Reklama
  • Analiza

Korea albo śmierć. Wielki program wymaga zdecydowanych działań w zbrojeniówce [KOMENTARZ]

Polska staje się największym na świecie zagranicznym nabywcą uzbrojenia produkowanego w Republice Korei. Dzisiejsza dostawa to początek procesu, który ma wzmocnić bezpieczeństwo RP. To otwarcie na współpracę wojskową, ale przede wszystkim pojawiają się nowe szanse dla przemysłu zbrojeniowego. Polska ma szanse, by być nie tylko odbiorcą sprzętu, ale również hubem współpracy przemysłowej dla całej Europy. Aby jednak on powstał, muszą nastąpić daleko idące zmiany w zbrojeniówce.

Czołg K2.
Czołg K2.
Autor. Jarosław Ciślak/Defence24.pl
Reklama

Pierwsze dostawy sprzętu z Republiki Korei: 10 czołgów K2 i 24 haubic K9A1 to początek realizacji wielkiego programu modernizacyjnego, być może największego w historii Polski. Wartość podpisanych umów wykonawczych na czołgi, haubice, a także myśliwce FA-50/FA-50PL oraz wyrzutnie rakiet K239 Chunmoo to prawie 13,5 mld dolarów, czyli około 60 mld złotych po dzisiejszym kursie.

Reklama

Zobacz też

Reklama

A „w kolejce" są przecież umowy wykonawcze na transfer technologii i większą część czołgów oraz haubic (odpowiednio 820 z 1000 i 460 z 672), a także na drugą partię systemów rakietowych. Wartość współpracy z Koreą wyniesie więc raczej na pewno kilkadziesiąt miliardów dolarów. I warto stawiać sobie pytanie, na ile skorzysta z nich polski przemysł obronny oraz polska gospodarka. Bo nawet jeśli pierwsze dostawy dotyczą sprzętu produkowanego w Korei, to jeszcze większe pieniądze dotyczą cyklu życia oraz kolejnych partii sprzętu.

Umowy ramowe z Republiką Korei zakładają też transfer technologii. Aby jednak polski przemysł w pełni skorzystał na współpracy z Koreą, niezbędne jest zyskanie samodzielnych zdolności produkcyjnych, ale i potencjału do eksportu, który wesprze krajową gospodarkę, obciążoną – nie można tego ukrywać – dużymi kosztami finansowania projektów obronnych. I współpraca z Koreą daje ku temu szanse, ale trzeba je wykorzystać. I trzeba sobie jasno powiedzieć – nie jest to zadanie łatwe, z wielu powodów.

Reklama

Po pierwsze, polski MON narzucił bardzo ambitne harmonogramy, stawiające przemysł w trudnym położeniu i na gorszej pozycji negocjacyjnej, bo jest mniej czasu na ustanowienie produkcji. Priorytetem dla resortu obrony jest posiadanie jak najszybciej sprzętu w linii, ale nie idzie to w parze z interesami przemysłu.

Zobacz też

Po drugie, Koreańczycy są bardzo wymagającym partnerem. Oferta współpracy przemysłowej jest bardzo szeroka, ale jednocześnie strona koreańska jest świetnie przygotowana do negocjacji i narzuca szybkie tempo prac. Co za tym idzie, po polskiej stronie również muszą być silne i kompetentne zespoły.

Reklama

Dziś to PGZ jest najsłabszym ogniwem całego procesu, który ma doprowadzić do budowy w Polsce zdolności przemysłowych. Można odnieść wrażenie, iż PGZ uwierzył, że Koreańczycy są skazani na Polskę i na pewno będą inwestować w długoletniej perspektywie. A to błędne przekonanie. Jeśli strona polska nie podejmie rękawicy, aby szybko budować potrzebne kompetencje, a skupi się na krótkoterminowych celach, wyjdzie „jak zwykle".

W kolejce po koreańskie produkty ustawiają się inne państwa z Europy Środkowej i Północnej, takie jak Norwegia, Rumunia, Czechy, Słowacja czy Finlandia. Mają one jednocześnie rozwinięte przemysły obronne. Jeśli więc Polska na czas nie podejmie odpowiednich działań, to „hub" na Europę może powstać w Czechach, Norwegii czy Słowacji, a Polsce zostaną co najwyżej remonty zakupionego za miliardy sprzętu. Do wdrożenia na szeroką skalę produkcji nowoczesnego wyposażenia, także na eksport, trzeba zmian w podejściu i realizacji programów po stronie PGZ.

Reklama

Szczególnie alarmującym sygnałem jest, że pomimo patologii i wieloletnich opóźnień programu Leopard 2PL kierownictwo PGZ nie przecięło starych układów biznesowych w śląskich zakładach i nie zastopowało patologicznych działań związków zawodowych, które działają na rzecz własnego interesu, a nie rozwoju potencjału całej grupy kapitałowej. Przypomnijmy, że program Leopard 2PL jest już opóźniony o co najmniej sześć lat, jeśli chodzi o datę finalizacji, planowaną pierwotnie na 2021 a obecnie na 2027 rok. Choć PGZ wie o problemach tego programu od lat, to niezbędnych zmian strukturalnych nie wprowadzono. Jeśli podobne patologie nie zostaną w sposób energiczny i skuteczny zlikwidowane, to ambitne plany współpracy z Koreą rozbiją się o działania grup interesów.

Zobacz też

Droga Korei – i Polski?

Reklama

Warto przypomnieć, jak wyglądała droga Korei na rynki obronne. Republika Korei w ostatnich latach stopniowo zwiększa swoje ambicje jako eksporter uzbrojenia. Ubiegły rok, w którym – jak pisze Defense News – odnotowano eksport na poziomie 7 mld dolarów – był rekordowy, wartość eksportu zwiększyła się dwukrotnie w stosunku do 2020 roku. A w br. eksport może osiągnąć od kilkunastu do nawet 20 mld dolarów, w zależności od tego, jak będzie przebiegało podpisywanie perspektywicznych kontraktów.

I jest do długofalowy trend. Z raportu sztokholmskiego SIPRI wynika, że południowokoreański eksport zwiększył się w latach 2017-2021 w stosunku do lat 2012-2016 aż o 177 proc., a udział w globalnym rynku z 1 do 2,8 proc., dzięki czemu Seul wyprzedził między innymi Turcję i Izrael. Te dane oczywiście nie uwzględniają nowych kontraktów z Polską.

Reklama
Haubice K9A1 w porcie Gdynia, w tle czołg K2
Haubice K9A1 w porcie Gdynia, w tle czołg K2
Autor. Jarosław Ciślak/Defence24.pl
Reklama

Przemysł zbrojeniowy Korei Południowej jest rozbudowywany od kilkudziesięciu lat, zaczynał od projektów licencyjnych i prowadzonych we współpracy przemysłowej, a obecnie jest w stanie oferować własne rozwiązania. I są one proponowane na eksport, czego przykładem jest choćby czołg K2, zbudowany przez Koreańczyków z uwzględnieniem doświadczeń projektu czołgu K1, w którym w szerokim zakresie uczestniczył przemysł amerykański.

Dziś koreański przemysł chce szerzej wejść na rynki europejskie. Wiele państw Starego Kontynentu, w tym Polska, zwiększa swoje wydatki obronne po agresji Rosji na Ukrainę. Często oczekiwane są szybkie dostawy nowoczesnego sprzętu, a temu zbrojeniówka z Niemiec czy Francji – z dużym potencjałem badawczo-rozwojowym, ale ograniczonymi mocami produkcyjnymi z uwagi na wcześniejsze cięcia budżetowe i niewielkie zamówienia krajowe, nie zawsze jest w stanie sprostać. Problemem państw zachodnich nie jest brak technologii, ale możliwości dostarczania jej szybko i w krótkim czasie, w „masie" czy „wolumenie", bo odpowiednio dużych, krajowych zamówień na ciężki sprzęt po prostu nie było.

Reklama

Zobacz też

Reklama

Z kolei koreański przemysł jest od podstaw zbudowany w celu wspierania licznych wojsk lądowych, więc ma „wolne" moce produkcyjne. Szybkim dostawom sprzyja też tamtejsza kultura pracy, z którą polski przemysł miał okazję się zaznajomić przy okazji wprowadzania licencji na haubicę Krab. Koreański przemysł potrzebuje partnera, który będzie mógł utworzyć nie tylko zdolności wsparcia eksploatacji, ale i łańcuch dostaw w Europie, geograficznie bliżej miejsca realizacji umowy. Bezpieczeństwo dostaw odgrywa coraz ważniejszą rolę, a dostawy do wielu państw europejskich będą uzasadniały rozbudowę potencjału.

Taką rolę może odgrywać Polska. Trzeba przecież pamiętać, że Republika Korei sama znajduje się w niestabilnym otoczeniu geopolitycznym i sama może potrzebować wsparcia dostawami sprzętu. Założeniem podejmowanej współpracy zbrojeniowej Polski i Korei jest zresztą to, aby stworzyć dwa ośrodki przemysłowe, które będą mogły się wzajemnie wspierać. Tak mówił o tej kwestii w wywiadzie dla Defence24.pl gen. dyw. Maciej Jabłoński, Inspektor Wojsk Lądowych, w kontekście czołgu K2PL: „Czołg, który jest przewidziany do produkcji w naszym kraju od 2026 będzie bardzo zbliżony do kolejnej wersji czołgu koreańskiego. Założenie jest takie, aby był praktycznie taki sam po to, aby dwa ośrodki produkcyjne mogły strategicznie się wspierać, będąc w różnych obszarach geograficznych, w wypadku problemów produkcyjnych, czy nawet uzupełnienia strat".

Reklama

Zobacz też

Reklama

W założeniu polski przemysł ma więc pełnić rolę partnera dla firm koreańskich, ale z możliwością samodzielnej produkcji i rozwoju kompletnych rozwiązań. Jeśli do tego uda się wynegocjować atrakcyjne warunki pozwalające na eksport sprzętu produkowanego w Polsce (szczególnie do obszarów geograficznie bliskich), to transfer technologii związany z zakupami w Korei może być kołem zamachowym dla polskiej zbrojeniówki. A także ważnym wsparciem dla gospodarki. Ale podobnych korzyści mogą oczekiwać Norwegia, Rumunia czy inne państwa.

Wykorzystać doświadczenia

Reklama

Trzeba jednak pamiętać, że już wcześniej podejmowano, z udziałem krajowego przemysłu, programy transferu technologii, które miały stanowić wsparcie dla niego. Choć program KTO Rosomak miał doprowadzić do budowy kompetencji używanych na globalnych rynkach, to z zapowiedzi nie wyszło nic, a polski przemysł dostarcza jedynie sprzęt własnej armii i to bez pełnej kontroli nad produkcją. Nie spełniono też części założeń co do parametrów KTO Rosomak będących w linii, jakie przyjęto de facto w momencie rozpoczęcia programu (np. wersje rozpoznawcze). Wszystko to było spowodowane twardą postawą partnera zagranicznego, ale też – nie ukrywajmy – błędami po polskiej stronie na różnych etapach programu.

Takie przykłady można mnożyć. Kolejnym, można powiedzieć „świeższym" jest program Leopard 2PL, w którym doszło do wspomnianego już wieloletniego opóźnienia powodującego, że program obejmujący 142 czołgi eksploatowane w Polsce od lat zakończy się później niż planowana dostawa łącznie ponad 400 Abramsów i K2 z USA oraz Korei, nie wliczając dalszej setki Abramsów planowanej do dostarczenia w ramach pomocy wojskowej. Co więcej, umowa na ten program została przygotowana w taki sposób, że podział odpowiedzialności za prace na czołgach jest (był) nie do końca jasny, co zresztą jest jedną z przyczyn opóźnień.

Reklama
Wspólne zdjęcie polskich i koreańskich uczestników uroczystości.
Wspólne zdjęcie polskich i koreańskich uczestników uroczystości.
Autor. Jarosław Ciślak/Defence24.pl
Reklama

Czy w wypadku transferu technologii z Korei może być inaczej? Można wymienić pozytywne czynniki. Na pewno strona koreańska obiektywnie potrzebuje partnera i drugiego ośrodka produkcji w Europie, a skala zakupów jest ogromna, w zasadzie niespotykana. To niewątpliwy atut.

Koreańczycy częściowo konkurują też na polskim rynku ze zbrojeniówką amerykańską, której atutem jest możliwość zwiększania współpracy z USA, kluczowym sojusznikiem Polski w obszarze bezpieczeństwa i obrony, więc muszą przykładać większą wagę do oferty przemysłowej, niż Amerykanie, którzy dominują na globalnych rynkach uzbrojenia.

Reklama

Ale tak jak wspomniałem wcześniej nic nie jest przesądzone. Aby współpraca z Koreą polegała nie tylko na dostawach sprzętu, ewentualnie z pakietem serwisowym, na realnej budowie zdolności przemysłowej, konieczne jest spełnienie kilku warunków. Po pierwsze, umowy o współpracy przemysłowej muszą jasno i jednoznacznie określać szeroki zakres zdolności jaki w ramach ich realizacji zyskać ma strona polska, wraz z prawem do rozwoju i eksportu stworzonych rozwiązań. Jakiekolwiek ograniczenia mogą kosztować bardzo wiele w przyszłości.

Po drugie, polski przemysł musi być przygotowany do absorpcji technologii, z czym wiąże się konieczność prowadzenia inwestycji, odpowiedniego przygotowania kadr itd. Harmonogramy dostaw są napięte i nie powinno dojść do sytuacji, w której wskutek opóźnień pozyskiwane jest więcej sprzętu produkowanego bez albo z ograniczonym udziałem krajowego przemysłu niż zakładano.

Reklama

Zobacz też

Reklama

Po trzecie, niezbędne jest dużo większe zaangażowanie PGZ, bo tego wymaga spełnienie dwóch pierwszych warunków. Polska Grupa Zbrojeniowa powinna mieć spójną wizję oraz strategię wykonawczą tej współpracy, możliwą do efektywnego wdrożenia w polskich warunkach, ale i zapewniającą maksymalizację korzyści przemysłowych. Dotychczas to strona koreańska „serwuje" pomysły i wykonanie. Z kolei należące do PGZ spółki mogą się skupiać na realizacji konkretnych projektów, ale nie można od nich oczekiwać, by to one przedstawiały całościową strategię.

Wreszcie, w miarę możliwości współpraca powinna opierać się na zasadzie wzajemnych korzyści. Optymalnym rozwiązaniem byłoby połączenie pakietu zakupów w Korei z pozyskaniem uzbrojenia w Polsce przez stronę koreańską (tak często odbywa się np. współpraca Włoch i Izraela), choć – w takiej skali jak Polska dokonuje obecnie zakupów – raczej nie będzie to możliwe, z uwagi na ograniczony potencjał polskiej zbrojeniówki. Trzeba jednak pamiętać, że istnieją polskie produkty znane i doceniane na koreańskim rynku, choćby roboty pirotechniczne Łukasiewicz-PIAP.

Reklama

Istotną rolę mogą tutaj odegrać ustalenia dotyczące eksportu koreańskich produktów do Europy. Polska jest położona w odpowiedni sposób, by produkować i serwisować sprzęt, dostarczany na przykład sojusznikom z NATO, którzy mogą być zainteresowani koreańskimi rozwiązaniami. Ale te decyzje muszą być podejmowane szybko, bo przemysł w innych państwach europejskich również jest zainteresowany współpracą z Koreańczykami. Te możliwości nie mogą więc „uciec" polskiej zbrojeniówce.

Zobacz też

Obecny program zakupów sprzętu i uzbrojenia w Republice Korei jest chyba największy w historii, a na pewno największy poza zakupami w USA. To jednocześnie szansa na duże wzmocnienie polskiego przemysłu. Kto wie, czy nie ostatnia, biorąc pod uwagę, jak duże nakłady idą dziś na sprzęt, a w przyszłości na jego utrzymanie. Ale samo posiadanie szansy nie oznacza, że zostanie ona wykorzystana. By Polska istotnie stała się partnerem dla Korei, a nie tylko dostawcą sprzętu, potrzebne jest spełnienie kilku warunków:

Reklama
  • Pełne wdrożenie wniosków z modernizacji Leopardów 2A4 do standardu Leopard 2PL, przede wszystkim likwidacja patologicznych mechanizmów biznesowych i zablokowanie negatywnych działań związków zawodowych, które uderzają zarówno w realizację obecnych kontraktów, jak i prowadzone rozmowy
  • Wzmocnienie kompetencyjne centrali PGZ i rozszerzenie zespołów negocjacyjnych. Strona polska musi wypracować i wdrożyć spójną wizję wdrażania programu, a jednocześnie pracować w tempie które narzuca strona koreańska i cała sytuacja.
  • Wsparcie od PGZ dla spółek. Rolą Polskiej Grupy Zbrojeniowej powinno być zaangażowanie w celu wspomagania i koordynowania pracy oraz inwestycji w poszczególnych spółkach. Tak by mogły one budować realny potencjał do przyjęcia gigantycznego programu transferu technologii. PGZ nie może tylko oglądać prezentacji kolegów z Azji, ale musi robić swoje i nie pozostawiać spółek bez wsparcia.
Reklama

Współpraca przemysłowa z Republiką Korei to gigantyczna szansa, ale trzeba konkretnych działań, przede wszystkim po stronie PGZ, by ją wykorzystać. Jeśli jednak na bazie współpracy z Koreą nie uda się znacząco wzmocnić polskiej zbrojeniówki, może to w perspektywie prowadzić do stagnacji, a w wypadku problemów gospodarczych, czy stabilizacji sytuacji w Europie np. za kilkanaście lat może nawet do regresu. Brak energicznych działań spowoduje, że polski przemysł nie tylko nie skorzysta na największym w historii programie zbrojeniowym, ale w wypadku jakichkolwiek problemów z zamówieniami ze strony MON, których za kilka-kilkanaście lat nie można przecież wykluczyć, znajdzie się nie w stagnacji, a w zapaści.

Reklama
WIDEO: Rakietowe strzelania w Ustce. Patriot, HOMAR, HIMARS
Reklama
Reklama