- Wiadomości
- Analiza
- Komentarz
- Polecane
Miliardy złotych mniej. Uzbrojenie z USA i Korei tańsze [KOMENTARZ]
W ostatnim czasie kurs dolara zmniejszył się do poniżej 4 złotych. Jeśli taka sytuacja się utrzyma, może to oznaczać że Polska zapłaci za importowane uzbrojenie nawet kilkanaście procent mniej, niż zakładano jeszcze rok temu.

Polska dokonuje obecnie bardzo dużych zakupów uzbrojenia, w znacznej mierze realizowanych za granicą. Powody takiego stanu rzeczy są trzy. Pierwszym jest wzrost zagrożenia ze strony Federacji Rosyjskiej spowodowany pełnoskalową agresją na Ukrainę i wcześniejszym memorandum ministra Ławrowa, w którym Rosja wprost żądała wycofania wojsk sojuszniczych z terenu krajów NATO przyjętych po 1997 roku, w tym Polski.
Drugi to wieloletnie zaniedbania w procesie modernizacji Sił Zbrojnych – najpierw cięcia budżetowe, a następnie zwiększanie wydatków obronnych w zbyt wolny sposób (zgodnie z założeniami obowiązującymi jeszcze na przełomie dekad poziom 2,5 proc. PKB, uznawany za minimum dla liczącego 200 tys. żołnierzy, w tym 130 tys. zawodowych, miał być osiągnięty do 2030 roku). Trzecim – wieloletnie zaniedbania w przemyśle obronnym, w którym w zasadzie do 2022 roku nie podejmowano systemowych działań zwiększających moce produkcyjne na poziomie pozwalającym na przezbrojenie w satysfakcjonującym tempie Sił Zbrojnych RP, bo wojsko – nie mając na tyle pieniędzy – nie zamawiało w przemyśle dostatecznie dużych partii sprzętu (nawet jeśli rekomendował to Strategiczny Przegląd Obronny z lat 2016-2017, jak miało to miejsce z Krabami).
Zakupy dużych partii sprzętu jeszcze na przełomie dekad z reguły okładano na okres „po 2026-2030 roku”, więc nie finansowano rozbudowy mocy produkcyjnych. A gdy przyszła zmiana środowiska bezpieczeństwa (wojna za granicą) to polski rząd zwrócił się do tych, które te moce produkcyjne mają, czyli do USA i Republiki Korei. I o ile można w tym w pewnym zakresie doszukiwać się tła politycznego, to w zakresie sprzętu dla Wojsk Lądowych alternatyw za bardzo nie ma, patrząc choćby na tempo produkcji nowych czołgów czy haubic w Niemczech.
Zobacz też
Realizacja zamówień sprzętu wojskowego za granicą oznacza, że umowy – jak ma to miejsce w wypadku amerykańskiego trybu FMS, ale i przynajmniej pierwszego pakietu kontraktów na wyposażenie z Republiki Korei – zawierane są w walucie obcej, a zatem w dolarach amerykańskich. To z kolei powoduje, że kontrakty takie obciąża ryzyko kursowe, związane z wahaniem kursów walut. Te ostatnie zależne są od wielu czynników, częściowo państwo ma na nie wpływ (poprzez odpowiednie kształtowanie polityki finansowej – fiskalnej i monetarnej), częściowo nie, bo zmiany kursów, często gwałtowne i istotne, są też powodowane szokami zewnętrznymi, jak wybuch pandemii i wojny.
Rozpoczęcie pełnoskalowej inwazji na Ukrainę przez Rosję spowodowało osłabienie polskiej waluty. Zarówno dlatego, że Polska jest uznawana jako jeden z „rynków wschodzących”, na których inwestowanie wiąże się z większym ryzykiem niż w państwach rozwiniętych, jak i dlatego że kurs złotego do dolara powiązany jest (z uwagi na sytuację gospodarczą) z kursem euro do dolara. Ten ostatni, o ile przez lata „tradycyjnie” pozostawał na poziomie 1,1 lub nieco powyżej, to w wyniku wojny obniżył się.
Zobacz też
Obecnie jednak rynki walutowe wydają się stabilizować. I znów: mają na to wpływ różne czynniki, zarówno wewnętrzne (jak wyższe prawdopodobieństwo uzyskania środków z KPO przez rząd wyłoniony po wyborach parlamentarnych) jak i zewnętrzne (choćby wspomniany kurs euro do dolara). Obecnie, zgodnie z tabelą kursów średnich NBP, kurs dolara do złotego (USD/PLN) to 3,96, czyli za jednego dolara trzeba zapłacić 3,96 zł. Z kolei w marcu 2022 roku testowany był poziom 4,4, a w sierpniu, gdy podpisywano pierwszy pakiet umów wykonawczych na czołgi K2GF i haubice samobieżne K9A1 z Republiki Korei kurs wynosił nawet ponad 4,7. Oznacza to, że szacowany koszt zakupu sprzętu wojskowego, w zależności od momentu tego zakupu, obniżył się o kilka do około 15 procent w stosunku do pierwotnych szacunków z dnia pozyskania danego sprzętu. A tylko te dwie umowy warte były prawie 6 mld dolarów, kolejne kontrakty zawarte w okresie wrzesień-listopad (Chunmoo, FA-50/FA-50PL) jeszcze więcej. Zmniejszenie kosztów idzie więc w miliardy złotych.
Dodajmy, że na umocnieniu złotego mogą też skorzystać polskie przedsiębiorstwa zbrojeniowe, jeśli ich głównym odbiorcą są Siły Zbrojne RP (a tak jest w zdecydowanej większości przypadków), a w dostarczanym sprzęcie są importowane komponenty. Umocnienie złotego do dolara i euro jest więc zjawiskiem zdecydowanie korzystnym z punktu widzenia budowy zdolności Wojska Polskiego.
Warto dodać tutaj kilka słów komentarza. Po pierwsze, kursy walutowe są płynne, więc ryzyko pozostaje, zwłaszcza w wypadku wystąpienia zewnętrznych szoków. Po drugie, obniżenie kosztu zakupu o kilka czy kilkanaście procent w stosunku do pierwotnego planu nie niweluje wyzwań związanych z kosztem cyklu życia sprzętu.
Zobacz też
Ta sytuacja pokazuje jednak, że na zdolność gospodarki do finansowania modernizacji Sił Zbrojnych wpływa wiele czynników… i z tą zdolnością nie jest wcale tak źle, jakby się wydawało części komentatorów. Musimy mieć świadomość, że dwa ryzyka, związane z zakupami uzbrojenia z czysto finansowego punktu widzenia: ryzyko stopy procentowej (koszty obsługi długu publicznego) oraz ryzyko walutowe są pochodną właśnie kondycji państwa na rynkach finansowych, jak i na przykład relacji z sąsiadami czy Unią Europejską (obok czynników „zewnętrznych”, na które Polska nie ma wpływu, bo i takie występują).
Jeśli więc nowy rząd, który najprawdopodobniej obejmie władzę w grudniu 2023 roku, będzie w stanie zadbać o dobrą kondycję Polski na rynkach finansowych i relacje z UE, to możliwości finansowania zbrojeniowych kontraktów raczej nie spadną, a mogą nawet lekko wzrosnąć. Oczywiście nie musi to oznaczać przymusu zakupów w Europie, wszak nawet fundusz specjalny Bundeswehry, który wbrew niektórym doniesieniom nie został zablokowany, w kwocie co najmniej kilkunastu miliardów euro w już zawartych kontraktach dotyczy kontraktów FMS z rządem amerykańskim.
Jest tutaj też pewien paradoks. Patrząc na zapowiedzi nowej większości parlamentarnej można powiedzieć, że o ile stabilizacja relacji z UE jest na pewno korzystna z punktu widzenia finansowania modernizacji, to postawienie prezesa NBP przed Trybunałem Stanu może być bardzo niekorzystne. Rynki po prostu lubią stabilność instytucjonalną (a swoją drogą sytuacja monetarna nie jest chyba taka zła, jak się czasem słyszy, czego dowodzi opisana w tytule zmiana kursu walutowego). A to oznacza, że trzeba się zastanowić, czy dokonywanie jakichkolwiek gwałtownych ruchów jest w tej sytuacji właściwe.
Sprawą oddzielną są propozycje zmiany traktatów europejskich, które – w obecnym kształcie, przyjętym przez Parlament Europejski niewielką większością głosów – są nie do zaakceptowania. Tyle, że tym zmianom sprzeciwia się szereg innych państw, choćby Czechy i Estonia, a oba te kraje – prowadząc suwerenną politykę np. w zakresie bezpieczeństwa i ochrony granic, relacji z USA i zakupów broni poza Europą – potrafią utrzymać w miarę dobre relacje z Brukselą, co przekłada się na większe możliwości finansowania. I nawet jeśli pieniądze z KPO, czy innych podobnych instrumentów są „znaczone” i nie mogą być dowolnie wydawane, to w wypadku uruchomienia sygnał dla rynków finansowych będzie jasny i zostanie przez nie odczytany w odpowiedni sposób, co przełoży się na koszt obsługi polskiego długu i wartość złotego.
Kwestią na inną analizę jest też to, czy takie podejście rynków finansowych, Unii, zachodnich sąsiadów jest właściwe (uczciwe), czy nie… ale jesteśmy w takich warunkach. Skoro Rosja jest egzystencjalnym zagrożeniem nieporównywalnym z żadnym innym (a jest nim ponad wszelką wątpliwość) to trzeba podejmować takie działania, by na to zagrożenie się uodpornić w sposób maksymalny. A to oznacza, że należy zarówno kontynuować realizację kosztownych i niepopularnych dla niektórych kontraktów zbrojeniowych, jak i podejmować takie działania w polityce zagranicznej i na rynkach finansowych, by było to możliwe i wykonalne. Czasem rezygnując z własnych założeń danego środowiska politycznego: czy to z określania „wrogami” trudnych, ale jednak sojuszników w sytuacji, gdy wrogie państwo prowadzi pełnoskalową wojnę u granic Polski, czy to wstrzymując się od „rewolucyjnego zapału rozliczeń”.
WIDEO: "Żelazna Brama 2025" | Intensywne ćwiczenia na poligonie w Orzyszu