Przemysł Zbrojeniowy
Remontowa Shipbuilding gotowa do budowy kolejnych okrętów. Prezes Ryngwelski o realizacji programu Kormoran II [WYWIAD]
Defence24.pl rozmawia z Marcinem Ryngwelskim - Prezesem Zarządu stoczni Remontowa Shipbuilding w Gdańsku na temat powodów przesunięcia terminu przekazania niszczycieli min „Albatros” i „Mewa” oraz postępów w programie Kormoran II.
Maksymilian Dura: Panie Prezesie, prace stoczniowe nad okrętem ORP „Kormoran” są realizowane terminowo. Co więcej, gdy 5 grudnia 2018 roku uroczyście „położono stępkę” pod pierwszą jednostkę „Albatros” nawet wyprzedzono harmonogram prac. Co się więc stało, że w ciągu dwóch lat mogło powstać obecne, roczne opóźnienie?
Marcin Ryngwelski, Prezes Zarządu stoczni Remontowa Shipbuilding: Na to składają się różne czynniki, chociaż „opóźnienie” w ogóle nie jest tutaj właściwym sformułowaniem. W przypadku tej Umowy nie ma ani opóźnienia ani zwłoki.
By to wyjaśnić, zacznijmy jednak od początku.
Przypomnijmy, że 17 listopada 2017 roku przekazaliśmy pierwszego Kormorana II projektu 258 i dziesięć dni później podniesiono na tym okręcie banderę - w dzień święta Marynarki Wojennej. Od tamtego momentu zaczęły się tzw. badania eksploatacyjno-wojskowe. I tak naprawdę dopiero wtedy (ponieważ to była praca rozwojowa) załoga na ORP „Kormoran” poznawała ten okręt, zgrywała się jako załoga i odkrywała wszystkie te rzeczy z uwagami, które po przejściu całej ścieżki opiniowania zgodnie z procedurami zawartymi w umowie, spowodowały wprowadzenie trzech aneksów do umowy z 27 grudnia 2017 roku.
Pierwszy aneks został popisany już po roku, czyli 27 grudnia 2018 roku, drugi 22 stycznia 2020 roku, a trzeci 14 sierpnia 2020 roku. Dlatego tak naprawdę nie ma w ogóle mowy o jakichkolwiek opóźnieniach z tytułu budowy, bo oczywiście jednostki druga i trzecia są jednostkami seryjnymi, ale nie oszukujmy się, będą się one różnić od prototypu. To wszystko jest wynikiem tzw. „wniosków o odstępstwo”, które powstały po przeprowadzeniu przez wojsko badań eksploatacyjno-wojskowych. I te „wnioski o odstępstwo” zostały później poparte w umowie aneksami, które są fragmentem umowy.
Na dzień dzisiejszy mamy taką sytuację, że „Albatros” zgodnie z trzecim aneksem i z tymi modyfikacjami, które wprowadziła Marynarka Wojenna rękami Inspektoratu Uzbrojenia, ma zostać przekazany 30 listopada 2021 roku a „Mewa” - 31 marca 2022 roku. Powinno się więc mówić, że to jest właśnie zgodny z umową termin oddania okrętów seryjnych typu Kormoran.
Aneks jest przecież częścią składową umowy, jeżeli dwie strony się na to zgadzają. To jest poddawane kontroli służb, Prokuratorii Generalnej RP, itp. Przecież Inspektorat Uzbrojenia sam nie decyduje o wprowadzeniu zmian, bo nie może bez zgody Prokuratorii wprowadzać zmian powyżej miliona złotych. To idzie również na krąg decyzyjny do akceptacji poza Inspektoratem Uzbrojenia. I jeżeli nie ma żadnych przesłanek, że to jest niezgodne z umową i z polityką MON, to jak rozumiem poprawki są normalną rzeczą. Można aneksować każdą umowę jeżeli tego wymaga interes Zamawiającego lub nowy sprzęt. Pierwszy Kormoran przecież był budowany pięć lat temu. Przez pięć lat, co widać po sprzęcie komputerowym, telefonach i samochodach, świat się bardzo mocno zmienił.
Nie wiem więc, kto i dlaczego szerzy informacje, że dostawa nastąpi po terminie umownym, ponieważ formalnie nie ma to nic wspólnego z prawdą. Działamy zgodnie z umową i podpisanymi do niej aneksami. Marynarka Wojenna na etapie sprawdzania pierwszego okrętu wprowadza modyfikacje, zmienia pojazdy, uzbrojenie okrętu, dokłada sonar holowany, który trzeba zaznaczyć - był we wstępnych założeniach taktyczno-technicznych, chociaż na pierwszym okręcie go nie zainstalowano. Myślę, że Inspektorat Uzbrojenia lepiej wyjaśnił tę kwestię, bo o ile pamiętam na początku października 2020 roku był wydany komunikat Inspektoratu, w którym wyraźnie wskazano, że to przesunięcie terminu jest spowodowane zaimplementowaniem zaleceń wynikających z badań kwalifikacyjnych i badań eksploatacyjno-wojskowych.
Jednak ta implementacja zaleceń kosztuje dosyć drogo – 115 milionów złotych?
Kwota jest rzeczywiście dość duża, ale trzeba pamiętać, że na dzień dzisiejszy było tych zmian również bardzo dużo. Od momentu podpisania umowy 27 grudnia 2017 roku mamy już 160 „wniosków o odstępstwo”, z których zaakceptowano 86. Około 80 wniosków jest więc jeszcze w analizie. I tak naprawdę dzisiaj jest to dodatkowa kwota 115 milionów złotych na dwa okręty, ale może być dużo więcej. To jeszcze nie koniec.
Sam Pan Komandor doskonale wie, że jest Użytkownik, czyli załoga, jest też Gestor okrętu, którym jest Inspektor Marynarki Wojennej. Inspektorat Uzbrojenia jest tylko jakby zewnętrzną komórką MON-u do zamówień i działa tylko i wyłącznie na polecenie danego Rodzaju Sił Zbrojnych. Przecież to nie Inspektorat Uzbrojenia decyduje o tym, czy zmiany będą. One wynikają tylko i wyłącznie z wniosków zgłaszanych przez Gestora okrętu i Użytkownika razem.
Chciałbym jednak podejść do całej sprawy czysto teoretycznie i zapytać się, czy gdyby nie wprowadzano dodatkowych zmian i realizowano budowę „Albatrosa” i „Mewy” według dokumentacji do produkcji seryjnej zatwierdzonej w momencie podpisywania umowy 27 grudnia 2017 roku, to czy program „Kormoran II” byłby zrealizowany w założonym pierwotnie terminie?
Oczywiście, że tak. Tym bardziej, że dokumentacja jednostki seryjnej, czy raczej tak jak napisano w umowie „dokumentacja sprzętu wojskowego”, była gotowa w momencie podpisywania umowy, a więc harmonogram był przygotowany pod wskazywany właśnie w niej zakres prac.
Zalecenia wprowadzania poprawek pojawiły się później. Sonar holowany był proponowany w Założeniach Taktyczno-Technicznych i był do zastosowania na kolejnych jednostkach...
Ale czy on był rzeczywiście proponowany? Przecież z tego, co mi wiadomo na żadnym niszczycielu min na świecie nie ma w stałym wyposażeniu sonaru holowanego obserwacji bocznej. Stąd jest moje zdziwienie, skąd się wzięło nagle takie parcie i zmuszenie Was do dodatkowego zakupu, zmiany pokładu rufowego, przebudowania pawęży, wprowadzenia zmian w systemie dowodzenia i kierowania, itd. To są ogromne prace, które stawiają Wykonawcę w trudnej sytuacji, bo z zewnątrz wygląda to tak, jakby stocznia Remontowa Shipbuilding się nie "wyrobiła", a to jest nieprawda. Bo bez tych zmian zdążyli byście w terminie.
Oczywiście. Co więcej, w tej chwili jest taka sytuacja, że w umowie podpisanej 27 grudnia 2017 roku, tzw. „dokumentacja techniczna do produkcji seryjnej” była w ogóle załącznikiem do umowy. Byliśmy wtedy gotowi by zrobić okręty identyczne, do tego jakim jest pierwszy ORP Kormoran i dlatego były takie terminy. Gdyby nie te zmiany, terminy dostaw pozostałyby niezmienione.
Nie chcę obwiniać kogokolwiek. Nie chcę, żeby Inspektorat Uzbrojenia albo Marynarka Wojenna byli stawiani w złym świetle. Ale jest to naturalna kolej rzeczy. Zupełnie inna sytuacja jest w programie Holownik, gdzie od razu zamówiono sześć sztuk, gdzie były dokładne wymagania dotyczące np. uciągu na palu, do holowania bocznego i tych wszystkich innych parametrów, ale tu też w trakcie programu wiele rzeczy zostało zmienionych. Był zwiększony np. uciąg wciągarek. Holowanie boczne było tylko takim mglistym zapisem, a teraz stało się formalnym. To też było zresztą aneksowane.
I tak samo tutaj. Gdyby nie te zmiany, to tak naprawdę myślę, że ORP „Albatros” już by pływał na próbach.
Wracając do aneksów. Przesunięto w nich termin zdania „Albatrosa” na listopad 2021 roku, a więc jest już tylko trzynaście miesięcy na jego przekazanie. Tymczasem ja pamiętam, że próby „Kormorana” rozpoczęły się 30 lipca 2016 roku, a więc na przyjęcie okrętu do MW w listopadzie 2017 roku potrzeba było więcej, bo aż szesnaście miesięcy. A Wy jeszcze nie macie wszystkich systemów na pokładzie nie mówiąc o pływaniu. Dodatkowo sam Pan powiedział, że część tych zmian nie została jeszcze uzgodniona. Czyli Wy tak naprawdę nie wiecie, jak ten okręt będzie wyglądał na końcu. Czy uważa Pan więc, że ten nowy termin – 28 listopada 2021 roku jest realny?
Uważam, że jeżeli nie będzie większych zmian, takich „mocnych”, jest to realne. Nie ukrywamy, iż mamy nadzieję, że na drugim i trzecim Kormoranie, jako jednostkach seryjnych, nie będzie już tak rozległych prób, jakie przeprowadzono w ramach badań kwalifikacyjnych na pierwszym okręcie. Pierwsze zamówienie było pracą rozwojową, a ona ma zupełnie inną formułę.
Dwa kolejne niszczyciele min zostały zamówione ze wskazaniem Wykonawcy – konsorcjum jako jednostki seryjne. Powtarzam, takie badania jakie odbywały się w 2016 – 2017 roku, tu mam nadzieję nie będą miały miejsca. Oczywiście program badań i prób, z uwagi na wprowadzone zmiany, nie jest jeszcze uzgodniony do końca z MON. Jeżeli patrzymy na sposób w jaki są realizowane kolejne holowniki, to cykl był następujący: najpierw próby HAT, czyli na uwięzi, później SAT, czyli próby morskie (przeprowadzane przez stocznię we współudziale z towarzystwem klasyfikacyjnym i obserwatorami ze strony MON), a później próby zdawczo – odbiorcze razem z przedstawicielami strony wojskowej. Mam nadzieję, że z kolejnymi Kormoranami będzie dokładnie tak samo.
Problem polega jednak na tym, że liczba zmian, które już wprowadzono i się wprowadzi, oraz wielkość tych zmian powodują, ze tak naprawdę mamy do czynienia z drugim prototypem. Nakazano Wam przecież zmienić system dowodzenia i kierowania, system łączności, system obserwacji, zintegrowany mostek, rozgłośnie okrętową, wymieniono i dodano pojazdy podwodne, wymieniono system artyleryjski, zmodyfikowano system energetyczny. Jak Pan wspomniał nie ma nawet programu prób, a z jego szybkim opracowaniem mogą być trudności – co było widać na pierwszym Kormoranie.
Rzeczywiście, już nie ma Logistyki MW i Dowództwa MW. Jest to rozproszone, ale my nie zakładamy tak złego scenariusza. W najgorszych snach nie wyobrażamy sobie, żeby program prób na „Albatrosie” był taki sam jak na prototypie. Jaka byłaby wtedy różnica pomiędzy prototypem, a jednostką seryjną?
Rzeczywiście, dla całej – drugiej części programu Kormoran II - dużym problemem było ponowne wejście do konsorcjum wykonawczego PGZ Stocznia Wojenna. W przypadku pierwszego okrętu podział prac był już bardzo dobrze rozpisany i sprawdzony. Tak naprawdę zostaliśmy wtedy zmuszeni do przejęcia zakresu Stoczni Marynarki Wojennej w upadłości likwidacyjnej i później było to w naszych rękach. Natomiast teraz za zrobienie części z tych rzeczy odpowiada kto inny.
Warto zwrócić uwagę na podział procentowy prac przy poszczególnych okrętach w Konsorcjum. Umowa podpisana 23 września 2013 roku zakładała, że stocznia Remontowa Shipbuilding, jako lider Konsorcjum „weźmie” 62% wartości umowy, OBR CTM – 24,8%, a SMW w upadłości likwidacyjnej – 13%. Ostatecznie władze SMW podjęły decyzję o rezygnacji z tych prac, by skupić się na skończeniu „Ślązaka” i wtedy podział prac był już inny: Remontowa Shipbuilding – 75%, a OBR CTM – 25%. Większość zadania wraz z odpowiedzialnością była więc tak naprawdę w rękach lidera, a SMW w upadłości likwidacyjnej stała się tłem przy budowie prototypu.
Dzisiaj te proporcje się znowu zmieniły. Nie mieliśmy tu wyboru, bo wymagania Zamawiającego czyli MON były takie, że musi być PGZ Stocznia Wojenna. Zgodnie z zapisami umowy z 27 grudnia 2017 roku i późniejszymi aneksami, dotyczącymi funkcjonowania Konsorcjum, stocznia ta wróciła do wstępnego, dawnego podziału prac, wzięła więc łączność, nawigację i system uzbrojenia pokładowego.
Czytaj też: ORP „Kormoran” odsłania tajemnice [FOTO]
Przykładowo, jeżeli chodzi o łączność, zrezygnowano z firmy KenBIT i zdecydowano, że PGZ Stocznia Wojenna zrobi to sama z niemiecką firmą Rohde & Schwarz. To jest ich zakres odpowiedzialności i wykonawstwa. Inny przykład - PGZ Stocznia Wojenna podpisała umowę z dostawcą systemu nawigacyjnego – kanadyjską firmą OSI Maritime i na to też nie mieliśmy wpływu. Zgodnie z zapisami umowy dotyczącej identyczności/unifikacji sprzętu, nie może on być gorszy – i tu założenie to zostało spełnione. PGZ Stocznia Wojenna przekonała więc Gestora Sprzętu i Zamawiającego, że system nawigacji OSI Maritime jest dużo lepszy od tego, który jest na ORP „Kormoran”.
W mojej ocenie dzisiejsze kierownictwo PGZ Stoczni Wojennej to fachowcy, którzy wiedzą, co robią.
A co z systemem artyleryjskim również zabezpieczanym przez PGZ Stocznia Wojenna. Armata 35 mm była przecież opracowywana pod niszczyciele min. Dlaczego więc teraz trzeba ją przerabiać?
Według mnie nie było to najkorzystniejsze rozwiązanie. Kiedy wymyślono, by armata KDA-35 była zamontowana na Kormoranach, plany tych okrętów jeszcze nie były gotowe. System artyleryjski był również w fazie prototypowej i testy w ramach pracy B+R realizowano dopiero na okręcie ORP „Kaszub”. Okazało się, że armata jaką tam zastosowano jest za ciężka na niszczyciel min i ma nieodpowiednie gabaryty, gdyby patrzeć na pierwszy niszczyciel min.
Zatrzymajmy się tutaj na chwilę. Armata morska 35 mm była od samego początku projektowana pod niszczyciele min. Jak to więc się stało, że teraz, gdy miała ona Wam zostać dostarczona, to okazuje się, że ona się na te okręty nie nadaje? Czy Was nie zaproszono do prac nad armatą? Budowano na okręty coś, co okazało się na tych jednostkach nieprzydatne?
Podsumowując. Armata 35 mm była testowana w ramach pracy badawczo-rozwojowej na ORP „Kaszub” i okazało się, że jest za ciężka i złe są również jej gabaryty jeżeli chodzi o pierwszy niszczyciel min. Żeby ją zamontować na drugim i trzecim okręcie seryjnym trzeba ją automatycznie przerobić, odchudzić, pozbawić mas ferromagnetycznych, zmienić różne rzeczy, żeby ją można było w ogóle użyć. My w ramach aneksu na temat armaty, podpisanego w styczniu br., staramy się dostosować okręt. Robimy nowy fundament i całe usztywnienie pod pokładem, aby nawet tę odchudzoną armatę zamontować.
To w takim razie przejdźmy do innego problemu, który może wydłużyć termin oddania okrętu – do systemu łączności. Czy dopuszczacie możliwość oddania okrętu również bez sprawdzonego systemu łączności i dopiero późniejsze jego dołożenie?
Dobrze, że Pan zauważył, iż dostawa systemu łączności jest w zakresie PGZ Stocznia Wojenna. Oni robią go od początku i testują. Z punktu widzenia formalnego, między 12 a 15 października br. odbierany był etap VI programu budowy dwóch seryjnych okrętów w programie Kormoran II. Rozliczyliśmy go, ale jako lider Konsorcjum zrobiliśmy to u siebie. W przypadku pozostałych konsorcjantów musimy natomiast zakładać, że skoro przedstawiciele Inspektoratu Uzbrojenia, Inspektoratu Marynarki Wojennej lub MON byli na inspekcji w OBR CTM i PGZ Stocznia Wojenna, widzieli ten sprzęt i zakres prac zrealizowanych przez jednego i drugiego konsorcjanta oraz nie wnieśli uwag, to wszystko jest w porządku.
Tak jak podkreślałem wcześniej, w PGZ Stoczni Wojennej oraz Centrum Techniki Morskiej, a już na pewno wśród przedstawicieli Inspektoratu Uzbrojenia, Marynarki Wojennej jak również 4 Rejonowego Przedstawicielstwa Wojskowego są wysokiej klasy fachowcy.
Każdy członek Konsorcjum odpowiada za siebie, a rolą lidera jest koordynacja wysiłków, by program realizowany był w terminie i budżecie. Jak dotąd, od 2013 roku w którym powołano Konsorcjum do realizacji Kormoranów, dajemy sobie z tym radę. PGZ Stocznia Wojenna została nam przyniesiona, można powiedzieć, „w pakiecie” wraz z zamówieniem podpisanym w grudniu 2017 roku. Ktoś po tamtej stronie uwierzył wcześniejszym władzom tej stoczni, że jest ona w stanie zrobić ten system łączności oraz nawigacji. PGZ Stocznia Wojenna zaprezentowała propozycję sprzętu łączności Inspektoratowi Uzbrojenia i Zamawiający zaakceptował ten system, jak też konfigurację oraz wszystkie te urządzenia. W związku z tym muszę zakładać, że to będzie działało.
Poprzednie rozwiązanie było sprawdzone na ORP „Kormoran” i działało dobrze. Na pierwszym niszczycielu min umowa początkowo zakładała, że to Stocznia Marynarki Wojennej w upadłości likwidacyjnej będzie zapewniała system łączności, jednak po jej rezygnacji, to my, po przejęciu ich zakresu prac, podpisaliśmy umowę z polską firmą KenBIT, żeby ten system łączności w ogóle zrobić. KenBIT swoje zadanie wykonał dobrze. Firma ta robi zresztą systemy łączności na innych okrętach Marynarki Wojennej. Ostatnio uczestniczyła z nami w modernizacji okrętu ORP „Hydrograf” i zabezpiecza łączność na budowanych przez naszą stocznię nowych holownikach dla wojska.
Czytaj też: BME 2018: Kormoran bierze większość nagród
Pytanie dlaczego nastąpiła zmiana systemu należy skierować do MON. Zakładam, że oficerowie Marynarki Wojennej jeżdżą po różnych portach, odwiedzają okręty innych Marynarek i jak zobaczą coś ciekawego, w naturalny sposób chcą to zastosować u siebie. To właśnie dlatego zadecydowano, że na kolejnych Kormoranach będzie autonomiczny pojazd podwodny Gavia razem z pojazdem AUV Hugin.
Ale te zmiany powodują, że teraz Wy macie problemy?
Mamy. Byłoby jednak prościej je rozwiązywać, gdyby ludzie z PGZ, a także politycy mieli właściwy ogląd sytuacji. My jako lider Konsorcjum, czyli Stocznia Remontowa Shipbuilding, która na co dzień buduje statki i okręty, oczywiście damy sobie z tym radę. Jest też CTM, które również się zna na swoim zadaniu. Jeżeli jednak chodzi o PGZ Stocznię Wojenną, jest to nieco bardziej skomplikowane. W 2017 roku wydawało się, że decyzja o jej powrocie do Konsorcjum jest ryzykowna. Z miesiąca na miesiąc, koledzy z Oksywia udowadniają jednak, że decyzja ta była słuszna.
Znam dzisiejszych Dyrektorów i Zarząd PGZ Stoczni Wojennej – część z nich pracowała w naszej stoczni i wiem, że dołożą wszelkich starań, aby sprostać wyzwaniu, które dostali w spadku po poprzednikach. Krzywdzącym byłoby też stwierdzenie, że poprzedni Zarząd PGZ Stoczni Wojennej się nie starał.
Przecież w OBR CTM też zmienił się Zarząd. Jednak niezależnie od zmian organizacyjnych wewnątrz PGZ my jako lider Konsorcjum musimy realizować Umowę.
Dlaczego aneksy zostały podpisane tak późno, gdy wnioski z badań kwalifikacyjnych były znane jeszcze przed podpisaniem umowy z 27 grudnia 2017 roku a z badań eksploatacyjno-wojskowych w grudniu 2018 roku?
Ależ te badania eksploatacyjno-wojskowe się wcale jeszcze nie zakończyły. Przecież tak naprawdę niszczyciel min taki jak Kormoran II jeszcze nie został wciągnięty na uzbrojenie Marynarki Wojennej. Ten okręt nie zniszczył jeszcze żadnej miny, jako operacyjny niszczyciel min. Według mnie nadal trwają badania eksploatacyjno-wojskowe, niedawno okręt był na Morzu Północnym…
Można by to zrobić szybciej, ale Inspektorat Uzbrojenia to instytucja o ograniczonych możliwościach kadrowych. Specjaliści z Szefostwa Techniki Morskiej są bardzo dobrzy, ale jest ich zbyt mało. Oni muszą sami opanować całą tę dokumentację i procedury pod względem urzędniczym i dlatego trwa to tak długo. Gdyby istniała nadal Logistyka MW, to takie problemy byłyby załatwiane bardzo szybko.
Jednak według moich informacji, te zmiany nie wynikają tylko z badań i jeżeli coś się nie zrobi to wprowadzanie korekt może się nigdy nie skończyć. Przykładem może być polecenie wymiany głowicy optoelektronicznej, kiedy załoga uznała, że poprzednia nie spełniała swoich zadań. W ten sposób zamiast budować okręt według dokumentacji do produkcji seryjnej to w tej chwili buduje się tak naprawdę drugi prototyp. Jest taki moment kiedy powinno się powiedzieć „stop”.
Myśmy już powiedzieli, że jeżeli chcemy okręt „Albatros” przekazać w terminie to nie może być następnych zmian, bo się po prostu nie wyrobimy. Problemem nie jest armata, ponieważ jest to system zewnętrzny, nie mający większego wpływu na to, co jest wewnątrz okrętu, inaczej jest z głowicą optoelektroniczną.
Marynarka Wojenna chciała początkowo jedną głowicę optoelektroniczną do obserwacji technicznej, która będzie zintegrowana z armatą kalibru 35 mm i tak naprawdę armata miała strzelać tak jak głowica będzie pracowała. Dzisiaj ją zmieniono na dwie niezależne, ta do obserwacji technicznej będzie dostarczona przez FLIR SYSTEMS – to jest „ekstraklasa”.
Wyraźnie wskazaliśmy Zamawiającemu, nawet w zeszłym tygodniu, że jeżeli marzymy o tym, aby „Albatros” w przyszłym roku wszedł do służby, to nie może być już dalszych zmian, mających wpływ na kadłub, czy napęd… Możemy wymienić klapkę rewizyjną, stolik lub naczynie kuchenne, ale kolejnych zmian dotyczących funkcjonalności okrętu: siłowni, elektrowni, nie może już więcej być.
Z Pana wypowiedzi wynika, że stocznia Remontowa Shipbuilding swoje zadania zawarte w tych 62% wykonała na czas?
Tak jest.
Czy w takim razie mógłby Pan wskazać takie miejsca oprócz armaty, które jak Pan podejrzewa, mogą spowodować opóźnienie, które są poza waszymi możliwościami nadzoru?
Według mnie ryzykiem są dostawy naszych konsorcjantów. Nic więcej.
A teraz jeżeli chodzi o pola fizyczne. Czy one się zmienią po wprowadzeniu nowego sprzętu. I czy zmieni się stateczność okrętu np. po wprowadzeniu cięższej armaty i pojazdów AUV oraz sonaru holowanego na rufie?
W przypadku pól fizycznych mam nadzieję, że nie. Informacje dotyczące zanurzenia, zmian wyporności i wynikające stąd konsekwencje sygnalizowaliśmy przy rozpatrywaniu każdego wniosku o odstępstwo Zamawiającemu.
Programy Holownik i Kormoran pomimo tych perturbacji ze zmianami to jednak generalnie sukces. Pokazaliście, że jesteście w stanie wykonać to, co się u Was zamówi. Czy jesteście zainteresowani innymi programami realizowanymi dla Marynarki Wojennej?
Jeżeli chodzi o holowniki, rozpoczęliśmy próby morskie czwartego z nich, a piąty planujemy przekazać jeszcze w tym roku. Jednak ze względu na koronawirusa, po raz kolejny zgłosiliśmy Zamawiającemu problemy związane z „siłą wyższą”. Szósty holownik ma być przekazany w przyszłym roku tak więc, wszystko przebiega zgodne z ostatnim aneksem. Nie ukrywajmy, siła wyższa jest taka, że część dostawców zagranicznych przez koronawirusa: po pierwsze nie może przyjechać, więc mamy problem z serwisami; po drugie na holownikach i niszczycielach min, czy nawet statkach budowanych dla Urzędu Morskiego, niektórzy dostawcy mają pozamykane fabryki i na to nie mamy wpływu. Jesteśmy w ciągłym kontakcie z Zamawiającym.
Według mnie program Holownik jest bezpieczny i zdążymy. Być może troszeczkę przesuniemy termin ze względu na siłę wyższą, ale myślę, że wczesną wiosną 2021 roku ten program się zakończy. Jeżeli chodzi o programy typu Miecznik, Czapla, Murena, Magneto, Ratownik, to według mnie kompetencje w Polsce do budowy takiego okrętu istnieją. Można to powierzyć np. takiemu konsorcjum, które aktualnie buduje niszczyciele min.
Nie ukrywam, że Konsorcjum w składzie Stocznia Remontowa Shipbuilding S.A., PGZ Stocznia Wojenna S.A. oraz Centrum Techniki Morskiej S.A. działa sprawnie i warto temu mu powierzyć budowę kolejnych okrętów. Nasza Stocznia jest gotowa do podjęcia tego wyzwania i wiem, że koledzy z firm należących do Skarbu Państwa również. Oczywiście decyzja należy do Zamawiającego.
Jednak każdy z nowych okrętów powinien być budowany w formule takiej jak pierwszy Kormoran, czyli w trybie pracy badawczo-rozwojowej. Uważam również, że nasza Stocznia w każdym nowym zamówieniu powinna być liderem: i technicznym, i konsorcjum, żeby nadawać tempo.
Mimo światowej pandemii COVID-19 oddamy w tym roku dziesięć w pełni wyposażonych statków i okrętów, a w przyszłym roku kolejne dziewięć. Warto podkreślić, że tylko stocznia, która od dawna nieprzerwanie dostarcza w pełni wyposażone statki i okręty jest prawdziwą stocznią nowych budów. Wytwarzanie kadłubów, bloków lub sekcji w podwykonawstwie dla innej stoczni powoduje, że w Polsce tracimy kompetencje do budowania pełnomorskich jednostek pływających. Parafrazując słowa Pisma, także firmę poznaje się po owocach, a nie po tym, co o sobie mówi.
Na koniec chciałbym stanowczo pokreślić, że Stocznia Remontowa Shipbuilding nie ma kompetencji i nie jest zainteresowana budową okrętów podwodnych. W mojej opinii w Polsce nie ma kompetencji do budowania takich jednostek. Tylko partner zagraniczny jest w stanie to zrobić. Nawet nasza bezpośrednia konkurencja – np. stocznia DAMEN w Niderlandach nie buduje okrętów podwodnych. Uważają, że na przygotowania do takiego zadania trzeba poświęcić wiele lat. Jedno pokolenie musiałby się tego nauczyć, żeby następne budowało.
Dziękuję bardzo za rozmowę.
Maksymilian Dura