Reklama
  • Wiadomości
  • Analiza

Polskie uzbrojenie w obronie Ukrainy [ANALIZA]

Zgodnie z oficjalnymi informacjami Polska jest obecnie drugim dostarczycielem uzbrojenia dla Sił Zbrojnych Ukrainy, a jego wartość przekroczyła 1,6 mld USD czy około 7 mld złotych. Wszystko to nie licząc sprzętu zakupionego w polskim przemyśle i z polskiego demobilu w ciągu ostatnich ośmiu lat. Na temat szczegółów oficjalnych informacji dzisiaj nie ma, przynajmniej ze strony polskiej. Źródła ukraińskie i pojawiające się w sieci filmy i fotografie pozwalają jednak na zorientowanie się jakie typy sprzętu zostały przekazane.

Żołnierz ukraińskiej Gwardii Narodowej z systemem przenośnym Piorun
Żołnierz ukraińskiej Gwardii Narodowej z systemem przenośnym Piorun
Autor. SZ Ukrainy via Twitter
Reklama

Wojna na Ukrainie - raport specjalny Defence24.pl

Reklama

Polskie uzbrojenie na Ukrainie można podzielić na dwie kategorie. Pierwsza to nowoczesna, niedawno wyprodukowana broń krajowa, która idzie na wschód albo prosto z krajowych zakładów zbrojeniowych albo pochodzi ze stanu Sił Zbrojnych RP, które w przyszłości otrzymają świeżo wyprodukowane egzemplarze uzbrojenia tego samego typu. Druga to sprzęt stary używany z czasów Układu Warszawskiego. Jest to wyposażenie ciężkie i gdyby było nowe, byłoby ono też niezmiernie kosztowne. W ich zastępstwie Polska kupi (lub dostanie od sojuszników) nowsze uzbrojenie zachodniej proweniencji.

PPZR Piorun

Najlepiej znane – może poza czołgami T-72 – jest przekazanie przez Polskę nieznanej liczby wyrzutni i pocisków PPZR Piorun produkowanych przez zakłady Mesko. Do końca 2021 roku Polska odebrała 730 tych pocisków i 260 mechanizmów startowych spośród zamówionych 1300 pocisków i 420 wyrzutni. Do Ukrainy trafiła nieznana liczba tej broni ale jednostki jej różnych formacji zbrojnych (w tym wojska powietrzno-desantowe i gwardia narodowa) zgłosiły już oficjalnie kilka zestrzeleń w tym samolotów Su-34, Su-25 i śmigłowców Ka-52 i Mi-24, ale nieoficjalnie mówi się o „dwucyfrowej" liczbie strąconych rosyjskich statków powietrznych za pomocą Pioruna. Co warte podkreślenia, dobre wyniki z użycia Piorunów na Ukrainie zwiększa zainteresowanie tą bronią na świecie. Wygląda na to, że potwierdziła ona tam swoją renomę najlepszego systemu w klasie MANPADS, umożliwiając m.in. oddawanie szybkiego strzału w kierunku celu znajdującego się nisko nad ziemią, czego nie potrafią wyroby konkurencyjne. Obecnie wiadomo, że Polska ma zwiększyć zamówienie na Pioruny, a linia produkcyjna ma umożliwić produkcję 1000 pocisków rocznie. Dotychczasowe możliwości produkcyjne wynosiły 300 pocisków.

Reklama
Reklama

Zobacz też

Reklama

Karabinek Grot

Reklama

Wśród nowej polskiej broni na Ukrainie pojawiły się też zdjęcia i filmy z członkami różnych ukraińskich formacji zbrojnych wyposażonych, bądź prezentujących karabinki Grot, produkowane przez Fabrykę Broni „Łucznik" - Radom. Pierwsza fotografia z polską bronią, jaka ukazała się w sieci przedstawiała żołnierze wojsk obrony terytorialnej z karabinkiem starej wersji A0 albo A1, ale nowsze nagrania to prezentacja broni udoskonalonej, prawdopodobnie wersji Grot C16A2, którą łatwo można odróżnić od starszych wersji po przedłużonym łożu broni. Ukraińcy „omawiają" otrzymaną broń jako nowoczesne, i poręczne „karabinki NATO-wskie", najwyraźniej ceniąc sobie tą broń.

Granatnik RGP-40

Na nagraniach z Ukrainy zaobserwowano też ręczne powtarzalne rewolwerowe granatniki RGP-40 kalibru 40 mm. Broń ta, produkowana w Zakładach ZM Tarnów została zamówiona dla SZ RP w ilości 200 egzemplarzy, lecz nie została odebrana przez wojsko. Nie jest pewne czy trafiła do naszych wschodnich sąsiadów z magazynów, czy też były to dodatkowe egzemplarze zamówione przez Ukrainę w Tarnowie.

Reklama
Reklama

Zobacz też

Reklama

Warmate i FlyEye

Reklama

Jeszcze w 2015 roku do Ukrainy trafiły pierwsze systemy bezzałogowców rozpoznawczych FlyEye z Grupy WB, które szybko zdobyły tam sobie dobrą renomę i kolejne zamówienia. Ze względu na wysoką odporność na środki zakłócające i inne systemy walki radioelektronicznej służą tam one jako środek do naprowadzania ukraińskiej artylerii, ale także systemy rozpoznawcze np. dla ukraińskich wojsk specjalnych. Biorąc pod uwagę znaczenie naprowadzanej przez bezzałogowce artylerii w tej wojnie FlyEye mogą odgrywać w niej bardzo dużą rolę. Pomimo, a może właśnie dlatego, że na ich temat nie pojawiają się w sieci żadne publikacje.

Wkrótce potem w Ukrainie pojawiła się amunucja krążąca z Grupy WB, czyli Warmate'y. Ukraińcy wspólnie z polskimi dostawcami zaczęli udoskonalać możliwości współpracy obydwu tych systemów. W wyniku tych prac już w 2017 roku zaprezentowano system Sokół złożony z pojazdu terenowego Kozak-2M, w którym znajduje się stacja kontroli i przenoszonych przez niego aparatów latających – jednego FlyEye i trzech BBSP  Warmate. Polskie systemy są nie tylko eksportowane, ale także produkowane na Ukrainie, a na podstawie technologii od Grupy WB powstają też ukraińskie systemy BSP. Np. oparty na konstrukcji Warmate'a bezzałogowiec rozpoznawczy Leleka-100. Grupa WB prowadziła też prace nad różnymi innymi systemami wspólnie z Ukraińcami w tym nad systemem artyleryjskim i antydronowym ZRN-01 Stokrotka, wykorzystującym 80 mm niekierowane pociski.

Reklama

Zobacz też

Reklama

T-72M/M1/M1R

Reklama

Największym echem na świecie odbiło się przekazanie Ukrainie polskich czołgów rodziny T-72. Wozy te pojawiły się na filmach ukraińskich, na których żołnierze ukraińscy ćwiczą na T-72 ewidentnie będących w polskim kamuflażu. Wozy te były pozbawione jakichkolwiek pancerzy reaktywnych, ale przynajmniej niektóre z nich były pozbawione reflektora podczerwieni oraz były wyposażone w „okno" systemu obserwacji termowizyjnej zainstalowane na wieży czołgu. Zmiany w systemie obserwacji to jeden z kluczowych elementów modyfikacji czołgu do wersji T-72M1R, a więc wozów po ograniczonej modernizacji przeprowadzonej w polskim przemyśle. Czołgi wersji T-72M1R otrzymały kamerę termowizyjną KLW-1 Asteria oraz pasywne przyrządy obserwacyjne dla dowódcy i działonowego. Dostarczane Siłom Zbrojnym RP wozy były też wyposażane w cyfrowy system łączności wewnętrznej i zewnętrznej Grupy WB, nowy system nawigacyjny i inne drobniejsze usprawnienia (chociażby kosz wieży).

Zgodnie z umową z 2019 roku o wartości 1,749 mld złotych konsorcjum PGZ, ZM Bumar-Łabędy i poznańskiego WZM miało zmodyfikować w ten sposób 230 czołgów plus 88 kolejnych w ramach opcji. Być może dlatego pojawiają się dzisiaj informacje jakoby Polska przekazała Ukrainie właśnie 230 czołgów (choć szacunki oscylują tutaj między 150 a ponad 200 wozów). Aż tyle wozów nie przeszło jednak wspomnianych zabiegów technicznych. Możliwe więc, że część z przekazanych wozów, to zwyczajne T-72M/M1. W sieci pojawiły się nagrania z ćwiczenia Ukraińców na polskich czołgach, a także fotografia maszyny dopancerzonej przy pomocy kostek pancerza reaktywnego zdjętego ze zdobytych czołgów rosyjskich. W rękach ukraińskich T-72M/M1/M1R mogą zostać lepiej wykorzystane niż w rękach polskich, ponieważ Ukraina dysponuje nowocześniejszą amunicją do ich armat.

Reklama
Reklama

BWP-1 i artyleria

Reklama

Pojawiają się informacje na temat przekazania przez Polskę także niewielkich ilości bojowych wozów piechoty BWP-1, haubic samobieżnych 2S1 Goździk i rakietowych wyrzutni artyleryjskich BM-21. W kontekście BWP-1 mówi się o 40 egzemplarzach, a systemów artyleryjskich – ponad 20 sztuk. Trudno jednak weryfikować te informacje, niemniej faktycznie dotyczyłyby one śladowych ilości najstarszego sprzętu posiadanego przez Polskę. Takiego, który w najbliższych latach i tak zostałby wycofany w efekcie prowadzania nowego uzbrojenia – bwp Borsuk, armatohaubic Krab i wyrzutni HIMARS.

Samochody opancerzone

W Ukrainie pojawiły się też polskie samochody opancerzone Dzik-2, choć niewykluczone, że zostały one zakupione przez Ukraińców przed rosyjską inwazją z 27 lutego 2022 roku. Polska wycofała je z użytku (w Żandarmerii Wojskowej, łącznie 43 sztuki) jeszcze w 2014 roku. Wozy te były więc do kupienia w Agencji Mienia Wojskowego a donbaska wojna już wtedy trwała. Fakt, że fotografowane obecnie Dziki są pomalowane w staranny pikselowy kamuflaż ukraiński może świadczyć, że służyły one już Ukrainie wcześniej.

Reklama
Reklama

Amunicja

Reklama

Ze starych stanów magazynowych Polska przekazała Ukrainie także nieokreślone ilości amunicji. Szczegółów brak, jednak można się domyślać, że chodzi o amunicję starą, której resurs i tak się kończy, a w dodatku jest do systemów uzbrojenia, które będą wychodziły z użycia. Można tutaj więc spekulować, że chodzi o 125 mm przestarzałą (Ukraińcy mają nowocześniejszą, ale od przybytku głowa nie boli|) amunicję do czołgów sowieckich, 122 mm amunicję do haubic 2S1 Goździk, 122 mm rakiety do systemów rodziny BM-21 czy np. 80 mm pociski niekierowane do zasobników na statkach powietrznych. Dostarczona mogła zostać także 12,7, 7,62 i 5,56 mm amunicja karabinowa, albo amunicja 23 mm do armat przeciwlotniczych.

Granatniki Komar

Ciekawostką było pojawienie się na Ukrainie starych, polskiego projektu, jednorazowych 40 mm granatników RPG-76 Komar, których w latach 1983-1995 wyprodukowano 100 tys. Broń ta została wycofana z użytku w drugiej połowie lat 90. z uwagi na niespełnianie przez niego zachodnich wymogów bezpieczeństwa i brak samolikwidatora. Mimo to Wojsko Polskie używało tej broni na misjach poza granicami kraju, co tłumaczono pilną potrzebą operacyjną. W 2018 r. AMW miała na sprzedaż jeszcze 25 tys. egzemplarzy tej broni. Ile oddano teraz Ukrainie - nie wiadomo, ale Komar pojawia się na licznych filmach z ukraińskimi żołnierzami. Bronią tą nie można zniszczyć cięższych wozów opancerzonych, ale wydaje się użyteczna do niszczenia pojazdów lżej opancerzonych, logistyki czy siły żywej.

Reklama
Reklama

Zobacz też

Reklama

Pociski powietrze-powietrze i kwestia myśliwców

Reklama

Informacje pojawiają się też na temat przekazywania pocisków do myśliwców produkcji sowieckiej. Pogłoski te dotyczą zarówno rakiet krótkiego zasięgu R-73 jak i średniego zasięgu R-27, które mogą być odpalane przez myśliwce MiG-29 i Su-27. Tych ostatnich Polska sama jednak nie miała zbyt wiele trudno więc oceniać ile i czy w ogóle je przekazano.

Nic nie wiadomo na temat przekazania Ukrainie myśliwców MiG-29, jednak w świetle informacji amerykańskich o przywróceniu gotowości bojowej na dodatkowych 20 samolotach tego typu przez Ukrainę, można przypuszczać, że trafiły tam jakieś części także z Polski. Chociaż nie tylko, ponieważ części zamienne do tych maszyn posiadały także USA, Słowacja, Bułgaria, a nawet Węgry i Rumunia.

Reklama
WIDEO: Zmierzch ery czołgów? Czy zastąpią je drony? [Debata Defence24]
Reklama
Reklama