Siły zbrojne
Najlepszy amerykański okręt podwodny broni Europy. W tle rosyjski „Jasień-M” i francuska Barracuda
Amerykański atomowy okręt podwodny USS “Seawolf” zatrzymał się na krótkim postoju na Morzu Norweskim w pobliżu bazy morskiej Tromso. Jak się okazuje, ten uważany za najcichszy w swojej klasie okręt podwodny na świecie wchodzi obecnie w skład 6 Floty z zadaniem zwiększenia możliwości amerykańskich sił morskich w Europie. Być może chodzi również o namierzenie rosyjskiego okrętu podwodnego „Kazań” typu „Jasień-M” oraz… francuskiej Barracudy.
Atomowy okręt podwodny USS „Seawolf” typu Seawolf przypłynął w okolice bazy Tromso w Norwegii 21 sierpnia 2020 r., oficjalnie po to, by dać wypocząć załodze. Przy tej okazji Amerykanie wyjaśnili, po co uderzeniowy okręt podwodny tej klasy działa na Atlantyku, pomimo że jego stała baza jest nad Pacyfikiem. Jak się okazuje, USS „Seawolf” wszedł obecnie w podporządkowanie 6 Floty, podlegając pod dowódcę 8. Grupy Okrętów Podwodnych (Submarine Group 8) oraz dowódcę 69. Grupy zadaniowej (Task Force 69). Oficjalnie obecność tej atomowej jednostki ma zwiększyć możliwości prowadzenia wojny podwodnej dla amerykańskich sił morskich w Europie.
„Przerzucenie USS „Seawolf” z Bangor w stanie Waszyngton do 6. Floty Stanów Zjednoczonych świadczy o globalnym zasięgu i zaangażowaniu Sił Podwodnych w zapewnianie trwałych i tajnych sił podwodnych na całym świecie do wykonywania naszych wyjątkowych misji z niezrównaną gotowością. Nasi podwodni żołnierze są najlepsi na świecie w działaniach podwodnych i są wyposażeni w niezrównane zdolności, zaprojektowane w celu wzmocnienia naszej marynarki wojennej i zwielokrotnienia skuteczności Połączonych Sił w rywalizacji i konfliktach”.
Rozmieszczenie jednego z trzech w ogóle zbudowanych Seawolfów w 6. „europejskiej” Flocie może rzeczywiście dziwić. Jest to bowiem okręt, który ze względu na możliwości bojowe i skrytość działania był w momencie zbudowania uważany za najlepszy w swojej klasie na świecie. Wprowadzony do służby w 1997 roku, nie wzbudza on już takiego podziwu jeżeli chodzi o systemy uzbrojenia chociażby przez to, że nie ma wyrzutni pionowego startu dla Tomahawków – tak jak obecnie budowane atomowe, podwodne okręty uderzeniowe typu Virginia. Ale i tak zapas uzbrojenia zabierany dla ośmiu dziobowych wyrzutni torpedowych kalibru 660 mm, liczący 50 sztuk torped i rakiet, jest imponujący.
Dodatkowo nie zmieniły się doskonałe oceny co do skrytości działania. Nadal uważa się, że mogą to być najbardziej wyciszone okręty podwodne na świecie. I być może to jest właśnie wytłumaczenie dlaczego jeden z Seawolfów zaczął nagle działać na Północnym Atlantyku. Jest to bowiem dobry punkt wypadowy do śledzenia i rozpracowania najnowszego, rosyjskiego, atomowego okrętu podwodnego „Kazań” projektu 885M typu „Jasień-M”, który właśnie kończy badania państwowe w oparciu o rosyjską Flotę Północną i ma być tam wprowadzony do służby w 2020 roku.
Jego obsługa nie jest bowiem jeszcze na tyle wyszkolona, by móc rywalizować pod wodą z zaprawioną w misjach operacyjnych załogą amerykańskiego okrętu podwodnego. Dodatkowo amerykańska jednostka porusza się szybciej pod wodą niż jej rosyjski odpowiednik, co jeszcze bardziej ułatwia tego rodzaju zadanie. Korzystając z tego Amerykanie mogą próbować uzupełnić swoją bazę sygnatur akustycznych o okręt nowego typu, który bardzo różni się od już wprowadzonej do służby, prototypowej jednostki projektu 885 – „Siewierodwińsk” (której budowa zaczęła się 16 lat wcześniej niż „Kazania”).
Działając pragmatycznie, Amerykanie mogą chcieć również „zapoznać się” bliżej z najnowszym francuskim okrętem podwodnym o napędzie atomowym typu Barracuda, który właśnie rozpoczął próby stoczniowe. Jest to oczywiście jednostka sojusznicza, ale jej dane również powinny być w zasobach bazy danych amerykańskiej marynarki wojennej. Do podobnych działań okręty Seawolf nadają się idealnie. Nawet jednak pomimo takich możliwości, Amerykanie musieli przerwać program budowy tych jednostek i to już na samym jego początku.
„Pojawienie się Seawolfa uzupełnia nasze już solidne zdolności do prowadzenia wojny podwodnej i świadczy o naszym nieustannym zaangażowaniu w zapewnianie bezpieczeństwa morskiego i odstraszania w całym regionie”
Historia okrętów podwodnych typu Seawolf jest tu bardzo podobna do losów futurystycznych niszczycieli rakietowych typu Zumwalt. Pomimo, że w obu przypadkach planowano wprowadzenie około trzydziestu takich, niespotykanych nigdzie indziej jednostek, to ostatecznie skończyło się na zbudowaniu trzech okrętów każdego typu. Zastosowane na tych okrętach rozwiązania techniczne okazały się bowiem zbyt kosztowne i ostatecznie konieczne było znalezienie tańszego i mniej wyrafinowanego rozwiązania.
W przypadku okrętów podwodnych typu Seawolf skończyło się więc na wprowadzeniu poza USS „Seawolf” dwóch jednostek tego typu: USS Connecticut” (SSN 22) i USS „Jimmy Carter” (SSN 23).