Reklama

Siły zbrojne

Dlaczego "utył" amerykański niszczyciel?

Niszczyciel USS „Pinckney” wypływa z portu San Diego
Niszczyciel USS „Pinckney” wypływa z portu San Diego
Autor. @SanDiegoWebCam

Amerykańska marynarka wojenna zakończyła remont i modernizację niszczyciela rakietowego USS „Pinckney” z nowym systemem walki elektronicznej SLQ-32(V)7 SEWIP. Okręt ten jest łatwo rozpoznawalny, ponieważ przez nowy system antenowy pogrubiono jego sylwetkę wychodząc obrzeżem nadbudówek poza obrys kadłuba w jego najszerszym miejscu.

Reklama

„Pogrubiony” niszczyciel rakietowy typu Arleigh Burke od razu wzbudził zainteresowanie internautów. Rzadko się bowiem zdarza, by okręt w czasie remontu zmieniał tak bardzo sylwetkę, rozszerzając swoją sylwetkę poza obrys samego kadłuba. Amerykanie to jednak zrobili dokładając do krańcowych ścian nadbudówki na obu burtach dwa moduły (o wysokości prawie 7 m), zawierające kompleksy antenowe systemu walki elektronicznej AN/SLQ-32. Jest to skutek, opisywanego przez nas kilkakrotnie na łamach Defence24.pl, programu modernizacyjnego SEWIP (Surface Electronic Warfare Improvement Program).

Reklama

Czytaj też

Reklama

Jego ostatecznym efektem jak na razie jest zastosowana po raz pierwszy na niszczycielu USS „Pinckney”, najnowsza wersja znanego od lat kompleksu walki elektronicznej SLQ-32, oznaczanego obecnie jako AN/SLQ-32(V)7. „Ostatecznym” ponieważ trzeba pamiętać , że program SEWIP był realizowany co najmniej w trzech etapach, a jego koszt jest szacowany na nawet 5,3 miliarda dolarów. W pierwszym - SEWIP Block I głównym wykonawcą był koncern General Dynamics, etap SEWIP Block II nadzorował koncern Lockheed Martin natomiast trzeci etap (SEWIP Block III) ponownie przejął General Dynamics.

Taki rozdział zadań wynikał z dużego zakresu prac, jakie zostały przeprowadzone w czasie całego programu. Trzeba bowiem pamiętać, że okrętowy system walki elektronicznej AN/SLQ-32 jest kompleksem, który już od dawna realizował wszystkie trzy podstawowe zadania stawiane okrętowym systemom walki elektronicznej. Po pierwsze zapewniał rozpoznanie sytuacji wokół okrętu. Dodatkowo, wykrywając sygnały radioelektroniczne dochodzące do okrętu wskazywano nie tylko: z jakiego kierunku one dochodziły, ale również analizowano ich parametry, porównując je później z posiadaną bazą danych. Jeżeli taki sygnał był w tej bazie, to wtedy operator był w stanie zidentyfikować konkretnie platformę (z numerem burtowym okrętu lub typem rakiety włącznie).

Bardzo mocno zwiększało to świadomość sytuacyjną dowódcy okrętu, tym bardziej że systemy walki elektronicznej mają z zasady o ponad półtora razy większy zasięg niż pokładowe radary (ponieważ odbierają silniejszy sygnał nadany, a nie słabszy, odbity, własnej stacji radiolokacyjnej).

System SLQ-32 miał również możliwość reagowania i to na dwa sposoby. Po pierwsze mógł uruchomić część aktywną kompleksu, elektronicznie zakłócając np. zbliżające się rakiety przeciwokrętowe poprzez tzw. atak elektroniczny EA (Electronic Attack). Po drugi mógł też wyzwalać systemy zakłóceń pasywnych i aktywnych wystrzeliwanych z pokładu okrętu (dipoli, nadmuchiwanych rożków odbijających, pułapek termicznych, opadających nadajników zakłóceń, itp.).

YouTube cover video

W ramach programu SEWIP zmodernizowano wszystkie elementy kompleksu SLQ-32. W etapie pierwszym SEWIP Block 1 unowocześniono:

  • podsystem identyfikacji źródeł promieniowania SEI (Specific Emitter Identification) - w fazie 1B1;
  • w dalszym ciągu podsystem identyfikacji źródeł promieniowania SEI oraz konsole operatorskie - w fazie 1B2;
  • system antenowy wprowadzając anteny o dużym wzmocnieniu i wysokiej czułości HIGS (High Gain High Sense) - w fazie 1B3.

W etapie drugim SEWIP Block 2 zajęto się zwiększeniem możliwości systemu jeżeli chodzi o elektroniczne wsparcie ES (Electronic Support) tworząc wersję systemu AN/SLQ-32C(V)6. Zajęto się więc tym, co jest potrzebne do „wykrycia, identyfikacji, lokalizacji, rejestracji i/lub analizy źródeł promieniowania elektromagnetycznego w celu rozpoznania bezpośredniego zagrożenia”.

W końcu wprowadzono docelową wersję AN/SLQ-32(V)7 ze wzmocnionymi zdolnościami prowadzenia ataku elektronicznego EA (Electronic Attack). Wersję tą można łatwo rozpoznać, co pokazały najnowsze zdjęcia niszczyciela USS „Pinckney”. Na burtach tego okrętu zastosowano bowiem nowe, bardzo charakterystyczne, aktywne anteny ścianowe AESA (active electronically scanned array) systemu zakłóceń radioelektronicznych, a więc rozwiązanie pozwalające elektronicznie kształtować i sterować charakterystyką antenową.

Jeden z czterech ścianowych systemów antenowych systemu walki elektronicznej AN/SLQ-32(V)7, przed zamontowaniu na niszczycielu USS „Pinckney”
Jeden z czterech ścianowych systemów antenowych systemu walki elektronicznej AN/SLQ-32(V)7, przed zamontowaniu na niszczycielu USS „Pinckney”
Autor. Northrop Grumman

Pozwala to teoretycznie bardziej „skupić” wiązkę zakłócającą na wskazanym obiekcie, a więc poprawić jej skuteczność. Nakłada się na to wyraźne zwiększenie mocy nadajników, co otrzymano poprzez zastosowanie technologii azotku galu (GaN) przy budowie modułów nadawczo-odbiorczych, z jakich składają się anteny AESA. Amerykanie zakładają, że tego rodzaju rozwiązanie na bliskich odległościach może być równie skuteczne, jak „ogniowe” systemy obronne (rakiety i artyleria okrętowa).

Czytaj też

Anteny aktywne AESA pozwalają także rozkładać charakterystykę antenową na wiele mniejszy wiązek, rozdzielając je na różne cele. Może to być ważne np. przy ataku roju dronów lub kilku, jednocześnie nadlatujących rakiet przeciwokrętowych naprowadzonych radiolokacyjnie. Pomaga w tym dodatkowo fakt, że na okręcie zastosowano w sumie cztery takie same systemy antenowe. Zostały one rozmieszczone na okręcie w taki sposób, by każdy z nich zabezpieczał sektor ponad 90 stopni, a więc by obserwacja była prowadzona dookólnie, pomimo zastosowania nieruchomych anten ścianowych.

Anteny te zostały wkomponowano w nadbudówki okrętu w taki sam sposób, jak w radarze AN/SPY-1 systemu AEGIS. Ponieważ jednak trzeba było zapewnić kompatybilność elektromagnetyczną, konieczne było wydłużenie nadbudówek, aby okrętowy system walki elektronicznej nie zakłócał własnych urządzeń. Pomaga w tym sam fakt zastosowania anten AESA, które w sposób elektroniczny ograniczają tzw. listki boczne (a więc kolokwialnie mówiąc: promieniowanie idące nie w tym kierunku co trzeba).

Sposób zamontowania na niszczycielu typu Arleigh Burke  jednego z dwóch systemów antenowych starej wersji systemu AN/SLQ-32
Sposób zamontowania na niszczycielu typu Arleigh Burke jednego z dwóch systemów antenowych starej wersji systemu AN/SLQ-32
Autor. M.Dura

Przez odpowiednie odsunięcie systemu antenowego od burt zapewniono też ochronę własnych urządzeń, materiałów i amunicji, wrażliwych na promieniowanie elektromagnetyczne (zgodnie ze standardami RADHAZ). Trzeba bowiem pamiętać, że anteny aktywnych systemów walki elektronicznej zalicza się zawsze do najbardziej niebezpiecznych na okrętach, nie tylko zresztą w odniesieniu do sprzętu, ale również do ludzi.

Zadbano przy tej okazji o ograniczenie skutecznej powierzchni odbicia radarowego okrętu. Wcześniejsze systemy antenowe systemy AN/SLQ-32 były bowiem montowane w zagłębieniu nadbudówki, tworząc dla wysyłanego w kierunku niszczyciela sygnału radarowego swoisty rożek odbijający. Teraz jest to jednolita bryła, charakterystyczna dla obiektów budowanych w technologii stealth.

Jeden z czterech ścianowych systemów antenowych systemu walki elektronicznej AN/SLQ-32(V)7, jaki zamontowano na niszczycielu USS „Pinckney” z lewej strony anteny radaru AN-SPY-1
Jeden z czterech ścianowych systemów antenowych systemu walki elektronicznej AN/SLQ-32(V)7, jaki zamontowano na niszczycielu USS „Pinckney” z lewej strony anteny radaru AN-SPY-1
Autor. US Navy

Amerykanie przyznali także, że program SEWIP miał z założenia poprawić możliwości SIGINT systemu AN/SLQ-32, a więc dać zdolność do skuteczniejszego i szybszego rozpoznania sygnałów dochodzących do okrętu. Zrobiono to m.in. poprzez implementację w układach obróbki układów sztucznej inteligencji. Jest ona potrzebna również przy modyfikacji sygnału zakłócającego, optymalnie dopasowując go do atakowanego elektronicznie źródła promieniowania (a właściwie jego układu odbiorczego).

Czytaj też

Jest to szczególnie ważne, gdy system AN/SLQ-32 odbiera coś, co nie ma swojego odpowiednika w okrętowej bazie danych. Wtedy taki sygnał trzeba zarejestrować do późniejszej analizy, jak również wstępnie sklasyfikować (np. w oparciu o podobieństwa z tymi źródłami promieniowania, które wcześniej były rozpoznane). Takie możliwości ułatwiają również pracę systemom bojowym, ponieważ kompleks walki elektronicznej może skuteczniej automatycznie generować alarmy, że do okrętu zbliża się coś niebezpiecznego.

Największym problemem dla Amerykanów jest teraz wdrożenie efektów programu SEWIP na wszystkich, swoich okrętach. Jest to bardzo kosztowny proces, ponieważ nowej generacji systemy walki elektronicznej są potrzebne praktycznie na każdej, ekspedycyjnej jednostce pływającej. W przypadku niszczyciela USS „Pinckney” było o tyle łatwo, że od 17 listopada 2021 roku był on w remoncie (który zresztą zakończono przed terminem). Jeżeli taki sam sposób działania przyjmie się w odniesieniu do innych Amerykańskich okrętów, to realizacja programu SEWIP może się bardzo rozciągnąć w czasie.

Jak na razie zakłada się, że w pierwszej kolejności będą modernizowane niszczyciele typu Arleigh Burke wersji Flight IIA: USS „Chung Hoon”, USS „James E. Williams” i USS „Halsey”. Mają one dodatkowo otrzymać nowy radar główny (typu AN/SPY-6) oraz pakiet modernizacyjny systemu AEGIS (do wersji Baseline 10). Te kolejne modyfikacje mają też być później wprowadzone na USS „Pinckney” (około 2026 roku).

W sumie taki pakiet modernizacyjny (AN/SPY-6, AEGIS Baseline 10 i AN/SLQ-32(V)7) ma otrzymać osiemnaście niszczycieli typu Arleigh Burke wersji Flight IIA, co według USNI News może kosztować około 18 miliardów dolarów i trwać od półtora roku do dwóch lat na każdej jednostce.

Jest więc jak na razie mała szansa, by wprowadzić już zapowiadany pakiet modernizacyjny SEWIP Block 4, zapewniający systemowi AN/SLQ-32(V) „zaawansowane możliwości elektrooptyczne i w podczerwieni”.

Reklama
Reklama

Komentarze (4)

  1. Al.S.

    Jaki sens miałoby nadawanie nadbudówce cech zmniejszonej obserwowalności, skoro pozostawia się maszt kratownicowy, sam mający ponad 1000m2 powierzchni odbicia? Ale być może szykują się do jego zmiany w kolejnych wcieleniach Burka. Co do podnoszonych tutaj głosów o stabilności okrętu, to byłbym bardziej powściągliwy- nie gabaryty struktury wystającej poza obrys kadłuba się liczą, ale jej masa. Okręt posiada też automatyczny system stabilizacji przechyłów poprzecznych, poprzez odpowiednie wychylenia steru. Poza tym sam w sobie jest stabilny, szerokość 19 m na linii wodnej i 21 całkowita, to standard w tej klasie okrętów. Tonażowo i gabarytami odpowiada niemal dokładnie Type 45, który jest typowym okrętem "na Atlantyk",

    1. QVX

      Właśnie rozkład mas. Porównaj uzbrojenie i wyposażenie Burke'ów i 45. Burke jest wyraźnie przeładowany. A każda generacja pogarsza ten aspekt.

    2. Davien3

      @QVX Burke flight III maja wyporność 9700 ton a type 45 maks 8500 ton Burke ma tez o prawie 2 m wieksze zanurzenie wiec i nizej połozony srodek cieżkości Tak wiec nadaja sie na Atlantyk równie dobrze co lzejsze Daringi

    3. Al.S.

      Przeładowany uzbrojeniem, piszesz.. Najcięższy na okręcie jest napęd - bunkier (paliwo) i maszynownia. AB mają lekką maszynownię, z 4x turbinami LM2500 (5t każda), sprzęgniętymi z dwoma przekładniami MRG, do tego generatory diesla. i cała maszynownia waży poniżej 100t. To daje im spory zapas wyporności na uzbrojenie. Przeciętny zapas paliwa to ca 1 500 ton. Porównaj to z VLS, ważącymi ok 2t na komorę, wszystkie 96 na AB FIII ważą niecałe 200t, a jest to najcięższy element uzbrojenia. Type 45 ma maszynownię o wiele cięższą, bowiem do turbin dochodzą generatory i silniki, a rolę przekładni pełnią wcale od nich nie lżejsze zespoły falowników. Do tego okręty posiadają układ kogeneracji, dokładający kolejne tony do masy maszynowni. Paliwa zabiera podobny zapas- ok 1500t. Zatem zgadywanie, który okręt jest "przeładowany", a który nie, wyłącznie po ilości uzbrojenia, to dość amatorskie podejście do tematu.

  2. QVX

    Czyli wracamy do korzeni - do końca IIWŚ okręty US Navy były optymalizowane na Pacyfik, gdzie sławny Tajfun Halseya odpowiadał silnemu sztormowi na Morzu Północnym czy Bałtyku, czyli dobrze uzbrojone i wyposażone kosztem dzielności morskiej.

    1. Rusmongol

      To samo można powiedzieć o lotniskowcach. Miejmy nadzieję że goście mają pojecie co robią.

    2. QVX

      @Rus... Jak najbardziej - wystarczy porównać konstrukcję lotniskowców w IIWŚ należących do USN i RN. IMHO ten Burke to taki współczesny odpowiednik SD - na Pacyfiku i Indyku to były całkiem potężne okręty, a na Atlantyk lepiej nie powinny wpływać (bo tym, jak Massa powędrował do stoczni po niezbyt silnym sztormie).

    3. Davien3

      @QVX I pewnie dlatego całkiem sporo Burke-ów bazuje w atlantyckich bazach US Navy a nawet w bazach europejskicj jak Rota w Hiszpanii?

  3. Tani2

    Wyjdzie w praniu. Na papierze to wszysko jest ok. Kim już ogląda ogròdek dziadka Joe i Pentagon ,bazę Norfolk i wyspę Guam. Mieć satelitę to fajna rzecz......

  4. Andrzej ze Szczecina

    Nie wygląda to stabilnie.