Reklama

Siły zbrojne

Marynarka Wojenna: Zamiast fregat i korwet – okręty wsparcia ogniowego [PRIMA APRILIS]

Ilustracja: Defence24.pl
Ilustracja: Defence24.pl

Marynarka Wojenna przygotowuje się do przekwalifikowania okrętów transportowo minowych projektu 767 typu Lublin na okręty wsparcia ogniowego i zwalczania celów nawodnych „Orłosęp”. Nie będzie to jednak związane z przebudową tych jednostek pływających, a jedynie z czasowym zaokrętowaniem na nich takich pojazdów, jak: armatohaubica Krab, wyrzutnia rakietowa WR-40 Langusta, samochodowa wyrzutnie NSM, radar mobilny TRC-15 i wyrzutnia przeciwlotnicza krótkiego zasięgu. [Żart na prima aprilis]

Z odpowiedzi na interpelację poselską dotyczącej przyszłości naszych sił morskich i przygotowywanej obecnie przez Ministerstwo Obrony Narodowej wynika, że specjaliści Inspektoratu Marynarki Wojennej Dowództwa Generalnego Rodzajów Sił Zbrojnych opracowali koncepcję nowego sposobu wykorzystania okrętów transportowo minowych projektu 767 typu Lublin. Ma ona polegać na wyposażeniu tych jednostek w systemy artyleryjskie i rakietowe: ale nie poprzez kosztowną przebudowę kadłubów tylko poprzez zaokrętowanie na ich pokład i używanie bojowo mobilnych systemów uzbrojenia wykorzystywanych w Siłach Zbrojnych RP.

undefined
Ogólna koncepcja podstawowego wariantu jednostki boardingowej dla okrętów typu „Orłosęp” zakłada użycie na tych jednostkach pływających patrząc od rufy: armatohaubicy AHS „Krab” kalibru 155 mm, mobilnego stanowiska dowodzenia i kierowania IBCS, rakietowego zestawu przeciwlotniczego (wg marynarzy najlepszy byłby system CAMM z „zimnym” wyrzucaniem rakiet, radaru mobilny TRC-15, wyrzutni rakiet przeciwokrętowych NSM i wyrzutnia rakietowa WR-40 Langusta. Fot. Defence24.pl

Specjaliści Marynarki Wojennej opracowali kilka zestawów takich systemów, które będą tworzyły tzw. jednostki boardingowe (boarding unit). Ich skład zaakceptował już Dowódca Generalny Rodzajów Sił Zbrojnych zgadzając się jednocześnie, by przy ich tworzeniu wykorzystano sprzęt mobilny ze stanu 12. Szczecińskiej Dywizji Zmechanizowanej i Morskiej Jednostki Rakietowej. W obu tych jednostkach już rozpoczęto przygotowania począwszy od tak podstawowych czynności jak badania lekarskie i nadawanie kategorii morskich dla żołnierzy działających zasadniczo na lądzie, po np. etatowe zwiększenie liczby systemów uzbrojenia (poprzez dodatkowe zakupy w ramach pilnej potrzeby operacyjnej).

Założono, że podstawowa jednostka boardigowa będzie się składała z armatohaubicy AHS „Krab” kalibru 155 mm, wyrzutni rakietowej WR-40 „Langusta”, wyrzutni rakiet przeciwokrętowych NSM, radaru mobilnego TRC-15 i niezdefiniowanego jeszcze rakietowego zestawu przeciwlotniczego. Taki okręt będzie przystosowany do długotrwałego działania na morzu (podobnie jak np. korwety) mając przy tym możliwość atakowania z bezpiecznej odległości celów lądowych i nawodnych - przy zapewnionej, własnej obronie przeciwlotniczej.

Inspektorat Marynarki Wojennej wspólnie z Inspektoratem Sił Powietrznych przygotował również drugi, ważny wariant jednostki boardingowej – przeciwlotniczy. Jednostka taka ma się składać z radaru TRC-15 oraz kilku wyrzutni rakiet przeciwlotniczych krótkiego i średniego zasięgu (z programu „Wisła” i „Narew”). W ten sposób okręty „Orłosęp” staną się pierwszą linią obrony przed atakiem z powietrza dla całej północnej Polski, jak również sojuszników (np. chroniąc duńską wyspę Bornholm lub zwiększając siłę obrony przeciwlotniczej krajów nadbałtyckich).

undefined
Według marynarzy najlepszy uzbrojeniem przeciwlotniczym dla „Orłosępów” byłyby mobilne wyrzutnie rakiet CAMM ze względu na opóźniony moment uruchomienia silników startowych (nie trzeba stosować osłon przeciwogniowych). Fot. M.Dura

Marynarka Wojenna przygotowała również wersje jednostek boardingowych do zwalczania okrętów podwodnych i przeciwminową. Ich cechą wspólną będzie zaokrętowanie za każdym razem wyrzutni rakiet przeciwlotniczych wraz z radarem TRC-15, zapewniając bezpieczeństwo przed ataki z powietrza dla działających na morzu „Orłosępów”. Dodatkowo na pokład ma być zabranych pięć dziewięciometrowych, bezzałogowych łodzi nawodnych, które na specjalnych szynach będą wypuszczane z okrętu-matki realizując samodzielnie zadanie poszukiwanie min i okrętów podwodnych (w zależności od zainstalowanego na nich modułu zadaniowego).

undefined
O zaawansowaniu koncepcji „Orłosęp” mogą świadczyć próby załadunku elementów NDR, jakie przeprowadzono nocą 13 marca br. w Porcie Wojennym Gdynia Oksywie. Fot. M.Dura

O tym, że taka koncepcja działania jest już zaakceptowana może świadczyć fakt, że w połowie marca br. zmieniono wymagania dla programu „Bezzałogowy System Zwalczania Min Kijanka”, który obecnie jest już oficjalnie określany w dokumentach jako „Bezzałogowy System Zwalczania Min i Okrętów Podwodnych Kijanka”.

Problemy techniczne – czyli ocena koncepcji

Prace mające na celu dozbrojenie „Lublinów” to niewątpliwie efekt zastopowania przez obecnego ministra Obrony Narodowej programu „Zwalczanie zagrożeń na morzu” – w tym przede wszystkim projektów: „Miecznik”, „Czapla” i „Orka”. Jednak działanie, które z pozoru wydają się być „prowizorką” okazały się mocno przemyślane i były na pewno przygotowywane od dawna.

undefined
Wsparcie artyleryjskie na „Orłosępach” zapewnią armatohaubice AHS „Krab” kalibru 155 mm. Fot. M.Dura

Technicznie pomył okazuje się stosunkowo łatwy do zrealizowania. Pomaga w tym założenie, że w skład jednostek boardingowych wejdą jedynie systemy na podwoziach gąsienicowych lub kołowych. Będą więc one na „uzbrojeniem” okrętów „Orłosęp” tylko w czasie wykonywania przez nich zadań na morzu. Po powrocie do portu mają one wyjechać na ląd i każdorazowo przejść czynności konserwująco-naprawcze. Ne przewiduje się jednak budowy do tego specjalnych myjni, ale wykorzystanie kontenerowych zestawów do odkażania ludzi i sprzętu (KZdOLS).

Taka decyzja została wypracowano po konsultacjach ze specjalistami niemieckimi, którzy przekazali stronie polskiej wnioski wynikające z nieudanego programu MONARC (Modular Naval Artillery Concept),. Próbowano wtedy zintegrować wieżę armathaubicy Panzerhaubitze 2000 (PzH 2000) kalibru 155 mm na pokładzie fregaty typu Sachsen „Hamburg”. Okazało się jednak, że lądowy sprzęt nie sprawdzał się w trudnych warunkach środowiskowych panujących na morzu i po prostu szybko rdzewiał. W polskim rozwiązaniu tego problemu ma w ogóle nie być.

undefined
Głównym uzbrojeniem przeciwokrętowym „Orłosępów” mają być wyrzutnie rakiet NSM z Nadbrzeżnych Dywizjonów Rakietowych. Fot. M.Dura

Przeciwnicy koncepcji „Orłosęp” wskazują również na brak możliwości strzelania przewożonymi na okrętach desantowych systemami uzbrojenia. Jednak poza drobnymi przeszkodami technicznymi jest to możliwe – i to praktycznie od razu. Najłatwiej wbrew pozorom jest wykorzystać armatohaubicę. Marynarze wspólnie ze specjalistami Wojsk Lądowych uznali jedynie, że dla zniwelowania fali uderzeniowej powstającej przy wystrzeleniu pocisku kalibru 155 mm trzeba „Kraba” zawsze ustawiać na rufie, gdzie jest najsilniejsza konstrukcja okrętów typu „Lublin”.

Problemem nie jest również głębokość przestrzeni ładunkowej na „Lublinach”. Wszystkie systemy Uzbrojenia przewidziane do wykorzystania w koncepcji „Orłosęp” (poza wyrzutniami NSM) mają bowiem podnoszone prowadnice lub kontenery dla rakiet dając możliwość strzelania w azymucie pod kątem większym niż 270 stopni (ograniczeniem tak naprawdę jest tylko nadbudówka okrętu).

Znaleziono także rozwiązanie problemu gorących gazów wylotowych ze startujących rakiet. W ich neutralizacji we wnętrzu okrętu ma pomóc specjalny system osłon przeciwogniowych, których wykonanie i zintegrowanie zlecono specjalistom Ośrodka Badawczo Rozwojowego Centrum Techniki Morskiej w Gdyni.

Problemem nie jest także system kierowania i dowodzenia poszczególnymi jednostkami boardingowymi. Okazało się bowiem, że zadanie to może spełniać zarówno system dowodzenia koncernu Kongsberg wykorzystywany przez Morską Jednostkę Rakietową (rakiety NSM mają bowiem również możliwość atakowania celów naziemnych) jak i system IBCS koncernu Northrop Grumman otrzymany razem z bateriami Patriot. Wystarczy je więc tylko zaokrętować.

undefined
Podstawowym źródłem informacji dla „Orłosępów” będą radary TRC-15 wchodzące w skład NDR-ów. Na lądzie zostaną one zastąpione przez radary mobilne RM-100. Fot. M.Dura

Wbrew pozorom największe trudności są związane z użyciem na okręcie radaru TRC-15 - ze względu na zagrożenie silnym polem elektromagnetycznym dla załogi. Ma w tym jednak pomóc spółka PIT-Radwar, której zlecono opracowanie specjalnej siatki osłonowej – tworzącej z nadbudówki coś na kształt klatki Faradaya.

„Orłosępy”- pomysł wcale nie nowy

Jak się okazuje Marynarka Wojenna wcale nie zaproponowała jakiejś rewolucyjnej zmiany, ale powróciła do powstałej w połowie lat osiemdziesiątych koncepcji zbudowania na bazie okrętów desantowych projektu 767 dwóch kolejnych typów jednostek: czterech rakietowo-artyleryjskich okrętów wsparcia ogniowego projektu 768 o kryptonimie „Orłosęp” oraz jednego okrętu dowodzenia projektu 769 pod kryptonimem „Jarząbek”.

Była to konsekwencja stosunkowo słabego uzbrojenia „Lublinów”, które nie otrzymały wyrzutni rakiet niekierowanych do obezwładniania sił przeciwnika na brzegu podczas lądowania, takich jakie były na starszych okrętach desantowych projektu 770 i 771. Dlatego podczas podejścia do brzegu miały być one wspierane ogniowo przez cztery specjalistyczne jednostki rakietowo-artyleryjskie. Miały one również zapewnić obronę przeciwlotniczą zespołu desantowego.

undefined
Ważnym elementem wsparcia jednostek działających na lądzie mają być zabierane na „Orłosępy” wyrzutnie rakietowe WR-40 „Langusta”, a w przyszłości być może nawet „Homar”. Fot. M.Dura

Analizę przedprojektową wykonało w 1985 r. Centrum Techniki Morskiej z Gdyni przygotowując dane potrzebne do opracowania WZTT (wstępnych wymagań taktyczno-technicznych) oraz planu finansowo – czasowego przy założeniu, że cztery „Orłosępy” powstaną w latach 1990-1995. Opracowano aż sześć wersji nowych okrętów, z których trzy oparto na kadłubach „Lublinów”, a jeden na bazie korwety ORP „Kaszub”.

Uzbrojenie tych jednostek opierało się na: co najmniej dwóch artyleryjskich wyrzutniach rakiet niekierowanych Grad-M kalibru 122 mm z podkadłubowymi magazynami amunicji, jednej armaty AK-176 kalibru 76 mm, dwóch zestawów artyleryjskich AK-630 z sześciolufowymi armatami kalibru 30 mm oraz dwóch czteroprowadnicowych wyrzutni Fasta-4M dla zestawów rakietowych krótkiego zasięgu Strzała-2M.

Ostatecznie projekt ten został odłożony na półkę i jak widać, po ponad trzydziestu latach znowu do niego wrócono.

Reklama

"Będzie walka, będą ranni" wymagające ćwiczenia w warszawskiej brygadzie

Komentarze (206)

  1. Ginawa

    Lepsze było z Burkami.

  2. ucevk

    Co z \"bujaniem\" i celnością ognia? Czy jednostki lądowe sobie z tym poradzą?

    1. rumtumtum

      Postawi się koło każdej prokuratora. Wszelkie próby \"bujania\" zostaną natychmiast wykryte i potraktowane z całą stanowczością.

  3. AndrzejM.

    Nareszcie widzę jakieś objawy zdrowego i realistycznego myślenia w MON i PMW! Podstawa dla PMW to nie Orki, nie Mieczniki i nie Czaple, ale po wdrożeniu i przetestowaniu Orłosępów: - seryjna masowa budowa szybkich jednostek klasy Diugoń, aczkolwiek mniejszych od pierwowzoru, które by zapewniały przez kontenery zadaniowe różne konfiguracje uzbrojenia - w tym przeciwpodwodnego i do podwodnej wojny morskiej . I oczywiście konfiguracje oparte o kołowe lub gąsienicowe środki typu Krab [Kryl?], NSM, CAMM-ER itd. Dopełnieniem winny być środki obrony bezpośredniej - zwłaszcza MHTK. Takie jednostki można dowolnie konfigurować w potrzebne doraźnie grupy zadaniowe [także jako nosiciele BSL i AUV], co ważne - jako operujące niezależnie od portów - z linii brzegowej. Bo na Bałtyku przy takiej saturacji środków bojowych port to pewna pułapka. Posiadając ok. 100 takich jednostek można zapewnić stałą kontrolę obszarów dozorów, ale także zapewnić strumień dostaw sprzętu, w tym sprzętu ciężkiego sojuszniczej pomocy. Na stłoczony i nasycony środkami bojowymi Bałtyk tradycyjne \"oceaniczne\" duże okręty i duże statki transportowe to samobójstwo, konieczne jest maksymalne rozproszenie środków nawodnych , tak aby atak rakietami dalekiego zasięgu słabo kalkulował się w układzie koszt-efekt. Tzn. aby zatopienie jednej, relatywnie małej i trudnej do \"ugryzienia\" jednostki było nieopłacalne - biorąc pod uwagę straty zadane przez MHTK i inne środki obrony bezpośredniej plot i klasy CC-RAM. Panowanie pod wodą powinny dać cztery linie blokadowe - Zatoka Fińska, Sarema-Gotlandia, blokada Kaliningradu wraz z blokadą Zalewu Wiślanego [\"wewnątrz\"], blokada Kołobrzeg-Bornholm. Linie nasłuchowe, sonary aktywne oraz torpedy SeaHake Mod4ER o zasięgu 150 km sterowane światłowodowo. I to wraz z AUV wystarczy dla pełnego panowania pod woda i na powierzchni względem okrętów npla. Proponowane jednostki klasy Diugoń winny więc mieć nośność rzędu 80-100 ton wystarczającą dla przewozu 1 sztuki Abramsa, M109A7 itd. Nawet zatopienie takiej jednostki jak mini-Diugoń nie oznacza straty ładunku [zwykle dopancerzonego lub w kontenerze], przy obecnych środkach do operacji podwodnych i przy stosunkowo małych głębokościach na Bałtyku, odzysk Abramsa czy innej jednostki sprzętowej jest realizowalny. Co już realizowano w cywilu, np. odzyskując drogie, zatopione ładunki samochodów luksusowych. Do tego należałoby przerobić kilka takich mini-Diugoniów w układy katamarana, do odzyskania takich jednostek sprzętowych za pomocą kesonów miękkich. Jednostki klasy Lublin są zbyt duże i zbyt wolne. Same Lubliny modyfikowane do Orłosępa winny dostać dodatkowe zewnętrzne boczne konforemne zbiorniki paliwa dla zwiększenia autonomiczności i zasięgu, bez zwiększania zanurzenia. Plus dodatkowe zewnętrzne moduły silnikowe [najlepiej tzw. pody]. Maszt radarowy powinien być \"wirtualny\" - tzn. duży BSL VTOL jako nosiciel radaru na kablu stałego zasilania. No i koniecznie BSL dla stworzenia szerokiej strefy świadomości sytuacyjnej, od VTOL klasy Atrax po RQ-21B. W tym z nosicielami Gromów i MHTK dla stworzenia ruchomej strefy obrony plot i CC-RAM. Modernizacja tego co jest, rozwinięcie masowej produkcji uniewersalnych nośników zadaniowych operujących z brzegu i płynne elastyczne ich konfigurowanie zestawami sensorów i efektorów w środowisku sieciocentrycznym - najlepiej w IBCS - tego nam potrzeba.

    1. AndrzejM.

      I tak dla komentatorów - TAK, wiem, że jest Prima Aprilis, ale najbardziej podoba mi się właśnie to, że kpiąc d24 przedstawił najlepszy możliwy i realizowalny \"nawodny\" wariant dla PMW na Bałtyk w warunkach saturacji pola walki. Dlatego właśnie \"pojechałem po bandzie\" i na przekór na całego pochwaliłem pomysł. Właśnie ten \"absurd\" jest najlepszym sposobem na imposybilizm polskiego przemysłu stoczniowego i jego trudności w integrowaniu systemów bojowych [i niebojowych]. Co za kilka lat okaże się nadspodziewanie jako opcja do wzięcia. Powiedzmy, gdy IBCS będzie dużo bardziej dostępny i szeroko stosowany, \"luźne\" Kraby na \"zbyciu\" też [nie mówiąc o środkach prak/plot/C-RAM]]. Tak swoją drogą, podczas II w.św. Kriegsmarine szeroko stosowała barki desantowe jako tzw. ciężkie pływające baterie artylerii. [Schwere Artilerrie Traeger - SAT]. Zwykle dawali 2 uniwersalne armaty 105 mm do tego ze 2 plot 37 mm i jeden poczwórny 20 mm. O ironio - w ostatnich miesiącach wojny w 1945 takie jednostki operowały intensywnie np. na wodach Zatoki Gdańskiej, zapewniając wsparcie ogniowe dla lądu i obronę plot dla rejonów ewakuacji morzem, a także wpinając w linie blokadowe osłaniające np. Hel, ale i dając osłonę improwizowanym konwojom do Zatoki Pomorskiej i dalej. To tyle prześmiewcom na pohybel.

    2. Danisz

      W ramach offsetu dostajemy transfer technologii w postaci możliwości obsługi IBCS, nie wiemy nawet czy Narew zostanie w to wpięta, a Ty chciałbyś pod to podpiąć wszystko i na masową skalę? Jeśli Amerykanie za ten system dla 8 baterii, czyli dla kilkudziesięciu elementów wzięli z grubsza 1,5 mld $ (różnica w cenie między tym co kupili Szwedzi bez IBCS, a tym co kupiła Polska z tym systemem) to Twój pomysł kosztowałby jakiś... tryliard dolarów. Realizacja tego planu jest tak samo prawdopodobna jak to, że wiedziałeś iż post jest prima aprilisowym żartem i tylko przez przypadek napisałeś o tym nie od razu jak niemal wszyscy, a 5 godzin później gdy sprawdzałeś czy ktoś odpowiedział na tę genialną koncepcję

    3. AndrzejM.

      I cóż Panie Komandorze - jak Pan ocenia własny post z TEJ perspektywy - tzn. nawiązania do realnego, masowego i co ważniejsze SKUTECZNEGO zastosowania jednostek desantowych jako uniwersalnych jednostek ogniowych, plot i eskorty przez Niemców w II w.św.? A dzisiaj możliwości sieciocentrycznej integracji, zastosowania rakietowych środkow C-RAM prak/plot [jak MHTK czy Piorun], wreszcie instalacji środków rozpoznania od BSL po radarowe maszty wirtualne - to wszystko jest rzeczywistością. Inna rzecz, że dla jednostek nawodnych na Bałtyk najlepsze byłyby mini-Diugonie o prędkości rzędu 40 w. - bo Lubliny to do podobnej funkcji to i za duże i zbyt wolne \"krowy\"... co najwyżej dobre dla wypróbowania jako demonstratory... Słówko się rzekło - i to nawet cały sążnisty artykuł... a kobyłka u płota...

  4. cooky

    podpowiem że na mniejsze jednostki można wpakować wieże z wycofywanych niebawem armatohaubic Goździk..... dobrze je pomalować to nie zardzewieją :)

  5. qwert

    Jakby zaokrętować na nich czołgi to mielibyśmy jedyny na Bałtyku pancernik

    1. Fulcrum

      Czołgi nie mogłyby strzelać,Sekcja na której jest przedział transportowy jest za nisko względem burt statku

    2. Jerry

      Pierwszym strzałem robiły by okienko strzelnicze

  6. arona

    Najgłupszy pomysł o jakim słyszałem. Zaliczyłbym go do kategorii \"tonący brzytwy się chwyta\". Czy ktoś z tych mądrali pływał tyli płaskodennymi baliami po Bałtyku przy większej fali ? Jestem niezwykle ciekaw jak wyobrażają sobie np. efektywne (celne) strzelanie z Kraba, który przecież nie posiada stabilizowanej wieży, w warunkach większego falowania. Takie rozwiązanie może się sprawdzić w warunkach flauty, w przeciwnym razie nawet nie chcę myśleć jaki byłby rozrzut pocisków na maksymalnym zasięgu.

  7. sorbi

    A co ze stabilizacją haubicy? Przecież nawet podczas niedużego falowania truno będzie w coś trafić

  8. Bajkaaaaaaaa

    Fajny artykuł ja jeszcze wykorzystał bym rampy załadunkowe o ile pamietam to przednia ma 19 m tylnia 9 m można ja wykorzystać jako londowiska dla puszczykow w wersji ZOP a na prawej burcie zdemontować relingi i na pokładzie położyć euro paletę z kilkoma torpedami marynarze mogli je wrzucać do wody ręcznie czekam na zatwierdzenie projektu 50000119999333

  9. Perun

    Mam nadzieję, że jutro napiszecie sprostowanie bo jak w MON ktoś to przeczyta to jeszcze gotów wdrożyć ten pomysł :)

    1. Wawiak

      Fakt, wojsko miewa dość ciężkawe poczucie humoru i ktoś może stwierdzić, że to dobry pomysł.... Ps. Może podsunąć go ruskim?

  10. Szkopi

    Prima Aprilis

    1. Wawiak

      Oby.... ;-)

  11. Doc Nihilist

    Ale konkretny żart primaprillisowy, że Redakcji starczyło fantazji na tak długi \"artykuł \" - szacunek dla jajcarzy :-)

  12. D-ca 151

    Pryma aprilis , cienki żart. Proponuję dodać jeszcze dzidy i bumerangi do tego.

  13. Pazuzu

    Najsmutniejsze jest to, że coś takiego przyszło wam do głowy, naśmiewanie się z MW jest jak wytykanie palcem upośledzonego.

    1. Marek1

      Pazuzu - upośledzony to jest MON, a nie MW. PMW jest tu OFIARĄ totalnych dyletantów z IMW/IU/MON.

  14. TomCat

    Niestety ale mimo że to tylko żart taka koncepcja u nas jest realna...

  15. Dyngus

    Obawiam sie ze kiedys obudzi nas news o wiele bardziej nieprawdopodobny i nie bedzie to 1kwietnia...

  16. Oby nieeeeeeeeee

    Obawiam się ze P.Redaktor otworzył puszkę pandory mam nadzieje ze nikt tego z MONU nie przeczyta ten prima aprilisowy Żary może stać się FAKTEM DOKONANYM

  17. Extern

    Przedni żart, najśmieszniejsze jest to że byłby to najlepiej uzbrojony okręt Polskiej Marynarki Wojennej.

  18. Kris

    Mam nadzieje ze to Prima Aprilis... Ale idac tym tropem Marynarka Wojenna moze szybko zaopatrzyc sie w pancerniki a nawet smiglowcowce ! Wystarczy przerobic kilka masowcow od PZM. To statki o nosnosci 30-50 tys ton z 5 i wiecej ladowniami, ktore mozna zabudowac centrami lacznosci, kabinami, magazynami i hangarami dla smiglowcow. Na klapach ladowni znajdzie sie miejsce na smiglowce, haubice, radary, kontenery zadaniowe i co tam jeszcze kto chce. Za ten pomysl nie wezme duzo... skrzynka JW.

  19. Omag

    Bardzo smieszne...boki zrywac...Brakuje jeszcze wyrzutni glupoty.

  20. Marek1

    Wiecie co jest w tym dość ponurym jednak żarcie primaaprilisowym naprawdę przerażające ? Ano to, że w sumie POŁOWA osób wcale się nie zorientowała, że to żart redakcji z okazji 1 kwietnia(ja się dałem złapać ;)). Po prostu poziom kompetencji ludzi z Inspektoratu MW w MON jest tak beznadziejny, że każdą, nawet najbardziej idiotyczną bzdurę autorstwa w/w urzędników jesteśmy gotowi uznać za realną.

    1. Mateusz

      Ja też się dałem złapać xd ale z tym MONem to i w wyrzutnie F16 bym uwierzył xd

    2. Analityk

      Zawsze lepsze tablice Mendelejewa i remont SU-22, jak to za poprzedniego MONu...

  21. KrzysiekS

    MW ma kupę pływającego złomu i dorabia dziwne teorię żeby to utrzymać żenada za co biorą pieniądze!

  22. gabon77

    haha tego jeszcze nie grali, brawo MON

  23. Gregorew

    Można też z samolotów Lotu zrobić bombowce

  24. Paweł

    Ruszy już z nas walą. Hahaha

  25. Olender

    Haha... to Cię chłopie niezły Prima Aprilisowy żart wziął... Chociaż gdy by zamontować na nim 6 zestawów AK-630 to nie wiem czy przez tą ścianę ognia cokowiek by go dosięgło...

Reklama