Reklama
  • Wiadomości
  • Ważne
  • Polecane
  • Analiza

Stalowa Wola: Historia zatoczyła podwójne koło

Rok jubileuszu 85-lecia działalności Huta Stalowa Wola SA akcentuje serią wydarzeń, z których przynajmniej niektórym już dziś próbuje się nadawać rangę wręcz historycznych. Jednym z nich jest przejęcie obiektów od chińskiego producenta maszyn budowlanych.

HSW, Huta Stalowa Wola, Krab, Rak, Waran, Regina
Ceremonia w M-16
Autor. Jerzy Reszczyński
Reklama

Do 3 października, przez kilkanaście poprzedzających tę datę miesięcy, przedstawiciele kierownictwa HSW SA jak ognia wystrzegali się jakichkolwiek konkretnych oficjalnych wypowiedzi na ten temat. Tzw. „miasto” szumiało na ten temat od wielu miesięcy, niektórym politykom zdarzały się nie do końca przemyślane wypowiedzi na ten temat (co komplikowało proces delikatnych i trudnych negocjacji z chińskim partnerem), ale oficjalnie do wiosny 2023 roku brakowało jakichkolwiek formalnych punktów zaczepienia, aby temat mógł zaistnieć publicznie i oficjalnie.

Reklama

Historia zatacza koło

Reklama

Wiosną popłynął ze strony chińskiej dość wyraźny sygnał. Firma zmieniła formułę działania, przekształcając się praktycznie z zakładu produkującego maszyny budowlane w ich montownię z podzespołów dostarczanych z innych swoich zakładów. LiuGong Machinery opuściła dotychczas zajmowane obiekty produkcyjne, wynajęła znacznie mniejszą halę w innej części stalowowolskiej strefy przemysłowej, a w strefie zagrożenia utratą zatrudnienia znalazło się ok. 600 zatrudnionych w LGM pracowników. Część z nich to byli pracownicy HSW, którzy w 2012 roku przejęci zostali przez chińskiego pracodawcę, część zaś to pracownicy nie mający w przeszłości związków z HSW, ale – poprzez pracę przy produkcji maszyn będących do 2012 roku w programie produkcyjnym HSW – znający technologię produkcji ciężkich maszyn gąsienicowych.

Można powiedzieć, że niejako w połowie drogi spotkały się dwa, a nawet trzy czynniki: możliwość zagospodarowania, poprzez przejęcie ich przez Hutę Stalowa Wola SA, znacznej grupy sprawnych i czynnych zawodowo, doświadczonych pracowników, szansa na zredukowanie zagrożenia jakim byłoby pojawienie się na lokalnym rynku pracy kilkuset osób bezrobotnych i, wreszcie, możliwość pozyskania przez HSW w stosunkowo krótkim czasie zarówno dodatkowych, pozwalających szybko zwiększyć produkcję, przestrzeni produkcyjnych, jak i pozyskania, bez potrzeby długotrwałego szkolenia oraz akcji werbunkowych, znacznej grupy pracowników.

Reklama

Huta Stalowa Wola, warto przypomnieć, od końcówki zimy 2022 roku, czyli od wybuchu wojny w Ukrainie, podjęła intensywne starania o zwiększenie swego potencjału produkcyjnego. Wiązało się to zarówno z potrzebami, jakie nakreślały dostawy do Ukrainy sh 155 mm Krab wraz z komponentami towarzyszącymi (wozy dowodzenia, amunicyjne i techniczne), jak i koniecznością finalizacji procedur wdrażania do produkcji nowych wyrobów, głównie systemu wieżowego ZSSW-30, NP BWP Borsuk, ale też PMN Baobab oraz Wielozadaniowych Pojazdów Taktycznych 4x4 Waran, których nie wszystkie odmiany powstawać będą od początku do końca w fabryce AUTOSAN.

HSW
Ceremonia w M-16
Autor. Jerzy Reszczyński

Starania o możliwość powiększenie swego potencjału produkcyjnego HSW podjęła już w 2022 roku wygrywając przetarg na zakup za ponad 41 milionów złotych ponad 37 hektarów terenu pod budowę nowego kompleksu produkcyjnego. Jej skalę i charakter określono na razie ogólnikowym stwierdzeniem, iż HSW SA „na tej powierzchni będzie wdrażać nowoczesne rozwiązania przemysłowe i badawcze”. Nie ujawniono skali finansowej i harmonogramu planowanych inwestycji, ani tego, produkcja których wyrobów z rozbudowanego programu produkcyjnego HSW zostanie tutaj ulokowana. Prezes zarządu spółki Jan Szwedo zapowiedział tylko, że „ruch na placu budowy powinien zacząć się w trzecim-czwartym kwartale 2023 roku”. Każdy, kto ma pojęcie o tego rodzaju inwestycjach zdaje sobie sprawę, że, łącznie z cyklem projektowania obiektu, uzyskiwania serii zgód i pozwoleń, cykli zamówień maszyn i urządzeń, od decyzji o budowie do oddania gotowego obiektu do użytku musi upłynąć kilkadziesiąt miesięcy. Nic więc dziwnego, że prezes HSW wielokrotnie potwierdził jednocześnie w rozmowach z Defence24pl, iż spółka wciąż intensywnie poszukuje możliwości akwizycji na terenie miasta gotowych już obiektów produkcyjnych. Jednakże – choć na tzw. mieście dużo mówiło się w tym czasie o tej sprawie, wymieniając nawet nazwy konkretnych obiektów – nigdy oficjalnie nie wskazał jednoznacznie, że przedmiotem tego zainteresowania są w pierwszej kolejności dawne obiekty produkcyjne „wielkiej HSW”, które w 2012 roku zakupił od niej chiński inwestor.

Reklama

Zasada, aby o szczegółach planowanych transakcji nie wypowiadać się, zanim zostaną podpisane stosowne umowy, ma szczególne znaczenie podczas prowadzenia interesów ze sprytnymi partnerami z Dalekiego Wschodu, i… kiedy ma się do czynienia z kampanią wyborczą, bo w ten sposób można pokazać swoją pozycję negocjacyjną. Tłem tych wszystkich działań były duże pieniądze, jakie należy włożyć na zakup obiektów, i czas.

Zobacz też

Warto pamiętać, że umowa wykonawcza na produkcję pierwszej partii ZSSW-30 już została podpisana, i HSW już realizuje dostawy wynikające z tej umowy, że HSW jest zaangażowana poważnie w produkcję zamówionych przez Ukrainę 54 szt. sh Krab oraz części zamiennych do dostarczanych od wiosny 2022 roku, i uczestniczących w bardzo ciężkich walkach, Krabów, a także, że HSW ma już podpisaną umowę ramową na 1400 Borsuków, że pojawiła się umowa ramowa na 700 Ciężkich BWP opracowywanych na bazie podwozia sh Krab, że politycy zapowiadają wprowadzenie do produkcji w HSW zmodernizowanych wariantów sh K9, a w przyszłości – nowej polsko-koreańskiej haubicy, że już jest umowa wykonawcza na Baobaby, że ruszają związane z Waranem programy Gladius i Ottokar Brzoza, że jeszcze w tym roku HSW ma dokonać integracji co najmniej 15 koreańskich wyrzutni rakietowych K239 Chunmoo z podwoziami Jelcz, a w niedalekiej przyszłości – w krótkim czasie uruchomić produkcję samych wyrzutni tego typu. I wreszcie, że pojawiły się konkrety dotyczące II fazy programu Wisła, w którym HSW przypadnie zadanie wyprodukowania w latach 2026-2028 dużej liczby (najprawdopodobniej co najmniej 6 kolejnych baterii, czyli 48 wyrzutni) kompletnych wyrzutni M903 systemu Patriot, o ile nie dojdą w międzyczasie dodatkowe zamówienia od Raytheona na wyrzutnie dla innych odbiorców…

Reklama

To, że temat odkupienia od Chińczyków dawnych obiektów produkcyjnych HSW „znienacka wypalił” w okresie kampanii wyborczej, jest, naturalnie, przypadkowym zbiegiem okoliczności i dat. Faktem jest, że akurat na kilkanaście dni przed wyborami oficjalnie ogłoszono, iż HSW odkupiła od LiuGong Machinery dwa potężne obiekty produkcyjne wraz z częścią wyposażenia technicznego i produkcyjnego, oraz że przejęła z dniem 1 października grupę 574 byłych pracowników LGM. I we wtorek 3 października z tą grupą „odzyskanych” pracowników spotkali się lokalni, i nie tylko lokalni, politycy, przedstawiciele kierownictwa PGZ i kierownictwo HSW SA. Do spotkania doszło w obiekcie M-16, które do 2012 roku było centrum produkcji maszyn budowlanych HSW, a przez ponad 10 kolejnych lat było ośrodkiem produkcji chińskiego koncernu, który usiłował wejść w ten sam segment rynku sprzętu inwestycyjnego.

Autor. Jerzy Reszczyński

Nie można w tym dniu, i przy tej okazji, nie cofnąć się w przeszłość, dla jednych mniej, dla innych znacznie bardziej odległą. Tak czy siak – przeszłość zakotwiczoną w epoce PRL. W tym konkretnym przypadku – w końcówce lat 60. XX wieku.

Reklama

Historia produkcji, której nie było, czyli jak BWP-1 miał powstawać w HSW

Reklama

W tym okresie HSW zajmowała się produkcją różnych rzeczy, nie tylko przeznaczonych dla wojska. Ta ostatnia produkcja, to jest normalne, była pochodną sytuacji międzynarodowej. Kiedy ta się zaogniała, rosły – i z takim mechanizmem mamy do czynienia także obecnie – zamówienia na broń i uzbrojenie. W przypadku HSW – głównie na uzbrojenie artyleryjskie. Tak było na początku lat 50., w okresie wojny na Półwyspie Koreańskim, tak było też w latach 60., kiedy napięcie międzynarodowe eskalowały konflikty w Indochinach i na Bliskim Wschodzie. Fazy wzrostu i opadania udziału produkcji zbrojeniowej w całej produkcji HSW, o czym opinia publiczna nie musiała zdaniem ówczesnych władz wiedzieć, determinowane były też perspektywą rozwoju sytuacji politycznej i wojskowej w Europie, która miała doprowadzić do „zwycięskiego marszu socjalizmu na Zachód”. Upraszczając – chodziło o wyścig zbrojeń, głównie konwencjonalnych. Główny rozgrywający w Układzie Warszawskim, Kreml, dbał o to, aby obciążenie zbrojeniami przerzucać na pozostałe państwa Układu Warszawskiego, ale w teki sposób, aby je jednocześnie od siebie uzależniać. Polityka sprzedaży różnych systemów uzbrojenia tzw. „bratnim armiom państw obozu socjalistycznego”, bądź udzielania im licencji na produkcję uzbrojenia, była częścią polityki Kremla.

Zobacz też

Oczywistością było, iż podstawowy trzon uzbrojenia i wyposażenia udostępnianego sojusznikom pochodził – w sensie konstrukcyjnym – z ZSRR. Państwo to udzielało swoim satelitom licencji na produkcję tych samych, albo zubożonych do tzw. wersji eksportowych, wzorów broni, które samo wytwarzało na potrzeby własnej armii. To była „polisa ubezpieczeniowa” na wypadek zniszczenia np. nagłym atakiem rakietowym jednego ośrodka produkującego broń. Pozostawały w odwodzie – najczęściej – dwa podobne w krajach Układu Warszawskiego, które produkowały to samo. Dziś nazywamy to dywersyfikacją produkcji, ale wówczas było to proste wykorzystanie doświadczeń II wojny światowej. Wtedy po raz pierwszy poznano znaczenie bombardowań strategicznych. Rozwój broni rakietowych wzmocnił płynące z tych doświadczeń przesłanie. W przypadku ZSRR było coś jeszcze: przekazując sojusznikom licencję, zawsze ich od siebie uzależniano, nie udostępniając im pełnej dokumentacji. Część podzespołów kooperacyjnych musiała pochodzić z ZSRR. Były to najczęściej jakieś newralgiczne podzespoły: celowniki, systemy łączności, radiolokatory pokładowe samolotów, silniki czy np. silniki albo urządzenia filtrowentylacyjne pojazdów pancernych…

Reklama

W silnym i scentralizowanym Układzie Warszawskim to, co stanowiło podstawowy oręż o przeznaczeniu bojowym, było albo kupowane w ZSRR (systemy rakietowe, nowoczesna broń lotnicza, samoloty transportowe i niektóre okręty bojowe), albo oparte o radzieckie licencje (broń strzelecka, artyleryjska, broń pancerna, niektóre jednostki pływające). Dla inicjatyw lokalnych i regionalnych pozostawał niewielki margines, i w różnych krajach bloku różne kraje wpisywały w ten margines własne opracowania, w oparciu o które starano się robić własne interesy: Czesi – samoloty L-29 i pochodne, my – Iskrę i wyrzutnie rakietowe WM-18 i WP-8z, itd.

Ceremonia w M-16
Ceremonia w M-16
Autor. Jerzy Reszczyński

I w takim właśnie momencie pojawiła się idea, aby w Stalowej Woli ulokować produkcję jednego z najważniejszych systemów uzbrojenia Układu Warszawskiego, pierwszego, a tym samym najlepszego wówczas w świecie bojowego wozu piechoty BWP-1, w oryginalnej rosyjskiej nomenklaturze – BMP-1 (Bojewaja Maszina Piechoty – 1). Pojazd ten był ważnym komponentem silnych zgrupowań pancernych, mających – w myśl ówczesnej doktryny Układu Warszawskiego – rozstrzygać o zwycięstwie w potencjalnym konflikcie zbrojnym na rozległych równinach Europy przecinanych rzekami. Nowoczesny (przyjęty w 1966 roku na uzbrojenie), szybki i zwrotny, o niskiej sylwetce, pływający i o wysokiej zdolności pokonywania przeszkód terenowych, uzbrojony w wyrzutnię pocisków przeciwpancernych „Malutka” oraz gładkolufową niskociśnieniową armatę 2A28 „Grom” kal. 73 mm (o dyskusyjnej już w momencie powstania wartości bojowej z uwagi głównie na niską prędkość początkową pocisków, limitującą zasięg i celność ognia, szczególnie podczas… silnego wiatru, co kompensowano znaczną siłą rażenia pocisków…) BWP-1 miał zapewniać osłonę i wsparcie zagonom pancernym. Musiał być dostatecznie liczny w jednostkach pancernych i zmechanizowanych, aby mający w latach 70. ponad 3,5 miliona żołnierzy i prawie 60 tysięcy czołgów blok militarny był dostatecznie skuteczny w realizacji swej doktryny. Potrzebne były tysiące „bewupów” towarzyszących czołgom w natarciu i wiozących dziesiątki tysięcy piechurów.

Reklama

Decyzje o ulokowaniu tej produkcji były decyzjami strategicznymi, podjętymi na najwyższym szczeblu polityczno-wojskowym UW. Decyzje te nie tylko podjęto, ale też rozpoczęto jej realizację. Już w 1966 roku Rosjanie wyrazili zgodę na przekazanie Polsce licencji. Wóz pod oznaczeniem TB-40 (najprawdopodobniej skrót od Transporter Bojowy) miał, w kooperacji z wieloma zakładami oczywiście, powstawać w Stalowej Woli, gdzie już podjęto poważne inwestycje pod to uruchomienie.

Zobacz też

Specjalnie z myślą o tej produkcji zbudowany został, ukończony w 1968 roku, wydział M-16. Zorganizowany został w znacznym stopniu w oparciu o radzieckie rozwiązanie techniczne i organizacyjne, i już na etapie projektowania kompleksu za priorytetowe uznano zapewnienie maksymalnej wydajności, czemu podporządkowano przestrzenne rozlokowanie gniazd produkcyjnych i linii do montażu potokowego maszyn, przebieg linii transportowych, usytuowanie magazynów, stanowisk kontroli technicznej i badań, itp., dostosowanych do wielkoseryjnej produkcji pojazdów opancerzonych. To był jeden z najnowocześniejszych kompleksów produkcyjnych tej klasy w tej części Europy.

Reklama

Kiedy Rosjanie przekazali stronie polskiej już 95 proc. dokumentacji technicznej i 70 proc. dokumentacji technologicznej BMP-1, nastąpił gwałtowny zwrot akcji. Oficjalnie mówi się i pisze, iż to „wysokie koszty uruchomienia produkcji spowodowały, że w lutym 1969 roku zrezygnowano z tego zamierzenia”. Mniej oficjalnie: że część wojskowych zdała sobie sprawę, że BMP-1, choć rewolucyjny w swoim czasie, nie mógł w przyszłości równać się ze swoimi zachodnimi rywalami, takimi jak np. Marder. Tyle, że te jakoby „nadmierne koszty”, w postaci budowy specjalnego obiektu i jego wyposażenia w większość potrzebnych urządzeń, już zostały poniesione. Według informacji, do których dotarliśmy, a które i w PRL nie były żadną tajemnicą w kręgach wojskowych, przyczyny decyzji o wycofaniu się z produkcji BWP-1 w HSW były w sposób oczywisty polityczne.

Zobacz też

Po stłumieniu „praskiej wiosny” i interwencji armii Układu Warszawskiego w sierpniu 1968 roku, Czechosłowacja została nie tylko upokorzona, ale też poprzez zbrojną interwencję „przywołana do porządku” i poobijana politycznie. Nastroje antyradzieckie w Czechosłowacji były potężne, problemy ekonomiczne – w znacznym stopniu spowodowane politycznymi czystkami wśród kadr w przemyśle – też. Moskwie to nie odpowiadało, potrzebowała uzasadnienia argumentu, że interwencja przyniosła pozytywne efekty. Trzeba było, na zasadzie kija i marchewki, bratniej Czechosłowacji „coś dać”. Między innymi ulokowano tam licencyjną produkcję BWP-1. Po jakimś czasie licencję uzyskała rządzona przez autokratę Caucescu Rumunia, niebezpiecznie, w ocenie Kremla, zbliżająca się do francuskiego, ale też po części do izraelskiego, przemysłu zbrojeniowego. Przekazanie im licencji oznaczało wprowadzenie do rumuńskiego przemysłu znaczącej liczby „kontrolerów” radzieckich…

Reklama

Z oficjalnych informacji wynika, że Czechosłowacja nie zgodziła się na współpracę kooperacyjną z Polską przy produkcji BWP-1, choć przecież miała na tym polu dobre doświadczenia związane choćby z udanym pływającym kołowym transporterem opancerzonym OT-64 SKOT. Cóż, trudno się dziwić w świetle ich oceny naszego udziału w Operacji „Dunaj”… Faktem jest, że wszystkie służące w polskiej armii do dziś BWP-1 kupowaliśmy za granicą, w ZSRR i właśnie w Czechosłowacji.

Maszyny budowlane, do 2012 roku wielka dumą HSW.
Maszyny budowlane, do 2012 roku wielka dumą HSW.
Autor. Jerzy Reszczyński

Zamiast BWP-1 maszyny budowlane

Po decyzji o wycofaniu się z produkcji BWP-1/TB-40 Huta Stalowa Wola pozostała z nowoczesnym jak na tamte czasy, dobrze wyposażonym zakładem produkcyjnym i… bez docelowego produktu. Ówczesny dyrektor naczelny Kombinatu Przemysłowego Huta Stalowa Wola (taką formułę prawno-organizacyjną dzisiejsza HSW wówczas posiadała) Zdzisław Malicki, drogą skomplikowanych i niełatwych działań (w czym pomagała mu ówczesna atmosfera polityczna, zakładająca „otwieranie polskiej gospodarki na powiązania z Zachodem”, ale też i pozycja zarówno HSW jak i osobiście Z. Malickiego) doprowadził do tego, że do M-16 zaczęła stopniowo trafiać produkcja maszyn budowlanych opartych o zachodnie rozwiązania konstrukcyjne i technologiczne. Mowa jest o dekadzie lat 70. ubiegłego wieku, czyli „Gierkowskim rokoko”… Umowy licencyjne i kooperacyjne, pomimo zawirowań w okresie stanu wojennego w PRL (lata 1981-1983) wprowadziły do M-16 nie tylko produkcję nowoczesnych maszyn zachodniej konstrukcji, ale także powiązania kooperacyjne z takimi firmami jak Coles, Jones, Stetter, Harvester, Komastu, Dresser…

Reklama

Program produkcyjny rozszerzył się o zupełnie nowe klasy maszyn: żurawie samojezdne, ładowarki kołowe i gąsienicowe, ciągniki i spycharki gąsienicowe i układacze rur. W ślad za dokumentacją konstrukcyjną do HSW trafiać zaczęła dokumentacja technologiczna, co pozwoliło całej HSW dosłownie „wskoczyć” na znacznie wyższą półkę. Przed HSW otworzyły się rynki wysoko rozwiniętych państw Zachodu, co z kolei wymusiło zorganizowanie nowoczesnych, na światowym poziomie, systemów serwisowania sprzętu, systemu magazynów części zamiennych, marketingu, obsługi posprzedażnej. Maszyny z serii TD wszystkich klas z HSW trafiały na wszystkie bez wyjątku kontynenty, łącznie z… Antarktydą. Niezależnie od tego w M-16 w długich, liczonych w tysiącach sztuk, seriach wytwarzano rodzimej konstrukcji uniwersalne ładowarki kołowe Ł-34 (jej daleko zmodyfikowana wojskowa wersja, SŁ-34C, nadal jest zamawiana przez SZ RP do prac inżynieryjnych i przeładunkowych) na potrzeby rynku krajowego oraz RWPG. W najnowocześniejszych w tym okresie w Europie, zrobotyzowanym Zakładzie Skrzyń Przekładniowych (Zakład nr 2, Z-2) wytwarzano dziesiątki tysięcy skrzyń przekładniowych, głównie na eksport do ZSRR.

Maszyny budowlane, do 2012 roku wielka dumą HSW.
Maszyny budowlane, do 2012 roku wielka dumą HSW.
Autor. Jerzy Reszczyński

Z czasem, co zrozumiałe, nowoczesne rozwiązania technologiczne, podążające za nimi wyposażenie produkcyjne, rozwiązania w zakresie systemów organizacji produkcji, kontroli jakości, gospodarki magazynowej, nowoczesnej gospodarki finansowej, obrotu kapitałowego itp., zaczęły „nasączać” całą strukturę organizacyjną KP HSW, wnikać również w obszary produkcji wojskowej. Przydało się to, kiedy w latach 80., gdy M-16 pracował już pełną parą na potrzeby produkcji cywilnej, Polska stanęła przed kolejnym wyzwaniem. Było nim uruchomienie masowej produkcji pływających gąsienicowych transporterów opancerzonych i ciągników artyleryjskich MT-LB (według różnych źródeł w HSW zbudowano ich od 8 do ok. 11 tysięcy) oraz opancerzonych, gąsienicowych pływających haubic samobieżnych 122 mm 2S1 Goździk.

Reklama

Wtedy podjęto się zaprojektowania i budowy od podstaw nowego kompleksu produkcyjnego, wówczas określonego jako Zakład Produkcji Niekatalogowej lub Zakład nr 5 KP HSW. Kompleks ten, serce obecnej HSW SA, miał w swoich założeniach zdolność wytwarzania w ciągu roku 1100 opancerzonych pływających pojazdów takich jak Goździk i MT-LB. Serie produkcyjne, jakie w tym okresie realizowano, liczone były setkami sztuk transporterów pływających i dziesiątkami samobieżnych haubic rocznie. Znaczna część tej produkcji, głównie MT-LB, trafiała na eksport. Wiele z tych pojazdów uczestniczy dziś, po obu stronach frontu, w wojnie rosyjsko-ukraińskiej, tam też walczy nadal wiele spośród około 600 wyprodukowanych w HSW Goździków…

Wnętrze jednego z obiektów przejętych przez HSW od LiuGong Machinery.
Wnętrze jednego z obiektów przejętych przez HSW od LiuGong Machinery.
Autor. Jerzy Reszczyński

Chociaż KP HSW stał się prawdziwym potentatem w produkcji maszyn budowlanych różnych klas, powiązanym z zachodnimi rynkami, transformacja systemowa zapoczątkowana w 1989 roku nie dała mu większych szans. Zawaliły się tradycyjne rynki dawnego RWPG, kryzys wypchnął HSW z rynków zachodnich, a gwoździem do trumny okazało się fiasko planów i założeń dotyczących spodziewanego wzrostu zakupów inwestycyjnych niezbędnych do obsługi budów realizowanych dzięki wsparciu środkami finansowymi Unii Europejskiej. Udział HSW w dostawach maszyn dla firm zaangażowanych w wielki program budowy dróg i autostrad przed EURO 2012 był znikomy. Nie pojawiły się zamówienia na setki maszyn, pojawił się kryzys.

Reklama

Nadchodzi chiński inwestor

Reklama

Na początku 2012 roku, po wielomiesięcznych przygotowaniach oraz okresach przejściowych, przekształcania struktury prawnej i organizacyjnej HSW, w które zaangażowany był mocno także ówczesny rząd i jego agendy, doszło do ostatecznych rozstrzygnięć. Na wielkiej uroczystości odbywającej się w – należącym do Agencji Rozwoju Przemysłu SA – Zamku w Baranowie Sandomierskim, podpisano umowę o zbyciu na rzecz chińskiego inwestora, koncernu LiuGong Machinery, całego biznesu produkcji cywilnej HSW. Przedmiotem transakcji były nie tylko obiekty produkcyjny i ich wyposażenie oraz nieruchomości, ale też prawa do dokumentacji technicznej wyrobów, sieci dilerskich i serwisowych na całym świecie itd.

W takim stanie chiński pozostawił obiekty po odsprzedaży ich HSW w 2023 roku. Nieoficjalnie: w 2012 roku LiuGong kupił biznes maszyn budowlanych HSW za 300 milionów, a w 2023 roku sprzedał obiekty M-16 i Z-2 za około 600 milionów.
W takim stanie chiński pozostawił obiekty po odsprzedaży ich HSW w 2023 roku. Nieoficjalnie: w 2012 roku LiuGong kupił biznes maszyn budowlanych HSW za 300 milionów, a w 2023 roku sprzedał obiekty M-16 i Z-2 za około 600 milionów.
Autor. Jerzy Reszczyński

Warunkiem, który został postawiony na początku żmudnej i trudnej drogi transformacji HSW były gwarancje strony rządowej, że wszelkie przychody, uzyskane ze zbycia pionu produkcji cywilnej HSW, zostaną w całości przekierowane na wzmocnienie kapitałowe, modernizację i rozwój produkcji wojskowej HSW. Na jego wsparcie rząd pieniędzy nie miał, a nie chciał ryzykować popadnięcia tej gałęzi gospodarki w głęboki kryzys. Ustalono, nie bez udziału tzw. strony społecznej, czyli związków zawodowych, że konwersja niedochodowego w tym okresie biznesu maszyn budowlanych na potrzeby rynku cywilnego przełoży się na wzmocnienie „zielonej nogi HSW”, czyli pionu produkcji wojskowej. I że rząd nie wyciągnie ręki po ani jedną złotówkę pochodzącą ze sprzedaży biznesu cywilnego Huty Stalowa Wola. Ten warunek został dotrzymany, i to z nawiązką. Dzięki temu HSW jest dziś nie tylko uczestnikiem, ale też bezpośrednim gospodarzem, najważniejszych programów modernizacji Sił Zbrojnych RP. Dość wymienić będące hitami ostatnich lat  takie programy, z których najważniejszymi są DMO Regina, KMO Rak, ZSSW-30, Borsuk, Baobab, udział w programach Wisła, Narew, Gladius, Ottokar Brzoza, w dostarczaniu SZ RP sprzętu transportowego wszystkich klas, wykorzystującego podwozia wysokomobilne ciężarówek w układach od 4x4 po 10x10.

Reklama

Trudno w polskiej gospodarce okresu transformacji znaleźć inny, równie przekonujący, przykład udanej konwersji. Symptomatyczne i symboliczne: zakład, zaprojektowany i wzniesiony w latach 60. ubiegłego wieku do realizacji nowoczesnej produkcji wojskowej, nie został do tej produkcji włączony, ale, w cztery dekady później, po sprzedaży obcemu inwestorowi, pomógł sfinansować rozwój produkcji wojskowej w innych częściach HSW. Na koniec – powraca znów „w objęcia matki-Huty”, aby stać się ośrodkiem produkcji zbrojeniowej, do jakiej pierwotnie został zaprojektowany.

Zobacz też

Oczywiście, oceny tego ważnego posunięcia są po dziś dzień niejednoznaczne, i to było widać i czuć 3 października w HSW. Polityczny przekaz organizatorów spotkania był jasny: prywatyzacja z 2012 roku była czystym złem, była niepotrzebna i szkodliwa dla państwa i załogi. Słuchający wystąpień polityków, w tym odczytującego list od prezesa PiS sekretarza generalnego rządzącej partii Krzysztofa Sobolewskiego otwarcie nie skrytykowano, ale wśród nowo pozyskanych-odzyskanych pracowników HSW często pojawiały się komentarze: jakby w 2012 roku nie sprzedano pionu cywilnego, i nie ratowano wojskowego, nie byłoby dziś po HSW śladu. Nie byłoby Krabów, Raków, Langust, Waranów, Borsuków, Baobabów, Jelcza… Część załogi jednak, sympatyzująca bardziej z obecną władzą niż z obecną opozycją, uważa, że w 2012 należało nie sprzedawać biznesu cywilnego HSW, choć nie było żadnych szans na jego utrzymanie… Oni chętnie wpisywali się w jednoznaczną narrację polityków, którzy nadawali ton spotkaniu w hali M-16 3 października.

Reklama

Umowa sprzedaży Chińczykom pionu cywilnego HSW została zawarta 10 stycznia 2012 roku. Już 26 kwietnia 2012 roku w Jelczu-Laskowicach podpisano kolejną umowę: za pieniądze (ściślej – ich część) ze sprzedaży Chińczykom „żółtego pionu” HSW stalowowolska spółka zakupiła od syndyka masy upadłościowej Jelczańskich Zakładów Samochodowych resztkę dawnego giganta, spółkę Jelcz-Komponenty. HSW stała się jednoosobowym właścicielem spółki przemianowanej wkrótce na Jelcz sp. z o.o. W kolejnych kilkudziesięciu miesiącach HSW zainwestowała znaczne kwoty nie tylko w rozwój i modernizację swojego potencjału produkcyjnego, ale też, poprzez dokapitalizowanie, w rozwój Jelcza, rozwój zaplecza konstrukcyjno-technologicznego oraz unowocześnienie wyposażenia technicznego fabryki. W 2016 roku HSW zakupiła 50 proc. udziałów w resztkach po zbankrutowanych zakładach Autosan(niedawno dokupiła pozostałe 50 proc. i włączyła sanocki zakład w strukturę HSW), i przez kolejne lata dokładała znaczne pieniądze w podnoszenie tego zakładu z ruiny. Dzisiaj Jelcz, jako samodzielny podmiot gospodarczo-prawny, należy do Grupy HSW SA, a tym samym do PGZ, zaś Autosan, tak jak zakupione kilka lat później WZInż. w Dęblinie, są oddziałami HSW SA.

Oficjalnie potwierdza się, że HSW otrzymuje od rządu wsparcie na rozwój potencjału produkcyjnego rzędu 1,8 miliarda złotych, z czego ok. 600 milionów pochłonie zakup obiektów w Stalowej Woli.
Oficjalnie potwierdza się, że HSW otrzymuje od rządu wsparcie na rozwój potencjału produkcyjnego rzędu 1,8 miliarda złotych, z czego ok. 600 milionów pochłonie zakup obiektów w Stalowej Woli.
Autor. Jerzy Reszczyński

Jeśli ktokolwiek dziś jest w stanie wyobrazić sobie polski przemysł zbrojeniowy, jakikolwiek współcześnie realizowany program produkcji zbrojeniowej w Polsce, i, w ogóle, Siły Zbrojne RP, bez Huty Stalowa Wola (a w 2012 roku jej krach był realny), ale i bez marki Jelcz, bez Autosana, producenta „wschodzącej gwiazdy” jaką jest WPT 4x4 Waran, to znaczy, że niczego nie rozumie…

Reklama

Potrzebna inwestycja

Reklama

Podczas spotkania w HSW padło wiele wzniosłych słów oraz politycznych haseł, i niech one pozostaną w politycznej strefie przedwyborczych, politycznych emocji. Ważne jest to, co efektywnie wynika z decyzji, jakie w tym dniu ogłoszono: HSW pozyskuje dosłownie z dnia na dzień potężne przestrzenie produkcyjne oraz pozyskuje blisko 600 pracowników, o których nie trzeba zabiegać, przeszkalać, wdrażać całymi miesiącami do nowych zadań, technologii, zasad pracy. Ile czasu HSW potrzebować będzie, aby odzyskane obiekty udostępnić działalności produkcyjnej? Jaki rodzaj produkcji HSW realizowany będzie z M-16, a jaki w Z-2, jakie wyroby będą stanowić podstawę produkcji tych obiektów, jakie pojawią się w nich urządzenia i technologie? Na te, otwarcie postawione pytania, nie padła jednoznaczna odpowiedź. Prezes Jan Szwedo zapewnia, że plany dotyczące tych spraw, od dawna są gotowe, że biegną już zamówienia nowych maszyn, urządzeń i systemów technologicznych, które zostaną w stare mury wprowadzone.

Zobacz też

Część pozostawionego przez Chińczyków wyposażenia, oprzyrządowania produkcyjnego i urządzeń produkcyjnych pozostawiono w dotychczasowych obiektach, ale oczywistym jest, iż nieuchronna jest gruntowna technologiczna i techniczna rewolucja w tym, co się tutaj mieści. Dziś to wszystko, co pozostawił po sobie LiuGong Machinery, przypomina przygnębiające scenografie do hollywoodzkich produkcji rozgrywających się w postindustrialnych sceneriach. Za kilka miesięcy będzie to nie do poznania. Ale do dziś nie wiadomo, czy w tych wnętrzach będą powstawać Borsuki, Raki, Warany, czy może Chunmoo albo Baobaby.

Reklama

Prezes zarządu HSW SA unika podawania informacji o skali planowanych inwestycji i ich charakterze oraz strukturze. Niełatwo nawet dowiedzieć się, jak dużą powierzchnię produkcyjną HSW SA dzięki tym operacjom zyskała. Ogólnie, co ustaliliśmy – jest ona porównywalna z powierzchnią nowego obiektu, który HSW zamierza od podstaw w najbliższym czasie zbudować. Ta powierzchnia – licząc tylko samą halę produkcyjną – to nie mniej jak ok. 14 tys. m kw., czyli blisko półtora hektara pod jednym dachem To są, oczywiście, informacje nieoficjalne.

HSW UMI 9.50
HSW nie będzie mieć problemów z wywiązywaniem się z potencjalnych zamówień na maszyny inżynieryjne SŁ-34C i UMI 9.50. 
Autor. Jerzy Reszczyński

Zarówno prezes PGZ Sebastian Chwałek, jak i szef HSW SA Jan Szwedo, zapewniają, że celem działań rozwojowo-inwestycyjnych, których terenem jest obecnie HSW SA, jest doprowadzenie do tego, aby produkcja sztandarowego wyrobu, sh Krab, wzrosła już w najbliższym czasie do ponad 50, a w perspektywie kilkunastu miesięcy, do ponad 100 szt. rocznie. Niezależnie od tego będzie możliwe wytwarzanie odpowiedniej liczby moździerzy Rak, pojazdów towarzyszących haubicom i moździerzom. HSW, pomimo wycofania się z produkcji maszyn budowlanych przez Chińczyków, nie będzie mieć problemów, jak zapewnia Jan Szwedo, z wywiązywaniem się z potencjalnych zamówień na maszyny inżynieryjne SŁ-34C i UMI 9.50. 

Reklama

Jak do tego mają się zapowiedzi, że w Gliwicach powstanie „druga linia Kraba”? – Wielokrotnie zapewniałem: nie wchodzi w grę przenoszenie produkcji Kraba dokądkolwiek i wygaszanie tej produkcji w Stalowej Woli. HSW jest i będzie jego producentem – zapewnia zdecydowanie szef HSW SA. Z wcześniejszych deklaracji PGZ wynika, że w Bumarze-Łabędy ma powstać linia produkcyjna traktowana jako dodatkowa, a głównym producentem Kraba pozostanie Huta Stalowa Wola.

Zobacz też

Po dokonanych z dniem 1 października ważnych ruchach Huta Stalowa Wola SA, co oficjalnie potwierdza jej prezes Jan Szwedo, zatrudnia w zakładzie wiodącym Grupy ponad 1100 osób, w oddziale w Sanoku ok. 450, w oddziale w Dęblinie ok. 150, w nowym Oddziale I w Stalowej Woli („odzyskane” M-16 i Z-2) blisko 600 i około 500 w należącej do HSW, choć będącej odrębnym bytem prawnym, fabryce w Jelczu-Laskowicach.

Reklama
WIDEO: Rakietowe strzelania w Ustce. Patriot, HOMAR, HIMARS
Reklama
Reklama