Reklama

Polityka obronna

UE bliżej powołania Europejskiego Funduszu Obronnego

Czołg Leopard 2A5, produkt niemieckiego przemysłu obronnego. Fot. Rafał Lesiecki / Defence24.pl
Czołg Leopard 2A5, produkt niemieckiego przemysłu obronnego. Fot. Rafał Lesiecki / Defence24.pl

Negocjatorzy z państw Unii Europejskiej, Parlamentu Europejskiego i Komisji Europejskiej osiągnęli wstępne porozumienie w sprawie przepisów dotyczących Europejskiego Funduszu Obronnego. Dzięki niemu UE będzie wspierała inwestycje na badania w dziedzinie obronności, rozwój prototypów, zakup sprzętu wojskowego i technologii. Nie oznacza to jednak, że państwa UE będą chętnie współpracować w kluczowych projektach.

Propozycja dotycząca Europejskiego Funduszu Obronnego (EFO lub EDF od ang. European Defence Fund) jest częścią nowego wieloletniego budżetu UE na lata 2021-2027. Komisja Europejska przedstawiła projekt w czerwcu 2018 r. 13 mld euro, które zaplanowano na ten cel ma dać impuls finansowy dla międzynarodowych inwestycji w najnowocześniejsze technologie i sprzęt w takich obszarach, jak np. oprogramowanie szyfrujące, czy technologia dronów.

Kompromis pomiędzy unijnymi instytucjami to w dużej mierze dzieło Polaków. W prace nad rozwiązaniami zaangażowana była odpowiadająca za rynek wewnętrzny, przemysł i przedsiębiorczość unijna komisarz Elżbieta Bieńkowska, sprawozdawca Parlamentu Europejskiego Zdzisław Krasnodębski (PiS) oraz szef komisji przemysłu i badań PE Jerzy Buzek (PO). Ze strony państw członkowskich za negocjacje odpowiadała rumuńska prezydencja.

Wstępne porozumienie zostało osiągnięte w środę nad ranem. Teraz musi je jeszcze zatwierdzić Parlament Europejski i przedstawicieli państw członkowskich w Radzie UE. Według źródeł PAP zbliżonych do nocnych negocjacji to współpraca na linii Bieńkowska-Buzek-Krasnodębski umożliwiła zgodę ponad podziałami politycznymi.

W końcowej wersji przepisów mimo niechęci niektórych państw członkowskich udało się utrzymać zapisy dotyczące przedsiębiorstw o średniej kapitalizacji; dla Polski to ważne, bo takie właśnie firmy w obszarze obronnym są w naszym kraju.

Ten fundusz jest szansą, żeby pobudzić polski przemysł – skomentował Krasnodębski. – Wszystkim nam zależało, aby na nowym Funduszu skorzystali zarówno najwięksi gracze na rynku, ale również średnie i mniejsze przedsiębiorstwa, które dominują w naszej części Europy – powiedziała z kolei Bieńkowska.

Ostateczna wysokość dostępnego finansowania będzie zależała od uzgodnień w sprawie całkowitej wielkości przyszłych wieloletnich ram finansowych UE; porozumienie jest spodziewane jesienią.

Już teraz jednak wiadomo, że fundusz ma zachęcać do tworzenia projektów z udziałem małych i średnich firm oraz firm o średniej kapitalizacji z wielu państw członkowskich. Przedsięwzięcia realizowane w ramach stałej współpracy strukturalnej w dziedzinie obronności PESCO mogą otrzymać dodatkowy bonus wynoszący 10 proc. współfinansowania. Nie ma być to jednak działaniem automatycznym.

Nie oznacza to jednak, że państwa UE będą chętnie współpracować w kluczowych projektach. Wiceszef MON Tomasz Szatkowski zwrócił w środę uwagę, że polskie starania, by PESCO objęło kluczowe projekty, np. budowę europejskiego czołgu, spotykają się z niechęcią największych państw UE do dzielenia się pracą i udziałami.

Zachodzi obawa, że niektóre z państw europejskich chcą być producentami i chciałyby, aby inne państwa europejskie były klientami na ten sprzęt, który będzie miał nalepkę "made in Europe". Mimo tego, że PESCO miało służyć temu, że będziemy wspólnie budowali ten sprzęt, mimo tego że Polska ma pewne zdolności np. w zakresie budowy i serwisowania czołgów i chcieliśmy włożyć nasze pieniądze w te prace badawczo-rozwojowe. Do tej pory np. projekt czołgu nowej generacji nie został włączony do projektów PESCO – powiedział wiceminister, który w środę niespodziewanie nie uzyskał pozytywnej rekomendacji sejmowej komisji na ambasadora RP przy NATO.

W podobnym duchu wypowiadał się w Brukseli Krasnodębski, który nie miał wątpliwości, że najwięcej środków popłynie tam, gdzie przemysł jest najsilniejszy. Regulacja nie przewiduje bowiem żadnych "kopert narodowych". – Musimy się przyzwyczajać do tego, że takich bardzo łatwych pieniędzy, których jest przydział dla kraju, jak w funduszu spójności, w wielu programach nie ma i nie będzie – zaznaczył europoseł PiS. Jego zdaniem wiele zależeć będzie od działań politycznych, bo w Funduszu dużą rolę odgrywać będą państwa, które muszą wyrażać intencje do zakupów pewnego rodzaju broni.

UE zakłada, że projekty, które będą kwalifikowały się do finansowania z Europejskiego Funduszu Obronnego, będą określane zgodnie z priorytetami obronnymi uzgodnionymi przez państwa członkowskie w ramach wspólnej polityki zagranicznej i bezpieczeństwa, w szczególności w kontekście planu rozwoju zdolności obronnych. Pod uwagę mogą być jednak brane również priorytety regionalne i międzynarodowe, np. w ramach NATO.

Co do zasady kwalifikowane mają być projekty, w ramach których współpracują podmioty z co najmniej trzech państw członkowskich. Firmy biorące udział w projektach będą musiały mieć siedzibę w państwach członkowskich lub krajach stowarzyszonych z UE. Nie mogą być kontrolowane przez kraje trzecie, czy należące do nich podmioty. Takie reguły wywoływały niezadowolenie m.in. Stanów Zjednoczonych, które chciały, żeby ich firmy też mogły korzystać z unijnego tortu.

Wypracowany kompromis przewiduje jednak, że mające siedzibę w UE spółki córki mogą być wyjątkowo dopuszczone do korzystania z funduszu, po spełnieniu określonych warunków zapewniających, że bezpieczeństwo i interesy obronne państw członkowskich nie będą zagrożone.

Podmioty mające siedzibę poza UE nie otrzymają żadnych środków, ale mogą uczestniczyć w "projektach współpracy". KE podkreśliła, że UE nie wyklucza nikogo z Europejskiego Funduszu Obronnego, ale określa warunki uzyskania finansowania podobne do tego, z którym firmy unijne mają do czynienia na rynkach krajów trzecich.

Fundusz będzie zapewniał wsparcie przez cały cykl rozwoju przemysłowego, od badań, przez prototypowe opracowania, aż po certyfikację. Wspólne projekty mają być finansowane głównie poprzez granty.

W fazie badań i projektowania możliwe będzie finansowanie do 100 proc. wydatków, natomiast później z unijnej kasy będzie można współfinansować do 20 proc. kosztów opracowania prototypów, a także 80 proc. kosztów badań, testów i certyfikatów.

W negocjacjach ustalono, że od 4 do 8 proc. środków z funduszu będzie przeznaczanych na innowacje o wysokim stopniu ryzyka. Cel to wspieranie innowacyjności w obszarze obronnym.

PAP/RAL

Reklama
Reklama

Komentarze (9)

  1. Sopocki

    Ten fundusz to jedyna realna szansa na modernizację WP.

    1. luka

      Nie, ten fundusz to sposób na omijanie przepisów UE o zakazie dotowania państwowych spółek, w tym wypadku zbrojeniowych, z którego niestety skorzystają w największym stopniu spółki Niemieckie, Francuskie i ewentualnie Włoskie.

    2. De Retour

      Naprawdę myślisz, że francuskie spółki, które wyeksportowaly w 2018 roku uzbrojenie za 9 mld euro potrzebują "lewego" dofinansowania?

  2. orel

    Niemcy i francja liczą że Polska kupi od nich czołgi nie mając z tego żadnej gospodarczej korzyści. To w Polsce jest największy popyt na nową maszyne. Zapotrzebowanie jest 2x wyższe niż połączone siły pancerne francuskie i niemieckie, dla nich zysk dużo wiekszy bo i marże większe niż dla własnej armii. Niedoczekanie....

    1. luka

      To że mamy obecnie około 1000 czołgów nie znaczy że jakbyśmy wymienili je jakimś cudem na nowe byłoby to w stosunku . Spodziewałbym się najwyżej liczby około 500 sztuk czołgów w ogóle

  3. Andrettoni

    Uważam, że jeśli chcemy, żeby UE było silne, to niestety musimy ograniczyć sojusz z USA. Rozwój militarny powinien współgrać z gospodarką i wszystkie zakupy powinny być robione w ramach UE. Dotyczy to zarówno naszego programu Wisła jaki i zakupu S-400 przez Turcję. Jednocześnie powinny być podzielone kompetencje między krajami. UE produkuje kilka typów samolotów, śmigłowców, czołgów i poszczególne kraje rywalizują ze sobą zamiast współpracować. Wiadomo, że zakup 3x po 10 czołgów jest droższy niż jednorazowy zakup 30 czołgów. W każdym asortymencie powinniśmy się ograniczyć do 2-3 typów zamiast innych w każdym kraju. Niestety ciężko to przeprowadzić biorąc pod uwagę, że firmy są prywatne. Dlatego badania finansowane ze wspólnego budżetu i uzyskane licencje powinny być dostępne dla wszystkich członków. Przykładowo Niemcy opracowują Leoparda 3 za fundusze z UE, ale produkować go może każdy kraj będący członkiem UE. Jednocześnie powinno się też znaleźć wsparcie dla zakupów - Polska nie powinna płacić tyle samo co np Chiny, a nawet ze względu na graniczenie z możliwym agresorem powinna dostać wsparcie finansowe.

    1. ye

      Ale my nie chcemy, żeby UE było silne. To znaczy ja uważam, że silne UE to parawan dla neoimperialnych marzeń Berlina. Zatem żaden to dla Polski interes. Dla Polski korzystne jest/byłoby/będzie, odgrywanie roli klina wbijanego amerykańskim młotem pomiędzy imadło niemiecko-rosyjskie. Nie rozumiem, jak można żyć tymi złudzeniami o możliwej jedności politycznej krajów europejskich/UE? Naprawdę nasz interes jest przeciwstawny do niemieckiego. Niemcy tradycyjnie grają na układ z Rosją. Reszta to bajki o europejskiej solidarności.

    2. xc90

      Dokładnie. Na kim Niemcy będą miały lepszy interes? Na nas czy na Rosji? odpowiedź na to pytanie jasno wskazuje na nasze miejsce w UE.

  4. khgkuoln

    @Andrettoni - Mówisz bzdury, w całym pomyśle PESCO chodzi tylko i wyłącznie o rynek i kontrakty. Reszta to tylko słowa. PESCO w zamyśle jest sposobem uzyskania przewagi na rynku zbrojeniowym w Europie przez Niemcy i Francję przed USA i innmi Państwami Europejskimi. Proszę zwrócić uwagę, że Francja i Niemcy chcą tu zyskać przewagę nie tylko przed USA, ale także przed innymi Państwami Europejskimi! Wszystkie Państwa Europejskie doskonale to wiedzą i dlatego negocjacje są takie trudne i jest taki opór. Jeśli chodzi o twierdzenie "Uważam, że jeśli chcemy, żeby UE było silne, to niestety musimy ograniczyć sojusz z USA." to kolejna bzdura, to Niemcy rozwalają sojusz NATO, łamiąc solidarność Europejską, zdejmując ochronę z Państw wschodniej flanki i Ukrainy, jaką przed Rosją dają im rurociągi gazowe przechodzące przez te Państwa. Cała flanka wschodnia od Skandynawi, poprzez Polskę, aż do Rumunii, a także Grecji musi się zbroić i wydawać mnóstwo kasy na wojsko, właśnie dlatego, że Niemcy ubzdurały sobie, bardzo drogi, droższy od lądowego rurociąg pod dnie morza Bałtyckiego. Za Nordstream muszą płacić także USA zwiększając swoje zaangarzowanie w Europie, a także powiększając kasę jaką muszą wydawać na zbrojenia.

    1. ye

      Święte słowa. Celem Berlina jest budowa Unia Europejska Narodu Niemieckiego w sojuszu z Rosją, jako zapleczem surowcowym. Nic nowego. Z punktu widzenia Berlina, Polska jest tylko rynkiem zbytu i strefą przejściową/buforem pomiędzy Niemcami a Rosją.

  5. Wieslaw

    Z tego wynika ,że Polska obliże łape ,na gadanie i mądrowanie się nie przewidzieli kasy.

  6. De Retour

    @ khgkuoln. Z PESCO najbardziej korzystają obecnie Włochy. Są liderem 4 programów i uczestniczą w 12 innych (na 17). Nawet malutka Estonia przewodzi programowi robotyki, więc miejsce jest dla wszystkich. Polska jest liderem bycia obserwatorem danego programu i teorii spiskowych.

  7. De Retour

    " Nie oznacza to jednak, że państwa UE będą chętnie współpracować w kluczowych projektach." Współpracować będą i już to robią od dawna. Odpadną tylko pasażerowie na gape.

  8. xyz

    Nie dla europejskiej armii ! Tylko państwa suwerenne.

  9. Harry 2

    Niemcy wymanewrują kraje UNII tak, że będą spijać śmietankę niezależnie od tego kto przygotuje projekt/wyrób.