Reklama
  • Wiadomości

Gen. Wiśniewski: za 2-3 lata będziemy potrzebować wsparcia dla F-35

Drugiego dnia konferencji Defence24 Days odbył się panel poświęcony modernizacji Sił Powietrznych RP. Rozmowa dotyczyła potrzeby zakupów nowych samolotów bojowych, platform wsparcia, uzbrojenia lotniczego, systemów dowodzenia i walki elektronicznej. Poruszony został też temat przekazywania technologii i know-how do polskiego przemysłu lotniczego i współpracy gospodarczej.

Modernizacja lotnictwa Sił Powietrznych
Defence24 Days: Panel Modernizacja lotnictwa Sił Powietrznych
Autor. Defence24

W spotkaniu wzięli udział: generał dywizji pilot Cezary Wiśniewski, zastępca Dowódcy Generalnego Rodzajów Sił Zbrojnych; Brad Russell starszy menadżer ds. zaawansowanych systemów firmy Northrop Grumman; dr Savio Babu, dyrektor ds. technicznych, dział uzbrojenia lotniczego, MBDA; Rob Novotny, dyrektor wykonawczy ds. dominacji w powietrzu Boeing Defense, Space & Security; oraz J.R. McDonald wiceprezes ds. rozwoju sprzedaży F-35 w Lockheed Martin Aeronautics. Panel prowadził Maciej Szopa.

Dyskusja dotyczyła przede wszystkim bojowych platform lotniczych i tego w jaką stronę powinny iść w związku z nimi inwestycje na rzecz Sił Powietrznych RP.

Reklama

Pierwszy zabrał głos generał Wiśniewski:

„Wierzę w air power i w to, co może wnieść do wielodomenowego pola walki. Dzisiaj trzeba zadać pytanie, czy naszą ambicją jest zbudować takie siły powietrzne, żeby móc wygrać przewagę w powietrzu? Pierwszym zadaniem związanym z lotnictwem jest obrona powietrzna. Moje serce krwawi, bo to defensywna forma walki. Przeciwnik wybiera czas i miejsce, a my musimy odpowiedzieć.

Moje serce jako pilota myśliwskiego jest ofensywne. Chcę działać ofensywnie, chcę walczyć o przewagę w powietrzu, penetrować te tzw. bańki antydostępowe. Decydować o miejscu i czasie ataku, o wyborze środka bojowego i wygrać przewagę w powietrzu. A ta przewaga umożliwi zwycięstwo Marynarki Wojennej i Wojsk Lądowych.

Musimy sobie odpowiedzieć na pytanie: czy mamy mieć takie ambicje, czy też zorganizować wszystko w ramach obrony powietrznej i wygrać nad naszym terytorium. Po odpowiedzi na to pytanie – co chcemy osiągnąć – powinniśmy dokonać odpowiedniego zakupu (samolotów bojowych – red.).” – powiedział generał.

Zobacz też

Dodał, że potrzebna jest na pewno platforma lotnicza, zdolna do wykonywania misji typu SEAD i DEAD, czyli obezwładnienie bądź niszczenia nieprzyjacielskich systemów obrony powietrznej.

Zapytany o nowe nabytki lotnicze w ciągu ostatnich 12 miesięcy generał ocenił, że zakup używanych samolotów wczesnego ostrzegania Saab 340 AEW pozwoli w najbliższym czasie wypełnić „kilka luk” w możliwościach Sił Powietrznych.

„Saab 340 został pozyskany w ramach pilnej potrzeby operacyjnej. Dowództwo zdecydowało, że potrzebuje szybkiej i bardziej precyzyjnej informacji o tym co jest w powietrzu blisko naszej granicy.

Reklama

Wcześniej inwestowaliśmy w radary bazowania naziemnego. Wydawało nam się, że one wystarczą, jeżeli nasycimy nimi domenę rozpoznawczą, szczególnie że nasz przemysł ma dość dobre zdolności w tym zakresie. Ale obecny rozwój systemów walki, w tym pocisków skrzydlatych ze zdolnością do manewrowania i lotu na małej wysokości (część posiada atrybuty stealth) sprawi, że te zdolności naziemne są niewystarczające żeby dać precyzyjną i szybką informację. Dlatego wyniesienie radaru w powietrze wydawało się szybkim i sensownym rozwiązaniem.” – powiedział. Dodał też, że wojsko od dawna zabiegało o takie wynoszenie radaru w powietrze w ramach programu Płomykówka, ale nie doszło do tego wcześniej m.in. z uwagi na wysokie zdolności sojuszników w tym zakresie. Dopiero obecna wojna na Ukrainie pokazała, że potrzebne są pilnie własne zdolności tego rodzaju”.

Generał uważa, że w przyszłości docelowymi systemami wczesnego ostrzegania i śledzenia wykrytych celów będą radiolokatory i inne sensory umieszczone na aerostatach (trwający program Barbara) a w dalszej perspektywie także specjalnie przystosowanych do tego celu większych bezzałogowcach, które będą mogły zapewnić tym sensorom odpowiednią ilość miejsca i odpowiedni zasilanie. Będzie to możliwe w dużej mierze ze względu na miniaturyzację radiolokatorów dzięki technologii AESA i SAR.

Za wielki przełom uznał zbliżający się w tym roku pierwszy polski F-35, które polscy piloci będą mogli poznać, wreszcie latając w powietrzu, bo obecnie szkolą się już na symulatorach.

Rob Novotny przedstawił zalety ciężkiego myśliwca F-15EX. Podkreślił, że obecnie jest na świecie pięć państw, które wykorzystują flotę samolotów bojowych, na którą składają się F-15, F-16 i F-35. Są to Republika Korei, Stany Zjednoczone, Japonia, Izrael i Singapur, a zatem państwa zamożne, ale też poważnie podchodzące do kwestii bezpieczeństwa ze względu na ich sytuację.

Zobacz też

Miks ten ma być zdaniem tych państw optymalny i nie planują one na razie wycofywania się z F-15. Raczej są zainteresowane ich dalszymi modernizacjami bądź wymianą na nowszą wersję tożsamą z EX. Podobnie uważa zresztą sam Novotny, który w Siłach Powietrznych Stanów Zjednoczonych dosłużył się generała i dowodził m.in. bazą Nellis, w której były wspomniane trzy typy samolotów.

Podkreślił, że F-15 jest zdolny do optymalnej współpracy z F-16 i F-35 i uzupełnia te maszyny dzięki takim „niezrównanym” atutom, jak zasięg, prędkość maksymalna czy zdolność do przenoszenia ogromnego ładunku uzbrojenia, nawet 15 ton.

Wyspecjalizowane, dobrze komunikujące się ze sobą platformy osiągają efekt synergii i ich floty są bardziej efektywne niż homogeniczne floty” – przekonywał.

Reklama

W dalszej części rozmowy odniósł się też do kwestii elektronicznego stealth, czyli najnowszej klasy systemów walki elektronicznej posadowionych np. na F-15EX. Rozwiązanie to jest jego zdaniem pod wieloma względami lepsze niż stealth fizyczny, ponieważ kiedy przeciwnik nauczy się wykrywać takie maszyny to i tak nie będzie można nic na to poradzić. Tymczasem maszyna z „elektronicznym stealth” wymaga w analogicznej sytuacji tylko łatwych do wprowadzenia zmian w oprogramowaniu i przeciwnik musi uczyć się wykrywania od nowa.

J.R. McDonald podkreślał z kolei zalety F-35 jako maszyny najbardziej zabójczej i najlepiej zdolnej do sieciocentrycznej współpracy na polu walki. Przyznał, że samolot ten bywa określany jako samolot wielozadaniowy, ale jest to raczej określenie dotyczące samolotów 4. generacji, a nie 5., czyli tej do której należy F-35. To samolot 4. generacji musi specjalizować się w byciu „wielozadaniowym” lub przewagi powietrznej. W przypadku F-35 ma już tak nie być. „Uważamy, że F-35 celuje we wszystkich rodzajach misji. Nie powinniśmy dzisiaj patrzeć czy samolot jest przewagi powietrznej czy wielozadaniowy, tylko w jakim środowisku jest w stanie walczyć. W Polsce jest jedno z najgęstszych środowisk antydostępowych na świecie, a wg analiz US Air Force tylko samoloty z cechami stealth mogą swobodnie operować w takich warunkach, czyli móc wywalczać przewagę w powietrzu. Działać, skupiając się na zadaniu, manewrując bez martwienia się o każdy system obrony powietrznej. To daje nam zdecydowaną przewagę” – powiedział.

Zobacz też

Jak dodał F-35 posiada także wiele innych przewag, jak np. możliwość podejścia bliżej przeciwnika i wykorzystania swoich zaawansowanych sensorów. W ten sposób jest pozyskiwana informacja, która jest analizowana i jest dokonywana jej fuzja nie tylko na potrzeby pilota F-35, ale także innych uczestników pola walki, do których na informacja trafia.

Przedstawiciel Lockheed Martina przypomniał też, że F-35 może mieć założone uzbrojenie pod skrzydłami i traci wtedy cechy stealth, ale wówczas może przenieść „podobną liczbę uzbrojenia” co F-15EX.

Reklama

Savio Babu, który pracował m.in. przy integracji pocisków Meteor z F-35, dodał, że uzbrojenie lotnicze może dodatkowo zwiększyć zdolności samolotu bojowego. Jak powiedział pocisk Meteor uczynił z F-35 „powietrznego snajpera”. Podkreślił, że Meteor to nie tylko pocisk powietrze-powietrze o dużym zasięgu, ale także broń przed którą praktycznie nie da się uciec ze względu na jego zasoby energetyczne i zdolność do wykonywania manewrów do ostatniej chwili. Broń ta wraz z własnościami F-35 tworzy potężną synergię:

„Lecisz trudnowykrywalną platformą i atakujesz pociskiem, przed którym praktycznie nie da się uciec. Duży zasięg, więc masz pierwszy strzał. To, w środowisku zakłóceń silnych i oddziaływań, jest kluczowe do zwycięstwa. Zdolność do wykrycia i ostrzelania celu z daleka to mniejszy stres dla pilota, który dzięki temu ma więcej spokoju żeby monitorować pole walki i znaleźć cele. Ten spokój to wielka różnica” – powiedział. Dodał, że podobnie rewolucyjną bronią tyle że klasy powietrze-ziemia są oferowane przez MBDA pociski Brimstone, które mogą zostać użyte nie tylko przez bojowy odrzutowiec, ale także platformy śmigłowcowe, bezzałogowe czy lądowe.

Brad Russell przyznał, że sam samolot jak i jego uzbrojenia są ważne dla osiągnięcia zwycięstwa, ale przypomniał, jak ważne są zagadnienia związane z komunikacją, spięcie uczestników pola bitwy siecią dowodzenia. „Bez odpowiedniej świadomości sytuacyjnej to wszystko jest mało efektywne. Okręt czy samolot, idąc do ataku musi wiedzieć, co widzi, jak dojść do celu i co zrobić z bronią. Czy coś nie będzie nam groziło, oddziaływało na naszą broń albo na nas. Ta wiedza jest kluczowa. Więc świadomość sytuacyjna jest krytycznie ważna w XXI wieku. A także to, żeby współpracować nie tylko z innymi własnymi samolotami ale i sojuszniczymi” – powiedział.

Pomocą na współczesnym polu walki zdaniem Brada Russela będą też pociski przeciwradiolokacyjne, których najnowszą wersję - AARGM-ER – planuje kupić Polska.  „Ta broń mieści się do ładowni F-35, można ją przenosić na F-15 i F-16. AARGM-ER daje zdolności dużego zasięgu. Możliwość elastycznego i precyzyjnego uderzania w radary naziemne nieprzyjaciela. To są właśnie zdolności SEAD i DEAD. Umożliwia to też wypracowanie przewagi powietrznej” – powiedział.

Brad Russel, odniósł się także do kwestii wykorzystanie myśliwców 4. generacji we współczesnym konflikcie. „W idealnym świecie mielibyśmy 1000 najlepszych myśliwców 5. generacji. To jednak nieosiągalne dla żadnego kraju. Dlatego strategia zakupowa Polski polegająca na poprawie możliwości F-16 czy zakupie FA-50, żeby osiągnąć odpowiednią liczebność jest zrozumiałą strategią na wojnę XXI wieku.

Zobacz też

Umożliwia to zastosowanie floty samolotów tam, gdzie każdy z typów może znaleźć odpowiednie zastosowanie. Broń do osiągania przewagi w powietrzu, pociski przeciwradiolokacyjne… ale trzeba modernizować te samoloty, które już są. A więc np. zapewnić F-16 nowoczesny radar o dużych możliwościach jak np. radary SABR, czy nowe systemy walki elektronicznej. To ważne, żeby można było wykryć i zlikwidować cele. Strategia kupna samolotów z wyższej półki, średnich i tych zapewniających liczebność jest dobra”. – ocenił.  

Reklama

W kolejnej części rozmowy poruszony został temat współpracy przemysłowej.

Rob Novotny podkreślił, że Boeing zatrudnia w Polsce 1100 pracowników i ma partnerstwo z 27 polskimi podmiotami gospodarczymi.  Wskazał wielkie programy na świecie, w których Boeing angażował się we wspólne przedsięwzięciach związanych z F-15 w wielu krajach na świecie i nie inaczej może być w Polsce. „To ma być samolot, który codziennie używacie, serwisujecie, macie wpływ na jego kształt i utrzymujecie go niezależnie. Pracujemy nad tym z partnerami na Bliskim Wschodzie. W Japonii produkowano nawet częściowo, o ile nawet nie całe F-15 na licencji. Podobne rzeczy mogą być robione także w Polsce. Chcemy rozszerzać współpracę kiedy, tylko pojawi się taka możliwość” – powiedział.

J.R. McDonald powiedział w kolei, że celem Lockheed Martina jest „skupienie się na ochronie Polski przez zagrożeniem z zewnątrz poprzez wzmocnienie jej od wewnątrz”.

„Pracujemy 20 lat z polskim przemysłem obronnym, mamy wspólne plany z WZL2, żeby modyfikować i modernizować F-16 w Polsce. W Mielcu mamy 1500 pracowników, którzy poza śmigłowcami Black Hawk produkują ważne elementy F-16. Mamy też zdecydowany plan, aby kontynuować naszą partycypację przemysłową w Polsce. Pierwsza transza polskich F-35 z różnych przyczyn nie wiązała się ze sformalizowanym porozumieniem offsetowym. Było porozumienie, głównie z PGZ, żeby szukać okazji biznesowych. Teraz w wypadku zakupu drugiej transzy F-35, oczekiwałbym bardziej sformalizowanego offsetu. Żebyśmy mogli zacząć poszukiwać firm i uczelni, które moglibyśmy wesprzeć, tak, żeby spełnić oczekiwania polskiego rządu. Móc odpowiedzieć na jego oczekiwania, jeśli chodzi o partycypację gospodarczą”. – powiedział.

Zobacz też

Savio Babu podkreślił, że MBDA zawsze było chętne do wieloaspektowego transferowana technologii. I tak jest obecnie w przypadku naziemnych systemów obrony powietrznej Narew, może być w przypadku amunicji lotniczej. Podobnie jest z możliwością przenoszenia produkcji do Polski.

„Konstrukcja umowy byłaby dokładnie taka sama (jak w przypadku Narwii- red.). A np. pociski ASRAAM istnieje duża wspólnota technologiczna z pociskami CAMM. Synergię można też osiągnąć gdyby wybrano pociski Brimstone w przetargu Ottokar-Brzoza i chciano wykorzystywać je również jako amunicję lotniczą. Zawsze chcieliśmy dostarczać Polsce rozwiązania, rozwijamy tutaj biuro i kontynuujemy naszą działalność” – powiedział.

Gen. Wiśniewski także nawiązał do kwestii przemysłowych. „Kiedy byłem w Waszyngtonie jako attaché, odnosiłem wrażenie, że rozumienie tego, co polscy podatnicy rozumieją poprzez współpracę przemysłową, jest błędne po stronie naszych partnerów biznesowych” – przyznał.

Przypomniał następnie, że w 20-leciu międzywojennym Polska była w stanie stworzyć przemysł lotniczy na wysokim poziomie, który eksportował do sześciu krajów europejskich, a PZL-37 Łoś wygrał z He-111 konkurs na najlepszy bombowiec na targach w Niemczech. „Polska i polski przemysł były w stanie produkować samoloty najwyższej klasy. Rozwijała się też nauka. Osiągnęliśmy ogromny sukces. Przegraliśmy z niemiecką taktyką wsparcia lotniczego, ale polskie plany wsparcia jednostek, wykorzystanie w obronności polskiego przemysłu lotniczego się potwierdziły, ten pomysł bardzo się sprawdził. Może zabrakło roku czy dwóch” – ocenił generał.

„Zachęcam partnerów biznesowych do tego, aby na współpracę z Polską patrzyli jako na przedsięwzięcie, gdzie obie strony ponoszą ryzyko. Żebyśmy budowali przyszłe kompetencje, które nie tylko będą zasilały SZ RP, ale też promieniowały szerzej na naszych partnerów gospodarczych, sąsiadów.

Reklama

Wiemy, że na Ukrainie brak odpowiedniego zaplecza lotniczego jest wielkim problemem. Nie można bez niego walczyć na dłuższa metę z przeciwnikiem, który ma zaplecze przemysłowe i może zwiększać produkcję w szybkim tempie. Polska jest ambitnym państwem, które bardzo inwestuje w obronność. Wydajemy największy odsetek PKB na obronność w NATO, 3,9 proc. To pokazuje wysiłek polskich podatników. I jak bardzo oni się godzą, żeby budować obronność. To pokazuje, że potrzebujemy waszego wsparcia jako przemysłu zagranicznego. Takiego, które będzie odpowiadało na potrzeby Sił Zbrojnych. Nie tylko potrzeby do funkcjonowania w czasie pokoju i defilad, ale także kryzysu i wojny. To oznacza, że zdolności musicie lokować w tej części Europy, w Polsce. Nie lubię słowa offset, mówmy o współpracy przemysłowej. Żebyśmy razem ponosili ryzyko przemysłowe, kiedy Polska kupuje systemy bojowe” – zwrócił się do zgromadzonych przedstawicieli przemysłu. Dodał, że w najnowszej historii znane są lepsze i gorsze przykłady współpracy z oferentami zagranicznymi.

Zapytany o możliwe przyszłe inwestycje w statki powietrze generał Wiśniewski wymienił położenie nacisku na jak najlepsze systemy identyfikacji swój-obcy, ponieważ na Ukrainie powietrze jest już tak nasycone statkami powietrznymi (głownie dronami), że przypadki friendly fire zdarzają się bardzo często. Ważne jest też wprowadzanie jak najlepszych systemów walki elektronicznej i rozwiązań chroniących przez WRE przeciwnika – tak uczestników pola walki, jak i amunicję precyzyjną.

Kolejnym kierunkiem, który wskazał generał są bezzałogowce bojowe do towarzyszenia samolotom bojowym. „Mamy znakomite informacje ze Stanów Zjednoczonych, że program CCA (Collaborative Combat Aircraft) będzie współpracował nie tylko z przyszłymi samolotami z program NGAD Next Generation Air Dominance), ale także z F-35. Te ostatnie właśnie wprowadzamy i za 2-3 lata będziemy potrzebowali wsparcia. Wydaje się, że program CCA będzie nam potrzebny. To umożliwi wynoszenie dodatkowych sensorów albo efektorów, zarządzanie ryzykiem. Tam, gdzie systemy A2AD są na tyle silne, że nawet wysłanie samolotu 5. generacji będzie ryzykiem, będzie można wysłać CCA, który też będzie miał atrybuty stealth. Śledzimy postępy tych prac w USA i Australii, czytamy artykuły USAF Research Laboratory. To czas kiedy musimy się temu przyglądać” – powiedział.

Za kolejne wyzwanie uznał stworzenie skutecznego „kill chaina”, czyli procesu jaki jest prowadzony od wykrycia celu, poprzez jego zakwalifikowanie po eliminację. Trwająca wojna pokazuje, że rozwój środków napadu powietrznego sprawia, że czasu na przeprowadzenie całego tego procesu jest coraz mniej i w związku z nim trzeba do niego zaangażować w najbliższej przyszłości Sztuczną Inteligencję. Czyli rozwiązania, które pozwolą szybciej klasyfikować cele i pomagać w szybkim podejmowaniu decyzji.

Reklama
WIDEO: "Żelazna Brama 2025" | Intensywne ćwiczenia na poligonie w Orzyszu
Reklama
Reklama