Reklama

Siły zbrojne

„Kommuna” ratuje „Moskwę”, a właściwie to, co z niej zostało

Autor. mil.ru

Jest możliwe, że Ukraińcy po zatopieniu „Moskwy”, zatopią również „Kommunę”. O ile nie będzie im szkoda rakiety na ten ponad stuletni okręt.

Reklama

Wojna na Ukrainie - raport specjalny Defence24.pl

Reklama

Ministerstwo obrony Rosji zdecydowało się na wysłanie ponad stuletniego okrętu ratowniczego „Kommuna" w rejon zatonięcia krążownika rakietowego „Moskwa". Rosyjski „okręt ratowniczy" będzie więc działał w rejonie potencjalnie znajdującym się w zasięgu ukraińskich rakiet przeciwokrętowych „Neptun". Jeżeli więc Ukraińcy tylko zechcą, to mogą bez problemu zatopić rosyjską jednostkę, tym bardziej że jest ona pozbawiona skutecznej obrony przeciwlotniczej, a dodatkowo w czasie działań głębinowych będzie w bezruchu.

Taki atak przyniósłby niewątpliwie Ukrainie korzyści propagandowe, ponieważ po zatopieniu flagowego krążownika Floty Czarnomorskiej, teraz posłano by na dno kolejny, ważny symbol całej rosyjskiej marynarki wojennej. Rosjanie chwalą się przecież, że „Kommuna" jest najstarszym na świecie okrętem wykorzystywanym operacyjne. Jego budowa w stoczni Putliłowskiej (obecnie zakłady Kirowskie) w Sankt-Petersburgu zaczęła się bowiem w 1912 roku, wodowanie nastąpiło w 1913 roku, natomiast wprowadzenie do służby w 1915 roku - a więc jeszcze w czasie carskiej Rosji.

Reklama
Autor. mil.ru

Dodatkowo Ukraina ma do ataku na „Kommunę" formalne prawo, ponieważ wrak krążownika „Moskwa" znajduje się w ukraińskiej, wyłącznej, morskiej strefie ekonomicznej EEZ (Exclusive Economic Zone). A w takiej strefie tylko Ukraińcy mogą prowadzić prace pod powierzchnią wody. Mogliby więc próbować przeszkodzić Rosjanom w przeprowadzaniu operacji podwodnej, która teoretycznie łamie prawo morza wprowadzone w Konwencji Narodów Zjednoczonych o prawie morza – Konwencji ratyfikowanej zresztą przez Federację Rosyjską.

Z drugiej jednak strony Rosjanie na pewno wykorzystaliby ukraińskie uderzenie, do oskarżeń o „bestialski" atak na nieuzbrojony okręt, prowadzący akcję ratowniczą. Mogą np. tłumaczyć, że celem tej operacji jest „humanitarne" wydobycie zwłok marynarzy dla ich rodzin lub próba zapobieżenia katastrofie ekologicznej – np. z powodu wycieku paliwa. Takie oskarżenia byłyby oczywiście pozbawione podstaw, jednak dla potrzeb wewnętrznych Rosji i aparatu propagandowego Kremla są w zupełności wystarczające.

Okręt ratowniczy, muzealny czy specjalny?

Z punktu widzenia własnej propagandy Rosjanie mieliby podstawy do takich oskarżeń, ponieważ „Kommuna" była rzeczywiście na początku jednostką specjalnie przystosowaną do ratowania załóg okrętów podwodnych. W całej swojej stuletniej służbie z jej pomocą rzeczywiście przeprowadzono pięć tego rodzaju akcji ratowniczych:

-       8 lipca 1917 roku ratowano okręt podwodny AG-15 (typu „AG"/Holland-602F), który zatonął na głębokości 27 m koło Wysp Alandzkich (ostatecznie ocalała w wypadku załoga próbowała sama opuścić swój okręt i w ten sposób uratowało się 5 marynarzy z 23 osób na pokładzie);

Czytaj też

-       24 września 1917 roku podniesiono z dna okręt podwodny „Jedinorog" (typu Bars), który zatonął na głębokości 13,5 m 12 września 1917 r. (wcześniej cała załoga samodzielnie ewakuowała się na powierzchnię);

-       w 1928 roku wydobyto brytyjski okręt podwodny HMS „L55" typu L, który zatonął wraz z całą załogą 4 lipca 1919 r. w Zatoce Koporskiej na głębokości 62 m. Okręt wyciągnięto na powierzchnię, odremontowano i wprowadzono do służby we Flocie Bałtyckiej jako „Ł-55", a ciała 38 brytyjskich marynarzy odesłano do Wielkiej Brytanii;

-       29 listopada 1956 roku podniesiono z głębokości 45 m radziecki okręt podwodny M-200 „Miesc" (typu M), który zatonął po zderzeniu z niszczycielem „Statnyj" 21 listopada 1956 roku;

-       w listopadzie 1957 roku wydobyto z głębokości 73 m okręt podwodny M-256 (projektu A615), który zatonął 26 września 1957 r. w Zatoce Tallińskiej i na którym zginęło 35 marynarzy.

Oficjalnie w Rosji nie zmieniono tej specjalizacji, jednak po przejściu „Kommuny" na Morze Czarne w latach siedemdziesiątych, jednostka ta była wykorzystywana: nie jako okręt ratowniczy, ale bardziej jako baza dla małych, załogowych i bezzałogowych pojazdów podwodnych. Obecnie jest to na pewno podwodny pojazd poszukiwawczo – ratowniczy AS-28 oraz zdalnie sterowany, głębinowy robot podwodny „Seaeye Panther Plus" (szwedzkiej firmy Saab). „Kommuna" okazała się też bardzo dobrą bazą dla płetwonurków i nurków głębokościowych, którzy dzięki temu mogą dłużej przebywać na morzu.

Autor. mil.ru

W takim rozszerzeniu specjalizacji pomogła konstrukcja samego okrętu. „Kommuna" jest to bowiem katamaran o wyporności 3100 ton, długości 96 m, szerokości 18,57 m i maksymalnym zanurzeniu 3,65 m. Pomiędzy dwoma kadłubami jest więc utworzony swoisty dok, z którego mogą operować różnego rodzaju pojazdy podwodne. Dodatkowo nad tą przestrzenią rozciąga się kratownicowa, charakterystyczna suwnica, która pozwala na opuszczanie pojazdów i na wydobywanie spod wody różnego rodzaju, dużych obiektów. Rzeczywisty udźwig tego pływającego dźwigu nie jest znany, ale najprawdopodobniej jest w zupełności wystarczający do zabezpieczenia prac podwodnych.

Czytaj też

Trzeba też pamiętać, że „Kommuna" w czasie swoje stuletniej służby przechodziła kilkakrotnie remonty i modernizacje, w trakcie których wymieniono, między innymi dwa przedwojenne silniki diesla (w 1954 roku). Na ile te remonty dotknęły samej suwnicy nad pokładem nie wiadomo, jednak rosyjski okręt nadal pływa i jak widać Rosjanie chcą go użyć do prac nad „Moskwą". Ryzyko jest duże i musiał być naprawdę ważny powód, by takie ryzyko podjąć.

Czego Rosjanie szukają w „Moskwie"?

Załogę „Kommuny" oficjalnie stanowi 75 osób (w tym 11 oficerów), do których należy doliczyć jeszcze 24 nurków. Tych ponad stu ludzi na pewno nie wysłano pod ukraińskie rakiety tylko po to, by wydobyć ciała poległych na „Moskwie" marynarzy. W rzeczywistości jest kilka innych powodów, dla których Rosjanie mogliby się podjąć takiego ryzyka. Na pewno jest bowiem coś, czego nie udało się zabrać w czasie ewakuacji załogi, a czego zdobycie przez Ukraińców mogłoby przynieść Rosji duże straty wizerunkowe i militarne.

Ukraińcy już zresztą zapowiedzieli, że rosyjski krążownik będzie zbadany, a później prezentowany jako atrakcja turystyczna. Wrak znajduje się bowiem na głębokości około 45 m, jest więc dostępny również dla amatorskich płetwonurków z uprawnieniami do nurkowania przy użyciu mieszanek TMX i do eksploracji wraków. Pojawiły się też propozycje firm, które oferują turystyczne, „oszklone" batyskafy przeznaczone dla amatorów do oglądania głębin morskich. Wszystko to, co znajduje się na pokładzie krążownika będzie więc dostępne dla każdego z odpowiednimi pozwoleniami i uprawnieniami.

Autor. mil.ru

Dlatego Rosjanie chcą wcześniej zabrać z pokładu coś tajemniczego, co stanowi dla nich większa wartośc niż sto istnień ludzkich i zabytkowy okręt. Istnieje np. możliwość, że na rosyjskim krążowniku było uzbrojenie atomowe. Okręt był przecież wyposażony w szesnaście ciężkich rakiet przeciwokrętowych systemu P-1000 Wulkan, które teoretycznie miały możliwość atakowania okrętów przeciwnika nawet na odległości 550 km z ponaddźwiękową prędkością (2 Mach). Mogły one przenosić ładunek wybuchowy o wadze 500 kg, a więc nadawały się do przenoszenia małych głowic nuklearnych.

Rosjanie nie mieli oczywiście na Morzu Czarnym celów dla swojego uzbrojenia atomowego (nie ma tam np. amerykańskich lotniskowców) jednak w ich mentalności grożenie atakiem nuklearnym stało się regułą. Mogli więc tylko dla takiej demonstracji siły zabrać ze sobą kilka ładunków na „Moskwie". Jest więc prawdopodobne, że chcą teraz uniknąć, by głowice atomowe dostały się w ręce Ukraińców. Bo wtedy nastąpiłaby diametralna zmiana sytuacji militarnej w całej wojnie.

Czytaj też

Operacja prowadzona przez „Kommunę" może mieć też podłoże religijne. Istnieje bowiem teoria, że na pokładzie krążownika „Moskwa" znajdowała się cenne relikwia chrześcijańska, która została zakupiona przez „anonimowych mecenasów" od jednego z kościołów katolickich w Moskwie i podarowana załodze okrętu w lutym 2020 roku. Ma nim być kilkumilimetrowa drzazga z Krzyża Świętego, która została umieszczona w specjalnym krzyżu i później w metalowej skrzyni - arce. Jak się okazało 14 kwietnia 2022 roku, nie ochroniła ona najważniejszej jednostki pływającej Floty Czarnomorskiej przed „Neptunami", jednak Rosjanie mogą chcieć odzyskać tą relikwię, umieszczoną w okrętowej cerkwi.

Dla Ukraińców zdobycie takiego obiektu kultu byłoby z kolei wielkim symbolem zwycięstwa i stanowiłoby kolejną wpadkę wizerunkową Floty Czarnomorskiej. Dodatkowo cena rynkowa takiego relikwiarza wraz z zawartością już została oszacowana przez Rosjan na około 40 milionów dolarów.

Autor. mil.ru

Ostatnim, najmniej prawdopodobnym wyjaśnieniem wysłania „Kommuny" jest konieczność zabrania z pokładu „Moskwy" niejawnych dokumentów i urządzeń oraz ważnych symboli. Rosjanie mają bowiem procedury postępowania po komendzie opuszczenia okrętu i powinni je zrealizować. Jednak patrząc na stan rosyjskiej armii w czasie wojny z Ukrainą jest bardzo prawdopodobne, że i w przypadku krążownika wszystko tak naprawdę opierało się na jednym wielkim picu.

I by to ukryć Flota Czarnomorska musi wysłać muzealny okręt w pole rażenia ukraińskich rakiet przeciwokrętowych.

Reklama

"Będzie walka, będą ranni" wymagające ćwiczenia w warszawskiej brygadzie

Komentarze (13)

  1. KrzysiekS

    Na okręcie MOSKWA najprawdopodobniej były głowice nuklearna stąd próba wydobycia uzbrojenia. Może być tak że USA naciska Ukrainę żeby nie topili okrętu ratowniczego bo wtedy Ukraina mogła by mieć (z resztą w pewnym sensie prawnie) głowice nuklearne.

    1. KrzysiekS

      Albo chodzi o systemy łączności i szyfrowania ale to raczej jest mniejsze może tez mieli coś nowego z systemów rakietowych których by nie chcieli pokazywać NATO pytań jest kilka a to co wyławia to to złom może poza systemami do wydobycia pod wodą.

    2. mick8791

      I co by niby z tymi głowicami, które od wielu dni leżą na dnie morza zrobili? Przecież one są już kompletnie niezdatne do użytku! Naprawdę myślisz, że broń atomowa to jest coś czym można miotać i telepać, a potem w razie potrzeby w 5 min wystrzelić? Poczytaj sobie może jakie są REALNE procedury i czynności przygotowujące do użycia broni atomowej! Podpowiem Ci - to jest jak obchodzenie się z jajkiem.

    3. KrzysiekS

      mick8791 Tak procedury są jak z jajkiem tylko jakoś wszyscy w razie czego wydobywają je pośpiesznie USA też.

  2. Edyward

    Ciekawe co przypłynie jakby zatopili 'komunę' parowiec na węgiel czy galeony

  3. Darek S.

    Jak Ruscy wymyślili kit z relikwiami religijnymi w cenie 40 mln USD to znaczy, że bitwa o wydobycie tego wraku, może być ważniejsza dla Ukrainy, niż uratowanie obrońców Muriapola. Szkoda, że Polacy nie zdążyli na czas z dostawą Ukrainie NSM. Ruscy te głowice w kilka godzin mogą wydobyć, po pojawieniu się w rejonie. Pozyskanie przez Ukrainę kilku głowic jądrowych, byłoby bardzo ważne i sprzyjałoby poprawie bezpieczeństwa w regionie. USA i Wlk Brytania rozbrajając Ukrainę z broni jądrowej w 1994 r przy wykorzystaniu potulnej wtedy Rosji doprowadziły do destabilizacji bezpieczeństwa w regionie, jak się teraz okazało. My Polacy jesteśmy zaraz po USA najbardziej obciążeni finansowo przez ten niewybaczalny błąd polityków z tamtych lat. Nas Polaków bardzo drogo kosztuje teraz pycha USA i Wlk Brytanii, które wykiwały wtedy Ukrainę.

  4. Buka

    Nie wiem po cholerę wysłali tę ruską krypę ale narusza wódy terytorialne Ukrainy więc Ukraińcy mają prawo i obowiązek ją zatopić. I oby to zrobili i inne okręty też.

  5. GB

    Jest zdjęcie z sonaru na którym widać przełamaną na pół Moskwę. I co ciekawe obok niej wrak śmigłowca Mi-26. Opinie są takie że próbował gasić pożar lub próbował ewakuować załogę. Przyczyna upadku do morza nieznana. Oczywiście jeśli to sonarowe zdjęcie jest prawdziwe.

    1. GB

      W międzyczasie ustaliłem że ten śmigłowiec jeśli już to Mi-8 (ewentualnie Mi-14) - wirnik ogonowy ma 3 łopaty, a Mi-26 - 5. Ale bardzo możliwe że ktoś "pracował" na tym zdjęciu z sonaru, lub w ogóle jest nieprawdziwe.

    2. Lycantrophee

      Nie jest-na zdjęciu nie widać kadłuba poniżej linii wody, a drugie zdjęcie jest odwróconym pierwszym.

    3. GB

      Lycantrophee - to jest zdjęcie z sonaru, więc jak najbardziej widać kadłub leżący na dnie (rozerwany na pół).

  6. Ajot

    Zatopienie Komuny chyba nie byłoby takie łatwe ze strony Ukrainy jak to było w przypadku krążownika Moskwa. Teraz raczej ruscy wraz z Komuną wyślą do jej obrony inne okręty i zapewnią wsparcie lotnicze. Ukraińcy tylko zmarnowaliby Neptuny i narazili się na lokalizację i zniszczenie mobilnych wyrzutni.

    1. Chyżwar

      No fakt. Jak wiadomo ruscy mają sprzęt bez analogów. Dlatego mimo, że Bosfor zamknięty teleportują na Morze Czarne nowoczesne okręty. A, bom zapomniał. Ich samoloty zaczną polować na nisko latające pociski przeciw okrętowe.

    2. Valdore

      @Ajot, jedyny rosyjski okrętowy system plot zdolny do przechwytywania seaskimmerów to Redut. A nie mają żadnego okrętu z tym systemem na M. czarnym. Więc jedynie daliby Ukraińcom wiecej celów

    3. uze

      Udało się zatopić krążownik który zapewniał główne uzbrojenie plot w rejonie, a nie zatopią krypy ochranianej przez korwety które nie mają na tyle rozbudowanego uzbrojenia plot żeby się same obroniły? Jeśli Ukraińcy mają wystarczającą liczbę Neptunów, to mogą tam zrobić z tej armady wrakowisko.

  7. Chyżwar

    Wysłanie tego zabytku ma wymiar symboliczny. Kiedyś komuna z syfilitykiem Leninem na czele "ratowała Moskwę". Teraz "Kommuna" cierpiąca na zaawansowanego Alzheimera "ratuje" ją po raz drugi.

  8. truten88

    rety ! ten okręt ma ponad 100 lat . Druga armia świata ( na papierze ) .

  9. youkai20

    "Załogę „Kommuny" oficjalnie stanowi 75 osób (w tym 11 oficerów), do których należy doliczyć jeszcze 24 nurków. Tych ponad stu ludzi na pewno nie wysłano pod ukraińskie rakiety tylko po to, by wydobyć ciała poległych na „Moskwie" marynarzy". To 99, a nie "ponad sto" ludzi.

  10. mr Twardowski

    Zachęcam do lektury: KONWENCJA Narodów Zjednoczonych o prawie morza, sporządzona w Montego Bay dnia 10 grudnia 1982 r. W szczególności pkt 19 i 25 wraz z podpunktami. Treść dokumentu wyjaśnia i nie pozostawia wątpliwości, co do braku umocowania prawnego i poza prawnych działań strony rosyjskiej. Nie można uznawać domniemanych praw "FR" do tego, że archaiczna krypa z czasów carskich (ratuje, odzyskuje, wydobywa..? ) dokonuje bezprawnej eksploracji dna morskiego i zasobów, państwa przybrzeżnego - Ukraina. Pewnie przynudzam, ale inaczej chyba się nie da :-)

  11. easyrider

    Jest możliwość to zniszczyć. Rosyjskimi komunikatami nie przejmować się. To oni są agresorami więc ich oskarżenia są bezwartościowe. Mówić to wprost, otwartym tekstem. Równie dobrze Niemcy w czasie wojny mogliby użalać się, że zatopiono ich okręt czy zbombardowano jakiś cel. Agresor sam siebie stawia poza nawias.

  12. Buczacza

    "bestialski atak na nie uzbrojony okręt". Dobre nie wiem czy czasem nie lepsze od wypadającego z lodówki na przemian gerharda.s i nano prezydenta d. medwiediewa...

  13. Buka

    Powinni zatopić tą krypę. Ruscy nie mają litości dla cywilów a to okręt wojenny.

    1. Tchibo76

      Albo deal - "Komuna" za cywilów z Azowstalu.

Reklama