Siły zbrojne
Nadbrzeżne Dywizjony Ogniowe NSM: Zmiana sytuacji na Bałtyku
Wyprodukowane przez norweski koncern Kongsberg i wprowadzone w Marynarce Wojennej RP nadbrzeżne Dywizjony Ogniowe wyposażone w rakietowe pociski przeciwokrętowe NSM (Naval Strike Missile) całkowicie zmieniły sytuację na Bałtyku. Nawodne jednostki pływające rosyjskiej Floty Bałtyckiej nie mają zdolności swobodnego działania poza portem, jeśli nie są chronione przez odpowiednio skuteczny system obrony przeciwrakietowej. A na wprowadzenie takich rozwiązań się obecnie nie zanosi.
Polska wykorzystuje dwa dywizjony nadbrzeżnych wyrzutni pocisków przeciwokrętowych NSM wprowadzonych do służby w 2012 i 2017 roku. Dywizjony te wchodzą w skład Morskiej Jednostki Rakietowej (MJR) zapewniającej zdolności uderzeniowe i antydostępowe dla Marynarki Wojennej RP. Jest to obecnie główny element systemu obrony polskiego wybrzeża, który pozwala praktycznie na pełne kontrolowanie południowego Morza Bałtyckiego i blokadę bazy morskiej Bałtijsk.
Czytaj też
Pociski NSM, używane w Morskiej Jednostki Rakietowej mają bowiem zasięg około 200 km, tak więc są w stanie atakować jednostki pływające: płynące do Rosji lub z Rosji, na akwenach od brzegów Polski do brzegów Szwecji. Zasięg ten obejmuje również cały Obwód Kaliningradzki, nawet gdy wyrzutnie MJR zostaną rozmieszczone tylko na terytorium północno-wschodniej Polski.
Oznacza to niemal całkowite pozbawienie możliwości działania większych okrętów nawodnych Floty Bałtyckiej operujących z portu Bałtijsk. Blokada może również objąć te jednostki pływające rosyjskiej Wojenno-Morskiej Floty, które stacjonują w bazie Sankt Petersburg/Kronsztad. Wymaga to jednak przerzucenia kilku wyrzutni pocisków NSM do Estonii lub Finlandii (po ostatecznym przyjęciu Finlandii do NATO). Takie rozlokowania elementów MJR w krajach bałtyckich było już zresztą praktykowane w czasie ćwiczeń NATO. W ten sposób jednostki ogniowe Morskiej Jednostki Rakietowej stają się bardzo ważnym i pożądanym, polskim wkładem w kolektywną obronę Paktu Północnoatlantyckiego.
Dziś Polska ma w sumie do dyspozycji dwanaście mobilnych wyrzutni MLV (Missile Launch Vehicle), z których każda przenosi cztery pociski przeciwokrętowe NSM. Zgodnie z wprowadzoną organizacją wyrzutnie te są elementami składowymi dwóch dywizjonów ogniowych. Przy czym pierwszy 1 .dywizjon ogniowy posiada pełną jednostkę ognia (24 pociski na sześciu wyrzutniach i tyle samo w zapasie), natomiast 2. dywizjon ogniowy ma tylko 24 pociski NSM na sześciu wyrzutniach). Polskie wybrzeże może więc być bronione przez w sumie 72 pociski NSM.
Wprowadzenie MJR z pociskami NSM było znaczącym zwiększeniem polskich możliwości obronnych. NSM to bowiem bardzo nowoczesne rakiety przeciwokrętowe - jako jedyne współcześnie zaliczane do pocisków rakietowych 5. generacji. Często określa się je również jako pociski „inteligentne", ponieważ są one w stanie nie tylko rozróżnić wskazany okręt, ale również uderzyć dokładnie w jakieś, wcześniej określone miejsce okrętu (przykładowo turbinownię czy przedział amunicyjny).
Rakieta NSM pozwala na zakodowanie sygnatury atakowanej jednostki pływającej (tzw. biblioteka celów), która następnie jest poszukiwana przez głowice termiczną. Jednocześnie możliwe jest wskazanie najbardziej wrażliwych miejsc atakowanej jednostki, a zapalnik pocisku można ustawić albo z wykorzystaniem funkcji opóźnienia czasowego albo tzw. „zliczania grodzi". Taka głowica ma więc możliwość autonomicznego rozpoznawania celów ATR (Autonomous Target Recognition), co nie tylko pozwala wybierać konkretny okręt, ale dodatkowo zabezpiecza przed ogniem samobójczym.
Zastosowany w NSM system naprowadzania ma dodatkowo tą zaletę, że jest całkowicie pasywny, a więc nie mogą go wykryć systemy ostrzegania okrętów (walki elektronicznej), nastawione na odbiór sygnałów radarowych. Trzeba więc stosować zupełnie inne środki detekcji niż w przypadku pocisków dysponujących aktywnymi głowicami radarowymi.
Wyzwaniem dla potencjalnego przeciwnika jest jednak też to, że pociski przeciwokrętowe NSM są bardzo trudne do wykrycia również przez aktywne środki obserwacji technicznej, a więc stacje radiolokacyjne. Norweskie rakiety są bowiem zbudowane w technologii stealth (zarówno jeżeli chodzi o kształt, jak i wykorzystywane materiały).
Co więcej zalicza się je do klasy Sea Skimmer (a nawet Super Sea Skimmer), ponieważ lecą w kierunku celu na bardzo małej wysokości rzędu pojedynczych metrów (w czym pomaga laserowy wysokościomierz) z uwzględnieniem falowania (wave estimation). Okrętowe systemy obrony mają więc bardzo mało czasu na ich wykrycie, sklasyfikowanie, a już tym bardziej zniszczenie.
Czytaj też
Kolejnym elementem utrudniającym zwalczanie pocisków NSM jest jeszcze sam sposób ataku. System kierowania ogniem rakiet NSM jest bowiem przygotowany na strzelanie zarówno ogniem pojedynczym, jak i salwą, tak aby przeciwnik mógł być atakowany przez kilka rakiet w tym samym momencie TOT (Precise Time-On-Target), dodatkowo nadlatujących z różnych kierunków (można wybierać różne drogi do celu) i wykonujących manewry z dużym przeciążeniem (High-G evasive maneuver). Tylko nieliczne rosyjskie okręty nawodne mają obronę przeciwlotniczą, która teoretycznie (zgodnie z deklaracjami Wojenno-Morskiej Floty) mogłaby się zmierzyć z tego rodzaju zagrożeniem. Wcześniejsze konflikty zbrojne z udziałem radzieckich i rosyjskich systemów morskich oraz wojna na Ukrainie pokazały jednak, że oficjalne dane na temat okrętowych systemów przeciwlotniczych w Rosji są najczęściej grubo przesadzone.
Można więc z dużym prawdopodobieństwem stwierdzić, że żaden okręt Floty Bałtyckiej nie jest obecnie w stanie skutecznie odeprzeć ataku przeprowadzonego przez Morską Jednostkę Rakietową. A już na pewno nie może tego zrobić jakikolwiek rosyjski okręt desantowy, ponieważ nie mają one w ogóle systemów antyrakietowych. Jednostki pływające tego rodzaju są dodatkowo łatwe do wyeliminowania, ponieważ wystarczy do tego tylko jedno trafienie rakiety przeciwokrętowej w przestrzeń ładunkową wypełnioną pojazdami, paliwem i amunicją, co w przypadku pocisków NSM jest stosunkowo proste i techniczne możliwe.
Istotną rolę odgrywa tutaj opracowany przez norweski koncern Kongsberg system dowodzenia i kierowania nadbrzeżnych baterii rakiet nazywany NSM-CDS. Jest on przygotowany do działania autonomicznego, w oparciu o własne środki obserwacji technicznej, jak i w szerszym systemie rozpoznania i w połączeniu z nadrzędnym systemem nadzoru sytuacji morskiej. Pomaga w tym system łączności zapewniający przekazywanie danych taktycznych również w sieciach dalekosiężnych zgodnie z protokołem JREAP-C (Joint Range Extension Applications Protocol), w systemie satelitarnym SATCOM i taktycznym systemie transmisji danych Link-16.
Rozszerza to znacząco liczbę środków transmisji źródeł informacji, jakie można wykorzystywać przy tworzeniu morskiej świadomości sytuacyjnej i wyznaczenia celów ataku dla rakiet. W przypadku Morskiej Jednostki Rakietowej takie dane pozyskuje się również dzięki wchodzącym w skład baterii, trójwspółrzędnym radarom TRS-15C. System kierowania ogniem rakiet NSM jest jednak przygotowany na przyjmowania wskazania celu z bardzo różnych źródeł, w tym np. z bezzałogowych statków powietrznych oraz stacjonarnego, brzegowego systemu nadzoru sytuacji morskiej.
Takie scenariusze były zresztą ćwiczone przez MJR w trakcie manewrów, chociażby w Estonii, gdzie nie przerzucono radarów TRS-15C i system opracowany przez Kongsberga bez problemu sobie radził. Z pomocą tego systemu można dodatkowo kierować działaniem innych pododdziałów obrony wybrzeża: rakietowej i artyleryjskiej. Pomaga w tym intuicyjny i prosty interfejs operatora, który jest łatwy w obsłudze i prosty do zmiany oprogramowania.
Należy przy tym zaznaczyć, że budowa systemu łączności i zabudowy samych pojazdów dowodzenia została w ogromnej części wykonana przez polski przemysł w tym między innymi Pit Radwar, Jelcz, CTM czy Transbit.
Bardzo ważną cechą rakiet NSM jest możliwość atakowania nimi celów lądowych. Wykorzystuje się w tym celu układ naprowadzania oparty o system nawigacji satelitarnej GPS. Dodatkowo pocisk ma możliwość śledzenia terenu, a więc unikania wzniesień i wysokich przeszkód. Oznacza to, że Morska Jednostka Rakietowa może bez problemu atakować w całym Obwodzie Kaliningradzkim wszystkie składy amunicyjne i paliw o znanych wcześniej pozycjach, lotniska, stanowiska obrony przeciwlotniczej oraz punkty dowodzenia.
Wszystkie te cechy powodują, że pociski NSM są coraz szerzej wprowadzane w siłach morskich różnych państw. W przypadku rozwiązań okrętowych zostały one zastosowane: na norweskich fregatach typu Fridtjof Nansen i małych korwetach typu Skjold, niemieckich fregatach typu MKS-180, australijskich niszczycielach typu Hobart i fregatach typu Anzac, amerykańskich okrętach do działań przybrzeżnych typu Independence i Freedom oraz przyszłych fregatach typu Constellation, a także na przyszłych, kanadyjskich fregatach CSC (Canadian Surface Combatant) i na fregatach indonezyjskich typu Maharaja Lela.
Z kolei nadbrzeżne baterie rakiet z pociskami NSM wykorzystuje, poza polską Marynarką Wojenną, również amerykańska piechota morska. Niebawem będą je również wykorzystywały rumuńskie siły zbrojne.
Zakup takich baterii przez Polskę był więc dobrym rozwiązaniem i teraz się należy zastanowić, czy obecna liczba pocisków i wyrzutni na wyposażeniu SZ RP w aktualnej sytuacji to liczba wystarczająca, by nie tylko chronić polskie wybrzeże, ale także zapewnić skuteczne wsparcie działań NATO na Morzu Bałtyckim. Sprawa rozbija się tak naprawdę jedynie o zdobycie odpowiednich funduszy.
Jest to o tyle ważne, że nowa wersja pocisków NSM dysponuje zasięgiem użycia ponad 250 km, znacząco większym niż obecnie używane przez MJR pociski, a dodatkowo wyposażona jest w szereg nowych rozwiązań technologicznych w tym między innymi zdolność do rażenia celów lądowych w oparciu w wykorzystanie danych z biblioteki celów, podobnie jak ma to już miejsce w przypadku celów morskich. Oznacza to w praktyce, że nowa wersja pocisków, jest wstanie skutecznie poszukiwać, identyfikować i zwalczać np. wyrzutnie pocisków rakietowych potencjalnego przeciwnika, jak. np. Iskander.
Należy przy tym pamiętać, że stopień tzw. polonizacji, czyli wkład i udział polskich przedsiębiorstw (głównie z Polskiej Grupy Zbrojeniowej) w przypadku tworzenia obu dywizjonów był istotny - wyniósł prawie 50%. Oznacza to, że co druga złotówka przeznaczona na zakup tego rodzaju uzbrojenia została wydana w kraju, a realizacja tych umów zaowocowała również znaczącym offsetem, skutecznie zwiększając potencjał naszego kraju w dziedzinie technologii rakietowych. Zdolności i kompetencje uzyskane przez Wojskowe Zakłady Elektroniczne w Zielonce i PIT Radwar są tego najlepszym przykładem.
Wzmocnienie potencjału Morskiej Jednostki Rakietowej to szansa na zwiększenie zdolności Sił Zbrojnych RP i jej wkładu do działań sojuszniczych NATO. W ten sposób może zostać wykorzystany potencjał, który już istnieje zarówno w Marynarce Wojennej RP, jak i w przemyśle, gdzie już utworzono istotne zdolności do wsparcia eksploatacji pocisków NSM i budowy elementów Morskiej Jednostki Rakietowej.
Artykuł przygotowany we współpracy z Kongsberg Defence & Space.
Niezorientowany
Zazwyczaj to pojawiają się wątpliwości, dotyczące naprowadzania, aczkolwiek te są chyba w miarę dobrze wyjaśnione w artykule. Z drugiej strony mam wrażenie, że nasi ostatnio eksperymentują z wykorzystaniem zewnętrznych źródeł wywiadowczy do naprowadzenia rakiet przeciwokrętowych.. Mogą na to wskazywać np. zeszłoroczne informacje o strzelaniach z Orkanów "na duże odległości". Co do zakupów, to ruski raczej sobie po Bałtyku nie popływają. Lepiej pomyśleć, jak my możemy pływać, a ponieważ ruski też mają rakiety przeciwokrętowe (co do ich jakości się nie wypowiadam), to najlepiej byłoby pływać pod wodą. Może więc zamiast kolejnych rakiet jakiś okręcik podwodny, wreszcie?
Powiślak
My to nie mamy nic do naprowadzania rakiet powyżej 50 km. Naprowadzanie ich z Bryzy w warunkach wojny to żart. Prędzej F16 albo dopiero F35. Może Bayraktar? Optymalny chyba byłby AWACS o zasięgu 450-500 km, (np. używany E-2C?) zatem jeszcze znad lądu.
Valdore
@Powislak nSM NIE WYMAGAJĄ naprowadzania ale jedynie wskazania celu. I bryza zrobi to spokojnie, pokaż mi jaki rosyjski pokładowy OPL ma min180km zasięgu?:)
Roshedo
Moje pytanie brzmi: czy nasze NSM-y dalej mają tak mizerne radary i są ślepe ??? Czy może zadbano wreszcie o rozpoznanie/ naprowadzanie z góry ( drony, samoloty Bryza z radarem, może nawet satelita) i wreszcie wykorzystują maksymalny zasięg swoich rakiet?
Powiślak
Nie ten radar decyduje o jakości systemu przeciwokrętowego, bo każdy radar lądowy ma nad wodą zasięg max 50-55 km. Wadą naszych radarów jest to że są to tylko zmodyfikowane radary plot! Tu zbędne - gdy do dyspozycji były lepsze morskie RM-100. Inna rzecz, że niezależnie od radarów, NSMy nadal nie mają naprowadzania powyżej tych 55 km . Do tego potrzebny jest BSL, "awacs" lub okręt w pobliżu celu. Może pomoże Bayraktar, bo MON nawet nie śni o "awacsach" a tylko bezuzytecznych Herculesach.
Chyżwar
@Powiślak Może to zrobić BSL. Może F-16. Będzie mógł F-35 i będą mogły FA-50. AWACS w naszym przypadku to przesada. Ale na przykład takie GlobalEye moim skromnym zdaniem powinniśmy mieć.
Valdore
@Powislak RM-100 tez miałby taki sam zasioęg jak TRS-15C, nic by sie nei zmieniło. A NSM nie potzrebuje naprowadzania, wystarczy wskazać cel a to może zrobić nawet Bryza, zreszta juz to robiła.
Jakub_75
Do wszystkich martwiących się o rozpoznanie dla NSM - słyszeliście o polsko-fińskich satelitach działających w paśmie X ?
Valdi
Mam jest super Jedynie ten nasz radar do chrzanu No bo wzięli co było na składzie Kto był doradcą Konfiguratorem systemu? Słyszę echo
Antoni
Po przystąpieniu Szwecji i Finladdii do NATO ciężko będzie nam uzyskać dostęp do ruskich celów. Ciekawe jaki będzie przydział na dywizjon.
Powiślak
Za to Rosjanie bez problemu będą mieć dostęp do celów typu ... Miecznik. Cyrkon, Oniks itd.
Valdore
@Powislak, taak każdy Mieczniik to 128 CAMM wiec pomarzyć ci tylko zostało:)
Powiślak
#Valdore, chciałbyś uchodzić za fachowca a piszesz że CAMMy , osłonią okręt przed rakietą przeciwokretową? Taaak? Chcesz się ośmieszać? Twoja sprawa!
Powiślak
Jeśli po zakupie NSM rosyjskie okręty nawodne STRACIŁY rację bytu na Bałtyku czym chwali się MON i min Błaszczak, to skoro Rosja posiada Cyrkony i Oniksy to JAKI SENS , ma kupowanie .....Mieczników?! Wszak NA BAŁTYKU NIE MAJA racji bytu! To nie są wszak żadne fregaty rakietowe, tylko "oceaniczne eskortowce" z ograniczoną zdolnością do samoobrony plot i żadnej prak, bo bez SEA-RAMM, bez CIWS, i BEZ tak szumnie zapowiadanych dla Mieczników przez p.. Błaszczaka zdolności AEGIS. Ten artykuł dyskredytuje w 200% obecność Mieczników na Bałtyku. Smutne.
TakTak
ja mam tearie ze Mieczniki maja byc na Morze Poludniwo Chinskie. Tak jak pomoglsmy dla USa w 20 lat okupacji Afganistanu (malo to mialo wsplnego z obroo NATO) tak pomorzemy w przyszlej wojnie USa-Chiny utrzmac tym pierwszym swoja pierwszenstwo na swiecie.
OptySceptyk
Polskie okręty nawodne jak najbardziej mają rację bytu. Do momentu pozamiatania Kaliningradu powinny być gdzieś koło Świnoujścia a potem można je wysyłać bardziej a wschód Bałtyku.
Powiślak
#opty-masz aberrację ? Rosyjskie okręty nie maja racji bytu , ale nasze równie bezbronne wobec Oniksów czy Cyrkonow mają? Litości! Myśl, to nie jest aż takie trudne.
Prezes Polski
Polecam wszystkim zapoznanie się z historią działań na Bałtyku podczas obu wojen światowych. Wniosek generalny - Bałtyk jest za mały żeby operowały na nim duże okręty. Okazało się to już podczas Iw.św. Wówczas z powodu min, ich działania zostały sparaliżowane. Podczas IIw.św Niemcom wystarczyła zwykła przegroda przez Zatokę Fińską i mogli Bałtyk traktować jak morze wewnętrzne. Dziś, gdy są rakiety, trudno sobie nawet wyobrazić, że okręty nawodne odegrają jakąś rolę poza byciem pływającymi celami.
Powiślak
Coś słabo znasz więc historię II WW.. Żadne miny NIGDY nie powstrzymały rosyjskich OP przed zatapianiem szeregu okrętów i transportowców niemieckich.
GB
Powiślak, nie masz pojęcia o czym piszesz. W DWS Bałtyk był zamknięty dla działań sowieckich OP od 1942 roku do czasu gdy Finlandia opowiedziała się po stronie Aliantów i otworzyła bezpieczne przejścia na swoich wodach dla różnych klas okrętów. Przy czym i tak to były tylko mniejsze okręty i OP. I właśnie powodem zamknięcia Zatoki Fińskiej były MINY. Doucz się.
Chyżwar
@Powiślak Jak widzę kolega uprawia tutaj alternatywną wersję historii. Na Bałtyku bowiem było tak. Niemcy tuż przed Barbarossą zaczęli stawiać zagrody minowe. Sowieci tego nie wykryli. Później była ewakuacja Tallina, gdzie sowieckie statki wylatywały na tych minach a matrosy rechotali w wodzie jak żaby. Całę to towarzystwo kiedy dotarło wreszcie do Kronsztadu siedziało tam cicho niczym mysz pod miotłą OP w to włączając mimo, że było blokowane przez stosunkowo niewielkie niemiecko - fińskie siły. Sytuacja zmieniła się dopiero wtedy jak Niemcy na lądzie w tamtych okolicach zaczęli dostawać baty i posypał się sojusz niemiecko - fiński. Wtedy to właśnie ruscy podwodniacy zaczęli święcić sukcesy takie jak zatopienie Wilhelma Gustloffa.
Frank
nasz msn sa skuteczne do 50 km czyli linii horyzontu, poza horyzont nie mamy srodkow rozpoznania..... straszne tyle lat i nic nie zrobili. okrety wojenne bez obrony przeciwlotniczej beda sluzyc do transportu albo jako cele w wonie na pacyfiku z chinami.
Był czas_3 dekady
Nie mamy środków rozpoznania i nie mamy skutecznych środków do obrony tak kosztownego sprzętu z powietrza. NSMy są chronione ciągnionymi armatkami 2x23mm. Czy to nie jest żenujące i przerażające?
mmiks
Mam tylko nadzieję, że NSM zostaną w Polsce i nie zostaną wysłane na wschód. Obrona polskiego wybrzeża jest bardzo ważną kwestią. Nie możemy się pozbawić sprzętu, który pozwala nam się bronić przed agresorem.
TakTak
Z tego co pamietam w innym artykule Komandor Dura postulowal wyslanie jednego z 2 dywizjonow NSM na Ukraina. Ktos tez postlowal oddanie 1 z 3 okretow rozminowania. JA tam jestem przeciwny - ale dla porzadku byly takie pomysly.
TakTak
ZMiana? Jesli mamy ten dywizjon z 10 lat to czmeu teraz "zmiana"- jakby czas teraznijszy. Bardziej by pasowalo czas PRZESZLY. czyli "jakis czas temu nastapila zmiana" - teraz to wyglada jak reklama.
Tadeusz Żeleźny - analityk systemowy
Teraz - po akcesji Szwecji i Finlandii do NATO - nasze NSMy winny uzyskać sieciocentryczne spięcie z ich wszystkimi sensorami i systemami rozpoznania/pozycjonowania celów. Zresztą to samo z Duńczykami. I to winno wymieść flotę rosyjską w naszym obszarze. Od obrony przeciwrakietowej wystarczy lądowa Wisła na mobilnych rozproszonych nosicielach - oczywiście też sieciocentryczna. Obronę przeciwpodwodną winny stanowić linie blokadowe dronów podwodnych [Hugin-ER Spartaqs Deep Guard itp] - i lotniczych [choćby przetestowany ILX-27] - natomiast istota wojny morskiej dla WP to całkowita likwidacja aktywów Obwodu Królewieckiego - do czego potrzeba ca 400 Krabów i Kryli z APR dalekiego zasięgu [Vulcano, Ramjet] i 5 tys dronów W2MPIR/Gladius. Żadnych Mieczników nie potrzeba.
Szwejk85/87
I bardzo dobrze !! Trzeba jednak pamiętać, że ta bardzo korzystna sytuacja nie będzie trwać wiecznie. Wydaje się, że powinniśmy dokupić jeszcze jedną baterię z pociskami nowej generacji. Musimy się liczyć z tym, że Rosjanie prędzej lub później znajdą sposób aby bronić się przed rakietami dzisiaj uznawanymi za gwarantujące zniszczenie celu. Lub co gorsza, sami wprowadzą rakiety zabójcze dla naszych Mieczników. Dlatego powinniśmy biegusiem badać i wdrażać środki zdolne zabezpieczyć nasze okręty przed tego typu rakietami. Nie wolno nam popadać w samozadowolenie i osiadać na laurach. Tym bardziej, że mamy zaplecze naukowo badawcze i przemysłowe. Wystarczy wyasygnować odpowiednie środki.
doc_doc
A może zastanówmy się po co nam są te Mieczniki ? Jako cele dla rosyjskich rakiet ? Na tym jeziorze Bałtyckim trzymanie większych okrętów nie ma sensu, Potrzebne są trałowce do blokowania / odblokowywania szlaków handlowych (działać muszą albo przed / po konflikcie, albo przy b. silnej ochronie plot). Patrolowce Straży Granicznej i cywilne SAR. Potrzebne jeszcze lotnictwo morskie, ale najlepiej bezzałogowe - np. dla wykrywania i niszczenia okrętów podwodnych.
Rea
@doc_doc A kto będzie chronił te trałowce przed wrogim lotnictwem? Artykuł zawiera trochę bajek z mchu i paproci, to, że NSM może przelecieć 200 km nic nie znaczy. Pytanie skąd pocisk będzie wiedział w co ma celować? Horyzont radarowy to 40 km, bo Ziemia jest okrągława i tyle, potrzebne są jednostki na morzu, który zapewnią wykrycie wroga, niezależnie od pogody, sztormu, nie zrobi tego lotnictwo, tym bardziej dron, a zrobi to fregata, taka jak Mieczniki, bo może operować przy dowolnej pogdzie. Dlatego to jest nasza pierwsza potrzeba, temat wałkowany milion razy, jesteśmy uzależnieni od morza w handlu, imporcie gazu i ropy, musimy mieć silną MW, dlatego czekam na jakieś dobre wieści w temacie programu Orka.
Chyżwar
@doc_doc Mieczniki potrzebne są choćby po to, że mamy swoje interesy na Morzu Północnym. I jest to tylko jedna z przyczyn.
OptySceptyk
Zazwyczaj pod artykułem o MJR pojawiają się głosy, że przydałby się jeszcze kolejny dywizjon. Zapobiegawczo napiszę jedynie, że na całym Bałtyku jest może ze 30 ruSSkich okrętów godnych rakiety. A po przystąpieniu Finlandii i Szwecji do NATO kwestię zagrożenia ze strony okrętów nawodnych na Bałtyku możemy spokojnie uznać za załatwioną.
Rea
@OptySceptyk gdy będą Mieczniki to może tak. Nie zakładałbym jednak, że każda rakieta trafi w cel, nie będzie miała jakiejś awarii w locie, nie zadziała obrona przeciwrakietowa.
OptySceptyk
@rea Dlatego mamy ich dwa razy więcej, niż roSSja okrętów, plus jeszcze kilka rakiet mamy na okrętach. A tak się składa, że nie jesteśmy sami na Bałtyku. RoSSja nie ma żadnych perspektyw walki morskiej w takich warunkach, jakie są.
Chyżwar
Rea dobrze ci pisze. Poza tym przyjmij do wiadomości, że elementy, z których składa się MJR są zniszczalne.
Keras
Rumunia i Bulgaria moga dokonnczyc dziela.