Reklama
  • Analiza

Desant czy dywersja? Nowy sposób działania Floty Bałtyckiej [ANALIZA]

Rosyjskie ministerstwo obrony poinformowało o przeprowadzeniu przez Flotę Bałtycką mini-operacji desantowej, w której sprzęt i żołnierzy przerzucono na nieprzygotowany brzeg tylko za pomocą specjalnych kutrów transportowych. Nie użyto natomiast dużych okrętów oraz poduszkowców desantowych.

Fot. mil.ru
Fot. mil.ru

Oficjalny komunikat resortu obrony opisywał ćwiczenie Floty Bałtyckiej przeprowadzone 22 marca 2019 r., którego celem był przerzut techniki wojskowej z wykorzystaniem kutrów desantowych. Użyto w sumie cztery niewielkie jednostki pływające na co dzień stacjonujące w Bałtijsku, o maksymalnej wyporności nie przekraczającej 120-280 ton.

To właśnie na te cztery okręty Rosjanie załadowali w trybie alarmowym w porcie Bałtijsk dziesięć pojazdów oraz około pięćdziesięciu żołnierzy piechoty morskiej Floty Bałtyckiej. Następnie kutry desantowe wyszły z bazy i popłynęły do rejonu, gdzie miała nastąpić operacja desantowania. Ważnym elementem ćwiczenia były zadania realizowane podczas przejścia morzem. Rosjanie poinformowali bowiem, że działali przy pełnych prędkościach i ciągłym manewrowaniu w celu uniknięcia ognia przeciwnika.

Samo wysadzanie desantu odbywało się zarówno pośrednio, z wykorzystaniem pływających transporterów opancerzonych, jak i bezpośrednio, na nieumocniony brzeg w rejonie poligonu Chmielowka.

Nowa taktyka działania …

Niewielkie manewry wykonane małymi siłami mogłyby przejść zupełnie niezauważone, gdyby fakt że od kilku lat w taktyce działania rosyjskiej piechoty morskiej coraz częściej powtarzają się te same elementy. Wskazują one wyraźnie, że Rosjanie odchodzą od prowadzenia większych operacji desantowych, realizowanych z użyciem dużych zespołów okrętowych na rzecz błyskawicznych operacji sabotażowo-dywersyjnych nastawionych nie na zajęcie terenu, ale na atak powodujący jak największe zamieszanie, poczucie ciągłego zagrożenia i strachu, szczególnie wśród ludności cywilnej.

image
Fot. mil.ru

Oczywiście na dzień dzisiejszy Flota Bałtycka nadal posiada na wyposażeniu zbudowane w latach 1983-1991 cztery duże okręty desantowe projektu 755 „Ropucha” o wyporności 4400 ton (zdolne do przewozu 10 czołgów lub 12 transporterów plus 340 ludzi) oraz zbudowane w latach 1990 i 1991 dwa poduszkowce desantowe projektu 12322 „Żubr” o wyporność 555 ton (zdolne do przewozu 3 czołgów lub 10 transporterów plus 140 ludzi).

Jednostki te są jednak coraz rzadziej wykorzystywane do tworzenia dużych zespołów desantowych. Po pierwsze dlatego, że jest ich zbyt mało, po drugie nie ma pieniędzy na budowę odpowiedniej ilości ich następców, a po trzecie nie ma wystarczającej liczby okrętów bojowych i samolotów, które byłyby w stanie zapewnić bezpieczne przejście morzem stosunkowo wolnych jednostek pływających (chroniąc je np. przed rozstawionymi w Polsce nadbrzeżnymi dywizjonami rakietowymi).

Symbolem nadchodzących zmian mogą być ostatnie większe manewry sił desantowych Floty Bałtyckiej we wrześniu 2018 r., w których wzięły udział nie tylko trzy duże okręty desantowe projektu 755 („Mińsk”, „Alieksandr Szabalin” i „Koroliew”), ale także kutry desantowe typu „Sierna” i „Diugoń”. Są to niewielkie jednostki pływające o wyporności od 100 do 300 ton, których promień pływania (około 300 Mm, czyli około 550 km) z zasady zmniejsza zasięg działania tworzonych z ich udziałem zespołów desantowych.

image
Fot. mil.ru

 … nowymi jednostkami pływającymi

Pomimo tego ograniczenia zasięgowego to właśnie te niewielkie kutry zaczynają wyraźnie wypierać duże okręty desantowe we Flocie Bałtyckiej. Posiada ona dziewięć tego rodzaju, niewielkich jednostek transportowych:

  • trzy kutry desantowe projektu 11770 typu „Sierna” o wyporności 105 ton (zdolne do przewozu 1 czołgu lub 2 transporterów opancerzonych lub 92 żołnierzy);
  • trzy kutry desantowe projektu 21820 typu „Diugoń” o wyporności 280 ton (zdolne do przewozu 2 czołgów lub 4 transporterów opancerzonych lub 90 żołnierzy)
  • trzy kutry desantowe projektu 1176 typu „Akuła” o wyporności 107 ton (zdolnych do przewozu 1 czołgu lub 2 ciężarówek lub 20 żołnierzy).

To właśnie tego typu okręty gwarantują bardzo szybkie i skryte podejście pod brzeg przeciwnika, wykonanie szybkiego punktowego uderzenia i w miarę bezpieczne wycofanie się przy dużej prędkości, wykorzystując efekt zaskoczenia. Taka taktyka działania jest zresztą ćwiczona w Rosji od kilku lat. Przykładowo w lutym 2017 r. Rosjanie wykorzystali trzy kutry desantowe kutry desantowe projektu 21820 typu „Diugoń” („Miczman Lermontow”, „Denis Dawydow”, „Liejtnant Rimskij Korsakow”) do przerzutu sześciu kołowych transporterów opancerzonych BTR-82A i desantowo-szturmowego pododdziału piechoty morskiej Floty Bałtyckiej. Pod koniec marca 2017  r. ćwiczyły już jeden kuter typu „Diugoń” („Miczman Lermontow”), jedne typu „Sierna” („D-67”) i dwa typu „Akuła” („D-325” i „D-465”). Dzięki nim wysadzono na brzeg 15 jednostek sprzętu wojskowego.

image
Fot. mil.ru

W marcu 2018 r. desantowanie przeprowadzono z udziałem trzech „Diugoni” („Miczman Lermontow”, „Denis Dawydow”, „Liejtnant Rimskij Korsakow”), dwóch „Akuł” („D-325” i „D-465”) i jednej „Sierny” („D-67”). W manewrach przeprowadzonych rok później (22 marca 2019 r.) wykorzystano znowu trzy „Diugonie” wzmocnione jednym kutrem desantowym „D-67” typu „Sierna”. Te cztery jednostki przerzuciły tak naprawdę na brzeg niecałe dwa plutony żołnierzy. Nie mieli więc oni na pewno zadania zajęcia na stałe jakiegoś terenu, ale wykonanie skrytego uderzenia i to w niewielkiej odległości od własnych baz.

Kutry „Diugoń” mają bowiem zasięg nie większy niż 500 mil morskich, natomiast „Sierny” 600 Mm (przy prędkości 29 węzłów). Z danych rosyjskich wynika, że są to kutry desantowe mogące się poruszać z prędkością maksymalną 30-35 węzłów i mające niewielkie zanurzenie (w przepadku „Sierny” z pełnym ładunkiem: 1,16 m na dziobie i 1,52 m na rufie; w przypadku większych „Diugoni to nie więcej niż 2,2 m).

Jednostki te dobrze wiec nadają się do realizacji niewielkich operacji rozpoznawczo-dywersyjnych na brzegach sąsiednich państw, mając w swoim zasięgu większą część polskiego wybrzeża oraz Litwę i Łotwę. W przypadku niewielkich odległości od własnych baz zapewnia to większą szybkość działania drogą wodną niż mają wojska lądowe poruszające się po bezdrożach.

Stosowanie pododdziałów niestandardowej liczebności oznacza także, że Rosjanie mogli też zmienić organizację i charakter swoich morskich sił desantowych. Początkiem tych zmian mogło być zakończenie w 2016 roku formowania batalionów rozpoznawczych na bazie dwóch istniejących kompanii rozpoznawczych w gwardyjskich pododdziałach wojsk brzegowych Floty Bałtyckiej. Już wtedy zdawano sobie sprawę, że mogą to być typowe jednostki dywersyjne, działające nie pełnymi składami plutonów i kompanii, ale sekcjami lub pododdziałami zadaniowymi.

Przy realizacji tych najmniejszych operacji dodatkową pomocą mogą być bardzo szybkie łodzie motorowe projektu 03160 typu „Raptor”, zdolne do szybkiego (z prędkością ponad 50 węzłów) wysadzenia i zabrania z brzegu niewielkich grup dywersyjno-rozpoznawczych (do 20 osób). To na właśnie tego typu jednostki wskazuje się jako idealne do spowodowania potencjalnego zagrożenia np. w rejonie Zalewu Wiślanego i portów Trójmiasta.

image
Fot. mil.ru
WIDEO: Rakietowe strzelania w Ustce. Patriot, HOMAR, HIMARS
Reklama
Reklama