- Wiadomości
F-16 zbudowane w Europie obronią Ukrainę? [FOTO]
Holandia i Dania są wymieniane wśród państw, które mogą przekazać Ukrainie myśliwce F-16. Co najciekawsze, maszyny te powstały w ramach wielonarodowego programu, z liniami produkcyjnymi nie w Stanach Zjednoczonych, a w Europie. Przypominamy jego historię, jak i same myśliwce, w ramach fotogalerii.

Podczas niedawnego spotkania premierów Wielkiej Brytanii Rishiego Sunaka i Holandii Marka Ruttego poinformowano oficjalnie, że oba państwa będą pracować na rzecz stworzenia koalicji, dostarczającej Ukrainie myśliwce F-16. Brytyjczycy nie mają takich maszyn na wyposażeniu, ale mogą zapewnić szkolenie i szeroko rozumiane wsparcie w ich pozyskiwaniu.
O przekazaniu swoich samolotów Ukrainie mówi też od pewnego czasu Dania. Wbrew pozorom te dwa państwa nie są przypadkowe. Oba używają bowiem F-16 jeszcze od przełomu lat 70. i 80. XX wieku. Mają też pewne pule myśliwców, które mogłyby zostać przekazane Ukrainie. Holandia stopniowo wprowadza na swoje wyposażenie myśliwce F-35A, które zastępują F-16 w służbie operacyjnej.




Zobacz też
Część, bo 12, z niedawno wycofanych F-16 Niderlandy sprzedały firmie Draken International, zajmującej się szkoleniem sił powietrznych. Umowa z Drakenem, podpisana w 2021 roku, zawiera jednak opcję na dalsze 28 maszyn. Oznacza to w praktyce, że – w wypadku rezygnacji ze sprzedaży takiej liczby myśliwców, z uwagi na „wyższą konieczność" wywołaną przez rosyjską agresję wobec Kijowa – ponad 20 samolotów mogłoby zostać przekazanych Ukrainie.
Z kolei Duńczycy mają w swoich siłach powietrznych ponad 40 F-16, z których tylko około 30 jest w służbie operacyjnej. Jest więc możliwość przekazania kilkunastu maszyn, a w perspektywie, gdy będą pojawiać się F-35, także kolejnych. W sumie można oszacować, że Holandia i Dania mogą przekazać Ukrainie ponad 30 F-16, a po spełnieniu pewnych warunków, nawet więcej.




Gdyby bowiem – przykładowo – pełnienie dyżurów bojowych w obronie przestrzeni powietrznej do czasu osiągnięcia pełnej zdolności przez F-35 przejęły inne państwa, choćby Wielka Brytania czy Niemcy z Eurofighterami, to w takim wypadku można by dostarczyć Kijowowi więcej F-16, a duńskie (holenderskie) siły powietrzne skupiłyby się na wykonywaniu innych zadań oraz przygotowaniu do przyjęcia F-35.
Warto dodać, że zarówno duńskie, jak i holenderskie myśliwce, choć mają już „swoje lata", zostały głęboko zmodernizowane do standardu F-16AM/BM w ramach programu MLU. Mają więc na przykład możliwość wykorzystania pocisków powietrze-powietrze średniego zasięgu AMRAAM i radary o dużych możliwościach bojowych.



Samoloty te łączy jeszcze jedno. Zostały one wyprodukowane... w Europie. W latach 70. zainicjowano bowiem wielonarodowy program, w ramach którego Belgia, Holandia, Dania i Norwegia zakupiły dużą ilość myśliwców F-16, wraz z transferem technologii. Montaż końcowy tych samolotów odbywał się na aż dwóch europejskich liniach produkcyjnych: zakładów Fokkera w Holandii (dla Holandii i Norwegii) i SABCA w Belgii (dla Belgii i Danii). W produkcję elementów do F-16 były też zaangażowane duńskie i holenderskie przedsiębiorstwa. Uczestniczą one zresztą w pracach modernizacyjnych tych maszyn do dziś (np. duńska Terma, holenderski Kongsberg).
Zobacz też
Utrzymanie dwóch linii produkcyjnych było zasadne, bo w czasach Zimnej Wojny utrzymywano dużo większe siły powietrzne niż teraz. Przykładowo, Holandia zamówiła łącznie 213 F-16, Belgia 160. Dla porównania, przed wdrożeniem F-35 w holenderskich siłach zbrojnych było nie więcej niż 68 F-16, w tym 7 w głębokiej rezerwie sprzętowej (resztę z upływu czasem sprzedano do innych krajów), i mają one zostać zastąpione przez docelowo 52 F-35. Z kolei Belgia utrzymuje flotę około 54 F-16AM/BM (dostawy F-35 się jeszcze nie rozpoczęły), a zastąpić je mają zaledwie 34 F-35. Taka redukcja, która po zakończeniu Zimnej Wojny dotyczyła nie tylko myśliwców, ale i innych rodzajów uzbrojenia (w wojskach lądowych stopień redukcji był nawet większy niż w lotnictwie, po części tłumaczy, dlaczego dziś sprzęt bojowy – niezależnie od większego stopnia skomplikowania – ma wyższą cenę, niż kilkadziesiąt lat temu. Trudniej jest bowiem pokryć koszty stałe przy mniejszej skali produkcji, więc na każdą jednostkę sprzętu siłą rzeczy musi przypadać większy udział wydatków na budowę/utrzymanie linii produkcyjnych itd.




Ewentualne przekazanie duńskich lub holenderskich F-16 będzie wymagało zgody USA. W Stanach Zjednoczonych jeszcze przed deklaracją ze szczytu G7 jednak pojawiały się doniesienia, że administracja amerykańska może być skłonna wydać zgodę na przekazanie F-16 od państw trzecich, nawet jeśli nie dostarczy własnych myśliwców. To pozwoli bowiem na dużo korzystniejsze (z punktu widzenia USA, które dziś odpowiadają za koszty około 2/3 wsparcia wojskowego dla Ukrainy) rozłożenie kosztów tej pomocy, a także nie będzie obciążeniem dla sił powietrznych USA, które wciąż intensywnie eksploatują F-16.




Zobacz też
Z kolei na szczycie G7 w Hiroszimie prezydent Biden potwierdził, że USA wesprą wspólne wysiłki w celu szkolenia Ukraińców na myśliwcach czwartej generacji, łącznie z F-16. Poinformował o tym jego doradca do spraw bezpieczeństwa Jake Sullivan. Natomiast szczegóły w zakresie przekazania samych myśliwców mają zostać wypracowane później. Można spodziewać się, że rolę wiodącą obejmą tu sojusznicy Stanów Zjednoczonych, a nie same USA, bo dysponują odpowiednimi samolotami. Jak na razie jedyne, na co naciska administracja USA, to powstrzymanie się od ich użycia do atakowania celów na terenie Federacji Rosyjskiej (tak samo jak w wypadku HIMARS).
Decyzja o przekazaniu Ukrainie F-16 dziś, jak się wydaje, jest bliżej niż kiedykolwiek. Oczywiście będzie to wymagało odpowiednich szkoleń (co już zaplanowano) i wsparcia eksploatacji. W szkoleniach mogą jednak pomóc inne państwa. Jak choćby Belgia, która swoich F-16 przed wprowadzeniem F-35 nie odda, ale już zadeklarowała możliwość wsparcia w szkoleniu. Do treningu można też zaangażować... prywatne firmy, które kupiły w niewielke ex-holenderskie i ex-norweskie samoloty (Draken International). Sfinansować może to Wielka Brytania, która sama F-16 nie ma, ale deklaruje wsparcie m.in. w „nabywaniu myśliwców". I o ile od decyzji politycznej, która jest wciąż wypracowywana, do dostawy samolotów mogą upłynąć miesiące, to w bliższej lub dalszej przyszłości wyprodukowane w latach Zimnej Wojny lub tuż po jej zakończeniu w Europie w ramach transatlantyckiej współpracy mogą wziąć udział w wojnie, której stawką – można to powiedzieć bez żadnej przesady – jest przyszłość systemu bezpieczeństwa w Europie.
WIDEO: Zmierzch ery czołgów? Czy zastąpią je drony? [Debata Defence24]