Reklama

Polityka obronna

Fot. NATO

Wiceminister Szatkowski znów kandyduje na ambasadora RP przy NATO

Wiceminister obrony Tomasz Szatkowski znów ubiega się o stanowisko stałego przedstawiciela RP przy kwaterze głównej Sojuszu Północnoatlantyckiego. Jego kandydaturę ponownie zgłosiło MSZ. Przy poprzedniej próbie, w lutym Szatkowski nie uzyskał pozytywnej rekomendacji, co z reguły zamykało drogę do wyjazdu na placówkę. Sojusznicy będą o tym pamiętać.

Według informacji, która pojawiła się na stronie internetowej Sejmu, tematem posiedzenia komisji spraw zagranicznych 24 kwietnia będzie m.in. zaopiniowanie kandydata na stanowisko ambasadora RP Tomasza Szatkowskiego. To potwierdzenie, że wiceminister znów stara się o wyjazd na placówkę zagraniczną.

Informacja na stronie Sejmu, jak zwykle w takich przypadkach, nie zawiera danych, gdzie miałby urzędować przyszły ambasador. Jednak serwis 300polityka podał w piątek, że chodzi o stanowisko ambasadora RP przy NATO w Brukseli, o które Szatkowski już raz się ubiegał. Ponadto, obecny wiceminister obrony miałby reprezentować Polskę przy Organizacji ds. Zakazu Broni Chemicznej w Hadze, czym do tej pory zajmuje się ambasador RP w Holandii (jest nim aktualnie Marcin Czepelak). Defence24.pl potwierdził te doniesienia w dobrze poinformowanym źródle rządowym.

Polska nie ma ambasadora przy NATO od początku marca. Wtedy pracę w Brukseli zakończył Marek Ziółkowski. Kierował placówką przez niecałe dwa lata, choć kadencje ambasadorów zwykle trwają cztery lata. Obowiązki ambasadora pełni aktualnie dotychczasowy zastępca szefa misji Michał Polakow.

Nowym ambasadorem RP przy NATO miał być właśnie Tomasz Szatkowski, który od listopada 2015 r. jest wiceministrem obrony, odpowiedzialnym za sprawy międzynarodowe. Jednak w lutym jego kandydatura nieoczekiwanie została negatywnie zaopiniowana przez sejmową komisję spraw zagranicznych.

Wprawdzie z formalnego punktu widzenia opinia komisji nie jest wiążąca, ale z reguły taki wynik głosowania przekreśla szanse kandydata na wyjazd na placówkę. Charakterystyczne, że dwaj inni kandydaci na ambasadorów, którzy w Sejmie byli opiniowani na tym samym posiedzeniu co Szatkowski, przeszli już analogiczną procedurę w Senacie. Kandydatura obecnego wiceministra obrony nawet nie została tam zgłoszona.

PiS oficjalnie tłumaczyło, że negatywna opinia, którą otrzymał Szatkowski, to przypadek, wynikający z tego, że równolegle trwały posiedzenia innych komisji i trudno było zebrać większość. Warto jednak zauważyć, że kandydata poparło sześciu głosujących, a przeciw było siedmiu. Tymczasem komisja spraw zagranicznych liczy 29 posłów, w tym 13 z PiS. Zebranie odpowiedniej liczby posłów nie powinno być wielkim problemem.

Tym razem Szatkowski ubiega się o akredytację nie tylko przy NATO w Brukseli, ale i przy Organizacji ds. Zakazu Broni Chemicznej w pobliskiej Hadze. Przedstawicielami RP przy tej instytucji byli do tej pory ambasadorzy w Holandii. Wydaje się więc, że dodatkowa akredytacja ma służyć wyłącznie jako pretekst do tego, by jeszcze raz spróbować wysłać tego samego kandydata na placówkę przy NATO.

W tej kadencji parlamentu tylko dwa razy zdarzyło się, by kandydaci na ambasadorów nie uzyskali pozytywnej opinii komisji. Taka sytuacja zawsze jest dużym zaskoczeniem i skandalem. W pierwszym przypadku MSZ zdecydowało się wysłać na placówkę kogoś innego.

Jak do tej pory, nikt nie wyjaśnił, dlaczego tym razem rząd zdecydował się forsować kandydaturę Szatkowskiego na ambasadora przy NATO. Zapewne więcej na ten temat dowiemy się na posiedzeniu komisji 24 kwietnia. Skan pisma, w którym szef MSZ Jacek Czaputowicz zwraca się o ponowne rozpatrzenie kandydatury Szatkowskiego, opublikował poseł Robert Tyszkiewicz z opozycyjnej Platformy Obywatelskiej.

Tak czy inaczej, już w lutym Defence24.pl zwracał uwagę, że jeśli Szatkowski jednak pojedzie do Brukseli, MSZ będzie musiało pogodzić się z tym, że stały przedstawiciel RP przy NATO będzie miał bardzo słaby mandat.

Trafnie ujął to były zastępca szefa Zarządu Wywiadu Międzynarodowego Sztabu Wojskowego NATO oraz były polski attaché w Waszyngtonie gen. bryg. rez. Jarosław Stróżyk. – Dalekopisy ambasad państw NATO już się rozgrzały, aby poinformować stolice, że ambasadorem zostanie osoba bez poparcia parlamentu, w którym rząd ma większość – pisał generał w lutym na Twitterze.

Stróżyk wieloma publicznymi opiniami pokazał, że nie należy do zwolenników obecnego rządu, ale jego międzynarodowe doświadczenie każe jednak zastanowić się nad tym, co pisze.

Można założyć, że tym razem Szatkowski uzyska pozytywną rekomendację posłów i senatorów. Ale dyplomaci z państw sojuszniczych na pewno będą pamiętali, że za pierwszym razem jego kandydatura nie uzyskała poparcia w Sejmie.

Więcej o Tomaszu Szatkowski i jego dorobku w MON napisaliśmy w lutym, gdy po raz pierwszy okazało się, że będzie opiniowany w Sejmie jako kandydat na ambasadora.

Reklama

"Będzie walka, będą ranni" wymagające ćwiczenia w warszawskiej brygadzie

Komentarze (1)

  1. Covax

    Może zaszczytna służba na placówce w toga i tobago ;-)

Reklama