Reklama

"Ciężkie platformy bojowe nie mają przyszłości"

Od lewej: czołgi Abrams, K2 i Leopard 2PL
Od lewej: czołgi Abrams, K2 i Leopard 2PL
Autor. MON/Twitter

Mobilność to zdolność do sprawnego, elastycznego i efektywnego działania. Determinuje ona warunki, w których będą działać platformy bojowe, dlatego trzeba je dostosowywać do warunków na danym teatrze. O tym, jak wyglądają uwarunkowania w Polsce i Europie Środkowo-Wschodniej i jak istotna jest decyzja USA o redukcji masy Abramsów po doświadczeniach z wojny na Ukrainie pisze gen. broni. w st. spocz. Waldemar Skrzypczak, były dowódca Wojsk Lądowych.

Europejski teatr działań wojennych (TDW) obejmuje kilka wydzielonych teatrów operacyjnych. Kluczowy dla naszych rozważań wojskowych jest ten, którego częścią jest Polska. Wschodnioeuropejski teatr działań wojennych (WschTDW) – bo o nim mowa – to obszar obejmujący terytoria Europy Wschodniej, Rosji, Ukrainy, Polski, Białorusi, krajów bałtyckich, Mołdawii, Rumunii, Słowacji, Czech i Węgier. Jest to region historycznie nam najbliższy, ponieważ to właśnie z niego wyłaniała się Polska na przestrzeni dziejów.

Reklama

WschTDW charakteryzuje się zróżnicowanymi warunkami terenowymi i klimatycznymi (środowiskowymi), co ma bezpośredni wpływ na prowadzenie działań wojennych. Zarówno podczas I, jak i II wojny światowej był to obszar kluczowych, rozstrzygających operacji wojskowych. Przykładów wpływu warunków terenowych i klimatycznych na przebieg działań bojowych można przytaczać wiele. Jednak najwięcej aktualnej wiedzy dostarcza nam obecnie konflikt w Ukrainie, który bez wątpienia rewolucjonizuje pole walki. Obala on wiele mitów, które jeszcze do niedawna dominowały w teoretycznych rozważaniach sztabów NATO.

    Ma to bezpośredni związek z brakiem doświadczenia w prowadzeniu działań bojowych w terenie charakterystycznym dla naszego obszaru operacyjnego. Doświadczenia z Iraku czy Afganistanu nie mają tu żadnego odniesienia, a do czasu wojny w Ukrainie NATO praktycznie nie posiadało innych. Doktryny budowano więc bez oparcia na rzeczywistych doświadczeniach. Zderzenie z realiami wojny w Ukrainie zweryfikowało – i wciąż weryfikuje – wiele dotychczasowych poglądów. Powinno to przełożyć się na wypracowanie nowych zasad sztuki operacyjnej i taktyki, nowych reguł użycia wojsk oraz na weryfikację wymagań wobec sprzętu wojskowego i uzbrojenia.

    Reklama

    Wojna w Ukrainie dostarcza wielu przykładów wpływu warunków terenowych na przebieg działań bojowych. Zarówno Rosjanie, jak i Ukraińcy starali się wykorzystywać walory terenowe w prowadzonych operacjach. Warunki pogodowe nierzadko miały bezpośredni wpływ na działania wojsk, potrafiąc w ciągu kilku godzin zmienić teren z dostępnego na niedostępny – z przekraczalnego dla czołgów na nieprzekraczalny – co często decydowało o powodzeniu operacji. Duże znaczenie miało także zmienne środowisko klimatyczne, charakterystyczne dla czterech pór roku. Szacuje się, że jedynie około 20–25% powierzchni WschTDW pozostaje dostępne dla wojsk pancernych i zmechanizowanych przez cały rok, niezależnie od sezonu. Natomiast pozostałe 75–80% obszaru podlega zmianom zależnym od pory roku, warunków atmosferycznych i hydrologicznych, co często zmusza dowódców do modyfikacji planów operacyjnych. W związku z tym dowódcy muszą zawsze uwzględniać warunki terenowe oraz wpływ pogody na całej głębokości obszaru operacyjnego.

    Czołgi podstawowe K2 Black Panther i M1A1 Abrams na placu manewrowym w 1 Warszawskiej Brygadzie Pancernej w Wesołej.
    Czołgi podstawowe K2 Black Panther i M1A1 Abrams na placu manewrowym w 1 Warszawskiej Brygadzie Pancernej w Wesołej.
    Autor. Damian Ratka / Defence24

    Wschodnioeuropejski TDW charakteryzuje się dynamicznymi zmianami pogody, a co za tym idzie – częstymi zmianami warunków terenowych. To jeden z fundamentalnych czynników decydujących o skuteczności operacji prowadzonych na tym teatrze. Ma on również bezpośredni wpływ na dobór środków walki, które muszą zapewniać efektywność bojową w tak zmiennym środowisku.

    Teren a wojska pancerne

    W swoim materiale chciałbym jednak skupić się na działaniach wojsk lądowych, w których komponent pancerno-zmechanizowany miał odgrywać kluczową rolę. W pierwszej fazie wojny obie strony prowadziły walki, opierając się na sprzęcie wykorzystującym technologie poradzieckie. Starcia na froncie skutkowały znacznymi stratami w sprzęcie pancernym po obu stronach. O ile Rosjanie stopniowo odbudowywali swoje zdolności bojowe dzięki mobilizacji przemysłu zbrojeniowego, o tyle Ukraińcy nie mieli takich możliwości z powodu rosyjskich uderzeń na ich infrastrukturę przemysłową.

    Autor. US Army Sgt. Cesar Salazar Jr., defense.gov, DoD

    Ukraina otrzymała jednak wsparcie sprzętowe z Zachodu, w tym ze Stanów Zjednoczonych. W ramach kilku zasadniczych pakietów dostarczono m.in. czołgi Leopard 2A6, Abrams M1A1 oraz Challengery 2. Wcześniej, w ramach pomocy wojskowej, przekazano również kilkaset czołgów i bojowych wozów piechoty konstrukcji poradzieckiej, pochodzących z zapasów armii europejskich – w tym również z Polski, która przekazała m.in. czołgi T-72 i PT-91.

    Wojna w Ukrainie skutecznie oddala w przeszłość zapowiadany od trzech dekad „zmierzch czołgów”. Czołg pozostaje nadal niezwykle skutecznym narzędziem walki, łączącym mobilność z siłą rażenia. Niemniej jednak, biorąc pod uwagę specyficzne warunki terenowe i klimatyczne WschTDW, w ramach NATO należy ponownie przeanalizować i zrewidować poglądy dotyczące przyszłości czołgów oraz bojowych wozów piechoty – przede wszystkim w kontekście ich mobilności.

    Reklama

    Przez blisko 30 lat w Polsce podejmowano inicjatywy mające na celu opracowanie krajowego czołgu. Można wymienić mniej lub bardziej udane próby, które – jak na swoje czasy – były rozwiązaniami prekursorskimi. Przykładami mogą być projekty Anders czy Gepard, a także wizjonerski model Concept 2000. Warto podkreślić, że inicjatywa zawsze wychodziła od polskich wojskowych, których celem było odejście od technologii poradzieckich. Znam kulisy tych wysiłków. Niestety, każda próba została zniweczona przez nieokreślone siły polityczne, które konsekwentnie torpedowały wszelkie krajowe inicjatywy.

      Każdy projekt polskiego czołgu zakładał konstrukcję wozu średniego, którego masa nie przekraczałaby 42–45 ton. Takie były założenia między innymi w przypadku Geparda. Wynikało to z doświadczeń oficerów polskich wojsk pancernych, którzy – jako specjaliści od WschTDW – powinni być w NATO naturalnymi ekspertami od działań w tym środowisku. Zakładano, że kluczową cechą polskich czołgów powinna być mobilność połączona z siłą rażenia.

      W praktyce okazało się jednak, że jedyną realną drogą modernizacji polskich wojsk pancernych stał się zakup ciężkich czołgów Leopard 2A4 i 2A5, co wiązało się z wycofaniem najstarszych wersji T-72, pochodzących jeszcze z lat 70. XX wieku. Kolejnym krokiem była decyzja o zakupie Abramsów. Trzeba jednak zaznaczyć, że to nadal czołgi ciężkie, a przy tym bez realnych korzyści dla polskiego przemysłu zbrojeniowego. Pomimo wielokrotnych prób, Polsce odmawiano dostępu do technologii.

      Przełomu oczekiwano w momencie podjęcia decyzji o zakupie czołgów K2 oraz o transferze technologii do polskiego przemysłu. Mimo to przez blisko cztery lata nie podjęto żadnych działań, które umożliwiłyby rozpoczęcie produkcji K2 w Polsce. Czy i w tym przypadku działały te same „tajemne siły”, które wcześniej pogrzebały projekty krajowego czołgu?

        Rekomendacje

        1. Biorąc pod uwagę doświadczenia ukraińskich pancerniaków, należy przede wszystkim dążyć do posiadania czołgów o mniejszej masie niż na przykład Abramsy – co zresztą podkreślają sami Amerykanie, formułując wymagania dla przyszłej wersji Abramsa M1A3. Zakładam, że Leopardów 2A8 nie rozważa się już jako kolejnej alternatywy dla polskich wojsk pancernych.
        2. Aby stworzyć z czołgu skuteczne narzędzie do gromienia przeciwnika, należy skorzystać z podpowiedzi generała Pattona: „…piechota wyzwala ruch czołgów…”. To ponadczasowa zasada, ponieważ odnosi się do potrzeby tworzenia czołgom odpowiedniego środowiska walki, w którym bierze udział cały wachlarz broni towarzyszących, którego zakres dynamicznie się poszerza, obejmując między innymi drony i systemy antydronowe.
        3. Biorąc pod uwagę doświadczenia z Ukrainy, należy już w czasie pokoju przeprowadzić pogłębione analizy teatrów działań, aż do poziomu taktycznego, w zakresie możliwości użycia formacji ciężkich czołgów.
        Reklama
        WIDEO: Burza w Nowej Dębie. Polskie K9 na poligonie
        Reklama

        Komentarze (3)

        1. mobilnyPL

          Zgadzam się. Nawet Amerykanie chcą odchudzenia nowego Abramsa. Ukraińcy to potwierdzają że jest na tamten teren poprostu za ciężki. Wojna na Ukrainie niczego nie udowadnia (poza demonizacja pola walki) to wojna dwóch archaicznych armii w której żadna nie ma wyraźniej przewagi nad drugą stroną. NATO tak nie walczyć nie będzie. Dlatego uważam że nasz Borsuk idealnie wpasowuje się w tę doktrynę czyli walki manewrowej. Oczywiście potrzeba ASOP bms zagłuszarki kamuflażu oraz opracowania dodatkowych modułów opancerzenia ale sama koncepcja npBWP jest słuszna. Wiele zależy od materiałów z których ów pancerz będzie się składał no ale to jest kwestią otwartą. Co do cBWP toni owszem ale tylko dla ciężkich brygad z Abramsami. Podobno w WP potrzeba ok 700 takich pojazdów.

        2. Pucin:)

          Zatem pozostaje jedynie kopia japońskiego czołgu Typ-10.

        3. OptySceptyk

          Rozumiem, że przedstawiony zakres masowy czołgu wynika z właściwości terenu, ale jak to się ma do możliwości stworzenia sensownego pojazdu o takiej masie łączącego ruch, siłę ognia i ochronę? Uważam, że bez ASOP lub pancerza reaktywnego zdolnego do zwalczania pocisków APFSDS nie da się tego zrobić. Ewentualnie, gdyby się udało z załogą dwuosobową... Czyli, tak czy inaczej, skazani jesteśmy na radykalne rozwiązania techniczne. Gdyby zrobić nowy czołg za pomocą dostępnych aktualnie technologii to zapewne wyjdzie coś w rodzaju proponowanego demonstratora Abramsa.

        Reklama