- Analiza
- Wiadomości
Polsko-ukraińska współpraca przemysłowo-obronna. Korzyści i wyzwania
Przerwanie przez Kijów współpracy w sferze przemysłu obronnego z Moskwą, mające miejsce na skutek agresji rosyjskiej, zmusiło Ukrainę do poszukiwań alternatywnych partnerów. Z uwagi na ambicje Warszawy co do jej roli w zbliżeniu Kijowa z Zachodem, naturalnym jest pytanie o znaczenie Polski w spożytkowaniu niemałego potencjału ukraińskiego przemysłu zbrojeniowego. Jakie są zatem potencjalne i realne korzyści, jakie obu krajom może przynieść współpraca zbrojeniowa?
Jedną z najgłośniejszych w ostatnim czasie ukraińskich propozycji współpracy w przemyśle zbrojeniowym jest pomysł kooperacji zakładów lotniczych Antonow z wieloma polskimi kontrahentami, wśród których znajduje się m. in. PZL-Mielec. Oprócz dobrze znanych cywilnych samolotów An-148 i An-158, ukraiński koncern zaproponował wspólne prace nad nowym projektem morskiego samolotu patrolowego An-148-300MP. Ma być on wyposażony w nowoczesny kompleks identyfikacji i przetwarzania informacji o celach nawodnych oraz radary i inne istotne systemy pochodzące od polskich producentów, takich jak PIT-RADWAR czy PCO. Dwa takie samoloty mają powstać na potrzeby Ukrainy, a dwa zostałyby zaoferowane Polsce. Otworzyłoby to możliwość sprzedaży maszyn morskich do krajów trzecich.
Dmytro Kiwa, główny konstruktor firmy Antonow, wielokrotnie wyrażał ogromną chęć podjęcia współpracy z Polską, co potwierdzają w kuluarach ukraińscy eksperci. Własnymi siłami Antonow nie jest w stanie podjąć się realizacji nowych zadań. Istnieją dwie możliwości - seryjne zamówienie państwowe na potrzeby Sił Zbrojnych Ukrainy, co wydaje się bardzo mało prawdopodobne, lub produkcja na rzecz partnerów zagranicznych. Ten drugi kierunek sprawdza się m. in. we współpracy z Arabią Saudyjską (projekt saudyjsko-ukraińskiej maszyny An-132), a także zachodnimi koncernami (Pratt&Whitney Canada, General Electric czy Honeywell), które są zainteresowane współpracą z firmami takimi jak Antonow. Czego potrzeba, by udało się z Polską?
Jak ożywić polsko-ukraińską współpracę przemysłów lotniczych?
Po pierwsze, Kijów musi przekonać Warszawę, że w procesie realizacji na żadnym z etapów nie będzie zależny od dostaw komponentów z Federacji Rosyjskiej. Chodzi np. o silniki, które dla koncernu Antonow tradycyjnie produkują zakłady Motor Sicz, wykorzystujące, z kolei, liczne komponenty dostarczane z Rosji. Gdyby osiągnięto porozumienie o udziale w projektach z którymś z amerykańskich lub kanadyjskich koncernów produkujących silniki, Antonow z pewnością zgodziłby się na produkcję samolotów w dwóch wariantach - z silnikami zachodnimi i z jednostkami napędowymi Motor Sicz. Problemem pozostaje certyfikacja zgodna z zachodnimi standardami.
Po drugie, Kijów musi widzieć jasną perspektywę takiej kooperacji, co oznacza, że strona polska musiałaby precyzyjnie określić swoje cele. Na razie reakcja Warszawy na propozycje ukraińskie, pomimo sporego zainteresowania mediów i przemysłu, była dość niewyraźna. Po trzecie, należy pamiętać, że proces decyzyjny w tym przypadku nie będzie przebiegał tylko na szczeblu Warszawa-Kijów, ale także Polska-NATO. Z racji członkostwa w Sojuszu Warszawa musi spełniać jego standardy. I nareszcie, po czwarte, co dotyczy np. samolotów An-148 i An-158, niezbędne jest uzyskanie certyfikatów ICAO, na które ukraiński zakład wciąż czeka.
O nie mniej poważnych planach współpracy z podmiotami z Polski świadczy otwarcie filii w Warszawie przez zaporoską firmę Motor Sicz. Kooperacja jest możliwa w zakresie modernizacji polskich śmigłowców W-3 Sokół, Mi-2, Mi-8, Mi-17 i Mi-24. Propozycja Motor Sicz w zakresie remotoryzacji pozwala liczyć na poprawę osiągów polskich śmigłowców, przede wszystkim zwiększenie udźwigu. Ponadto Motor Sicz chce w przyszłości produkować w Polsce silniki do śmigłowców. Przez ukraińską kompanię Polska jest rozpatrywana jako ważny przyczółek ułatwiający wyjście na zachodnie rynki. Zaporoska firma podjęła już współpracę z polskimi instytutami lotniczymi ITWL i IL, którą pragnie pogłębiać. Ma to m.in. ułatwić uzyskanie niezbędnych na Zachodzie certyfikatów.
Walerij Riabych, wicedyrektor Informacyjno-Consultingowej Agencji „Defense Express” w Kijowie, uważa, że nad Wisłą powinno się pamiętać o tym, że determinacja i paleta pomysłów ze strony Motor Sicz będą tym większe, im bardziej jasny będzie końcowy cel postawiony wspólnie przez partnerów. Tymczasem entuzjazm wobec podjęcia kooperacji z Motor Sicz może teoretycznie studzić rzekoma sytuacyjność w działaniach Zaporożan.
Według tych hipotez Wiaczesław Bogusłajew zdecydował o gorączkowych poszukiwaniach nowych rynków zbytu dopiero po wprowadzeniu zakazu handlu w sferze zbrojeniowej z Rosją. Dowodem na to mają być pojawiające się od czasu do czasu informacje o kontynuowaniu w nielegalny sposób kooperacji z Rosjanami. Jednak takie tezy są łatwe do obalenia, gdy spojrzeć na zmiany w strukturze geograficznej handlu zagranicznego firmy Motor Sicz: w 2010 roku dostawy do Rosji stanowiły 69% całości eksportu, a w 2013 roku już zaledwie 30%. To dowód, że firma zdecydowała o zmianie orientacji znacznie wcześniej, a rosyjska agresja tylko przyspieszyła ten proces. Innym potwierdzeniem dobrej kondycji firmy, mimo przerwania współpracy obronno-przemysłowej z FR, są ostatnie wyniki finansowe Motor Sicz za okres styczeń-październik 2015, mówiące o zwiększeniu czystego zysku o 65%. Nie ma jednak wątpliwości, że ostateczne znalezienie alternatywnych dostawców niektórych elementów niezbędnych do produkcji silników (łopaty do śmigieł, aluminium awiacyjne, stal stopowa) wymagać będzie czasu i wysiłków. Są to jednak kwestie, w których możliwa byłaby współpraca z polskimi firmami posiadającymi odpowiednie technologie, takimi jak PZL-Świdnik.
Polska termowizja dla ukraińskich czołgów i śmigłowców
Jednym z najbardziej perspektywicznych kierunków współpracy jest transfer polskich technologii dla ukraińskich pojazdów opancerzonych i czołgów. Chodzi np. o produkowany przez PCO S.A. polski kompleks optoelektroniczny z kamerą termowizyjną KLW-1 ASTERIA, który przeznaczony jest m.in. do systemów kierowania ogniem. Taka współpraca już została zapoczątkowana i jej pogłębienie wygląda obiecująco. Wysoka jakość produkcji przy cenach przystępnych nawet dla znajdującej się w kryzysie finansowym Ukrainy są wystarczającym powodem, by mówić o dużych szansach tego projektu. O tym, jak bardzo ukraińska armia potrzebuje takiego wyposażenia, przekonaliśmy się podczas działań wojennych w Donbasie. Zastosowanie „ASTERII” na ukraińskich pojazdach pozwoliłoby znacząco zwiększyć obserwowaną odległość oraz precyzję identyfikacji celu.
Naturalnym partnerem PCO S.A. jest w tym zakresie Fabryka Pojazdów Opancerzonych w Żytomierzu. Polska optoelektronika może być zastosowany na czołgach T-72 i T-64 oraz bojowych wozach piechoty (BMP-1 i BMP-2), co powoduje, że - teoretycznie - produkt może być wykorzystywany nad Dnieprem w seryjnej produkcji. W świetle wysokiego zainteresowania tymi technologiami ze strony ukraińskiej na wielu szczeblach i oczywistego interesu komercyjnego PCO S.A., przeszkodzić w realizacji projektu może tylko opieszałość i biurokracja. Jak wiadomo, fabryka w Żytomierzu należy do państwowego koncernu „Ukroboronprom”, co powoduje, że współpraca nie będzie gładką choćby z uwagi na mechanizmy biurokratyczne.
Duże możliwości współpracy na Ukrainie istnieją dla PCO S.A. również w zakresie dostaw na potrzeby Sił Zbrojnych Ukrainy (SZU) gogli termowizyjnych PNL-3 „Bielik” wraz z hełmami lotniczymi THL-5NV. Gogle pozwolą ukraińskim pilotom i załogom śmigłowców nocną obserwację terenu z ostrego kąta bez sztucznego oświetlenia. W styczniu 2014 roku podpisano długoterminowy kontrakt między PCO S.A. i kompanią „Awiakon” w Konotopie przewidujący dostawy tego wyposażenia. Warto przypomnieć, że zmagająca się z agresją militarną Ukraina nie ma żadnego helikoptera zdolnego do prowadzenia efektywnych działań po zmroku.
Trudny los „Pirata”
Znacznie mniej okazale, jak dotąd, wygląda sytuacja na innych nowoczesnych i perspektywicznych kierunkach współpracy. Jeszcze w maju 2013 roku firma „Mesko” rozpoczęła współpracę z kijowskim Biurem Konstruktorskim „Łucz” w zakresie wspólnego opracowania kierowanego pocisku rakietowego „Pirat”. Ukraińskie przedsiębiorstwo miało w projekcie odpowiadać za opracowanie laserowego systemu naprowadzania. Kijów zdecydowanie pragnie uzyskać pociski przeciwpancerne w obliczu wojny w Donbasie, kwestia ta była podnoszona wielokrotnie. Z drugiej strony, „Pirat” miał być około trzykrotnie tańszy od izraelskiego „Spike’a”, co czyni go atrakcyjnym również dla SZ RP. Jednocześnie nie ustępuje w jakości konkurentowi, a dodatkowym atutem na tle „Spike’a” jest łatwość obsługi.
W połowie 2014 roku Ministerstwo Skarbu RP ogłosiło, że wydzieli na ten cel 47 milionów złotych. Jednak w bieżącym roku faktycznie projekt zamrożono i obiecane środki nie dotarły. Co więcej, „Mesko” podpisało memorandum o współpracy z amerykańską firmą „Raytheon”, które przewiduje opracowanie konkurencyjnej konstrukcji. Zdaniem Serhija Zhurcia, dyrektora Informacyjno-Consultingowej Agencji „Defense Express” w Kijowie, projekt „Pirat” na razie przegrywa z kretesem w staraniach lobbystycznych nad Wisłą z konkurentami, co jest główną przyczyną jego niepowodzeń. Jednocześnie nie brak argumentów merytorycznych, przemawiających za dalszą realizacją projektu.
Podobne problemy mogą czekać podpisane we wrześniu br. memorandum o współpracy pomiędzy „Ukroboronpromem” i „LUBAWA S.A.”, dotyczącym dostarczania na Ukrainę kamizelek, wyposażenia dla żołnierzy, w tym hełmów i obuwia. Mimo ambitnych planów otworzenia nowych wspólnych cyklów produkcyjnych w Iwano-Frankowsku w przyszłym roku, szybko okazało się, że przeciwni tym planom są ukraińscy konkurenci, którzy lobbują za własną produkcją. Drugim problemem są trudności natury prawnej – ukraińskie prawodawstwo nie reguluje precyzyjnie szczegółów współpracy z prywatnymi podmiotami, tym bardziej zagranicznymi. Ponadto kooperacja ta ma stosunkowo małe znaczenie dla zdolności obronnych Ukrainy, co powoduje, że jedynym poważnym argumentem za jej kontynuacją jest interes komercyjny „LUBAWY”. A tego może być za mało dla osiągnięcia sukcesu.
Wyzwania
Gdyby przeszkody dla współpracy polsko-ukraińskiej w sektorze zbrojeniowym na tym się kończyły, można byłoby śmiało powiedzieć, że Polskę i Ukrainę czeka rychły rozkwit kooperacji korzystnej dla obu państw. Niestety, wyzwania nie kończą się na tych wskazanych powyżej, bowiem nie mniej ważnym aspektem jest szereg zawiłości o charakterze bardziej ogólnym.
Po pierwsze, chodzi o proces ostatecznego uniezależnienia Ukrainy od dostaw elementów z Rosji. Cykle produkcyjne były w wielu sferach na tyle silnie powiązane, że przy okazji niektórych rodzajów produktów trudno powiedzieć, kto od kogo jest bardziej zależny. Dotyczy to, chociażby, silników firmy Motor Sicz, których brak silnie odczuwa cały rosyjski przemysł lotniczy. W procesie negocjacji Kijów powinien brać te obawy Warszawy pod uwagę i w sposób szczególny dbać o „niezależność” swoich cyklów produkcyjnych.
Po drugie, ukraińską zbrojeniówkę czeka w najbliższych latach prawdopodobnie proces poważnych zmian strukturalnych. Władze przygotowują dwa programy: rozwoju kompleksu zbrojeniowego i dozbrojenia Sił Zbrojnych Ukrainy. Nie ma wątpliwości, że obydwa dokumenty będą miały duży wpływ na to, w jaki sposób i w jakich obszarach Kijów będzie chętny i zdolny do długotrwałej współpracy - tym bardziej, że realizacja programów prawdopodobnie będzie rzutowała na zasady prawne obowiązujące w sektorze.
Po trzecie, ukraińscy eksperci od dawna oczekują także zmian w strukturze własnościowej przedsiębiorstw nad Dnieprem poprzez początek prywatyzacji w różnej postaci. Według zastępcy sekretarza Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony Ukrainy Olega Hładkowskiego, początek przemian planowany jest za około rok. Dlatego należy bacznie się przyglądać procesowi przygotowań tych programów i w miarę potrzeb modyfikować swoje stanowisko.
Po czwarte, większość potencjalnych partnerów na Ukrainie to przedsiębiorstwa państwowe, w których dominuje specyficzny system zarządzania oparty na machinie biurokratycznej. Decyzje podejmowane są na wielu szczeblach, a pokonanie każdego z nich wymaga czasu i wielu pozwoleń. Rozwiązanie tych problemów to zadanie na kilka lat, więc trudno oczekiwać przełomu.
Po piąte, polskie firmy z kapitałem prywatnym, które już rozpoczęły lub planują kooperację z ukraińskimi przedsiębiorstwami państwowymi, muszą się liczyć z nieco większymi problemami z uwagi na luki regulujące zasady współpracy z prywatnymi podmiotami, tym bardziej z zagranicy. Mimo tego, że środowiska eksperckie od lat zwracają uwagę na ten problem, rząd w Kijowie niewiele zdziałał w tej kwestii. Pozostaje mieć nadzieję na przełom w tym zakresie na tle przygotowań wspomnianych programów modernizacyjnych, które mają także stymulować rozwój bazy prawnej.
Po szóste, lepiej reagować na ukraińskie propozycje może także Warszawa. Oczywiście, jest to trudne w świetle wspomnianych wyzwań, ale nie zapominajmy, że Polska pretenduje do roli głównego adwokata i partnera Ukrainy w świecie zachodnim. Ryzyko działań w próbującej się zmieniać Ukrainie należy brać pod uwagę z samej zasady. Tymczasem niekiedy reakcja lub jej brak ze strony Polski na propozycje Kijowa mogą świadczyć o tym, że ukraińskie perturbacje są dlań niespodzianką.
Paweł Kost – członek Rady Ekspertów Centrum Badań nad Armią,
Konwersją i Rozbrojeniem w Kijowie
WIDEO: Rakietowe strzelania w Ustce. Patriot, HOMAR, HIMARS