Reklama

Siły zbrojne

Głowice atomowe na Białorusi. A gdzie bombowce?

Samolot Su-24M należący do lotnictwa Floty Bałtyckiej – zdjęcie z 2019 roku
Samolot Su-24M należący do lotnictwa Floty Bałtyckiej – zdjęcie z 2019 roku
Autor. mil.ru

Rosja przekazała Białorusi taktyczne głowice nuklearne, które mogą być użyte w bombach przenoszonych przez bombowce frontowe Su-24M – poinformowały białoruskie kanały propagandowe. Problem w tym, że samoloty tego typu Mińsk wycofał z użytku 11 lat temu, jeszcze w 2012 roku.

Reklama

Przekazanie głowic ma nie naruszać konwencji o nierozprzestrzenianiu broni atomowej na świecie, ponieważ Rosja zachowuje całkowitą kontrolę nad bombami i są pilnowane oraz obsługiwane przez personel rosyjski. Innymi słowy na świecie nie przybył nowy ośrodek decyzyjny, który mógłby podjąć decyzję o użyciu broni atomowej, a „guzik” nadal znajduje się w Moskwie.  A Białoruś jest takim samym dysponentem broni atomowej, jak Polska Rzeczpospolita Ludowa w latach 80.

Reklama

Białoruś nie dysponuje też samolotami Su-24M, które mogłyby te ładunki przenosić. Jeszcze w 2010 roku w jej służbie mogły pozostawać 23 takie maszyny (pułk) i 12 rozpoznawczych wersji Su-24MR (eskadra). Wszystkie te samoloty zostały jednak ostateczne wycofane ze służby do 2012 roku ze względu na ich wiek i koszty eksploatacji. W służbie Białorusini, którzy pozbyli się także ciężkich myśliwców Su-27, pozostawili sobie do dzisiaj tylko lżejsze maszyny czyli myśliwce MiG-29 (34 egzemplarze) i samoloty pola walki Su-25 (22 sztuki). Dopiero w ostatnim czasie zdecydowano się zainwestować w pojedynczą eskadrę nowszych samolotów Su-30, ale jak na razie dostarczono ich zaledwie cztery.

Czytaj też

Białoruskie kanały propagandowe twierdzą, że dzięki posiadaniu głowic atomowych i nośników takich jak Su-24M oraz Iskander praktycznie cała Polska będzie w ich zasięgu rażenia, a na bliższe odległości, mniej więcej do Warszawy broń tę mogłyby przenosić nawet Su-25.

Reklama

Wszystko to jednak oznacza, że z terytorium Białorusi można byłoby porazić taktyczną głowicą atomową także np. … Moskwę – zauważa białoruski portal opozycyjny reform.by.

Problem polega jednak na tym, że Su-25 nie są dostosowane do przenoszenia broni atomowej, a Su-24M nie wiadomo w jakim są stanie ani ile ich zostało biorąc pod uwagę różne kontrakty eksportowe.

Mińsk przyszykował też infrastrukturę pod międzykontynentalne pociski Topol, jednak jeśli tego rodzaju broń miałaby się pojawić na Białorusi to tylko jako broń wojsk rosyjskich.

Czytaj też

Oczywiście we współpracy z Rosją Białoruś mogłaby wyremontować swoje Su-24M albo otrzymać jakieś od Rosji. Ta ostatnia najwyraźniej ma jednak problemy z samolotami tego typu. Przed inwazją na Ukrainę szacowano, że Rosjanie mają ponad 290 Su-24 różnych wersji, a na początku tego roku szacunki te obniżono do 160 w tym 40 w wersji rozpoznawczej. Stało się tak pomimo niewielkich strat potwierdzonych, które przez całą wojnę nie przekroczyły kilkunastu egzemplarzy. Nie wiadomo w jakim stanie jest dzisiaj rosyjska flota tych bombowców i ich zaplecze techniczne.

Teoretycznie możliwa byłaby przebudowa Su-25K, tak aby mógł przenosić taktyczne ładunki atomowe. Wymaga to jednak stworzenia nowej wersji tego samolotu, a maszyna ta ma dość ograniczone parametry i próbując wejść głęboko za polskie (NATO-wskie) linie, łatwo mógłby paść ofiarą obrony powietrznej. Do przenoszenia broni atomowej nie są też przystosowane najnowsze białoruskie Su-30SM.

Najbardziej niepokojącym nośnikiem jakim może dysponować Łukaszenka są pociski balistyczne Iskander-M, jednak przekazane na razie głowice nadają się raczej tylko przenoszenia przez samoloty.

Czytaj też

Reklama
Reklama

Komentarze