Reklama
  • Analiza

Herculesy dla Polski. Pilnie potrzebne, ale jakie? [ANALIZA]

Podczas uroczystego podpisania umowy dotyczące systemu HIMARS prezydent Duda zapowiedział kolejne zakupy sprzętu. - Myślę o śmigłowcach, myślę o kolejnych samolotach – i myśliwskich, i transportowych – powiedział, wywołując falę spekulacji. Okoliczności tej deklaracji jasno wskazują, że chodzi o maszyny produkcji amerykańskiej. Nie jest też tajemnicą, że wykorzystywane przez polskie lotnictwo pięć samolotów C-130E Hercules jest bardzo intensywnie eksploatowanych a ich resurs może się wyczerpać w ciągu 3 do 5 lat.

Zmodernizowany C-130H Hercules należący do Wyoming Air National Guard’s 153rd Airlift Wing. Maszyna wyposażona jest w nowe silniki Rolls-Royce i ośmiołopatowe śmigła. Fot. US Air National Guard
Zmodernizowany C-130H Hercules należący do Wyoming Air National Guard’s 153rd Airlift Wing. Maszyna wyposażona jest w nowe silniki Rolls-Royce i ośmiołopatowe śmigła. Fot. US Air National Guard

Na wyposażeniu 33. Bazy Lotnictwa Transportowego z Powidza znajduje się obecnie 5 średnich samolotów transportowych C-130E Hercules, które trafiły tam z USA w ramach programu FMF (Foreign Military Financing) a pochodziły zapasów US Air Force. Samoloty zostały przed dostawą zmodernizowane, co wraz z programem szkoleniowym i serwisem przez pierwszy rok eksploatacji zostało sfinansowane bezzwrotną pożyczką wysokości 98,4 mln dolarów z funduszu FMF. 24 marca 2019 roku minie 10 lat od kiedy pierwszy C-130E Hercules został dostarczony do Polski. Ostatnia maszyna trafiła do 33. Bazy Lotnictwa Transportowego trzy lata później, w sierpniu 2012 roku.

Po raz pierwszy polski C-130E został wykorzystany do misji zagranicznejw grudniu 2010, transportując pomoc humanitarną do dotkniętej powodzią Albanii. Przez dekadę służby samoloty tego typu były intensywnie wykorzystywane, wspierając zarówno misje zagraniczne, jak też relokacje polskich sił zbrojnych np. na ćwiczenia międzynarodowe w ramach NATO, gdzie często pozostające w cieniu Herculesy leciały wraz z myśliwcami F-16 Jastrząb. Wielokrotnie też transportowały polskich żołnierzy lub VIP-ów w rejony objęte wojną, takie jak Irak czy Afganistan. W okresie od lutego do kwietnia 2014 roku polskie maszyny poleciały do Republiki Środkowoafrykańskiej, gdzie wspierały armię francuską. Ze względu na zagrożenie w RŚA, samoloty operowały z bazy lotniczej w Orleania, regularnie przerzucając ładunki na odległość ponad 10 tys. km. C-130E Hercules poleciały również wraz z F-16 do Kuwejtu, skąd polskie myśliwce prowadziły operację przeciw ISIS.

image
Polski C-130E Hercules lądujący w 33. BLTr. Fot. US Air Force

Życie długie i intensywne

Pomimo tego, że polskie Herculesy zostały wyremontowane i zmodyfikowane przed dostawa, nie należy zapominać, że C-130E pozostają w służbie od lat sześćdziesiątych ubiegłego wieku. Polskie maszyny zostały zmodernizowane, m. in. poprzez przebudowę centropłatu, modernizację awioniki i instalację systemów samoobrony. Same płatowce pochodzą jednak z początku lat 70. XX wieku. W momencie dostawy, mimo modernizacji, nie reprezentowały najnowszego, ani nawet aktualnego standardu, gdyż USAF już od 1974 roku wprowadziły nowszy model C-130H. Od 1996 roku wchodzi natomiast do służby wersja C-130J Super Hercules, nowocześniejsza, ucyfrowienia i o znacznie lepszych osiągach. Tymczasem niektóre z komponentów i części polskich Herculesów powstały w czasie wojny w Wietnamie.

Pierwotnie czas eksploatacji pięciu polskich C-130E planowano na około 20 lat, jednak intensywne wykorzystywanie ich w wielu zadaniach, do których nie nadawały się mniejsze maszyny, jak również ogólnie niewystarczająca liczba samolotów transportowych tej klasy. Szczególnie mocno na kondycji tej niewielkiej floty odbiło się wspieranie misji w Afganistanie, które wiązało się z długotrwałymi lotami i częstymi lądowaniami w trudnych warunkach (po awaryjnym lądowaniu w Mazar-i-Szarif w lutym 2010 roku jedną maszynę trzeba było skreślić ze stanu). Dlatego szacuje się, że realnie polskie Herculesy powinny, ze względu na zużycie, zostać wycofane ze służby nie później niż za 5 lat. Część ekspertów uważa, że nie pozostało im więcej niż 2-3 lata.

Niestety ze względu na to, że Siły Powietrzne RP nie udzielają informacji na temat resursów eksploatowanych maszyn, trudno jest jednoznacznie zweryfikować tego typu oceny. Podobnie jak oficjalnie brak jest dotąd potwierdzenia informacji, że od pewnego czasu prowadzone są w USA rozmowy na temat pozyskania maszyn transportowych. Pewnym sygnałem jest natomiast przytoczone na początku tego tekstu wystąpienie prezydenta Dudy, który zasugerował iż „myśli o kolejnych samolotach, i myśliwskich, i transportowych”.

Amerykańskie C-130J Super Hercules regularnie goszczą w Powidzu. Fot. USAF
Amerykańskie C-130J Super Hercules regularnie goszczą w Powidzu. Fot. USAF

Super Hercules czy tylko Hercules

Naturalnym i logicznym sukcesorem dla samolotów C-130E są produkowane obecnie samoloty C-130J Super Hercules lub ich wydłużona o 4,6 metra wersja C-130J-30. Są to maszyny znacznie nowocześniejsze, dysponujące o ponad 40% większym zasięgiem i przeszło 20% wyższą prędkością przelotową. Zależnie od wersji istotnie większa jest też ładowność i wymiary kabiny ładunkowej, a nowoczesna, cyfrowa awionika pozwoliła zredukować załogę z 5 do 3 osób. Oczywiście ma to swoją cenę, która w przypadku C-130J jest o ponad połowę wyższa, niż dla C-130H. Prawdopodobnie to jest jednym z głównych powodów, dla których, zgodnie z nieoficjalnymi informacjami, Polska prowadzi z USA rozmowy o pozyskaniu starszej wersji samolotu.

Oczywiście samoloty C-130H Hercules również stanowiłyby znaczące wzmocnienie, a w dłuższej perspektywie zastępstwo dla posiadanych obecnie maszyn C-130E, jednak decyzja ta niesie pewne zagrożenia. Jeśli zdecydujemy się, podobnie jak poprzednio, na samoloty wycofane przez US Air Force, to będą to maszyny używane, o znacznie krótszym planowanym okresie życia i ustępujące rzecz jasna samolotom nowszej generacji. W przypadku takiego zakupu, należy przyjąć, że ich cykl życia będzie podobny jak obecnie używanych C-130E, czyli można go szacować na 10-15 lat. Oznacza to praktycznie już teraz potrzebę planowania kolejnego zakupu.

W obecnej chwili uzasadnieniem pozyskania takich używanych samolotów transportowych mogą być przede wszystkim ograniczone środki jakimi dysponuje obecnie MON, szczególnie w kontekście dużych zakupów o wyższym priorytecie, takich jak Homar, Wisła czy nadchodzące Kruk oraz Harpia. Poważnym argumentem byłoby szczególnie ponowne uzyskanie samolotów Hercules w ramach programu Foreign Military Financing, który często pozwala na pozyskanie przez amerykańskich sojuszników sprzętu nieco starszej generacji, ale przy minimalnym własnym nakładzie środków. To istotny argument za sprzętem ex-amerykańskim. Oczywiście, o ile będzie on odpowiadał naszym potrzebom.


Jeśli zdecydujemy się na zakup C-130H z amerykańskich zapasów warto, aby były to maszyny możliwie mało wyeksploatowane a przy tym odpowiednio unowocześnione i zmodyfikowane, aby nie tylko wydłużyć czas ich eksploatacji ale też podnieść jej ekonomię i osiągi samych maszyn.

image
C-130H Hercules wyposażony zarówno w silniki Rolls-Royce T-56 Serii 3,5 i ośmiołopatowe śmigła NP2000. Fot. UTC

Zmodernizowany C-130H, czyli taniej i lepiej?

Ciekawym przykładem bardzo udanej modyfikacji C-130H Hercules są maszyny wykorzystywane przez Air National Guard, która planuje modernizację ponad 130 samolotów tego typu. Część już została podniesiona do całkiem nowego standardu. Dotyczy to na przykład wyposażonych w płozy maszyn z  New York Air National Guard's 109th Airlift Wing, które wykorzystywane są w badaniach Antarktydy. Samoloty w 2008 roku otrzymały ośmiołopatowe śmigła NP2000 z automatycznym wyważeniem i elektronicznym systemem sterowania nastawą łopat, co obniżyło hałas, wibracje oraz zużycie paliwa. Jest to też najbardziej widoczna zmiana, gdyż trudno pomylić ośmiołopatowe śmigło ze starym, czerołopatowym. Takie same śmigła wprowadziła US Navy na pokładowych maszynach wczesnego ostrzegania E-2 Hawkeye i transportowych C-2 Greyhound. W 2018 roku śmigła NP2000 zainstalowano również na używanych przez US Marines maszynach KC-130T. Zapewniają one 2-3% spadek zużycia paliwa, ale też skracają start C-130H o 150-300 metrów (zależnie od obciążenia i innych warunków) oraz dają minimalny wzrost pułapu i około 5% wzrost niezawodności.

Znacznie bardziej kosztowną zmiana jest zastosowanie nowych silników Rolls-Royce T-56 Serii 3.5, które zaczęto wprowadzać w 2016 roku na samolotach C-130H należących do Lotnictwa Gwardii Narodowej USA w ramach kontraktu o wartości 36 mln dolarów. Wcześniej silniki te pokazały duży wzrost możliwości i ekonomiczności eksploatacji na WP-3D „łowcy huraganów”, czyli specjalnej wersji samolotu P-3 Orion wykorzystywanej przez NOAA (ang. National Oceanic and Atmospheric Administration) do badania zjawisk atmosferycznych.

Nowe silniki dają C-130H zwiększają o 22% niezawodność samolotu, jednocześnie dając około 20% dodatkowego ciągu i 5% spadek zużycia paliwa. Są to parametry, które łącznie w znaczącym stopniu wpływają na koszty eksploatacji i gotowość operacyjną, co jest szczególnie istotne przy tak niewielkiej flocie maszyn jaką dysponuje Polska. Przy tym nie do przecenienia jest również niewielka ale istotna poprawa osiągów.

image
Zmodernizowana w programie C-130AMP kabina C-130H. Fot. Boeing 

Pierwszy samolot C-130H Hercules wyposażony zarówno w silniki Rolls-Royce T-56 Serii 3,5 jak i nowe, ośmiołopatowe śmigła NP2000 rozpoczął 9 stycznia 2018 roku służbę Wyoming Air National Guard's 153rd Airlift Wing. Do końca minionego roku ulepszono w ten sposób 8 z zakontraktowanych 12 maszyn należących do tej jednostki.  

Modyfikacje te można by połączyć z podniesieniem awioniki do standardu glass cockpit zbliżonego do maszyn C-130J, z 6 ekranami wielofunkcyjnymi i wyświetlaczami przeziernymi HUD. USAF od 2012 roku posiada pewną liczbę C-130H zmodyfikowanych w ten sposób w ramach C-130 Avionics Modernization Program (AMP). Samoloty posiadają zintegrowany komputer misji, system sterowania, łączności i nawigacji oraz układy niezbędne do działania w cywilnej przestrzeni powietrznej. Istotnie poprawia to możliwości pracy załogi i pozwala na rezygnację z nawigatora i mechanika pokładowego.

Alternatywa dla amerykańskich Herculesów

Oczywiście nawet głęboko zmodernizowane C-130H będą nadal maszynami o ograniczonym czasie eksploatacji, wynikającym chociażby z wieku i zużycia struktury płatowca mającego za sobą już kilka dekad. Poza tym USA nie jest jedynym krajem zainteresowanym zbyciem posiadanych Herculesów. Jeśli więc nie uda się uzyskać znaczącej redukcji kosztów, dzięki odpowiednim programom wsparcia sojuszniczego, być może lepiej byłoby zdecydować się na nowe, lub też używane samoloty C-130J Super Hercules, ewentualnie C-130J-30.

image
C-130H, Fot. US Air Force

Jest w Europie kilka krajów, na przykład Wielka Brytania, które zastępują Herculesy i Super Herculesy zamówionymi wcześniej Airbusami A400M Atlas, a więc maszynami o znacznie większej masie i możliwościach operacyjnych. Jest to możliwość pozyskania samolotów C-130J, a więc używanych ale nadal nowoczesnych. Alternatywą może być również wspomniany Airbus A400M Atlas. W ostatnich latach, ze względu na opóźnienia dostaw, poważną katastrofę jednego z egzemplarzy, ale też cięcie kosztów i rezygnację z części zamówień przez kraje zaangażowane w ten program, takie jak Wielka Brytania czy Niemcy, Airbus poszukuje nowych klientów. Nie da się wykluczyć, że A400M Atlas mógłby trafić do Polski za atrakcyjną cenę. Należy brać jednak pod uwagę, że jest to maszyna znacznie większa niż Hercules, o masie startowej niemal dwóch Super Herculesów. Jednocześnie jednak posiada on pewne przydatne możliwości, na przykład może służyć do tankowania w powietrzu, choć jedynie z miękkiego przewodu (jest to standard stosowany np. w śmigłowcach, czy samolotach Eurofighter ale nie w polskich F-16).

image
Hercules C Mk.5 (C-130J) w barwach Royal Air Force, fot. UK Ministry of Defence

Podsumowując, Polska potrzebuje w relatywnie krótkim czasie pozyskać samoloty transportowe, aby nie utraciła możliwości gwarantowanych obecnie przez pięć maszyn C-130E Hercules. Należy jednak w ramach decyzji o ich następcy wziąć pod uwagę nie tylko koszt, ale też możliwości techniczne, koszty eksploatacji i jej realny czas, który jak pokazuje doświadczenie, może być znacznie krótszy od założonego. Atrakcyjna forma kredytowania bezzwrotnymi pożyczkami lub innymi systemami wsparcia, może być argumentem za pozyskaniem używanych maszyn z USA. Należy jednak brać pod uwagę, czy oszczędności poczynione dzisiaj, będą również uzasadnione z perspektywy 20-30 lat, zarówno na płaszczyźnie oceny ekonomicznej, jak również taktycznej i strategicznej.

 

WIDEO: Zmierzch ery czołgów? Czy zastąpią je drony? [Debata Defence24]
Reklama
Reklama