Polityka obronna
Żelazna Kopuła Trumpa. Hołd oddany Reaganowi
Stany Zjednoczone chcą stworzyć tarczę antyrakietową nowej generacji. Czy Donald Trump dokończy misję zapoczątkowaną przez prezydenta Ronalda Reagana?
27 stycznia Prezydent USA Donald Trump podpisał rozporządzenie wykonawcze dotyczące budowy „tarczy antyrakietowej nowej generacji”. Redakcje Defence24 oraz Space24 przyjrzały się szczegółowo dokumentowi mającemu na celu popchnięcie do przodu prac nad amerykańską wersją „Żelaznej Kopuły”.
Misja Hegseth'a
W dokumencie opublikowanym przez Biały Dom możemy przeczytać m.in. o tym, że rozporządzenie podpisane przez Donalda Trumpa obliguje Sekretarza Obrony USA Pete’a Hegseth’a do tego, aby w przeciągu najbliższych dwóch miesięcy (dokładnie 60 dni) przedstawił prezydentowi plan wdrożenia tarczy przeciwrakietowej nowej generacji. Jak czytamy, ma ona zapewniać ochronę Stanów Zjednoczonych przed „balistycznymi, hipersonicznymi, zaawansowanymi pociskami manewrującymi i innymi atakami powietrznymi nowej generacji (…)”.
Działania koordynowane przez Hegsetha mają mieć na celu m.in. „przyspieszenie rozmieszczenia warstwy hipersonicznego i balistycznego czujnika kosmicznego”. Jak wyjaśnia red. Wojciech Kaczanowski z portalu Space24 w skrócie miałoby chodzić o „czujniki, które wykrywają start pocisku balistycznego śledzą go, a w określonym momencie pozwalają wskazać, kiedy należy wystrzelić własny pocisk, który zniszczy wrogi efektor, gdy ten znajduje się jeszcze w przestrzeni kosmicznej”.
Misja Hegsetha ma także polegać na aktualizacji oceny zagrożenia rakietami strategicznymi państw wrogich Stanom Zjednoczonym oraz na „zwiększeniu i przyspieszeniu dostarczania zdolności obrony przeciwrakietowej dla sojuszników”. Departament Obrony ma być odpowiedzialny za opracowanie planu finansowania tego, co zostało wymienione w rozporządzeniu jeszcze przed zatwierdzeniem budżetu na rok 2026.
Duch Reagana wiecznie żywy
W rozporządzeniu wykonawczym Białego Domu pojawia się nazwisko Ronalda Reagana, którego można nazwać prekursorem myślenia o obronie antyrakietowej w Stanach Zjednoczonych. Współczesna koncepcja ma nawiązywać do rozpoczętego w 1983 roku programu Strategic Defense Initiative (SDI), znanego szerzej jako „Gwiezdne Wojny”. Czym dokładnie był ów plan? Jak przedstawił to red. Kaczanowski, miała to być ochrona Stanów Zjednoczonych przed ewentualnym zmasowanym radzieckim atakiem balistycznym. Dokładniej miała ona polegać na wykorzystaniu naziemnych systemów antyrakietowych mających niszczyć nadlatujące pociski balistyczne wyposażone w głowice nuklearne, znajdujące się jeszcze w przestrzeni kosmicznej.
„Z czasem program rozszerzano o nowe technologie, tj. platformy z laserem rentgenowskim w ramach projektu Excalibur. Program SDI okazał się zbyt drogi, a jego pierwotny plan wymagałby wielu lat testów. Postanowiono kontynuować badania nad rozwiązaniem Brilliant Pebbles, zakładającym rozmieszczenie kilku tysięcy małych i tanich satelitów na orbicie okołoziemskiej, które miałyby zderzać się z pociskiem balistycznym. Brilliant Pebbles został przerwany w latach 90. ze względu na brak poparcia politycznego. Moim zdaniem stracono też główną motywację - Związek Radziecki upadł, więc zniknęło główne zagrożenie” - dodał redaktor Space24.
Nawiązując do powyższych słów można zatem stwierdzić, że decyzja Donalda Trumpa jest próbą dokończenia wizji prezentowanej przez Ronalda Reagana w latach 80. Niewątpliwie jest to także potrzebna aktualizacja, uwzględniająca zmiany, które zaszły nie tylko na poziomie technologicznym, ale także w całej światowej architekturze bezpieczeństwa. Nie ulega żadnej wątpliwości, że liczba zagrożeń czyhających na Stany Zjednoczone wyraźnie wzrosła na przestrzeni ostatnich dekad, na co zwraca uwagę red. Jakub Palowski (Defence24):
„Stany Zjednoczone już pod koniec Zimnej Wojny (od lat 70., gdy stopniowo wycofano system Nike Hercules) nie posiadały systemu obrony broniącego większość terytorium przed zagrożeniami atakiem powietrznym (w rodzaju samolotów i pocisków manewrujących), skupiając się na obronie za pomocą lotnictwa bojowego. Funkcjonujący od początku XXI wieku system obrony przeciwrakietowej służy jedynie do zwalczania celów balistycznych odpalonych w małej ilości, a warstwową obronę przed innymi zagrożeniami ma tylko Waszyngton. Dziś jednak zagrożenia z powietrza są bardzo mocno rozpowszechnione, środki pozwalające uderzać na dużą odległość (pociski manewrujące, balistyczne, ale i hipersoniczne oraz masowo używane BSL) dostępne są dla Rosji, Chin, Iranu, Korei Północnej i są łatwe w produkcji dzięki dostępności komponentów (a dawniej zagrożeniem był tylko ZSRR)” - stwierdził red. Palowski, dodając przy tym rozwiązania techniczne, które mogą zastosować Amerykanie.
„Budowa systemu obrony przeciwko tym zagrożeniom będzie dużym wyzwaniem. Na pewno też architektura systemu będzie inna w USA, niż w Izraelu, bo ten ma swoją specyfikę (relatywnie mała długość granicy, co paradoksalnie sprzyja budowaniu zdolności obrony powietrznej). Należy spodziewać się że będą stosowane zarówno istniejące systemy (jak Aegis BMD, z pociskami Standard SM-3 do zwalczania pocisków balistycznych poza atmosferą ziemską oraz pociski przeciwlotnicze dalekiego zasięgu Standard SM-6), jak i zupełnie nowe rozwiązania, być może oparte o nowe pociski HVP czy skierowaną energię. Istotne będą również sensory, w tym inne niż naziemne (rozmieszczone w powietrzu i przestrzeni kosmicznej), a także system dowodzenia. W tym obszarze być może swoje zastosowanie znajdzie IBCS, wprowadzany w Polsce i U.S. Army, wraz z systemem Aegis. Ostateczne decyzje o kształcie systemu dopiero zapadną. Koszt jego budowy wyniesie dziesiątki miliardów dolarów” - podsumował.
szczebelek
Moim zdaniem chodzi o przyspieszenie już istniejących programów i zwiększenie skali produkcji .