Reklama

Polityka obronna

Duda: obecność wojsk sojuszniczych to gwarant bezpieczeństwa Europy

Prezydent Andrzej Duda przemawia na uroczystości w Pradze. Fot. Rafał Lesiecki / Defence24.pl
Prezydent Andrzej Duda przemawia na uroczystości w Pradze. Fot. Rafał Lesiecki / Defence24.pl

– Wierzymy głęboko, że obecność wojsk sojuszniczych, w tym szczególnie amerykańskich będzie gwarancją bezpieczeństwa Europy – powiedział we wtorek prezydent Andrzej Duda podczas obchodów rocznicy rozszerzenia NATO w Pradze.

Na Zamku na Hradczanach w Pradze polski prezydent wziął udział w uroczystościach z okazji rocznicy rozszerzenia NATO. Gospodarzem spotkania był prezydent Czech Milosz Zeman. Do Pragi prócz Dudy przyjechali jeszcze prezydent Słowacji Andrej Kiska i prezydent Węgier Janos Ader, a także zastępczyni sekretarza generalnego NATO Rose Gottemoeller. We wtorek przypada 20. rocznica wejścia Polski, Czech i Węgier do Sojuszu Północnoatlantyckiego, Słowacja przystąpiła pięć lat później.

Wśród osobistości zaproszonych do Pragi było wielu przywódców państw NATO z tamtego okresu, m.in. była amerykańska sekretarz stanu Madeleine Albright, były sekretarz generalny NATO George Robertson i były dowódca sił lądowych USA w Europie gen. Ben Hodges. Konferencja z udziałem tych wszystkich gości została zatytułowana "Bezpieczeństwo nie jest oczywiste". Prócz Zemana otwierali ją wszyscy najważniejsi czescy politycy – premier i marszałkowie obu izb parlamentu. Na sali byli też ministrowie obrony państw Grupy Wyszehradzkiej, którzy od poniedziałku mają spotkanie w Pradze.

Prezydent w przemówieniu ocenił, że napaść Rosji najpierw na Gruzję w 2008 r., potem na Ukrainę w 2014 r. jednoznacznie kojarzy się z imperialną polityką, dążeniem na zachód i rozszerzaniem strefy wpływów, do której – mówił Duda – "żaden z naszych krajów wrócić nie chce".

Wierzymy w to głęboko, że obecność wojsk sojuszniczych na naszym terytorium, w tym w szczególności obecność armii Stanów Zjednoczonych, która zawsze była gwarancją bezpieczeństwa Europy, kiedy znajdowała się ona w bardzo poważnym niebezpieczeństwie, nawet w dramatycznie tragicznej sytuacji, jak w czasie pierwszej a potem drugiej wojny światowej. To właśnie przybycie wojsk amerykańskich pozwalało przywrócić w Europie ład i pokój.

prezydent Andrzej Duda

Zwierzchnik sił zbrojnych zaznaczył również, że NATO jest sojuszem, w którym "braterstwo znaczy braterstwo, a wsparcie znaczy wsparcie", a nie tzw. bratnią pomoc znaną z interwencji wojsk Układu Warszawskiego, która zakończyła praską wiosnę w 1968 r.

Duda szczegółowo omówił też polskie zaangażowanie w misje i operacje NATO. – Uważamy, że odpowiedzialny Sojusz Północnoatlantycki kieruje się zasadą 360 stopni. Uważamy, że tak, jak my oczekujemy, że państwa Sojuszu Północnoatlantyckiego będą zwracały uwagę na sytuację wschodniej flance NATO, gdzie my jako państwo leżymy, tak samo my będziemy zwracali uwagę na innych. To jest właśnie odpowiedzialność sojusznicza – tłumaczył prezydent.

Podkreślał, że Polska poważnie traktuje swoje zobowiązania, m.in. wydając na obronność 2 proc. PKB i podpisując kolejne kontrakty na pozyskanie uzbrojenia. – Chcemy wydawać więcej na obronę, bo polskie społeczeństwo rozumie, że to jest potrzebne – powiedział Duda. Ocenił też, że gdyby nie gotowość do działania, jaką NATO okazuje od 2014 r., od szczytu w Newport, to "kto wie, jak wyglądałaby dzisiaj Europa i jej architektura bezpieczeństwa".

Prezydent podkreślił, że 2016 r. jako gospodarz szczytu NATO w Warszawie miał okazję gościć przywódców państw sojuszniczych w Pałacu Prezydenckim, w tej samej sali, gdzie w przeszłości był podpisywany Układ Warszawski. – W 2016 r. siedzieli na tej sali przywódcy państw Sojuszu Północnoatlantyckiego, największego obronnego sojuszu wolnego świata, gwarantującego bezpieczeństwo demokratycznym krajom wspólnoty transatlantyckiej – wspominał Duda.

Od prawej: prezydent Andrzej Duda, zastępca sekretarza generalnego NATO Rose Gottemoeller, prezydent Czech Milosz Zeman, prezydent Węgier Janos Ader i prezydent Słowacji Andrej Kiska. Fot. Rafał Lesiecki / Defence24.pl
Od lewej: prezydent Andrzej Duda, zastępca sekretarza generalnego NATO Rose Gottemoeller, prezydent Czech Milosz Zeman, prezydent Węgier Janos Ader i prezydent Słowacji Andrej Kiska. Fot. Rafał Lesiecki / Defence24.pl

Przypomniał też, że w 1939 r. Polska także miała sojuszników – Francję i Wielką Brytanię, którzy jednak nie podjęli aktywnych działań, gdy zaatakowano nasz kraj. Dlatego – zwrócił uwagę Duda – konieczne było doprowadzenie do tego, żeby wojska sojusznicze były już teraz obecne w Polsce. – Żeby Polacy naprawdę wierzyli w sojusz, patrząc na ich doświadczenia historyczne, muszą czuć obecność tego sojuszu – przekonywał polski prezydent.

Prezydent Zeman, który przywitał gości, skupił się na misji NATO w Afganistanie i walce z talibami. – Jestem świadom, że wojna w Afganistanie zmęczyła wiele osób, ale z terrorystami nie należy negocjować, lecz walczyć. Dlatego nasze bezpieczeństwo nie jest sprawą oczywistą – powiedział prezydent Republiki Czeskiej.

Nawiązując do prowadzonych obecnie negocjacji pokojowych Amerykanów z afgańskimi talibami, Zeman powiedział, że te rozmowy są prowadzone "z nadzieją, że tygrys stanie się wegetarianinem i przestanie mordować". – W rzeczywistości tygrys zawsze będzie mordować – podkreślił czeski prezydent. Zauważył też, że negocjacje z talibami są prowadzone za plecami rządu w Kabulu, i porównał to do konferencji monachijskiej z 1938 r., która doprowadziła do rozbioru Czechosłowacji, a na którą nie zaproszono nikogo z Pragi.

Powtarzam po latach, że z terrorystami nie powinno się negocjować, z terrorystami należy walczyć – zakończył Zeman.

Słowacji Andrej Kiska ocenił m.in., że celem Rosji jest podważenie jedności NATO przez wojnę hybrydową, dyplomacje i propagandę. – Rosjanie robią wszystko, żeby nas podzielić, bo Rosja boi się naszej siły i jedności – powiedział.

Przystąpienie swojego państwa do NATO w 2004 r. Kiska nazwał "realnym dowodem na to, że żelazna kurtyna opadła".

Prezydent Węgier Janos Ader podkreślił z kolei, że jego państwo brało i będzie brało udział w procesie nakładania sankcji na Rosję. Jednocześnie zwrócił uwagę na "potrzebę utrzymania dialogu" z Moskwą, aby rozładować napięcia polityczne.

Zdaniem Adera Węgrzy, opowiadając się w referendum za wejściem do NATO w 1999 r. zrozumieli, że "los dał Węgrom szansę, której nie wolno przepuścić".

Z Pragi Rafał Lesiecki, Defence24.pl

Reklama

"Będzie walka, będą ranni" wymagające ćwiczenia w warszawskiej brygadzie

Komentarze (2)

  1. Dalej patrzący

    PRZEJŚCIOWA obecność wojsk USA. Podczas Warsaw Security Forum [24-25 X 2018] gen. Ben Hodges w imieniu Pentagonu jednoznacznie przekazał, że wojska USA wyjdą z Europy na Pacyfik przeciw Chinom w ciągu max 15 lat. Moim zdaniem specjalnie podał dość odległą datę - tak dla uspokojenia Wschodniej Flanki. Bo REALNE jest wyjście wojsk USA z Europy przeciw Chinom ZNACZNIE WCZEŚNIEJ - około 2025. Powód? Coraz bardziej alarmistyczne raporty i Pentagonu i think-tanków i wszelkich komisji kongresu/senatu itd. - ostrzegające, że Chiny SZYBCIEJ rozwijają się technologicznie od USA. Ameryka boi się sukcesu sztandarowego programu przyszłej dekady - "made in China 2025". Który teoretycznie ma odebrać prymat USA na rzecz Chin w technologiach "cywilnych". To by podcięło bazę przychodów amerykańskiego biznesu [a i bez tego Pentagon od 2026 zostanie przycięty w finansowaniu z racji obniżenia bazy podatkowej] - zwłaszcza high-tech, w tym grupy FAANG, a to by dało stały strukturalny zjazd rankingu USA na rynkach świata - zresztą amerykańskiej giełdy też. Wynik tej równi pochyłej - bankructwo dolara - bo przecież ten jest gwarantowany hegemonia USA i prymatem technologicznym. Tym bardziej Amerykanie się boja "made in China 2025", że na poziomie badań podstawowych ciężko odróżnić technologię "cywilną" od "wojskowej". Gadanie o wyprzedzeniu USA "tylko" w technologiach "cywilnych" - to jest uspokajające zwodzenie USA - ale Amerykanie to fałszywe uspokajanie Xi widzą - i są coraz bardziej skłonni do desperackich ruchów. Dlatego REALNE jest, że USA przerzucą siły z Europy na Pacyfik [w ramach skrobania rezerw] już ok. 2025. By uderzyć WYPRZEDZAJĄCO na Chiny na zasadzie: "uderzmy, dopóki JESZCZE jesteśmy silniejsi, bo nie mamy nic do stracenia, a wszystko do zyskania". Czyli eskalacyjna pułapka Tukidydesa w klasycznej formie gry na twardo o hegemonię. Ciekawe, czy Pan Duda, albo ktokolwiek z decydentów w Warszawie ma pojęcie o tym, co się kroi? I o tym, że wniosek generalny jest jeden? - mianowicie, że musimy priorytetowo zrobić 3 rzeczy: pozyskać pod stołem głowice dla asymetrycznego odstraszania w operacjach specjalnych, zbudować saturacyjną pełną obronę nieba na atak jądrowy i klasyczny [A2/AD Tarczę Polski] - i nasycić ASYMETRYCZNIE WP środkami zasadniczo obronnymi, takimi, które dają najkorzystniejszą asymetrię koszt-efekt w obronie. Czyli zamiast 1 samolotu - 30 przeciwrakietowych i przeciwlotniczych PAC-3MSE - które zniszczą z 15 rakiet nieprzyjaciela lub 20 samolotów czy śmigłowców. A zamiast 1 nowego czołgu - 100 najnowszych pozahoryzontalnych kppanc [np. Brimstone 2] - które zniszczą od 50 do 70 czołgów wroga. Kalkulacja koszt-efekt, maksymalne podniesienie poprzeczki kosztów ataku i kosztów dla nieprzyjaciela naszym asymetrycznym odstraszaniem - i nieprzyjaciel zaniecha agresji już w fazie planowania. I nie liczyć na żadne wsparcie, posiłki - bo tego nie będzie. Co oznacza, że flota [fregaty i OP itd] niepotrzebna - na ciasnym, wąskim i zamkniętym Bałtyku wystarczą drony pod wodą i rakiety [NSM, RBS Mk.3] i lufowa APR [z Krabów i Kryli z APR Nammo 3 Mach 130 km] w powietrzu i na powierzchni. Maksymalna koncentracja na strategicznej asymetrycznej obronie własnego terytorium - i kontroli buforów dokoła Polski przez A2/AD Tarczę Polski. I nie patrzeć na żadne zobowiązania sojusznicze, traktaty - tylko najpierw polska racja stanu, nasze bezpieczeństwo - bez zgniłych kompromisów czy ustępstw - bo tu idzie o nasze PRZETRWANIE. Musimy stanąć na własnych nogach - pakując wszystkie rezerwy walutowe [100 mld dolarów] w zakupy - technologii, licencji, zdolności produkcyjnych i rozwojowych - choćby od Korei Płd, od koncernów europejskich [Eurosam, Thales, Leonardo - MBDA - Saab, Nammo, Konsberg] - wchodząc w konsorcja z Turcją [Sipar] i Japonią w JAXA. I nie patrzeć, co też tam będzie fukał i szantażował hegeomon i Tel Aviv. Amerykanie nie wyjdą z Poslki, dopóki będą w tym widzieli swój interes - i to niezależnie, czy zapłacimy, czy nie - bo o tym decyduja nie pieniądze, a klakulacja geostrategiczna - a Polska zajmuje kluczowy styk Rimlandu i Heartlandu Eurazji - lądowy przesmyk bałtycko-karpacki. Więcej - pod stołem, żeby Waszyngton nie stracił twarzy - możemy zażądać z 1 mld dolarów rocznie "dotacji" - i DOSTANIEMY je. Albo w zamian np. wysokie technologie. Powtarzam - o tym decyduje wyłącznie kalkulacja geostrategiczna - to my mamy karty w ręce, a USA na Wschodniej Flance są słabiutkie na skraju realnej granicy ich wpływów- ledwo wyskrobują na kredyt z USA 1 brygadę z 87 Abramsami. Robić swoje - i realizować plan strategicznej suwerennej obrony. Nie po to by walczyć - tylko po to, by tak wysoko i asymetrycznie niekorzystnie dla nieprzyjaciela uszykować kalkulację koszt-efekt - by zaniechał agresji na etapie planowania. Si vis pacem - para bellum...

    1. robo

      " Podczas Warsaw Security Forum [24-25 X 2018] gen. Ben Hodges w imieniu Pentagonu jednoznacznie przekazał, że wojska USA wyjdą z Europy na Pacyfik przeciw Chinom w ciągu max 15 lat" Najbardziej podoba mi się to "W IMIENIU PENTAGONU" .... A teraz może popatrz trochę bliżej i przeczytaj w oryginalnym transkrypcie (łatwo znalezć w sieci) co dokładnie powiedział gen Hodges ?

  2. warcek

    otoz to

Reklama