- W centrum uwagi
- Wiadomości
Amerykańska marynarka wkracza w erę bezzałogowych okrętów
Amerykańska marynarka wojenna rozesłała zaproszenie do składania ofert na średniej wielkości bezzałogowe pojazdy nawodne. Na stanie US Navy już niedługo mogą się więc pojawić działające w dużej części autonomicznie okręty bez stałej załogi, o długości większej nawet niż 50 m.

Z zapytania o propozycję RFP (Request for Proposal) w sprawie rozwoju średnich dronów powierzchniowych MUSV (medium unmanned surface vehicle) wynika, że marynarka wojenna USA chciałaby pozyskać pływające jednostki nawodne zdolne do samodzielnego prowadzenia nawigacji i realizowania różnego rodzaju operacji w oddaleniu od własnych baz. Rozwiązanie ma mieć z założenia konstrukcję modułową tak, by poprzez wymianę wyposażenia można było zabezpieczyć szeroki zakres zadań: od typowych misji patrolowych i eskortowych, poprzez wykrywanie i niszczenie min, po fizyczne zwalczanie zagrożeń takich jak inne, niewielkie jednostki nawodne i drony powietrzne, również działające w roju.
Jednostka pływająca spełniająca takie wymagania stanie się więc automatycznie doskonałym środkiem przede wszystkim do zabezpieczenia własnych sił nawodnych w misjach ekspedycyjnych, tworząc razem z doraźnie wysyłanym lotnictwem zewnętrzny pierścień ochronny.
Amerykanie korzystali tu niewątpliwie z doświadczeń uzyskanych podczas realizacji programu „Sea Hunter”, w ramach którego opracowano bezzałogowy trimaran do zwalczania okrętów podwodnych o długości 40 m i wyporności 145 ton. Już ta jednostka opracowywana pod nadzorem amerykańskiej agencji zaawansowanych projektów obronnych DARPA (Defense Advanced Research Projects Agency), miała możliwość autonomicznego działania (bez uzupełniania zapasów) na morzu przez 90 dni z możliwością rozwijania prędkości maksymalnej 27 w.

Przetarg, w którym ma zostać wyprany dostawca prototypu średniego, bezzałogowego pojazdu nawodnego MUSV (o długości od 12 do 50 m) z opcją jego rozszerzenia o zamówienie kolejnych takich jednostek ma się rozpocząć jeszcze w roku finansowym 2019 r. Sam kontrakt ma zostać podpisany w pierwszym kwartale 2020 roku.
Tak szybkie tempo działania ostatecznie zaprzecza wszystkim tym specjalistom, którzy uważali, że na budowę w Stanach Zjednoczonych floty bezzałogowych okrętów jest jeszcze za wcześnie. Amerykanie są świadomi, że stały nadzór nad obszarami morskimi za pomocą załogowych jednostek pływających lub statków powietrznych jest niemożliwy, ze względu na koszty. Dlatego chcą się posiłkować dronami, które nie tylko że są tańsze w eksploatacji, ale również zapewniają bezpieczeństwo ludziom (np. podczas działań na akwenach zagrożonych minami).
Systemy w pełni autonomiczne nie popełniają dodatkowo błędów ludzkich i wybierają zawsze taka formę działania (prędkość, trasę pływania, kierunek manewrów, itd.), by do minimum ograniczyć niebezpieczeństwo kolizji. Zderzenia okrętów amerykańskich (i nie tylko) wyraźnie pokazują, że w przypadku ludzkiej obsady mostka, taki sposób działania wcale nie musi być regułą.
WIDEO: Rakietowe strzelania w Ustce. Patriot, HOMAR, HIMARS