- W centrum uwagi
- Wywiady
Siemoniak o F-35: W Wojsku Polskim są ważniejsze potrzeby, brakuje informacji [WYWIAD]
Obecnie w Wojsku Polskim są ważniejsze potrzeby, choćby obrona powietrzna, programy Wisła, czy Wisła i Narew - mówi w rozmowie z Defence24.pl Tomasz Siemoniak, poseł Koalicji Obywatelskiej, były szef MON w rządzie PO-PSL.

Jakub Palowski: Panie Ministrze, wkrótce szef MON Mariusz Błaszczak podpisze umowę na zakup myśliwców F-35A. Pojawiają się różne opinie – z jednej strony o skokowym wzroście zdolności Sił Powietrznych, z drugiej obawy o wpływ tego programu na cały budżet MON, jak i wątpliwości co do sposobu samego realizacji samego zakupu. Jak Pan to skomentuje?
Tomasz Siemoniak, poseł Koalicji Obywatelskiej i członek Sejmowej Komisji Obrony Narodowej, były szef MON w rządzie PO-PSL: Obecnie w Wojsku Polskim są ważniejsze potrzeby, niż F-35, choćby obrona powietrzna, programy Wisła, czy Wisła i Narew. One są niezbędne, aby zapewnić bezpieczeństwo, ochronę przed atakiem z powietrza. Nawet najnowocześniejsze samoloty nie będą przydatne, jeśli nie obronimy lotnisk, ich samych, a także infrastruktury krytycznej, związków taktycznych, innych instalacji.
Od początku ubiegłej dekady panował konsensus co do tego, że najpierw programy Wisła i Narew, a dopiero potem inne potrzeby. Nawet Antoni Macierewicz kontynuował działanie w ten sposób. Natomiast rok temu, nagle pojawił się w przestrzeni publicznej program samolotu F-35. Nie na skutek pogłębionych analiz, a ze względu na dwa czynniki. Po pierwsze, chęć ucieczki od odpowiedzialności za katastrofy MiGów-29, po drugie – dążenie do wywarcia osobistego wpływu, „piętna” na proces modernizacji przez obecnego ministra.
Natomiast rządem kierują przede wszystkim względy propagandowe. Zakup F-35 – niewątpliwie bardzo nowoczesnych samolotów – to próba ucieczki od odpowiedzialności za sytuację w lotnictwie i za całościowy stan modernizacji technicznej Sił Zbrojnych. Ten proces albo nie jest realizowany, albo w sposób „homeopatyczny”, w niewielkich ilościach.
A co z trybem zakupu samych F-35?
Sposób, w jaki ten program jest prowadzony, budzi bardzo wiele wątpliwości. Nie wiadomo, czy zachowano odpowiednie procedury. Oczywiście mówię tu nie o standardowej, międzyrządowej procedurze Foreign Military Sales, ale o procedurach po stronie polskiej, wykonaniu odpowiednich prac analitycznych czy studium wykonalności. Wreszcie – nie wiadomo nawet, czy porównywano różne oferty. Zastrzeżenia, które wyrażał w wywiadzie były szef Inspektoratu Uzbrojenia, generał Adam Duda, są moim zdaniem zasadne.
Mamy tutaj do czynienia z sytuacją, w której najpierw ogłoszono decyzję, a dopiero potem zastanawiano się jak doprowadzić do tego, by mogła zostać podpisana umowa. To skrajnie różni się od uwarunkowań funkcjonujących w innych państwach, w których kupuje się porównywalny sprzęt – łącznie z F-35. Z reguły rządy tych krajów zapewniają choćby podstawową informację dla opinii publicznej, ekspertów, mediów, czy wreszcie parlamentu. W odniesieniu do polskiego F-35, takiej informacji nie udzielono nawet na zamkniętym posiedzeniu Sejmowej Komisji Obrony Narodowej.
Czytaj też: F-35 bez offsetu, Polska chce przystąpić do programu dużego bezzałogowca [News Defence24.pl]
Mówimy przecież o bardzo kosztownym programie, związanym ze zobowiązaniami Polski de facto na kilkadziesiąt lat. Kwota umowy, która zostanie podpisana, to 17 mld złotych, a do tego dojdą kolejne wydatki, choćby związane z infrastrukturą. W tej sytuacji zaniedbuje się przekazywanie informacji. Nie ma też próby zbudowania choćby elementarnego porozumienia z opozycją, a obecna większość parlamentarna przecież nie będzie rządzić wiecznie. Nie wspomnę już o tym, że również prezydent Andrzej Duda nie szuka konsensusu, nie zwołuje w tej sprawie (ani w żadnej innej) Rady Bezpieczeństwa Narodowego.
Po stronie opozycji pojawiają się różne głosy, dotyczące zakupu F-35, w tym i wzywające do rezygnacji z niego.
Podkreślam, że Koalicja Obywatelska krytykuje działania MON w sposób merytoryczny, uwzględniając potrzeby Sił Zbrojnych. Mówimy: kupmy najpierw osiem baterii Patriot, przeprowadźmy w sposób kompleksowy program Homar/HIMARS, a dopiero potem ewentualnie zajmijmy się F-35. Natomiast lewica jest przeciwna temu zakupowi.
Chciałbym zapytać, dlaczego PiS tworzy sytuację, w której znaczna część sceny politycznej ustawiona jest przeciwko temu kontraktowi? Przypomnę, że przy realizacji programu F-16 nie było takiej sytuacji. Wtedy udało się wypracować konsensus i przyjąć przy powszechnym poparciu w Sejmie ustawę zapewniającą finansowanie tego programu. Decyzję, żeby kupić F-16, podjęła ta sama lewica, która dziś krytykuje F-35. I to na początku wieku, gdy Polska była w dużo gorszej sytuacji finansowej, gospodarczej, niż dziś. To pokazuje, jaką wartość ma wypracowanie porozumienia ponad podziałami, a przy F-35 tego zabrakło.
To, że rząd nie próbuje stworzyć żadnej płaszczyzny dialogu, jest dużym obciążeniem dla całego tego przedsięwzięcia. Nie wiemy, jakie będą koszty i terminy, w innych krajach te dane z reguły są podawane do wiadomości publicznej. Można odnieść silne wrażenie, że ci którzy forsują ten zakup nie zdają sobie sprawy, że jest to fragment większego systemu, do którego są potrzebne satelity i wiele innych elementów. Optymistyczne założenie, że będziemy dysponowali tym wszystkim do 2027 roku, to moim zdaniem brak odpowiedzialności. Na razie nie ma mowy o kosztach uzbrojenia, infrastruktury. Sama budowa nowych, lub gruntowna modernizacja istniejących lotnisk, to setki milionów, a może nawet miliardy złotych.
Czytaj też: Rok połowicznej modernizacji [ANALIZA]
Czy Pana zdaniem budżet Ministerstwa Obrony Narodowej jest przygotowany na ponoszenie tak dużych wydatków, bez negatywnego wpływu na inne programy modernizacyjne?
Zakup F-35 pochłonie praktycznie wszystkie pieniądze, którymi dziś dysponuje MON z przeznaczeniem na modernizację. To bardzo istotne. Pojawiały się sygnały o finansowaniu tego przy pomocy specustawy, wyłączeniu z limitu wydatków resortu obrony, ale nic z tego nie wyszło. Podam tutaj przykład zakupu samolotów dla VIP – one również miały być finansowane spoza budżetu MON, jednak ostatecznie zapłacił za nie resort obrony. Rząd PiS nie wykonał własnej uchwały Rady Ministrów. Z budżetu MON finansowane są również inne rzeczy, na przykład program modernizacji służb MSWiA, inwestycje Lotniczego Pogotowia Ratunkowego.
Budżet MON traktowany jest jako rezerwuar środków na inne przedsięwzięcia. To wpływa na modernizację techniczną armii. Podkreślam, że doceniam bardzo wysoką jakość tych samolotów, jak i wagę relacji ze Stanami Zjednoczonymi, ale decyzję o ich zakupie w obecnych okolicznościach uważam za nieracjonalną. Dodam tylko, że systemy Patriot, Homar/HIMARS które powinny zostać priorytetowo i w sposób kompleksowy zakupione, pozyskujemy również od tego samego sojusznika - właśnie Stanów Zjednoczonych.
Obecne kierownictwo MON mówi, że wybrany dziś tryb zakupu F-35 został wymuszony przez rezygnację z dołączenia we wcześniejszych latach do programu tego myśliwca.
Zarzut, że w 2008 czy w 2009 roku nie przystąpiono do programu F-35 jest absurdalny, jeśli popatrzyć na to merytorycznie. Wtedy dopiero rozpoczynaliśmy eksploatację myśliwców F-16.
Jeśli chodzi o sam tryb zakupu F-35, to przypomnę że program został ogłoszony w kilka dni po jednej z katastrof MiG-29. To ewidentna próba ucieczki od odpowiedzialności. Jedną z przesłanek prowadzących do pogorszenia sytuacji w lotnictwie było przecież zniszczenie systemu bezpieczeństwa lotów przez Antoniego Macierewicza. Przenoszenie doświadczonych oficerów Sił Powietrznych, instruktorów do jednostek pancernych, to była jego zemsta na oficerach za postępowania smoleńskie.
Wracając do F-35 – nie wiemy, na jakiej podstawie została podjęta decyzja o tym zakupie, czy porównywano oferty, jak prowadzono negocjacje. Trzeba jeszcze dodać, że zakup F-35 w obecnym kształcie odbędzie się bez żadnych korzyści dla polskiego przemysłu obronnego. Generał Duda mówi o tym w szczegółach – przemysł nie uzyska nic, jeśli porozumienia nie zostaną zawarte przed podpisaniem umowy. Porównanie do sposobu realizacji podobnych zakupów w innych państwach wypada katastrofalnie. To są bardzo poważne kwestie, i nie wiem dlaczego obecnie rządzący nie chcą podzielić się odpowiedzialnością związaną z zakupem F-35.
Na koniec chciałbym wrócić do hierarchii modernizacji. Zakładając, że utrzymalibyśmy priorytet dla systemu obrony powietrznej, w jaki sposób należałoby rozwiązać kwestię zużycia, dekapitalizacji MiG-29? Należałoby myśleć o mniej kosztownych opcjach, zakupie tańszych samolotów?
Z pewnością należałoby to rozważyć. Na Siły Powietrzne, na lotnictwo trzeba jednak patrzeć szerzej. Należałoby przecież wrócić na przykład do śmigłowców wielozadaniowych. Kupno ośmiu maszyn, dwóch różnych typów, w niejasnych konfiguracjach, nie załatwia przecież tematu.
Oczywiście patrząc na liczby, powinniśmy docelowo dysponować setką samolotów wielozadaniowych, ale są pilniejsze potrzeby. Najpierw powinniśmy wrócić do obrony powietrznej, zrealizować osiem baterii systemu Patriot, pozyskać śmigłowce. Gdyby w ciągu najbliższych lat Polska pilnie potrzebowała więcej samolotów, zawsze można dokupić F-16.
Jednocześnie powinniśmy odnosić się również do tego, że polskie lotnictwo jest częścią lotnictwa Sojuszu Północnoatlantyckiego. Potencjalny przeciwnik zawsze będzie mieć przewagę liczebną, Polska nie kupi przecież 800 samolotów, a naziemna obrona powietrzna jest niezbędna tutaj, na miejscu.
Dziękuję za rozmowę.
WIDEO: Rakietowe strzelania w Ustce. Patriot, HOMAR, HIMARS