stanowisko Naczelnego Dowódcy Sił Zbrojnych, oraz sposób jej udziału w tych przygotowaniach”.

Jak się więc okazało rzeczywiście nie można „…w akcie wykonawczym formułować obowiązków oraz zadań dla ministrów i kierowników urzędów centralnych”. Nadal więc nie wiadomo, jak będzie przygotowywany kandydat na NDSZ. Według generała Kozieja „…sposób szkolenia będzie organizowany przez ministra Obrony Narodowej”. Nie wiadomo jednak na jakiej podstawie.

Nie poprawiono również kompetencji Prezydenta RP, który będzie miał iluzoryczny wpływ na wybór kandydata na NDSZ. Nadal więc kandydat „… przygotowuje się do realizacji zadań wynikających z kompetencji NDSZ, do czasu:
mianowania NDSZ lub wskazania przez Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej innej osoby przewidzianej do mianowania na to stanowisko”. Problem jednak w tym, że ten kandydat może być wskazany przez Prezydenta tylko na wniosek Prezesa Rady Ministrów. Jeżeli premier nie będzie chciał, to Prezydent będzie musiał tolerować dalej wcześniej wyznaczonego „kandydata”.

Kompetencje NDSZ

Posłowie zauważyli konieczność sprecyzowania, czym tak naprawdę dowodzi NDSZ. BBN chciało by NDSZ dowodził „… Siłami Zbrojnymi oraz innymi jednostkami organizacyjnymi, podporządkowanymi mu na podstawie decyzji Ministra Obrony Narodowej, stosownie do potrzeb obrony państwa”. Sejm zmienił to uznając, że „Naczelny Dowódca Sił Zbrojnych dowodzi Siłami Zbrojnymi oraz innymi jednostkami organizacyjnymi, podporządkowanymi mu zgodnie z narodowymi planami użycia Sił Zbrojnych do obrony państwa.”

Czego nie zrobiono?

Przypomnijmy, że szef BBN Stanisław Koziej w Sejmie 28 sierpnia 2014 r. wyraźnie wskazywał, że proponowane regulacje dotyczą trzech kluczowych i konkretnych problemów: ustawowego zinterpretowania konstytucyjnej kategorii „czas wojny”; sprecyzowania i uzupełnienia kompetencji i zadań organów kierowania obroną państwa na poziomie polityczno-strategicznym; określenia zadań Naczelnego Dowódcy Sił Zbrojnych oraz osoby wskazywanej do mianowania na to stanowisko, czyli, mówiąc skrótowo tzw. kandydata na Naczelnego Dowódcę Sił Zbrojnych. Należy się więc teraz zastanowić, czy w projekcie ustawy te trzy problemy udało się rzeczywiście rozwiązać.

Dodatek

Opracowany przez Biuro Bezpieczeństwa Narodowego i przedstawiony przez Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej projekt ustawy o zmianie ustawy o powszechnym obowiązku obrony Rzeczypospolitej Polskiej oraz niektórych innych ustaw (druk nr 2609) wpłynął do Sejmu 10 lipca 2014 r. Na posiedzeniu Sejmu 29 sierpnia 2014 r. nie przeszedł wniosek o odrzucenie tego projektu w pierwszym czytaniu (Wynik: głosowania: 165 za, 252 przeciw, 31 wstrzymało się).

Powołano nadzwyczajną komisję, która -. przedstawiła 18 lutego br. sprawozdanie ze swojej pracy na posiedzeniu Komisji Obrony Narodowej. Przewodnicząca podkomisji - Pani poseł Jadwiga Zakrzewska poinformowała, że „ustalono kompromisowe zapisy i przy wewnętrznym głosowaniu nie był głosów przeciwnych a jedynie głosy wstrzymujące się”. Zmiany zostały zaakceptowane nie jednogłośnie w głosowaniu przez członków Komisji Obrony Narodowej.

Reklama

Komentarze (7)

  1. Vivaldi2000

    Tak jest zawsze gdy do głosu dochodzą - chciejstwo i emocje. Obrona państwa jest arcyważnym problemem i dyskutować o niej (wzorem innych państw) powinien cały Sejm, a nie kilkunastoosobowa komisja z profesorem od biedronek na czele. Uważam, że terminy "czas wojny" i "stan wojny" są nader istotne i utyskiwania na złożoność dyskutowanej materii śwaidczy tylko o poziomi dyskutanów. Swoją drogą to co uczyniono przez ostatnie lata z sytemem dowodzenia krajem i armią zakrawa na dziwaczne kuriozum. Rzecz jasna to robota naszego biegłego profesora od strategii, który jest autorem przeróżnych (nawet oryginalnych) dziwadeł, nie mających zastosowania nigdzie, nawet w krajach III świata. Dawno uważałem, że ten facet niesie za sobą jedynie destrukcję i bałagan, ale cóż, jest u steru więc steruje. To przykre, gdyż wydaje mi się, iż cały ten odnowiony system z dowódcą generalnym rodzajów sił zbrojnych (nazwa nadaje się do księgi Guinnessa) i dowódcą operacyjnym rodzajów sił zbrojnych (per analogiam), przypomina mi kabaret J. Pietrzaka ze znanym cytatem, "przewodniczący miast i wsi, oraz przestrzeni pomiedzy wsiami i miastami Górnej Amitozy". Permanentna nagonka na Sztab Generalny, a w ślad za nią nierozważna redukcja, w gruncie nie mają wiele wspólnego z rozsądkiem i kiedyś się nam wszystkim czkawką przypomną. Sądzę, że większość społeczeństwa nie rozumie jego roli, bo sztab ów kojarzy się powszechnie z bandą niekompetentnych stetryczałych generałów. W dużej mierze to wina tejże instytucji, ponieważ przez lata milczała i nie umiała wykreować odpowiedniej polityki informacyjnej. Szkoda, że polska klasa polityczna (bez wyjątku) zawsze lekceważyła i niestety nadal lekceważy sprawy obrony państwa. Wszelkie patriotyczne apele i oświadczenia mają niestety jedynie charakter kiepskiego PR.

  2. pragmatyk

    Zmiany poselskie poszly w dobrym kierunku .Kierujący obroną musi mieć do dyspozycji wszystkie srodki jakimi dysponuje państwo ,a nie tylko armię.Co do obsady dowództwa na czas wojny proponuję przyporzadkowanie etatom pokojowym w siłach zbrojnych konkretnych stanowisk na czas wojny , wtedy z automatu będą wyżsi oficerowie obsadzać konkretnie przydzielonei m funkcje.Funkcja prezydenta jest czysto polityczna w naszym przypadku i powinien on przejąc niektore funkcje zastrzezone dla inych osób w czasie pokoju.aby bardziej zcentalizować dzialanie państwa i koordynacje jego działań.Premier musi przygotować środki i podległe ministerstwa do wykonywania i realizacji zamierzeń nakreślonych przez kierującego obroną aby nie było dwutorowości kierowania państwem.Jak widać nasuwa sie prosty wniosek ,ze nie może być niescislości i każdy musi mieć precyzyjnie określone swoje miejsce w stanie zagrożenia państwa, dotyczy to także klęsk zywiołowych i innych sytuacji nadzwyczajnych. Tylko,ze w takich sytuacjach działa sztab kryzysowy ,a w czasie wojny organ wojskowy.pojęcia stan wojny i czas wojny są mylące i stworzone po rozpoczęciu konfliktu w Ukrainie.Czas wojny trzeba zastąpić innym pojeciem i powinno ono mieć znaczenie tylko czysto polityczne dla określenia sytuacji międynarodowej Polski.

  3. Władek Długosz

    Już czas jest na to, aby zmienić "intelektualne" zaplecze Komorowskiego , zajmujące się doradztwem (czyli bez jakiejkolwiek odpowiedzialności) w sprawach bezpieczeństwa narodowego. Fatalne skutki niewłaściwej tzw. reformy Sił Zbrojnych RP widoczne są w codziennych działaniach (lub ich braku) dla podmiotów, które próbują współpracować z MON. Niekompetencja, brak doświadczenia oficerów (bo gdzie i kiedy maja je uzyskać ?) minowanych na wysokie stopnie, odwrotnie proporcjonalnie do wiedzy, będzie coraz większa barierą dla sprawnego funkcjonowania armii. Stara, ale aktualna odpowiedź na pytanie "skąd biorą się głupi generałowie ?" , "ano, z głupich pułkowników". Jak czytam, że mamy chęć udzielenia pomocy Ukrainie w reformowaniu ich armii, to zaczynam im współczuć. Wracając do naszych problemów, to niestety, mamy nie cywilną, a PARTYJNĄ kontrolę nad Siłami Zbrojnymi. Każda partia, każdy Prezydent i Premier i MON ma własne ambicje mianowania "swoich" generałów, dlatego uzasadnione są tak rozbudowane struktury dowodzenia SZ, w których nawet nasz największy wróg nie będzie mógł zidentyfikować WODZA. (i może o to też chodzi ?). I na zakończenie: fajny pomysł dedykowany generałom, o przedłużeniu ich służby - o to chodzi (myślę, ze doradcom W.Putina !) , kasę dla nich zaoszczędzimy na zwolnionych szeregowcach. Tylko wprowadź Koziej na wyposażenie generałów właściwe laski (nie mylić z "łaski").

    1. n@t

      Ja bym dodał zaplecze i zwierzchnika.

  4. A_S

    Pisanie prawa pod znajomych, niekoniecznie w imie bezpieczeństwa państwa, spory stopień oddziaływania obcych wywiadów w poczynania klasy politycznej to wszystko sprawia że ma się wrażenie, iż w krytycznej sytuacji bedziemy zastanawiać się nie nad tym że czołg agresora otworzył ogień w kierunku szkoły z dziećmi, a bardziej nad tym, że wjechał chwile wcześniej w ulice jednokierunkową pod prąd i trzeba powołać biegłych aby jak w przypadku Froga orzekli czy przypadkiem nie ścigać załogi za wykroczenie drogowe.

  5. qwerty

    Na początek proponuję zlikwidować cały Sztab generalny - przechowalnię stanowisk bez pożytku dla czegokolwiek.

    1. Konvi

      Głupoty piszesz, każda armia ma swoją strukturę dowodzenia i centralny punkt/sztab. Tylko powinien on być kompetentny, fachowy itp., ale likwidacja to głupota.

  6. Bogdan Szulc

    Niestety. proste sprawy próbuje się udziwniać i komplikować. Prawo musi być jasne i jednoznaczne. Stanowiska w wojsku muszą być precyzyjnie określone w sensie kompetencyjnym. W sensie działań Naczelny dowódca nie może być krępowany w dowodzeniu. Z chwilą wybuchu wojny musi decydować ( a nawet przed) mając do tego odpowiednie struktury. Tymczasem wszystkie propozycje tylko gmatwają system dowodzenia. To, ze politycy tego nie wiedzą, to można zrozumieć. Ale dlaczego gen. St. koziej, tego już nie! .

  7. anter_sk8

    W dalszym ciągu mamy chaos i nie wiadomo kto w naszym kraju realnie dowodzi wojskiem. Trudno sobie wyobrazić jak to wszystko miałoby działać w sytuacji prawdziwego konfliktu zbrojnego. Druga sprawa to wnioskowanie o wprowadzenie czasu wojny przez RM lub Premiera. Czy decydenci biorą w ogóle pod uwagę, że Premier może zostać wyeliminowany np. w zamachu terrorystycznym? Nie mamy wtedy ani Premiera ani Rady Ministrów, a Prezydent sam z siebie nie może ogłosić czasu wojny. I co wtedy?

    1. Sky

      I paraliż proszę Pana, paraliż. Bo posłom z nadzwyczajnej podkomisji nie chciało się nad tym usiąść na 10 minut, przeczytać na spokojnie i pomyśleć o możliwych konsekwencjach zmian które wprowadzają.

Reklama