Marynarka Wojenna: Zamiast fregat i korwet – okręty wsparcia ogniowego [PRIMA APRILIS]
Marynarka Wojenna przygotowuje się do przekwalifikowania okrętów transportowo minowych projektu 767 typu Lublin na okręty wsparcia ogniowego i zwalczania celów nawodnych „Orłosęp”. Nie będzie to jednak związane z przebudową tych jednostek pływających, a jedynie z czasowym zaokrętowaniem na nich takich pojazdów, jak: armatohaubica Krab, wyrzutnia rakietowa WR-40 Langusta, samochodowa wyrzutnie NSM, radar mobilny TRC-15 i wyrzutnia przeciwlotnicza krótkiego zasięgu. [Żart na prima aprilis]

Z odpowiedzi na interpelację poselską dotyczącej przyszłości naszych sił morskich i przygotowywanej obecnie przez Ministerstwo Obrony Narodowej wynika, że specjaliści Inspektoratu Marynarki Wojennej Dowództwa Generalnego Rodzajów Sił Zbrojnych opracowali koncepcję nowego sposobu wykorzystania okrętów transportowo minowych projektu 767 typu Lublin. Ma ona polegać na wyposażeniu tych jednostek w systemy artyleryjskie i rakietowe: ale nie poprzez kosztowną przebudowę kadłubów tylko poprzez zaokrętowanie na ich pokład i używanie bojowo mobilnych systemów uzbrojenia wykorzystywanych w Siłach Zbrojnych RP.

Specjaliści Marynarki Wojennej opracowali kilka zestawów takich systemów, które będą tworzyły tzw. jednostki boardingowe (boarding unit). Ich skład zaakceptował już Dowódca Generalny Rodzajów Sił Zbrojnych zgadzając się jednocześnie, by przy ich tworzeniu wykorzystano sprzęt mobilny ze stanu 12. Szczecińskiej Dywizji Zmechanizowanej i Morskiej Jednostki Rakietowej. W obu tych jednostkach już rozpoczęto przygotowania począwszy od tak podstawowych czynności jak badania lekarskie i nadawanie kategorii morskich dla żołnierzy działających zasadniczo na lądzie, po np. etatowe zwiększenie liczby systemów uzbrojenia (poprzez dodatkowe zakupy w ramach pilnej potrzeby operacyjnej).
Założono, że podstawowa jednostka boardigowa będzie się składała z armatohaubicy AHS „Krab” kalibru 155 mm, wyrzutni rakietowej WR-40 „Langusta”, wyrzutni rakiet przeciwokrętowych NSM, radaru mobilnego TRC-15 i niezdefiniowanego jeszcze rakietowego zestawu przeciwlotniczego. Taki okręt będzie przystosowany do długotrwałego działania na morzu (podobnie jak np. korwety) mając przy tym możliwość atakowania z bezpiecznej odległości celów lądowych i nawodnych - przy zapewnionej, własnej obronie przeciwlotniczej.
Inspektorat Marynarki Wojennej wspólnie z Inspektoratem Sił Powietrznych przygotował również drugi, ważny wariant jednostki boardingowej – przeciwlotniczy. Jednostka taka ma się składać z radaru TRC-15 oraz kilku wyrzutni rakiet przeciwlotniczych krótkiego i średniego zasięgu (z programu „Wisła” i „Narew”). W ten sposób okręty „Orłosęp” staną się pierwszą linią obrony przed atakiem z powietrza dla całej północnej Polski, jak również sojuszników (np. chroniąc duńską wyspę Bornholm lub zwiększając siłę obrony przeciwlotniczej krajów nadbałtyckich).

Marynarka Wojenna przygotowała również wersje jednostek boardingowych do zwalczania okrętów podwodnych i przeciwminową. Ich cechą wspólną będzie zaokrętowanie za każdym razem wyrzutni rakiet przeciwlotniczych wraz z radarem TRC-15, zapewniając bezpieczeństwo przed ataki z powietrza dla działających na morzu „Orłosępów”. Dodatkowo na pokład ma być zabranych pięć dziewięciometrowych, bezzałogowych łodzi nawodnych, które na specjalnych szynach będą wypuszczane z okrętu-matki realizując samodzielnie zadanie poszukiwanie min i okrętów podwodnych (w zależności od zainstalowanego na nich modułu zadaniowego).

O tym, że taka koncepcja działania jest już zaakceptowana może świadczyć fakt, że w połowie marca br. zmieniono wymagania dla programu „Bezzałogowy System Zwalczania Min Kijanka”, który obecnie jest już oficjalnie określany w dokumentach jako „Bezzałogowy System Zwalczania Min i Okrętów Podwodnych Kijanka”.
Problemy techniczne – czyli ocena koncepcji
Prace mające na celu dozbrojenie „Lublinów” to niewątpliwie efekt zastopowania przez obecnego ministra Obrony Narodowej programu „Zwalczanie zagrożeń na morzu” – w tym przede wszystkim projektów: „Miecznik”, „Czapla” i „Orka”. Jednak działanie, które z pozoru wydają się być „prowizorką” okazały się mocno przemyślane i były na pewno przygotowywane od dawna.

Technicznie pomył okazuje się stosunkowo łatwy do zrealizowania. Pomaga w tym założenie, że w skład jednostek boardingowych wejdą jedynie systemy na podwoziach gąsienicowych lub kołowych. Będą więc one na „uzbrojeniem” okrętów „Orłosęp” tylko w czasie wykonywania przez nich zadań na morzu. Po powrocie do portu mają one wyjechać na ląd i każdorazowo przejść czynności konserwująco-naprawcze. Ne przewiduje się jednak budowy do tego specjalnych myjni, ale wykorzystanie kontenerowych zestawów do odkażania ludzi i sprzętu (KZdOLS).
Taka decyzja została wypracowano po konsultacjach ze specjalistami niemieckimi, którzy przekazali stronie polskiej wnioski wynikające z nieudanego programu MONARC (Modular Naval Artillery Concept),. Próbowano wtedy zintegrować wieżę armathaubicy Panzerhaubitze 2000 (PzH 2000) kalibru 155 mm na pokładzie fregaty typu Sachsen „Hamburg”. Okazało się jednak, że lądowy sprzęt nie sprawdzał się w trudnych warunkach środowiskowych panujących na morzu i po prostu szybko rdzewiał. W polskim rozwiązaniu tego problemu ma w ogóle nie być.

Przeciwnicy koncepcji „Orłosęp” wskazują również na brak możliwości strzelania przewożonymi na okrętach desantowych systemami uzbrojenia. Jednak poza drobnymi przeszkodami technicznymi jest to możliwe – i to praktycznie od razu. Najłatwiej wbrew pozorom jest wykorzystać armatohaubicę. Marynarze wspólnie ze specjalistami Wojsk Lądowych uznali jedynie, że dla zniwelowania fali uderzeniowej powstającej przy wystrzeleniu pocisku kalibru 155 mm trzeba „Kraba” zawsze ustawiać na rufie, gdzie jest najsilniejsza konstrukcja okrętów typu „Lublin”.
Problemem nie jest również głębokość przestrzeni ładunkowej na „Lublinach”. Wszystkie systemy Uzbrojenia przewidziane do wykorzystania w koncepcji „Orłosęp” (poza wyrzutniami NSM) mają bowiem podnoszone prowadnice lub kontenery dla rakiet dając możliwość strzelania w azymucie pod kątem większym niż 270 stopni (ograniczeniem tak naprawdę jest tylko nadbudówka okrętu).
Znaleziono także rozwiązanie problemu gorących gazów wylotowych ze startujących rakiet. W ich neutralizacji we wnętrzu okrętu ma pomóc specjalny system osłon przeciwogniowych, których wykonanie i zintegrowanie zlecono specjalistom Ośrodka Badawczo Rozwojowego Centrum Techniki Morskiej w Gdyni.
Problemem nie jest także system kierowania i dowodzenia poszczególnymi jednostkami boardingowymi. Okazało się bowiem, że zadanie to może spełniać zarówno system dowodzenia koncernu Kongsberg wykorzystywany przez Morską Jednostkę Rakietową (rakiety NSM mają bowiem również możliwość atakowania celów naziemnych) jak i system IBCS koncernu Northrop Grumman otrzymany razem z bateriami Patriot. Wystarczy je więc tylko zaokrętować.

Wbrew pozorom największe trudności są związane z użyciem na okręcie radaru TRC-15 - ze względu na zagrożenie silnym polem elektromagnetycznym dla załogi. Ma w tym jednak pomóc spółka PIT-Radwar, której zlecono opracowanie specjalnej siatki osłonowej – tworzącej z nadbudówki coś na kształt klatki Faradaya.
„Orłosępy”- pomysł wcale nie nowy
Jak się okazuje Marynarka Wojenna wcale nie zaproponowała jakiejś rewolucyjnej zmiany, ale powróciła do powstałej w połowie lat osiemdziesiątych koncepcji zbudowania na bazie okrętów desantowych projektu 767 dwóch kolejnych typów jednostek: czterech rakietowo-artyleryjskich okrętów wsparcia ogniowego projektu 768 o kryptonimie „Orłosęp” oraz jednego okrętu dowodzenia projektu 769 pod kryptonimem „Jarząbek”.
Była to konsekwencja stosunkowo słabego uzbrojenia „Lublinów”, które nie otrzymały wyrzutni rakiet niekierowanych do obezwładniania sił przeciwnika na brzegu podczas lądowania, takich jakie były na starszych okrętach desantowych projektu 770 i 771. Dlatego podczas podejścia do brzegu miały być one wspierane ogniowo przez cztery specjalistyczne jednostki rakietowo-artyleryjskie. Miały one również zapewnić obronę przeciwlotniczą zespołu desantowego.

Analizę przedprojektową wykonało w 1985 r. Centrum Techniki Morskiej z Gdyni przygotowując dane potrzebne do opracowania WZTT (wstępnych wymagań taktyczno-technicznych) oraz planu finansowo – czasowego przy założeniu, że cztery „Orłosępy” powstaną w latach 1990-1995. Opracowano aż sześć wersji nowych okrętów, z których trzy oparto na kadłubach „Lublinów”, a jeden na bazie korwety ORP „Kaszub”.
Uzbrojenie tych jednostek opierało się na: co najmniej dwóch artyleryjskich wyrzutniach rakiet niekierowanych Grad-M kalibru 122 mm z podkadłubowymi magazynami amunicji, jednej armaty AK-176 kalibru 76 mm, dwóch zestawów artyleryjskich AK-630 z sześciolufowymi armatami kalibru 30 mm oraz dwóch czteroprowadnicowych wyrzutni Fasta-4M dla zestawów rakietowych krótkiego zasięgu Strzała-2M.
Ostatecznie projekt ten został odłożony na półkę i jak widać, po ponad trzydziestu latach znowu do niego wrócono.
WIDEO: Rakietowe strzelania w Ustce. Patriot, HOMAR, HIMARS