Reklama

Wariant zaprezentowany na paryskim salonie posiadał głowicę optoelektroniczną i radar SAR I-Master firmy Thales. Dzięki specjalistycznemu oprogramowaniu Widow opracowanemu przez Textron, możliwa jest integracja danych pochodzących z tych dwóch źródeł oraz systemów pozycjonowania GPS, co pozwala m. in. na identyfikację ruchów własnych i wrogich jednostek. Dodatkowo, sterowanie systemami obserwacyjnymi i uzbrojeniem, oraz innymi wybranymi funkcjami, może być realizowane za pomocą pojedynczego manipulatora, takiego jak joystick.

Pod kadłubem Scorpiona znajduje się głowica FLIR i radar Thales I-Master. Fot. J. Sabak/Defence24.pl

Jest to jedna z nowych, prezentowanych możliwości samolotu Textron Airland Scorpion. Maszyna powstała jako urzeczywistnienie koncepcji „najtańszej na rynku maszyny taktycznej”. Posiadając konfigurację przypominającą klasyczny myśliwiec 4. generacji, jest jednak znacznie mniejszy i niemal dziesięciokrotnie tańszy w eksploatacji - będąc zdolnym do wykonywania znacznej części zadań w warunkach innych, niż konwencjonalnego konfliktu. Godzina lotu kosztuje około 3 tys. dolarów. Dla porównania: godzina lotu stosunkowo lekkiego myśliwca F-16C to około 25.000 USD, uderzeniowego A-10 – ok. 18.000 USD, a dla bezzałogowca MQ-9 Reaper to koszt 4.800 USD.

Fot. J. Sabak/Defence24.pl

Scorpion wykorzystuje wiele komponentów „z półki”, dostępnych na rynku cywilnym, takich jak silniki turbowentylatorowe Honeywell TFE731, stosowane głownie w odrzutowcach biznesowych. Pozwalają osiągnąć tej niewielkiej maszynie prędkość maksymalną 833 km/h i pułap 14.000 metrów oraz udźwig 2,8 tony. Dobre osiągi i niewielką masę startową uzyskano m. in. dzięki szerokiemu zastosowaniu kompozytów.

Zainteresowanie tanim samolotem załogowym wyrażają nie tylko mniej zasobne kraje, ale też np. amerykańska Gwardia Narodowa. Scorpion ma kosztować do 20 milionów USD za sztukę. Przedstawiciele producenta podkreślają, że jego cena będzie kilkukrotnie niższa od naddźwiękowych myśliwców 4. generacji. Zgodnie z zapewnieniami koszt zakupu Scorpiona ma być również mniejszy, niż w wypadku części klasycznych śmigłowców bojowych.

Reklama
Reklama

Komentarze (3)

  1. PP

    Przypominam, że cała Polska jest w zasięgu iskanderów. Możemy mieć nawet F-35 i nic to nam nie pomoże. Spadnie po jednej rakiecie na środek pasa startowego lotnisk gdzie stacjonują nasze "super myśliwce" i po zabawie. Zniszczenie reszty lotnictwa zajmie im max parę godzin. Należy kupić 1 000 000 msbs/beryli i stworzyć obronę terytorialną. Wtedy potencjalny wróg będzie wiedział, że podbicie Polski będzie wymagało użycia potężnych sił, a miasta będą broniły się miesiącami. Nawet jak już by udało się opanować kraj to partyzantka będzie kontynuowana latami. Odrzutowe myśliwce są dobre jak planuje się atak wyprzedzający. Moim zdanie w Polsce nie ma już polityków z cohones, którzy zdobyliby się na coś takiego.

    1. Generau

      Nie przeceniaj tak partyzantki . Finowie wyżynali ruskich w pień , a nie posiadając środków przewagi powietrznej , musieli ugiąć się pod groźbą bombardowań miast na wielką skalę( które zresztą się odbywały - sławne zdjęcie Helsinek) . Partyzantka jest na ogół reakcją na terror okupanta .

  2. Hildek

    Moglibyśmy je u nas produkować i używać w naszym wojsku. Lepsze 10st. taniegoale sprawnego samolotu niż 10 F16 w hangarze

    1. Afgan

      To jest samolot do walki z partyzantami na sawannach Afryki i Ameryki Południowej, doskonały przeciw meksykańskim i kolumbijskim kartelom narkotykowym, jednak na europejskim polu walki to nic więcej jak latający cel.

    2. Tyberios

      Czekałem na ten wpis... to już taka tradycja.

  3. Afgan

    Jeżeli ktoś twierdzi że przydał by się ten samolot w naszych siłach powietrznych to od razu odpowiem że to samolot dla krajów afrykańskich i Ameryki Południowej, gdzie obrona przeciwlotnicza do głównie działka ZU-23-2. O wiele lepsze możliwości bojowe i osiągi ma uzbrojony wariant M-346 Master, którego bym widział jako ewentualne uzupełnienie F-16 w naszym lotnictwie wojskowym.