Geopolityka
Irański projekt bezpieczeństwa zbiorowego dla Azji Zachodniej [OPINIA]
Iran chce stworzyć układ zbiorowego bezpieczeństwa w Azji Zachodniej, który byłby jednocześnie platformą współpracy ekonomicznej wszystkich tamtejszych krajów (oczywiście z wyjątkiem Izraela). Taki wniosek płynie z konferencji Teheran Dialogue Forum, która odbyła się 7 stycznia. Przedstawiciele innych państw regionu, obecni na tym Forum, wyrazili poparcie dla planów Iranu ale na dużym poziomie ogólności, co nie jest zbyt dobrą prognozą dla tej inicjatywy.
Teheran Dialogue Forum (TDF) było mimo wszystko sukcesem irańskiej dyplomacji. Konferencja organizowana przez związany z irańskim MSZ Institute of Political and International Studies (IPIS) zgromadziła przedstawicieli ponad 20 krajów. Nie było to przy tym kółko wzajemnej antyamerykańskiej adoracji, choć oczywiście z samej konferencji płynął wyraźny antyamerykański przekaz. Jednak w TDF brali udział m.in. szef dyplomacji Omanu (w którym znajdują się bazy USA) Yusuf bin Alawi bin Abdullah, wiceszef dyplomacji Iraku Muayad Saleh, b. prezydent Afganistanu Hamid Karzai czy delegacja MSZ Kataru (w którym znajduje się największa baza amerykańska w regionie).
Co ciekawe nie było żadnych oficjalnych przedstawicieli Syrii, Hezbollahu czy jemeńskich Houthich, czyli państw i organizacji uznawanych za najbliższych sojuszników Iranu. Obecnych było za to wielu ekspertów europejskich think tanków. Z krajów regionu byli też przedstawiciele think tanków z Kuwejtu, Pakistanu i Egiptu, a spoza regionu duża delegacja chińska (w tym specjalny wysłannik rządu Chin ds. Bliskiego Wschodu Zhaj Jun). Z Rosji natomiast był tylko jeden przedstawiciel - ekspert Rosyjskiej Rady Stosunków Międzynarodowych. Konferencja była zorganizowana z dużą pompą. Obecne były liczne media irańskie, przedstawiciele wszystkich placówek dyplomatycznych w Iranie, a otwierał ją szef irańskiej dyplomacji Dżavad Zarif. Uczestniczył w niej również wiceminister spraw zagranicznych Iranu Sayed Abbas Araghczi.
TDF zostało zaplanowane jeszcze przed eskalacją napięć na Bliskim Wschodzie, w ramach inicjatywy, którą Irańczycy nazwali Hormuz Peace Endavour i nadali akronim HOPE czyli nadzieja. Projekt ten został przedstawiony przez irańskiego prezydenta Hassana Rowhaniego na ostatnim szczycie ONZ. Jednak wydarzenia początku roku wpłynęły mocno na charakter tej konferencji. Odbywała się ona bowiem kilka dni po zabiciu gen. Kasema Sulejmaniego, dzień po decyzji irackiego parlamentu wzywającej USA i wojska sojusznicze do opuszczenia Iraku oraz decyzji Iranu o wycofaniu się ze swoich zobowiązań wynikających z porozumienia nuklearnego (JCPOA), a także w przeddzień ataku rakietowego Iranu na amerykańskie bazy w Iraku.
Założeniem TDF z całą pewnością było również, a być może w szczególności, zademonstrowanie, iż Iran znajduje się w sytuacji dalekiej od jakiejkolwiek izolacji. I to się udało. Przedstawiciele różnych państw regionu (a także Chin), w tym mających na swoim terytorium bazy USA, rozpoczynali swoje wystąpienia od potępiania zabicia przez USA gen. Sulejmaniego i Abu Mahdiego al-Muhandisa oraz składania kondolencji z tego powodu narodom irańskiemu i irackiemu. Można to uznać za kurtuazję, ale dla Iranu z całą pewnością była to demonstracja międzynarodowego odrzucenia amerykańskiej narracji w tej kwestii. W szczególności gdy słowa te padały z ust szefa omańskiej dyplomacji (kraju, który brał udział również w antyirańskiej konferencji w Warszawie) czy deputowanego partii rządzącej w Turcji, będącej wszak (przynajmniej formalnie) sojusznikiem USA w ramach NATO. W przypadku Turcji było to zresztą dość osobliwe również z innego powodu. Kraj ten, zarówno w Syrii jak i Iraku, wspierał bowiem wcześniej oddziały walczące przeciw Haszed Szaabi (którego dowódcą był Abu Mahdi) i różnym oddziałom proirańskim.
W trakcie debaty na temat Iraku widać było zresztą wyraźnie, że od czasu gdy w 2016 r. turecki prezydent Erdogan groził szyickim oddziałom turkmeńskim nacierającym na pozycje Państwa Islamskiego w Tel Afar, relacje szyicko-tureckie uległy daleko idącej zmianie. Turcja stara się wykorzystać obecny kryzys w Iraku po to by zyskać w nim większe wpływy, a szyici (Haszed Szaabi i Iran) chcą wykorzystać Turcję do osłabienia pozycji USA w regionie. W tym kontekście symptomatyczne było to, że turecki deputowany Burhan Kayaturk mówił o konieczności zmniejszenia wpływów Zachodu w regionie Bliskiego Wschodu, do którego oczywiście zaliczał również Turcję.
Z kolei iracki deputowany Hamed al-Musawi (reprezentujący bliską Haszed Szaabi frakcję al-Fatah) wymienił Turcję, obok Iranu, Rosji i Chin, jako głównego sojusznika Iraku w kontekście planowanego wyrzucenia wojsk USA z Iraku oraz uzyskania niezależności ekonomicznej, dzięki której kraje regionu nie musiałyby obawiać się amerykańskich sankcji. Jeden z uczestniczących w debacie Irańczyków poszedł nawet dalej, stwierdzając, że walka o islamską oraz antyzachodnią przyszłość Turcji ma kluczowe znaczenie dla regionu (ważniejsze, jak stwierdził, od kwestii palestyńskiej). Turcja oczywiście gra na dwóch fortepianach, co innego deklarując na konferencjach odbywających się na Zachodzie, a co innego w rozmowach z krajami regionu Bliskiego Wschodu.
Z drugiej jednak strony zbliżenie turecko-szyickie jest oparte na wspólnych wrogach: Izraelu, Arabii Saudyjskiej, Zjednoczonych Emiratach Arabskich i poniekąd również USA, co w pewnym sensie pokazała też ta konferencja. Turcja od dawna stara się też dogadać z Iranem w sprawie bliższej współpracy militarnej i wspólnych działań przeciwko Partii Pracujących Kurdystanu w Iraku. Iranowi dotąd na tym nie zależało ale sytuacja może ulec zmianie za określoną cenę. W każdym razie w kontekście mocno akcentowanego na konferencji (zwłaszcza przez Irańczyków i Irakijczyków) postulatu wyprowadzenia obcych sił z Iraku czy też generalnie sił spoza regionu i wzajemnej nieingerencji w wewnętrzne sprawy. Nikt nie wspominał o obecności wojsk tureckich w Iraku (która w przeciwieństwie do obecności międzynarodowej koalicji, w tym Polski, nie ma podstawy prawnej w postaci umów bilateralnych) czy okupacji części Syrii przez ten kraj.
Głównym tematem Forum była promocja projektu HOPE. W założeniach jest on bardzo idealistyczny, opierając się na fundamencie powszechnie uznawanych wartości stosunków międzynarodowych takich jak wzajemna nieingerencja w wewnętrzne sprawy, poszanowanie granic i integralności terytorialnej oraz wyrzeczenie się przemocy w rozwiązywaniu sporów. Teza lansowana przez Irańczyków sprowadzała się przy tym głównie do tego, że regionalna destabilizacja i konflikty są wynikiem obcej (tj. amerykańskiej) obecności w regionie. Według Zarifa Amerykanie sztucznie tworzą zagrożenia by uzasadniać w ten sposób swoją obecność w nim, sprzedawać broń i poprzez taką militaryzację regionu pogłębiać brak bezpieczeństwa. Irański minister uznał, że logika „kupowania bezpieczeństwa” przez kraje regionu prowadzi tylko do pogłębiania zależności od zewnętrznego supermocarstwa, a nie do pokoju i stabilizacji. W tym obrazie zabrakło jednak odniesienia do wojskowej obecności Rosji w regionie. Przede wszystkim jednak, choć wśród uczestników konferencji było wielu przedstawicieli krajów regionu, w których są bazy USA, to unikano „wskazywania palcem”. Efektem był brak jakichkolwiek konkretnych wniosków i pozostanie na poziomie ogólników, co z drugiej strony pozwoliło na unikanie kontrowersji i konfrontacji.
Szef omańskiej dyplomacji, który jako źródło wszelkich problemów wskazał brak rozwiązania kwestii palestyńskiej, wprawdzie zdawał się potępiać zachodnią obecność w regionie wskazując kolonializm jako jej źródło, ale powstrzymał się od wyciągania z tego jakichkolwiek daleko idących wniosków co do dalszego jej trwania w jakimkolwiek aspekcie w tym militarnym. Jeszcze bardziej wstrzemięźliwi byli przedstawiciele MSZ Kataru, którzy pytani przeze mnie w kuluarach ograniczyli się do konstatacji, że ich sytuacja jest złożona (na ich terytorium znajdują się bazy wojskowe USA i Turcji). Jedynie Karzai wprost odnosił się do amerykańskiej obecności w Afganistanie, ostro ją przy tym krytykując za to, że nie przyniosła rozwiązania jakichkolwiek problemów, a także poddał w wątpliwość szczerość intencji USA w procesie negocjacji z Talibami, jednocześnie chwaląc rolę jaką w afgańskim procesie pokojowym odgrywa Iran.
Obwinianie USA (a także Izraela) za wszystkie problemy Bliskiego Wschodu nie jest niczym nowym ani w retoryce Iranu ani też szeroko rozumianego regionu (Irańczycy raczej używali nazwy Azja Zachodnia, co pozwalało objąć zarówno Turcję jak i Pakistan). Niemniej redukcja HOPE do antyamerykańskiej narracji byłaby nadużyciem. Minister Araghczi porównywał ten format współpracy do integracji europejskiej czy też współpracy w ramach ASEAN, podając szereg płaszczyzn, na których mogłaby ona skutkować sytuacją win-win np. energię nuklearną, turystykę czy też kwestie dotyczące wody pitnej.
Jednak najważniejszą kwestią jaką Araghczi powiedział w tym kontekście było to, że albo wszystkie państwa regionu będą bezpieczne albo żadne nie będzie, dodając, iż obejmuje to również kwestię bezpieczeństwa ekonomicznego. Irański wiceminister powiedział wprost, że sankcje nałożone na Iran powodują brak bezpieczeństwa ekonomicznego Iranu i dlatego nikt w regionie nie może też się czuć bezpiecznie.
Araghczi stwierdził też, że USA nie są zainteresowane rozmowami na temat tej inicjatywy ale pośrednio zasugerował, że w przyszłości Iran mógłby o niej rozmawiać również z Amerykanami. Irański minister wyjaśnił też decyzję Iranu podjętą w sprawie wycofania się z obowiązków wynikających z JCPOA tym, że w ten sposób przywrócona została równowaga. Skoro pozostałe strony nie wypełniają swoich zobowiązań wynikających z tego układu to i Iran nie może ich wykonywać. Jednocześnie Iran jest gotów powrócić do wykonywania swej części zobowiązań jeśli na zasadzie równowagi zrobi to również i druga strona. Nawiasem mówiąc, jako przywrócenie równowagi, zgodnie z logiką Iranu, należy też interpretować ostrzelanie następnego dnia amerykańskich baz w Iraku.
Podstawowym problemem w realizacji irańskiej koncepcji HOPE i odejścia od tego co zostało przez Irańczyków nazwane „kupowaniem bezpieczeństwa” na rzecz paradygmatu zbiorowego bezpieczeństwa jest brak zaufania między poszczególnymi państwami, co również zostało podniesione w trakcie dyskusji. Jednak Iran wykorzystuje błędy Donalda Trumpa by tworzyć korzystny dla siebie kontrast między USA i Iranem.
W tym obrazie z jednej strony jest Iran występujący z pozytywnym projektem współpracy i dyplomacji prowadzącej do zbiorowego bezpieczeństwa, z drugiej amerykański unilateralizm oparty na brutalnej sile, ignorowaniu zasad prawa międzynarodowego i prowadzący do wzrostu regionalnych zagrożeń. Bez względu na ocenę prawdziwości tego obrazu Iran dzięki temu odnosi pewne sukcesy w pozyskiwaniu sojuszników i partnerów i to zarówno w regionie jak i poza nim. Aspekt ten w ogóle nie jest doceniany w debacie toczącej się w zachodnich, w tym polskich, mediach.
Projekt HOPE wpisuje się również w filozofię stosunków międzynarodowych lansowaną przez Chiny, co podkreślił na konferencji Zhai Jun. Chiński dyplomata również zarzucił USA unilateralizm i odgrywanie roli samozwańczego sędziego światowego z „długim ramieniem”. Przeciwstawił to chińskiej idei pokojowej kooperacji w ramach „Pasa i Szlaku”. W tym kontekście można się zatem spodziewać wzrostu determinacji w Azji Zachodniej na rzecz współpracy z Chinami w celu uniezależnienia się od presji USA, którą iracki deputowany Hamed al-Musawi nazwał „braniem zakładników w oparciu o kartkę papieru zwaną dolarem”.
Czytaj też: Irański generał zginął w ataku rakietowym USA
Szef irańskiej dyplomacji wyraził przekonanie, że zabójstwo gen. Kassema Sulejmaniego było błędem USA i wynikiem tego, że Donald Trump opiera się na doradcach nie rozumiejących regionu Bliskiego Wschodu i w rezultacie USA prowadzi politykę, która nie jest w jej interesie. W konkluzji Zarif zapowiedział, że jest to początek końca obecności amerykańskiej w Azji Zachodniej. Oczywiście można to uznać za chwyt retoryczny ale cała konferencja pokazała, że Iran chce budować na drodze dyplomatycznej regionalny konsensus w tej kwestii, a ostatnie działania USA mu w tym pomagają.
Pan Rakietowy
a Polska jakby głucha i ślepa, bez refleksji stawiamy na pomarańczowego prezydenta... bo głowa kiepska i kreatywności, innych pomysłów - brak.
Imperator z Bristolu
Polska to mały zły kraj wg Iranu Czyżby mieli racje?
BUBA
Panie Rakietowy... Juz kiedys pytali krola Jana III Sobieskiego czy oplaca sie Polsce isc ma odsiecz Wiednia to odpowiedzial JEZELI WIEDEN PADNIE TO POLSKI NIKT NIE OBRONI. Zapraszam na GWARKI w Tarnowskich Gorach ( Gdzie Sobieski rozlorzyl sie obozem idac na odsiecz Wiednia ) Pierwszy weekend Wrzesnia Jezeli my nie pomorzemy im to Polski nikt nie obroni !!! Chyba ze chesz mowic jutro po rosyjsku. ( Juz to przerobilismy. Ale niektorzy juz zapomnieli )
Sarmata
A gdzie to wyczytałeś? Bo ostatnio ambasador Iranu w Polsce mówił coś całkowicie innego.
Milutki
Ciekawe jest stwierdzenie że obecność wojsk tureckich w Syrii i Iraku jest nielegalne bo nie ma oparciu w umowach bilateralnych. Ilu tureckich żołnierzy stacjonuje w Iraku? Raczej niewielu. Turcja wkroczyła do Syrii aby walczyć tam z odnową PKK i jest zawarta umowa na to między Syrią i Turcją, nawet Rosja się na to powoływała. USA natomiast przebywa w Syrii całkowicie nielegalnie, bez jakiejkolwiek umowy , tak samo nielegalnie wspiera autonomie Rożawy bo po pierwsze USA nie może stacjonować w Syrii , po drugie cos takiego jak autonomia Rożawy nie istnieje , ten twór jest całkowicie nielegalny.
Milutki
Turcja dogaduje się z Iranem chociaż w Syrii chce odejścia Asada którego utrzymania chce Iran. Turcja jest sojusznikiem USA chociaż walczy z polnocnosyryjskimi komunistami których popiera USA. Turecja polityka nie jest ani proiranska ani proamerykanska, turecka polityka jest proturecka . Dzięki temu Turcja jest jednym z niewielu krajów na świecie które po przyjacielski rozmawiają zarówno z USA jak i z Iranem, takie podejście jest bardzo wartościowe i stabilizuje niestabilna region, przyczynia się do budowania pokoju. Komentatorzy aby lepiej rozumieć świat muszą się wyzbyć wizerunku Turcji jako kraju który musi być czyimś poddanym.
Stirlitz
Hmm... może lepiej Iran skupiłby się na tym, jak zabezpieczyć swoje społeczeństwo przed władzami irańskimi. Ostatnie wydarzenia pokazują, że mają na tym polu dużo do zrobienia. Irański „odwet” na USA kosztował życie ponad dwustu Irańczyków (56 zadeptanych na pogrzebie i blisko 160 w zestrzelonym samolocie).
Seb
To USA rozpętało te wydarzenia, Trump zlecił zamach na Sulejmaniego i od tego się zaczęło - także za wszystkie negatywne skutki konfliktu Iran - USA odpowiadają także amerykanie - taka prosta logika.
Dolicz jeszcze Polskę i resztę świata. Powody sobie sam wymyśl, dobrze ci poszło tu wyżej. Najważniejsze, że Iran jest niewinny.
Fanklub Daviena
To zamach na USD a USA bardziej odpuści zamach na bazę wojskową niź na dolara...
Perła kefiru
Piękny panel i cala konferencja chroniona przez 9 zestawów Tor
...
generalnie glownym plusem tej sytscji jest to ze ludziom sie oczy otwieraja kto jest agresoeem kto nie. stare demokracje klamia morduja i okupujs. a Iranczycy ktorzy w ostatnich wyborach glosowali na prezydenta postepowego i pro demokratycznego maja nauczke. rezim to.jest ale nie tam
Derwisz
Zasypiemy was bukami Niezły przekaz Tylko ze sunnici maja,wyraźną przewagę
Piotrek
Pana artykuły są swietne