Geopolityka
Premier Izraela odwołał wizytę w Zjednoczonych Emiratach Arabskich
Premier Izraela Benjamin Netanjahu w czwartek po raz piąty odwołał wizytę w Zjednoczonych Emiratach Arabskich (ZEA) – tym razem z powodu sporu z Jordanią, której władze nie zezwoliły na przelot nad swoim terytorium.
Według niektórych mediów izraelskich szef rządu skłaniał się ku rezygnacji z wizyty, ponieważ w nocy ze środy na czwartek jego żona Sara Netanjahu trafiła do szpitala z powodu zapalenia wyrostka robaczkowego. Nie zostało to jednak oficjalnie potwierdzone.
Urzędnicy kancelarii premiera utrzymują, że wizyta została odwołana, ponieważ Jordania zwlekała z wydaniem zgody na przelot samolotu szefa rządu prawdopodobnie w ramach odwetu za odwołanie wizyty jordańskiego następcy tronu Husajna ibn Abdullaha na Wzgórzu Świątynnym.
Czytaj też: Jordania uzupełnia flotę Black Hawków
Książę Husajn ibn Abdullah miał odwiedzić w środę Wzgórze Świątynne w Starym Mieście w Jerozolimie, będące tradycyjnie trzecim najświętszym miejscem islamu po Mekce i Medynie. Niektórym członkom jego ochrony odmówiono jednak wjazdu do Izraela i z tego powodu 26-letni książę odwołał swoją wizytę.
Izrael i Jordanię łączy głęboka współpraca w kwestiach bezpieczeństwa, jednak arabskie królestwo nie stroni od wyrażania swojego niezadowolenia z polityki Izraela, zwłaszcza w kwestiach związanych z Palestyńczykami.
Netanjahu miał spotkać się w czwartek z następcą tronu Abu Zabi Mohammedem ibn Zajedem podczas jego pierwszej oficjalnej wizyty w ZEA od czasu nawiązania stosunków dyplomatycznych przez Jerozolimę i Abu Zabi na jesieni 2020 r.
Planowana od kilku miesięcy wizyta w ZEA była już czterokrotnie odkładana ze względu na pandemię Covid-19, problemy z harmonogramem i wewnętrzne kryzysy polityczne.
Zdaniem komentatorów Netanjahu zależało na odbyciu tej podróży przed wyborami parlamentarnymi, zaplanowanymi na 23 marca, aby pochwalić się swoimi osiągnięciami dyplomatycznymi i wzmocnić tym samym kampanię.
Sondaże pokazują, że utworzenie większościowej koalicji w Knesecie nie będzie łatwe dla premiera, podobnie zresztą jak dla jego głównych rywali.