- Wiadomości
Brygada NATO w Polsce i w państwach bałtyckich?
NATO planuje rozmieszczenie w Polsce, na Litwie, Łotwie i Estonii około czterech tysięcy żołnierzy – donosi The Wall Street Journal. Łącznie na „wschodnią flankę” miałaby więc trafić formacja wielkości jednej brygady.

Jak donosi The Wall Street Journal, w ramach wzmocnienia obecności wojskowej Paktu Północnoatlantyckiego w Europie Środkowo-Wschodniej w Polsce, na Litwie, Łotwie i Estonii przewiduje się rozmieszczenie jednostek NATO wielkości batalionów, liczących do około tysiąca żołnierzy każda. „Ogólną wielkość” formacji, jaka zostanie rozlokowana w Europie Środkowo-Wschodniej miał potwierdzić zastępca sekretarza obrony USA Bob Work.
Kierunkowa decyzja o ustanowieniu obecności bojowych jednostek Sojuszu Północnoatlantyckiego w Europie Środkowo-Wschodniej została podjęta na spotkaniu ministrów obrony NATO w lutym br. O rozlokowanie jednostek wielkości batalionów wnioskowały wcześniej w Sojuszu Północnoatlantyckim m.in. Litwa, Łotwa i Estonia. Obecnie w tych państwach rozmieszczone są w celu prowadzenia ćwiczeń pododdziały US Army, najczęściej wielkości kompanii, okresowo wzmacniane przez europejskich sojuszników.
„The Wall Street Journal” donosi, że formowane przez NATO jednostki będą mieć charakter „wielonarodowy”, co jest zbieżne z ustaleniami z lutego br. Wskazuje jednocześnie że miałyby być tworzone (dowodzone) przez Stany Zjednocznone (dwa bataliony), Wielką Brytanię i Niemcy. Wiadomo, że wzięcie udziału w rotacyjnej obecności na „wschodniej flance” zadeklarowały też państwa Grupy V4.
Informacje o planach ciągłego rozmieszczenia w Europie Środkowo-Wschodniej brygady wojsk NATO (na zasadzie rotacyjnej) pojawiały się już wcześniej. Według niektórych doniesień bierze się też pod uwagę rozlokowanie dwóch jednostek tego typu. Ostateczne decyzje dotyczące zakresu obecności wojskowej na „wschodniej flance” zostaną najprawdopodobniej podjęte na szczycie Paktu w Warszawie.
Rozlokowanie w każdym z państw bałtyckich oraz w Polsce batalionów wojsk NATO, przygotowanych do operacji bojowych (a nie tylko do ćwiczeń) pozwoliłoby na wejście wojsk sojuszniczych do operacji w zasadzie w momencie rozpoczęcia konfliktu. Batalionowa grupa bojowa jest bowiem często uznawana za najmniejszą jednostkę, zdolną do samodzielnych działań. Oznaczałoby to też wzmocnienie potencjału – głównie Litwy, Łotwy i Estonii, z uwagi na ograniczone możliwości armii tych państw.
Z drugiej jednak strony taka formacja mogłaby nie okazać się wystarczającym wzmocnieniem dla sił zbrojnych państw regionu w wypadku konieczności odparcia pełnoskalowego ataku zbrojnego, uwzględniając czas potrzebny na wprowadzenie sił wzmocnienia. W niedawnej analizie RAND wykazano niedawno, że dla prawidłowego zabezpieczenia „wschodniej flanki” NATO powinno być zdolne do rozmieszczenia przed wybuchem ewentualnego konfliktu aż siedmiu dodatkowych brygad, w tym trzech pancernych.
Z punktu widzenia bezpieczeństwa krajów regionu korzystniejsze byłoby więc rozlokowanie większych sił (nawet uwzględniając skrócony czas reagowania elementów Sił Odpowiedzi NATO czy wojsk US Army). Sama obecność jednostek bojowych będzie jednak mieć wymiar odstraszający, gdyż przyczynia się do dodatkowego uwiarygodnienia gwarancji bezpieczeństwa składanych przez uczestniczące państwa. O rozwiązanie podobne do opisywanego przez „WSJ” apelowali np. prof. Zbigniew Brzeziński, czy Jeffrey Rathke z amerykańskiego think-tanku CSIS.
Czytaj więcej: NATO-wski zwrot na wschód. Konieczne "twarde" zdolności [KOMENTARZ]
WIDEO: Rakietowe strzelania w Ustce. Patriot, HOMAR, HIMARS