Geopolityka
Iran grozi Izraelowi odwetem za atak na jego statek na Morzu Śródziemnym
Teheran wini Izrael o atak na irański kontenerowiec na wodach Morza Śródziemnego, do którego doszło w ubiegłym tygodniu i straszy, że zachowuje prawo do odpowiedzi na ten zamach - powiedział w poniedziałek rzecznik irańskiego MSZ Said Chatibzadeh, cytowany przez portal Times of Israel. Armator poinformował w piątek, że znajdujący się na wodach Morza Śródziemnego statek został lekko uszkodzony przez ładunek wybuchowy. Według agencji, powołujących się na raport „Wall Street Journal”, o atak podejrzewany jest Izrael.
Zarówno miejsce, w którym doszło do ataku na statek, jak i "agresywne zachowanie" państwa żydowskiego wskazują na to, że stoi ono za tym zamachem - oznajmił rzecznik.
"Gdy tylko region zbliża się do pokoju, ten (izraelski) reżim usiłuje doprowadzić do niepokojów (...). Izrael widzi swe szanse na przetrwanie w wojnie, kryzysach i chaosie" - dodał Chatibzadeh.
W sobotę irański prokurator powiedział, że za atakiem na kontenerowiec stoi prawdopodobnie Izrael - relacjonuje Times of Israel.
Inny izraelski portal, Walla, podał w niedzielę, że przedstawiciele administracji Izraela odpowiedzialni za bezpieczeństwo narodowe nalegają ostatnio na zachowanie spokoju i łagodzenie napięć w stosunkach z Iranem. Mieli też oni nakłaniać rząd na zachowanie daleko idącej powściągliwości po domniemanym irańskim ataku na izraelski statek towarowy do którego doszło w lutym w Zatoce Omańskiej.
Jak podała Walla, argumentem za łagodzeniem konfliktu z Iranem jest fakt, że nowa administracja USA potrzebuje czasu na sformułowanie polityki wobec Teheranu, trwają negocjacje dotyczące porozumienia nuklearnego między Iranem a mocarstwami, a ponadto zbrojna konfrontacja w regionie Zatoki Omańskiej mogłaby odciąć Izraelowi jego szlaki handlowe do Azji.
"Wall Street Journal" opublikował w ubiegłym tygodniu raport, w którym, powołując się na amerykańskie źródła na Bliskim Wschodzie napisał, że od końca 2019 roku Izrael obrał za cele ataków co najmniej 12 irańskich statków transportujących najczęściej ropę. Nowojorski dziennik podał również, że siły izraelskie wykorzystują do takich ataków miny podwodne.
Według irańskiej telewizji kontenerowiec był celem ataku terrorystycznego, a rzecznik państwowego armatora IRISL Ali Ghiasian powiedział, że uszkodzenie statku było "przykładem piractwa" i oznajmił, że podjęte zostały kroki, by zidentyfikować sprawców tego incydentu, do którego doszło w środę.
Zarówno agencje prasowe, jak i portal Times of Israel przypominają, że dwa tygodnie wcześniej doszło w Zatoce Omańskiej do eksplozji na pływającym pod banderą Bahamów, ale należącym do izraelskiej spółki statku towarowym. Izrael ogłosił, że "wybuch był spowodowany aktywnością irańskiego wojska" w rejonie. Teheran zaprzeczył, by jego siły miały z tym coś wspólnego.
Agencja AFP poprosiła o wypowiedź na temat tych doniesień ministra obrony Izraela Benny'ego Ganca, który oznajmił, że nie komentuje "informacji z zagranicznych mediów". Dodał jednak: "Ale będziemy nadal walczyć z terroryzmem, w tym ze źródłami dochodów (terrorystów)".
Minister osadnictwa, odpowiedzialny również za kwestie bezpieczeństwa Cachi Hanegbi w wywiadzie dla radia Tel Awiw 102FM powiedział, odnosząc się do raportu "WSJ", że Izrael nie komentuje kwestii operacyjnych dotyczących prowadzonych przez jego siły zbrojne kampanii.
"Ale zawsze podkreślamy, że musimy być gotowi walczyć z napastliwością Iranu na wszystkich frontach i zakładam, że dotyczy to również (...) morza" - dodał.
Powołując się na dwa źródła w agencjach odpowiedzialnych za bezpieczeństwo na morzach, Reuters pisze, że wstępne ustalenia wskazują, iż irański kontenerowiec był celem zamierzonego ataku nieznanych sprawców. Kolejny rozmówca agencji z tych samych kręgów poinformował, że trzy inne irańskie statki zostały w ostatnich tygodniach uszkodzona na Morzu Czerwonym.
Times of Israel cytuje fragmenty raportu "WSJ", z których wynika, że Izrael atakował już na Morzu Czerwonym i w innych regionach statki, które transportowały "broń związaną z Iranem".
Ponadto, jak podaje portal, Izrael stara się zablokować transport irańskiej ropy, której sprzedaż pozwala finansować "regionalnych ekstremistów".
Iran, mimo międzynarodowych sankcji nałożonych na Damaszek oraz amerykańskiego embarga na jego ropę, nadal dostarcza ten surowiec do Syrii.
Jednak choć Teheran grozi Izraelowi odwetem za wszelkie ataki, to unika jednak sytuacji, w których musiałby wskazać na państwo żydowskie jako sprawcę operacji wymierzonych w jego cele, w tym naloty na wspierane przez Iran siły w Syrii, co - jak komentuje Reuters - wygląda na świadome zabiegi, mające nie dopuścić do wybuchu otwartej wojny z państwem żydowskim.
Z raportu "WSJ" wynika, że Izrael atakował już na Morzu Czerwonym i w innych regionach statki, które transportowały broń, miny oraz ropę.
Izrael, jak napisał ToI stara się zablokować transport irańskiej ropy, której sprzedaż pozwala finansować "regionalnych ekstremistów".
Iran, mimo międzynarodowych sankcji nałożonych na Damaszek oraz amerykańskiego embarga na jego ropę, nadal dostarcza ten surowiec do Syrii.
W ostatnich miesiącach wzrosło znacznie napięcie na Bliskim Wschodzie, ponieważ Iran wielokrotnie złamał zasady porozumienia nuklearnego z 2015 roku.
Czytaj też: Superniszczyciel nazwany na cześć stolicy Tybetu
Teheran zawarł je z USA, Rosją, Chinami, Francją, Wielką Brytanią i Niemcami. W ramach umowy irański program nuklearny miał zostać znacznie ograniczony w zamian za zniesienie międzynarodowych sankcji na ten kraj. Z umowy w 2018 roku wycofały się USA za rządów Donalda Trumpa, przywracając sankcje na Iran. Od tego czasu również Iran stopniowo przestał wywiązywać się z zapisów porozumienia i nałożonych ograniczeń.
Nowy prezydent USA Joe Biden zapowiedział w lutym powrót do tej umowy, dał jednak do zrozumienia, że najpierw Iran musi zacząć respektować jej postanowienia.