Geopolityka
Iran – republika islamska wciąż niezagrożona [ANALIZA]
Protesty w Iranie nie przekształciły się w rewolucję. Pokazały jednak słabość zarówno irańskiego systemu ustrojowego, jak i opozycji pozasystemowej. Republika islamska w Iranie może obalić się tylko sama, i jest to całkiem prawdopodobne, ale dopiero po śmierci Chameneiego.
Protesty zaczęły się 28 grudnia od demonstracji w Maszhadzie, zorganizowanej przez twardogłowych zwolenników ustroju republiki islamskiej (znanego też jako velayate faqih), niezadowolonych z rządów prezydenta Hasana Rouhaniego, uważanego za reformatora. Rouhani raptem w maju 2017 r. zapewnił sobie reelekcję w wyborach prezydenckich, pokonując konserwatywnego kontrkandydata Ebrahima Raisi, stosunkiem głosów 57 proc. - 38 proc., przy 73-proc. frekwencji. Wydawałoby się zatem, że Rouhani ma silną legitymację poparcia społecznego. Problem w tym, że w irańskim systemie ustrojowym wiele pojęć, m.in. to kto jest opozycją, a kto władzą i co to znaczy „reformator”, może być jednak mylących.
Aby zrozumieć co się stało w Iranie, czy co się może stać (i co się na pewno nie stanie) konieczne jest zrozumienie irańskiego systemu ustrojowego stworzonego w 1979 r., a także jego ewolucji pod rządami Najwyższego Przywódcy Alego Chameneiego. Popularne przekonanie, że w Iranie panuje teokracja ajatollahów jest bowiem, delikatnie mówiąc, dalekie od precyzji. Zgodnie z zasadami ustalonymi po rewolucji w 1979 r. system ustrojowy w Iranie składa się z dwóch poziomów. Jeden z nich przypomina europejskie demokracje. Składa się bowiem z prezydenta, wybieranego w wyborach powszechnych na 4-letnią kadencję (dozwolona jest tylko jedna reelekcja), parlamentu, również wybieranego na 4-letnią kadencję w wyborach powszechnych, a także rządu, powoływanego przez prezydenta i zatwierdzanego przez parlament. Równolegle istnieje jednak jeszcze drugi szczebel władzy, który powoduje, że irański system tylko pozornie jest demokracją. Składa się on ze Zgromadzenia Ekspertów, Rady Strażników oraz Rady ds. Oceny Celowości, a przede wszystkim Najwyższego Przywódcy, zwanego w Iranie rahbarem. Jeżeli chodzi o te instytucje, to jedynie Zgromadzenie Ekspertów, składające się z 88 członków, jest wybierane w wyborach powszechnych, na 8-letnią kadencję.
Najważniejszą kompetencją tego organu jest wybór i usunięcie z urzędu Najwyższego Przywódcy, przy czym wybór taki nastąpił tylko raz (w 1989 r.), a do usunięcia nigdy nie doszło. Demokratyczność wyboru Zgromadzenia Ekspertów (podobnie jak wszystkich innych wyborów) jest jednak iluzoryczna ze względu na istnienie Rady Strażników – 12-osobowego ciała, którego połowa składu jest powoływana przez Najwyższego Przywódcę, a połowa przez szefa wymiaru sprawiedliwości (który jest zresztą też powoływany przez Najwyższego Przywódcę) i zatwierdzana przez parlament. Jedną z najważniejszych kompetencji Rady Strażników jest zatwierdzanie kandydatów we wszystkich wyborach, co powoduje wykluczenie z wyborów każdego kto może zagrozić ustrojowi. Co więcej Rada Strażników w ostatnich latach wykorzystywała tę kompetencję również do eliminacji niewygodnych kandydatów wewnątrzsystemowych, takich jak b. prezydent Haszemi Rafsandżani, b. prezydent Mahmud Ahmedineżad oraz wnuk twórcy Republiki Islamskiej Hassan Chomeini.
Czytaj też: Polski debiut w Radzie Bezpieczeństwa w cieniu irańskich protestów
Nie ulega wątpliwości, że prawdziwą władzę w Iranie sprawuje Najwyższy Przywódca, którym od śmierci Chomeiniego w 1989 r. jest Ali Chamenei. Kontroluje on całe ustawodawstwo w Iranie i (bezpośrednio) obsadę takich kluczowych stanowisk jak m.in. szef sądownictwa czy dowódca sił zbrojnych, a pośrednio właściwie wszystkich stanowisk (m.in. poprzez kontrolę nad składem Rady Strażników). Jeszcze innym instrumentem kontroli Najwyższego Przywódcy nad państwem jest Pasdaran (znany też jako Sepah lub Korpusem Strażników Rewolucji), czyli równoległe wojsko. Nazywanie Pasdaranu organizacją paramilitarną jest nieprecyzyjne, gdyż Pasdaran dysponuje zarówno piechotą, jak i lotnictwem i marynarką, a także siłami specjalnymi (Siły Quds) oraz ochotniczą milicją Basidż, pełniącą rolę oddziałów prewencyjnych.
System „velayate faqih” nazywany jest często rządami ajatollahów i utożsamiany z teokracją szyickiej hierarchii duchownej. Problem w tym, że niekoniecznie jest to prawda. Wprawdzie teoretycznie instytucje drugiego szczebla władzy w Iranie mają strzec zgodności ustawodawstwa i polityki rządu z islamem to jednak nie wyczerpuje to problemu. System ten bowiem nie jest spójny z tradycyjnym systemem hierarchii szyickiej opartej na „hawzie” czyli czymś w rodzaju połączenia seminarium duchownego z synodem. Dwie główne hawzy znajdują się odpowiednio w Nadżafie w Iraku oraz w Qom w Iranie, a najwyższym stopniem są mardżowie. Zasadą hawzy jest to, że mardżowie są sobie równi i nie ma wyższego autorytetu religijnego ponad nimi. I w tym kontekście pozycja Najwyższego Przywódcy jest sprzeczna z tą tradycyjną hierarchią szyicką, zwłaszcza że Najwyższy Przywódca nie musi być mardżą w chwili wyboru. Co więcej, o ile nie ma wątpliwości, że Chomeini był mardżą, to nie ma też wątpliwości, że Chamenei, w chwili wyboru w 1989 r., nim nie był, a wielu szyickich duchownych kwestionuje to czy kiedykolwiek się nim stał.
Zrozumienie tej sprzeczności jest kluczowe, gdyż paradoksalnie jednym z centrów opozycji wobec systemu islamskiej republiki jest poniekąd hawza, a przynajmniej jej część. Oczywiście cele tej opozycji są zupełnie inne od celów opozycji antysystemowej, niemniej to prędzej Qom zamknie rozdział historii Iranu rozpoczęty w 1979 r. niż opozycja pozasystemowa. Obecnie w Iranie jest około 20 mardźów i niektórzy z nich mniej lub bardziej popierali „zieloną rewolucję” w 2009 r. Pozycja szyickiego duchowieństwa zawsze opierała się na dwóch elementach: wiedzy i autorytecie. Tymczasem połączenie religii z polityką, nie nadążanie za oczekiwaniami społecznymi oraz korupcja władzy, w tym duchownych, będących u władzy, doprowadziły do tego, że Irańczycy są dziś najbardziej zateizowanym społeczeństwem w świecie muzułmańskim. Wielu ajatollahów widzi, że obecny system jest katastrofą dla ich autorytetu i coraz bardziej go kontestuje. Wielu z nich ma też znacznie bardziej liberalne poglądy aniżeli Najwyższy Przywódca, jego otoczenie i konserwatywni obrońcy republiki islamskiej.
Czytaj więcej: Protesty w Iranie – skąd się wzięły i dokąd zmierzają? [ANALIZA]
Problem jest jeszcze głębszy, gdyż obecny system stanowi odejście od zasad ustalonych w latach 80-tych. Chodzi w szczególności o polityczno-biznesową pozycję Pasdaranu, który miał strzec systemu, a nie sprawować władzę i zarabiać pieniądze. Ale za czasów Chameniego uległo to zmianie i proces ten przyśpieszył w okresie skorumpowanych rządów Ahmedineżada, zwłaszcza po wprowadzeniu sankcji związanych z irańskim programem atomowym. Pasdaran przejął wówczas kontrolę nad przemytem ropy jak i handlem rzeczami zakazanymi w republice islamskiej np. antenami satelitarnymi. Dlatego zniesienie sankcji nie było dla niego korzystne. Te „wypaczenia” systemowe spowodowały, że protesty w 2009 r. wspierali (bardziej lub mniej otwarcie) twórcy systemu, w swoim czasie najbliżsi współpracownicy Ruhollaha Chomeiniego tj. wieloletni premier Iranu Mir-Hosejn Musawi, mardża Husein Ali Montazeri, b. prezydent Haszemi Rafsandżani, a także rodzina Chomeinich z Hassanem Chomeinim na czele. Tak wyraziste przywództwo powodowało, że protesty te stanowiły realne zagrożenie dla ekipy Chameneiego oraz całego systemu, nawet jeśli wielu oponentów Najwyższego Przywódcy nie chciało go obalać ale jedynie przestawić na właściwe (wg siebie) tory. Ich problemem były jednak oczekiwania głosującej na Musawiego klasy średniej, która jest mocno zlaicyzowana i oczekiwała swobód obyczajowych i politycznych.
Obecna sytuacja jest jednak zgoła odmienna, gdyż protesty były pozbawione wyraźnego przywództwa, a cele tych, którzy liczyli na „rewolucje” były sprzeczne. Zainicjowane zostały przez konserwatywną opozycję wobec rządów Rouhaniego, niezadowoloną nie tyle z „reform” (bo tych jest niewiele) ale z ekonomiczno-politycznego otwarcia Iranu na świat, co zagraża ich interesom. Grupy te postanowiły wykorzystać niezadowolenie niższych warstw społecznych z braku poprawy ekonomicznej ich sytuacji, kierując niezadowolenie na rząd ale nie biorąc pod uwagę, że może się ono przenieść na władzę w ogóle (czyli cały system). Wiele wskazuje również na to, że sytuację próbował wykorzystać b. prezydent Mahmud Ahmedineżad, którego Rada Strażników nie dopuściła do wyborów w 2017 r., a którego część współpracowników siedzi w irańskich więzieniach za korupcję (w tym I wiceprezydent z tego okresu Mohamed Reza Rahimi). To kolejny irański paradoks zważywszy, że w 2009 r. krwawe tłumienie protestów odbywało się w celu obrony reelekcji Ahmedineżada. Według niepotwierdzonych doniesień b. prezydent znajduje się obecnie w areszcie domowym, tak jak jego rywale z 2009 r.
Choć głównym powodem demonstracji była korupcja, piramidy finansowe i nadużycia biznesowe Pasdaranu, to sytuacja wymknęła się spod kontroli również dlatego, że w społeczeństwie irańskim jest ogromny potencjał opozycji wobec systemu islamskiej republiki. Nie przybiera on formy rewolucji, gdyż (upraszczając) chęć zdjęcia chusty nie rodzi takiej determinacji by ryzykować życie, zwłaszcza że od dawna funkcjonuje pewnego rodzaju modus vivendi. W Iranie można wszystko, trzeba tylko uważać by nie zostać schwytanym. Czerwoną linią jest wszystko co zagraża ustrojowi i biznesowym interesom Pasdaranu. Iran ma jednak długie tradycje rewolucyjne, a gdy obok chęci zdjęcia chusty pojawia się bieda to determinacja jest już zdecydowanie większa. Dlatego też władze nie zareagowały tym razem tak ostro jak to miało miejsce w 2009 r. czy też w 1999 r. (protesty studenckie). Uderzenie w biedotę mogłoby też spowodować znacznie głośniejszy protest wśród ajatollahów w Qom, gdyż w przeciwnym razie mogliby oni stracić swój autorytet wśród niższych warstw społecznych, znacznie bardziej religijnych niż klasa średnia.
Czytaj też: Gra mocarstw w 2017 roku. Amerykanie tracą wpływy [ANALIZA]
Potencjał antysystemowego niezadowolenia nie jest jednak jeszcze czymś wystarczającym do obalenia systemu i te protesty pokazały to dobitnie. Z jednej strony chodzi o to, że klasa średnia nie przyłączyła się do tych protestów z obawy, że obalenie rządu Rouhaniego doprowadzi do przywrócenia sankcji, co z jej perspektywy byłoby katastrofalne. Z drugiej zaś chodzi o to, że opozycja antysystemowa, która postanowiła zdyskontować protesty, jest podzielona na grupy o sprzecznych interesach i wątpliwym poparciu społecznym. Są to przede wszystkim komuniści, mudżahedini ludowi, monarchiści i separatyści (arabscy, beludżyjscy, kurdyjscy i azerscy) oraz jakaś garstka liberałów. Mudżahedini ludowi, obok komunistów i islamistów, odegrali kluczową rolę w obaleniu szacha w 1979 r., ale przegrali rywalizację z islamistami Chomeiniego i musieli uciekać z Iranu, razem ze związanym z nimi, pierwszym prezydentem Iranu Abolhassanem Banisadrem. Ideologia mudżahedinów opierała się na połączeniu marksizmu oraz islamizmu i odwoływała do filozofii politycznej Alego Szariatiego. W latach 80-tych wspierali Saddama Husajna w wojnie z Iranem, obecnie zaś współpracują z Izraelem.
Tak rozdrobniona opozycja nie jest w stanie porozumieć się w sprawie wyłonienia jakiegoś spójnego przywództwa, które stanęłoby na czele rewolucji. Nie oznacza to jednak, że rządzący Iranem nie mają się czego obawiać. W 1979 r. opozycja wobec szacha również nie była homogeniczna i jeszcze w 1980 r. rywalizacja między stronnikami Chomeiniego, komunistami oraz mudżahedinami nie była rozstrzygnięta. Zapanował chaos, który spowodował, że Chomeini był postrzegany jako jedyna osoba, która może opanować sytuację. Gdyby dziś spontaniczna rewolucja obaliła system republiki islamskiej, to również zapanowałby chaos, powstania separatystów i walki uliczne między różnymi frakcjami. Świadomość tego faktu ma zarówno irańska klasa średnia jak i Europa, która takim chaosem nie jest zainteresowana. Chce za to robić interesy z Teheranem i dlatego zachowała się wstrzemięźliwie wobec tych protestów. Należy przy tym dodać, że Polska należy do krajów które mogą dużo skorzystać na ekonomicznej współpracy z Iranem, choć z drugiej strony jesteśmy też szczególnie podatni na naciski ze strony USA by tego nie robić.
Dla władz Iranu te protesty też są sygnałem alarmowym i nauczką na przyszłość by nie przenosić walk frakcyjnych na ulice. Potencjał niezadowolenia będzie jednak rósł jeśli nie dojdzie do ukrócenia korupcji i poprawy sytuacji niższych warstw społecznych. A wielka konfrontacja frakcji systemu zbliża się nieuchronnie. Nastąpi ona w chwili śmierci Najwyższego Przywódcy. W szranki staną wówczas nie tylko stronnicy poszczególnych kandydatów na to stanowisko, ale też zwolennicy zniesienia tego stanowiska (wśród których jest wielu ajatollahów) i niewątpliwie do rozgrywki spróbują się znów włączyć wrogowie systemu, a być może też Pasdaran spróbuje dokonać zamachu stanu, w obronie swej pozycji ekonomicznej. Tyle że nie wiadomo kiedy ta śmierć nastąpi, a wieści że Chamenei jest umierający pojawiają się regularnie i nie znajdują potwierdzenia w rzeczywistości. Póki Chamenei żyje republika islamska będzie trwać.
Polanski
Jak widać po Panu Witoldzie napisanie czegoś mądrego nie przeszkadza.
Marcin Zbrojnik
Sytuacja w Iranie jest bardzo podobna do tej w ..... Polsce . Nienormalne ? Nie prawda . W Polsce mamy podobną sytuację: konserwatywny rząd sprawujący władzę i wspierany przez kler , mający potężnego wroga za granicą ( W Polsce jest nim Rosja a w Iranie - USA ) liberalna opozycja wspierana przez Zachodnią Europę która organizuje protesty . Jeśli Ajatollahowie jeśli chcą utrzymać władzę muszą niestety iść śladem PIS w Polsce a bardziej właściwie Chin - zliberalizować gospodarkę , wprowadzić reformy , znieść przestarzałe ograniczenia swobód obywatelskich nie mające nic wspólnego z Islamem ( burki , anteny satelitarne , aranżacja małżeństw itp ) , zwalczać korupcję . Inaczej długo władzy nie utrzymają . Bo 2 podstawowe rzeczy które pchają ludzi do buntu przeciw władzy to : 1. Sytuacja gospodarcza , 2. Zacofanie .
Paweł
Panie Witoldzie, Bardzo dziękuję, w prosty sposób wyjaśnił Pan wszystko co najważniejsze
Michal
Bardzo ciekawa analiza, dziękuję za wartościowe informacje