Reklama
  • Wiadomości
  • Polecane
  • Komentarz

Fabryki amunicji pracują bez przerwy. Skandynawia na przemysłowej wojnie

Należąca do Nammo fabryka pocisków artyleryjskich w szwedzkim mieście Karlskoga działa 24 godziny na dobę, 7 dni w tygodniu. Podobnie dzieje się w pobliskiej filii Eurenco, gdzie wytwarzane są materiały wybuchowe. Wszystko po to, by sprostać globalnemu głodowi na granaty kalibru 155 mm – donosi szwedzki dziennik „Dagens Nyheter”.

Armatohaubica PzH 2000 strzela na poligonie Ravlunda w południowej Szwecji, 2018 rok.
Armatohaubica PzH 2000 strzela amunicją odłamkowo-burzącą z gazogeneratorem dennym Nammo IM HE-ER na poligonie Ravlunda w południowej Szwecji, 2018 rok.
Autor. Nammo

Fińsko-norweski koncern obronny Nammo posiada w mieście Karlskoga fabrykę, w której powstają pociski artyleryjskie. Zakład został zbudowany przez firmę Bofors na początku lat 80., by zwiększyć moce produkcyjne w obliczu gigantycznego kontraktu dla Indii (który zakończył się skandalem. W budynkach niegdyś zbudowanych na potrzeby szwedzkiego potentata mieszczą się też siedziby jego miejscowych spadkobierców: BAE Systems Bofors, Saab Bofors Dynamics oraz Eurenco Bofors. Przysłowiowy rzut beretem od ostatniego miejsca zamieszkania Alfreda Nobla, wynalazcy dynamitu, trwają intensywne prace nad zwiększeniem produkcji materiałów wybuchowych, pocisków artyleryjskich i naramiennych granatników przeciwpancernych.

Reklama

Dziennikarze „Dagens Nyheter” odwiedzili fabrykę Nammo tuż po tym, gdy wdrożono tam pracę na pięć zmian, 24 godziny na dobę, 7 dni w tygodniu. Choć zachodni producenci robią, co mogą, by uzupełnić własne oraz ukraińskie zapasy amunicji, Europa wciąż nie osiągnęła potencjału niezbędnego do zniwelowania rosyjskiej przewagi w artylerii lufowej. „Do końca bieżącego roku osiągniemy dwukrotnie wyższy poziom produkcji niż na początku 2022 roku. Naszym zdaniem to bardzo dobry wynik, ale to zdecydowanie poniżej oczekiwań rynku”, tłumaczy reporterowi „Dagens Nyheter” Björn Andersson, wiceprezes działu rozwoju sprzedaży Nammo AS w Szwecji.

Zobacz też

Do długoterminowej rozbudowy możliwości produkcyjnych zakładu potrzebne są dodatkowe środki od rządu Szwecji oraz od Unii Europejskiej. Decyzja Brukseli w sprawie przyznania dotacji ma zapaść wiosną. Fabryka w Karlskodze jest tak obłożona zamówieniami, że czas oczekiwania na amunicję artyleryjską kalibru 155 mm wynosi pięć do sześciu lat. Producent robi, co może, by zlikwidować wąskie gardła w wytwarzaniu granatów. Najwięcej czasu zajmuje elaboracja stalowych korpusów pocisków (które przyjeżdżają tu z Finlandii i z Norwegii), zwłaszcza oczekiwanie na schłodzenie materiału wybuchowego (którego część pochodzi z bydgoskiego Nitro-Chemu.

Reklama

Göran Mårtensson, dyrektor generalny szwedzkiej FMV (szw. Försvarets materielverk, tamtejsza Agencja Uzbrojenia), zwraca uwagę, że w Europie Zachodniej między daniem zielonego światła dla inwestycji w fabrykę a wyraźnym zwiększeniem produkcji mija od trzech do pięciu lat. Badacze przemysłu i wojskowości zauważają, że w autorytarnej Rosji przebiega to zdecydowanie szybciej, lecz przez mobilizację oraz ucieczki z kraju młodych fachowców w zbrojeniówce Moskwy jest 400 tys. wakatów na specjalistycznych stanowiskach. Innymi słowy, sytuacja jest poważna, ale nie tak zła, jak mogłaby być.

Zobacz też

Daniel Rydén, prezes i dyrektor fabryki Eurenco Bofors AB w Karlskodze, gdzie wytwarzane są materiały wybuchowe, zwraca uwagę na nałożenie się dwóch niekorzystnych czynników: gwałtownego wzrostu zamówień w wyniku wojny na Ukrainie oraz stopniowego uniezależniania się europejskiego przemysłu obronnego od chińskich surowców i produktów. Dotyczy to zwłaszcza nitrocelulozy, która jest kluczowym składnikiem w produkcji prochu bezdymnego. „Wprowadziliśmy pracę na pięć zmian na niemal wszystkich liniach produkcyjnych Eurenco. W Karlskodze zwiększyliśmy obroty o sto procent w ciągu czterech lat” – mówi Rydén w rozmowie z dziennikarzem „Dagens Nyheter”. Prezes Eurenco Bofors też zwraca uwagę na wąskie gardła, w tym również w łańcuchach dostaw.

Reklama

Mogłoby wydawać się, że dla producentów amunicji obecne czasy to złote żniwa. Jednak rzeczywistość jest nieco bardziej skomplikowana, a wyrażenie „klęska urodzaju” lepiej oddaje istotę sytuacji. Czas oczekiwania na specjalistyczne maszyny, atrofia przemysłu zbrojeniowego przez ostatnie trzy dekady oraz walka o wykwalifikowanych pracowników sprawia, że zwiększanie produkcji to zadanie żmudne, drogie i obliczone na długi czas. Producenci nie chcą też ryzykować przeinwestowania, które w długim terminie mogłoby odbić się czkawką w całym sektorze obronnym. W 2022 r. koncern Nammo zainwestował ok. miliard koron norweskich (ok. 380 mln złotych) w rozbudowę zakładów w Finlandii oraz w USA. W styczniu 2023 r. do wiadomości publicznej podano informację, że w fabryki produkujące amunicję artyleryjską zostanie wpompowane 260 mln koron (ok. 99 mln złotych). Kłopot w tym, że jeśli tak dalej pójdzie, to na efekty tych działań Ukraińcy będą musieli poczekać.

Norweska armatohaubica samobieżna K9 VIDAR strzela na poligonie.
Norweska armatohaubica samobieżna K9 VIDAR strzela na poligonie.
Autor. Forsvaret
Reklama
WIDEO: Zmierzch ery czołgów? Czy zastąpią je drony? [Debata Defence24]
Reklama
Reklama