Mijający rok był pod wieloma względami trudny dla procesu modernizacji technicznej Wojska Polskiego. Z jednej strony podpisano kontrakt na myśliwce F-35, podjęto też ważne kroki w wielu innych kluczowych programach. Z drugiej jednak decyzji kluczowych dla obrony powietrznej Polski wciąż nie ma, a nad MON wisi widmo spowolnienia programów modernizacyjnych w związku z kryzysem spowodowanym pandemią koronawirusa.
Mijający rok pod wieloma względami wyróżniał się, jeśli chodzi o przebieg procesu modernizacji technicznej Sił Zbrojnych RP. Podjęte w 2020 roku decyzje będą wywierać wpływ na proces rozwoju zdolności Wojska Polskiego przez kilka dekad. Mowa tutaj przede wszystkim o kontrakcie na F-35 w ramach programu Harpia. Nieco „w cieniu” zakupu tych maszyn kilka ważnych programów, dotyczących m.in. modernizacji Wojsk Lądowych odnotowało znaczące postępy, a podczas konferencji Defence24 Day minister Błaszczak zapowiedział utworzenie Agencji Uzbrojenia mającej w sposób systemowo usprawnić proces modernizacji.
Z drugiej strony, kluczowych programów dotyczących zapewnienia Siłom Zbrojnym obrony powietrznej i świadomości sytuacyjnej nie udało się sfinalizować, a o tym jak są istotne świadczył chociażby przebieg konfliktu w Górskim Karabachu. Niewiadomą jest też, czy uda się zapewnić odpowiednie finansowanie potrzeb armii, zważywszy na kryzys spowodowany pandemią (choć trzeba dodać, że w 2020 roku MON otrzymał dodatkowe 3 mld złotych, co w krótkim terminie może pozwolić załatać „luki” spowodowane pandemią). Jaki więc był rok 2020 dla modernizacji?
- Kontrakt na Harpię
Pod koniec stycznia 2020 roku podpisano umowę na dostawę dla Sił Powietrznych RP myśliwców V generacji F-35A. Za 4,6 mld dolarów Polska ma otrzymać 32 samoloty wraz z pakietami szkoleniowym oraz wsparcia eksploatacji, włącznie z nowoczesnymi symulatorami Full Mission Simulator czy systemem logistycznego wsparcia ALIS. Pierwsze myśliwce pojawią się w kraju w 2026 roku, a dwa lata później polskie F-35 uzyskają wstępną gotowość operacyjną. Nowe maszyny zastąpią przestarzałe MiG-29 i Su-22, zapewniając Siłom Zbrojnym RP zupełnie nowe zdolności (choć teoretycznie do zastąpienia pozostanie jeszcze jedna eskadra starszych maszyn). W celu wprowadzenia F-35 na wyposażenie niezbędne będzie jednak przeznaczenie kolejnych środków na infrastrukturę (0,8-1,7 mld zł wg szacunków MON) oraz uzbrojenie (kwota może wynieść kilka mld złotych).
Czytaj też: F-35 dla polskich pilotów [Defence24 TV]
Skuteczne wykorzystanie F-35, zbudowanego od podstaw do działania w środowisku sieciocentrycznym, będzie jednak wymagało inwestycji w szereg innych systemów walki, jak choćby obronę powietrzną, wskazana byłaby też modernizacja posiadanych F-16 itd. Jednocześnie kontrakt na myśliwce finansowany jest w ramach budżetu MON. To z kolei rodzi pytania o to, czy ten niewątpliwie ambitny program zostanie w pełni wykorzystany oraz czy jego realizacja nie zahamuje innych kluczowych projektów. Programowi Harpia nie towarzyszy offset, co MON tłumaczył zamkniętym charakterem programu, deklarując jednocześnie chęć przystąpienia do programu myśliwca bezzałogowca nowej generacji Harpi Szpon.
- Obrona powietrzna – bez przełomu
W 2020 roku nie udało się natomiast dokonać przełomu w dwóch największych programach obrony powietrznej: Wisła i Narew. Jeśli chodzi o ten pierwszy, nadal trwają negocjacje w sprawie umów wykonania zobowiązań offsetowych. To w pewien sposób, niejako automatycznie wstrzymuje realizację drugiego etapu obrony powietrznej średniego zasięgu, bo podjęcie decyzji przed zamknięciem drugiego etapu postawiłoby stronę polską na niekorzystnej pozycji negocjacyjnej. Nie ma też decyzji w sprawie programu obrony powietrznej krótkiego zasięgu Narew, który ma – jak się zakłada – być realizowany ze znacznie większym udziałem polskiego przemysłu, niż w wypadku Wisły. Inspektorat Uzbrojenia wypracował rekomendacje w tym zakresie, ale nadal formalnie nie zakończono fazy analityczno-koncepcyjnej, nie rozpoczęto też postępowania na pozyskanie systemu. Program Narew ma szeroki zakres, dotyczy pozyskania kilkunastu baterii i (według różnych szacunków) nawet do 2 tys. rakiet ziemia-powietrze, a to przekłada się na celowość szerokiej współpracy przemysłowej.
Z pewnością projekt ten cechuje duży stopień skomplikowania, bo będzie używany w kilku rodzajach Sił Zbrojnych i będzie miał współdziałać zarówno z systemami Wojsk Lądowych (Poprad, przyszła SONA), jak i z zestawami IBCS/Patriot w Siłach Powietrznych, kluczowe są wybór rakiety i systemu dowodzenia. Wszystko to nie zmienia faktu, że opóźnianie decyzji w sprawie Narwi powoduje, iż Wojsku Polskiemu brakuje kluczowego komponentu obrony powietrznej. Obecne zdolności opierające się na posowieckich systemach są całkowicie niewystarczające, a zagrożenie ze strony potencjalnego przeciwnika wciąż rośnie. Z coraz większym ryzykiem wiąże się też codzienna eksploatacja starych zestawów. W październiku 2020 roku po awarii jednego z pojazdów wchodzącego w skład dywizjonu rakiet Newa-SC doszło do wypadku, w następstwie którego śmierć poniósł jeden z żołnierzy jednostki podległej 3. Warszawskiej Brygadzie Rakietowej Obrony Powietrznej.
Narew niezbędna jest zarówno do osłony wojsk, jak i np. baz lotniczych, służących nie tylko własnemu ale i sojuszniczemu lotnictwu oraz siłom wzmocnienia. Można nawet postawić tezę, że znaczenie tego programu jeszcze wzrosło po zawarciu umowy o rozszerzonej współpracy wojskowej ze Stanami Zjednoczonymi. Rozbudowywanym obiektom trzeba będzie zapewnić obronę, a USA same dopiero odtwarzają swoje „dolne piętro” obrony powietrznej po latach cięć i nie można zakładać, że odpowiedni potencjał da strona amerykańska. Jeśli chodzi o obronę powietrzną bardzo krótkiego zasięgu, to planowo realizowano dostawy zestawów Poprad do Wojsk Lądowych, a producent – PIT-RADWAR – przedstawił koncepcję jego modernizacji poprzez integrację z zestawem antydronowym, a także pociskami o większym zasięgu. Rozpoczęto też dostawy zestawów Pilica do jednostek Sił Powietrznych oraz dialog techniczny na system osłony wojsk pancernych Sona ze zdolnością C-RAM.
- Problemy ze świadomością sytuacyjną
Mijający rok nie przyniósł też oczekiwanych umów na dostawy systemów Rosomak BMS oraz bezzałogowców klasy mini typu Wizjer. Co więcej, jak informował Defence24.pl, w projekcie bezzałogowca klasy taktycznej typu Orlik konieczne okazało się wprowadzenie zmian w konstrukcji płatowca, co najprawdopodobniej będzie skutkowało jego opóźnieniem. Nie ma też informacji o planach zamówienia kolejnych bezzałogowców FlyEye dla przezbrajanej w coraz bardziej efektywne środki ogniowe artylerii, pomimo że są sprawdzone w warunkach bojowych i uznawane za jeden z podstawowych środków rozpoznania artyleryjskiego (z programów Wizjer i Orlik ich producent, Grupa WB, podobnie jak wszystkie inne podmioty prywatne, została wyłączona.
Czytaj też: Bezzałogowy Orlik na zakręcie
Opóźniła się również – oficjalnie z uwagi na pandemię koronawirusa – dostawa lekkich pojazdów dla rozpoznania Żmija, nie ma też informacji o zamówieniu nowych wozów rozpoznawczych Rosomak-R1/R2. Bilans mijającego roku, jeśli chodzi o środki zapewniające Siłom Zbrojnym świadomość sytuacyjną, jest więc ujemny, i nie zmieniają go zawarcie umowy na dostawy niewielkiej liczby bezzałogowców Ważka, rozpoczęcie – po latach analiz – postępowania na maszyny Gryf, czy przetargów na systemy analiz danych z rozpoznania typu Sowa i Pająk. Sytuacja Sił Zbrojnych RP, jeśli chodzi o środki rozpoznania oraz zarządzania walką pozostaje niekorzystna i rok 2020 nie przyniósł tutaj oczekiwanych zmian.
- Na lądzie – powoli do przodu…
W 2020 roku miało miejsce szereg wydarzeń, które mogą w niedalekiej przyszłości zaowocować wzmocnieniem zdolności Wojska Polskiego do działań w wymiarze lądowym. Kontynuowano dostawy haubic Krab, zamówiono też dodatkowe moździerze Rak wraz z artyleryjskimi wozami dowodzenia, wozy dowodzenia na bazie KTO, karabiny Grot czy transportery Rosomak-S. Kilka innych, ważnych projektów zaliczyło jednak w czasie mijającego roku „kamienie milowe”. To m.in. rozpoczęcie dostaw czołgów Leopard 2PL, gdzie udało się przełamać trwający przez lata impas. Program wieży ZSSW-30 przeszedł serię ważnych badań, włącznie ze strzelaniami z ppk Spike-LR i możliwe, że w przyszłym roku ruszy ich produkcja dla KTO Rosomak (pierwsze próby przeszedł też BWP Borsuk, który ma otrzymać wieżę w drugiej kolejności). Przeprowadzono również z powodzeniem zaawansowane testy polskiego ppk Pirat czy Amunicji Precyzyjnego Rażenia kalibru 155 mm.
Fazę badań kwalifikacyjnych zakończyła już formalnie docelowa amunicja odłamkowo-burząca do moździerza Rak. Jeżeli te środki rażenia uda się wprowadzić na uzbrojenie w dużej ilości i z powodzeniem, będzie to istotne wzmocnienie potencjału Wojska Polskiego, m.in. jeśli chodzi o system obrony przeciwpancernej. W zakresie obrony ppanc. podpisano też umowę na dostawę pierwszej partii ppk Javelin dla WOT. Nie udało się natomiast nawet rozpocząć postępowania na jednorazowy granatnik przeciwpancerny Grot, a analizy wciąż trwają, co rodzi wiele pytań o funkcjonowanie systemu pozyskiwania i możliwość realizacji zakupu prostego przecież w sumie sprzętu (niezbędnego zarówno Wojskom Lądowym, jak i WOT). Warto wspomnieć o jeszcze jednym kontrakcie – związanym jednak raczej z codzienną służbą żołnierzy, niż działaniami bojowymi.
Mowa o zakupie dużej partii samochodów Ford Ranger dla WP, które częściowo zastąpią przestarzałe Honkery. To efekt programu Mustang. Jest on realizowany w zmienionym kształcie w stosunku do pierwotnych założeń, co wśród komentatorów wywołało wiele kontrowersji. Tyle, że tych pierwotnych założeń nie spełniał w zasadzie żaden gotowy i produkowany seryjnie pojazd, bo obecnie dostarczane „wojskowe” samochody 4x4 mają zupełnie inną filozofię projektowania, niż przyjęto w wypadku wymagań na Mustanga. Dlatego nie powinno się samego zakupu oceniać negatywnie, a „otoczenie” takiego a nie innego przebiegu programu Mustang i potrzeby wojska, jeśli idzie o pojazdy 4x4 oraz możliwości ich spełnienia będą przedmiotem publikacji na Defence24.pl w nadchodzącym roku.
- Agencja Uzbrojenia
Podczas konferencji Defence24 DAY szef MON Mariusz Błaszczak przedstawił założenia powołania Agencji Uzbrojenia, instytucji mającej koordynować cały proces pozyskiwania sprzętu wojskowego i uzbrojenia. Utworzenie takiej instytucji i reforma procesu pozyskiwania są niezbędne, aby mógł on odbywać się sprawnie, bo wcześniej często był hamowany nawet nie przez brak środków finansowych, co właśnie zawiłe procedury i przepisy. Obecnie niezbędne jest uzgodnienie ostatecznego projektu ustawy, a następnie wdrożenie go po akceptacji parlamentu i prezydenta. Powstanie Agencji Uzbrojenia da szanse na jakościową zmianę w procesie pozyskiwania sprzętu, ale jednocześnie musi odbyć się w sposób skuteczny i zarazem pozwalający zachować ciągłość realizacji istniejących programów modernizacyjnych.
Tak do tej kwestii odnosił się w wywiadzie dla Defence24.pl szef MON Mariusz Błaszczak: „Chciałbym, aby ustawa o Agencji Uzbrojenia znalazła się w pakiecie legislacyjnym uzgadnianym na forum Komitetu Rady Ministrów do spraw Bezpieczeństwa Narodowego i spraw Obronnych. Projekt ustawy powołującej Agencję Uzbrojenia nie będzie się zasadniczo różnił od założeń, które przedstawiłem na tegorocznym Defence24 Day. Mój plan zakłada, że w przyszłym roku rozpocznie się rzeczywista faza zmian”.
- Finansowanie obronności
Bieżący rok to również ważne rozstrzygnięcia, jeżeli chodzi o finansowanie procesu modernizacji technicznej, jak i całej polskiej obronności. Wybuch pandemii koronawirusa i związany z nią kryzys gospodarczy przełoży się na wolniejszy wzrost PKB, będącego ustawową bazą wydatków obronnych, przynajmniej w najbliższych latach. Z drugiej strony, przeznaczenie dodatkowych 3 mld złotych na Fundusz Modernizacji Sił Zbrojnych powinno pozwolić częściowo „zamortyzować” krótkoterminowe skutki pandemii. W mijającym roku przyjęto także Strategię Bezpieczeństwa Narodowego, która zakłada przyspieszenie tempa zwiększania wydatków obronnych do 2,5 proc. PKB, tak aby osiągnąć ten pułap nie w 2030, jak przewidują obecne przepisy, a w 2024 roku. To mogłoby stanowić znaczące wsparcie dla obronności, ale kwestia realnego wdrożenia ustaleń SBN w zakresie finansowania obronności jest otwarta. Należy pamiętać, że po zakontraktowaniu myśliwców F-35 budżet obronny znalazł się w pewnym sensie pod presją, więc dodatkowe środki są potrzebne resortowi obrony, jeśli weźmiemy pod uwagę konieczność realizacji szeregu zadań związanych z modernizacją, które jeszcze nie zostały rozpoczęte.
- Zmiany w strukturach przemysłu zbrojeniowego
Innym czynnikiem, który wpływał na proces modernizacji w 2020 roku były zmiany w nadzorze nad państwowym przemysłem zbrojeniowym, do którego trafia zdecydowana większość zamówień kierowanych do polskich firm. W końcu 2019 roku trafił on pod nadzór resortu aktywów państwowych, kierowanego przez Jacka Sasina, a wcześniej nadzorowany był przez resort obrony. Wiceminister aktywów państwowych Zbigniew Gryglas zapowiedział wdrożenie programu sanacji przemysłu zbrojeniowego. Za 2019 rok PGZ poniosła stratę w wysokości ponad 1,2 mld zł, co jednak było wynikiem głównie odpisów aktualizujących wartość certyfikatów funduszu MARS FIZ i posiadanych akcji, przy czym takie zdarzenia – co do zasady – mają charakter jednorazowy.
W wywiadzie dla Defence24.pl prezes Grupy mówił: „Zdecydowanie 2020 rok był lepszy dla całej grupy niż 2019. Wiele zakładów poprawiło swoje wyniki finansowe, lepiej poszło wykonanie kontraktów, w zdecydowanej większości zrealizowaliśmy zadania terminowo albo przed terminem”. PGZ potrzebuje jednak nowych zamówień, szczególnie biorąc pod uwagę fakt, że wiele z umów wieloletnich zawartych przez Grupę i/lub spółki będzie w najbliższym czasie dobiegać końca. Finalizowane są też prowadzone prace rozwojowe (np. dotyczące radarów, wieży bezzałogowej i nowoczesnej amunicji), co z jednej strony każe postawić pytanie o wdrożenie tych projektów do produkcji, z drugiej – o podjęcie kolejnych projektów, tak by za 7-10 lat wdrażać je do produkcji (co wymaga zdefiniowania przez armię potrzeb, uzgodnienia ich realizacji, no i oczywiście finansowania). Nie do końca jest też rozwiązana sprawa nadzoru nad PGZ, bo jedna z koncepcji powołania Agencji Uzbrojenia przewiduje sprawowanie nadzoru przez MON (za pośrednictwem AU), a druga – pozostawienie stanu obecnego, czyli nadzór resortu aktywów państwowych.
Co dalej?
Rok 2020 był więc pod wieloma względami trudny dla modernizacji Wojska Polskiego. Z jednej strony podpisano umowę na myśliwce nowej generacji, a wiele prac związanych z uzbrojeniem Wojsk Lądowych poszło „do przodu”. Z drugiej – cały czas nierozwiązana jest kwestia warstwowej obrony powietrznej (II faza Wisły, Narew), a wydarzenia jakie miały miejsce w mijającym roku (zakup F-35, umowa ze Stanami Zjednoczonymi) de facto spowodowały jeszcze wzrost jej znaczenia. Bez tych zdolności trudno mówić o odpowiednim zabezpieczeniu infrastruktury i dla F-35 i dla wojsk sojuszniczych. Dlatego to obrona powietrzna cały czas pozostaje wyzwaniem „nr 1” modernizacji. Wojsko nadal nie zdołało sfinalizować kluczowych zakupów systemów dowodzenia i bezzałogowców, podobnie zresztą jak np. programów pozyskania i modernizacji śmigłowców dla Lotnictwa Wojsk Lądowych, czy okrętów dla Marynarki Wojennej.
W przyszłym roku kluczowe dla procesu modernizacji będzie kilka czynników. Pierwszym jest finansowanie, bo ono jest podstawą i fundamentem do dalszego rozwoju zdolności Sił Zbrojnych RP. Na drugim miejscu – w powiązaniu z pierwszym – znajduje się modernizacja obrony powietrznej. Dalsze odkładanie decyzji w tym zakresie ma znaczący i negatywny wpływ nie tylko na zdolności polskiej armii, ale i możliwości przyjmowania sojuszniczych sił wzmocnienia. Kolejnymi wyzwaniami będą utworzenie Agencji Uzbrojenia oraz przełamanie impasu w związku z pozyskiwaniem systemów dowodzenia i obserwacji. Z drugiej strony, jeśli w 2021 roku ostatecznie uda się zakończyć kluczowe (przede wszystkim dla Wojsk Lądowych) prace rozwojowe i „przekuć” je w zamówienia, może stanowić on początek dla tak potrzebnego impulsu modernizacyjnego.
poko
Jaki kraj i klasa polityczna taka modernizacja i brak profesjonalizmu.
Loko
My tu sobie piszemy na darmo. Demontaż trwa i będzie trwał doputy dopuki za sterami siedzi ta wataha.
Kolia
Nasza armia się nie liczy.Artyleria ma zasięg 40 km,nie mamy czym się odgryźć przeciwnikowi im głębiej tym tylko gorzej. Dostalibyśmy baty od np. Białorusi. Przez te lata nic konkretnego nie zrobili, złodzieje.